Uprzedzenie do Acera. Miałem to. Podejrzewam, że sięgało ono korzeniami czasów, kiedy jeszcze młodzieniaszkiem będąc, przeglądałem gazetki reklamowe znanych sieci sklepów sprzedających elektronikę. I tam, pośród pięknych laptopów Toshiby, czarnych jak smoła Fujitsu&Siemens i pojawiających się powoli na rynku Lenovo, były również Acery. Grube, brzydkie, białe plastikowe kloce, nie zachwycające absolutnie niczym – od estetyki po podzespoły. Zwykle były też najtańsze. W ten sposób zapisały się w mojej podświadomości również jako te “najgorsze”. Trudno mi weryfikować wrażenia z przeszłości, wiem natomiast, jaki jest Acer Switch Alpha 12 teraz. A jest naprawdę dobry.
Acera Switch Alpha 12 trzeba zaliczyć do gatunku hybryd. Jest to coś więcej niż tablet z doczepianą klawiaturą. Hybrydy coraz częściej oferują funkcjonalność zarezerwowaną dotychczas dla laptopów, przy czym są bardziej mobilne. Większość z nich nie dysponuje taką mocą obliczeniową, jak komputery, a przekątne ich ekranów nie przekraczają zwykle 12 cali, jednak dzięki niewielkim gabarytom można je mieć zawsze przy sobie, w razie potrzeby zamieniając w tablet. Jest to zestaw cech, który charakteryzuje również Switch Alpha 12.
Specyfikacja i wzornictwo
Czym może pochwalić się testowana wersja Acera Switch Alpha 12?
- System operacyjny: Windows 10 Home
- Wyświetlacz: IPS 12 cali, rozdzielczość 2560 x 1440 pikseli (235 ppi), dotykowy
- Procesor: Intel Core i5-6200U, 2 rdzenie, 2.3 GHz z HT (w trybie Turbo max. 2,8 GHz)
- Procesor graficzny: Intel HD Graphics 520
- Pamięć operacyjna: 4 GB 800 MHz
- Pamięć masowa: 128 GB SSD
- Złącza: słuchawkowe/mikrofonowe, USB typu C, 1x USB 2.0, gniazdo ładowania
- Łączność: WiFi (2,4 GHz i 5 GHz), Bluetooth 4.0
- Kamery: 4 Mpix główna, 1 Mpix przednia
- Wymiary: 292 × 201 × 15,5 mm
- Waga: 0,9 kg (tablet) + 0,3 kg (klawiatura)
Cena testowanej odmiany w chwili publikacji to ok. 3700 zł.
Jak to wygląda? Skłamałbym, gdybym powiedział, że wzornictwo Switch Alpha 12 skradło moje serce. Jest to ten typ urządzenia, którego wyglądu po prostu nie zapamiętasz na dłużej niż 2 minuty. Jedyną cechą charakterystyczną może być stopka, służąca jako podstawka do tabletu, ale o niej zaraz.
Zatem, oglądając sobie tablet, widzimy przeciętność. Zero odważnych linii, brak wyróżniających się detali, błyskotek, świecących logo, brokatu i kul dyskotekowych. Dość surowy, prosty projekt, bez przerostu formy nad treścią. Wygląd docenią na pewno ci, którzy nie chcą niczym się wyróżniać – z takim tabletem na stoliku w restauracji na pewno nie zgromadzimy wokół siebie tłumu gapiów. Przy czym nie traktuję tego jako wady.
Dlaczego? Bo w wypadku tej hybrydy uroda schodzi na dalszy plan. Wszystkie elementy dobrze do siebie pasują, nie ma żadnych zgrzytów konstrukcyjnych, spasowanie elementów jest bardzo dobre. Mimo tego, że tablet mógłby mieć sporo miejsc wrażliwych na gromadzenie się kurzu, zwykle szczeliny pomiędzy różnymi materiałami (np. między taflą szkła ekranu a obudową, w której jest osadzony) są na tyle wąskie, że brud nie chce się tam wbijać. „Zamknięta” klawiatura sama chroni wyświetlacz przed uszkodzeniem, dzięki czemu nie ma konieczności zaopatrywania się w dodatkowe etui.
Jakość wykonania tabletu jest czymś, za co Acera można swobodnie pochwalić. Obudowa ze szczotkowanego metalu dodaje mu posmaku profesjonalizmu. Nie krzykliwy, można by rzec, niemal surowy tył urządzenia wzbudza zaufanie. Nasuwa myśl o niezawodności i stabilności. I dobrze, bo jak się okazało podczas użytkowania Switcha, można na nim polegać. Jedyną rzeczą, która odznacza się na aluminiowym tle obudowy, jest mający lekko ząbkowaną fakturę, wypukły, połyskujący napis „acer”. W lewym górnym rogu na świat patrzy 4-megapikselowa kamerka.
Obracając tablet w ręce i przyglądając się zestawowi złącz, raczej nie odczujemy żadnego braku. Górna krawędź urządzenia jest niemal czysta – na jej środku znajdziemy jedynie mikrofon. Dół Acera to miejsce dla złącza klawiatury, zaś lewy bok jest domem dla trzech przycisków: włączenia/wyłączenia/uśpienia, sterujących głośnością oraz opisanego małym logiem Windowsa, wywołującego Menu Start. Przyznam się, że z przycisku „Windows” skorzystałem może ze dwa razy i był mi niemal całkowicie zbędny. Najpewniej okazałby się bardziej praktyczny, gdybym częściej korzystał z urządzenia w trybie tabletu. A tak, w codziennym użytkowaniu kompletnie mi nie przeszkadzał, a o jego istnieniu przypomniałem sobie, przygotowując tę recenzję.
Przycisk zasilania ma wesołą dwukolorową diodę, która świeci się na niebiesko, gdy urządzenie jest włączone lub znajduje się w stanie uśpienia, oraz przyjmuje pomarańczowy kolor podczas ładowania. Jest jeden detal dotyczący przycisku zasilania: żeby włączyć urządzenie, trzeba przytrzymać go dość długo, jakieś trzy sekundy. Zwykły czas potrzebny do włączenia, spotykany powszechnie w innych tabletach to dwie sekundy. Różnica niby niewielka, ale nieraz było tak, że przytrzymałem przycisk odrobinę za krótko, a Switch ani drgnął. Drugi raz… czekanie… Oczywiście fakt ten nie trafi do „minusów” w podsumowaniu, ale osoby o słabych nerwach powinny o nim wiedzieć.
Jest jeszcze prawa krawędź: to „dom” dla gniazda słuchawek, USB 3.0, USB typu C i gniazda zasilania. Na moje nieszczęście, gniazdo zasilania jest niemal takiej samej wielkości, jak wtyczka jack 3,5 mm i nieraz zdarzało mi się próbować wpychać kabel zasilania do portu słuchawek lub dziwić się, dlaczego mini jack coś jakby nie chce wejść do gniazda zasilania. Po jakimś czasie się przyzwyczaiłem do układu wtyczek, ale nie była to najprostsza szkoła.
Jeśli odchylimy stopkę urządzenia do tyłu, to po prawej stronie naszym oczom ukaże się jeszcze slot na karty microSD. Zmyślne to miejsce. Sama podpórka też należy do pomysłowych. Może odchylać się prawie do 170 stopni, a jej dolna część pokryta jest gumą, co niemal uniemożliwia ryzyko poślizgu tabletu nawet na szklanej powierzchni. To przydatne, zwłaszcza, gdy korzystamy tylko z ekranu dotykowego i co rusz stukamy w ekran – stopka nie ma prawa nas zawieść.
Jest jeszcze jeden benefit tego, że ma ona kształt pałąka, a nie płaskiej listwy, jak na przykład w Microsoft Surface 4 Pro – odchylając ją maksymalnie do tyłu, tablet można wziąć do ręki i przenosić niczym teczkę z uchem ;) Jestem niemal pewien, że Acer projektując to urządzenie nie przewidywał takiego zastosowania podpórki, jednak od czego są wiecznie przemieszczający się recenzenci?
Spoglądając na front Alphy 12, widzimy 12-calowy ekran (od razu wiadomo, skąd pomysł na nazwę). Ramki wokół wyświetlacza nie są zbyt wąskie, ale podczas korzystania z tabletu w trybie notebooka, z dołączoną klawiaturą, to praktycznie nie przeszkadza. Może jednak przypomnieć o sobie podczas korzystania z niego bez klawiatury, gdy będziemy trzymać go w ręce. Co ciekawe, używając urządzenia w orientacji horyzontalnej, ramka z prawej strony Acera jest grubsza, jednak podczas codziennego użytkowania też właściwie o tym zapominamy. Pod ekranem znajduje się kolejne logo producenta, które zostaje zasłonięte przez klawiaturę w momencie, gdy skorzystamy z magnetycznego paska i ustawimy klawiaturę nie płasko na blacie, a pod niewielkim kątem. Nad ekranem znajdziemy dwa głośniki stereo oraz umieszczoną niemal centralnie na środku górnej ramki kamerkę 2 Mpix.
Trochę szkoda, że mamy do dyspozycji tylko jedno pełnowymiarowe USB. 2×USB byłoby dla mnie idealne, ale rozumiem też, że Acer chce iść z duchem czasu, stąd drugi port USB jest już typu C. Absolutną rozpustą byłoby tutaj żądanie slotu na karty SIM, choć wcale nie pogniewałbym się, gdyby postarano się o zainstalowanie takiego dodatku.