W zeszłym roku na rynku zadebiutował tablet Huawei MatePad 10.4, który zrecenzował dla Was Andrzej. Teraz w Polsce pojawiła się jego nowa wersja – nazwa pozostaje taka sama, choć z dopiskiem Wi-Fi 6, a większych różnic jest naprawdę niewiele. Czy taki upgrade ma w ogóle sens? Sprawdziłem to dla Was.
Design, ergonomia i jakość wykonania
Białe kartonowe pudełko niczym szczególnym się nie wyróżnia – logo producenta, model i dyskretna, aby nikogo nie odstraszyć, wzmianka o Huawei AppGallery. W zestawie, oprócz samego urządzenia, znajdziemy kabel USB typ A – typ C, niewielką ładowarkę o maksymalnej mocy 22,5 W, szpilkę do wyjmowania tacki na kartę pamięci, a także przejściówkę USB typ C do złącza słuchawkowego mini jack 3,5 mm.
Huawei MatePad Wi-Fi 6 występuje tylko w jednym, szarym kolorze, nazwanym przez producenta Midnight Gray. W takim wydaniu tablet prezentuje się całkiem fajnie, choć bardziej niż kolor szary, wpada w odcienie grafitu. Całość tworzy ciekawy efekt.
Tylna pokrywa i ramki wykonane są z tworzywa sztucznego niezłej jakości. Pomimo matowego wykończenia, tył lubi zbierać nieco zabrudzeń, których jednak w łatwy sposób można się pozbyć. Spasowanie całego urządzenia nie pozostawia nic do życzenia.
Huawei MatePad Wi-Fi 6 całkiem wygodnie leży w dłoni – zasługą tego są z pewnością całkiem kompaktowe rozmiary, jak na tablet o takim ekranie. Jego wymiary to 245 x 155 x 7,5 mm, a waga wynosi 460 gramów. W związku z tym, tablet nieprzesadnie nas obciąża i jest dość łatwy w transporcie.
Urządzenie jest również sensownie zbalansowane. W trybie pionowym bez kłopotu odnajdziemy wygodny i przede wszystkim pewny chwyt – nie bez znaczenia pozostają tutaj takie, a nie inne proporcje ekranu, o którym nieco później.
Na pleckach tabletu znalazła się niewielka wysepka, na której są: dioda doświetlająca, jeden aparat i mikrofon. Wygląda to dość skromnie, ale jak na tablet z takiej półki jest to zestaw całkowicie standardowy.
Na dwóch krótszych krawędziach znalazło się miejsce dla czterech głośników kalibrowanych wraz z firmą harman/kardon – po dwa na każdy z dłuższych boków. Przycisk regulacji głośności i włącznik znalazły się w bliskim sąsiedztwie – ten pierwszy na prawej krawędzi, a drugi na górnej. Wolałbym, aby były one razem na jednym boku, ale skoro je rozdzielono, to dobrze chociaż, że znajdują się niedaleko od siebie. Do ich działania nie mam uwag – ich praca jest precyzyjna, a same przyciski są dobrze wyczuwalne.
Na lewym boku Huawei MatePad Wi-Fi 6 znalazło się miejsce dla tacki na kartę pamięci, a na spodzie port USB typu C (2.0) do ładowania i wymiany danych z innymi urządzeniami. Huawei wyposażył MatePada 6 Wi-Fi w aż cztery mikrofony, znajdujące się na jednym z dłuższych boków i jeden dodatkowy przeznaczony do współpracy z głównym aparatem.
Front urządzenia w całości pokryty jest taflą szkła nieznanego producenta – Chińczycy nie pochwalili się co dokładnie odpowiada za ochronę ekranu. To, co rzuca się w oczy, to całkiem dobre zagospodarowanie przestrzeni na przodzie. Ekran o wielkości 10,4 cala jest otoczony dość skromną i symetryczną ramką. W efekcie Huawei MatePad Wi-Fi 6 może pochwalić się zapełnieniem frontu przez ekran na poziomie 81%, co z pewnością jest dobrym wynikiem jak na tę półkę. W ramce znalazło się również miejsce na kamerkę i niewielką diodę powiadomień.
Hardware
Ekran | 10,4″ 2K LCD IPS |
Procesor | Kirin 820 (7 nm) |
Pamięć RAM/masowa | 4/64 GB lub 4/128 GB |
Aparat tylny | 8 Mpix z autofokusem i diodą doświetlającą |
Aparat przedni | 8 Mpix |
Bateria | 7250 mAh z szybkim ładowaniem do 22,5 W |
Obsługa sieci | brak |
Łączność | Wi-Fi 802.11a/b/g/n/ac/6 Bluetooth 5.1 |
Geolokalizacja | GPS, BeiDou, GLONASS, Galileo |
Wymiary | 245,2 x 155 x 7,5 mm |
Waga | 460 gramów |
System | EMUI 10.1 (Android 10) |
Cena | 1249 złotych (4/64 GB) / 1399 złotych (4/128 GB) |
Huawei MatePad Wi-Fi 6 jest napędzany przez autorski układ Kirin 820. Jest to zatem niewielki upgrade względem tego, co było do tej pory – zeszłoroczny model był wyposażony w SoC Kirin 810. Zastosowany procesor to 64-bitowa jednostka, wykonana w 7-nanometrowym procesie technologicznym, która ma 8 rdzeni podzielonych na trzy klastry: najwydajniejszy rdzeń o taktowaniu do 2,4 GHz, trzy wydajne taktowane do 2,2 GHz i cztery o zwiększonej energooszczędności. Układ graficzny to sześciordzeniowy Mali-G57, a pamięć RAM wynosi skromne 4 GB.
Na pierwszy rzut oka specyfikacja nie powala. Zaproponowana konfiguracja sprawia, że mamy do czynienia z przeciętnym pod względem wydajności urządzeniem. Niestety, czuć to od pierwszej chwili – nawet podczas konfiguracji urządzenia.
Testowany Huawei MatePad Wi-Fi 6 jest wyposażony w 64 GB pamięci wewnętrznej, a w sprzedaży można znaleźć również wariant o pojemności 128 GB. Jest to w zasadzie jedyna różnica pomiędzy konfiguracjami i zastanawiam się czy wariant z mniejszą przestrzenią na dane nie jest lepszym wyborem.
Myślę tak z jednego powodu – Huawei MatePad Wi-Fi 6 oferuje możliwość rozszerzenia pamięci o kartę microSD. Co prawda zastosowana pamięć wewnętrzna jest dość szybka, ale pozostała konfiguracja nie pozwala tego odczuć, a co za tym idzie wspomaganie się nie najszybszą kartą pamięci nie powinno pogorszyć wrażeń z użytkowania.
Zestaw fotograficzny wygląda skromnie, ale w pełni standardowo dla tabletów z tej półki. Mamy jeden główny obiektyw o wielkości 8 Mpix i drugi przeznaczony do rozmów wideo o takiej samej rozdzielczości. To, co z kolei pozytywnie zaskakuje, to bateria o obiecującej długą pracę pojemności 7250 mAh.
Jedną z nowości w testowanym modelu poznajemy już w nazwie urządzenia. Mowa oczywiście o obsłudze Wi-Fi 6, która zapewnia szybsze i stabilniejsze połączenie – według deklaracji producenta moduł ten potrafi osiągnąć transfery do 2400 Mb/s.
Pozostała część modułów łączności wygląda dość podstawowo. W testowym modelu zabrakło opcji połączenia z siecią komórkową (na innych rynkach jest wersja z modemem 5G). Mamy jednak Bluetooth 5.1, który gwarantuje stabilne połączenie z akcesoriami.
W kwestii pozycjonowania jest dobrze. Wbudowane moduły GPS (wraz z A-GPS), GLONASS, Galileo i Beidou, zapewniają precyzyjne określanie pozycji i zadowalającą nawigację – pod warunkiem, że polubimy się z Petal Maps.
Ekran i multimedia
Ekran opisywanego tabletu mogę zaliczyć do lepszych punktów specyfikacji. Owszem, na papierze nie wygląda on imponująco, bowiem mówimy o panelu IPS, osiągającym maksymalną jasność na poziomie 470 nitów.
W rzeczywistości jest jednak całkiem przyzwoicie. 10,4-calowy panel 2K o rozdzielczości 1200×2000 pikseli generuje zadowalające i w pełni wystarczające 224 ppi. Proporcje 5:3 może nie należą do zbyt naturalnych, ale wbrew pozorom sprawdzają się nieźle. Szczególnie jest to odczuwalne podczas pracy z urządzeniem w trybie portretowym. Oczywiście panel ma standardowe, 60-hercowe odświeżanie.
Zaraz po wyjęciu z pudełka ekran nie pokazuje nam się z najlepszej swojej strony – kolory i nasycenie pozostawiają sporo do życzenia. Na szczęście, możliwość samodzielnego dostosowania tych parametrów znacząco poprawia sprawę. Wyświetlacz staje się wtedy zdecydowanie przyjemniejszy w odbiorze i zapewnia fajne wrażenia. Trochę to jednak dziwne, że producent nie przyłożył się do porządniejszej fabrycznej kalibracji – podobne uwagi miał Andrzej, w swojej recenzji poprzednika.
Zadowalające są kąty widzenia i jasność, która pomimo niewielkiej wartości na papierze, w pomieszczeniach zdaje się być wystarczająca. Gorzej jest na zewnątrz – wystarczy odrobina słońca zza chmur i zaczynają się problemy z widocznością treści na ekranie.
Zadbano również o ochronę wzroku i w systemie znajdziemy certyfikowaną przez TÜV technologię ograniczenia szkodliwego niebieskiego światła, sprawiającą, że ekran staje się żółtawy (jest możliwość regulacji efektu). Ciekawie wygląda i nieźle działa również tryb e-książki, który w inteligentny sposób dostosowuje jasność i kontrast ekranu.
Skoro mowa o multimediach, to muszę przyznać, że największe wrażenie w całym tablecie zrobiły na mnie głośniki firmowane przez harman/kardon. Grają naprawdę bardzo dobrze i głośno. Do oglądania filmów czy grania sprawdzają się doskonale, a chyba tego właśnie będziemy oczekiwać od takiego urządzenia. Głośniki na pokładzie są cztery i zostały one podzielone na cztery kanały. Jakość, jaką oferują, z pewnością nazwę satysfakcjonującą, choć szkoda, że zabrakło chociażby Dolby Atmos, który wzniósłby audio na jeszcze wyższy poziom.
Huawei MatePad Wi-Fi 6 nie oferuje zintegrowanego wyjścia audio 3,5 mm, ale z pomocą przychodzi dołączona do zestawu przejściówka. Skorzystałem z niej aby podłączyć swoje HyperX Cloud i muszę przyznać, że dźwięk mnie nie porwał.
Oczekiwałem czegoś zdecydowanie lepszego – być może zastosowany przetwornik cyfrowo-analogowy na chipie nie należy do tych o najwyżej jakości. Nie pomaga również technologia Huawei Histen 6.0 3D, która nie zapewniła mi niezwykłych doznań.
Zdecydowanie przyjemniej było jednak po podłączeniu bezprzewodowych Huawei Freebuds Pro – dźwięk i stabilność połączenia nie ostawały od innych urządzeń.
System, wydajność i komfort korzystania
Huawei MatePad Wi-Fi 6 pracuje pod kontrolą – nie boje się tego tak nazwać – starego Androida 10. To trochę niezrozumiałe, ale mam z tyłu głowy, że Chińczykom jest z Androidem ostatnio nie po drodze. System wzbogacony jest o autorską nakładkę EMUI w wersji 10.1. Ostatnie dłuższe spotkanie z tym wariantem Androida miałem podczas testów Huawei P30 Pro i choć już wtedy nie uważałem tego oprogramowania za wybitnie dobre, o tyle teraz zdaje się być jeszcze gorzej.
Ograniczenia, jakie zostały nałożone na Chińczyków przez Stany Zjednoczone, odbiły się negatywnie na tym, jak wygląda w tej chwili oprogramowanie dostarczane przez Huawei. Ale po kolei.
Wstępna konfiguracja okazała się być niezwykle męcząca – ilość bezużytecznych ekranów zdecydowanie potrafi przytłoczyć i zniechęcić niejednego użytkownika. Już nawet w Samsungu z trochę przeładowanym najnowszym OneUI jest tego mniej.
Po ukończeniu tej drogi przez mękę, szybko przypominamy sobie o tym, co widzieliśmy na opakowaniu – Huawei AppGallery to teraz tak naprawdę oznaka, że urządzenie nie wspiera Usług Google Mobile (GMS).
Czy to źle? W tym miejscu sprawa się nieco komplikuje. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że na co dzień, to nie problem i da się po kilku sztuczkach całkiem sensownie korzystać z takiego systemu. Jeśli ktoś jest związany z Google, to w żaden sposób nie odnajdzie się komfortowo w takim środowisku – brak GMS to nie tylko brak aplikacji w sklepie, ale przede wszystkim brak ich obsługi. Co z tego, że uda nam się zainstalować konkretny pakiet aplikacji, skoro nie będzie on działał.
Dlaczego zatem twierdzę, że brak GMS to skomplikowana sprawa? Wszystko rozchodzi się o ten konkretny testowany sprzęt. Huawei MatePad Wi-Fi 6 to bardzo przeciętne pod względem wydajności urządzenie. W praktyce oznacza to, że nie nadaje się ono do bardziej wymagających i profesjonalnych zadań (niestety, nie miałem okazji przetestować działania rysika, który dostępny jest do kupienia osobno).
W tak zwanych „kanapowych” zastosowaniach sprzęt jest całkowicie wystarczający. Skoro jednak w mojej opinii odpadają wymagające zadania, to odpadają również zaawansowane aplikacje, które znamy ze Sklepu Google. Sprzęt ten dobrze tuszuje braki, jakie są w Huawei AppGallery – owszem, aplikacji przybywa, ale nadal świeci tam pustkami.
Idealnym środowiskiem dla tego tabletu jest zatem kanapa i filiżanka kawy bądź na przykład przedział pociągu – w takich spokojnych okolicznościach Huawei MatePad Wi-Fi 6 jest idealnym towarzyszem. Spokojny przegląd prasy, czytanie książki, obejrzenie wideo, przeglądanie Internetu czy czytanie maili to zadania, w których testowany tablet czuje się najlepiej. Jeśli nie będziemy pędzić, to urządzenie bez problemu za nami nadąży.
Nie jest jednak tak, że tablet ten całkowicie pozbawiony jest mocy – nadaje się on do mobilnej rozgrywki i nawet tak wymagający tytuł, jak Asphalt 9, był komfortowo grywalny, choć na wysokich ustawieniach graficznych sprzęt łapał zadyszkę. Niemniej, szybko zdałem sobie sprawę, że tablet ten dużo lepiej odnajduje się w bardziej statycznych i mniej wymagających zadaniach.
To wszystko sprawia, że nagle ubogie zasoby Huawei AppGallery i brak Mobilnych Usług Google, przestają mieć aż tak duże znaczenie. Pocztę GMail z powodzeniem zastąpiłem wbudowanym klientem, mobilnego YouTube’a uniwersalną aplikacją PWA, a Netfliksa ściągnąłem z zewnętrznego źródła. Niestety, ten ostatni, przez brak certyfikacji, odtwarza treści tylko w jakości SD.
W efekcie miałem w ręku sprzęt, który co prawda nie błyszczał pod względem wygody obsługi systemu i możliwości, ale też nadzwyczajnie mi życia nie uprzykrzał. To wszystko kwestia odpowiedniego postawienia wymagań w stosunku do sprzętu. Nie ukrywam jednak, że w smartfonie by to nie przeszło – w tym wypadku moje wymagania byłyby zdecydowanie większe i takie półśrodki nie miałyby prawa zadziałać.
Podobnie sytuacja mogłaby wyglądać w przypadku bardziej topowego tabletu – jak chociażby zeszłoroczny Huawei MatePad Pro czy jego nadchodzącego następcy. Wydajny i bardziej profesjonalny sprzęt stwarza inne, wyższe wymagania, a tym niestety EMUI w obecnej postaci i bez wsparcia GMS, moim zdaniem, nie jest w stanie sprostać.
Wróćmy jednak do systemu – ten jest nieźle wyposażony w dobrej jakości wbudowane aplikacje, ale jak dobrze wiemy, rzadko kiedy odgrywają one kluczową rolę. Niemniej, skłamałbym, gdybym stwierdził, że propozycje przygotowane przez Huawei to złe aplikacje.
W systemie zaimplementowano boczny pasek narzędziowy z potrzebnymi skrótami, który zawsze będziemy mieli w zasięgu palca. Dodatkowo podobała mi się możliwość pracy w pływającym oknie, a także opcja podzielonego ekranu.
Chińczycy doskonale zdają sobie jednak sprawę z problemu braku aplikacji na ich urządzenia. Niesie to za sobą dość przykre doświadczenia w postaci przeładowanego reklamami systemu. Domyślne pulpity wypełnione są „promocyjnymi” folderami, w których aż roi się od propozycji do zainstalowania – zdecydowanie mi się to nie podobało.
W mojej opinii jedynym dopuszczalnym i nieźle działającym dodatkiem „promocyjnym” jest tak zwane Centrum Quick App, które w jednym miejscu integruje przeglądarkowe aplikacje uniwersalne PWA – wśród nich znajdziemy nawet propozycje Google. W ten sposób możemy kilka istotnych braków przypudrować, choć korzystanie z takich rozwiązań pod względem wygody nie może równać się z dedykowaną aplikacją – dodatkowo wydajność takich aplikacji pozostawia sporo do życzenia.
To, co spodobało mi się w EMUI, to nawigowanie za pomocą gestów. Cieszę się, że już każdy producent w swoim oprogramowaniu zaimplementował tą świetną opcję. Oczywiście nadal jest możliwość korzystania z nawigacji systemowej za pomocą klasycznych, ekranowych przycisków. Nawigowanie z pomocą gestów jest bardzo intuicyjne, płynne i nie stworzyło mi żadnych problemów w czasie testów.
Oprogramowanie umożliwia również włączenie ciemnego motywu, choć z uwagi na niezastosowanie ekranu typu AMOLED, jedyną realną różnicą będą wizualne zmiany. Poprawa czasu pracy na baterii, wynikająca z ciemnego motywu, będzie stanowić margines.
Gdy zaznajamiałem się ze specyfikacją, to przy ilości pamięci RAM pojawił się grymas na mojej twarzy. Cztery gigabajty pamięci operacyjnej nie mogą zwiastować niczego dobrego, ale muszę przyznać, że wraz z pozostałą konfiguracją i postawionymi przed tabletem zadaniami, całość spisywała się całkiem sensownie.
Owszem, aplikacje dość szybko były usuwane z pamięci, ale tak jak wspomniałem wcześniej, z Huawei MatePad Wi-Fi 6 korzystałem w spokojnych warunkach i w chwilach, kiedy nigdzie mi się nie spieszyło. Z takim podejściem nie drażniły mnie częste przeładowania aplikacji i mało satysfakcjonująca wielozadaniowość. Uczciwie jednak zaznaczam, że aplikacje otwarte na pierwszym planie, nawet na podzielonym ekranie działały bez zarzutu.
Responsywność systemu stoi na niezłym poziomie, choć zdarzały się spowolnienia animacji nawet bez dodatkowego obciążenia. Pod tym względem system wymaga dopracowania – nie jest to bowiem aż tak słaba konfiguracja, aby mogła mieć problemy z płynnym przewijaniem pulpitów czy nawigowaniem po systemie.
Ogólnie szybkość działania jak i reagowania pozostawiała nieco do życzenia. Powiem szczerze, że oczekiwałem czegoś więcej – choć takie, a nie inne działanie urządzenia, wyszło mu wbrew pozorom na dobre.
Aparat
Huawei MatePad Wi-Fi 6 został wyposażony w jeden główny aparat o rozdzielczości 8 Mpix. Podchodziłem do niego bez specjalnych emocji i dobrze zrobiłem. Zdjęcia, jakie oferuje ten moduł, są na poziomie smartfonowych aparatów sprzed kilku lat – i to wcale nie tych najlepszych.
Co to w efekcie oznacza? Mniej więcej tyle, że uda nam się zrobić całkiem sensowne zdjęcie wtedy, kiedy będziemy mieli wokoło sporo światła. Zapomnieć możemy jednak o wysokiej szczegółowości czy dobrym odwzorowaniu kolorów. Nie ma tragedii – bez problemu rozpoznamy kształty i rozróżnimy kolory, co już jak na aparat w tablecie powinno być wystarczające. A tak poważnie mówiąc, to jest wystarczająco. Do plusów zaliczę obecność autofokusa i sensownie doświetlającą otoczenie diodę.
Bez kłopotu zrobimy zdjęcie dokumentu z tekstem, aby wysłać jako załącznik w wiadomości e-mail, a w zasadzie w takich zastosowaniach widzę ten aparat.
Trudno jest mi sobie wyobrazić sytuację, w której miałbym ochotę zorganizować „sesję” fotograficzną nie smartfonem lub aparatem, a właśnie tabletem. W związku z tym nie przykładałbym szczególnej uwagi do tego aspektu specyfikacji – aparat jest, działa, robi nienajgorsze zdjęcia, a aplikacja jest przyjazna. W zasadzie na tym mogę zakończyć ocenę możliwości fotograficznych.
Skoro możliwości fotograficzne nie należą do najlepszych, to również mało spektakularnie wypadają możliwości wideo. Nagrywać filmy możemy w maksymalnej rozdzielczości Full HD i w 30 klatkach na sekundę. Jakość filmów nie powala, a brak jakiejkolwiek stabilizacji obrazu, nawet tej elektronicznej, daje się mocno odczuć.
Na froncie tabletu Huawei MatePad Wi-Fi 6 znalazło się miejsce dla kamerki o rozdzielczości 8 Mpix, która została umiejscowiona w ramce urządzenia. Sensor ten ma stały punkt ostrości, ale do rozmów wideo jest wystarczający. Kamerka ta potrafi wygenerować wideo w rozdzielczości 1080p i 30 kl./s.
Zestaw, jaki zaproponowali nam Chińczycy, to bardzo podstawowe narzędzia, które jednak w tablecie zdają się wywiązywać z prostych zadań. Jeśli nikt nie będzie wymagał od tych modułów rzeczy nadzwyczajnych, wtedy aparaty te sprawdzą się całkiem nieźle.
Biometria
W kwestii biometrii i zabezpieczenia Huawei MatePad Wi-Fi 6 wypada słabo. Jedynym bezpiecznym rozwiązaniem pozostaje PIN lub wzór, bowiem zabrakło czytnika linii papilarnych. Nie jestem tym brakiem zaskoczony, ale z drugiej strony jego obecność byłaby miłym, choć wątpliwie przydatnym dodatkiem – ustaliliśmy sobie, że to sprzęt typowo domowy i kanapowy, a nie mobilne narzędzie pracy, które warto zabezpieczyć.
W systemie znalazła się jednak możliwość odblokowania urządzenia przy pomocy naszej twarzy. Całość opiera się jednak tylko i wyłącznie na przedniej kamerze, a zatem trudno uznać to rozwiązanie za nadzwyczaj bezpieczne. Niemniej, warto odnotować, że w systemie znalazła się taka opcja i działa ona całkiem sprawnie.
Bateria
Ogromną zaletą tabletu Huawei MatePad Wi-Fi 6 jest jego bateria. Zastosowane ogniwo o pojemności 7250 mAh już na etapie specyfikacji zapowiada niezły czas pracy. Tak też w istocie jest.
Spora bateria, zamknięta w tej smukłej obudowie, potrafi dostarczyć satysfakcjonujący zapas energii. W zadaniach, do jakich testowane urządzenie zaciągałem, bateria wystarczała na 3-4 dni zabawy, oferując przy tym ponad 10 godzin włączonego ekranu.
Pod tym względem urządzenie to mnie całkowicie zadowoliło. Kiedy miałem na to ochotę, tablet czekał z zapasem energii, aby po niego sięgnąć. Raczej nikt nie powinien narzekać na wydajność akumulatora, a rozładowanie tabletu w ciągu dnia to raczej misja niemożliwa – z moich obserwacji wynika, że ciągłe odtwarzanie wideo przez ponad 12 godzin może nie wystarczyć do całkowitego rozładowania tabletu.
Krokiem na przód, względem poprzednika, jest szybkość ładowania i ładowarka, jaka została dołączona do zestawu. Huawei MatePad Wi-Fi 6 obsługuje autorskie szybkie ładowanie SuperCharge, dostępne wraz dołączoną do zestawu ładowarką o maksymalnej mocy 22,5 W. W ten sposób możemy naładować urządzenie w nieco ponad 3 godziny. W tym temacie nie mam większych uwag.
Bezsensowny upgrade
Te ponad dwa tygodnie spędzone z nowym tabletem Huawei z pewnością zaliczę do ciekawych dni. MatePad Wi-Fi 6 pozwolił mi spojrzeć na tablety z nieco innej perspektywy. Utwierdziłem się w przekonaniu, że takie urządzenia skrojone do spokojnej konsumpcji treści to rozwiązanie nie dla mnie – mówiąc szczerze często łapałem się na tym, że wolałem sięgnąć po smartfon niż po tablet, nawet na dłuższą chwilę, bo było to zdecydowanie bardziej dla mnie wygodne.
Jako posiadacz sporego i dobrze wyposażonego smartfona widziałbym zatem siebie z tabletem do bardziej zaawansowanych i profesjonalnych zadań, który mógłby być maszyną do okazjonalnej pracy. Niestety, ale Huawei MatePad Wi-Fi 6 z pewnością do takich urządzeń nie należy.
Dlaczego? Przede wszystkim przez jego dyskusyjną wydajność – komfortu pracy nie doświadczymy. Drugim powodem są oczywiście braki w aplikacjach. Czy to źle? W tym konkretnym przypadku niekoniecznie, bowiem paradoksalnie nie najlepsza wydajność, skutecznie odciąga nas od przeszukiwania i instalowania aplikacji i gier. To naprawdę niesamowite, jak specyfikacja potrafi doskonale zamaskować tak dużą wadę, jaką bez wątpienia jest brak GMS.
Nie jest jednak tak, że opisywane urządzenie to beznadziejny sprzęt. Jest to po prostu dość specyficzny tablet, który – wbrew pozorom – może się w pewnych scenariuszach idealnie odnaleźć.
Rozsądne wymiary i waga, super głośniki i świetna bateria to z pewnością najmocniejsze punkty testowanego sprzętu. Komu zatem polecam ten sprzęt? W mojej opinii będzie to trafiony wybór dla osób mało wymagających, dla których tablet będzie tylko uzupełnieniem. Jeśli masz zamiar na spokojnie dokonać przeglądu prasy, poczytać newsy lub książkę i przejrzeć maile, to śmiało możesz zdecydować się na zakup Huawei MatePad Wi-Fi 6. Jeśli jednak masz większe oczekiwania, potrzebujesz sporej mocy obliczeniowej, zawansowanych aplikacji czy streamingu VOD w jakości HD, to lepiej spójrz w inną stronę.
Trochę szkoda tego, że Chińczycy nie zdecydowali się na więcej zmian względem poprzednika. To, co być może rok temu nie odstraszało tak bardzo, w tym zaczyna irytować. Moduł Wi-Fi 6, nowszy, ale nadal średni procesor, szybsza pamięć wewnętrzna i odrobinę szybsze ładowanie można nazwać co najwyżej zmianami kosmetycznymi.
Tych kilka usprawnień z pewnością nie odmieniło urządzenia, a ich małe znaczenie sprawia, że trudno z czystym sumieniem polecać to urządzenie. Dobrze chociaż, że cena stoi na niezłym poziomie – 1249 złotych za wariant z 64 GB lub 1399 złotych za wersję z 128 GB pamięci na dane nie odstrasza, ale też niespecjalnie zachęca.
Zabrakło w tej cenie czegoś, co mogłoby być wyróżnikiem. Na myśl przychodzi mi wsparcie sieci komórkowej. Tym bardziej szkoda, że w Polsce nie ma takiej wersji – na innych rynkach, od jesieni zeszłego roku, opisywane urządzenie występuje również w wersji z modemem 5G.
Przed firmą Huawei trudny czas. Nie wiadomo, czy nałożone restrykcje zostaną cofnięte, a nadchodzący system HarmonyOS może wcale nie być rozwiązaniem problemów. Z pewnością warto jednak dać szansę temu producentowi i jeszcze go nie skreślać. Nawet, jeśli MatePad Wi-Fi 6 nie jest wybitnym urządzeniem, to producent w ostatnich latach udowodnił, że nadal potrafi konstruować ciekawy i świetny sprzęt.
A Wy co sądzicie o nowym tablecie? Czy taki upgrade miał sens? Dajcie znać w komentarzach!