Akumulator / czas pracy
Bateria w Huawei MateBook rozczarowuje. W sumie nie wiem dlaczego spodziewałam się po niej dłuższego czasu pracy, niż w rzeczywistości udawało mi się uzyskać. Ale dopóki nie zaczęłam korzystać z tego urządzenia, byłam święcie przekonana, że jego czas działania z dala od ładowarki będzie wynosił co najmniej sześć godzin. Okazało się jednak, że to wyłącznie moje czcze życzenia, które nie zyskały potwierdzenia w testach.
MateBook, za sprawą smukłej konstrukcji (przypomnę, 6,9 mm grubości), nie mógł zmieścić pod obudową zbyt pojemnego akumulatora. Mamy tu ogniwo o pojemności 4430 mAh, które wystarcza – w zależności od sposobu korzystania z urządzenia – na 4-5 godzin użytkowania na jednym ładowaniu. I nie mówię tu wcale o jakimś katowaniu MateBooka zaawansowanymi działaniami, a o przeglądaniu stron internetowych, pisaniu w Wordzie, słuchaniu muzyki z YouTube lub Spotify, a wszystko to z włączonym WiFi, Bluetooth oraz jasnością ekranu na maksimum połowie jasności (oczywiście z podłączoną klawiaturą, ale bez włączonego jej podświetlenia). Niestety, trudno uznać te osiągi za choćby satysfakcjonujące. Oczywiście czas pracy można wydłużyć przez wyłączenie Bluetooth i WiFi, a w krytycznych sytuacjach włączenie trybu samolotowego – wtedy z pewnością możemy liczyć na więcej niż cztery godziny działania.
Pełne naładowanie urządzenia trwa dwie godziny.
To jeszcze kilka słów na temat akcesoriów dedykowanych Huawei MateBook: stacji dokującej MateDock i rysika MatePen.
Stacja dokująca – MateDock
W początkowej części niniejszej recenzji narzekałam na brak portów i złączy w MateBooku – poniekąd rozwiązaniem tego problemu jest dołączana do zestawu stacja dokująca. Jest tylko jeden problem: trzeba pamiętać o tym, by mieć ją przy sobie. A przecież czasem sytuacja wymaga, by obejść się bez akcesoriów i co wtedy? Nic, zostajemy z „gołym” MateBookiem. Z „gołym”, bo mamy tu tylko jedno USB typu C…
W stacji dokującej znajdziemy dwa pełnowymiarowe porty USB 3.0, RJ-45, VGA, HDMI i USB typu C. Wszystkie działają bez najmniejszego problemu. Próbowałam podłączyć przez USB C monitor Philipsa, ale niestety sztuka ta się nie udała – ani przez port w hybrydzie, ani w stacji, natomiast przez HDMI poszło już bezproblemowo – jak zresztą możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu.
Pióro – MatePen
MatePen, w przeciwieństwie do klawiatury i stacji dokującej, nie jest składową zestawu sprzedażowego. Za możliwość korzystania z niego przyjdzie nam zapłacić 499 złotych. O tym czy warto musicie zdecydować sami. Ale za całą pewnością jest przydatnym dodatkiem dla osób szkicujących, projektujących i po prostu lubiących odręczne notatki. Jest też wygodniejszym sposobem korzystania z ekranu dotykowego MateBooka niż palcem – jest bardziej precyzyjny, a do tego już w pewnej odległości od ekranu wyświetla wskaźnik, dzięki któremu doskonale wiemy, w które miejsce dotkniemy rysikiem.
Na Huawei MateBook znajdziemy preinstalowany program SketchBook (większości z Was pewnie doskonale znany), w którym możemy wypróbować możliwości MatePena. Oczywiście jeśli mamy takie zdolności. Bo ja zdecydowanie nie mam ;). Sam rysik rozpoznaje 2048 punktów nacisku, dzięki czemu linie rysowane po ekranie są takiej grubości, jakiej siły użyjemy do ich narysowania. Na MatePenie są dwa przyciski – bliżej końcówki pióra to gumka, natomiast ten wyżej – wywołuje podręczny przybornik, z kolei na końcówce jest jeszcze przydatny laserowy wskaźnik. Korzystanie z pióra jest intuicyjne, choć podczas szkicowania widać, że jest delikatne opóźnienie – zanim na ekranie pojawi się to, co narysowaliśmy (ekhm, w moim przypadku nie można tak powiedzieć), mija ułamek sekundy.
MatePen jest aktywnym rysikiem, wielkości zbliżonej do długopisu – w jego górnej części znalazła się zatyczka, po zdjęciu której uzyskujemy dostęp do portu microUSB. Bateria, według Huawei, ma wystarczyć na 100 godzin działania rysika, ale trudno było mi to przetestować – kilka dni z pewnością wytrzymuje, a gdy zajdzie taka potrzeba, wystarczy podłączyć go do portu USB C w MateBooku i podładować.
Muszę przyznać, że o ile początkowo do MatePena podchodziłam sceptycznie, tak po testach stwierdzam, że to całkiem przydatne akcesorium. Szkoda tylko, że ta przyjemność kosztuje aż 499 złotych.
Podsumowanie
Pamiętajcie, że jestem specyficznym, bardzo wymagającym użytkownikiem tego typ urządzeń. Skoro producent reklamuje je jako idealne narzędzie mobilnej pracy, ja mówię: sprawdzam (i robię to bardzo dokładnie!). A efekty tych testów, cóż, do najlepszych nie należą. Bo w podróży często praca na kolanach lub w łóżku jest kluczowa. A tu… nie ma o niej mowy. I nie jest to, bynajmniej, wada wyłącznie MateBooka, a wszystkich urządzeń hybrydowych, które w taki, a nie inny sposób, łączą się z klawiaturami.
To naprawdę świetne, że Huawei postanowił wejść na rynek hybryd. Szkoda tylko, że zrobił to z urządzeniem, które o komforcie podczas podróży wyłącznie słyszał. Mam nadzieję, że chiński koncern nie porzuci projektu – wprost przeciwnie, będzie go rozwijał, ale idąc w stronę urządzeń z integralną z tabletem nóżką lub stabilnych stacji dokujących – nawet kosztem eleganckiego etui.
Dodatkowo życzyłabym jemu (i sobie), by zdecydował się na zastosowanie większej liczby złączy ułatwiających pracę w terenie, LTE oraz mocniejszych procesorów, bo Core m to jednak średnia liga.
Z drugiej strony, rozumiem, że Huawei MateBook przeznaczony jest dla osób, które całkowicie różnie podchodzą do tematu „mobilnej pracy”. Równie dobrze może to być zawód nauczyciela akademickiego wymagający podłączenia tabletu do rzutnika i internetu po kablu (co jest możliwe dzięki stacji dokującej), projektanta, biznesmena, korektora i wielu innych. Dla nich MateBook sprawdzi się idealnie.
Tak samo jak dla wszystkich, którzy wymagają od hybrydy niskiej wagi, mobilności, niezawodności w codziennych zadaniach i szeroko pojętej elegancji.
Spis treści:
1. Budowa i obudowa. Mobilność i praca w podróży – klawiatura
2. Praca z urządzeniem na kolanach. Wyświetlacz
3. Działanie. Kamerka. Czytnik linii papilarnych. Głośniki
4. Czas pracy. MateDock. MatePen. Podsumowanie