Pierwsze urządzenia hybrydowe, łączące w sobie możliwości tabletów i netbooków, pojawiły się na rynku ponad dwa lata temu, za sprawą Asusa. Wtedy to jednak wszystkie pracowały pod kontrolą systemu operacyjnego Android i właśnie ten argument wszelkie dyskusje na temat możliwości zastąpienia netbooka tego typu hybrydą ucinał. Bo tablet z Androidem, nawet z klawiaturą, nie zastąpi pełnoprawnego netbooka. A tym bardziej laptopa. Sytuacja się zmieniła, gdy w sprzedaży zadebiutowały pierwsze tego typu urządzenia z systemem Windows 8.1. Zwłaszcza, gdy ich cena stała się bardzo przystępna. Z naciskiem na: bardzo. Bo 1499 złotych za hybrydę z platformą Microsoftu i klawiaturą, to niewielka kwota. Kto uważa inaczej, ten ma problem.
Problemem mogła się okazać jakość wykonania i ogólnie samo działanie sprzętu. A o jakim w ogóle mowa? O Asusie Transformer Book T100, który gościł w moich rękach dość długo. Na tyle długo, bym mogła sobie wyrobić na jego temat opinię. I… w jakiś sposób się do niego przywiązać.
Wideorecenzja Asusa Transformer Book T100:
W sieci zbiera bardzo dobre opinie wśród recenzentów i końcowych użytkowników. Oferuje doskonały stosunek parametrów technicznych do ceny i możliwości. Założeniem producenta było bowiem stworzenie urządzenia, które w jednej chwili będzie zwykłym tabletem, by dosłownie sekundę później móc zamienić w pełnoprawną stację roboczą. No dobra, z tym może nieco przesadziłam, ale w netbooka, który nadaje się do tworzenia treści o wiele bardziej niż dotykowy ekran tabletu, zwłaszcza z Androidem, z pewnością już tak. Jak wypadł Asus Transformer Book T100 w moich testach? Ku mojemu początkowemu uprzedzeniu: bardzo dobrze.
Parametry techniczne Asusa Transformer Book T100:
– ekran IPS 10,1″ 1366 x 768 pikseli, 5-punktowy multitouch,
– czterordzeniowy procesor Intel Atom Bay Trail-T Z3740 1,3GHz z grafiką Intel HD,
– 2GB RAM,
– 64GB pamięci wewnętrznej eMMC,
– system operacyjny Windows 8.1 w wersji 32-bitowej,
– port microUSB,
– wyjście microHDMI,
– slot kart pamięci (odczyt 23 MB/s, zapis 17 MB/s),
– 3.5 mm jack audio,
– Bluetooth 4.0,
– WiFi (2,4 GHz i 5 GHz),
– akumulator o pojemności 8060 mAh,
– kamerka 1,2 Mpix,
– wymiary: 263 x 171 x 10,5 mm (24 mm ze stacją),
– waga: 1,07 kg (0,55 kg tablet, 0,52 kg dock),
– pełnowymiarowy port USB 3.0 w stacji dokującej.
Cena: 1499 złotych (32GB WiFi)
Porty, złącza, pierwsze wrażenia
Ważniejsza część, tabletowa, jest wykonana solidnie – po wzięciu w dłonie nic nie trzeszczy ani nie ugina się pod naciskiem palców. Ale niestety jest to plastik (mimo wszystko bardzo dobrej jakości), który błyszczy się, odbijając w sobie wszystko, co znajduje się wokół nas i, w dodatku, zbiera odciski palców. Wizualnie, niestety, tablet nie przypadł mi do gustu.
Na drugim biegunie jest jednak świetnie wyglądający, elegancki dock, który nijak pasuje do dotykowej części tego sprzętu. Stacja dokująca nie jest akcesorium, jakim znamy z androidowych transformerów – nie uświadczymy tu dodatkowego akumulatora, który mógłby znacznie wydłużyć jego czas pracy, ani pełnowymiarowego slotu kart SD. Jest to tylko i wyłącznie stacja dokująca z klawiaturą i touchpadem i jednym pełnowymiarowym portem USB w standardzie 3.0, który obsługuje wszystkie zewnętrzne akcesoria peryferyjne – pod warunkiem, że są do nich odpowiednie sterowniki.
Za jej stabilną pozycję podczas pisania odpowiadają cztery gumowane nóżki, które jednak nie do końca spełniają swoje zadanie – hybryda lubi się ślizgać nawet na płaskich powierzchniach, na których byłam pewna, że taka sytuacja mieć miejsca nie powinna. Ekran odgina się pod maksymalnym kątem umożliwiającym swobodne pisanie, tj. ok. 120 stopni.
Zacznijmy może od tego, w jaki sposób tablet łączy się ze stacją dokującą. Jak to w przypadku Asusowych Transformerów bywa, także i tym razem mamy do czynienia z zawiasami. W dolnej krawędzi tabletu umieszczone zostały dwa otwory, w które wpina się dwa wystające z klawiatury zawiasy. Żeby całość trzymała się stabilnie, na środku docka jest jeszcze wtyczka, łącząca obie części urządzenia. Wyjęcie tabletu ze stacji, jak również jego ponowne włożenie, jest bardzo proste i przebiega bezproblemowo. Zazwyczaj. Raz na jakiś czas zdarzy się jednak, że tablet nie do końca wciśniemy, przez co całość nie połączy się w odpowiedni sposób. Ale to bardzo rzadkie przypadki.
Klawiatura oferuje standardowy układ QWERTY, ale w nieco pomniejszonym rozmiarze, co raczej nikogo nie powinno dziwić. Klawisze są nieco mniejsze niż w laptopach (warto zwrócić uwagę na skrócony enter i shift), podobnie ma się z odstępami pomiędzy nimi. To sprawia, że pisanie na klawiaturze Transformer Booka T100 początkowo jest niekomfortowe i niewygodne. Dopiero po jakimś czasie człowiek się przyzwyczaja i przestaje zwracać na to uwagę. W późniejszym czasie napisanie dłuższego tekstu nie sprawia większych trudności. Do klawiatury można oczywiście podłączyć myszkę, dzięki czemu obsługa całego zestawu staje się jeszcze bardziej komfortowa. W sumie to dzięki możliwości podłączenia stacji dokującej i myszki oraz dzięki pełnej wersji Windowsa, urządzenie to bardzo zyskało w moich oczach.
Tablet ma 10 mm grubości, a po dołożeniu do niego stacji dokującej wzrasta do 24 mm. Waży niecałe 600 gramów, natomiast cały zestaw – nieco ponad kilogram. Mimo wszystko, jak na taki zestaw, jest to znośna wartość.
Przyciski na krawędziach urządzenia rozmieszczone zostały ergonomicznie – bezpośrednio pod palcami. Na lewej krawędzi umieszczony został tajemniczy przycisk wielkości włącznika, który wcale nim nie jest – ten znajdziemy bowiem na górnej krawędzi. Co to zatem jest? Przycisk Home, którego naciśnięcie powoduje przejście do ekranu głównego kafelkowego trybu (ekranu startowego). Ponowne wciśnięcie wraca do ostatnio otwartego widoku. Tę rolę w tabletach z Windowsem pełni zawsze przycisk Windows umieszczony w centralnej części ramki pod ekranem. Niestety (a może stety, bo się nie dublują przyciski), Windowsowe logo w Asusie Transformer Book T100 nie jest dotykowe. Czym jest to spowodowane? Zapewne chęcią zaoszczędzenia przez tajwański koncern. I w sumie nie ma się co dziwić.
Nad omawianym przyciskiem mamy regulację głośności. Na górnej krawędzi, jak już wspomniałam, włącznik, służący również do usypiania. Z kolei na prawej mamy do czynienia ze slotem kart microSD (karta minimalnie wystaje, może się zdarzyć, że przypadkowo odklikniemy, przez co wyleci z portu – dosłownie… wyleci), portem microUSB, wyjściem microHDMI oraz 3,5 mm jackiem audio. Przyciski, niestety, są słabo wyczuwalne pod palcami.
Z tyłu, w centralnej części, znajdziemy logo Asusa, a po obu jego stronach, bliżej boków tabletu, umieszczone zostały głośniki. Te grają głośno (o wiele głośniej niż większość tabletów, które dotychczas miałam w rękach), donośnie i, co najważniejsze, stosunkowo czysto. Nawet na najgłośniejszym ustawieniu z trudnością można dosłyszeć się charczenia czy trzeszczenia. A to bardzo dobrze o nich świadczy.
Włączamy tablet, który oferuje 64GB pamięci wewnętrznej. Ile jest do wykorzystania przez użytkownika? Po pierwszym włączeniu jest niby 49GB, ale w rzeczywistości zostaje jeszcze mniej (resztę zajmuje system i jego pliki oraz recovery). Przypomnę, że tablet pracuje w oparciu o Windowsa 8.1 w wersji 32-bitowej, a za jego działanie odpowiada czterordzeniowy procesor Intel Atom Z3740 o częstotliwości taktowania 1,3GHz, wspierany przez 2GB RAM.
Wyświetlacz
Wyświetlacz Asusa Transformer Book T100 nie powala na kolana, ale wśród 10-calówek i tak jest niezły. Jego rozdzielczość mimo tego, że do najwyższych nie należy, i tak jest wyższa niż wśród większości androidowych tabletów – mamy tu bowiem do czynienia z rozdzielczością 1366 x 768 pikseli. Dzięki temu swobodnie możemy czytać tekst na stronach internetowych i w przeglądarkach PDF-ów. Ekran wykonany został w technologii IPS, dzięki czemu zapewnia szerokie kąty widzenia. Co ważne, jest również odpowiednio czuły, dzięki czemu szybko i precyzyjnie reaguje na polecenia wydawane przez użytkownika.
Jasność ekranu wynosi ok. 250 cd/m2, co przekłada się na komfortowe użytkowanie urządzenia w pomieszczeniach. Gorzej, jeśli przyjdzie nam pracować na nim w pełnym słońcu – wtedy wartość ta jest niewystarczająca, co w połączeniu z błyszczącą taflą ekranu sprawia, że wyświetlacz staje się bardzo mało czytelny.
Najdziwniejsze jednak dla przeciętnego użytkownika urządzenia może być fakt, że po włączeniu aplikacji Czytnik, ekran tabletu automatycznie staje się bardziej żółty, co może denerwować, ale w rzeczywistości ma się to przekładać na komfort czytania. Istnieje bowiem tzw. Asus Reading Mode, który odpowiada właśnie za wspomniane podświetlenie ekranu. Jeśli komuś to przeszkadza – może wyłączyć, przechodząc do ustawień tegoż właśnie trybu.
Asus tłumaczy Reading Mode następująco:
Jasne światło może przeszkadzać w ciemnym otoczeniu, natomiast światło widzialne o wysokiej energii emitowane przez tradycyjne wyświetlacze komputerowe może przyczyniać się do zwyrodnienia plamki żółtej związane z wiekiem. Transformer Book T100 oferuje specjalny „tryb czytania”, który ma temu zapobiec. Po włączeniu go ustawienia ekranu są tak dostosowywane, by zmniejszyć udział światła niebieskiego/fioletowego o wysokiej częstotliwości i zapewnić tym samym bardziej komfortowe czytanie
Działanie
Windows 8 jest specyficzny i trzeba się do niego przyzwyczaić. Opiera się głównie na ogarnięciu gestów i ważniejszych funkcji oraz skrótów, które znacznie ułatwiają życie. Wśród nich jest wysuwanie działających aplikacji z lewego boku w prawą stronę. Jest to świetne rozwiązanie, gdy chcemy szybko przełączyć się pomiędzy programami. Nieco jednak również uciążliwe – zwłaszcza, gdy tablet oddajemy w ręce najmłodszych. Zdarzyło się, że na kilka chwil zostałam „tabletową nianią”, która musiała skutecznie zająć dwulatka zainteresowanego testowanym przeze mnie tabletem. Pobrałam grę Whack a Turkey, która polega na trafianiu w wyskakujące z kryjówek indyki. Gdy dzieciak jeździł palcem po ekranie często zdarzało się, że niechcący (w końcu nieświadomie) przełączał się pomiędzy aplikacjami. Ale nie jest to problem – w końcu sprzęt przeznaczony jest dla sporo starszych użytkowników.
Wielokrotnie słyszałam wśród znajomych opinie, że jeśli mamy do czynienia ze sprzętem z Windowsem, to pewnie długo się włącza. W przypadku Asusa Transformer Book T100 proces ten wcale nie trwa długo, bo jedyne 15 sekund. Już samo to napawa optymizmem przed rozpoczęciem korzystania z produktu tajwańskiego koncernu. A jak działa całość? Do ogólnej szybkości i wydajności urządzenia nie można mieć większych zastrzeżeń. Przy codziennym użytkowaniu nie odczuwa się zbytniego zamulania systemu czy dłuższego uruchamiania się kolejnych programów. Sprzęt działa stosunkowo płynnie nawet, gdy w tle pracuje wiele aplikacji – choć wiadomo, że im więcej (i bardziej obciążony jest procesor), tym o lepszą szybkość trudniej. Przełączanie się pomiędzy aplikacjami poprzez wysuwanie ich z lewego boku jest praktycznie natychmiastowe. Nieco inaczej jest jednak ze zmianą położenia ekranu, z poziomego na pionowy lub odwrotnie, trwa to bowiem chwilę, nie następuje z automatu od razu – widoczny jest skok.
Ekranowe hotspoty umożliwiają uruchomienie programów i dostęp do ustawień. Są takowe cztery:
– górny, lewy róg: ostatnio uruchomiona aplikacja w małym okienku z możliwością powrotu do niej; po uruchomieniu więcej niż jednej aplikacji pokazuje wszystkie działające programy,
– dolny, lewy róg: ikona Windows, po której naciśnięciu przenosi nas do ekranu startowego,
– górna część ekranu: złapanie aplikacji z góry i przeciągnięcie jej w dół powoduje jej zamknięcie,
– górny i dolny, prawy róg: uruchomienie Charms bar.
Istotne są również gesty:
– przesunięcie palca od lewej krawędzi otwiera uruchomione aplikacje,
– przesunięcie palca od prawej krawędzi uaktywnia pasek Charms bar,
– zsunięcie palców na ekranie pomniejsza treści,
– odsunięcie palców na ekranie powiększa treści,
– przesunięcie od górnej krawędzi wyświetla menu otwartej aplikacji (w przeglądarce natomiast otwarte karty z możliwością przełączania się pomiędzy nimi), natomiast zjechanie do centralnej części ekranu zamyka aplikację.
Co ważne, wszystkie gesty obsługiwane są również przez touchpad – analogicznie do ekranu dotykowego.
W urządzeniach z Windows 8 dość istotną jest możliwość korzystania z dwóch aplikacji działających w oknach obok siebie, dzięki funkcji Snap. Możemy w dowolny sposób ustawić szerokość obu okien – mogą być takie same, wtedy pasek Snap jest po środku, może być jedno szersze, drugie węższe.
W momencie kupna Asusa Transformer Book T100, wraz z nim otrzymujemy darmową licencję na pakiet Office Home and Student 2013 (klucz znajduje się w pudełku). Dzięki pakietowi biurowemu i klawiaturze, do której trzeba się przyzwyczaić, urządzenie to staje się idealne dla osób często tworzących treści tekstowe na wyjazdach – w miejscach, w których wyciąganie laptopa jest albo niewygodne, albo najnormalniej w świecie niemożliwe.
Niewiele osób korzystających ze sprzętu z Windows 8 ogarnia ważniejsze skróty klawiaturowe. Warto je wymienić dla usystematyzowania (Windows to klawisz z logo systemu, znajdujący się między fn a lewym altem):
Windows + D: uruchamianie pulpitu
Windows + E: uruchamianie okna Komputer w trybie pulpitu
Windows + F: otwieranie wyszukiwarki plików
Windows + H: otwieranie panelu Udostępnij
Windows + I: otwieranie panelu ustawień w charms bar (pasku narzędziowym)
Windows + K: otwieranie panelu urządzeń
Windows + L: blokada ekranu
Windows + M: zminimalizowanie okno Internet Explorer
Windows + P: przełączanie pomiędzy drugim ekranem
Windows + Q: otwieranie wyszukiwarki aplikacji
Windows + R: otwieranie okna Uruchamianie
Windows + U: otwieranie centrum ułatwień dostępu
Windows + W: otwieranie panelu ustawień
Windows + X: narzędzia Windows
Windows + = : uruchamianie lupy i powiększanie ekranu
Windows + -: powiększanie ekranu
Windows + enter: ustawienia narratora
Tablet, jak każdy sprzęt z Windows 8, umożliwia odtwarzanie wszystkich formatów wideo – w zależności oczywiście od używanej aplikacji. W Windows Store znajdziemy również zewnętrzne programy, typu ipla, dzięki którym bez żadnych problemów z ładowaniem się treści czy jej zacinaniem się, możemy obejrzeć programy w nim dostępne (np. Boso przez świat, itp.).
Z racji tego, że mamy do czynienia z tabletem z pełną wersją systemu Windows 8.1, a nie RT (na szczęście!), możemy instalować wszystkie standardowe aplikacje desktopowe na tą platformę. Bez problemu udało mi się to zrobić z Photoshopem, GIMPem czy Auto Cadem – wszystkie działały. Co do gier. Na tablecie można zainstalować takie tytuły, jak Starcraft 2, Diablo 3 i inne, aczkolwiek należy liczyć się z tym, że ich wczytywanie będzie długo trwało, a sama rozgrywka do najpłynniejszych nie będzie należeć. Rzućmy okiem na wideo nagrane przez redakcję MobileGeeks, który świetnie to obrazuje:
Oczywiście pełny Windows umożliwia nam między innymi zmianę zachowania się urządzenia podczas zamykania pokrywy – domyślne jest usypianie produktu, ale możemy również ustawić automatyczne zamykanie się systemu oraz brak reakcji na zamknięcie klapy, dzięki czemu tablet dalej działa – przy zamkniętej klapie.
Z działaniem dwuzakresowego WiFi (2,4 GHz i 5 GHz) oraz Bluetooth 4.0 podczas testów nie odnotowałam problemów.
Kiedyś, przy pierwszych dotykowych tabletach z Windows 8, wielkim problemem był system zarządzenia energią (pracowały przez 3-4 godziny… kto pamięta te czasy?) oraz ich grzanie się (wentylatorki i te sprawy…). W przypadku kolejnej generacji sprzętu z Windowsem nie ma mowy o tego typu kwestiach. Dzięki temu Transformer Book T100 nie może nam posłużyć jako ogrzewacz rąk w chłodne, jesienne wieczory. Maksymalna temperatura obudowy, jaką osiągnął ten sprzęt w moich rękach, to 38 stopni (bardziej nagrzewa się prawa strona, to tu prawdopodobnie znajdują się najważniejsze komponenty). To niewiele – temperatura ta sprawia, że swobodnie i komfortowo można korzystać z urządzenia.
Akumulator
Osiem – dziewięć godzin działania to standardowy czas, jaki udało mi się osiągnąć podczas testowania urządzenia z włączonym WiFi (ewentualnie korzystając z internetu udostępnionego z telefonu) z jasnością ekranu ustawioną na połowę. Jest to bardzo dobry wynik jak na sprzęt z procesorem Intela i systemem Windows 8. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że zmieniając jasność wyświetlacza na niższą bez żadnych problemów czas pracy można wydłużyć – nawet do kilkunastu godzin, w zależności od ustawień. Maksymalny czas, jaki udało mi się uzyskać, to piętnaście godzin – bez włączonego WiFi, na najciemniejszym ustawieniu ekranu, podczas czytania książki elektronicznej oraz pisania recenzji. Tak, część tego tekstu powstała właśnie na Asusie Transformer Book T100.
Podsumowanie
Podsumowując, producenci sprzętu przyzwyczaili nas do tego, że w kwocie do 1500 złotych można dostać tablet z Androidem oferujący często bardzo dobre parametry techniczne. Asus poszedł o krok dalej. Postanowił nam zaoferować tablet z dobrą specyfikacją, systemem Windows 8 (i to w dodatku nie RT!) i stacją dokującą, czyli dwoma rzeczami, które mają istotny wpływ na komfort użytkowania i przeznaczenie urządzenia. O ile sprzęt z Androidem służy nam głównie do rozrywki i konsumowania treści, tak produkty z Windowsem można wykorzystać na wiele więcej sposobów – i również do pracy.
Co ważne, w testowanym modelu Transformer Book T100 nie było widać, by tajwański koncern na czymkolwiek oszczędził przy jego produkcji, poza materiałami użytymi do stworzenia tabletowej części (przypomnę: irytujący, błyszczący plastik). Do szybkości działania tabletu nie można się przyczepić. Jego wydajność podczas trwania testów była przez cały czas na wysokim poziomie, za co należy mu się wielka pochwała.
Jeśli jesteście stałymi Czytelnikami Tabletowo.pl wiecie na pewno, że uwielbiam się czepiać testowanych tabletów. Niestety (a może i właśnie na szczęście!), w przypadku T100 musiałam się naprawdę namęczyć, by znaleźć coś, co mnie naprawdę irytowało. A to chyba jest znakomita rekomendacja dla tego hybrydowego sprzętu.
A więc co mi nie pasowało? Szybkie podsumowanie: przede wszystkim kwestie estetyczne, czyli błyszczący plastik zbierający odciski palców, szerokie ramki wokół ekranu oraz przyciski fizyczne na obudowie, które są mało wyczuwalne. Dodatkowo mały trackpad w klawiaturze, który – paradoksalnie – przez obsługę wielu gestów i wysoką czułość bywał uciążliwy użytkowaniu oraz niewielkie klawisze, do których jednak dało się przyzwyczaić po dłuższym czasie testowania. Jeszcze podłączanie tabletu do stacji dokującej, które nie zawsze okazywało się proste – a to coś nie łączyło, a to trzeba było siłą docisnąć… Ah, no i ładowanie urządzenia, które trwa dość długo, bo ponad cztery godziny. I to tak naprawdę wszystko. Działaniu tabletu, pamiętając o jego cenie, nie można wiele zarzucić.
To, że tablet kosztuje niewiele, sprawia, że zainteresowanie nim jest naprawdę ogromne. Co ciekawe, pytają się mnie o niego nawet osoby, które wcześniej nie były przekonane do tabletów. Nie oznacza to jednak, że Asus Transformer Book T100 jest urządzeniem dla wszystkich. Bo zdecydowanie nie jest.
Na koniec trzeba bowiem zaznaczyć, że za 1500 złotych otrzymujemy świetne hybrydowe urządzenie, ale wybrakowane. Nie posiada bowiem ani aparatu, ani 3G, ani GPS. To oczywiście spowodowane jest niską ceną produktu, która powinna nam wynagrodzić wspomniane braki. Z pewnością jednak znajdą się osoby, którym urządzenie bez wymienionych parametrów nie będzie odpowiadało nawet za taką kwotę. Warto zauważyć, że o ile brak 3G można łatwo zniwelować podłączając zewnętrzny modem 3G lub korzystając z udostępnionego internetu z telefonu, tak zewnętrznego aparatu nie podłączymy.
Plusy:
– niska cena,
– stacja dokująca,
– bardzo dobra jakość wykonania,
– przyzwoity ekran,
– ogólna wydajność i szybkość działania,
– dobre głośniki,
– dwuzakresowe WiFi,
– pełna wersja Windows 8.1 (32-bitowa),
– licencja na pakiet biurowy Microsoft Office Home & Student.
Minusy:
– błyszczący plastik zbierający odciski palców,
– szerokie ramki wokół ekranu,
– przyciski fizyczne na obudowie, które są mało wyczuwalne,
– specyficzny trackpad,
– długi proces ładowania urządzenia.
Braki:
– aparat,
– 3G,
– GPS.
Cena: 1499 złotych (za wersję 32GB WiFi)