Powyżej pewnego pułapu cenowego przyzwyczailiśmy się, że smartfon musi być we wszystkim „naj-„. Najszybszy, najładniejszy, ale przede wszystkim najnowocześniejszy. Czy zawsze musi tak być? I jak jest w przypadku Sony Xperia 1 V?
Postęp vs. sprawdzone rozwiązania
Wśród wielu kategorii, na jakie można podzielić podejście ludzi do różnorakich spraw, w przypadku technologii można wyróżnić dwa obozy. Pierwszy to ludzie patrzący przychylnym okiem na wszelkie nowinki. Zamówili pierwszego Apple Watcha / Galaxy Watcha w pre-orderze, zamienili niemal wszystkie zestawy słuchawkowe w domu na bezprzewodowe TWS-y i, gdyby finanse pozwoliły, do pracy podjeżdżaliby już autem elektrycznym. Ktoś złośliwy mógłby nawet stwierdzić, że najdrobniejsza nowinka technologiczna może sprawić, że taka osoba zmieniłaby dopiero co kupiony smartfon.
Po drugiej stronie można natomiast umieścić tych, którzy nie są tak chętni do zmian. Wymiana smartfona to nie dreszczyk emocji, a konieczność wynikająca z awarii obecnego. „Jeżeli słuchawki na kablu działają, to po co je wymieniać?”. Jedyny czasomierz, jakiego używają, to Casio z Komunii, itd.
Nawet, jeśli jest się bardziej technologicznym konserwatystą niż badaczem nowinek, nie wyklucza to możliwości szukania swojego kolejnego telefonu wśród flagowych urządzeń. Tutaj jednak rządzi progres spod znaku usuwania gniazd minijack i microSD.
Chyba, że nazywasz się Sony i prezentujesz w 2023 roku taki smartfon jak Xperia 1 V.
Sony Xperia 1 V – dane techniczne
Model | Xperia 1 V |
Ekran | 6,5″, OLED, 4K, 120 Hz, Gorilla Glass Victus 2 |
CPU | Qualcomm Snapdragon 8 Gen 2 |
GPU | Adreno 740 |
RAM | 12 GB |
Pamięć wewnętrzna | 256 GB |
System operacyjny | Android 13 |
Aparat z tyłu #1 | 52 Mpix, f/1.9, ogniskowa 24 mm, pole widzenia 84∘, przetwornik Exmor T 1/1,35″ |
Aparat z tyłu #2 | 12 Mpix, f/2.3-2.8, ogniskowa 85-125 mm, pole widzenia 20-28∘, przetwornik Exmor RS 1/1,35″ |
Aparat z tyłu #3 | 12 Mpix, f/2.2, ogniskowa 16 mm, pole widzenia 123∘, przetwornik Exmor RS 1/2.5″ |
Aparat z przodu | 12 Mpix, f/2.0, ogniskowa 24mm, pole widzenia 83∘, przetwornik Exmor RS 1/2,9″ |
Bateria | 5000 mAh, szybkie ładowanie Power Delivery 30 W, ładowanie bezprzewodowe 15 W, ładowanie zwrotne |
5G | tak |
Gniazdo ładowania | USB Typ-C, 3.2 OTG |
microSD | tak, do 1 TB |
DualSIM | tak, nanoSIM+eSIM |
3,5 mm jack audio | tak |
Głośniki | stereo, Dolby Atmos |
Wymiary | 165 x 71 x 8,3 mm |
Waga | 187 g |
Wodoszczelność | IP68 |
Sugerowana cena detaliczna | 6499 złotych |
Wstęp w duchu ekologii
Jeżeli po przeczytaniu tej recenzji zamówicie swój egzemplarz Xperii 1 V, od smartfona dzielić Was będzie pudełko z papierową obwolutą o eleganckich, zaokrąglonych kształtach. I, przyznam, że od dawna żadne opakowanie, w jakim przyszedł do mnie testowany smartfon, nie wywarło na mnie tak pozytywnego wrażenia, jak to z flagowego urządzenia Sony na 2023 rok.
Za efekt może być odpowiedzialne wykorzystanie do produkcji pudełka Sony Original Blended Material, czyli autorskiej mieszanki bambusa, włókien trzciny cukrowej i makulatury. Czy chodzi o aspekt ekologiczny, czy o estetyczny minimalizm, który objawia się w zaledwie dwóch przetłoczeniach na całej bryle – z nazwą materiału z tyłu i nazwą serii z przodu, a może o przyjemną w dotyku, trochę szorstką, a jednocześnie gładką fakturę materiału? Możliwe, że wszystko na raz.
Szkoda, że ekologiczny aspekt nie objął papierkologii siedzącej w środku. Skoro warto ograniczyć zużycie papieru, to może broszurkę z najważniejszymi informacjami i pierwszymi krokami wypadałoby opracować w formie kodu QR? Tym bardziej, że na to pierwsze składają się trzy drobne książeczki w kilkunastu językach.
O oczywistości w postaci braku ładowarki oraz kabla ładującego nawet nie wspominam.
Jeśli dobrze wygląda, to po co zmieniać?
Od 2. generacji Xperii 1 Japończycy niespecjalnie spieszą się, aby wprowadzać większe zmiany w bryle czy kształcie urządzenia. Nie dziwię im się. Stylistycznie całość broniła się w 2020 roku i robi to samo w 2023. Tym razem smartfon zyskał jednak trochę „trójwymiarowości”.
Przede wszystkim płaskie plecki urządzenia zyskały chropowatą teksturę, która ma sprawić, że chwyt urządzenia będzie pewniejszy. Jeżeli telefon nigdy nie wypadł mi z rąk, to chyba można uznać, że firmie udała się ta sztuka.
Ramka zachowała identyczny rozstaw przycisków i slotów, co poprzednik: z prawej strony mamy sterowanie głośnością i duży przycisk zasilania z wbudowanym czytnikiem linii papilarnych, niżej zachował się również spust migawki. Na spodzie natomiast na lewo od centralnego gniazda ładowania mamy tackę SIM/microSD, która nie wymaga szpilki do wysunięcia. Na górze, po lewej stronie wciąż możemy skorzystać z gniazda minijack 3,5 mm. Stylistyczną nowinką jest żebrowanie na całej ramce.
Front urządzenia pozostaje najbardziej kontrowersyjnym fragmentem stylistyki Xperii. W 2019 Samsung porzucił w modelu Galaxy S10 szeroką listewkę z aparatem i wrzucił go w postaci wcięcia na rogu ekranu. Xperia 1 trzyma się staroświeckiej belki od czterech lat i uważam, że ma rację. Stylistycznie nie ma potrzeby, aby zmieniać ten detal, a w dzisiejszych czasach nikt, kto minimalnie interesuje się smartfonami, nie pomyli produktów Japończyków z jakimikolwiek innymi urządzeniami.
Trudno mi jednak stwierdzić, czy Xperia 1 V podoba mi się pod kątem designu. Z jednej strony mamy fajne proporcje wymuszone przez ekran, elegancką kolorystykę, wysokiej jakości materiały (ramka z aluminium, plecki pokryte Gorilla Glass Victus) i niską masę (wyczuwalne niemal 50 gramów mniej od Samsunga Galaxy S23 Ultra).
Z drugiej strony chropowatość i żebrowania sprawiają wrażenie, jakby miały uczynić smartfona bardziej „użytkowym” – w końcu ww. elementy nie są tutaj po to, aby ładnie wyglądać, tylko aby telefon pewniej leżał w dłoni podczas robienia zdjęć i nagrywania. „Piątka” ma swój urok, jednak chyba stylistycznie preferuję minimalizm z czwartej generacji.
Xperia UI – esencja czystości
W czasach, kiedy każda nakładka puchnie od ilości funkcji i możliwości personalizacji, Sony gra na rynku na własnych zasadach. XperiaUI oferowana przez Japończyków pozbawiona jest wodotrysków i, gdyby pominąć dedykowane aplikacje aparatu, dostęp do aplikacji z filmami Bravia Core i skrót do odpalenia darmowych trzech miesięcy Tidala, mielibyśmy do czynienia z niemal czystym Androidem.
Ma to swoje oczywiste wady i zalety. Całość sprawowała się naprawdę płynnie, wyszukiwanie zakładek w ustawieniach czy sortowanie aplikacji na pulpicie jest intuicyjne, a wybór tapety i dostosowanie nakładki kolorystycznie za pomocą spójnej palety barw powinno wystarczyć małowymagającym.
Niestety, cały czas drażniło mnie ascetyczne Always on Display w porównaniu do tego z prywatnego EMUI. Patrząc na MyUX trochę zazdroszczę dodatkowych funkcji związanych z prywatnością, a właściciele Samsungów z One UI wciąż mogą przechwalać się lepszą aplikacją do obsługi zdjęć, asystentem Bixby czy DeX-em.
Szkoda tylko, że nie obyło się bez problemów. Pojawił się błąd, który sprawiał, że telefon wykonywał losowe ruch na ekranie. Wyciąganie paska powiadomień niemal w nieskończoność, klikanie w aplikację aparatu. Biorąc pod uwagę, że nie natknąłem się na błąd w pierwszym tygodniu, a w międzyczasie pojawiła się aktualizacja, winowajcy upatruję właśnie w niej. Wydarzyło się to w trakcie dwóch dni testów i nie wróciło, więc najprawdopodobniej problem został już usunięty.
Mocny jak wszyscy
Japończycy od lat uważają, że topową wydajność w każdej generacji sprzętu mogą osiągnąć wyłącznie decydując się na najnowszy układ Snapdragona z ósemką z przodu. Nie inaczej jest w Xperii 1 V, gdzie spotkamy Snapdragona 8 Gen 2.
Wymaksowanie SlingShota w 3D Marku było niemal pewne, podobnie jak podstawowy Wild Life. W redakcyjnym rankingu Wild Life Extreme flagowiec Sony uplasowałby się punktowo niedaleko Samsunga Galaxy S23 Ultra. Co do stabilności w testach obciążeniowych, okolice 50% to spodziewany wynik, choć jak zawsze w takich przypadkach – mogłoby być lepiej.
Świetne wyniki odnotowałem również w Geekbench 6 oraz CPDT. Zaciekawił mnie brak punktacji w teście na rozpoznawanie twarzy przy wykorzystaniu bibliotek Vulkan – zapamiętajcie ten fakt na następne fragmenty recenzji.
Wyniki syntetyczne przekładają się na to, co możemy zobaczyć w grach. Genshin Impact na wysokich ustawieniach to żaden problem. Co więcej, Snapdragon 8 Gen 2 ma jeszcze wystarczający zapas mocy, aby nagrać krótki fragment rozgrywki w 60 kl./s, bez przycinania.
Warto przy okazji wspomnieć o obecności Pomocnika gracza – widżecie uruchamiającym się wraz z grami mobilnymi. Za jego pomocą sprawdzicie obecne obciążenie systemu, dostosujecie preferowany tryb wydajności czy przygotujecie urządzenie do streamowania.
Oprócz kolorowej, półprzezroczystej ikony, nakładającej się na UI, całość wydawała mi się mało gamerska – żadnych efekciarskich zabiegów co do wyglądu interfejsu, wszystko podane prosto i czytelnie. Z pewnością te osoby, które wychodzą na spacer wraz z obserwującymi na Twitchu łapać Pokemony, docenią to, co oferuje narzędzie Sony.
Topowe Audio-Video na mieście
Z jednej strony brak pośpiechu w Sony we wprowadzaniu zmian sprawia, że można by w tym miejscu powtórzyć zalety i wady wyświetlacza z zeszłego roku. W końcu panel oferuje tą samą rozdzielczość QHD+ (1644 x 3840 pikseli), która jest wywoływana wtedy, kiedy wybierzemy materiał wideo na YouTube lub w serwisie VOD o tak wysokiej rozdzielczości.
W innych scenariuszach ekran w ramach oszczędzania baterii obniża rozdziałkę. Szybkie odświeżanie 120 Hz nadal działa w dwóch trybach, czyli „tak” lub „nie” – w tym drugim przypadku mamy wtedy stałe 60 Hz. Jasność ekranu wciąż pozwala na czytelne przegląda treści w słońcu, choć konkurencja wyciąga już o wiele więcej nitów.
W plusach wyświetlacza można wymienić te same elementy, co w 2020 roku – kinowy format 21:9, tryb dla twórców treści strojący panel pod standard BT.2020, obsługę HDR-u czy opcję ręcznej korekty barw.
Warto tu jednak wyróżnić jedną zmianę, jaka zaszła względem poprzednika – nowy układ mobilny sprawił, że tryb 120 Hz nie grzeje urządzenia do takiego stopnia, że zachodzi zjawisko throttlingu.
Krokiem wstecz jest za to delikatne uproszczenie trybu Always on Display. Choć mamy do wyboru kilka zegarów, jak w modelu Xperia 1 IV, to nie udało mi się dokopać do możliwości personalizacji za pomocą naklejek lub zdjęć. Sytuacja co najmniej dziwna.
Przedpremierowo Sony chwaliło się, że nowa Xperia 1 V otrzyma lepiej zestrojone niskie tony oraz wyższą głośność maksymalną w porównaniu do czwartej generacji. Nie dane mi było obcować z flagowcem z 2022 roku, dlatego nie jestem w stanie przekazać Wam, czy faktycznie tak jest. Wiem natomiast, że smartfon błyszczy jako narzędzie do konsumpcji treści wideo w poziomie. Głośniki grają czysto, bas jest wręcz wyczuwalny pod palcami, choć nigdy nie sprawia, żeby całość zdominowały niskie tony.
Wiadomo, że do filmu i muzyki jeszcze lepiej nadadzą się dobre słuchawki, ale kiedy odpaliłem Blade Runnera 2049 na głośnikach, czułem, że byłbym w stanie obejrzeć w ten sposób od czasu do czasu jakiś film i nie pomyśleć przez chwilę „A może lepiej odpalić to porządnie, na telewizorze?”.
Skoro Xperia 1 V potrafi godnie zastąpić większy zestaw do domowej rozrywki, wnioski na temat jakości audio i wideo nasuwają się same.
Akumulatorowy awans
Xperia 1 IV zaliczyła względem swojego poprzednika progres sprzętowy – zamiast akumulatora 4500 mAh pod spodem udało się upchnąć 5000 mAh. Reszta specyfikacji „czwórki” pozostała bez zmian, a te przeniesiono na piątą generację – ponownie więc naładujemy sprzęt po kablu z maksymalną mocą 30 W, 15 W bezprzewodowo lub skorzystamy z ładowania zwrotnego. Czy Sony udało się zatem wprowadzić jakiekolwiek zmiany?
Względem tego, co zauważył w zeszłym roku Michele w recenzji „czwórki”, Xperia 1 V stała się bardziej przewidywalna w kwestii pracy na baterii już od samego początku. Nie było sytuacji, żeby korzystanie ze smartfona okazjonalnie dawało dwa zupełnie różniące się od siebie wyniki przy podobnym scenariuszu pracy.
W najbardziej intensywnych scenariuszach typu „dwie godziny w grze 3D na maksymalnych ustawieniach” najprawdopodobniej dociągnęlibyście do końca dnia. Bardziej litościwy dla baterii całodniowy pobyt na komórkowej transmisji danych pod wieczór nie wymagałby od Was intensywnego poszukiwania ładowarki.
A jeśli pozostajecie w zasięgu Wi-Fi, sprawdzacie maile i raz na jakiś czas rozwiązujecie sudoku, to wytrzymałość na poziomie 3 dób po odpięciu telefonu od zasilania w trybie Stamina jest jak najbardziej możliwa. Wspomniana w poprzednim zdaniu funkcja ogranicza przesyłanie danych w tle, lokalizację przy wyłączonym ekranie i wymusza ciemny tryb wizualny, aby Xperia pociągnęła dłużej na ładowaniu.
Ile czasu trzeba zarezerwować na naładowanie baterii do pełna? Około 90 minut.
Wzorowa łączność, blokady po staremu
Uprzejmie donoszę, że w kwestiach połączenia Xperia 1 V spisała się tak, jak można było oczekiwać po flagowcu. Podstawowe rozmowy telefoniczne w opcji typowo komórkowej, VoWi-Fi oraz VoLTE (sieć T-Mobile) przebiegały wzorowo – nie miałem podstaw, aby skarżyć się na jakość czy głośność głównego głośnika, a druga strona nie zauważyła, aby mikrofon działał nieprawidłowo. „Wzorowo i bezproblemowo” dotyczy również Bluetooth 5.3, łączności Wi-Fi czy LTE.
Ci, którzy czytają recenzję od deski do deski lub widzieli zdjęcia wiedzą, że Xperia 1 V to jeszcze nie czas na rewolucję w postaci „czytnik linii papilarnych pod ekranem”. Mógłbym tu jednak sparafrazować nagłówek dot. designu, stwierdzić, że „skoro skaner pod przyciskiem zasilania działa i jest skuteczny to nie ma powodu do zmian” i całkowicie wierzyć w to, co mówię.
Sony doprowadziło czytnik odcisków palców w przycisku do perfekcji. Wgranie palca trwa chwilę, nigdy nie miałem problemu z trafieniem w guzik, a szybkość odczytu jest niemal błyskawiczna – wystarczy „tapnąć” w płytkę, aby wybudzić urządzenie.
Jeżeli jednak z jakiegoś powodu wolcie PIN lub wzór, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby skorzystać z tej formy blokady. Co ciekawe, zniknęła opcja odblokowywania twarzą. Czyżby kwestia powtarzana jak mantra, że brak dodatkowego czujnika do skanowania przodu to sposób mniej bezpieczny od pozostałych, więc Sony dla dobra klientów usunęło tę opcję?
Fotografia dla ogarniętych
Zbliżamy się do końca, najwyższa pora porozmawiać o aparatach. W ramach przypomnienia pozwolę sobie przekopiować tabelkę opracowaną w dniu prezentacji urządzeń z serii „V”:
Typ | Główny | Ultraszerokokątny | Teleobiektyw |
Model sensora | Exmor T | Exmor RS | Exmor RS |
Rozdzielczość | Maks. 52 Mpix | 12 Mpix | 12 Mpix |
Długość ogniskowej | 24 mm | 16 mm | 85-125 mm |
Przysłona | f/1.9 | f/2.2 | f/2.3-2.8 |
Format | 1/1.35” | 1/2,5” | 1/3,5” |
Sensor Exmor T, znajdujący się pod głównym oczkiem, to japońska nowinka, która dzięki większemu rozmiarowi i innej strukturze, polegającej na zastosowaniu większej fotodiody oraz tranzystora i ułożeniu ich na dwóch oddzielnych warstwach, ma oferować o wiele lepsze zdjęcia i wideo w warunkach słabego oświetlenia. Zajmiemy się tym, tymczasem garść ujęć z głównego aparatu w warunkach „tradycyjnych”:
Choć podgląd na ekranie czasami sprawiał, że nie byłem pewien wyniku zdjęcia, to ostatecznie zdjęcia niemal zawsze wychodziły świetnie. Nasycone, choć nieprzesadnie kolory, przyjemne rozmycie i brak przeostrzeń w szerokim kadrze, natychmiastowa reakcja migawki zarówno z ekranu, jak i fizycznego guzika. Czuć, że mamy do czynienia z aparatem, aspirującym do miana najlepszego na rynku.
Gdyby jednak wprowadzić równouprawnienie w kwestii obiektywów, dobry aparat główny w Xperii 1 V to dopiero 1/3 sukcesu. Do walki stanąć musi jeszcze kamerka ultraszerokokątna i teleobiektyw. A zatem po kolei:
Soczewka obejmująca kąt 123 stopni świetnie współgra z głównym obiektywem. Kolorystyka jest bardzo do siebie zbliżona, szczegółowość zdjęć nie leci na łeb na szyję po przełączeniu ustawień, a HDR w większości przypadków radzi sobie z oświetleniem, choć ostatnie dwie pary powyżej pokazują, że przestrzelić z jaskrawością nieba możemy spotkać się na obu oczkach.
Mimo to daję ultraszerokiemu aparatowi okejkę i przechodzę dalej:
Obiektyw tele w starciu na kartę specyfikacji staje do trudnej walki. W końcu jak nie fizyczne możliwości rywala nr 1, czyli x10 optycznego zoomu w Samsungu Galaxy S23 Ultra, to cyfrowe sztuczki kilku konkurentów ze x100 zoomem (Huawei P60 Pro czy Honor Magic 5 Pro) mogą przekonywać niezdecydowanych do wybrania czegoś innego niż smartfon Sony.
W praktyce jedynie najwyższy, 15-krotny zoom w teleobiektywie Sony, nie jest aż tak zadowalający, jak mógłby być. Zoom 10x zachowuje jeszcze jako-taką szczegółowość. Co się tyczy zakresu fizycznego, czyli 3.5x do 5.7x – nie mam większych uwag. Balans bieli, kolory oraz jasność trzymają się tego, co znamy z poprzednich dwóch oczek. W warunkach dziennych cała trójka aparatów z tyłu Xperii 1 V sprawdza się znakomicie, choć fajnie byłoby w cenie urządzenia zobaczyć trochę większy fizyczny zakres teleobiektywu.
Choć noce z końca czerwca/początku lipca nie należą do najdłuższych, to nie jest to wymówka przed tym, żeby nie wybrać się ze smartfonem na podróż pt. „nocna fotografia w Sony Xperia 1 V”:
Jak na moje amatorskie fotograficzne oko, różnice pomiędzy trybem automatycznym a nocnym w Xperii są niemalże minimalne. Ot, smartfon trochę szybciej robi zdjęcie i wychodzi ono delikatnie jaśniejsze.
W kwestii zbieranych szczegółów oraz ostrości, zarówno kamerka główna, jak i obiektyw ultraszerokokątny, nie mają się czego wstydzyć. Choc tryb nocnej fotografii występuje również w konfiguracji z teleobiektywem, to jego wyniki są zaledwie akceptowalne.
Warto też zatrzymać się na kilka zdań przy aparacie przednim. Tu chyba pojawił się największy zawód, na szczęście niemający swojego źródła w specyfikacji sprzętowej. O ile podstawowe zdjęcia bez wstydu można wykorzystać w mediach społecznościowych (no, może z lekkim smyrnięciem filtrem upiększającym tu i tam), to zabawa efektem bokeh trochę psuje wrażenie premium. Przy skomplikowanych, potarganych włosach, wygląda to strasznie sztucznie. Spodziewałem się czegoś lepszego.
Jako że nie lubię kończyć sekcji foto-wideo negatywnym akcentem, zatrzymajmy się na nagraniach. Najwyższą dostępną rozdzielczością w kamerze jest 4K, co ponownie, na papierku w porównaniu do 8K w Galaxy S23 Ultra czy OnePlus 11, wypada blado. Na szczęście Sony miało sprytny plan – zamiast wysokiej rozdzielczości i niskiej liczby klatek dorzuciło jeszcze jeden wariant nagrywania w 4K – 120 klatek na sekundę.
Xperia 1 V pracuje zatem w kilku trybach w opcji najwyższej rozdzielczości w połączeniu ze stabilizacją obrazu:
- 4K 30 fps-ów oraz wysoka stabilizacja,
- 4K 60 fps-ów oraz standardowa stabilizacja,
- 4K 120 fps-ów i brak stabilizacji.
Jak sprawuje się każda z tych opcji po wrzuceniu na surowo na YouTube możecie zobaczyć na poniższych krótkich materiałach. W ostatnim przypadku warto zwrócić uwagę na fakt, że 4K i 120 klatek na sekundę na obecną chwilę przerasta YT, więc całość i tak zostaje zeskalowana do 60 fps-ów:
Zarówno podstawowa wersja aplikacji do kręcenia materiałów wideo, zaszyta w oprogramowaniu Camera Pro, jak i bardziej profesjonalne narzędzie Video Pro, umożliwiają przełączanie się w trakcie nagrywania pomiędzy poszczególnymi obiektywami.
Mógłbym oczywiście dorzucić tutaj tonę materiałów wideo i fotografii, jednak po kilku tygodniach obcowania z Xperią 1 V zdałem sobie sprawę, że musiałbym spędzić z urządzeniem o wiele więcej czasu. I to wcale nie na faktycznym uwiecznianiu przyrody i kręceniu filmików, tylko na efektywnej nauce całego interfejsu i podnoszeniu umiejętności fotograficznych.
To flagowiec, który być może jak żaden inny w tym roku nagrodzi tych, którzy umieją robić zdjęcia i kręcić materiały wideo. Szeroki zakres konfiguracji, ciekawe opcje w postaci S-Cinetone czy solidna stabilizacja – w dobrych rękach zdziałają cuda.
Podsumowanie
Po dwóch tygodniach testów wiem, że „smartfonowe dinozaury” wciąż mają wybór wśród flagowców i wcale nie tracą wiele względem konkurencji. Jeżeli ktoś nie potrzebuje rozbudowanej współpracy ze smartwatchem (bo go nie posiada), nie chce kupować przejściówki USB-C do swoich przewodowych słuchawek i nie obchodzą go nowoczesne algorytmy i funkcje, bez których potrafił się obyć przez ostatnie lata, to Xperia 1 V może być dla niego wyśmienitym wyborem.
Oczywiście nie ma na świecie rzeczy idealnych. Lakier na aluminiowych elementach obudowy nie miał jakiegoś agresywnego kontaktu z podłożem, a i tak miejscami go trochę ubyło. Odświeżanie ekranu powinno otrzymać dodatkowe opcje konfiguracji, wciąż nie można wyłączyć automatycznego odbijania zdjęć w poziomie z przedniej kamerki, a ładowanie na tle tańszej konkurencji wypada blado.
A skoro wspomnieliśmy o konkurencji: ta oczywiście składa się z urządzeń opartych głównie na Snapdragonie 8 Gen 2 (ewentualnie Snapdragon 8+ Gen 1, o czym za chwilę) i takich, których ceny mieszczą się w pułapie 5500-7500 złotych. I przy zestawieniu flagowca Sony z resztą widać, jak ten bardzo odstaje.
Samsung Galaxy S23 Ultra ma duży ekran z rysikiem i potężną nakładkę One UI, ROG Phone Ultimate 7 to gamingowa bestia, Xiaomi 13 Pro oferuje megaszybkie ładowanie 120 W po kablu, a Huawei P60 Pro – oprócz interesujących plecków – robi obecnie najlepsze zdjęcia z automatu i w nocy. Jest jeszcze Motorola razr 40 ultra, która oferuje zupełnie inne doświadczenia, dzięki temu, że jest składanym smartfonem.
Sony Xperia 1 V to świetny smartfon dla twórców treści, którzy będą potrafili wykorzystać manualne ustawienia aparatu i kamery. Ci, którzy oczekują od smartfona najnowocześniejszych „polepszaczy życia”, w postaci skanerów linii papilarnych pod ekranem czy szeregu dodaktowych funkcji w nakładce, raczej nie przekonają się do produktu Japończyków.
Łatka „konserwatywny i solidny” nie musi jednak oznaczać dyskwalifikacji urządzenia przy szukaniu smartfona za ponad 5000 złotych. Dlatego moja narzeczona w połowie testów zakupiła dla siebie nową flagową Xperię, która zastąpiła wymęczonego OnePlusa 6.
Jak sama mówi, nie lubi skanerów pod ekranem, chce korzystać z przewodowych słuchawek bez przejściówek, potrzebuje modelu z GMS i 5G (bo jest osobą, która zmienia smartfon raz na 5 lat i traktuje to jako pewnego rodzaju inwestycję), a szukała najlepszego smartfona do fotografii, nawet kosztem gorszych wyników w trybie automatycznym.
Za jakiś czas przekonamy się, czy postawienie na Sony było dobrą decyzją ;)