Od jakiegoś czasu trudno nie odnieść wrażenia, że Sony nieco pogubiło się na rynku smartfonów. Czy najnowszy przedstawiciel najniższej półki będzie w stanie cokolwiek zmienić? Sprawdźmy – przed Wami recenzja Sony Xperii L4.
Pozwólcie, że zacznę od krótkiego nawiązania do poprzednika testowanego dziś modelu, bo jest on dość istotny jako punkt odniesienia w portfolio Sony. W dniu polskiej premiery w zeszłym roku kosztował 899 złotych. Nowość w postaci Xperii L4 została wyceniona na 999 złotych. Już teraz zdradzę, że w mojej ocenie ta cena jest zbyt wysoka, ale pozwólcie, że uzasadnienie zostawię sobie na podsumowanie niniejszej recenzji.
Na początek ważne jest to, że w stosunku do Xperii L3 zmieniło się sporo – urósł wyświetlacz (z 5,7” do 6,2”) i zmieniły się jego proporcje (z 18:9 na 21:9), doszedł trzeci obiektyw aparatu (ultraszerokokątny), a i akumulator zwiększył pojemność – z 3300 mAh do 3580 mAh.
Niezmienny tymczasem pozostał… procesor MediaTek Helio P22 i 3 GB RAM, czyli właśnie te parametry, których zmiany oczekiwałabym chyba najmocniej (zwłaszcza, że jednostka centralna jest już prawie 3-letnia…). Zdecydowanie zgadzam się z tym, co Karol napisał w momencie zapowiedzi Xperii L4:
“Sony określa smartfon mianem urządzenia ze średniej półki, choć trudno doszukiwać się w nim znamion sprzętu takiej kategorii.”
Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak – bez zbędnego przedłużania – przejść do rzeczy. Jeszcze tylko rzut oka na parametry techniczne Sony Xperii L4:
- wyświetlacz LCD 6,2” o rozdzielczości 1680×720 pikseli (HD+), 21:9,
- procesor MediaTek Helio P22 (MT6762),
- 3 GB RAM,
- 64 GB pamięci wewnętrznej,
- Android 9.0 Pie,
- aparat główny 13 Mpix f/2.0, ultraszerokokątny 5 Mpix 117°, f/2.2 oraz czujnik głębi 2 Mpix f/2.2,
- aparat przedni 8 Mpix f/2.0,
- NFC,
- GPS / Glonass,
- LTE,
- hybrydowy dual SIM,
- Bluetooth 5.0,
- WiFi 802.11 a/b/g/n 2,4&5 GHz,
- 3.5 mm jack audio,
- slot kart microSD,
- USB typu C (2.0),
- akumulator o pojemności 3580 mAh,
- wymiary: 159 x 71 x 8,7 mm,
- waga: 178 g.
Cena w momencie publikacji recenzji: 999 złotych
Wzornictwo, jakość wykonania
Ostatnio, przy okazji recenzji Oppo A31, wspominałam, że jestem fanką matowych obudów. Z tej racji, jak się domyślacie, Xperia L4 przypadła mi do gustu. Do testów trafiła do mnie czarna wersja kolorystyczna, która wcale nie jest nudna – zatopione są w niej jakby drobinki brokatu, dzięki czemu całość prezentuje się przyjemnie dla oka. Cały efekt psują jedynie odciski palców, które obudowa wprost uwielbia zbierać.
Xperia L4 wykonany jest z tworzywa sztucznego, ale do jego jakości nie mam zastrzeżeń. Podoba mi się natomiast fakt, że obiektywy aparatów zostały umieszczone nieco poniżej obudowy, co z kolei powoduje, że nie ma szans, by je zarysować kładąc telefon na płaskiej powierzchni.
Podoba mi się też dioda powiadomień – tak, Xperia L4 takową oferuje! Znajduje się po prawej stronie głośnika do połączeń telefonicznych i jest całkiem nieźle widoczna dla użytkownika.
Szkoda dość grubej ramki pod ekranem i notcha w kształcie łezki w górnej jego części, ale jest to raczej rynkowy standard.
Rzućmy okiem na poszczególne krawędzie smartfona. U góry mamy 3.5 mm jack audio i mikrofon. Na przeciwległej krawędzi znajduje się drugi mikrofon, USB typu C oraz głośnik mono. Na prawym boku mamy przyciski do regulacji głośności, czytnik linii papilarnych oraz włącznik, a na lewym – slot kart nanoSIM + microSD.
Wyświetlacz
Xperia L4 jest pierwszym przedstawicielem najniższej półki cenowej od Sony z ekranem o przekątnej 21:9. Nie jestem w stanie ocenić czy to dobrze (unifikując to rozwiązanie do każdej kategorii smartfonów z oferty) czy źle (próbować przekonać najmniej wymagających użytkowników, że oklepane i doskonale znane 18:9 jednak ma mniej sensu niż “kinowe” proporcje) – to już pozostawiam Wam.
Musicie mieć świadomość, że zastosowanie takiego rozwiązania sprawiło wydłużenie obudowy urządzenia, przez co korzystanie z niego jedną ręką stało się praktycznie niemożliwe.
Sam wyświetlacz ma przekątną 6,2” i rozdzielczość 1680 x 720 pikseli, co przekłada się na 295 punktów na cal (ppi). Jest to wartość niewielka i nie trzeba mieć sokolego wzroku ani przykładać wielkiej uwagi do detali, by zwrócić uwagę, że czcionki są postrzępione, a wyświetlanemu tekstowi brakuje ostrości. Jeszcze jakiś czas temu w tej półce cenowej HD+ był do przebolenia, tymczasem teraz – nawet w tańszych smartfonach – można znaleźć ekrany Full HD+.
Na Xperii L4 fabrycznie nie ma naklejonej żadnej folii ochronnej, a sam wyświetlacz wygląda, jakby nie miał warstwy oleofobowej. Straszliwie zbiera odciski palców, przez co bardzo trudno jest go utrzymać w czystości, co z kolei przekłada się na komfort korzystania z niego.
Jakość wyświetlanego obrazu jest niezła, kąty widzenia też w porządku. Nieco mogłabym się przyczepić do kontrastu, ale uznajmy, że w tej półce cenowej jest OK. Jasność minimalna nie razi nocą po oczach, z kolei maksymalna pozwala sporo dostrzec w słoneczne dni, choć nie jest idealnie. Szkoda też, że w poziomie smartfon może mieć problem ze współpracą z okularami polaryzacyjnymi (w moich przeciwsłonecznych polaryzacyjnych niestety nic na ekranie nie widać).
W celu uzupełnienia informacji dodam jeszcze, że ekran ma częstotliwość odświeżania 60 Hz (co jest standardem w tej cenie). Podczas testów nie udało mi się zarysować wyświetlacza.
W ustawieniach ekranu mamy możliwość zmiany balansu bieli i zmiany motywu urządzenia (jasny / ciemny).
Działanie, oprogramowanie
Już na początku niniejszej recenzji wspomniałam, że smartfon Xperia L3 wyposażony był w procesor MediaTek Helio P22. Dokładnie ta sama jednostka znalazła się w tegorocznej Xperii L4, w dodatku z taką samą ilością pamięci RAM – 3 GB.
Szkoda, naprawdę wielka szkoda, bo to sprzedawanie drugi rok z rzędu tego samego, ale w akompaniamencie innych komponentów… a to właśnie procesor i RAM są tymi parametrami, które kwalifikują się do zmiany jako pierwsze. I wcale nie dlatego, że są kolejny raz stosowane w najniższej półce Sony, a dlatego, że są – po prostu – bardzo kiepskie.
MediaTek Helio P22 w połączeniu z 3 GB RAM działają bardzo ociężale i wolno. Część z Was pomyśli sobie zapewne, że “dokładnie tak samo, jak wszystkie inne smartfony do tysiąca złotych”. No właśnie sęk w tym, że nie. Na rynku dostępnych jest gros (często nawet tańszych) modeli, które działają odczuwalnie i zauważalnie szybciej.
Nie chodzi mi o to, że przełączanie się pomiędzy pulpitami nie jest płynne, bo na to mogłabym przymknąć oko w tej cenie. Jednak jakakolwiek akcja, wymagająca choć odrobinę pamięci operacyjnej, trwa tu zdecydowanie zbyt długo – ładowanie zdjęć w galerii czy nawet wysuwanie klawiatury, chcąc wpisać adres w wyszukiwarkę. Dla mnie Xperia L4 to smartfon, który uczy cierpliwości.
W grach smartfon radzi sobie przeciętnie, ale trudno spodziewać się czegokolwiek więcej po tych podzespołach.
Jeśli chodzi o benchmarki, tutaj Xperia L4 wypada też blado. Dla zainteresowanych przedstawiam wyniki:
AnTuTu: 94772
GeekBench 5:
single core: 149
multi core: 807
AndroBench:
szybkość ciągłego odczytu danych: 280,44 MB/s,
szybkość ciągłego zapisu danych: 227,72 MB/s,
szybkość losowego odczytu danych: 63,86 MB/s,
szybkość losowego zapisu danych: 22,36 MB/s.
Przejdźmy do oprogramowania. Sony Xperia L4 pracuje pod kontrolą Androida w wersji 9.0 Pie. Do samego systemu nie mam większych zastrzeżeń, choć chyba najbardziej irytuje mnie samo poruszanie się po nim, korzystając z przycisku nawigacyjnego – wolałabym standardowe gesty, których tutaj, niestety, nie uświadczymy.
System na Xperii L4 jest dość prosty, ale za to oferuje te same funkcje, które znajdziemy w droższych przedstawicielach serii Xperia. Wśród nich znajdziemy między innymi boczny sensor ułatwiający korzystanie z urządzenia (dla mnie nieprzydatny dodatek), tryb obsługi jedną ręką, tryb wielu okien, cyfrowa równowaga czy kontrola rodzicielska. Nie ma tego dużo, w efekcie czego system nie jest przeładowany niepotrzebnymi ustawieniami i funkcjami.
Zaplecze komunikacyjne zasługuje na pochwałę. Składa się na nie dwuzakresowe WiFi, GPS, LTE, Bluetooth 5.0 oraz, co istotne, NFC. Wszystkie moduły działają bez zastrzeżeń i nie sprawiają powodów do niepokoju. Do naszej dyspozycji oddany jest podwójny slot kart nanoSIM, z czego jeden ze slotów jest zamienny z microSD.
Jakość rozmów stoi na dobrym poziomie, choć głośnik, w mojej opinii, mógłby być nieco głośniejszy.
Spis treści:
Audio
Głośnik jest i na tym moglibyśmy poprzestać. Choć początkowo może się wydawać, że Xperia L4 wyposażona jest w głośniki stereo, nic bardziej mylnego. Na dolnej krawędzi telefonu mamy dwie maskowice, które skrywają w sobie, po jednej stronie USB typu C – faktycznie głośnik, a po drugiej – mikrofon.
Głośnik gra przeciętnie i właściwie nic więcej tu dodawać nie trzeba. Do okazjonalnego słuchania wystarczy, podobnie jak do oglądania jakichś filmów – pamiętajcie tylko, by go nie zasłaniać wewnętrzną stroną dłoni (wtedy się go zagłusza).
Dużo bardziej zadowolonym można być z jakości dźwięku płynącego ze słuchawek podłączonych przez 3.5 mm jacka audio. Choć może niekoniecznie tych dołączonych do zestawu z telefonem – te zwykłe pchełki są raczej przeciętne.
Zabezpieczenia telefonu
W Sony Xperia L4 do naszej dyspozycji oddana została jedna metoda zabezpieczeń biometrycznych, mianowicie czytnik linii papilarnych – rozpoznawania twarzy zabrakło.
Skaner znajduje się na prawej krawędzi telefonu, pomiędzy przyciskami regulacji głośności oraz włącznikiem. Jest aktywny, co oznacza, że wystarczy przyłożyć do niego palec, by od razu zareagował.
Co ważne, czytnik działa bardzo sprawnie i już po chwili od przyłożenia do niego palca faktycznie rozpoznaje użytkownika. Do działania skanera odcisków palców nie mam zastrzeżeń.
Czas pracy
Sony może kojarzyć się z dobrą optymalizacją czasu pracy i podobnie jest w przypadku Xperii L4. Akumulator o pojemności 3850 mAh radzi tu sobie dobrze – na tyle, by być spokojnym o cały dzień pracy z daleka od ładowarki, niezależnie od włączonego WiFi czy LTE.
Korzystając ze smartfona z włączonym WiFi, na koniec dnia spokojnie zostawało mi 30-40% baterii, mając na ekranie nabite ok. 5 godzin. Dwa dni z 6 godzinami SoT to dla tego modelu nic trudnego. Po przełączeniu się na LTE, smartfon jest w stanie pracować cały dzień, z czego na włączonym ekranie ok. 4,5-5,5 godziny.
W zestawie z Xperią L4 dostajemy ładowarkę zaledwie 7,5-Watową, a warto pamiętać, że smartfon ten obsługuje szybkie ładowanie USB Power Delivery.
Aparat
Sony Xperia L4 została wyposażona w trzy obiektywy:
- 13 Mpix (główny, f/2.0),
- 5 Mpix (ultraszerokokątny 117°, f/2.2),
- 2 Mpix (czujnik głębi, f/2.2).
Główny aparat z założenia spisuje się dobrze – pod warunkiem, że scena jest odpowiednio doświetlona i nie robimy zdjęcia pod słońce (w takich wypadkach słońce to biała plama… prześwietlenie jest widoczne gołym okiem).
Rzeczą, której nie rozumiem, jest tryb HDR ukryty gdzieś głęboko w ustawieniach zamiast albo domyślnie włączonego, albo dostępnego tuż pod ręką. Bez HDR zdjęcia wychodzą strasznie ciemne, a gdy go włączymy, nagle okazuje się, że wcale nie jest tak źle, jak zakładaliśmy pierwotnie.
Fotografując w gorszych warunkach oświetleniowych i nocą, dużo trudniej jest złapać ostrość, w efekcie czego łatwo o rozmazane zdjęcia.
Ultraszeroki kąt charakteryzuje się wielkim efektem “beczki” i sporą zmianą balansu bieli względem głównego obiektywu. Zauważalny jest też znaczny spadek szczegółowości zdjęć oraz poziomu detali.
Samo uruchamianie aplikacji aparatu potrafi zająć dłuższą chwilę, więc nie ma raczej szans, by na szybko “cyknąć” zdjęcie. Kilka razy próbowałam złapać interesujący mnie moment, po czym później okazywało się, że zdjęcia są rozmyte, bo nie zatrzymałam ręki na chwilę tapnięcia w spust migawki.
W aplikacji aparatu mamy dostępne następujące tryby: auto, portret, pejzaż, nocny widok, nocny portret, plaża, śnieg, sport, przyjęcie, HDR i fajerwerki.
Przedni aparat jest nierówny – w dobrym świetle potrafi zrobić bardzo ładne zdjęcie, ale im ze światłem gorzej, tym z jakością też.
Nagrywanie wideo w Xperii L4 zostało potraktowane po macoszemu i raczej nie ma się co temu dziwić. Smartfon ten nagrywa maksymalnie w Full HD – zarówno głównym, jak i przednim aparatem.
Podsumowanie
Gdyby nie oszczędność na procesorze i pamięci operacyjnej, Xperia L4 mogłaby być ciekawym, budżetowym smartfonem. Niestety, działanie telefonu pozostawia wiele do życzenia i nie sądzę, by sytuację uratowała jakakolwiek aktualizacja oprogramowania.
Uważam, że 999 złotych za ten smartfon jest ceną nie do przyjęcia. W chwili obecnej urządzenie warto rozważyć biorąc je w niskim abonamencie za złotówkę – w przeciwnym razie do tysiąca złotych (a nawet do 900 złotych!) ciekawszych konkurencyjnych modeli jest naprawdę sporo… a Xperia L4 do wielu z nich nie ma nawet startu.
Szkoda, bo miałam nadzieję, że będzie wprost przeciwnie.
Spis treści: