Segment smartfonów ze średniej półki jest w tej chwili chyba najciekawszy ze wszystkich. Nic dziwnego, skoro tego typu urządzenia cieszą się niezwykle dużą popularnością. Producenci zdają się to wiedzieć – to tutaj bowiem odgrywa się prawdziwy wyścig i walka o klienta. W zeszłym roku do grona tych producentów dołączył OnePlus, który wprowadził na rynek nowy smartfon z serii Nord. To średniopółkowe urządzenie zostało dość ciepło przyjęte przez rynek, w odróżnieniu od kolejnych dwóch przedstawicieli tej serii: Nord N100 i Nord N10. Chińczycy chyba zrozumieli swój błąd, czego dowodem jest nowy OnePlus Nord CE 5G. Czy jest to jednak godna polecenia propozycja? Sprawdziłem to dla Was, a moje spostrzeżenia na jego temat opisałem w tej recenzji.
Design, ergonomia i jakość wykonania
Czarny karton zdradza swoimi mieniącymi się napisami, że mamy do czynienia z przedstawicielem serii Nord. W zestawie, oprócz smartfona, znajdziemy szybką ładowarkę o mocy 30 W, kabel USB typ A – typ C, szpilkę do wyjmowania tacki SIM i przezroczyste, silikonowe etui. Miłym akcentem jest preaplikowana folia chroniąca wyświetlacz.
Decydując się na zakup OnePlusa Nord CE 5G, staniemy przed wyborem jednego z trzech wariantów kolorystycznych – czarnego Charcoal Ink, srebrnego Silver Ray i niebieskiego Blue Void. Wariant niebieski, jako jedyny, ma matowe wykończenie, które pozwala na zachowanie czystości i estetyki urządzenia na dłużej.
Do testów otrzymałem właśnie tę ostatnią wersję, która wygląda niezwykle dobrze i świeżo. Nie sądziłem, że kolor urządzenia może wywołać tyle pozytywnych emocji. Nie jest to bowiem kolor niebieski, a raczej jest to zestaw różnych jego pochodnych. W zależności od tego, jak światło pada na smartfon, ten będzie przybierał odcienie fioletu, poprzez niebieski i błękitny, a na akwamarynie i turkusowym kończąc. Jednocześnie nie jest to odpustowy gradient, mieniący się w jednej chwili tysiącem barw niczym karuzela w parku rozrywki.
Plecki smartfonu wykończone są matowym tworzywem sztucznym, które dość dobrze maskuje zabrudzenia i odciski palców. Całkiem dobrym uzupełnieniem jest błyszcząca, plastikowa ramka urządzenia.
OnePlus Nord CE 5G jest urządzeniem nieprzesadnie dużym ani małym – wpasowuje się w to, co w tej chwili dominuje na rynku. Wymiary urządzenia wynoszą 159,2×73,5×7,9 mm, a waga 170 gramów. Takie wymiary nie sprawiają dyskomfortu zarówno podczas przechowywania urządzenia w kieszeni, jak i podczas korzystania z niego. Smartfon nieźle leży w dłoni i zapewnia całkiem sensowny chwyt.
Jakość wykonania nie pozostawia wiele do życzenia. Miło jednak byłoby mieć na tyle szkło, choć zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób plastik jest lepszym rozwiązaniem. Bryła urządzenia jest zwarta i sztywna, a spasowanie elementów doskonałe.
Na pleckach znajdziemy potrójny zestaw aparatów wspierany diodą doświetlającą. Znajduje się on na niewielkiej, choć nieco wystającej, pionowej wyspie. Trudno tu mówić o oryginalności – gdyby nie wyjątkowy kolor, łatwo byłoby pomylić ten model z dziesiątkami innymi, podobnie wyglądającymi.
Prawa krawędź skrywa tylko jeden przycisk – włącznik. Na lewej stronie znajdziemy regulację głośności, a także tackę na dwie karty nanoSIM. Niestety, zabrakło znanego z innych modeli firmy fizycznego przełącznika do zmiany trybów dzwonka – wielka szkoda, bo to jeden z moich ulubionych wyróżników tej chińskiej firmy.
Na górze również jest dość skromnie. Na ramce tej znajduje się wyłącznie dodatkowy mikrofon do redukcji szumów. Najbardziej bogato jest jednak na dole. Dół urządzenia to centralnie umieszczony port USB typu C (2.0), po którego prawej stronie jest maskownica głośnika, a po lewej główny mikrofon. Na tym jednak nie koniec – na pokładzie nie zabrakło również wyjścia audio jack 3,5 mm – widać, że firma wsłuchała się w prośby użytkowników.
Front urządzenia pokryty jest w całości taflą szkła, pod którą znajduje się 6,43-calowy wyświetlacz, zajmujący około 85% powierzchni przedniej. Oczywiście przód jest całkowicie płaski – w tej półce trudno oczekiwać zakrzywionego ekranu. Jak to w większości przypadków bywa, przedni aparat znalazł się w lewym górnym rogu ekranu w niewielki wcięciu. Ramki urządzenia są dość wąskie, ale spoglądając na przód wyróżnia się na ich tle podbródek – nie jest on jednak przesadnie duży.
Hardware
Ekran | 6,43″ AMOLED 90Hz Full HD+ |
Procesor | Snapdragon 750G (8nm) |
Pamięć RAM/masowa | 6/128 GB, 8/128 GB lub 12/256 GB |
Aparat tylny | 64 Mpix f/1.8 OmniVision OV64B – główny 8 Mpix f/2.25 – ultraszerokokątny 2 Mpix f/2.4 – monochromatyczny |
Aparat przedni | 16 Mpix f/2.4 Sony IMX471 |
Bateria | 4500 mAh z szybkim ładowaniem do 30 W |
Obsługa sieci | dual SIM: 5G/4G/3G/2G |
Łączność | Wi-Fi 802.11a/b/g/n/ac, Bluetooth 5.1 (aptX, aptX HD, LDAC, AAC), NFC |
Geolokalizacja | GPS, GLONASS, Galileo, Beidou, NaVIC |
Wymiary | 159,2 x 73,5 x 7,9 mm |
Wodoszczelność i pyłoszczelność | brak |
Waga | 170 gramów |
System | system OxygenOS 11 (Android 11) |
Cena | 1499 złotych (8/128 GB), 1799 złotych (12/256 GB) |
OnePlus Nord CE 5G napędzany jest średniopółkowym SoC Qualcomm Snapdragon 750G. Ta 64-bitowa jednostka, została wykonana w 8-nanometrowym procesie technologicznym i wyposażona w 8 rdzeni podzielonych na dwa klastry. Na chip składają się dwa wydajne rdzenie Cortex-A77 o taktowaniu do 2,2 GHz i sześć rdzeni Cortex-A55 o zwiększonej energooszczędności i taktowaniu do 1,8 GHz. Układ graficzny to Adreno 619, a w testowanym modelu do dyspozycji miałem 12 GB pamięci RAM.
Procesor ten w teorii pozycjonowany jest pomiędzy słabszym SD 732G a wydajniejszym SD 765G. W praktyce okazuje się, że nie tylko nie odstaje od swojego mocniejszego brata, ale w pewnych elementach nawet go wyprzedza. W zadaniach procesorowych Snapdragon 750G wypada delikatnie lepiej od modelu SD 765G, a w graficznych nieznacznie gorzej. W praktyce oba oferują bardzo zbliżoną wydajność – całkowicie satysfakcjonującą.
Testowany egzemplarz oferował 256 GB pamięci wewnętrznej UFS 2.1, która swą szybkością idealnie wpasowuje się w resztę specyfikacji. Niestety, producent nie pokusił się o możliwość rozszerzenia pamięci.
Pod względem łączności również się nie zawiedziemy – zestaw wygląda na kompletny. Mamy wsparcie dla WiFi 802.11 a/b/g/n/ac, dual SIM z dwoma slotami nanoSIM, Bluetooth 5.1 (z aptX HD, LDAC i AAC), a także NFC do wymiany danych, parowania urządzeń i płatności zbliżeniowych.
Nie zawiodłem się również na wydajności wbudowanych anten – zasięg był zbierany wzorowo, a stabilność połączenia z siecią stała na wysokim poziomie. Wszędzie tam, gdzie powinienem, byłem w zasięgu sieci. W związku z tym, wykonywanie połączeń głosowych stało na bardzo dobrym poziomie – dźwięk był wyraźny, a rozmowy nieszarpane.
Podczas rozmów nie było kłopotów ze zrozumieniem rozmówcy – pod warunkiem, że otoczenie nie było zbyt głośne. Nie zaszkodziłby tutaj nieco głośniejszy głośnik do rozmów. Moi rozmówcy nie mieli za to zastrzeżeń co do mikrofonu – słyszeli mnie głośno i wyraźnie.
Smartfon bardzo dobrze sprawuje się podczas korzystania z nawigacji. Moja aktualna pozycja ustalana była dość szybko, a nawigacja była precyzyjna. Nie miałem również uwag co do stabilności połączenia GPS – nawet przejazd przez krótkie odcinki tuneli lub pod wiaduktem z trakcją kolejową nie powodował zgubienia sygnału.
Ekran i multimedia
OnePlus Nord CE 5G został wyposażony bardzo przyzwoity wyświetlacz. Ekran to matryca AMOLED o przekątnej 6,43 cala, proporcjach 20:9 i rozdzielczości Full HD+. Jego specyfikacja obejmuje również ponadstandardowe, 90-hercowe odświeżanie i wsparcie dla HDR10+.
Panel ten zapewnia bardzo dobrą szczegółowość – około 410 ppi jest w pełni wystarczające. Pozytywnie zaskoczony byłem również jego jasnością. Co prawda producent nie pochwalił się konkretnymi wartościami, ale maksymalna jasność ekranu stoi na całkiem dobrym poziomie.
Cieszy również to, że pomimo średniopółkowego charakteru urządzenia, zastosowany panel jest jakościowo dobry. Wyświetlane kolory są żywe i odpowiednio nasycone – dokładnie takie, jakich spodziewamy się po dobrym, AMOLED-owym ekranie.
Gdyby komuś nie przypadła do gustu fabryczna kalibracja, która swoją drogą jest niezłym kompromisem, to oprogramowanie pozwala na dostosowanie kilku elementów. Ekran ten z pewnością nie ma czego się wstydzić, a z racji technologii, w jakiej został wykonany, zapewnia nieskończony kontrast i prawdziwą czerń.
W systemie znalazł się tryb komfortu, redukujący kolor niebieski (z regulacją siły efektu i możliwością ustawienia jego działania zgodnie z harmonogramem). Jest również tryb czytania z efektami monochromatycznym i chromatycznym. Ten pierwszy pozwala lepiej zagłębić się w treść, drugi z kolei zwiększa komfort czytania.
Nieco zawiodłem się na głośniku mono. Owszem, gra on dość czysto, ale jednocześnie niezbyt głośno. Brakuje też wyraźniejszych niższych tonów. Wielka szkoda, że producent nie zaimplementował systemu stereo.
Wielu ucieszy z pewnością obecność wyjścia audio 3,5 mm. Producent obiecywał wsłuchać się w prośby użytkowników i część z nich spełnić – jedną z nich jest właśnie powrót złącza słuchawkowego. Podpiąłem pod nie HyperX Cloud i byłem w pełni usatysfakcjonowany – muzyka cieszyła moje niewymagające ucho. Nie gorzej sytuacja wyglądała przy połączeniu bezprzewodowych słuchawek. Odsłuch na Huawei Freebuds Pro okazał się przyjemny, a połączenie stabilne.
System, wydajność i komfort korzystania
OnePlus Nord CE 5G po wyjęciu z pudełka ma preinstalowany system Android 11 z autorską nakładką OxygenOS 11 – w opinii wielu jednym z najlepszych wariantów Zielonego Robota, który stawia na szybkość i płynność działania, nie zapominając o zaawansowanych funkcjach. Jednocześnie producent zapewnia, że smartfon przez dwa lata będzie dostawał aktualizacje systemu, a przez trzy łatki bezpieczeństwa.
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z tą nakładką, więc momentalnie poczułem się w tym środowisku komfortowo. Nie jest jednak tak, że pierwsze spotkanie z OxygenOS będzie rozczarowaniem i nieprzyjemnością – wręcz przeciwnie. Początkowa konfiguracja jest szybka i nie przytłacza użytkownika stertą bezsensownych ustawień.
W swojej najnowszej wersji, nakładka producenta nieco oddala się od tego, co znamy z czystego Androida. Nie jest to jednak całkowite zboczenie z kursu obranego przez Google – są tu drobne wizualne zmiany, ale całość mocno opiera się na projekcie amerykańskiej firmy.
System głęboko integruje się z usługami Google – skrajny lewy ekran to opcjonalny pasek wyszukiwania Google i karty Discover. Duża część domyślnych aplikacji to również produkcje giganta z Mountain View – telefon, wiadomości, przeglądarka czy muzyka, to tylko część przykładów. Cieszy, że zdublowanych aplikacji jest niewiele – z ważniejszych autorskich projektów warto wymienić galerię, menedżer plików, notatki czy rejestrator.
Domyślnie ekran główny jest dwuwarstwowy – pulpit wraz z szufladą aplikacji. Oczywiście istnieje możliwość zmiany tego ustawienia tak, aby wszystkie aplikacje zostały umieszone na pulpitach – jak ma to miejsce w iOS.
Pomimo dość lekkiej nakładki, producent dał użytkownikom możliwość niewielkiego dostosowania wizualnych elementów systemu. Można ustawić kolor akcentu w systemie, zmienić pakiet ikon i ich kształt, dostosować wygląd zegara na wyświetlaczu ambientowym, wybrać animację odblokowania odciskiem palca czy też ustawić krawędziowe podświetlenie dla nowych powiadomień.
Nie zabrakło również trybu ciemnego, który jest realizowany bardzo dobrze – elementy są spójne, a interfejs wygląda przyjemnie dla oka. Możemy go uruchomić na stałe lub ustalić jego działanie zgodnie z harmonogramem. Dla aplikacji, które nie wspierają natywnie tego trybu, możemy wymusić działanie ciemnego motywu – nie w każdym programie wygląda to dobrze, ale fajnie, że mamy taką możliwość.
W systemie obecny jest również Always on Display (AoD). Jest to nowość dla nakładki OxygenOS, ale w końcu, w jedenastej odsłonie systemu, OnePlus zdecydował się na wprowadzenie tej funkcji. Nie mamy tutaj rozbudowanych ustawień i w zasadzie ograniczeni jesteśmy do wizualnych opcji zaproponowanych przez producenta. Na szczęście jest ich kilkanaście, są różnorodne, schludne, eleganckie i przede wszystkim przejrzyste. Jedyną opcją konfiguracji jest możliwość planowego włączania i wyłączania AoD.
Testowany egzemplarz to najwyższa możliwa konfiguracja, wyposażona w 12 GB pamięci RAM i 256 GB pamięci na dane. Sporo dostępnego RAM-u sprawia, że aplikacje w tle, po odpowiedniej konfiguracji, zachowują swe dyskretne działanie i nie są wstrzymywane.
Odpowiednie ustawienie powiadomień i optymalizacji baterii zapewniło mi komfortowe korzystanie z wielu aplikacji, a powiadomienia przychodziły punktualnie i bez zbędnych, niewytłumaczalnych opóźnień.
System nie jest przeładowany ogromem funkcji, ale po dokładniejszym przejrzeniu ustawień odkrywamy szereg ciekawych możliwości. Oprogramowanie umożliwia wykonywanie gestów na wygaszonym ekranie, dzięki czemu bez podświetlania ekranu możemy sterować muzyką, włączyć latarkę czy uruchomić wybraną aplikację. Dodatkowo możemy zdublować wybrane aplikacje, rejestrować ekran czy wywołać Asystenta Google przyciskiem włącznika. Jest też nawigacja gestami.
Oprócz tego system w inteligentny sposób zarządza ładowaniem baterii – algorytmy dbają o to, aby ładowanie zostało ukończone na chwilę przed tym, jak będziemy tego potrzebowali (na przykład przed alarmem budzika). W ten sposób ogniwo pozostaje przez jak najkrótszy czas w maksymalnym stanie naładowania, co wydłuża jego żywotność.
Co istotne, podczas testów nie miałem żadnych problemów z działaniem systemu. Otrzymałem jedną aktualizację poprawiającą to i owo, ale większych wpadek nie doświadczyłem. W zasadzie jedynym błędem, który udało mi się wyłapać, jest brak możliwości zmiany czcionki, gdy ustawiony jest systemowy język polski – po zmianie na angielski w ustawieniach pojawia się taka możliwość. Co ciekawe, po zmianie fontu na alternatywny OnePlus Sans i powrotu do języka polskiego, ustawienie jest zapamiętywane, a my możemy cieszyć się bezproblemowo nową czcionką i rodzimym językiem.
Nie mam też specjalnych uwag do działania urządzenia. Chwile zawahania zdarzały się niezwykle rzadko, a do zamrożenia aplikacji nie doszło ani razu. Responsywność okazuje się być dobra – zdecydowanie lepsza niż ta, której doświadczyłem podczas testów Oppo Reno 5 z procesorem SD 765G. Podzespoły pozwalają w pełni wykorzystać 90-hercowe odświeżanie ekranu, ciesząc nasze oko płynnymi i dyskretnymi animacjami i przejściami. W tej półce naprawdę trudno jest wymagać czegoś więcej.
OnePlus Nord CE 5G całkiem nieźle sprawuje się również podczas mobilnej rozgrywki. Układ graficzny pozwala na cieszenie się płynną rozrywką w najbardziej wymagające smartfonowe tytuły – PUBG, Asphalt 9, Call of Duty Mobile czy Real Racing 3 nie są dla tego urządzenia wyzwaniem. System oferuje również dość rozbudowany tryb gry.
To, co szczególnie pozytywnie zaskakuje, to w zasadzie brak tendencji do nagrzewania się sprzętu. Dawno nie korzystałem ze smartfona, który nawet po długotrwałym obciążeniu grą lub benchmarkiem niemalże się nie nagrzewał – nawet pomimo wysokiej temperatury otoczenia. W związku z tym, nie doświadczyłem tutaj termicznego throttlingu, czyli ubijania wydajności poprzez zmniejszenie zegara procesora. Stabilność 20-minutowego stress testu wyniosła przeszło 99% – to naprawdę niezwykłe osiągnięcie.
Całkiem spory ekran pozwala zadowalająco konsumować treści – niezależnie od tego, czy mówimy o przeglądaniu Internetu, czy oglądaniu filmów lub zdjęć. Urządzenie dobrze leży w dłoni, choć obsługa jedną dłonią jest już na granicy komfortu.
OnePlus Nord CE 5G niestety nie wyróżnia się silnikiem wibracji. Zabrakło tutaj haptyki, a motor ma tendencję do brzęczenia. Nie jest on jednak tak beznadziejny, jak w przytaczanym wcześniej Oppo, ale jednocześnie oczekiwałbym w tej kwestii czegoś lepszego. Mam wrażenie, że od chwili spopularyzowania haptyki, producenci cofnęli się o kilka lat w kwestii klasycznych silników wibracyjnych.
Aparat
OnePlus Nord CE 5G jak na razie w żadnym elemencie nie zawodzi. Czy tak samo jest w kwestii aparatu? I tak, i nie. Początkowo nie byłem zachwycony tym, co aparaty w tym smartfonie potrafią. Potrzebowałem chwili, aby przyzwyczaić się do średniopółkowych standardów – dobrze w dzień, słabo po zmroku. Tym bardziej, że działanie urządzenia pozwoliło mi zapomnieć, że nie korzystam z drogiego smartfonu.
Z czasem zacząłem jednak doceniać stabilność robionych zdjęć – nawet kilkanaście wykonanych krótko po sobie różnych fotografii cechowało podobnie dobrany balans bieli i ekspozycję. W tej półce cenowej wcale nie jest to normą.
Z pewnością zdjęcia w dzień wykonane głównym aparatem stoją na dobrym poziomie i to właśnie takie warunki potrafią wydobyć z sensora jego najlepsze cechy. Główna matryca ma rozdzielczość 64 Mpix i przysłonę f/1.8 – nic, co by się w jakikolwiek sposób mogło się wyróżniać.
Standardowo fotografie wykonywane są w rozdzielczości 16 Mpix – cztery piksele są łączone w jeden, aby uzyskać więcej światła i lepszą jakość. Wykonane zdjęcia cechują się przyzwoitą szczegółowością i przyjemną kolorystyką. Rzadko mamy do czynienia z przesadnym nasyceniem – algorytmy wykonują swoje zadanie dość dobrze. Zabrakło jednak optycznej stabilizacji obrazu (OIS), w związku z czym musimy unikać zbędnych ruchów podczas fotografowania.
Aplikacja aparatu automatycznie rozpoznaje sceny i na ich podstawie angażuje algorytmy podczas obróbki finalnego obrazka. Z moich obserwacji wynika, że lepiej jednak tą opcję wyłączyć. Co prawda rozpoznawanie sceny rzadko kiedy potrafi zepsuć zdjęcie, ale za to nigdy nie wyciąga z kadru czegoś ekstra. Możemy też przełączyć się w tryb 64 Mpix i spróbować zapisać nieco więcej informacji na zdjęciu – jakość nie powala, ale może się to przydać przy późniejszej obróbce i kadrowaniu sceny.
To, co mnie pozytywnie zaskoczyło, to obecność trybu Pro. Możemy w nim zarządzać ISO, balansem bieli, czasem otwarcia migawki, ekspozycją czy punktem ostrości. Dodatkowo istnieje możliwość zapisu w RAW, a także w 64 Mpix. Tryb ten, przy odrobinie kreatywności, statywie lub innym podparciu, może dostarczyć sporo frajdy – fajnie, że coraz częściej średniaki mają takie możliwości.
Zdecydowanie gorzej jest po zmroku, ale z podobnej skali regresem w gorszych warunkach borykają się zdecydowanie droższe urządzenia. Po pierwsze spada szczegółowość, a odcięcie pierwszego planu od tła nie zawsze wygląda dobrze. Miękkie krawędzie i spore szumy – to właśnie dotyka większość zdjęć wykonanych w gorszych warunkach oświetleniowych.
Z pomocą przychodzi tryb nocny, który całkiem przyzwoicie sobie radzi. Tutaj algorytmy wyciągają sporo detali, a sceneria jest zdecydowanie lepiej doświetlona. Pomimo nieco dłuższego naświetlania i braku OIS, zdjęcia nie są poruszone. Nadal nie są to jednak fotografie wybitne – ot zwyczajne, niezłe zdjęcia, które po delikatnej obróbce sprawdzą się w social mediach.
Nie porwał mnie za to ultraszeroki kąt, choć cieszę się jednak, że znalazł się on na pokładzie. Do takich zadań zaprzęgnięty został moduł 8 Mpix i przysłonie f/2.25. W oczy rzuca się mocno inna kolorystyka w porównaniu do głównej matrycy. Nie jest to nic, czego nie moglibyśmy się spodziewać, ale warto mieć to na uwadze. Zauważalnie spada również szczegółowość. Niemniej, w dobrych warunkach uda nam się wykonać niezłe ujęcia, choć osobiście częściej korzystałem z tego modułu w ciasnych miejscach – by móc zmieścić więcej w bliskim kadrze.
Gdy światła zaczyna brakować, dochodzi do jeszcze większego regresu możliwości i jakości niż w przypadku głównego aparatu. Z pomocą przychodzi ponownie tryb nocny, który część zdjęć może uratować. Warto wspomnieć, że obecność tego trybu dla aparatu ultraszerokokątnego nie jest normą – doceniam, że jest, ale jednocześnie zaznaczam, że nie zawsze jest on skuteczny.
Pole, na którym nieźle wypada OnePlus Nord CE 5G, to przedni aparat. Jest to sensor Sony IMX471 o rozdzielczości 16 Mpix i przysłonie f/2.4, znany chociażby z OnePlusa 9. O ile w przypadku flagowca oczekiwałem czegoś więcej, o tyle tutaj jest adekwatny do reszty specyfikacji.
Nie jest to nowy moduł – pamięta jeszcze czasy OnePlusów z serii 7. Nie zmienia to faktu, że w dobrych warunkach potrafi generować niezłe ujęcia, ale nic ponadto. Do okazjonalnych zdjęć typu selfie czy też wideorozmów będzie się nadawać wzorowo. Miłym dodatkiem jest podświetlanie ekranu podczas wykonywania selfie w gorszych warunkach oświetleniowych.
Możliwości wideo są dość skromne. Co prawda nagramy wideo w rozdzielczości 4K, ale niestety tylko w 30 klatkach na sekundę. Szkoda, że OnePlus Nord CE 5G nie jest w stanie rejestrować dwa razy więcej klatek. Jakość jest dobra, choć widać brak optycznej stabilizacji obrazu – EIS radzi sobie co najwyżej przeciętnie.
Zestaw, jaki zaproponowali nam Chińczycy sprawia, że urządzenie nie odstaje od konkurencji, ale też się nad nią nie wybija. Zabrakło tutaj chociażby aparatu oferującego optyczny zoom, ale dwukrotne hybrydowe zbliżenie z matrycy 64 Mpix potrafi czasami być pomocne. Z kolei monochromatyczny sensor przyda się tylko osobom, które lubią tego typu fotografie – wtedy informacje z tego sensora dość dobrze są nakładane na zdjęcia z głównej matrycy. W ogólnym rozrachunku możliwości fotograficzne OnePlusa Nord CE 5G nie zawodzą, ale też nie rozpieszczają.
Biometria
Czytnik linii papilarnych został umieszczony pod ekranem. Niestety, jak to często się zdarza w tegorocznych urządzeniach, jest umiejscowiony według mnie nieco za nisko – większa odległość od dolnej ramki zdecydowanie podniosłaby komfort.
Nie mam za to większych uwag co do jego działania. Jest to optyczny skaner, który całkiem sprawnie radzi sobie z rozpoznawaniem linii papilarnych. Nie jest on najszybszy, ale też nie najwolniejszy – to takie wypośrodkowane rozwiązanie, wpasowujące się w resztę specyfikacji. Precyzja również stoi na odpowiednim poziomie – co najwyżej kilka na kilkadziesiąt odblokowań kończyła się niepowodzeniem.
Bez zastrzeżeń sprawowało się odblokowywanie przy pomocy twarzy. Pomimo, że realizowane przy pomocy kamery do selfie, działało niezwykle sprawnie. Pamiętać jednak należy, że z racji takiej technologii, nie jest to najbezpieczniejsze rozwiązanie.
Bateria
Tym, o co nie powinniście się martwić, jest bateria. Ogniwo o pojemności 4500 mAh sprawia, że można być spokojnym o długie działanie urządzenia. Bez większych kłopotów udawało mi się osiągać 7-9 godzin włączonego ekranu w ciągu dwóch dni pracy. Rzadko kiedy schodziłem poniżej tej dolnej wartości – w zasadzie tylko podczas wzmożonego okresu testowania benchmarkami i testu aparatu.
W temacie baterii czułem się całkowicie spełniony. Nie oczekiwałem niczego więcej, a przyznam szczerze, że spodziewałem się nawet gorszych wyników. Bardzo dobrze, że OnePlus stworzył niezłą mieszankę pojemnej baterii i optymalizacji systemu – chcąc walczyć o klienta w średniej półce, obowiązkiem jest zapewnić ponadprzeciętny czas działania.
Równie dobrze jest podczas spoczynku. W nocy, kiedy przez około 6-7 godzin nie korzystam z urządzenia, OnePlus Nord CE 5G gubił zazwyczaj 2% stanu akumulatora – to całkiem niezły wynik jak na urządzenie z Androidem.
Gdyby jednak komuś zabrakło energii, to producent zadbał o to, aby można było dość szybko naładować smartfona. OnePlus Nord CE 5G oferuje wsparcie dla szybkiego ładowania Warp Charge 30T Plus o mocy do 30 W. Co istotne, w zestawie znajdziemy odpowiednią ładowarkę, co dzisiaj nie jest już takie oczywiste. Z jej pomocą naładujemy urządzenie do 70% już w 30 minut, a uzupełnienie całej baterii zajmuje około godziny. Z racji charakteru urządzenia, trudno szukać tutaj bezprzewodowego ładowania – nie ma jednak co krytykować za to producenta.
OnePlus Nord CE 5G solidnie namieszał w mojej głowie
Ostatnie dwa tygodnie, które spędziłem z OnePlusem Nord CE 5G, były całkiem sympatyczne. Przez ten czas towarzyszyło mi urządzenie, na którym mogłem polegać w każdej sytuacji – niezależnie czy wykonywałem czynności służbowe, konsumowałam treści multimedialne w wolnej chwili, czy po prostu przeglądałem Internet.
OnePlus Nord CE 5G pozwolił mi zapomnieć o zdecydowanie droższych, flagowych urządzeniach – wcale nie tęskniłem za powrotem do urządzenia premium. I o to chyba właśnie firmie chodziło – stworzenie nowego standardu dla telefonów klasy średniej. Smartfona, z którego korzysta się tak samo dobrze, jak z droższych modeli.
W mojej opinii OnePlusowi udało się dokonać czegoś, na co polują pozostali – OnePlus Nord CE 5G to smartfon, który wbrew temu, co sugeruje cena i specyfikacja, działa nadzwyczaj dobrze i dostarcza ponadprzeciętnych wrażeń.
Świetny, jasny, z szybkim odświeżaniem ekran wcale nie odstaje od droższej konkurencji i pozwala cieszyć oko każdą wyświetlaną na nim treścią. Procesor, pomimo że średniopółkowy, sprawdza się w niemal każdym zastosowaniu, a jego układ graficzny pozwala też zanurzyć się w świecie wymagających gier mobilnych. Bateria z kolei zapewnia więcej niż dobry czas pracy na jednym ładowaniu. Brzmi dobrze? A to jeszcze nie koniec.
Trudno do plusów nie zaliczyć również obecności wyjścia słuchawkowego – co prawda, nie jestem jego fanem, ale wiele osób nie wyobraża sobie bez niego kompletnego urządzenia. Również design, a w zasadzie wersje kolorystyczne, zostały dobrze wybrane.
Oprócz eleganckiego czarnego i dość klasycznego jasnego, srebrzystego wariantu, OnePlus Nord CE 5G dostępny jest w odważnym i świeżo wyglądającym kolorze Blue Void. Wariant ten może też sugerować do kogo jest kierowane urządzenie – osoby odważnej, któa nie boi się wyróżnić, a jednocześnie zwracającej uwagę na działanie urządzenia. Tym bardziej się w tym utwierdzam, widząc różnorodność dostępnych oficjalnych etui – jest kolorowo i zdecydowanie bez nudy.
Nie jest to jednak urządzenie składające się tylko i wyłącznie z ponadprzeciętnych elementów. Za drobną, ale jednak wadę, uznaję zestaw fotograficzny. Oprócz aparatu głównego i ultraszerokoątnego, dostajemy mało przydatny sensor monochromatyczny. Z pewnością nie jest to szczyt marzeń. Tak samo, jak szczytem marzeń nie jest jakość oferowana przez ten zestaw.
Nie porwał mnie ultraszeroki kąt – zresztą, jak większość tego typu aparatów w tym segmencie. Jest w porządku w dzień i tyle. Po zmroku lepiej go unikać, chyba, że jest trochę światła, które posłuży algorytmom trybu nocnego do wydobycia szczegółów. To, czego mi zabrakło, to aparat ze zbliżeniem optycznym, chociażby dwukrotnym. Nie można jednak mieć wszystkiego – szczególnie w tej cenie.
Skoro o tym mowa – tym, co sprawia, że na niektóre wady można spojrzeć przychylnym okiem, jest właśnie cena. OnePlus Nord CE 5G został wyceniony na 1499 złotych w wersji 8/128 GB i 1799 złotych za wariant 12/256 GB. Szczególnie podstawowy wariant wydaje się być niezwykle atrakcyjny i to właśnie jego bardziej bym polecał.
Z taką wyceną, nowy OnePlus Nord CE 5G z miejsca staje się jednym z najlepszych urządzeń w tym segmencie. Owszem, znajdziemy urządzenie odrobinę tańsze i być może z lepszym głównym aparatem i jednocześnie gorszym procesorem jak Xiaomi Redmi Note 10 Pro, ale na rynku nie brakuje urządzeń zdecydowanie droższych, nieoferujących dodatkowych funkcji i jednocześnie gorzej działających jak przykładowo Oppo Reno 5 5G.
Skupiając się jednak tylko na OnePlusie Nord CE 5G, nie sposób nie docenić tego projektu jako całości. Przez ostatnich kilka miesięcy przewinęło się przez moje ręce kilka różnych średniopółkowych modeli – czasem na kilka dni, a czasem na ponad dwa tygodnie. W tej chwili nie mam wątpliwości, że moim nowym, ulubionym średniakiem jest OnePlus Nord CE 5G
Jeśli szukasz urządzenia względnie kompaktowego, solidnego i uczciwie do swoich możliwości wycenionego, w tej chwili jest to jeden z najlepszych wyborów. OnePlus Nord CE 5G okazuje się być kompletnym średniakiem i pierwszym od dawna urządzeniem w tym segmencie, które pozwala zapomnieć w większości przypadków o flagowych urządzeniach.
Jeśli jednak oczekujesz dużej mocy obliczeniowej, dobrych zdjęć nocnych czy obiektywu z przybliżeniem optycznym, to OnePlus Nord CE 5G nie jest dla Ciebie – podobnie zresztą, jak każdy inny smartfon w tym segmencie. Jeśli chcesz poczuć różnicę względem nowego OnePlusa, to pozostaje tylko przejście do segmentu flagowców. I niech właśnie to zdanie będzie świadectwem, z jak dobrym urządzeniem mamy do czynienia.
A Wy co sądzicie o nowym smartfonie OnePlusa? Czy taki stosunek ceny do specyfikacji i możliwości jest tym, czego oczekujecie w segmencie średniaków? Dajcie znać w komentarzach!