Zaprawdę powiada Wam: LG K10 2017 to jeden z tych smartfonów, które będą walczyć o tytuł najpopularniejszego średniaka bieżącego roku. Na pewno w ofertach operatorskich będzie cieszył się ogromną popularnością, a i na wolnym rynku, niebawem, gdy jego cena spadnie, również powinien znaleźć sporo zwolenników. Spędziłam z nim ostatnie dwa tygodnie i muszę przyznać, że to naprawdę udany telefon (choć, jak w każdym przypadku, nie obeszło się bez wad). Tak, też się dziwię, że piszę te słowa – bo jakoś nigdy z LG nie było mi po drodze. A tu proszę, miłe zaskoczenie.
Parametry techniczne LG K10 2017:
- wyświetlacz 5,3” o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli,
- ośmiordzeniowy procesor Mediatek MT6750 1,5GHz z Mali-T860 MP2,
- 2GB RAM,
- Android 7.0 Nougat,
- 16GB pamięci wewnętrznej,
- aparat 13 Mpix f/2.2,
- kamerka 5 Mpix f/2.2, szeroki kąt 120°,
- LTE,
- GPS,
- WiFi 802.11 a/b/g/n,
- Bluetooth 4.2,
- NFC,
- akumulator o pojemności 2800 mAh,
- slot kart microSD,
- port microUSB,
- 3.5 mm jack audio,
- wymiary: 148,7 x 75,3 x 7,9 mm,
- waga: 142 g.
Cena LG K10 2017 w momencie publikacji recenzji: 849 złotych w wersji z dual SIM; testowa wersja była single-SIM-em
LG K10 pierwszej generacji zadebiutował w naszym kraju na początku zeszłego roku – wtedy trzeba było za niego zapłacić 899 złotych. Jego nowsza wersja, oznaczona jako K10 2017, wejdzie do sprzedaży na wolnym rynku w Polsce już jutro, dokładnie 10 marca, i choć początkowo jego cena miała wynosić tyle samo, co poprzednika w momencie premiery, ostatecznie będzie dostępny za 849 złotych. Będzie zatem tańszy niż pierwsza generacja mimo tego, że jest ciekawszy pod względem parametrów. Zapraszam Was dziś do zapoznania się z recenzją LG K10 2017.
Wideorecenzja LG K10 2017
Wzornictwo, jakość wykonania
„Plastic – fantastic” można by powiedzieć o obudowie LG K10 2017, która w całości wykonana została z tworzywa sztucznego. Ale czy przez to jego wzornictwo jest nudne? Nie do końca. W mojej wersji kolorystycznej, tj. czarnej, LG postawiło na miedziane wstawki (elementy krawędzi, obramowanie obiektywu aparatu), dzięki czemu całość prezentuje się przyjemniej dla oka, niż gdybyśmy mieli do czynienia z jednolitym kolorem. Tylna klapka jest zdejmowalna i, co najważniejsze, daje nam możliwość swobodnej wymiany baterii. Pod obudową znajdziemy też gniazdo kart nanoSIM oraz microSD. Sama klapka jest giętka i podatna na zbieranie odcisków palców. W dłuższej perspektywie może się również rysować i to wiem niestety z własnego doświadczenia – nie wiedzieć kiedy na obudowie mojego testowego egzemplarza pojawiła się sporej długości rysa (wyprzedzając pytania: nie, nie sprawdzałam odporności obudowy na kontakt z nożem, choć mogłoby się tak wydawać). Ale dzięki temu, że jest demontowalna, można ją w każdej chwili wymienić, co sprawi, że telefon będzie wyglądał jak nowy.
W przypadku K10 2017 jednej rzeczy nie rozumiem – K10 2017 względem K10 jest… nieco cięższy (142 vs 140 g), ale i większy – 148,7 x 75,3 x 7,9 mm vs 146,6 x 74,8 x 8,8 mm, a raczej przyzwyczailiśmy się do tego, że nowsze modele są lżejsze, mniejsze czy smuklejsze (akurat w tym przypadku to ostatnie ma zastosowanie – o 0,7 mm). Mimo wszystko LG K10 2017 nieźle leży w dłoni, choć bez manewrowaniem telefonem nie ma szans, by dosięgnąć kciukiem ku lewemu górnemu rogowi ekranu, czyli pierwszemu rzędowi ikon.
Szybki rzut oka na krawędzie. Prawa jest pusta – znajdziemy tu jedynie otwór służący do podważenia obudowy, natomiast na lewej umieszczone zostały przyciski do regulacji głośności (w poprzedniku były z tyłu). Na górnej krawędzi mamy tylko mikrofon, natomiast na dolnej – port microUSB, drugi mikrofon oraz 3.5 mm jack audio.
Patrząc na tył telefonu w oczy rzuca się obiektyw aparatu z pojedynczą diodą doświetlającą, nieco niżej – włącznik, który w polskiej wersji LG K10 2017 nie ma czytnika linii papilarnych (na wybranych rynkach skaner jest obecny), natomiast na dole – niewielki głośnik.
Front to w większości tafla 5,3-calowego ekranu. Nad nim swe miejsce znalazła kamerka do selfie i wideokonferencji, czujnik światła oraz głośnik do rozmów telefonicznych. W mojej opinii brakuje tu diody powiadomień – niedrogi dodatek, a jakże przydatny. Pod ekranem znajdziemy logo LG – przyciski systemowe umieszczone są na ekranie.
Wyświetlacz
K10 2017 nie różni się pod względem matrycy w stosunku do zeszłorocznego K10. W dalszym ciągu mamy tu ekran o przekątnej 5,3” i niezmienionej rozdzielczości 1280 x 720 pikseli. Podkreślam ten fakt nie dlatego, że mam żal do LG o niezastosowanie Full HD (bo nie mam), a po to, by zwrócić uwagę na rozsądek tego rozwiązania. Wyższa rozdzielczość to często w nisko- i średnio- półkowych smartfonach spory problem. Raz, że odbija się na płynności działania (zwłaszcza w przypadku mniej wydajnych procesorów), a dwa – na czasie pracy, który akurat w przypadku testowanego urządzenia jest całkiem przyzwoity. Zatem zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 277 ppi można uznać za spokojnie wystarczające – a i w tej cenie (849 złotych w momencie premiery) trudno by było oczekiwać czegoś więcej.
Jasności ekranu trudno cokolwiek zarzucić. Minimalna jest na odpowiednim poziomie, natomiast maksymalna pozwala na w miarę komfortowe użytkowanie telefonu w pełnym słońcu. Do naszej dyspozycji oddany został czujnik światła, dzięki czemu regulowanie jasnością ekranu możemy pozostawić automatyce. Co ważne, czujnik radzi sobie świetnie i zawsze szybko reaguje na zmianę oświetlenia otoczenia.
W nisko- i średnio- półkowych smartfonach wciąż standardem nie jest stosowanie trybu czytania, a w K10 2017 go nie zabrakło, co cieszy. Dzięki niemu telefon zmniejsza ilość niebieskiego światła, co sprawia, że korzystanie z niego wieczorami lub nocą jest dużo przyjemniejsze. Co więcej, możemy decydować o sile filtru ultrafioletowego (niski, średni, wysoki) lub przestawić ekran w tryb czarno-biały.
Pisząc o ekranie warto wspomnieć jeszcze o samym interfejsie ekranu głównego. Do wyboru mamy trzy opcję: interfejs bez app drawera (taki ustawiony jest domyślnie), z szufladą aplikacji lub prosty, nazwany EasyHome (uproszczony wygląd i większa czcionka). Kolejna ważna rzecz – sami możemy zdecydować, jaki kolor ma dolna belka systemowa, do wyboru biały lub czarny oraz to, w jakiej kombinacji będą wyświetlane przyciski i jakie – do wyboru: wstecz, home, otwarte aplikacje, powiadomienia, capture+, QSlide. Jednocześnie aktywnych może być pięć ikon w dosłownie dowolnej konfiguracji.
Wprowadzanie tekstu jest możliwe dzięki pięciorzędowej klawiaturze (z cyframi w górnym rzędzie). Domyślnie nie ma opcji swype’owania, ale można ją znaleźć w ustawieniach klawiatury i włączyć. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by zmienić klawiaturę – instalując ulubioną z Google Play.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Głośnik. Zaplecze komunikacyjne
3. Aparat. Akumulator. Podsumowanie