… był strasznie drogi, szybko staniał
Prestiż musi kosztować. Świetny i elegancki design czy wąskie ramki wokół ekranu – wszystko składa się na sprzęt, który – niestety – do najtańszych nie należy. W momencie premiery trzeba było za niego zapłacić 6599 złotych w tej konkretnej, testowanej przeze mnie konfiguracji, na szczęście już miesiąc później jego cena została obniżona do dużo bardziej akceptowalnego poziomu – 5799 złotych.
Czy jest coś, co jest w stanie przekonać mnie, że faktycznie warto go kupić, niezależnie od jego sklepowej ceny? I tu się pewnie zdziwicie, ale powiem, że tak – argumentów ku temu jest całkiem sporo.
Rewelacyjna klawiatura – mnie przekonuje
Doskonale wiecie, że w mojej pracy liczy się wygoda wprowadzania tekstu. Przez moje ręce przeszło już mnóstwo laptopów – począwszy od takich, które miałam ochotę wyrzucić przez okno, przez te zapewniający w miarę komfortową pracę, kończąc na tych, z którymi nie chciałam się rozstawać, bo miały tak wygodną klawiaturę. I muszę przyznać, że Matebook X zalicza się do ostatniej z tych grup. Sama byłam zdziwiona.
Odstępy pomiędzy klawiszami są odpowiednio duże, więc nie ma opcji, by trafiać w nie ten, co trzeba. Wszystkie przyciski znajdują się tam, gdzie bym się ich spodziewała – nie są zmyślnie przesunięte w którąś ze stron, ani tym bardziej zmniejszone, jak to czasem bywa z Shiftem lub Altem. Do tego dochodzi obecność przycisków funkcyjnym w pierwszym rzędzie od góry, dzięki którym sterowanie podświetleniem ekranu, klawiatury czy głośnością dźwięków jest proste i intuicyjne. Ale nade wszystko cenię sobie ich odpowiednią sprężystość i skok, co do których nie mam najmniejszych zastrzeżeń – wprowadzanie tekstu przy pomocy klawiatury Matebook X jest naprawdę bardzo komfortowe. Zwłaszcza, że gdy przychodzi taka potrzeba, możemy ją podświetlić, wybierając z jeden z dwóch dostępnych poziomów podświetlenia.
Na temat gładzika, szerzej zwanego touchpadem, słyszałam sporo opinii, ale ja należę do osób, którym korzystało się z niego całkowicie w porządku. Nie ukrywam jednak, że wymagał chwili przyzwyczajenia. Wszystko przez to, że początkowo często zdarzało mi się przesuwać po nim palec w górnej części, tuż przy spacji, a okazało się, że ta część nie jest aktywna. I w sumie dobrze, bo zapobiega to niechcianym akcjom, choćby podczas kierowania palca właśnie w stronę spacji. Pozostała część gładzika już jak najbardziej aktywna jest, palec porusza się po niej bardzo płynnie, na gest dwukliku i pinch to zoom reaguje bezproblemowo – tu wszystko gra.
Czas działania na jednym ładowaniu – jest super
Huawei zapewnia, że Matebook X jest w stanie wyciągać do 10 godzin pracy… mi nigdy nie udało się uzyskać tego rezultatu, ale byłam blisko. 8-9 godzin pracy biurowej jest w jego zasięgu bez najmniejszych problemów. Jasne, gdy ekran rozjaśnimy do maksymalnego poziomu, czas ten skraca się o 2-3 godziny, ale wciąż jest bardzo dobry. Gdy natomiast przyjdzie nam do głowy montować i renderować na nim wideo, niestety, tutaj bateria leci w mgnieniu oka – maksymalnie wytrzymuje wtedy ok. 3-3,5 godziny. Ale pamiętajmy, że nie do tego typu pracy Matebook X został stworzony.
Pełne naładowanie urządzenia trwa ok. 2,5 godziny.
Czytnik linii papilarnych miłym dodatkiem
Nie wiem czy pamiętacie, ale wiele lat temu w biznesowych laptopach bardzo popularne były czytniki linii papilarnych – tyle, że wyglądały i działały dużo gorzej niż od tych znanych nam obecnie. Wtedy prezentowały się po prostu źle i zamiast przyłożenia do nich palca, trzeba było po nich przejechać z góry na dół (coś jak np. w Samsungu Galaxy Note 4). Aktualnie skanery odcisków palców przeżywają swój renesans, co ja akurat uważam za ruch w dobrą stronę. W Huawei Matebook X czytnik zaimplementowany został we włączniku i działa genialnie, reagując na każde przyłożenie do niego zarejestrowanego wcześniej odcisku palca. Precyzyjność i skuteczność zdecydowanie na plus.
Last but not least – mobilność
Miniaturyzację widzimy w praktycznie każdym aspekcie naszego życia. To właśnie przez nią, w przypadku wielu laptopów, mamy coraz mniej portów i złączy. Dla wielu osób jednak smukłość urządzenia i lekkość ma bardzo duże znaczenie. W przypadku Matebooka X trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, bo jest w pełni mobilnym sprzętem – waży nieco ponad kilogram (dokładnie 1,05 kg), a jego wymiary to 286 x 211 x 12,5 mm.
Szkoda tylko, że w pudełku z Huawei Matebook X brakuje… etui. Przy sprzęcie kosztującym prawie 6 tysięcy złotych (a w momencie premiery jeszcze więcej) aż się prosi, by takowe było dodawane, tuż obok adaptera na USB C.
To jaki w końcu jest Huawei Matebook X?
Huawei Matebook X to rewelacyjny, aczkolwiek drogi laptop przeznaczony do pracy biurowej – niech świadczą o tym choćby proporcje ekranu 3:2. To sprzęt typowo biznesowy, stworzony dla osób, które przedkładają wygląd urządzenia i jego mobilność nad bebechy, które schodzą na dalszy plan. Rozumiejąc to, dużo łatwiej jest całościowo ocenić to urządzenie. W przeciwnym razie można je mocno skrzywdzić stwierdzeniem, że jest mało wydajne, a nieakceptowalny throttling daje się we znaki (ale tylko przy mocniejszym obciążeniu).
Prawda jest bowiem taka, że wśród prawdziwie słabych stron Huawei Matebook X jest tylko bardzo kiepskie wyposażenie z zakresu portów i złączy. Wszystko inne tutaj po prostu gra – począwszy od bardzo dobrego ekranu i jego regulacji jasności, przez mega wygodną, podświetlaną klawiaturę oraz świetny czas pracy, na eleganckiej obudowie, przyciągającej wzrok i czytniku linii papilarnych kończąc.
Problemem oczywiście może być też cena. Ale nie oszukujmy się – Matebook X nie jest sprzętem dla typowego Kowalskiego. Osoby, które zwrócą na niego uwagę, z całą pewnością są w stanie wyłożyć na niego taką kwotę. A jeśli już to zrobią, będą zadowolone. Pod warunkiem oczywiście, że ich specyfika pracy jest typowo biurowa – w innym wypadku Matebook X powinien wypaść z kręgu ich zainteresowania.
A Wy co sądzicie na temat Huawei Matebook X? Uważacie, że to udany debiut Huawei na rynku laptopów? Jak zawsze czekam na Wasze opinie w komentarzach. A, i pamiętajcie też, że na rynku dostępny jest jeszcze jeden wariant Matebook X – z Core i5-7200U, 8 GB RAM i 256 GB SSD (o tysiąc złotych tańszy), który, jak tak czytam opinie kolegów z branży, zbiera dużo gorsze opinie (głównie ze względu na jeszcze większy throttling i dużo gorszy czas pracy).
Spis treści:
1. Główne wady. Ekran. Wydajność
2. Klawiatura. Bateria. Mobilność. Podsumowanie