Do tego, że na rynkową premierę różnych urządzeń jesteśmy zmuszeni poczekać kilka miesięcy względem ich światowej prezentacji, już przywykliśmy. W przypadku nowej serii smartfonów Lenovo – K6 – odniosłam jednak wrażenie, że czekaliśmy wyjątkowo długo. Jak zapewne pamiętacie, K6, K6 Power i K6 Note trafiły do sprzedaży w naszym kraju szóstego lutego, czyli aż pięć miesięcy od momentu debiutu. Czy warto było czekać? Sprawdziłam na przykładzie Lenovo K6 i muszę Wam zdradzić już na wstępie: to bardzo przyjemny smartfon, ale – jak każdy – nie bez wad.
Parametry techniczne Lenovo K6:
- wyświetlacz 5” o rozdzielczości 1920×1080 pikseli,
- ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 430 1,4GHz z Adreno 505,
- Android 6.0.1 Marshmallow,
- 2GB RAM,
- 16GB pamięci wewnętrznej,
- aparat 13 Mpix,
- kamerka 8 Mpix,
- dual SIM,
- LTE,
- WiFi,
- GPS/Glonass,
- Bluetooth,
- slot kart microSD,
- port microUSB,
- 3.5 mm jack audio,
- czytnik linii papilarnych,
- głośniki stereo,
- akumulator o pojemności 3000 mAh,
- wymiary: 141,9 x 70,3 x 8,2 mm,
- waga: 140 g.
Cena w momencie publikacji recenzji: 899 złotych
Wideorecenzja Lenovo K6
Wzornictwo, jakość wykonania
Gdy pierwszy raz spojrzałam na Lenovo K6, pomyślałam sobie, że to bardzo bliski krewny Xiaomi Redmi Note 3… Kto nie wie, o czym piszę, niech zajrzy do recenzji wspomnianego telefonu. Tam łatwo dostrzeże, że sama bryła urządzenia jest bardzo zbliżona, a tak naprawdę największą różnicą jest logo innego producenta oraz dwa głośniki w dolnej części obudowy zamiast jednego. Ale w sumie nie ma się co dziwić – aktualnie większość smartfonów, czy tego chcemy, czy nie, wygląda bardzo do siebie podobnie.
Ale mimo wszystko Lenovo K6 jest smartfonem, który może się podobać. Wzornictwem nie wybija się ponad przeciętność, ale sama bryła jest na tyle przyjemna dla oka, że trudno uznać to za jego wadę. Zwłaszcza, że Lenovo dość sprytnie połączyło matową szarą obudowę z połyskującymi elementami – obwódką skanera linii papilarnych i obiektywu aparatu oraz liniami anten. Wygląda to po prostu dobrze, a niektórzy będą skłonni uznać, że nawet elegancko.
Ale o ile tył Lenovo K6 może się podobać, tak przód już raczej na nikim wrażenia nie zrobi. Jest po prostu do znudzenia normalnie – bez fajerwerków w postaci wąskich ramek (te nad i pod ekranem proszą się o delikatne odchudzenie) czy nawet podświetlanych przycisków systemowych (tak, serio, w smartfonie za 899 złotych brakuje podświetlenia… o ile w dzień to nie przeszkadza, tak wieczorami/w nocy – jak najbardziej).
Obudowa wykonana została z aluminium, jest to jedna zwarta bryła, zatem unibody. Przez to właśnie nie mamy swobodnego dostępu do akumulatora – jest niewymienny, jak w większości smartfonów debiutujących aktualnie na rynku. Jakość wykonania jest świetna, pod żadnym względem nie mogę powiedzieć złego słowa, choćbym nawet nie wiem jak chciała się przyczepić (a wiecie, że jestem takim typem, co lubi drążyć…). Jedyne elementy ruchome, czyli przyciski regulacji głośności i włącznik, są dobrze wyczuwalne pod palcami i nie chyboczą się.
Rzućmy okiem na krawędzie telefonu. No i tu od razu muszę się przyczepić, że gniazdo ładowania, a więc microUSB, umieszczone zostało u góry – osobiście nie lubię, zwłaszcza gdy telefon potrzebuje doładowania będąc w uchwycie samochodowym. Tuż obok jest 3.5 mm jack audio – tu co kto lubi, ale znowu, ja preferuję jego lokalizację na przeciwległej krawędzi. A akurat w Lenovo K6 na dole znajdziemy jedynie mikrofon. Prawy bok skrywa w sobie przyciski: regulacji głośności i włącznik, natomiast lewy – hybrydowy slot kart: 2xnano SIM lub nanoSIM + microSD (oczywiście aby się do niego dostać potrzebna jest igiełka – jedna jest dołączona do zestawu).
Z przodu nad ekranem mamy obiektyw kamerki przedniej, głośnik do połączeń telefonicznych, czujnik światła oraz diodę powiadamiającą, natomiast pod ekranem – niepodświetlane przyciski systemowe, od lewej: otwarte aplikacje, Home i wstecz. Patrząc natomiast na tył telefonu, naszym oczom ukaże się przede wszystkim wystający z obudowy obiektyw aparatu z pojedynczą diodą doświetlającą, poniżej – skaner linii papilarnych, natomiast na dole mamy dwa głośniki.
Na koniec tej części recenzji warto wspomnieć, że telefon bardzo dobrze leży w dłoni – dzięki 5-calowemu ekranowi jest poręczny, a zaoblenie krawędzi sprawia, że dobrze wpasowuje się w profil ręki.
Podsumowując, pod względem zarówno wzornictwa, jak i samej warstwy użytkowej, Lenovo K6 nie pozostawia wiele do życzenia. No, może gdyby te przyciski systemowe były podświetlane…
Wyświetlacz
Gdyby w cenie, w jakiej sprzedawany jest aktualnie K6, firma Lenovo chciało nam wepchnąć smartfon z ekranem o rozdzielczości 1280×720 pikseli, prawdopodobnie byście ją wyśmiali. Na szczęście ten błąd nie został popełniony i w Lenovo K6 znajdziemy matrycę IPS o przekątnej 5 cali i rozdzielczości 1920×1080 pikseli, czyli Full HD. Teoretycznie na pięciu calach HD spokojnie wystarcza, ale jeśli smartfon jest w stanie zaoferować bardzo dobry czas pracy – a K6 jest, o czym przeczytacie w odpowiedniej części tej recenzji – to uważam, że Full HD mieć powinien, by zapewnić użytkownikowi jeszcze lepsze doznania i ostrość czcionek. Tutaj pod tym względem zdecydowanie nie ma na co narzekać.
Podobnie zresztą jak na samą reakcję na dotyk, która jest świetna, a sam ślizg palca po tafli ekranu – bezproblemowy. Kolejna rzecz to jasność ekranu. Minimalna jest fenomenalna, co zresztą potwierdził pomiar na poziomie… 1 nita (tak, to oznacza, że ekran umożliwia swobodne korzystanie z telefonu nawet nocą – dodatkowo jest funkcja „Ochrona jasności”, która pilnuje, by ekran się nie rozjaśniał; choć szkoda, że nie ma tu specjalnego trybu czytania, który niwelowałby wyświetlanie koloru niebieskiego). Jasność maksymalna natomiast wynosi 442 nity i w słoneczne dni sprawdza się bardzo dobrze. Jasnością możemy sterować zarówno ręcznie (z poziomu paska wysuwanego z górnej belki systemowej), jak i automatycznie – dzięki czujnikowi światła.
Jeśli chodzi o same wyświetlane barwy, są raczej neutralne z lekkim wskazaniem w kierunku zimnych. W ustawieniach można zmienić czy barwy mają być normalne czy jaskrawe i faktycznie widać różnicę pomiędzy tymi trybami. Kąty widzenia bez zarzutu – nawet przy znacznym odchyleniu obraz nie ulega gradacji, a i kontrast pozostaje na niezmienionym poziomie.
Podsumowując, ekran Lenovo K6 na plus.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośniki
3. Czytnik linii papilarnych. Akumulator. Aparat. Podsumowanie
Działanie, oprogramowanie
Patrząc na papierowe parametry techniczne Lenovo K6 raczej nie spodziewałam się cudów. Jestem świadoma, że ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 430 1,4GHz z Adreno 505 jest jednostką średniopółkową, przez co byłam przygotowana na to, że w połączeniu z 2GB RAM szybkość działania telefonu może być różna. Muszę jednak przyznać, że K6 pod tym względem mnie zaskoczył, bo okazało się, że podczas typowego użytkowania sprawdza się bardzo dobrze. Nie muli, nie zacina się, nie wymusza zamknięć aplikacji czy nie wywala ich do pulpitu. Jasne, nie jest to demon prędkości i widać, że potrzebuje dłuższej chwili na otwarcie poszczególnych aplikacji (zwłaszcza większych, w tym gier), ale najważniejszy jest fakt, że działa niezawodnie. A to właśnie o to w tym wszystkim chodzi – żeby smartfon swoim działaniem nie irytował użytkownika. K6 nie będzie – zwłaszcza, że osoby zainteresowane sprzętem z tej półki cenowej (ok. 900 złotych) raczej niesamowitych osiągów wydajnościowych nie oczekują.
A same testy syntetyczne wyłącznie potwierdzają, że mają całkowitą słuszność – wyniki są, co tu dużo mówić, przeciętne. Spójrzmy na benchmarki:
AnTuTu: 43478
Quadrant: 19912
GeekBench 4:
single core: 610
multi core: 1728
3DMark:
Ice Storm: 9346
Ice Storm Extreme: 5527
Ice Storm Unlimited: 9447
Ale o ile powyższe liczby może do najwyższych nie należą, tak w grach K6 radzi sobie przyzwoicie. Nie miałam problemu z rozgrywką w takie tytuły, jak Asphalt 8: Airborne czy Real Racing 3. Jedno jednak trzeba przyznać – po chwili grania telefon, mniej więcej w połowie obudowy, staje się odczuwalnie ciepły. Podobnie jest zresztą, gdy intensywnie z niego korzystamy z kilkoma odpalonymi aplikacjami w tle.
Lenovo K6 działa w oparciu o system operacyjny Android w wersji 6.0.1 Marshmallow i trudno wyczuć czy otrzyma aktualizację do najnowszej – 7.0 Nougat. I o ile pozornie wydaje się, że Lenovo nie ingerowało zbyt mocno w dostępne funkcje, tak po dokładnym przyjrzeniu się ustawieniom okazuje się, że jednak jest ich całkiem sporo. I zdecydowanie warto poświęcić im chwilę uwagi.
Zacznę od tych całkiem przydatnych funkcji Lenovo K6, które znać po prostu wypada:
- dwuklik wybudza ekran,
- dwukrotne wciśnięcie dowolnego przycisku głośności przy wygaszonym ekranie uruchamia aparat i robi szybkie zdjęcie,
- dwukrotne wciśnięcie włącznika przy wygaszonym ekranie uruchamia aparat,
- dotknięcie skanera odcisków palców, gdy otwarta jest aplikacja aparatu, działa jak spust migawki,
- naciśnięcie i przytrzymanie klawisza Home przy zablokowanym ekranie uruchamia latarkę,
- inteligentny dobór sceny – w wybranych godzinach automatycznie zmienia tryb działania telefonu – ustawia wcześniej wskazaną głośność dzwonków, jasność ekranu, tryb samolotowy, GPS,
- rozszerzony dotyk – nic innego jak pływający przycisk, którego przezroczystość i wielkość możemy dowolnie modyfikować. Za jego pomocą przy użyciu gestów możemy wracać do ekranu głównego, wyświetlić pasek powiadomień, zablokować ekran czy wyjść do menu. Są tu też skróty do najważniejszych aplikacji, które chcemy mieć pod ręką.
Ale i tak najbardziej ciekawie wyglądają dwie funkcje. Pierwszą są Podwójne aplikacje, czyli możliwość zainstalowania niezależnie od siebie dwóch tych samych programów – np. dwa Messengery, Facebooki, Twittery, etc. Ale… korzystając z podwójnych aplikacji automatycznie skazujemy się na brak możliwości użytkowania innej opcji, jaką jest Strefa Chroniona. To miejsce, w którym możemy skonfigurować aplikacje, konta, tapety, a nawet hasła do odblokowywania ekranu inne niż te w „strefie głównej”.
Zaplecze komunikacyjne:
- LTE, jakość rozmów: brak problemów z zasięgiem sieci komórkowej; jakość rozmów na dobrym poziomie – rozmówcy nie narzekali, a i ja dobrze słyszałam osoby po drugiej stronie,
- dual SIM: hybrydowy, zatem albo działamy na dwóch kartach nanoSIM albo jednej i microSD; dual SIM jest standby,
- GPS, Bluetooth, WiFi: brak problemów i odstępstw od normy,
- microUSB: obsługuje USB OTG, dzięki czemu możemy podpiąć pendrive’a; służy również oczywiście do ładowania telefonu,
- microSD: z racji tego, że mamy slot hybrydowy, musimy zdecydować czy chcemy korzystać z dwóch kart SIM czy jednej z możliwością rozszerzenia pamięci wewnętrznej. A raczej sporo z Was wybierze drugą opcję, bo pamięci jest 16GB, ale do wykorzystania przez użytkownika zostaje tylko 9,65GB…
Głośniki
Powiem tak: super, że są dwa, ale ubolewam nad tym, że w dolnej części tylnej obudowy – bo łatwo je zagłuszyć kładąc telefon na jakiejkolwiek płaskiej powierzchni. Na pierwszy rzut oka (a raczej: słuch ucha) głośniki te wcale nie wybijają się ponad przeciętność. Dopiero jednak po włączeniu funkcji Dolby Atmos w aplikacji o tej samej nazwie, pokazują swój prawdziwy potencjał i charakter. Dźwięk sprawia wrażenie wtedy dużo bardziej przestrzennego, a do tego jest głośniejszy i bardziej donośny, co sumarycznie wpływa na pozytywny odbiór słuchanych utworów.
Co ciekawe, na temat dźwięku na słuchawkach już tak pozytywnie wypowiedzieć się nie mogę – dźwięk jest po prostu przeciętnej jakości, a i pod względem głośności bez szału. Szkoda też, że sam 3.5 mm jack audio umieszczony jest na górnej a nie dolnej krawędzi… ale to już co kto lubi.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośniki
3. Czytnik linii papilarnych. Akumulator. Aparat. Podsumowanie
Czytnik linii papilarnych
W przypadku skanera linii papilarnych mam nie lada zagwozdkę. Bo o ile przez większość czasu działa bezproblemowo i dobrze, łącznie z szybkim odczytywaniem opuszka palca (choć bez przesady, startu do flagowców jednak nie ma), tak – niestety – nie wiedzieć czemu, często czytnik dezaktywuje się.
Nie mam bladego pojęcia dlaczego tak się dzieje i czy problem występuje wyłącznie w moim testowym egzemplarzu czy jest szerszy (to można sprawdzić jedynie dłużej korzystając z telefonu…), ale zdarza się, że na ekranie pojawia się komunikat: „czytnik linii papilarnych nie jest dostępny”. I faktycznie, nie da się wtedy odblokowywać telefonu za pomocą tego rozwiązania.
Pomijając problemy z czytnikiem, warto jeszcze zaznaczyć, że skaner nie ma dodatkowych funkcji choćby w postaci blokowania dostępu do wybranych aplikacji czy też folderów.
Akumulator
Jeśli miałabym wskazać komponent, który w Lenovo K6 najbardziej pozytywnie mnie zaskoczył, byłby nim niewątpliwie akumulator. Ogniwo ma pojemność 3000 mAh, co przy ekranie o rozdzielczości Full HD mogłoby sugerować czas pracy na poziomie 3-4 godzin na włączonym ekranie (SoT). Tymczasem jest (dużo) lepiej.
W moich rękach K6 działał średnio dwa dni, z czego na włączonym ekranie od 4 do 6 godzin, w zależności od włączonych modułów (WiFi / LTE / GPS / Bluetooth) oraz jasności ekranu. Z LTE bez problemu udawało się wyciągnąć 1,5 dnia działania z SoT na poziomie 4-4,5 godziny, natomiast na WiFi – spokojnie dwa dni, z SoT dochodzącym do 6 godzin.
Jeśli chodzi o czas ładowania, pełny proces trwa dwie godziny.
Aparat
Fotograficzne możliwości dzisiejszych smartfonów, nawet tych, których cena zamyka się w kwocie tysiąca złotych, są coraz lepsze. I choć może aparat w Lenovo K6 nie jest imponujący, to zdecydowanie można powiedzieć, że robi dobre zdjęcia. A odpowiedzialny jest za to sensor – najprawdopodobniej ten sam, co w modelu K6 Power, ale nie udało mi się znaleźć potwierdzenia – Sony IMX258, którego rozdzielczość to 13 Mpix.
Do zdjęć robionych w słoneczne dni nie mam zastrzeżeń. Kolory są naturalnie odwzorowane, szczegółowość stoi na dobrym poziomie, podobnie jak sama ostrość. Ale standardowo, im mniej światła, tym efekty gorsze. Ze sztucznym światłem K6 radzi sobie przeciętnie, choć i tak nie można powiedzieć, że te zdjęcia są złe. Na uwagę zasługuje też dioda doświetlająca, która pozwala uzyskać lepsze efekty głównie fotografując jakieś obiekty z bliska w słabym oświetleniu.
Przednia kamerka ma 8 Mpix i nie mogę jej zbyt wiele zarzucić – jakość jest po prostu dobra. Zdjęcia robione w słabym oświetleniu możemy teoretycznie doświetlić ekranem (który świeci się wtedy maksymalną jasnością), ale w rzeczywistości efekt i tak jest marny. Natomiast warto wspomnieć, że tryb upiększania jest obecny (dokładnie 7-stopniowy) i daje bardzo zadowalające rezultaty – nie jakoś przesadnie, a umiarkowanie, wygładza twarz.
Przykładowe zdjęcia robione Lenovo K6 – poniżej (jak zawsze w oryginalnej rozdzielczości – wystarczy otworzyć w nowej karcie):
Podsumowanie
Mogę wymienić całą listę zalet Lenovo K6, których podważyć się nie da. Począwszy od 5-calowego ekranu Full HD przez bardzo dobry czas pracy, tak samo sprawiające świetne wrażenie głośniki, dual SIM, bezproblemowe (choć nie jakieś strasznie wydajne) działanie po diodę powiadomień, przydatne dodatki w interfejsie i aluminiową obudowę, która – choć raczej minimalistyczna – to jednak cieszy oko.
Ale na drugiej szali mamy czasem występujące problemy z czytnikiem linii papilarnych, do tego niecałe 10GB pamięci do wykorzystania, niepodświetlane przyciski systemowe (co w ogólnym rozrachunku może irytować), lekko nagrzewającą się obudowę oraz brak NFC.
Wybór smartfona jak zawsze do łatwego zadania nie należy. Zwłaszcza, że ciekawych alternatyw w podobnej cenie jest sporo, dzięki czemu jestem przekonana, że każdy znajdzie coś dla siebie. A spojrzeć warto na, między innymi, następujące modele:
- Alcatel Shine Lite za 749 zł: 5″ HD, 16GB, 2GB RAM, Mediatek MT6737, dual SIM, 2460 mAh, 13 Mpix / 5 Mpix, czytnik linii papilarnych,
- LG X Power za 749 zł: 5,3″ HD, 16GB, 2GB RAM, Mediatek MT6735, 4100 mAh, 13 Mpix / 5 Mpix, NFC,
- Lenovo K5 Plus za 799 zł: 5″ Full HD, 16GB, 2GB RAM, Snapdragon 615, dual SIM, 2750 mAh, 13 Mpix / 5 Mpix,
- Asus Zenfone 3 Max za 799 zł: 5,2″ HD, 32GB, 2GB RAM, Mediatek MT6737, dual SIM, 4130 mAh, 13 Mpix / 5 Mpix, czytnik linii papilarnych,
- Xiaomi Redmi 3S za 899 zł: 5″ HD, 32GB, 3GB RAM, Snapdragon 430, dual SIM, 4100 mAh, 13 Mpix / 5 Mpix, czytnik linii papilarnych.
A jeśli pod uwagę weźmiemy modele nieco droższe, warto spojrzeć na następujące:
- Sony Xperia XA za 939 zł: 5″ HD, 16GB, 2GB RAM, Mediatek MT6755, 2300 mAh, 13 Mpix / 8 Mpix, NFC,
- Samsung Galaxy J5 2016 za 949 zł: 5,2″ HD, 16GB, 2GB RAM, Snapdragon 410, dual SIM, 3100 mAh, 13 Mpix / 5 Mpix, NFC,
- Alcatel Idol 4 za 999 zł: 5,2″ Full HD, 16GB, 3GB RAM, Snapdragon 617, dual SIM, 2600 mAh, 13 Mpix / 8 Mpix, NFC,
- Honor 7 Lite za 999 zł: 5,2″ Full HD, 16GB, 2GB RAM, Kirin 650, dual SIM, 3000 mAh, 13 Mpix / 8 Mpix, czytnik linii papilarnych.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośniki
3. Czytnik linii papilarnych. Akumulator. Aparat. Podsumowanie