Są jeszcze dwie rzeczy, które powodują, że wpisywanie tekstu na XPS 13 jest komfortowe. Pierwszą są dwa gumowe paski, ciągnące się przez prawie całą długość podstawy laptopa, które zapobiegają ślizganiu się urządzenia na płaskich powierzchniach. Drugą rzeczą jest natomiast tworzywo, jakim pokryta została powierzchnia wokół klawiszy. Jest to przyjemne w dotyku włókno węglowe, dzięki czemu dłonie bardziej komfortowo leżą w wolnych przestrzeniach. A do tego wszelkie odciśnięte ślady po wewnętrznych częściach dłoni (strasznie widoczne na laptopie!) można bardzo łatwo usunąć, dzięki czemu już po chwili laptop na spotkaniu wygląda jak nowy.
Podobnie jest zresztą z touchpadem, którego używanie sprawia, że na jego powierzchni zostają tłuste ślady po palcach. Na szczęście tu również powierzchnia jest dość łatwa do czyszczenia, dzięki czemu wystarczy ściereczka, by te ślady wyeliminować. Sam gładzik natomiast jest wygodny i reaguje na każdy ślizg palca (napisałabym, że jest „responsywny”, ale strasznie nie lubię tego słowa). Dodatkowo obsługuje najpopularniejsze gesty, jak przewijanie stron dwoma palcami, pinch to zoom, etc.
Bezgłośne działanie okupione nagrzaną obudową
Dell XPS 13 to kolejne urządzenie przechodzące przez moje ręce, którego głównym środowiskiem pracy są biuro, kawiarnie i środki transportu. Słowem: miejsca, w których liczy się głównie mobilność i wzornictwo niż osiągi urządzenia same w sobie. Nie twierdzę, że połączenie procesora Intel Core i7-7Y75 z HD Graphics 615 z 8 GB RAM, 256 GB SSD i Windowsem 10 nie jest wydajne – bo jest. Ale parametry te znajdą zastosowanie głównie w pracy biurowej (dokumenty, strony internetowe, konsumpcja multimediów, serwisy streamingowe), a nie przy bardziej wymagających zajęciach, jak renderowanie wideo czy zaawansowana obróbka zdjęć.
Wszystko za sprawą tego, że Intel Core i7-7Y75 to niskonapięciowy procesor, dla którego większe zadania stanowią spore wyzwanie. Jasne, można na nim obrobić, a następnie wyrenderować wideo, ale raz, że jego obudowa od spodu bardzo wyraźnie się nagrzewa, a dwa – już po chwili widoczny jest znaczny throttling, przez co w danej chwili polecam się ograniczyć z zadaniami wykonywanymi na tym laptopie i iść sobie np. zrobić kawę. Nie jest to jednak przypadłość wyłącznie XPS 13.
Przy tym wszystkim trzeba pamiętać, że procesor zastosowany w XPS 13 jest chłodzony pasywnie (co jest głównym powodem nagrzewania obudowy), a podczas wykonywania wszystkich procesów, nawet tych zaawansowanych, urządzenie pracuje totalnie bezgłośnie. Jeśli zatem macie małe dziecko w pobliżu czy inne czynniki sprawiają, że potrzebujecie cichego sprzętu do pracy, pod tym względem ten od Della będzie idealny.
Czas pracy? Jest dobrze
Jak już ustaliliśmy, praca biurowa to naturalne środowisko Dell XPS 13, a więc to właśnie podczas niej powinien pokazać się z jak najlepszej strony. I faktycznie, muszę przyznać, że zaimplementowany tu akumulator przy akompaniamencie energooszczędnego procesora daje radę – pisząc kolejne teksty, bazując głównie na Wordzie plus kilkudziesięciu kartach otwartych w przeglądarce i Spotify w tle, czas pracy na jednym ładowaniu, jaki udawało mi się uzyskiwać, to ok. 8,5-9 godzin. Co najważniejsze, wyniki te były powtarzalne, dzięki czemu nie może być mowy o przypadku.
Schody zaczynają się jednak, gdy chcemy wykorzystać XPS 13 do czegoś bardziej wymagającego – w moim przypadku jest to obróbka i renderowanie wideo w Sony Vegas. Przy takim trybie pracy, 3-4 godziny z dala od gniazdka to maks możliwości.
Samo ładowanie laptopa trwa ok. 2,5-3 godziny.
Podsumowanie
Dell XPS 13 w najnowszej wersji, tj. 2017, zaskoczył mnie hybrydową budową. Wcześniejsze generacje tego urządzenia były klasycznymi laptopami, charakteryzującymi się – podobnie zresztą, jak ten dziś testowany – smukłymi ramkami okalającymi ekran. Tymczasem w 9365 budowa się zmieniła i zamiast standardowego ultrabooka, mamy tu urządzenie z ekranem, który można obracać o 360 stopni. W mojej ocenie zmianę tę trzeba zaliczyć na plus XPS 13.
Podobnie zresztą jak ogólne działanie urządzenia w przypadku pracy biurowej, obecność czytnika linii papilarnych, wysoką jasność ekranu i niskie generowanie refleksów, ale nade wszystko – umieszczenie 13,3-calowej matrycy w tak małym, mobilnym sprzęcie. Same głośniki natomiast nie powalają pod względem jakości odtwarzanego dźwięku, a throttling i nagrzewanie obudowy przy większym obciążeniu znacznie dają o sobie znać.
Czy warto na Dell XPS 13 w najnowszej odsłonie wydać ponad 7 tysięcy złotych? Z tym pytaniem Was zostawiam. Dajcie znać, co myślicie.
Tymczasem wspomnę jeszcze, że moi technologiczni koledzy, Mobzilla, Robert Nawrowski i Spider’sWeb również dzielą się z Wami swoimi opiniami na temat innych urządzeń z procesorami Intela. Szukajcie ich w sieci pod tagiem #projektlaptop – lub kliknijcie na ich nazwiska, są podlinkowane do ich materiałów.
Spis treści:
1. Tryby pracy. Wyświetlacz. Klawiatura
2. Wydajność. Czas pracy. Podsumowanie