Pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Albo coś nam się podoba, albo nie. Albo chcemy się tym „czymś” zainteresować, albo jest nam obojętne. Nie ma stanu pośredniego. W przypadku urządzeń elektronicznych ma to o tyle duże znaczenie, że nie zawsze ich świetny wygląd zewnętrzny idzie w parze z dobrymi parametrami, które sprawiają, że korzystanie z nich jest przyjemne i bezproblemowe. Jak jest w przypadku testowanego Alcatela Shine Lite? Nie omieszkałam tego sprawdzić.
Parametry techniczne Alcatela Shine Lite:
- wyświetlacz IPS 2.5D 5″ o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli,
- czterordzeniowy procesor Mediatek MT6737 1,3GHz,
- 2GB RAM,
- Android 6.0 Marshmallow,
- 16GB pamięci wewnętrznej,
- WiFi 802.11 b/g/n,
- GPS,
- Bluetooth 4.2,
- LTE Cat. 4 (B1/3/7/8/20/28A),
- aparat 13 Mpix f/2.2,
- kamerka 5 Mpix,
- akumulator o pojemności 2460 mAh,
- skaner linii papilarnych,
- układ HiFi AW8738,
- wymiary: 141,5 x 71,2 x 7,45 mm,
- waga: 156 g.
Cena w momencie publikacji recenzji: 749 złotych
Wideorecenzja Alcatela Shine Lite
Wzornictwo, jakość wykonania
Warstwa wizualna jest tym, czym smartfony kuszą nas na wystawach w sklepach elektronicznych, a to właśnie tam gros potencjalnych klientów szuka nowego urządzenia dla siebie. Tam, w pierwszej chwili, nie liczy się ani cena, ani tym bardziej specyfikacja – one schodzą na nieco dalszy plan. Między innymi właśnie dlatego aktualnie dużym problemem dla producentów jest fakt, że sporo telefonów wygląda podobnie. Trudno jest się w jakikolwiek sposób wyróżnić, bo trzeba by było wymyśleć koło od nowa. Tymczasem wydaje mi się, że wystarczy, jeśli smartfon po prostu dobrze się prezentuje. A tak, zdecydowanie, jest w przypadku Alcatela Shine Lite.
Doskonale pamiętam hasło, które towarzyszyło premierze Shine Lite podczas targów IFA 2016 w Berlinie – dla tych, którzy „nie obawiają się lśnić”. Slogan ten mocno mnie rozbawił, ale jednocześnie zaintrygował – sprawił, że z większym zainteresowaniem spojrzałam w kierunku smartfonowej nowości Alcatela. I słusznie, bo… jest naprawdę ładna. Jeśli szukacie dobrze wyglądającego telefonu, Alcatel Shine Lite przypadnie Wam do gustu – jestem przekonana. Zwłaszcza, że w rzeczywistości wygląda dużo lepiej niż na zdjęciach prasowych.
Zacznijmy od tego, że Shine Lite naprawdę nie wygląda na smartfon za 749 złotych – pod względem wizualnym to możliwie najwyższa półka. Patrząc na niego na myśl przychodzi Samsung Galaxy S7, ale bez zaobleń tylnych krawędzi. Smartfon Alcatela został wykonany z dbałością o szczegóły. Z przodu i z tyłu mamy taflę szkła, która przedzielona jest aluminiową ramką o ściętych (zarówno ku frontowi, jak i tyłowi) krawędziach. Szlif ten dodaje Shine Lite elegancji i uroku. Naprawdę trudno o nim powiedzieć, że należy do niższej półki cenowej. Zwłaszcza, że o spasowaniu poszczególnych elementów obudowy również trudno powiedzieć jakiekolwiek złe słowo, podobnie jak o przyciskach (tu, jeśli miałabym się naprawdę czepiać, powiedziałabym, że przycisk regulacji głośności delikatnie się chybocze, ale tak naprawdę marginalnie, że pewnie sporo z Was nie zwróciłoby na to uwagi).
Z racji tego, że tył smartfona jest szklany, musicie być przygotowani na to, że podczas typowego użytkowania będzie zbierał zarówno odciski palców, jak i rysy, a do tego będzie się ślizgał – tak, również po względnie płaskich powierzchniach. Ale i temu można zapobiec.
Wszystko dzięki temu, że w pudełku z Shine Lite znajdziemy gumowe etui. I o ile w większości przypadków nie lubię nosić telefonu w jakiejkolwiek ochronie, tak w przypadku testowanego modelu jest to wręcz wskazane. Z kilku powodów. Pierwszym jest fakt, że etui znacznie poprawia chwyt telefonu, ale i samą przyjemność korzystania z niego – wszystko przez to, że bez etui krawędzie urządzenia wrzynają się w dłoń. Druga sprawa to zniwelowanie efektu ślizgania się – pisząc te słowa leciałam samolotem, gdzie na mojej nodze, tuż obok Transformera 3 Pro, leżał Shine Lite – bez etui nie był w stanie uleżeć i utrzymać się na niej, natomiast z założoną gumową ochroną – nie było z tym najmniejszego problemu. A trzecia rzecz, to już chyba zupełnie oczywista, etui chroni smartfon przed zarysowaniami jego obudowy. W ramach podsumowania tego akapitu dodam tylko, że to gumowe, przezroczyste etui nie szpeci telefonu, a sam smartfon nieźle się w nim prezentuje.
Patrząc na front telefonu, naszym oczom ukazuje się dość szeroka ramka nad i pod ekranem (zwłaszcza pod) oraz wcale nie przesadnie szeroka przy bocznych krawędziach. Nad 5-calowym wyświetlaczem umieszczony został głośnik do rozmów telefonicznych, obiektyw przedniej kamerki, czujnik światła oraz dioda powiadomień (świeci wyłącznie na biało, w dodatku bardzo mało intensywnie, przez co często można ją przeoczyć). Pod ekranem są natomiast dotykowe przyciski systemowe – od lewej – wstecz, home i otwarte aplikacje; wielki plus za to, że są one podświetlane, co w tej półce cenowej wcale nie jest oczywistością.
Moją uwagę w przypadku Shine Lite przykuł głównie prawy bok, a wszystko za sprawą tego, że kolejność rozmieszczenia przycisków została odwrócona względem standardowego. Producenci przyzwyczaili nas już do tego, że w większości przypadków mamy do czynienia z przyciskami do regulacji głośności powyżej włącznika – tutaj natomiast jest odwrotnie – włącznik nad regulacją głośności. Wymaga to chwili przyzwyczajenia, ale korzystanie z takiego duetu nie sprawia żadnych trudności. Powiem więcej – biorąc pod uwagę fakt, że mamy tu czytnik linii papilarnych, włącznika możemy wcale nie używać, a to przyciski regulacji głośności powinny być bezpośrednio pod kciukiem – i w tym przypadku właśnie są. Lewy bok skrywa w sobie wyłącznie tackę na dwie karty SIM lub jedną SIM i microSD, co może sugerować, że mamy tu hybrydowy dual SIM; w rzeczywistości jednak wykrywana jest wyłącznie karta w pierwszym slocie (a i na pudełku telefonu jest tylko jeden numer IMEI) – na rynku są jednak dostępne modele z dual SIM.
Dolna krawędź poświęcona została na port microUSB oraz dwie maskownice – jedna skrywa w sobie głośnik mono, druga natomiast – mikrofon. U góry z kolei znajdziemy drugi mikrofon oraz 3.5 mm jack audio (preferuję na dolnej krawędzi, ale to już jest kwestia całkowicie indywidualna). Z tyłu telefonu, na obudowie mamy niewystający obiektyw aparatu z diodą doświetlającą. Z racji tego, że obiektyw znajduje się w rogu, musimy uważać, by podczas robienia zdjęć go nie zasłonić palcem. Nieco niżej, w centralnej części, umieszczono okrągły czytnik linii papilarnych (minimalnie pod poziomem obudowy, dzięki czemu jest dobrze wyczuwalny pod palcem) oraz logo Alcatela, które osobiście bardzo mi się podoba.
Podsumowując, Alcatel Shine Lite jest jednym z tych smartfonów, na które wystarczy spojrzeć, by zechcieć je przetestować lub, kto wie, może poużywać dłużej. Przyznaję, pod względem wzornictwa i ergonomii kupił mnie całkowicie. A w tej półce cenowej (przypominam, niecałe 750 złotych, zdarza się to niezwykle rzadko).
Spis treści:
1. Parametry techniczne. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania
2. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Głośnik. Skaner linii papilarnych. Czas pracy
4. Aparat (i sporo zdjęć z Teneryfy!). Podsumowanie
Wyświetlacz
Wielokrotnie pisałam już i ciągle przy tym przystaję, że 5 cali to dla mnie optymalna przekątna ekranu – nie za mała, by nie można było na niej popracować, ale też nie za duża, uniemożliwiająca schowanie telefonu w bądź co bądź niewielkiej kieszeni damskich spodni. Oczywiście, dochodzi do tego jeszcze kwestia szerokości ramek okalających ekran (czego idealnym przykładem jest choćby Huawei Mate 9, o egzotycznym Xiaomi Mi Mix nie wspominając).
Shine Lite został wyposażony właśnie w 5-calowy wyświetlacz IPS, którego rozdzielczość to 1280 x 720 pikseli. W tym momencie część z Was stwierdzi, że daje to niezadowalające zagęszczenie pikseli na cal (294 ppi). A prawda jest taka, że przy tej przekątnej wyższa rozdzielczość nie jest do niczego potrzeba, a wyłącznie negatywnie odbija się głównie na końcowej cenie produktu. Korzystając z recenzowanego smartfona Alcatela, jasne, można zauważyć poszarpanie czcionek, ale wyłącznie, gdy telefon trzymamy w bliskiej odległości od oczu. A tak przecież telefonów się nie używa. I problem znika.
A tak całkowicie poważnie – w cenie wynoszącej 749 złotych (a za kilka miesięcy niższej, bo naturalnie cena spadnie), Shine Lite ma bardzo dobry wyświetlacz. Nie mówię tu o samej rozdzielczości, która jest po prostu wystarczająca i trudno mieć ku niej wyższe wymagania, ale również o kwestiach związanych z jakością wyświetlanego obrazu, kontrastem i kątami widzenia. Ekran jest po prostu przyjemny w odbiorze, o czym niestety nie zawsze mogę powiedzieć w przypadku tanich smartfonów (najczęściej najbardziej cierpią kąty widzenia, z którymi tutaj nie ma najmniejszych problemów).
Na jasność maksymalną, nawet na słonecznej Teneryfie, nie mogłam narzekać – bez problemów korzystałam z Shine Lite w pełnym słońcu. Jasność minimalna, choć wydawać by się mogło, że jest nieco zbyt wysoka, prawdziwe oblicze pokazuje dopiero po przestawieniu jej z ręcznej na automatyczną – wtedy okazuje się, że pozwala komfortowo korzystać z telefonu nawet w nocy. Czujnik światła działa bez zastrzeżeń, odpowiednio szybko reaguje na zmianę oświetlenia w naszym otoczeniu.
Same ustawienia wyświetlacza są dość ubogie – nie znajdziemy tu ani możliwości zmiany temperatury barwowej, ani trybu czytania. Na dobrą sprawę jest wyłącznie możliwość zmiany rozmiaru czcionki oraz, co oczywiste, tapety.
Działanie, oprogramowanie
Czterordzeniowy procesor Mediatek MT6737 o częstotliwości taktowania 1,3GHz nie brzmi najlepiej. Jeszcze 2-3 lata temu stwierdziłabym, że Mediatek w ogóle nie brzmi dobrze, ale teraz nie jest już aż tak źle w przypadku jednostek tej firmy. I podobnie jest zresztą w przypadku Shine Lite, w którym MT6737 w połączeniu z 2GB pamięci operacyjnej RAM radzą sobie po prostu przyzwoicie. Bez rewelacji, bez niesamowitych osiągów wydajnościowych, ale tak, by przeciętny, tj. zwykły użytkownik (a więc większość z Was – a może raczej – większość z nas) była zadowolona. Najważniejsze – nie zacina się, nie zawiesza i przesadnie długo nie zamyśla podczas otwierania kolejnych aplikacji. Do kompletu mamy system operacyjny Android w wersji 6.0 Marshmallow, prawie w czystej postaci – prawie, bo różni się od „czystego” ikonami.
Jak Alcatel Shine Lite wypada w testach syntetycznych? Oczywiście sprawdziłam i jest dokładnie tak, jak się można było tego spodziewać – bez fajerwerków. Wyniki poniżej. Benchmarki:
AnTuTu: 27469
Quadrant: 9144
GeekBench 4:
single core: 523
multi core: 1481
3DMark:
Ice Storm: 3433
Ice Storm Extreme: 2173
Ice Storm Unlimited: 3543
Jeśli chodzi o gry… musicie być świadomi, że Shine Lite nie jest mobilną maszyną dla graczy. W dodatku szybko lubi się nagrzewać, co korzystając ze smartfona bez etui jest mocno odczuwalne dla użytkownika już po kilku minutach rozgrywki. A podczas jej trwania można zauważyć spadki płynności, aczkolwiek Asphalt 8: Airborne czy Real Racing 3 są grywalne, co zresztą możecie zobaczyć w wideorecenzji.
Ciekawostki w oprogramowaniu – nie ma ich zbyt wiele:
– pobieranie turbo: równoczesne korzystanie z sieci WiFi i 4G podczas pobierania plików,
– Func: funkcja odpowiedzialna za dostęp do wybranych opcji telefonu bezpośrednio z poziomu blokady ekranu. Korzystanie z tego ma sens wyłącznie, gdy nie mamy wczytanego odcisku palca lub ustawionej innej blokady ekranu – w innym wypadku będziemy proszeni o podanie PIN-u przed przejściem do wybranego programu,
– gesty – gesty to za dużo powiedziane, bo są dokładnie dwa: odwróć telefon, by wyciszyć oraz odwróć telefon, by aktywować drzemkę lub wyłączyć budzik (możemy sami zdecydować),
– harmonogram włączania i wyłączania,
– drukowanie z telefonu,
– ciekawsze preinstalowane aplikacje: Boost, Onetouch Cloud, Xender transfer plików.
Zaplecze komunikacyjne:
- LTE: każdy smartfon, który ze mną podróżuje bliżej lub dalej, przechodzi swego rodzaju test bojowy. I Shine Lite takowy w ostatnich dniach zaliczył. Podczas kilkudniowego zagranicznego wypadu czterokrotnie zdarzyło się, że transfer danych, sam z siebie, rozłączał się na kilka minut – mimo, że chwilę wcześniej i później nie było najmniejszych oznak, że coś może być nie tak, a zasięg był całkowicie w porządku. Co ciekawe, sytuacja powtórzyła się również w Polsce (raz), aczkolwiek rozłączenie danych trwało krócej,
- jakość rozmów: całkowicie bez zastrzeżeń; mikrofon dobrze zbiera dźwięk, rozmówca jest odpowiednio słyszalny, podobnie jest w drugą stronę – moi rozmówcy nie narzekali na jakość połączenia,
- GPS: po sieci krąży przeświadczenie, że urządzenia z procesorami MediaTeka mają spory problem z działaniem GPS-u. W przypadku Shine Lite z problem napotkałam dwukrotnie – dwa razy źle wskazał zjazd – raz z ronda, innym razem z autostrady. Uznaję to za dobry wynik przy ok. 400 kilometrach przejechanych na Teneryfie i w Polsce z odpaloną nawigacją,
- WiFi, Bluetooth: brak problemów,
- NFC: brak,
- microUSB: obsługuje USB OTG, dzięki czemu można do niego podłączyć pendrive’a,
- microSD: 16GB pamięci wewnętrznej, z czego do wykorzystania zostaje 10,5GB, możemy rozszerzyć dzięki slotowi kart microSD.
Test pamięci systemowej – AndroBench:
szybkość ciągłego odczytu danych: 183,65 MB/s,
szybkość ciągłego zapisu danych: 39,78 MB/s,
szybkość losowego odczytu danych: 19,76 MB/s,
szybkość losowego zapisu danych: 7,71 MB/s.
Spis treści:
1. Parametry techniczne. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania
2. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Głośnik. Skaner linii papilarnych. Czas pracy
4. Aparat (i sporo zdjęć z Teneryfy!). Podsumowanie
Głośnik
Głośnik, wbrew pozorom, które może sprawić dolna krawędź Shine Lite, jest jeden, mono. Z racji swojego umieszczenia, wydobywający się z niego dźwięk podatny jest na zagłuszenia podczas trzymania telefonu poziomo, czyli najczęściej podczas grania lub oglądania wideo. Sama jakość odtwarzanego dźwięku jest, cóż, co tu dużo mówić, mocno przeciętna. Zdecydowanie nie jest to poziom Idola – głośnik ten trzeszczy, dźwięk jest zlany, a scena bardzo wąska.
Ale dużo lepiej jest na słuchawkach – naprawdę, dużo lepiej. Wyjście słuchawkowe znajduje się na górnej krawędzi, co nie każdemu odpowiada (ja np. preferuję na dolnej). O samej jakości dźwięku można powiedzieć, że jest w porządku – przede wszystkim dźwięk jest czysty, a do tego przyjemny dla ucha – nie to, co na głośniku.
Czytnik linii papilarnych
Na temat skanera linii papilarnych mogę powiedzieć same dobre rzeczy. Wystarczy przyłożyć do niego palec – nawet na wygaszonym ekranie – by po chwili telefon został odblokowany. Działa szybko (może nie błyskawicznie, jak we flagowcach, ale naprawdę szybko), a do tego jest bardzo precyzyjny – na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, w których mój odcisk palca nie został poprawnie odczytany.
Do tego czytnik znajduje się w bardzo dobrym miejscu – trzymając telefon w ręce, skaner mamy bezpośrednio pod palcem wskazującym. Choć oczywiście jest też druga strona medalu – czytnik z tyłu oznacza brak możliwości korzystania z niego, gdy smartfon leży lub umieszczony jest w sporej części uchwytów samochodowych; wtedy pozostaje nam wprowadzenie PIN-u.
Skaner w Alcatelu Shine Lite możemy wykorzystać głównie do odblokowywania ekranu. Nie ma tu blokowania folderów odciskiem palca, autoryzacji aplikacji tą metodą czy innych funkcji znanych np. z modeli Huawei, typu ściąganie belki systemowej czy przeglądanie zdjęć. Jest natomiast szybki dostęp do aplikacji z poziomu ekranu blokady – do każdego palca można przypisać inną aplikację, która uruchamia się po przyłożeniu palca do czytnika. Dodatkowo jest też Skrytka, w której możemy przechowywać zdjęcia, filmy, muzykę i wideo.
Akumulator / czas pracy
O ile dotychczas mogliście przeczytać sporo pozytywów na temat Alcatela Shine Lite, tak dochodzimy do momentu, w którym musimy zejść na ziemię. Bo przecież z jakiegoś powodu cena tego modelu wynosi 749 złotych, a nie dwa lub trzy razy więcej. Jednym z tych powodów jest akumulator. Cóż, co tu dużo mówić, nie jest on najmocniejszą stroną testowanego modelu. Ale trudno było się spodziewać lepszych osiągów, skoro mamy tu do czynienia z akumulatorem o pojemności tylko 2460 mAh – to nie wróży nic dobrego.
Korzystając z Shine Lite wyłącznie na danych mobilnych i z jasnością automatyczną, uzyskanie pełnego dnia działania graniczy z cudem. Czas na włączonym ekranie wynosi wtedy średnio 3,5 godziny. Gdy do tego dołożymy GPS, a jasność ekranu zmienimy na maksymalną – czas skraca się do 2-2,5 godziny. Jak sytuacja wygląda używając Shine Lite z włączonym WiFi? Też wcale nie idealnie – niepełne dwa dni, z czego 2,5-3 godziny na włączonym ekranie to maks, jaki udało mi się uzyskać.
Pełne naładowanie Alcatela Shine Lite trwa ok. dwie godziny.
Spis treści:
1. Parametry techniczne. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania
2. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Głośnik. Skaner linii papilarnych. Czas pracy
4. Aparat (i sporo zdjęć z Teneryfy!). Podsumowanie
Aparat
Gdybym miała wskazać słabe strony Alcatela Shine Lite, poza czasem pracy, o którym już pisałam, byłby to aparat. Choć jestem przekonana, że decydując się na smartfon za 749 złotych trudno jest oczekiwać, że jego możliwości fotograficzne będą ponadprzeciętne. Bo nie będą. I to, co oferuje Shine Lite, idealnie to potwierdza. Zdjęcia za jego pomocą zrobimy dzięki aparatowi głównemu 13 Mpix (zarówno w 16:9 – 4874×2736, jak i w 4:3 – 4160×3120) oraz frontowej kamerce 5 Mpix; w obu przypadkach do dyspozycji jest dioda doświetlająca (mocniejsza z tyłu, słabsza z przodu). Ogólnie są OK, ale diabeł tkwi w szczegółach.
Wspominałam już na początku niniejszej recenzji, że obiektyw aparatu umieszczony jest w rogu, przez co może się zdarzać przypadkowe zasłanianie go palcem – warto na to uważać. Kolejna rzecz, robiąc zdjęcia w 16:9 część kadru jest przyciemniona, przez co warto na te rejony zwracać szczególną uwagę. A mowa o lewej części, gdzie znajdują się szybkie funkcje: zmiana kamerki z głównej na frontową i odwrotnie, tryb nocny, HDR, dioda doświetlająca oraz przejście do ustawień, a także o prawej, szerszej, gdzie mamy wybór pomiędzy normalnym zdjęciem, panoramą lub trybem zdjęć dzielonych, jak również spust migawki, nagrywanie wideo oraz galerię.
Samo wykonywanie zdjęć nie jest błyskawiczne. Krótką chwilę zajmuje aparatowi złapanie ostrości, następnie kolejną robione jest zdjęcie. Zdarza się, że zdjęcia wychodzą poruszone lub nieostre. A sfotografowanie ruszającego się dziecka tak, by je uchwycić w-miarę-ostro, graniczy z cudem. Ale raczej nikt nie spodziewał się, że będzie lepiej.
Efekt końcowy, czyli fotografie zrobione Alcatelem Shine Lite (zarówno z głównego aparatu, jak i frontowego), są dobre do momentu, w którym nie zaczyna się ściemniać – im gorsze warunki oświetleniowe, tym aparat gorzej sobie z nimi radzi. A często nie radzi sobie w ogóle, i wcale nie pomaga tu tryb nocny. Początkowo pod wrażeniem można być trybu HDR, ale to tylko chwilowe – wystarczy moment, by dostrzec, że zdjęcia zrobione w tym trybie są strasznie sztuczne i z oddaniem rzeczywistości mają niewiele wspólnego. Ciekawy jest natomiast tryb zdjęć dzielonych, w którym można zrobić kolaż dwóch lub czterech fotografii w różnych układach.
Jeśli natomiast pod uwagę weźmiemy wideo, maksymalna jakość nagrywania w przypadku testowanego urządzenia to… HD, czyli 1280 x 720 pikseli (w obu kamerkach). Trochę rozczarowujące biorąc pod uwagę fakt, że Full HD (1920×1080) stało się już standardem – nawet w najtańszych modelach.
To, jak radzi sobie aparat Shine Lite, możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej – jak zawsze w oryginalnej rozdzielczości (wystarczy otworzyć w nowej karcie).
HDR:
Selfie:
Podsumowanie
Jeśli zapytalibyście mnie czy polecam Alcatela Shine Lite – odpowiedź byłaby jedna: „tak, ale…”. Jeśli jesteście przedstawicielami mniej wymagających użytkowników, którzy patrzą w ekran mniej niż trzy godziny dziennie (lub nie jest Wam straszna wizja chodzenia z powerbankiem), a dodatkowo Waszym priorytetem nie jest aparat, Shine Lite warto wziąć pod uwagę. W przeciwnym razie nie jest to smartfon dla Was.
Muszę jednak przyznać, że Alcatel Shine Lite to dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. W cenie wynoszącej 749 złotych (a przed weekendem o 50 złotych wyższej) otrzymujemy naprawdę udany smartfon, który przede wszystkim doskonale wygląda – a w słońcu to nawet lśni ;), a przy tym nieźle działa i ma czytnik linii papilarnych. Ale przede wszystkim świetnie wygląda, co chyba każdy podkreśla na każdym kroku, w dodatku nie bez powodu. To prawdopodobnie najlepiej wyglądający smartfon w cenie do 800 złotych spośród tych dostępnych na rynku.
Pytanie tylko jak wypada na tle swojej konkurencji? Poniżej wypisałam najciekawsze modele, z którymi Shine Lite rywalizuje, a z którymi jednocześnie wygrywa pod względem designu:
- Samsung Galaxy J3 2016: 629 zł (5″ HD, Spreadtrum SC9830A, 8GB pamięci, 1,5GB RAM, 8 Mpix, 5 Mpix, 2600 mAh, dual SIM),
- Sony Xperia E5: 699 zł (5″ HD, Mediatek MT6735, 16GB pamięci, 1,5GB RAM, 13 Mpix, 5 Mpix, 2300 mAh, NFC),
- Huawei P8 Lite: 735 zł (5″ HD, Kirin 620, 16GB pamięci, 2GB RAM, 13 Mpix, 5 Mpix, 2200 mAh, dual SIM, NFC),
- Lenovo K5: 749 zł (5″ HD, Snapdragon 415, 61GB pamięci, 2GB RAM, 13 Mpix, 5 Mpix, 2750 mAh, dual SIM),
- Lenovo Moto G4 Play: 749 zł (5″ HD, Snapdragon 410, 16GB pamięci, 2GB RAM, 8 Mpix, 5 Mpix, 2800 mAh, dual SIM),
- Asus Zenfone 3 Max: 799 zł (5,2″ HD, Mediatek MT6737, 32GB pamięci, 2GB RAM, 13 Mpix, 5 Mpix, 4130 mAh, dual SIM),
- Huawei ShotX: 799 zł (5,2″ Full HD, Snapdragon 615, 16GB pamięci, 2GB RAM, 13 Mpix – obracany obiektyw, 3100 mAh, dual SIM),
- LG X Power: 799 zł (5,3″ HD, Mediatek MT6735, 16GB pamięci, 2GB RAM, 13 Mpix, 5 Mpix, 4100 mAh),
- Lenovo K5 Plus: 819 zł (5″ Full HD, Snapdragon 615, 16GB pamięci, 2GB RAM, 13 Mpix, 5 Mpix, 2750 mAh, dual SIM),
- Samsung Galaxy A3 2016: 869 zł (4,7″ HD, Exynos 7580, 16GB pamięci, 1,5GB RAM, 13 Mpix, 5 Mpix, NFC, 2300 mAh),
- Xiaomi Redmi 3S: 899 zł (5″ HD, Snapdragon 430, 32GB pamięci, 3GB RAM, 13 Mpix, 5 Mpix, 4100 mAh, dual SIM).
A co Wy sądzicie na temat Alcatela Shine Lite? Dajcie znać w komentarzach!
Spis treści:
1. Parametry techniczne. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania
2. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Głośnik. Skaner linii papilarnych. Czas pracy
4. Aparat (i sporo zdjęć z Teneryfy!). Podsumowanie