Pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Albo coś nam się podoba, albo nie. Albo chcemy się tym „czymś” zainteresować, albo jest nam obojętne. Nie ma stanu pośredniego. W przypadku urządzeń elektronicznych ma to o tyle duże znaczenie, że nie zawsze ich świetny wygląd zewnętrzny idzie w parze z dobrymi parametrami, które sprawiają, że korzystanie z nich jest przyjemne i bezproblemowe. Jak jest w przypadku testowanego Alcatela Shine Lite? Nie omieszkałam tego sprawdzić.
Parametry techniczne Alcatela Shine Lite:
- wyświetlacz IPS 2.5D 5″ o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli,
- czterordzeniowy procesor Mediatek MT6737 1,3GHz,
- 2GB RAM,
- Android 6.0 Marshmallow,
- 16GB pamięci wewnętrznej,
- WiFi 802.11 b/g/n,
- GPS,
- Bluetooth 4.2,
- LTE Cat. 4 (B1/3/7/8/20/28A),
- aparat 13 Mpix f/2.2,
- kamerka 5 Mpix,
- akumulator o pojemności 2460 mAh,
- skaner linii papilarnych,
- układ HiFi AW8738,
- wymiary: 141,5 x 71,2 x 7,45 mm,
- waga: 156 g.
Cena w momencie publikacji recenzji: 749 złotych
Wideorecenzja Alcatela Shine Lite
Wzornictwo, jakość wykonania
Warstwa wizualna jest tym, czym smartfony kuszą nas na wystawach w sklepach elektronicznych, a to właśnie tam gros potencjalnych klientów szuka nowego urządzenia dla siebie. Tam, w pierwszej chwili, nie liczy się ani cena, ani tym bardziej specyfikacja – one schodzą na nieco dalszy plan. Między innymi właśnie dlatego aktualnie dużym problemem dla producentów jest fakt, że sporo telefonów wygląda podobnie. Trudno jest się w jakikolwiek sposób wyróżnić, bo trzeba by było wymyśleć koło od nowa. Tymczasem wydaje mi się, że wystarczy, jeśli smartfon po prostu dobrze się prezentuje. A tak, zdecydowanie, jest w przypadku Alcatela Shine Lite.
Doskonale pamiętam hasło, które towarzyszyło premierze Shine Lite podczas targów IFA 2016 w Berlinie – dla tych, którzy „nie obawiają się lśnić”. Slogan ten mocno mnie rozbawił, ale jednocześnie zaintrygował – sprawił, że z większym zainteresowaniem spojrzałam w kierunku smartfonowej nowości Alcatela. I słusznie, bo… jest naprawdę ładna. Jeśli szukacie dobrze wyglądającego telefonu, Alcatel Shine Lite przypadnie Wam do gustu – jestem przekonana. Zwłaszcza, że w rzeczywistości wygląda dużo lepiej niż na zdjęciach prasowych.
Zacznijmy od tego, że Shine Lite naprawdę nie wygląda na smartfon za 749 złotych – pod względem wizualnym to możliwie najwyższa półka. Patrząc na niego na myśl przychodzi Samsung Galaxy S7, ale bez zaobleń tylnych krawędzi. Smartfon Alcatela został wykonany z dbałością o szczegóły. Z przodu i z tyłu mamy taflę szkła, która przedzielona jest aluminiową ramką o ściętych (zarówno ku frontowi, jak i tyłowi) krawędziach. Szlif ten dodaje Shine Lite elegancji i uroku. Naprawdę trudno o nim powiedzieć, że należy do niższej półki cenowej. Zwłaszcza, że o spasowaniu poszczególnych elementów obudowy również trudno powiedzieć jakiekolwiek złe słowo, podobnie jak o przyciskach (tu, jeśli miałabym się naprawdę czepiać, powiedziałabym, że przycisk regulacji głośności delikatnie się chybocze, ale tak naprawdę marginalnie, że pewnie sporo z Was nie zwróciłoby na to uwagi).
Z racji tego, że tył smartfona jest szklany, musicie być przygotowani na to, że podczas typowego użytkowania będzie zbierał zarówno odciski palców, jak i rysy, a do tego będzie się ślizgał – tak, również po względnie płaskich powierzchniach. Ale i temu można zapobiec.
Wszystko dzięki temu, że w pudełku z Shine Lite znajdziemy gumowe etui. I o ile w większości przypadków nie lubię nosić telefonu w jakiejkolwiek ochronie, tak w przypadku testowanego modelu jest to wręcz wskazane. Z kilku powodów. Pierwszym jest fakt, że etui znacznie poprawia chwyt telefonu, ale i samą przyjemność korzystania z niego – wszystko przez to, że bez etui krawędzie urządzenia wrzynają się w dłoń. Druga sprawa to zniwelowanie efektu ślizgania się – pisząc te słowa leciałam samolotem, gdzie na mojej nodze, tuż obok Transformera 3 Pro, leżał Shine Lite – bez etui nie był w stanie uleżeć i utrzymać się na niej, natomiast z założoną gumową ochroną – nie było z tym najmniejszego problemu. A trzecia rzecz, to już chyba zupełnie oczywista, etui chroni smartfon przed zarysowaniami jego obudowy. W ramach podsumowania tego akapitu dodam tylko, że to gumowe, przezroczyste etui nie szpeci telefonu, a sam smartfon nieźle się w nim prezentuje.
Patrząc na front telefonu, naszym oczom ukazuje się dość szeroka ramka nad i pod ekranem (zwłaszcza pod) oraz wcale nie przesadnie szeroka przy bocznych krawędziach. Nad 5-calowym wyświetlaczem umieszczony został głośnik do rozmów telefonicznych, obiektyw przedniej kamerki, czujnik światła oraz dioda powiadomień (świeci wyłącznie na biało, w dodatku bardzo mało intensywnie, przez co często można ją przeoczyć). Pod ekranem są natomiast dotykowe przyciski systemowe – od lewej – wstecz, home i otwarte aplikacje; wielki plus za to, że są one podświetlane, co w tej półce cenowej wcale nie jest oczywistością.
Moją uwagę w przypadku Shine Lite przykuł głównie prawy bok, a wszystko za sprawą tego, że kolejność rozmieszczenia przycisków została odwrócona względem standardowego. Producenci przyzwyczaili nas już do tego, że w większości przypadków mamy do czynienia z przyciskami do regulacji głośności powyżej włącznika – tutaj natomiast jest odwrotnie – włącznik nad regulacją głośności. Wymaga to chwili przyzwyczajenia, ale korzystanie z takiego duetu nie sprawia żadnych trudności. Powiem więcej – biorąc pod uwagę fakt, że mamy tu czytnik linii papilarnych, włącznika możemy wcale nie używać, a to przyciski regulacji głośności powinny być bezpośrednio pod kciukiem – i w tym przypadku właśnie są. Lewy bok skrywa w sobie wyłącznie tackę na dwie karty SIM lub jedną SIM i microSD, co może sugerować, że mamy tu hybrydowy dual SIM; w rzeczywistości jednak wykrywana jest wyłącznie karta w pierwszym slocie (a i na pudełku telefonu jest tylko jeden numer IMEI) – na rynku są jednak dostępne modele z dual SIM.
Dolna krawędź poświęcona została na port microUSB oraz dwie maskownice – jedna skrywa w sobie głośnik mono, druga natomiast – mikrofon. U góry z kolei znajdziemy drugi mikrofon oraz 3.5 mm jack audio (preferuję na dolnej krawędzi, ale to już jest kwestia całkowicie indywidualna). Z tyłu telefonu, na obudowie mamy niewystający obiektyw aparatu z diodą doświetlającą. Z racji tego, że obiektyw znajduje się w rogu, musimy uważać, by podczas robienia zdjęć go nie zasłonić palcem. Nieco niżej, w centralnej części, umieszczono okrągły czytnik linii papilarnych (minimalnie pod poziomem obudowy, dzięki czemu jest dobrze wyczuwalny pod palcem) oraz logo Alcatela, które osobiście bardzo mi się podoba.
Podsumowując, Alcatel Shine Lite jest jednym z tych smartfonów, na które wystarczy spojrzeć, by zechcieć je przetestować lub, kto wie, może poużywać dłużej. Przyznaję, pod względem wzornictwa i ergonomii kupił mnie całkowicie. A w tej półce cenowej (przypominam, niecałe 750 złotych, zdarza się to niezwykle rzadko).
Spis treści:
1. Parametry techniczne. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania
2. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Głośnik. Skaner linii papilarnych. Czas pracy
4. Aparat (i sporo zdjęć z Teneryfy!). Podsumowanie