Recenzja Poco F5 Pro. Średniak na sterydach

Poco, czyli submarka Xiaomi, już mocno zakorzeniła się na rynku smartfonów i obecność telefonów spod tego szyldu w sklepach nie jest niczym nowym. W przeciwieństwie do samego Xiaomi, które sukcesywnie podnosi ceny urządzeń (wystarczy spojrzeć na flagowce), te brandowane nazwą Poco wciąż potrafią być atrakcyjnymi wyborami, oferując całkiem sporo za stosunkowo dobre pieniądze. Poco F5 Pro ma w sobie parę elementów z flagowca, choć nim nie jest. Czym zatem jest i co mnie w nim zaskoczyło?

Specyfikacja techniczna Poco F5 Pro:

Cena w momencie publikacji recenzji wynosi 2799 złotych.

Zawartość zestawu

Pudełko, w którym dociera do nas Poco F5 Pro, jest utrzymane w czarno-żółtej, charakterystycznej dla tej marki kolorystyce. Jego wnętrze zaskakuje pozytywnie, bowiem do dyspozycji dostajemy zarówno przewód zakończony wtyczkami USB-A i USB-C, jak i ładowarkę o mocy 67 W (nomen omen taką samą jak w zestawie z Xiaomi 13 Lite).

Oprócz tego, miłym dodatkiem jest także przezroczyste, silikonowe etui, które chroni także nieco wyspę z aparatami. Doceniam zawsze obecność takiego dodatku – jak bardzo podstawowy by nie był, to na start w zupełności wystarczy. Na ekranie fabrycznie została naklejona folia ochronna.

Konstrukcja i wygląd

Wzornictwo i jakość wykonania tego urządzenia mógłbym ocenić słowami „trochę dobrze, trochę źle”. Całość zbudowana jest z dwóch tafli szkła – Gorilla Glass 5 na froncie i nieznanego pochodzenia szklanej powierzchni z tyłu oraz z plastikowej, matowej ramki.

Front Poco F5 Pro jest płaski, ramki wyświetlacza są symetryczne, a także – co najistotniejsze – relatywnie cienkie. W górnej części ekranu na środku ulokowano aparat do selfie w niewielkim otworze. To wszystko powoduje, że z przodu smartfon wygląda po prostu dobrze i nie ma się tutaj specjalnie czego wstydzić.

Z tyłu zastosowano w pełni błyszczące szkło, które – w zależności od wariantu – jest białe lub czarne. I, zupełnie szczerze, żałuję, że do testów nie przypadła mi wersja biała, a to dlatego, że czarna dramatycznie brudzi się po dosłownie chwili trzymania w dłoni. Ogromna szkoda, że producent nie postawił tutaj na matowe, dużo bardziej estetyczne wykończenie.

Całkiem ciekawego sznytu dodają tutaj umieszczone na dłuższych bokach dwa imitujące karbon paski, przez co całość nie jest aż tak nudna. Na górze ulokowano wyspę z trzema aparatami i diodą doświetlającą. Jest ona dość spora, ale nie odstaje nad wyraz mocno – mieści się w granicach normy, do której producenci już nas przyzwyczaili.

Ramka, jak już wspomniałem, została wykonana z plastiku i to już nieco mniej mi się podoba. Na całe szczęście, jest matowa, przez co nie brudzi się tak jak plecki i mi osobiście podczas testów nie udało się nigdzie zarysować.

Na górnej ramie ulokowano maskownicę jednego z głośników, bowiem górny głośnik został wyposażony w dwie maskownice – tą na ramce i na krawędzi ekranu do prowadzenia rozmów. Jest tu także dioda podczerwieni do sterowania urządzeniami gospodarstwa domowego, TV, etc. (swoją drogą Xiaomi jest już jednym z nielicznym producentów, którzy jeszcze ją umieszczają).

Po lewej stronie nie znalazło się nic, natomiast z prawej mamy przyciski wybudzania i regulacji głośności – do ich spasowania i działania nie mam zastrzeżeń. Od spodu umieszczono złącze USB typu C, drugi głośnik oraz slot na dwie karty nanoSIM. Zabrakło miejsca na microSD, co chyba już mało kogo dziwi.

Wyświetlacz

Poco F5 Pro został wyposażony w ekran AMOLED o przekątnej 6,67 cala i, co pozytywnie mnie zaskoczyło przy pierwszej styczności z urządzeniem, jest to panel o rozdzielczości WQHD+, czyli 3200 x 1440 pikseli. Nie zabrakło również częstotliwości odświeżania na poziomie 120 Hz.

Ze stricte technicznych informacji warto jeszcze wspomnieć, że ekran ten jest w stanie wyświetlać do 68 miliardów kolorów, oferuje wsparcie dla HDR10+ i Dolby Vision, a jego szczytowa jasność wynosi 1400 nitów.

Sumarycznie, wszystko to powoduje, że w użytkowaniu wyświetlacz Poco F5 Pro spisuje się po prostu świetnie. Kolory – jak przystało na AMOLED – są żywe, czerń głęboka, a kąty widzenia bardzo dobre. Nie mam też zastrzeżeń zarówno do jasności minimalnej, jak i maksymalnej – ta daje radę szczególnie teraz, w bardzo słoneczne, letnie dni.

Podobnie jak w innych smartfonach Xiaomi z nakładką MIUI, do dyspozycji mamy całkiem rozbudowane ustawienia edycji wyświetlanych kolorów, temperatury barwowej czy zmianę palety barwowej na P3 lub sRGB.

Do kompletu, Poco F5 Pro nie brakuje również pełnego Always on Display. Możemy tu wybrać spośród kilkunastu różnych styli zegara, stworzyć własny i dostosować kolorystykę. Samo AoD może wyświetlać się w trybie stałym, z harmonogramem godzinowym lub zaledwie przez 10 sekund od stuknięcia w ekran.

Tym samym sekcję wyświetlacza możemy odhaczyć i uznać za w pełni kompletną.

Wydajność i kultura pracy – Poco Ci najnowszy procesor?

Xiaomi postanowiło nieco ściąć koszta produkcji tego modelu i zastosować wypuszczony w zeszłym roku układ Qualcomm Snapdragon 8+ Gen 1. Współgra on tutaj z 12 GB RAM typu LPDDR5 oraz 256 GB pamięci na dane użytkownika – ta z kolei to UFS 3.1. Przy tym warto zaznaczyć, że jest to jedyny wariant pamięciowy dostępny na polskim rynku.

I, oczywiście, można by się tutaj czepiać zastosowania zeszłorocznego procesora zamiast najświeższego Sn apdragona8 Gen 2 i pamięci UFS 3.1, a nie 4.0. Można, tylko po co, skoro całość działa naprawdę dobrze?

Przez cały okres testów wydajność Poco F5 Pro nie dawała mi żadnych powodów do narzekania. Aplikacje uruchamiają się bardzo szybko, telefon przez cały czas pozostaje responsywny i nie zawiesza się w losowych sytuacjach. Zarządzanie pamięcią RAM stoi na bardzo dobrym poziomie, zresztą już sama jej ilość jest okazała. W większości przypadków, uruchomione aplikacje potrafią pozostawać w tle nawet przez parę godzin od otwarcia.

W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć też o kulturze pracy. Wypada ona po prostu dobrze, choć nie wzorowo. Przez większość czasu w normalnym użytkowaniu telefon pozostaje chłodny, ale potrafi zrobić się cieplejszy, gdy ciągiem korzystamy z niego przez dłuższy czas. Wciąż jednak Poco F5 Pro na co dzień nie parzy w dłonie, a robi się jedynie ciepły. Za to dużo wyraźniej potrafi się nagrzać podczas grania i testów syntetycznych – da się to zdecydowanie bardziej odczuć.

System, oprogramowanie, czyli moje ulubione MIUI…

Urządzenie pracuje pod kontrolą systemu Android 13 z nakładką MIUI 14, delikatnie zmodyfikowaną dla urządzeń Poco, choć modyfikacja ta objawia się w zasadzie jedynie innymi ikonami na pulpicie.

Moja miłość do MIUI jest bardzo trudna. Z jednej strony, sam interfejs wygląda naprawdę dobrze i wierzę, że może się on podobać wielu osobom, jest czytelny i relatywnie przyjemny w obsłudze. Z drugiej jednak, zdarzają się sytuacje, w których nakładka ta potrafi mniej lub bardziej zirytować.

Mam tu na myśli pojawiające się problemy z wyświetlaniem powiadomień na czas, choć i tak odnotowuję, że na Poco F5 Pro było pod tym względem o niebo lepiej niż na wcześniej testowanym Xiaomi 13 Lite. Pojawiły mi się też sporadyczne problemy w postaci ponownego przeładowywania ekranu głównego, gdyż parę razy np. po wyjściu z jakiejś aplikacji witał mnie pulpit bez tapety i ikon aplikacji.

Sama budowa interfejsu jest dobrze znana. Ekran główny może być z tzw. szufladą, czyli wyciąganym od dołu menu zainstalowanych apek, tudzież możemy ustawić, aby wszystkie lądowały na kolejnych pulpitach. Od lewej wysuwamy Google Discover, a od góry osobno panel powiadomień (pociągając od lewej) i centrum sterowania (od prawej), jest też możliwość scalenia ich do jednego ekranu.

Na koniec jak zwykle zostawiłem kwestię wsparcia. W przypadku Poco F5 Pro, Xiaomi jednoznacznie nie deklaruje, jak długo będzie wspierać swój smartfon – w sieci można jednak znaleźć info, że Poco F5 Pro będzie otrzymywać przez dwa lata aktualizacje systemu Android do nowych wersji oraz trzy lata samych poprawek zabezpieczeń. Jeśli się to potwierdzi – trzeba otwarcie przyznać, że nie brzmi to nad wyraz okazale.

Audio i haptyka

Z wielką ulgą odetchnąłem wiedząc, że na pokładzie Poco F5 Pro znalazły się głośniki stereo, zwłaszcza po testach Xiaomi 13 lite, który w podobnej cenie takowych nie miał.

A jak jest z samą jakością dźwięku? Dobrze, ale nie rewelacyjnie. Na plus odnotowuję, że głośniki są donośne, grają bardzo czysto i nie słychać zniekształceń dźwięku nawet na najwyższym poziomie głośności. Całość brzmienia jest bardzo równa, klarowna, ale nie da się ukryć, że słychać przede wszystkim tony wysokie i średnie – basu wręcz nie ma.

Korzystając ze słuchawek bezprzewodowych, w przypadku Poco F5 Pro możemy liczyć na całkiem szerokie wsparcie kodeków audio. Obejmuje ono zarówno podstawowy aptX, aptX Adaptive, LDAC, jak i LHDC (zastosowany chociażby w Nothing Ear 2).

Podobnie jak w innych urządzeniach Xiaomi, nie zabrakło Dolby Atmos z czterema trybami działania: dynamicznym, wideo, muzyka oraz głos. W ustawieniach znalazł się też zarówno korektor graficzny, jak i osiem predefiniowanych ustawień korektora.

Pozytywnie oceniam haptykę w urządzeniu. Wibracje generowane przez F5 Pro nie dają się odczuć jako badziewne, są zróżnicowane w zależności od komunikatu, subtelne i po prostu dają przyjemne odczucie podczas użytkowania urządzenia.

Zabezpieczenia biometryczne

Poco F5 Pro został wyposażony w dwa mechanizmy zabezpieczenia biometrycznego – optyczny czytnik linii papilarnych oraz rozpoznawanie twarzy. W przypadku tego drugiego, warto mieć na uwadze, że nie pełni on tak bezpiecznego rozwiązania jak odcisk palca i nie możemy go użyć do uwierzytelniania np. w aplikacjach bankowych.

Jeśli chodzi zaś o działanie samego czytnika linii papilarnych, tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń. To nie jest poziom szybkości skanerów w smartfonach flagowych (chyba żaden producent nie pobije czytników ultradźwiękowych w Samsungach), ale wciąż jest szybko i – co równie ważne – celnie. Rzadko zdarzało się, żeby telefon miał problem z identyfikacją opuszka, zwykle robił to nieomylnie i w mgnieniu oka.

Rozpoznawanie twarzy również jest szybką metodą dostania się do telefonu. Odblokowanie odbywa się najczęściej tak szybko, że nie jesteśmy w stanie dostrzec ekranu blokady. Mimo to, jak wspomniałem – tego sposobu zabezpieczenia nie wykorzystamy nigdzie poza samym zablokowaniem urządzenia.

Zaplecze komunikacyjne

W Poco F5 Pro zostały zaimplementowane wszystkie istotne moduły łączności – począwszy od sieci 5G, LTE z agregacją pasm, WiFi 6 ze wsteczną kompatybilnością, Bluetooth 5.3, a także GPS oraz NFC z obsługą Google Pay. Na pokładzie jest również dualSIM, obsługiwane za pomocą dwóch fizycznych kart nanoSIM. Zabrakło jedynie eSIM.

Co do samej łączności nie mam żadnych większych zastrzeżeń. Przez cały okres testów zasięg WiFi i sieci komórkowych był dobry, połączenia telefoniczne odbywały się bez przeszkód, a osiągane na urządzeniu prędkości internetu – zarówno domowego, jak i komórkowego – w żaden sposób nie odstają względem konkurencji.

Smartfon obsługuje także połączenia głosowe za pośrednictwem LTE i WiFi, czyli VoLTE i WiFi Calling – te pierwsze w przypadku sieci Plus na mojej prywatnej karcie działały bez zarzutów.

Bateria

Patrząc na specyfikację, trudno nie dostrzec, że Poco F5 Pro został wyposażony w dość okazałych rozmiarów akumulator, a konkretniej o pojemności 5160 mAh. I rzeczywiście, na polu długości pracy smartfon spisuje się naprawdę dobrze.

Niestety, F5 Pro jest kolejnym urządzeniem ze stajni Xiaomi, które nie otrzymało błogosławieństwa wyświetlania czasu włączonego ekranu (SoT) w statystykach baterii. Z tego względu, nie jestem w stanie przedstawić Wam czasu pracy w sposób, w jaki zwykle to robię.

Przez zdecydowaną większość czasu testowałem urządzenie z włączoną rozdzielczością WQHD+ (domyślnie jest ustawione FHD+) oraz z odświeżaniem 120 Hz. Można zatem powiedzieć, że wyciskałem z telefonu wszystko, co się da.

W takiej konfiguracji telefon z powodzeniem był w stanie wytrzymać pełną dobę użytkowania, nierzadko nawet dużo więcej. Zwykle, jeśli odłączałem smartfon od ładowarki o godzinie 10:00, późnym wieczorem, tj. około 23:00, spokojnie miał jeszcze połowę baterii, przy użyciu w cyklu mieszanym, z większą ilością łączności WiFi.

Gdy częściej przebywałem poza domem, a tym samym używałem sieci 5G bądź LTE, wieczorem urządzenie wciąż miało zapas energii, ale mniejszy, bo wynoszący około 30-40%, co i tak potrafiło wystarczyć na użytkowanie przez kilka godzin dnia następnego.

Smartfon naładujemy przewodowo z maksymalną mocą 67 W przy pomocy dołączonej do zestawu ładowarki. Sam proces ładowania jest szybki – 50% na ekranie pojawia się po około 20 minutach, a pełne naładowanie zajmuje łącznie 55 minut. Bardzo miłym zaskoczeniem jest tutaj obecność 30-watowego ładowania bezprzewodowego, na ładowarkach zgodnych ze standardem Qi.

Aparat

Na początek standardowo – małe przypomnienie technikaliów: za zdjęcia wykonywane Poco F5 Pro odpowiada główna matryca OmniVision OV64B o rozdzielczości 64 Mpix z przysłoną f/1,79 i optyczną stabilizacją, a także obiektyw ultraszerokokątny 8 Mpix f/2,2 o polu widzenia 120°. Jest również trzeci obiektyw do makro, ale ma tylko 2 Mpix.

Czas jednak przejść do najistotniejszej kwestii, czyli samej jakości zdjęć. Zaczynając standardowo od obiektywu głównego – zdjęcia wykonywane nim w ciągu dnia mogą się podobać, ale to zdecydowanie nie jest poziom flagowców (gdyby ktokolwiek go tutaj oczekiwał). Zauważam jednak, że o ile Xiaomi 13 Lite potrafił przejaskrawiać kolory, tak Poco F5 Pro potrafi zachowywać się kompletnie odwrotnie, choć nie w każdej scenerii.

Fotki wykonywane główną matrycą wychodzą bardzo zachowawczo, z dużą ilością detali, przyzwoitą dynamiką, kontrastem i kolorystyką. Nie można tu mówić ani o wypraniu z kolorów, ani też o zbyt dużej ich jaskrawości. Całkiem ładnie wypada też rozmycie tła przy zdjęciach obiektów z bliska.

Niestety, zarzuty znów mam do zdjęć z ultraszerokiego kąta. Jest on wręcz drastycznie mniej szczegółowy od matrycy głównej, a braki w detalach najbardziej widać na brzegach kadru.

Fotki wykonywane ultraszerokim są dużo ciemniejsze, choć nie jest to reguła. Dużo zależy tu od ilości światła w scenerii i kaprysu samego oprogramowania. Od tego zależy również spójność kolorystyczna z głównym – często potrafi być bardzo akceptowalna, ale czasem różnica staje się kolosalna i zdjęcia z ultraszerokiego wychodzą wręcz wyprane.

W zestawie aparatów nie znalazł się niestety teleobiektyw. Maksymalnie możemy użyć tutaj przybliżenia do 10 razy. Wszelkie zbliżenia robimy docinając obraz z matrycy głównej, a efekt tego jest dość oczywisty – akceptowalny zoom cyfrowy to 2x, wszystko powyżej staje się rozmyte i zaszumione.

Zamiast teleobiektywu użyto obiektywu do makro o szalenie wysokiej (ironia alert) rozdzielczości 2 Mpix. Podobnie, jak w wielokrotnie wymienianym w tym tekście Xiaomi 13 lite, jest on fatalnej jakości – zdjęcia wychodzą bardzo ciemne, kompletnie pozbawione szczegółów i z sensownym makro nie mają absolutnie nic wspólnego.

A jak jest w nocy? Tutaj bardzo skutecznie swoją rolę spełnia dedykowany tryb nocny, który teoretycznie włącza się automatycznie, jednak w praktyce polecam zawsze ręcznie przerzucić się na niego, dla uzyskania lepszych efektów. Zwłaszcza, że wówczas zdjęcia wychodzą bardzo przyzwoicie – przede wszystkim z głównego aparatu. Mimo że brakuje trochę detali, to plastycznie jest zupełnie akceptowalnie.

Zostały jeszcze moje ulubione zdjęcia przednim aparatem, czyli selfie. Są one akceptowalnej jakości, jeśli chodzi o szczegółowość. Dobrze wypadają pod względem kolorystyki i kontrastu – barwy nie są przekłamywane, a niebo, na szczęście, nie wygląda jak wielka biała, przepalona plama.

W kwestii wideo, technicznie Poco F5 Pro jest w stanie nagrywać obrazek o maksymalnej rozdzielczości 8K przy 24 klatkach, choć – umówmy się – mało kto z tego faktycznie skorzysta. Do wyboru mamy też oczywiście 4K i 30 bądź 60 klatek, a także niższe rozdzielczości.

Do jakości filmów nie mam ogromnych zastrzeżeń. Obraz ma miłą dla oka kolorystykę oraz rozpiętość tonalną, autofocus jest zwykle celny i szybki, a stabilizacja działa bardzo poprawnie. Zauważam jednak, że czasem coś (stawiam na błędy oprogramowania albo stabilizacji obrazu) powoduje, że przy szybszych ruchach kamery obraz zaczyna nieco szarpać.

Podsumowanie

Podsumujmy zatem… jaki jest ten Poco F5 Pro? W dużym skrócie, mógłbym po prostu powiedzieć, że naprawdę fajny.

Patrząc na cenę, która oficjalnie wynosi 2799 złotych (a z czasem pewnie będą pojawiać się promocje) otrzymujemy tu zeszłoroczny, ale wciąż flagowy i bardzo wydajny procesor oraz dużą ilość RAM i pamięci wewnętrznej, co powoduje, że telefon działa wręcz świetnie i bardzo responsywnie.

Oprócz tego, mamy tu rewelacyjny ekran AMOLED z wysoką rozdzielczością WQHD+, co niekiedy nie jest standardem nawet w droższych flagowcach (patrz: Galaxy S23+), dużą baterię, pozwalającą na komfortowe użytkowanie przez cały dzień, szybkie ładowanie przewodowe oraz indukcyjne, które nie jest oczywistością w tej półce cenowej.

Aparat główny jest w stanie ustrzelić przyzwoite zdjęcia w ciągu dnia, ale dużo gorzej już jest z ultraszerokim kątem, zabrakło też teleobiektywu, a makro jest co najwyżej mierne. Całościowo, foto i wideo nie są najmocniejszą stroną Poco F5 Pro, ale totalnej tragedii również tu nie ma.

Sama nakładka MIUI wciąż bywa kapryśna, zwłaszcza w kwestii wyświetlania powiadomień. Zabrakło pełnej wodoodporności, którą znajdziemy chociażby w Samsungach Galaxy A34 i Galaxy A54 – na pocieszenie jest jedynie odporność na zachlapania. Xiaomi 13 Lite oferował obsługę kart eSIM, tutaj tego zabrakło.

Czym tak naprawdę jest Poco F5 Pro? Możemy zakwalifikować dwójnasób – jako solidnie wyposażonego średniaka na sterydach, albo jako biedniejszego brata drogich flagowców. W zasadzie, obie odpowiedzi są poprawne, niemniej jednak, urządzenie to bardzo dobrze spisuje się w użytkowaniu i gdyby aparat był lepszy, można by mówić o kapitalnym urządzeniu w tej cenie.

A tak… jest po prostu „bardzo dobry”.

Recenzja Poco F5 Pro. Średniak na sterydach
Zalety
rewelacyjny ekran WQHD+
świetna wydajność
dobra kultura pracy
kompletne zaplecze komunikacyjne
szybkie ładowanie
ładowanie indukcyjne
przyzwoite zdjęcia w ciągu dnia
bezproblemowe zabezpieczenia biometryczne
ładowarka i etui w zestawie
Wady
kapryśne oprogramowanie
nieco wątpliwe, krótkie wsparcie aktualizacyjne
głośniki powinny być lepsze
brak wodoodporności (IP53 na osłodę)
wyraźnie gorszy aparat ultraszeroki
brak teleobiektywu, przeciętne zbliżenie
plecki palcują się od samego patrzenia
8
Ocena
Exit mobile version