W ostatnich tygodniach odbywa się tak dużo premier smartfonów, że powoli przestaję za tym nadążać, serio. Rozrosła się też rodzina Xiaomi z serii Poco. Do grona tych urządzeń dołączyły modele Poco X6 i X6 Pro oraz M6 Pro, który przypadł mi w udziale do testów. Jest najtańszym z wymienionych tu nowości – jego cena oscyluje w okolicach 1000 złotych zależnie od wariantu pamięciowego. Czego możemy się po nim spodziewać?
Specyfikacja techniczna Poco M6 Pro:
- wyświetlacz Flow AMOLED DotDisplay o przekątnej 6,67 cala, rozdzielczości 2400 x 1080 pikseli, częstotliwości odświeżania 120 Hz i jasności do 1300 nitów, Gorilla Glass 5,
- ośmiordzeniowy procesor MediaTek Helio G99 Ultra z GPU Mali-G57 MC2,
- 12 GB RAM LPDDR4X,
- 512 GB pamięci wewnętrznej UFS 2.2,
- system Android 13 z MIUI 14 for Poco,
- aparat główny 64 Mpix (f/1.79, OIS) + ultraszerokokątny 8 Mpix (f/2.2, 118°) + makro 2 Mpix (f/2.4),
- przedni aparat do selfie 16 Mpix (f/2.45),
- WiFi 5 (802.11a/b/g/n/ac), pasma 2,4 + 5 GHz,
- 4G LTE-A, 3G, 2G,
- dual SIM (2x nanoSIM),
- obsługa kart microSD do 1 TB (hybrydowy slot microSD + nanoSIM/2x nanoSIM),
- Bluetooth 5.2,
- NFC i Google Pay,
- GPS, Glonass, BDS, Galileo,
- optyczny czytnik linii papilarnych w wyświetlaczu,
- głośniki stereo z Dolby Atmos,
- złącze słuchawkowe Jack 3,5 mm,
- USB-C 2.0,
- akumulator o pojemności 5000 mAh, ładowanie przewodowe 67 W,
- wymiary: 161,1 x 74,95 x 7,98 mm,
- waga: 179 g,
- IP54.
Cena Poco M6 Pro w momencie publikacji recenzji wynosi 1099 złotych za wariant 8/256 GB oraz 1299 złotych za 12/512 GB.
Zawartość zestawu to całkiem miłe zaskoczenie
Xiaomi jest jednym z tych producentów, którzy jeszcze pamiętają, jak powinna wyglądać zawartość pudełka ze smartfonem, na który przeznaczamy nasze, umówmy się, niemałe pieniądze. I całe szczęście.
W zestawie, poza oczywiście samym telefonem oraz przewodem, zakończonym pełnowymiarowym USB oraz USB typu C, znajdziemy także szybką ładowarkę o mocy 67 W – o tym, jak bardzo szybkie ładowanie zapewnia, porozmawiamy później.
Warto zajrzeć też do teczuszki, znajdującej się na górze, bowiem tam – poza samymi instrukcjami i inną (nie)zbędną papierologią – umieszczono miły dodatek w postaci silikonowego etui. Naturalnie nie jest ono szalenie wysokiej jakości, ale powinno w zupełności wystarczyć na początek. A jeśli nie wymagacie od futerałów czegoś więcej, to pewnie posłuży nawet następne miesiące.
Konstrukcja i wzornictwo
Mając do czynienia ze smartfonem, którego cena oscyluje w okolicach 1000 złotych, umówmy się, raczej nie spodziewamy się wodotrysków i jakości wykonania niczym w urządzeniach parokrotnie droższych. Niemniej jednak, Poco M6 Pro zbudowany jest naprawdę solidnie.
Ramka urządzenia jest plastikowa i wykończona na matowo, natomiast ekran został pokryty szkłem Gorilla Glass 5. Jeśli chodzi zaś o tylny panel, Xiaomi nie chwali się, z jakiego materiału został on wykonany. Mam jednak wrażenie graniczące z pewnością, że jest to tafla szkła. I uważam, że obecność szklanych plecków w smartfonie kosztującym około tysiąc złotych jest miłym zaskoczeniem, bowiem w tej półce cenowej z reguły mamy do czynienia z plastikiem.
Plecki są błyszczące, co w przypadku czarnej wersji kolorystycznej przekłada się na masakryczne zbieranie odcisków palców i wszystkich możliwych smug. Utrzymanie telefonu w czystości bez noszenia żadnego etui jest niestety praktycznie nierealne.
Tylny panel został podzielony na dwie części – górna jest nieco bardziej lustrzana i to na niej umieszczono trzy obiektywy aparatu, z czego dwa wręcz ogromne. I nie dość, że są one wielkie, to jeszcze mocno odstają od obudowy, co powoduje okropne bujanie się urządzenia na płaskiej powierzchni, np. biurku.
Może i takie rozwiązanie znajdzie swoich fanów i zapewne miało na celu pokazanie „potęgi” zastosowanego tu systemu aparatów, ale… mi się to nie podoba. Rzecz gustu.
Ramka, mimo wykonania z plastiku, nie sprawia wrażenia słabej jakości, zaś obecne na niej elementy mogą zaskoczyć. Na górnej krawędzi znalazło się bowiem złącze słuchawkowe, jeden z głośników, a obok niego port podczerwieni do sterowania urządzeniami w domu. Oba elementy zdarzają się w smartfonach już coraz rzadziej.
Po drugiej stronie, a więc na dole, umieszczono złącze USB typu C oraz drugi głośnik. Na lewym boku ulokowany został slot na kartę nanoSIM i microSD (lub dwie nanoSIM), natomiast na prawym dość klasycznie podwójny klawisz regulacji głośności, a pod nim przycisk wybudzania. Spasowane są bardzo dobrze, zaledwie minimalnie chyboczą się pod palcem.
Front wygląda tutaj naprawdę bardzo dobrze. Ramki wyświetlacza się niemal symetryczne (górna i dolna trochę grubsze od bocznych), a przede wszystkim relatywnie cienkie, co miło zaskakuje, gdy patrzymy na cenę urządzenia. Na górze standardowo znalazł się mały otwór z aparatem do selfie.
Kupując Poco M6 Pro do wyboru mamy trzy wersje kolorystyczne. Do testów przypadła mi niestety najnudniejsza – czarna, ale jest również fioletowa oraz, chyba najciekawsza, niebieska z akcentującą, czarną ramą.
Wyświetlacz
Skoro powiedzieliśmy już sobie, jak wyglądają ramki dookoła ekranu, możemy przejść do omawiania jego samego. Zastosowany tu wyświetlacz to panel AMOLED, mierzący 6,67 cala o rozdzielczości 2400 x 1080 pikseli i częstotliwości odświeżania na poziomie 120 Hz. Osiąga on szczytową jasność na poziomie do 1300 nitów. Cieszy zastosowanie takiego ekranu, bo w tej półce cenowej niekiedy wciąż możemy spotkać się z panelami IPS.
Koniec końców ekran Poco M6 Pro wypada naprawdę dobrze, z pewnością lepiej niż niejeden IPS LCD. Wyświetlana kolorystyka jest całkiem żywa. Kontrast wypada bardzo dobrze, a kąty widzenia są dobre, choć ekran przygasza się nieco pod większymi kątami.
Jasność minimalna pozwala na komfortowe korzystanie z telefonu w nocy, zaś maksymalna na ten moment nie dawała mi powodów do narzekania, ale oczywiście prawdziwym testem dla maksymalnych wartości podświetlenia będą letnie słoneczne dni. Jeśli chodzi zaś o częstotliwość odświeżania, to możemy tu ustawić między dynamiczną lub na stałe 60 lub 120 Hz.
I teraz mały paradoks. Teoretycznie na pokładzie Poco M6 Pro znalazła się funkcja Always On Display, nazwana jako Zawsze na ekranie, jednak w praktyce nie wyświetla się ona zawsze. W ustawieniach jedyną dostępna opcją jest wyświetlanie tylko przez 10 sekund po dotknięciu ekranu. Szkoda, bo obecny tu ekran spokojnie pozwoliłby przecież na zaimplementowanie pełnego AoD.
Niemniej jednak, znalazło się tutaj całkiem sporo dostępnych stylów zegara, zaś pod nim wyświetlają się ikonki powiadomień i poziom naładowania baterii. Oprócz tego, nowe powiadomienia powodują podświetlenie krawędzi ekranu.
Wydajność i kultura pracy
Sercem Poco M6 Pro jest MediaTek Helio G99 Ultra, czyli ośmiordzeniowy układ wykonany w 6 nm procesie litograficznym. Współpracuje z nim – w testowanej przeze mnie wersji – 12 GB RAM LPDDR4X oraz 512 GB pamięci typu UFS 2.2. Oczywiście, nie ma większego sensu spodziewać się tutaj ogromnych liczb w testach syntetycznych, ale co z tego, skoro w praktyce trudno się tutaj czegokolwiek czepiać patrząc przez pryzmat ceny.
Połączenie tego procesora z dużą ilością pamięci RAM powoduje, że w codziennym użytkowaniu telefon spisuje się nadspodziewanie dobrze. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy podczas tych przeszło dwóch tygodni testów smartfon się mocniej zaciął, zatem miało to miejsce bardzo rzadko.
Przez większość czasu całość działa w pełni responsywnie, aplikacje uruchamiają się dość szybko, sporadycznie zdarzają się spowolnienia pod postacią dłuższego wczytywania jakiejś apki czy drobne przycięcia animacji. I w zasadzie to tyle problemów, jakie napotkałem pod kątem wydajności, zatem nie jest to nic, co by irytowało i utrudniało korzystanie z urządzenia.
Pozytywnie oceniam również zarządzanie pamięcią RAM, bowiem rzeczywiście w większości przypadków aplikacje potrafią długo pozostawać w tle bez konieczności ponownego ich wczytywania. Sporadycznie zdarza się jednak, że agresywna optymalizacja MIUI potrafi zamknąć losowo program, który był włączony dosłownie chwilę temu.
Bardzo miło zaskoczyła mnie kultura pracy – nawet podczas grania czy robienia testów syntetycznych telefon nie nagrzewa się na tyle mocno, by móc powiedzieć, że jest gorący, a jedynie trochę ciepły. W codziennym użytkowaniu praktycznie w ogóle nie da się odczuć wzrostu temperatur, co najwyżej w czasie ładowania baterii.
System i oprogramowanie
Smartfon pracuje pod kontrolą Androida 13 z interfejsem MIUI 14 for POCO, choć różnice względem klasycznej wersji MIUI dla urządzeń Xiaomi i Redmi są zaledwie kosmetyczne. Co istotne, w niedalekiej przyszłości zapowiedziana jest aktualizacja do Androida 14 z nowym interfejsem HyperOS, ale do momentu publikacji recenzji, stosowna aktualizacja jeszcze się nie pojawiła.
Zwolenników MIUI jest tyle samo, co i przeciwników. Nakładka ta cechuje się mocno kolorowym, wręcz cukierkowym interfejsem, ale jest ona przyjemna w użytkowaniu i nie brakuje tutaj przydatnych funkcji. Jest też możliwość pobierania motywów z dedykowanego sklepu i paczek ikon, zatem wygląd możemy dość mocno zmodyfikować pod nasze upodobania.
Głównym problemem nakładki MIUI, na który użytkownicy narzekają od lat, jest ubijanie powiadomień, gdy telefon leży w stanie czuwania, czego powodem są zbyt agresywne domyślne ustawienia optymalizacji i odświeżania aplikacji w tle. Sam niejednokrotnie na urządzeniach Xiaomi spotkałem się z przypadłością, że powiadomienia zaczynały spływać dopiero w momencie wybudzenia telefonu.
Jest na to jednak prosta metoda – w ustawieniach, w sekcji poświęconej aplikacjom, wystarczy dla konkretnych apek (tych, z których notyfikacje są dla nas najważniejsze) wyłączyć ograniczenia odświeżania aplikacji w tle. Wówczas problem magicznie znika, a powiadomienia docierają na czas.
Często pytacie też o reklamy w MIUI. I, przyznam szczerze, że Poco M6 Pro jest pierwszym urządzeniem, w którym ich doświadczyłem. Miało to miejsce tylko w jednym miejscu – panelu sterowania, służącym do czyszczenia pamięci podręcznej, optymalizacji itd. Reklamy wyświetliły mi się co prawda tylko jakieś trzy razy, z czego jedna była reklamą wideo na pełen ekran, z możliwością pominięcia po kilku sekundach.
Dodam jeszcze, że na dzień ukazania się tej recenzji smartfon ma zainstalowane poprawki zabezpieczeń z 1 stycznia 2024 roku, a aktualizacja je wnosząca pojawiła się dosłownie dwa dni po rozpoczęciu testów.
Głośniki i haptyka
Obecność głośników stereo to obecnie już wręcz standard w większości smartfonów. I tak też jest w przypadku Poco M6 Pro. O ile jednak zwykle górny głośnik znajduje się nad ekranem i jest współdzielony z tym do rozmów, tak tutaj znalazła się osobna maskownica na górnej ramce. Dźwięk więc wydobywa się symetrycznie z obu ramek.
I ta symetria zachowana jest także jeśli chodzi o poziom głośności – tak samo głośno gra zarówno dolny, jak i górny przetwornik, co dobrze wpływa na tą słyszalność dźwięku stereo. Jeśli chodzi o samą jakość dźwięku, muszę przyznać, że zaskoczyła mnie ona pozytywnie, zwłaszcza gdy przypomniałem sobie cenę urządzenia.
Głośniki grają całkiem czysto, choć przy najwyższych stopniach głośności można czasem wychwycić delikatne kłucie w górnych partiach. Dźwięk miło zaskakuje wrażeniem przestrzenności, między innymi za sprawą Dolby Atmos, którego tu nie zabrakło. Do uszu przebija się przede wszystkim środek i wysokie tony, basów nie ma zbyt wiele. Na szczęście, całkiem płasko też nie jest, bo przy utworach z większą ilością basu, da się usłyszeć jego obecność.
Krótko o wibracjach, bo tutaj w zasadzie nie ma się nad czym rozwodzić. Haptyka w Poco M6 Pro jest na po prostu dostatecznym poziomie, rzekłbym, że adekwatnym do pułapu cenowego urządzenia. Brakuje większego rozróżnienia siły i sposobu wibracji ze względu na przekazywany komunikat.
Zabezpieczenia biometryczne
Smartfon możemy odblokować za pomocą optycznego skanera odcisków palców umieszczonego w ekranie. Osobiście uważam, że znajduje się nieco za nisko, bo niemal na samym dole wyświetlacza, jednak da się do tego przyzwyczaić, a ogólnie co do jego działania nie mam większych zastrzeżeń.
Oczywiście, to nie jest poziom szybkości czytników linii papilarnych w znacznie droższych urządzeniach. Proces rozpoznawania trwa jednak całkiem szybko, a co najistotniejsze, w większości przypadków bezbłędnie.
Czasem zdarzały się pewne problemy z odczytywaniem, wówczas musiałem przykładać opuszek palca pod innym kątem lub dłużej. Dosłownie tylko raz skaner z niewiadomych przyczyn całkowicie nie chciał odblokować urządzenia i musiałem posiłkować się kodem.
W ramach alternatywy możemy użyć również rozpoznawania twarzy, choć oczywiście działa ona wyłącznie przy użyciu kamerki do selfie. Mimo to działa szybko – pod warunkiem, że dookoła nas jest dużo światła. W słabych warunkach oświetleniowych smartfon próbuje nas doświetlić, ale wydłuża czas odblokowania, a czasem i tak nie przynosi oczekiwanego rezultatu.
Zaplecze komunikacyjne
Z racji, że mamy do czynienia z urządzeniem, które możemy zakwalifikować raczej do tych tańszych smartfonów, zostały poczynione tutaj kompromisy w kwestii dostępnych modułów łączności.
Poco M6 Pro został wyposażony w obsługę dwuzakresowego WiFi 5 802.11ac, sieci 4G LTE z agregacją pasm, Bluetooth 5.2, GPS oraz NFC dla płatności zbliżeniowych. Nie mamy tu więc ani najnowszego WiFi 6, ani też łączności komórkowej 5G. Nie zabrakło za to dual SIM, realizowanego za pomocą dwóch kart nanoSIM, oraz połączeń głosowych VoLTE i VoWiFi.
I, o ile brak 5G dla wielu z użytkowników może być czymś kompletnie nieistotnym, bo albo nie znajdują się jeszcze w zasięgu sieci 5. generacji, albo zwyczajnie tego nie potrzebują, tak w przypadku WiFi odbija się to bardzo widocznie na uzyskiwanych prędkościach. Niemniej jednak, jeśli chodzi o sam zasięg i stabilność łączności – zarówno komórkowej i WiFi – nie odnotowałem żadnych problemów.
Bluetooth poprawnie łączył się ze wszystkimi modelami słuchawek i odtwarzanie odbywało się bez przeszkód. Odnotowuję, że z niewiadomych przyczyn nie działał mi kodek LDAC, który w teorii obsługiwany jest przez wszystkie smartfony z Androidem – tu nie udało mi się go wymusić.
Akumulator i czas pracy
W przypadku Poco M6 Pro mamy do czynienia z ogniwem o pojemności 5000 mAh. Mało to czy dużo? Rzekłbym, że raczej w sam raz, choć oczywiście istotniejsza jest tutaj optymalizacja i realne wyniki czasu pracy na jednym naładowaniu.
Wyniki, uzyskiwane przeze mnie przez cały okres testów, w dużej mierze pokrywają się z tym, co przedstawiłem Wam w pierwszych wrażeniach po trzech dniach użytkowania. W moich rękach telefon bezproblemowo był w stanie wytrzymać cały dzień od rana do bardzo późnego wieczora.
Wówczas mogłem mówić o czasie na włączonym ekranie (Screen on Time) na poziomie około 5-5,5 h w cyklu mieszanym i bliżej 6-6,5 h, gdy w grę wchodziło przeważające użycie WiFi. Przebywając więcej poza domem, a więc używając internetu LTE musiałem się liczyć ze spadkiem SoT do poziomu bliskiego 4,5 h.
To teraz dwie dobre informacje w jednym. Nie dość, że w zestawie sprzedażowym nie zabrakło ładowarki, to jeszcze oferuje ona moc na poziomie 67 W i tyle też sam smartfon jest w stanie przyjąć, zatem w pełni można uznać to za szybkie ładowanie.
Pierwsze 50% możemy ujrzeć na ekranie po upływie około 20 minut, a pełne naładowanie to kwestia 45-50 minut. Uważam, że to naprawdę świetny wynik, jak na smartfon z tej półki cenowej. Naturalnie nie mamy tu ani indukcji, ani ładowania zwrotnego, ale raczej nikt się ich tutaj nie spodziewa.
Aparat
Za możliwości fotograficzne Poco M6 Pro odpowiadają łącznie trzy obiektywy. Główna matryca to 64 Mpix z optyczną stabilizacją obrazu, pod nim znalazł się ultraszeroki kąt 8 Mpix z polem widzenia 118°. Obok nich umieszczono nieco zbędny obiektyw makro 2 Mpix, a dlaczego zbędny to dowiecie się za chwilę.
I generalnie zdjęcia wykonywane M6 Pro są całkiem przyzwoitej jakości, rzekłbym, po prostu adekwatnej do smartfona z tej półki cenowej. Jest poprawnie, ale bez fajerwerków. Zresztą, raczej nikt się ich tutaj nie spodziewa.
Zacznijmy od obiektywu głównego, bowiem – bez zaskoczenia – to on wypada tutaj najlepiej. Gdy światła jest dużo, zdjęcia z Poco M6 Pro mogą się spodobać niejednemu potencjalnemu użytkownikowi takiego smartfona.
Kolorystyka fotek z reguły jest nasycona, ale zdarza się, że skręca w bardziej blade barwy, więc wypada to niestety losowo, wedle kaprysu oprogramowania. HDR potrafi być dość skuteczny, ale nie zawsze. Brakuje mi tu przede wszystkim większej rozpiętości tonalnej, ale nie czepiam się aż nadto – wciąż mam z tyłu głowy cenę tego urządzenia.
Wyraźnie słabszym ogniwem jest ultraszeroki kąt. W porównaniu z głównym obiektywem trudno nie dostrzec sporych braków w szczegółowości. Skutkuje to wręcz widoczną ziarnistością po przybliżeniu gotowego zdjęcia. Pojawiają się też nieostrości na brzegach kadrów. Za pewien plus uznaję całkiem przyzwoitą spójność kolorystyczną z główną matrycą, co w tanich smartfonach często nie jest takie oczywiste.
Teleobiektywu tu nie uświadczymy, Xiaomi wydzieliło w aplikacji aparatu jedynie przybliżenie 2x, będące oczywiście wycinkiem z głównej matrycy. Wygląda ono akceptowalnie. Maksymalna wartość zbliżenia, jaką możemy wykonać, to 10-krotne, ale wygląda ono po prostu miernie.
Obok dwóch podstawowych obiektywów znalazło się malutkie, 2-megapikselowe oczko do zdjęć makro. Niestety, już sama jego rozdzielczość zdradza nam, z czym mamy do czynienia. Szczegółowość fotek makro jest słaba, notorycznie wychodzą one nieostre, nawet gdy próbujemy pomóc aparatowi ręcznie zaznaczając punkt ostrzenia.
No dobrze, a co gdy wokół nas jest mało światła dziennego, a zatem wykonujemy fotki w trudniejszych warunkach oświetleniowych, tudzież po zmroku? Na pokładzie jest oczywiście dedykowany tryb nocny, włącza się on też automatycznie, gdy algorytmy wykryją, że zachodzi taka potrzeba. Efekty?
Kadry z głównego obiektywu plastycznie wyglądają całkiem ładnie, choć nie da się nie dostrzec dość sporej ilości szumów. W przypadku ultraszerokiego kąta jest ich jeszcze więcej. Niemniej jednak, udało mi się ustrzelić kilka dobrze wyglądających zdjęć nocnych.
Maksymalna rozdzielczość, z jaką możemy nagrywać wideo z głównego obiektywu, to Full HD przy 60 klatkach na sekundę, z kolei ultraszeroki kąt oferuje Full HD 30 kl./s. Nie ma też możliwości przełączania się między obiektywami w trakcie nagrywania.
Sama jakość filmów jest akceptowalna – w zasadzie podobnie jak w przypadku zdjęć. Stabilizacja radzi sobie zaskakująco poprawnie, ale już szybkość i celność autofokusu pozostawiają trochę do życzenia, bo czasem działa on za wolno, albo wcale. Niemniej jednak, kolorystyka finalnego obrazka jest całkiem przyjemna dla oka.
Przedni aparat sprawdzi się wystarczająco do okazjonalnego strzelenia selfiaka czy rozmowy wideo przez komunikator internetowy. Zdjęcia selfie nie powalają jakością, czasem wychodzą dobre, innym razem tylko poprawne, ale z reguły ostrość jest we właściwym miejscu kadru, a niebo w fotkach na zewnątrz nie jest skrajnie przepalane.
Podsumowanie
Poco M6 Pro to dla mnie w pewnym stopniu pozytywne zaskoczenie. Szukając smartfona w przedziale od 1000 do 1500 złotych zdecydowanie warto spojrzeć właśnie na niego, bowiem oferuje w moim odczuciu bardzo dobry stosunek ceny do jakości.
Zaczynając standardowo od pozytywów, bardzo dobrze wypada tutaj wyświetlacz AMOLED, oferujący przyjemną kolorystykę i odświeżanie 120 Hz. Został zintegrowany z nim także szybki czytnik linii papilarnych. Wydajność stoi na w pełni zadowalającym poziomie, a wyraźne przycięcia pojawiają się naprawdę sporadycznie.
Głośniki grają całkiem dobrze, bateria pozwala na całodniowe korzystanie z dala od ładowarki, a jeśli już przyjdzie czas na naładowanie, to za sprawą adaptera 67 W jest ono szybkie. No i właśnie, coś czego często brakuje w droższych smartfonach, tu jest czymś absolutnie normalnym – w pudełku znalazła się zarówno szybka ładowarka, jak i nawet silikonowe etui.
Tak naprawdę trudno mi tutaj bezwzględnie czepiać się czegokolwiek, patrząc przez pryzmat ceny. Jasne, dobrze byłoby zobaczyć WiFi 6, które staje się coraz powszechniejszym standardem i wyraźnie wpływa na prędkości internetu. 5G w tym segmencie nie jest jeszcze w pełni upowszechnione, ale mimo wszystko jego obecność byłaby miłym dodatkiem.
W zasadzie najmocniej rozczarował mnie aparat – o ile fotki z głównego obiektywu wyglądają całkiem dobrze, tak ultraszeroki kąt pozostawia sporo do życzenia, a makro jest zbędnym dodatkiem, bo w zasadzie w ogóle się nie sprawdza i jest wręcz nieużywalny.
Najtańszy wariant Poco M6 Pro z pamięcią 8/256 GB kosztuje 1099 złotych, zaś ten, który przeszedł przez moje ręce, czyli 12/512 GB, dokładnie 1299 złotych. Uważam, że w tej cenie to jeden z solidniejszych smartfonów, który jest w stanie zapewnić zarówno dobry ekran i głośniki, jak i w pełni zadowalającą w codziennym użytkowaniu wydajność.