Recenzja Roborock S7 Max Ultra. Kilka kroków w przód, kilka wstecz

Na rynku już od jakiegoś czasu dostępny jest Roborock S7 MaxV Ultra. Teraz do sprzedaży wchodzi model o bardzo zbliżonej nazwie, która może być mocno myląca. Mowa o Roborock S7 Max Ultra – tak, dobrze widzicie, różnica w nazwie to zaledwie V. Co to oznacza w rzeczywistości?

Roborock S7 Max Ultra vs Roborock S7 MaxV Ultra

Kilka rzeczy. Przede wszystkim wyższą moc ssania – 5500 Pa (vs 5100 Pa), niższą moc odkurzacza – 60 W (vs 74 W), mniejszy pojemnik na kurz – 350 ml (vs 400 ml), brak kamery, dzięki której mogliśmy podglądać proces sprzątania, ale i obecność funkcji suszenia podkładki mopa, która zdaje się być tutaj najważniejsza. Wypadałoby też dodać, że rozpoznawanie obiektów oparte jest na technologii Reactive Tech, a nie ReactiveAI 2.0, a więc odbywa się bez udziału kamery i sztucznej inteligencji. 

Do tego zmiana nastąpiła w samym robocie, a konkretnie w jego poszczególnych elementach. W modelu S7 MaxV Ultra można było bez problemu wyjąć z robota zbiornik z wodą i nakładkę mopującą, tymczasem w S7 Max Ultra, nie wiedzieć czemu, takiej opcji zabrakło – jedyne, co możemy zrobić, to wyjąć ściereczkę mopa, by poddać poważniejszemu praniu w pralce lub wymienić, gdy się już zbytnio zużyje (jeśli kupimy ją osobno).

Zainteresowanych odsyłam od razu do pełnej specyfikacji Roborock S7 Max Ultra:

Cena Roborock S7 Max Ultra wynosi 5399 złotych, natomiast w aktualnie trwającej promocji można go kupić za 4249 złotych – a to wszystko w sklepie geekbuying, który dostarczył nam sprzęt do testów.

Od października jestem zadowoloną użytkowniczką Dreame L10s Ultra. Fakt, że mam z nim styczność od tak długiego czasu sprawia, że każdy kolejny odkurzacz, który przechodzi przez moje ręce, ma poprzeczkę postawioną naprawdę wysoko. I nie ma tu znaczenia, że jest to mój sprzęt daily, a fakt, że odkurza, czyści i sam się myje – jest właściwie bezobsługowy, poza tym, że trzeba mu czasem dolać wody do zbiornika na wodę czystą i wylać brudną wodę z drugiego pojemnika. 

Ma właściwie dwie wady – mopując nie dojeżdża do krawędzi podłóg i ma tylko jedną szczotkę boczną. Aktualnie przyjdzie nam za niego zapłacić ok. 4289 złotych, a wartym wspomnienia jest obecność kamery, której w Roborocku nie uświadczymy.

Jak na jego tle sprawdza się testowany dziś Roborock S7 Max Ultra? Czas to sprawdzić.

Zawartość zestawu sprzedażowego – niezbędne minimum

Nie ukrywam, jestem trochę rozczarowana. W zestawie sprzedażowym, poza samym odkurzaczem i bazą, znajdziemy wyłącznie jeden zapasowy worek na nieczystości (o pojemności 2,5 litra – ma wystarczyć na ok. 7 tygodni użytkowania) i… to wszystko. 

Nie ma ani zapasowej szczotki bocznej, ani zapasowej podkładki mopa, ani – tym bardziej – nożyka ułatwiającego usuwanie włosów czy sierści zaplątanej wokół szczotki głównej czy jakiejkolwiek szczotki, pomagającej utrzymać porządek samego robota / stacji.

Trudno jest mi też stwierdzić, jak będzie z dostępnością części eksploatacyjnych, ale – biorąc pod uwagę, że są tożsame z Roborock S7 MaxV Ultra – nie powinno być problemu.

Robot i baza

W przeciwieństwie do wersji z V w nazwie, testowany dziś sprzęt nie jest cały czarny, co osobiście bardzo mnie cieszy (choć taka wersja też jest dostępna). Wszystko przez to, że czarne elementy szybciej się brudzą – praktycznie natychmiastowo łapią kurz i trzeba je często przecierać. A przecież mając do czynienia z maksymalnie bezobsługowym sprzętem wolelibyśmy także i tego obowiązku unikać… ;)

Sam robot nie wyróżnia się niczym szczególnym, więc pozwólcie, że skupię się głównie na tym, że jest wyposażony w gumową szczotkę główną (nie wplątują się w nią włosy ani sierść zwierząt), jedną szczotkę boczną (szkoda, że nie dwie dla lepszego zamiatania nieczystości pod szczotkę główną) i podkładkę mopującą w standardowym kształcie. Ma też niewielki zbiornik na wodę i osobny na kurz czy brud, więc gdyby nie stacja, dołączona do zestawu, mógłby pełnić rolę standardowego odkurzacza. 

Przy czym oczywiście wymagałby ręcznego opróżniania zbiorników (co mogłoby być utrudnione, bo już wiecie, że zbiornik na wodę nie jest demontowalny), jak i mycia podkładki mopującej i jej suszania. Obecność stacji sporo ułatwia – i to właśnie jej warto poświęcić dłuższą chwilę, bo to dzięki niej można stwierdzić, że robot ten jest w większości bezobsługowy. 

Zacznijmy od tego, że stacja jest wyposażona w dwa zbiorniki – jeden na czystą wodę, z którego woda automatycznie dozowana jest do zbiornika umieszczonego bezpośrednio w robocie, drugi natomiast na brudną – jak się domyślacie, woda dostaje się tam z robota po zakończonym procesie mopowania. Wtedy też następuje proces osuszania nakładki mopującej, co jest nowością względem Roborocka S7 MaxV Ultra. 

Stacja ma też miejsce na spory, choć wcale nie największy worek na nieczystości (2,5 litra), do którego trafia cały kurz i brud z robota po zakończonym cyklu sprzątania. 

Baza jest dość sporych rozmiarów i o ile może zmieścić się pod szafkę z telewizorem, tak nie polecam takiego umiejscowienia – skutecznie bowiem blokuje dostęp do pojemników na wodę, a jestem przekonana, że będziecie do nich sięgać dość często.

Co warto jeszcze wiedzieć to fakt, że pod zbiornikami znajdują się czujniki i, jeśli któryś nie jest umieszczony poprawnie, w aplikacji znajdziemy stosowne powiadomienie. A wiem to tylko dlatego, że zdarzyło się, że pojemnik na czystą wodę nie stykał tak, jak powinien.

Z punktu widzenia użyteczności przydatna może okazać się dioda, informująca o stanie naładowania robota – gdy się ładuje, świeci na czerwono.

Aplikacja i dostępne funkcje

Roborockiem S7 Max Ultra można sterować z poziomu dwóch aplikacji – Xiaomi Home i Roborock, przy czym ja zdecydowałam się korzystać z drugiej z nich, choć jej tłumaczenie na język polski nieco kuleje (np. “tryby pracy” to “przepływy pracy”, a polecenie, by stacja dokująca suszyła podkładkę mopującą, to “suchy”). Dla mnie jednak najważniejsza jest funkcjonalność – czas zatem jej się przyjrzeć.

W aplikacji widoczne jest mieszkanie z podziałem na poszczególne pomieszczenia, które można nazwać po swojemu, edytować, scalać, etc. Co dla wielu okaże się istotne, kopię zapasową każdej mapy można zapisać w pamięci robota – co bardzo ważne, gdy mieszkamy np. w domku jednorodzinnym (robot obsługuje wielopiętrowe układy budynków). 

Do każdego pomieszczenia można dodać strefy zakazane, rodzaj nawierzchni czy meble. Co też ważne, można ustalić kolejność sprzątania poszczególnych pokoi, jeśli domyślna nam nie odpowiada.

Aplikacja Roborock pozwala wybrać tryb działania robota – odkurzanie, mopowanie lub odkurzanie i mopowanie. W każdym przypadku możemy zdecydować o intensywności sprzątania – przy odkurzaniu mamy dostępny tryb sprzątania cichy, zrównoważony, turbo i maksymalny (jest też MAX+, ale przy jego głośności nie polecam z niego korzystać będąc w domu), natomiast przy mopowaniu: intensywność mopowania słabą, umiarkowaną lub silną.

Jak się łatwo zorientować, każde z ustawień powoduje nieco inne zachowanie się robota, jak również głośność jego pracy – do tego jednak jeszcze wrócę w dalszej części tekstu.

W ustawieniach robota możemy ustawić harmonogram sprzątania, podczas którego włączy się zaplanowany tryb – odkurzanie, mopowanie lub odkurzanie i mopowanie. Można też ustawić tryb “dostosuj”, dzięki któremu można ustawić, jak robot ma sprzątać poszczególne pomieszczenia. 

Do naszej dyspozycji jest też reaktywne omijanie przeszkód czy ustawienia czyszczenia dywanów (dynamicznie podnoszenie podkładek mopa, unikanie dywanów lub ich ignorowanie, a do tego wykrycie dywanu może powodować uruchomienie maksymalnej mocy ssania).

Stacja dokująca ma własne ustawienia. To z ich poziomu ustalimy częstotliwość mycia mopa (według pokoju lub według ustawionego czasu – minimum to 10 minut), tryb czyszczenia mopa (oszczędzanie wody, zrównoważone czy dogłębne), automatyczne opróżnianie po zakończeniu sprzątania (tryby: inteligentne, lekkie, zrównoważone, maks.) i automatyczne suszenie (czas trwania: 2, 3 lub 4 godziny).

Z punktu widzenia typowego użytkowania robota, warto zajrzeć do zakładki głos i głośność, bo robot potrafi komunikować się w języku polskim – trzeba jedynie pobrać język w ustawieniach. Ja jednak komunikaty wyciszyłam dość znacznie – do poziomu, który pozwala mi cicho usłyszeć, że na przykład coś się zaplątało w szczotkę główną (najczęściej cienki kabel lub kocia zabawka).

Poza tym, mamy też opcję wskazania konkretnego miejsca, w które ma pojechać robot sprzątać lub skorzystania ze zdalnego sterowania. Możemy też sprawdzić historię sprzątania, informacje na temat elementów eksploatacyjnych (jak filtr, czujniki czy poszczególne szczotki) czy wreszcie udostępnić urządzenie domownikowi – na numer telefonu lub e-mail.

Roborock S7 Max Ultra w praktyce

O tym, że dostępne są cztery tryby odkurzania (no, z MAX+ pięć), zdążyłam już wspomnieć. Czas się nieco rozwinąć na ich temat. A zacznę od tego, że tryb cichy odpaliłam wyłącznie raz w celach testowych – jeździ rzeczywiście bardzo cicho, ale trudno powiedzieć, by był jakkolwiek skuteczny. Drugi w kolejności tryb zrównoważony jest nieco lepszy i odnoszę wrażenie, że do powierzchownego zakurzenia kafelków czy gresu spokojnie wystarczy. 

U mnie jednak Roborock S7 Max Ultra sprawdzał się jedynie w dwóch najwyższych trybach: turbo i maksymalnym, a wszystko za sprawą tego, że nie dość, że sporą część podłóg w moim mieszkaniu pokrywają dywany, to jeszcze dodatkowo zmorą jest wszechobecna kocia sierść (a mam dwa ragdolle – sierściuchy, więc to mocno nierówna walka).

W trybie turbo odkurzacz nie ma problemów z usunięciem rozsypanego przy kuwecie żwirku, podobnie zresztą, jak ryżu, kaszy, kawy i innego tego typu stałych przeszkadzajek, które można napotkać na podłodze w kuchni. W trybie maksymalnym natomiast zupełnie nieźle radzi sobie z ogarnięciem sierści z dywanów, choć niestety wcale nie idealnie – gdzieniegdzie zostawia większe jej skupiska, a inna rzecz jest taka, że podkładka mopa w procesie odkurzania zbiera sierść i ciągnie ją za sobą.

Z racji tego, że do dyspozycji mamy gumową szczotkę główną, włosy ani kocia sierść się na niej nie osadza, ale robi to tuż przy jej końcach – a zatem raz na kilka sprzątań wypadałoby wyjąć ją i oczyścić. Podobnie włosy i sierść lubi się zakręcić wokół szczotki bocznej. W obu przypadkach przydałby się zatem nożyk dołączony do zestawu – no, ale w tym przypadku go nie uświadczymy.

Poniżej zostawiam prostą tabelkę, z której dowiecie się najważniejszych praktycznych aspektów na temat odkurzania z pomocą Roborock S7 Max Ultra:

sprzątana powierzchniaczas działaniaubytek w procencie naładowania bateriigłośność
cichy26 m232 minuty21%60 dB
zrównoważony24 m235 minut23%65 dB
turbo27 m235 minut24%72 dB
maksymalny24 m233 minuty28%80 dB
MAX+do 85 dB

Jak widzicie, robot w ciągu jednego cyklu jednokrotnie sprząta poszczególne pomieszczenia. Dopiero po wybraniu konkretnych pomieszczeń lub stref można w ustawieniach przeklikać, by zrobił to dwu- lub trzykrotnie podczas jednego cyklu sprzątania.

Dodam jeszcze tylko, że Roborock S7 Max Ultra pozytywnie pokazuje się pod względem omijania wszelkich przeszkód (większych, bo mniejsze z reguły nie występują na podłodze w moim mieszkaniu), jak i nie obijania się o meble czy listy przypodłogowe – jeździ bardzo blisko nich, ale nie na tyle blisko, by się o nie obijać. A jeśli już to robi, to naprawdę delikatnie.

Szkoda też, że robot nie ma dwóch szczotek bocznych, a tylko jedną.

A mopowanie?

Nie jestem zwolenniczką podkładki mopującej w kształcie, w jakim znajduje się w większości robotów sprzątających – w Roborock S7 Max Ultra również. Z mojego doświadczenia wynika, że okrągłe mopy są dokładniejsze (pewnie też nie bez powodu jest to, że się obracają podczas pracy, a nie wyłącznie wibrują) i można na nich bardziej polegać. I, cóż, z testów opisywanego dziś urządzenia wyniosłam podobne wnioski.

Wiecie już, że urządzenie oferuje mopowanie z jedną z trzech intensywności: słabą, umiarkowaną lub silną. Pierwszy z nich jest dla mnie nieporozumieniem i zupełnie nie wiem, do czego miałby być wykorzystywany – chyba jedynie do zaledwie zauważalnego przejechania lekko wilgotną szmatką po podłodze. Tryb umiarkowany pokazuje się z nieco lepszej strony.

W moim przypadku odkurzacz mopował najczęściej z intensywnością na maksimum skali. Pierwsza rzecz, jaką zauważyłam podczas pierwszego cyklu mopowania, był sposób jeżdżenia – najpierw przy krawędziach wszystkich pomieszczeń, a dopiero później wewnątrz. Można to jednak zmienić w ustawieniach – może też jeździć linia po linii. Po zakończonym mopowaniu następuje pranie materiału, a następnie proces jego suszenia. 

Ten trwa długo – możemy w aplikacji ustawić maksymalnie cztery godziny i raczej to jest ten optymalny czas, bowiem gorące powietrze dostaje się pod podkładkę mopującą tylko w jednej strony (lewej). Gdyby dysze były umieszczone po obu stronach, suszenie z całą pewnością byłoby szybsze.

Wspomniałam już, że podkładka mopa po wjechaniu na dywan unosi się na 5 mm. To mało. Niestety, w praktyce oznacza, że wjechanie na każdy z dywanów, jakie mam w mieszkaniu, podczas mopowania skutkuje lekkim zwilżaniem powierzchni dywanu, co nie powinno mieć miejsca.

Samo mopowanie odświeża podłogi i radzi sobie z lekko zaschniętym sokiem czy plamą po kawie, ale nie z zaschniętą mokrą karmą dla kotów (te moje słodziaki jedzą rozrzucając karmę wokół misek, stąd mam taką wiedzę… ;)). Ale czy nie właśnie takiego działania powinniśmy oczekiwać od urządzeń, których głównym zadaniem jest odkurzanie, a mopowanie to taki poboczny dodatek? Miły, ale jednak – dodatek.

Z kwestii technicznych dodam jeszcze, że mop ma generować do 3000 wibracji na minutę..

Na koniec taka ciekawostka: aby ładować się i opróżnić pojemnik na kurz robot wjeżdża do stacji przodem, ale aby dolać wody lub opróżnić zbiornik z brudną wodą – tyłem.

Podsumowanie

Gdybym miała podsumować Roborocka S7 Max Ultra jednym zdaniem, byłoby to: kilka kroków w przód, kilka wstecz. W przód niewątpliwie rozwinięcie idei samoobsługowego robota sprzątającego – do produktu, który nie wymaga praktycznie nadzoru pod względem zarówno opróżniania pojemnika na brud, dodano suszenie mopa, którego dotychczas w modelach Roborocka brakowało. I to jest ta największa zmiana na plus.

Odnoszę wrażenie, że wstecz jest jakby więcej, choć nie każdy z elementów, które wymienię, można jednoznacznie uznać za wady. Brak możliwości demontażu pojemnika na wodę w robocie może irytować, bo jednak możliwość jego przepłukania zawsze w cenie. Brak możliwości demontażu elementu ze ściereczką mopa przeszkadza nieco mniej, ale też warto go tu umieścić. Do tego dochodzi brak kamery i związanych z nią funkcji, ale to tym bardziej trudno uznać za wadę – jest to cecha robota, który ma stanowić kolejną propozycję w portfolio Roborock.

Ogólnie jednak Roborock S7 Max Ultra jest bardzo ciekawym robotem sprzątającym, który sprawdzi się w mieszkaniach czy domach bez dywanów lub z dywanami, które są niskie – w przeciwnym razie podczas mopowania będziecie musieli wyznaczać strefy, w które ma nie wjeżdżać, by ich nie moczyć (podnoszenie mopa o tylko 5 mm to jednak nieco zbyt mało). Sprawdzi się też w mieszkaniach, w których nie ma zwierząt lub są takie, które zostawiają mało sierści – w przypadku dwóch ragdolli konieczne jest odkurzanie na wyższych obrotach, a i tak podkładka mopująca potrafi ciągnąć skupiska sierści za sobą.

Roborock S7 Max Ultra kosztuje aktualnie 4249 złotych, co stanowi moim zdaniem bardzo ciekawą ofertę robota, przy którym nie trzeba się zbyt wiele narobić – dolać wody do pojemnika w stacji, wylać wodę brudną, raz na kilka tygodni wymienić worek na kurz… I oczywiście pamiętać o rzeczach eksploatacyjnych – stację też raz na tydzień – dwa wypadałoby odświeżyć.

Recenzja Roborock S7 Max Ultra. Kilka kroków w przód, kilka wstecz
Zalety
skuteczność sprzątania
znakomita bateria
gumowe szczotki, w które nie zaplątują się włosy
wsparcie asystentów głosowych
spore możliwości konfiguracji
uniwersalna stacja dokująca z funkcją mycia i suszenia mopa
aplikacja oraz komunikaty głosowe dostępne po polsku
Wady / braki
rozmiary stacji
brak możliwości demontażu pojemnika na wodę w robocie, jak i elementu ze ściereczką mopa
brak kamery i związanych z nią funkcji (nie dla każdego będzie to wadą)
trochę szkoda braku drugiej szczotki bocznej
słabe polskie tłumaczenie niektórych elementów aplikacji
8.5
Ocena
Exit mobile version