Recenzja Samsunga Galaxy S23+. Udany kompromis

Od dawna flagowe smartfony Samsunga są jednymi z najbardziej kompletnych, a co za tym idzie najczęściej wybieranych telefonów z segmentu premium na rynku. Tegoroczna seria flagowców koreańskiego producenta, czyli Galaxy S23, podobnie jak w poprzednich latach składa się z trzech smartfonów. Mamy zatem kompaktowego Galaxy S23, najbardziej wypasionego Galaxy S23 Ultra oraz bohatera tego testu – pośredni model Galaxy S23+. Ma on stanowić uzupełnienie linii i niejako też kompromis pomiędzy dwoma skrajnymi modelami.

Na pierwszy rzut oka nowe modele nie przyniosły kolosalnych zmian. Jest jednak jedna, bardzo istotna nowość, na którą czekało wielu użytkowników. Samsung wysłuchał utyskiwań konsumentów i seria Galaxy S23 nareszcie dostępna jest z procesorem Snapdragon 8 Gen 2 także w Europie, tym samym pozbywając się kontrowersyjnych układów własnego autorstwa, czyli Exynosów. O tym, jak dobre efekty to przyniosło, oczywiście nie omieszkam wspomnieć.

Specyfikacja techniczna Samsunga Galaxy S23+:

Cena w momencie publikacji recenzji wynosi 5799 złotych za wariant 8/256 GB i 6299 złotych za 8/512 GB.

Zawartość zestawu

Na moje biurko trafiło całkiem ładne i estetyczne, czarne pudełko, z matowym wykończeniem. Już na pierwszy rzut oka nie sposób nie zauważyć, że jest ono bardzo smukłe. Nie ma tu ani grama zaskoczenia, że jest to spowodowane brakiem ładowarki w zestawie sprzedażowym. To oczywiście nic nowego i, niestety, pora się pogodzić z takim stanem rzeczy, bo nie zanosi się na zmiany w tej materii.

Poza samym Galaxy S23+ w opakowaniu znajdziemy jeszcze przewód obustronnie zakończony złączem USB typu C, szpilkę do wyjmowania tacki na karty SIM oraz skróconą instrukcję obsługi.

Wygląd i konstrukcja

Pod względem jakości wykonania i samej stylistyki nie mogę Galaxy S23+ absolutnie nic zarzucić. Urządzenie zostało wykonanie z dwóch tafli szkła przedzielonych aluminiową ramą. I tu mała uwaga – moja wersja to szary z czarnymi, matowymi ramkami. Jest to jeden z dwóch specjalnych wariantów, które dostępne są tylko na stronie Samsunga. Dlaczego o tym mówię? Bowiem wszystkie standardowe kolory, dostępne w sklepach, mają ramkę wykończoną na wysoki połysk.

Zarówno przód, jak i tył urządzenia, to najnowsze szkło Gorilla Glass Victus 2. Plecki wykończono na matowo, co uznaję za spory plus. Zaznaczam jednak, że mimo to widać na nich odciski palców, ale nie jest to aż tak uciążliwe, jak miałoby to miejsce przy błyszczącym szkle.

Pozostając przy pleckach, subiektywnie cieszy mnie fakt, że producent całkowicie pozbył się wyspy z aparatami. Zamiast tego widzimy po prostu trzy obiektywy otoczone metalowymi pierścieniami. Oczka odstają o około milimetr od szkła, zatem telefon chybocze się na płaskiej powierzchni, ale zastosowanie jakiegokolwiek etui powinno to skutecznie wyeliminować.

Ramka, jak już wspomniałem, jest aluminiowa i – w mojej wersji – ma matowe, czarne wykończenie. Połączenie szarych plecków z czarną ramą wygląda absolutnie kapitalnie i nadaje całości ciekawego sznytu. Jeszcze świetniej wygląda Galaxy S23 Ultra w czerwonym wariancie, również z kruczoczarną ramą.

Na dolnej krawędzi znalazł się slot na dwie karty nanoSIM. Tuż obok, między dwoma mikrofonami, ulokowano złącze USB typu C, a przy nim jeden z głośników stereo. U góry znalazł się kolejny otwór mikrofonu, natomiast lewa krawędź jest całkowicie pusta. Na prawej z kolei umieszczono przyciski – dwuklik do regulacji głośności i przycisk zasilania. Do ich działania także nie mogę się przyczepić – są dobrze spasowane, dają wyczuwalny klik i umieszczono je na akceptowalnej wysokości.

Front urządzenia niemal w całości wypełnia płaski ekran, o którego technikaliach wspomnę za chwilę. Dodam tylko, że jego ramki są bardzo symetryczne i dość cieniutkie. Na górnej krawędzi po środku ulokowano mały otwór z kamerą do selfie, a na ramce maskownicę drugiego z głośników.

Wyświetlacz

Nie jest tajemnicą, że Samsung słynie ze świetnej jakości paneli, które produkuje przecież również dla innych producentów (jak chociażby dla Apple do iPhone’ów). W Galaxy S23+ mamy do czynienia z całkowicie płaskim ekranem Dynamic AMOLED 2X o przekątnej 6,6 cala i rozdzielczości 2340 x 1080 pikseli.

I tutaj muszę się trochę przyczepić. Rozumiem, że Full HD+ to wystarczająca rozdzielczość i lwia część użytkowników nic więcej nie potrzebuje. Mówimy jednak o flagowcu za prawie 6 tysięcy złotych, w dodatku z większym ekranem, który aż prosi się o QHD+. Bynajmniej nie jest to element dyskwalifikujący urządzenie, ale wspomnieć o nim należy.

Panel oferuje adaptacyjną częstotliwość odświeżania na poziomie 1-120 Hz, wsparcie dla HDR10+ i szczytową jasność do 1750 nitów. W ogólnym rozrachunku to naprawdę świetnej jakości ekran, którego (poza tą rozdzielczością) trudno się czepiać. Kolorystyka jest rewelacyjna, a gdyby komuś nie pasowała, możemy ją łatwo skorygować w ustawieniach. Kąty widzenia są bez zarzutów, a jasność, zwłaszcza maksymalna, stoi na wysokim poziomie.

Nie zabrakło też lubianego przez wielu użytkowników (w tym mnie również) Always On Display. Zawsze włączony ekran możemy spersonalizować na mnóstwo sposobów – do wyboru są różne style, czcionki i kolory. Prezentuje nam on datę i godzinę, stan baterii, ostatnie powiadomienia oraz odtwarzaną muzykę.

Ponadto, AoD może wyświetlać się przez całą dobę, tylko po dotknięciu, albo z ustalonym przez nas harmonogramem. Przy ustawieniu pokazywania w godzinach od 8 do północy, pobiera ono około 4-5% łącznego zużycia baterii. Nie jest to zatem szalenie energochłonna funkcja.

Wydajność i kultura pracy

Tegoroczne modele Galaxy S23 nie przyniosły wielu olbrzymich zmian względem poprzedników, jednak to, o czym teraz wspomnę, jest tą najbardziej odczuwalną różnicą na tle serii Galaxy S22.

Od lat podejście Samsunga do dzielenia użytkowników na tych z Europy i resztę świata było słusznie krytykowane. Mimo, że firma zapewniała, że procesory Exynos, które gościły w Eskach na naszym rynku, były tak samo dobre jak Snapdragony, testy wydajności i wydzielanego ciepła pokazywały co innego. W tym roku wszyscy dostali to samo.

Sercem urządzenia jest układ Snapdragon 8 Gen 2 w wersji dedykowanej „for Galaxy” o nieco podniesionej mocy, a konkretniej taktowaniach rdzeni. Współdziała z nim grafika Adreno 740, szybka pamięć UFS 4.0 i RAM LPDDR5X. Efekt jest absolutnie fenomenalny. To w moim odczuciu najszybszy smartfon Samsunga, jaki wyszedł w ostatnich latach. Za każdym razem błyskawicznie reaguje na polecenia, uruchamia aplikacje bez jakichkolwiek przycięć animacji, lagów i czkawek.

Gdy już jakąś apkę uruchomimy, ta potrafi naprawdę długo być przechowywana w pamięci RAM. Często włączenie jakiejś aplikacji po południu powodowało, że była ona dokładnie w tym samym miejscu, w którym zminimalizowałem ją kilka godzin temu rano.

Kolejnym bardzo ważnym aspektem są temperatury. Z mojego doświadczenia wynika, że Exynos 2200 z serii Galaxy S22 lubił się mocno nagrzać, także przy zwykłym użytkowaniu, co powodowało spadki wydajności i po prostu dyskomfort użytkownika. Tymczasem Galaxy S23+ przez zdecydowaną większość czasu pozostaje zupełnie chłodny. Zdarza się, że robi się delikatnie cieplejszy przy większym obciążeniu, ale nie są to w żadnym stopniu zbyt wysokie temperatury.

W testach syntentycznych Samsung Galaxy S23+ wypada równie dobrze, jak w codziennym użytkowaniu. Przez cały okres testów nie miałem literalnie żadnych problemów wydajnościowych czy przycięć animacji, co w przypadku poprzedników wcale nie było oczywiste. Tutaj po prostu nie mam się do czego przyczepić. Brawo Samsung!

System, oprogramowanie

Od początku testów Galaxy S23+ działa pod kontrolą systemu Android 13 z dobrze znaną nakładką OneUI 5.1. Kilka dni przed publikacją testu urządzenie otrzymało aktualizację wnoszącą najświeższe poprawki zabezpieczeń z 1 marca 2023. Wedle zapewnień producenta, smartfon ma otrzymać cztery aktualizacje systemu oraz pięć lat poprawek zabezpieczeń.

Nakładka Samsunga już ładnych kilka lat temu przeszła spory lifting, dzięki któremu osobiście uważam ją za jedną z najbardziej estetycznych i najbardziej funkcjonalnych na rynku. Funkcji jest mnóstwo, a żeby je wszystkie szerzej opisać potrzebowałbym tyle akapitów, co na całą recenzję.

One UI 5.1 cechuje się mnogością opcji personalizacji. Począwszy od w pełni konfigurowalnego Always On Display, rozmiaru ikon, kolorów wiodących w interfejsie, a także możliwość zmiany całych motywów, których multum znajdziecie w dedykowanej aplikacji.

Głośniki i wibracje

Jak na flagowy smartfon przystało, nie mogło zabraknąć głośników stereo. Są bardzo donośnie, grają krystalicznie czysto w pełnym zakresie i nie charczą nawet przy maksymalnych poziomach głośności. Dźwięk jest bardzo dobrej jakości, ale brakuje tutaj trochę niskich tonów, wybija się głównie środek i wysokie tony. Separacja stereo jest dobra, a górny głośnik gra identycznie głośno, jak dolny. W ogólnym rozrachunku uważam, że są to naprawdę świetne głośniki, ale w moim odczuciu są odrobinę gorsze niż te w najnowszych iPhone’ach.

W tym miejscu muszę też dodać, że smartfon wspiera Dolby Atmos, które możemy włączyć w sekcji ustawień dźwięku. Do wyboru mamy tryb automatyczny lub do filmów, muzyki i głosu (np. podcastów). Opcjonalnie dźwięk Dolby Atmos może być włączony także w grach. Nie zabrakło również prostego korektora dźwięku.

Na świetnym poziomie są też wibracje generowane przez Galaxy S23+. Przede wszystkim system odpowiednio dostosowuje ilość i siłę wibracji do tego, jaki rodzaj powiadomienia otrzymujemy, co jest sporą zaletą. Całościowo są one bardzo przyjemne w odczuciu i nie męczą.

Zabezpieczenia biometryczne

Samsung Galaxy S23+, podobnie jak poprzednicy, został wyposażony w ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych, a nie optyczny, jak ma to miejsce w większości konkurencyjnych smartfonów. Największą przewagą skanerów ultradźwiękowych nad optycznymi jest ich szybkość. Galaxy S23+ w zdecydowanej większości przypadków bezbłędnie i błyskawicznie rozpoznaje nasz palec. Rozwiązania optycznych czytników często domagają się dłuższego przytrzymania opuszka w polu, by mogły prawidłowo zadziałać.

Nie zabrakło też funkcji rozpoznawania twarzy. Ta jednak nie wykorzystuje żadnych zaawansowanych technologii mierzenia głębi i skanowania twarzy w 3D, a używa po prostu kamerki do selfie. Może więc nie być to najbezpieczniejsze rozwiązanie.

Zaplecze komunikacyjne

Pora na kilka słów o najważniejszych modułach łączności. Wśród nich znajduje się naturalnie sieć 5G z pełnym wsparciem częstotliwości używanych obecnie przez polskich operatorów, a także te, które mają zostać rozdysponowane w przyszłości. Jest też VoLTE i VoWiFi.

Podczas testów nie miałem żadnych problemów z połączeniami telefonicznymi, zasięgiem ani transmisją danych po sieci komórkowej. Smartfon wyposażono w slot na dwie karty nanoSIM, alternatywnie możemy użyć też wirtualnej karty eSIM. Łyżką dziegciu jest brak slotu na karty microSD.

Na pokładzie znalazł się standard WiFi 6E, a smartfon poprawnie łączy się z moim routerem obsługującym WiFi 6, nie gubi zasięgu i osiąga zadowalające prędkości w pomiarach – na załączonych zrzutach ekranu możecie zobaczyć wyniki uzyskiwane zarówno poprzez 5G, jak i na WiFi.

Poza tym, zaplecze komunikacyjne obejmuje też GPS, Bluetooth 5.3 z kodekiem LDAC i NFC, które oczywiście w pełni obsługuje płatności zbliżeniowe Google Pay i HCE.

Bateria i ładowanie

Urządzenie zostało wyposażone w akumulator o pojemności 4700 mAh – to o 200 mAh więcej niż w przypadku poprzednika. I o ile różnica w fizycznej wielkości ogniwa nie jest olbrzymia, tak czas pracy Galaxy S23+ jest naprawdę świetny. Tuż obok wydajności, kultury pracy i temperatur, kolejną zaletą zastąpienia autorskich Exynosów nowym Snapdragonem 8 Gen 2 jest zdecydowanie lepsze zarządzanie zużyciem energii i optymalizacja.

Rzadko udawało mi się go rozładować w ciągu jednego dnia, a nawet jeśli, to tylko dlatego, że naprawdę dużo z niego korzystałem. Zwykle Samsung Galaxy S23+ wytrzymywał w moich rękach sporo powyżej pełnej doby. Wyniki na ekranie są więcej niż zadowalające. Tylko raz uzyskałem czas na włączonym ekranie odrobinę niższy niż 6 godzin, na ogół było to solidnie ponad 6 godzin, także wtedy, gdy więcej przebywałem poza domem i w ruch szło 5G bądź LTE. Rekordowo telefon uzyskał w moich rękach 8 godzin SoT.

Innym istotnym elementem jest fakt, że smartfon nie traci drastycznych ilości energii w trybie czuwania, czyli w nocy lub gdy leży nieużytkowany – tu znowu należą się pochwały za świetną optymalizację.

A jeśli już przyjdzie czas na uzupełnienie energii, możemy to zrobić z maksymalną mocą 45 W. I tutaj znowu mogę trochę ponarzekać. Samsung nazywa to „szybkim ładowaniem”, ale gdy spojrzymy na przykład na takiego OnePlusa 11 z ładowaniem o mocy 100 W czy Xiaomi 13 i jego 67 W, wówczas nie wydaje się ono już aż tak szybkie.

Niemniej jednak, w przypadku Galaxy S23+ po upływie nieco ponad 30 minut osiągniemy 65%, natomiast 100% zobaczymy na ekranie po godzinie i 20 minutach. Nie jest źle.

Nie zabrakło oczywiście ładowania bezprzewodowego, w tym wypadku z mocą 10 W (poprzednik miał 15 W), a także indukcyjnego ładowania zwrotnego do uzupełnienia energii w np. zegarku bądź słuchawkach TWS wspierających indukcję.

Aparat

Czy spodziewałem się, że flagowiec Samsunga mógłby robić złe zdjęcia? Nie – i tak, jak przypuszczałem, Galaxy S23+ mnie nie zawiódł. Jak już zdążyliście przeczytać na samym początku w specyfikacji, zastosowano tu układ trzech obiektywów, z czego ten główny ma rozdzielczość 50 Mpix. To dokładnie ten sam zestaw, który znajdziemy w mniejszym bracie, modelu Galaxy S23.

Aplikacja aparatu nie uległa drastycznym zmianom względem tego, co użytkownicy znają z poprzednich modeli. Jest ona prosta w obsłudze, przejrzysta i przemyślana. Nic nie zostało tutaj bezsensownie ukryte, a wszystkie najważniejsze tryby i ustawienia zostały ulokowane w formie paska nad spustem migawki oraz na górze interfejsu.

Przechodząc jednak do samych zdjęć. Jak na Samsunga przystało, zdjęcia wykonane w dziennym świetle cechują się świetną dynamiką i bardzo żywą kolorystyką. To, co również istotne, to fakt, że fotki wykonane ze wszystkich trzech obiektywów są ze sobą dobrze spójne kolorystycznie. Jedyne, czego jakkolwiek brakuje mi w aparacie Samsunga Galaxy S23+, to tryb makro. Został on niestety zarezerwowany tylko dla wersji Ultra.

Warto wspomnieć, że zdjęcia z głównego obiektywu możemy robić zarówno w domyślnej rozdzielczości 12 Mpix, jak również włączyć tryb wykorzystujący pełnię możliwości matrycy, wykonujący ujęcia w 50 Mpix. W moim odczuciu zdjęcia wykonane w standardowym trybie i tak wyglądają na tyle szczegółowo i dobrze, że nie ma większej potrzeby na co dzień włączać 50 Mpix. No, chyba, że zamierzamy ową fotkę mocno przybliżyć i przyciąć, wówczas wyższa rozdzielczość może okazać się pomocna. Autofocus jest szybki i działa za każdym razem bezbłędnie.

Ultraszeroki kąt jest wystarczająco szeroki i odpowiednio jasny, przez co bardzo dobrze radzi sobie z różnymi warunkami oświetleniowymi. Nie ma też problemów z gubieniem ostrości. Odnoszę jednak wrażenie, że w jego przypadku kolorystyka jest odrobinę mniej intensywna.

Teleobiektyw umożliwia nam trzykrotne zbliżenie optyczne. Co do niego także nie mogę się przyczepić, bo gdy tylko ma wystarczająco światła, jest w stanie uzyskać naprawdę wysoką szczegółowość przybliżenia. Maksymalnie jesteśmy w stanie wykonać 30-krotne zbliżenie cyfrowe, choć – zupełnie szczerze – realnie użyteczne i akceptowalne jakościowo jest do najwyżej 10x.

A co ze zdjęciami nocnymi? Wszystko zależy od ilości światła, bo oczywiście, zdjęcia wykonane w kompletnej ciemności wychodzą mocniej zaszumione. Jednak w przypadku scenerii na przykład miasta po zmroku, zatem mając do czynienia z oświetlonymi budynkami, neonami, lampami oświetleniowymi, algorytmy dobrze starają się wyciągać zdjęcia.

Co ważne, oprogramowanie aparatu nie przesadza za bardzo z podbijaniem jasności, co powodowałoby zbyt dużą nienaturalność finalnego efektu.

Krótko wspomnę też o przednim aparacie do selfie. Ten ma autofocus oraz rozdzielczość 12 Mpix, co jest wartością w zupełności wystarczającą i dającą zadowalające rezultaty. Selfiaki są zawsze ostre w punkt, jasne, ale nie przepalone, nawet wtedy, gdy w naszym tle jest niebo. Nie brak im wystarczającej szczegółowości.

Zostało jeszcze wideo. Maksymalna rozdzielczość wideo to 8K przy 24 klatkach na sekundę, choć to raczej tylko ciekawostka. Podczas testów korzystałem z 4K i 60 bądź 30 klatek. W tym miejscu warto dodać, że przy nagrywaniu 4K w 60 klatkach nie mamy możliwości przełączania się między obiektywami, po przełączeniu na 30 klatek już tak.

Nagrania wykonane Galaxy S23+, tak samo jak zdjęcia, również prezentują się bardzo dobrze. Stabilizacja działa świetne, autofocus jest celny w punkt i szybki, a kolorystyka bliska naturalnej, przez co całość naprawdę cieszy oko.

Podsumowanie

Czy Samsung Galaxy S23+ to bardzo dobry smartfon? Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości – zdecydowanie tak! Jednak czy to oznacza, że jest ideałem i nie ma wad? No nie, tak dobrze to nie ma, choć wady, które osobiście znalazłem przez cały okres testów, mogą okazać się dla Was bardziej czepialstwem niż faktycznymi problemami. Zacznę jednak standardowo – od pozytywów. A tych trochę się nazbierało.

Galaxy S23+, jak na flagowca przystało, jest rewelacyjnie zbudowany z wysokiej jakości materiałów, a jego design może się podobać i mi subiektywnie przypadł do gustu. Ekran, pod względem częstotliwości odświeżania, świetnej jasności, kątów widzenia, kolorystyki i cieniutkich, symetrycznych ramek wokół, wypada wprost kapitalnie. Czytnik linii papilarnych jest piekielnie szybki i bezbłędny. W zapleczu komunikacyjnym nic nie brakuje, a głośniki brzmią naprawdę dobrze.

Najważniejszą zmianą okazał się procesor Qualcomma – to jego zasługą jest rewelacyjna wydajność. Smartfon przez cały czas działał w moich rękach bez żadnych najmniejszych zająknięć. Kultura pracy jest kapitalna, a wydzielane przez Galaxy S23+ temperatury – nawet pod obciążeniem – są nieporównywalnie niższe od poprzednika.

Ponadto, telefon jest świetnie zoptymalizowany, przez co wyniki na baterii są więcej niż zadowalające i lepsze niż miało to miejsce wcześniej. To w tych aspektach Samsung najstaranniej odrobił lekcje.

Pod względem aparatu także się nie zawiodłem. Samsung po raz kolejny pokazał, że umie zrobić dobry fotograficznie smartfon. Zdjęcia mają rewelacyjną kolorystykę i szczegółowość, cieszą oko – także, gdy wykonujemy je w nieco trudniejszej, nocnej scenerii. Wideo ma świetną stabilizację i bezbłędnie działający autofocus. W zasadzie jedyne, czego faktycznie mi tu brakuje, to możliwość wykonywania zdjęć makro, choć nie jest to rażąca wada.

No dobrze, ale napisałem, że znalazłem powody do czepiania. Uważam, że wyświetlacz, mimo że jest świetny w wymienionych wyżej aspektach, powinien mieć rozdzielczość Quad HD+, zwłaszcza, że ma on dużo większą przekątną od małego brata. „Szybkie” ładowanie ma 45 W, co i tak jest większą mocą niż w przypadku iPhone’ów, ale wciąż niższą od konkurencyjnych urządzeń. Oczywiście zabrakło również ładowarki w zestawie, slotu na karty pamięci i złącza słuchawkowego, ale do tego chyba trochę już się przyzwyczailiśmy – niestety.

W moim odczuciu, Samsung Galaxy S23+ jest bardzo dobrym kompromisem dla osób, które chcą mieć flagowy smartfon z dużym wyświetlaczem, ale model Galaxy S23 Ultra jest dla nich za duży lub po prostu za drogi (choć Galaxy S23+ do najtańszych również nie należy), a mniejszy Galaxy S23 po prostu zbyt mały.

Sumarycznie, naprawdę dobrze mi się z niego korzystało i z chęcią mógłbym go używać jako swojego głównego smartfona.

samsung galaxy s23 plus recenzja
Recenzja Samsunga Galaxy S23+. Udany kompromis
Zalety
rewelacyjna wydajność i optymalizacja
świetny czas pracy na baterii
nareszcie genialna kultura pracy i temperatury
bardzo dobry wyświetlacz
świetny, wszechstronny aparat
bardzo dobre głośniki
kompletne zaplecze komunikacyjne
dual SIM i obsługa eSIM
ładowanie indukcyjne i zwrotne
wodoodporność IP68
Wady
ekran powinien mieć wyższą rozdzielczość (Quad HD+ jak model Ultra)
"szybkie" ładowanie nie jest tak szybkie jak u konkurencji
brak ładowarki w pudełku
brak slotu na microSD i złącza słuchawkowego
wysoka cena (jak każdego flagowca)
9
Ocena
Exit mobile version