LG ma problem i to spory. Problem ze swoim miejscem na rynku mobilnym. Ze swoją tożsamością, z tym, co chce oferować, dla kogo i w jakiej cenie. Problem z podejściem do klienta i jego potrzeb, z aktualizacjami, które migoczą gdzieś na horyzoncie niczym ostatnie płatki śniegu, topione gorącym słońcem nadchodzącej wiosny. Problem z własną marką, obarczoną sporej wielkości łatką sprzętu nie do końca sprawnego, psującego się po roku lub wcześniej. Jak na tym tle wypada LG V40 ThinQ? Sprawdźmy.
Seria V od zawsze była wyznacznikiem najwyższej jakości i kreatywnych aspiracji, nastawionych na tworzenie i odtwarzanie multimediów. Wśród telefonów LG to taki odpowiednik samsungowego Note’a czy serii Huawei Mate, z możliwie dużym akcentem postawionym na możliwości audio i wideo. Wyrazem tego jest współpraca z dużymi firmami muzycznymi, takimi jak B&O czy brytyjski Meridian. Zawsze też modele z tego segmentu miały problemy z dotarciem na rynek europejski. Niektóre, jak V20, w zasadzie nie doczekały się oficjalnej premiery.
Nie inaczej jest i tym razem. LG V40 ThinQ miał swoją premierę… na początku października 2018 roku. W świecie smartfonów tak spore opóźnienie może być zabójcze, szczególnie, gdy na półkach sklepowych pojawiają się kolejne urządzenia od konkurencji. Konsumenci, biorąc do ręki LG V40 ThinQ, zastanowią się dwa razy widząc obok Samsunga Galaxy S10+ czy Huawei P30 Pro. Co gorsza, w najbliższych miesiącach na rynku pojawi się LG G8 ThinQ z ekranem OLED, nowszą zakładką systemową i fabrycznym Androidem Pie na pokładzie. Podobno wersja europejska, w odróżnieniu od amerykańskiej, ma dostać też trzy obiektywy.
LG V40 ThinQ jest więc już na starcie telefonem spóźnionym, z nieaktualnym systemem operacyjnym i gorszymi komponentami. Nie wpisuje się w tegoroczne trendy, takie jak coraz popularniejsze czytniki linii papilarnych w ekranie czy stopniowe odchodzenie od notcha, a sam wygląd jest mocno konserwatywny. Czy mimo to V40-tkę powinniśmy skreślić już na samym początku recenzji, punktując błędy producenta?
Otóż mimo tych oczywistych wad, LG V40 ThinQ jest telefonem, który… po prostu może się podobać, szczególnie bardziej konserwatywnym konsumentom, niegoniącym za pustymi cyferkami. Może się podobać też tym, dla których liczy się zawartość i bardziej profesjonalne możliwości, jakie daje dany sprzęt, a nie mniej lub bardziej niedopracowane innowacje, o których zapominamy po tygodniu. Zacznijmy może jednak standardowo, od parametrów technicznych.
Specyfikacja techniczna LG V40 ThinQ
- Ekran: OLED 6.4” o proporcjach 19.5:9, 1440 x 3120 pikseli (6.40″) 537 ppi, HDR 10 Dolby Vision, 83.6% screen-to-body ratio, szkło Gorilla Glass 5
- Rozmiary: 158,7 x 75,8 x 7,79 mm, waga: 169 g
- System: Android 8.1 Oreo, LG UX 7.1
- Procesor: SDM 845 (Napali) 2.7 GHz Octa, GPU Adreno 630
- Pamięć: 6 GB RAM, 128 GB ROM
- Bateria: 3300 mAh, Quick Charge 3.0
- Aparaty główne: 12 MP (standardowy) f/1.5, 12 MP (teleobiektyw) f/2.4, 16 MP (ultra szeroki) f/1.9
- Aparaty selfie: 8 MP (standardowy) f/1.9 oraz 5 MP (szeroki) ze światłem f/2.2
- AI: Kompozycja AI, AI CAM, Google Assistant, Google Lens
- Audio: 32-bit Hi-Fi Quad DAC ESS SABRE ES9218P, DTS:X 3D Surround
- Głośniki: Boombox 1.1
- Normy odporności: IP68 + MIL-STD 810G
- Dual SIM: Hybrydowy (nano SIM + nano SIM / micro SD)
Cena LG V40 w dniu publikacji recenzji: 3599 złotych
Wzornictwo i jakość ekranu
Na pierwszy rzut oka LG V40 ThinQ wydaje się być telefonem wyjątkowo konserwatywnym. Bryła smartfonu stanowi połączenie rozmiarów LG V30 z ubiegłorocznym projektem LG G7 ThinQ. Po prawej stronie telefonu znajdziemy więc przycisk zasilania, po lewej, poniżej przycisków głośności, dedykowany przycisk Asystenta Google, którego nie da się niestety przemapować pod inne funkcje. Górną krawędź ekranu „zdobi” notch, tym razem minimalnie węższy od tego z LG G7 ThinQ. Boczne ramki są wyraźnie szersze, a dolna bródka wyraźnie niższa. Telefon wygląda przez to zdecydowanie lepiej od G7-ki, jest bardziej spójny, nadal jednak nie otrzymujemy pełnej symetrii wizualnej.
Wystarczy jednak spojrzeć na plecki, by całkowicie zmienić swoją opinię. Wyprowadźcie mnie z błędu, jeśli się mylę, ale LG V40 ThinQ jest chyba jedynym telefonem na rynku, który jest niemal całkowicie odporny na palcowanie. W ciągu blisko trzech tygodni testów, kiedy to używałem telefonu bez żadnych szkieł i futerałów, tył, ale też i przód telefonu, przetarłem może ze dwa razy. Na pleckach pojawiają się tylko pojedyncze smugi, które wystarczy przetrzeć kciukiem. I tyle. Odpowiada za to technologia Silky Blast (w wolnym tłumaczeniu „Jedwabna Eksplozja”), w ramach której tylne szkło zmatowiono setkami mikroskopijnych otworów.
Telefon nie tylko jest odporny na odciski palców. W wersji kolorystycznej Marokański Błękit wygląda po prostu obłędnie. Obudowa mieni się dziesiątkami odcieni – od ciemnego błękitu po morską zieleń. W przypadku flagowców, nic nowego. Projekt LG V40 ThinQ wygrywa jednak zmatowionym szkłem. Dla porównania, leżące obok niego na moim biurku LG G7 ThinQ i Huawei P20 Pro brudzą się od samego patrzenia.
Kolejnym elementem, który od razu rzuca się w oczy, jest notch. Powiem szczerze, nie rozumiem tego całego hejtu na ten element ekranu. O ile wersja w iPhone’ach czy Pixelach 3, faktycznie może się nie podobać, to dobrze zaprojektowane, nieduże wcięcie wygląda po prostu nowocześnie i elegancko. Po sześciu miesiącach używania telefonów z notchem dziwnie w moich oczach wygląda LG V30 z ogromną czarną belką przy górnej krawędzi.
Notch jest jak dla mnie kwestią gustu, a o gustach się nie dyskutuje. Odnoszę jednak wrażenie, że sporo osób krytykuje wcięcie po to tylko, by sobie pokrytykować. Wystarczy poużywać, by zmienić zdanie. A notch w LG V40 ThinQ wykonany jest minimalistycznie, mimo że chowa w sobie głośnik i dwa obiektywy. Jest znacznie lepiej wykonany niż np. ten z Mate’a 20, który po prostu jest zbyt duży i obcina części ikon. Jak dla mnie, wygląda też o wiele lepiej od podwójnej dziury w ekranie w Samsungu Galaxy S10+, gdzie np. w trybie Galerii system narzuca maskowanie szerokie na ponad centymetr.
Ekran nie ma zakrzywionych krawędzi, co dla mnie jest dużym plusem. Po prostu nie jestem w stanie użytkować urządzeń, gdzie część treści wylewa się poza krawędzie ekranu. Szkło ma na bokach jedynie zakrzywienia 3D, podobnie jak w LG V30. Dzięki temu nawigacja jet znacznie przyjemniejsza niż przy całkowicie płaskim wyświetlaczu. Na szczęście obraz wyświetlany jest tylko na przedniej tafli, a zakrzywione boki służą wyłącznie jako element dekoracyjny i ułatwiający przesuwanie palcem po krawędzi.
Ekran w LG V40 ThinQ jest po prostu genialny. Wykonany w technologii pOLED, z piękną, czarną, a nie błękitną czernią, białą a nie zieloną lub kremową bielą, wyjątkową klarownością i nasyceniem. LG V30 leżące obok może się schować. Powiem więcej, położony obok Samsung Galaxy S10+, z tą samą tapetą i rozdzielczością, wyglądał co najwyżej identycznie, a obraz na LG wydawał się być bardziej nasycony i wyrazisty. Powiem szczerze, że tego się nie spodziewałem. Żeby nie było tak różowo, w pełnym słońcu LG nie radzi sobie tak dobrze jak konkurencja, oferując nieco mniejszą jasność maksymalną, ale mimo to obraz jest nadal w pełni czytelny i klarowny.
Jakość wykonania, ergonomia
Jakość wykonania, jak na serię V przystało, jest perfekcyjna. Wszystkie elementy obudowy są idealnie spasowane. Spojenia są odporne na drobinki kurzu, przyciski są minimalnie zaznaczone i zapewniają pewny klik. Telefon spełnia też, co typowe dla flagowców LG, dwie normy odporności: IP68 oraz MIL-STD 810G. Oznacza to zwiększoną odporność na upadki i temperatury, pełną pyłoszczelność i ograniczoną wodoszczelność. Norma IP68 może posiadać różny stopień odporności w zależności od urządzenia. W przypadku LG V40 ThinQ oznacza odporność na zanurzenie do 1 metra na nie dłużej niż 30 minut. Urządzenie nie należy wystawiać na działanie fal morskich czy wody uderzającej pod ciśnieniem np. w wodospadzie. Nie należy też zanurzać go w słonej wodzie lub z mydłem. W zasadzie więc norma IP68 zabezpiecza nasz telefon przed deszczem, możemy też bez obaw wykonać zdjęcia pod wodą, ale nie w wodach o dużym zasoleniu. Osobiście wolałem nie testować telefonu w ten sposób. Przyznam jednak, że raz po prostu wyślizgnął mi się z ręki podczas wykonywania zdjęć kilkoma aparatami naraz i upadł na drewnianą podłogę z niewielkiej wysokości. Obrażeń brak. Pacjent przeżył. W przypadku ekranów typu Edge mogłoby się skończyć znacznie gorzej.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że telefon po prostu bardzo dobrze leży w dłoni. Nie jestem hokeistą czy koszykarzem, a mimo to nie odczuwałem żadnego dyskomfortu. Dużo osób pisze, że małego smartfona się lepiej trzyma, a duży jest nieporęczny. Co kto lubi. Rok temu sądziłem podobnie. Teraz LG G7 ThinQ wydaje się być za mały. Wszystko jest więc kwestią przyzwyczajenia.
Na koniec czytnik linii papilarnych. Umiejscowiony z tyłu, idealnie po środku, nie za nisko, nie za wysoko. Taka lokalizacja ma swoich przeciwników jak i zwolenników. Jedni wolą wybudzać telefon z przodu, inni z boku, inni z tyłu. Mi kompletnie nie przeszkadza. Jeżeli jedziemy samochodem, to po pierwsze czytnik wystaje ponad uchwyt i da się go dotknąć od tyłu. Po drugie, możemy telefon sparować z Bluetoothem, tak, by był stale wybudzony w telefonie. Wreszcie, telefony LG możemy szybko wybudzić Knock Code’em, czyli pukaniem w określone pola. Jest to szybkie, proste i znacznie lepsze od rysowania kresek czy wpisywania haseł lub pinów, co podczas jazdy samochodem jest niewykonalne. Pukanie w ekran łatwo zapamiętać, a znacznie trudniej skopiować.
Spis treści:
1. Specyfikacja. Wzornictwo. Ekran. Jakość wykonania, ergonomia
2. Nakładka, szybkość działania. Łącza, biometryka. Bateria
3. Jakość audio. Optyka. Jakość zdjęć. Podsumowanie