Turtle Beach Atom to jedna z nowszych propozycji cenionego producenta. Graczom składane są obietnice bezproblemowej łączności pada, jego wysokiej mobilności czy bardzo długiej żywotności baterii. Jednak na ile (i czy w ogóle) mają one potwierdzenie w rzeczywistości? Przekonajmy się!
Na temat mobilnego grania słów parę
Niedawno wpadł w me ręce pad firmy Turtle Beach, model Atom, przeznaczony specjalnie do urządzeń z Androidem. Po co komu akcesorium tego typu? Cóż, jakkolwiek rozumiem niechęć zarówno PC Master Race, jak i konsolowców do nazywania mobilnego grania pełnoprawnym gamingiem, tak liczby mówią same za siebie i nic nie jest w stanie tego zmienić.
Badania wykazały, że wartość rynku gier mobilnych w 2021 roku wynosiła 119 miliardów dolarów i szacuje się, że wzrośnie do 338 miliardów, jeszcze przed 2030 rokiem. Mało tego, inne badania pokazują, że około 60% wartości całego rynku gier jest wartością samego rynku „mobilek” właśnie.
Nic więc dziwnego, że firmy jak najbardziej traktują ten segment poważnie i decydują się na tworzenie akcesoriów, które trafić mają w ręce fanów grania mobilnego. Ostatecznie tort ten jest wielki i nawet drobny jego kawałek może dać odczuwalny przypływ gotówki. Jak więc sprawuje się pad dedykowany mobilkom?
Turtle Beach Atom – informacje i obietnice
Pisząc ten fragment tekstu, wciąż nie odpakowałem kontrolera. Stwierdziłem, że wstęp najlepiej napisać z perspektywy osoby, która jeszcze nie wie, co ją czeka. Uważam, że w ten sposób będę najbardziej obiektywny – nie miałem w ręku, nie sprawdzałem, jak działa – widzę suche informacje. Bez uprzedzeń czy nadmiernej ekscytacji.
Pierwsza sucha informacja jest taka, że pad ma się doskonale sprawdzić w roli towarzysza podróży. Można go bowiem złożyć do kompaktowych rozmiarów, przez co zajmuje mniej miejsca. Jeśli tylko zmieści się do kieszeni mojej kurtki, to uznam, że producent faktycznie wywiązał się z tej obietnicy.
Kolejna – pad składa się z dwóch niezależnych segmentów, które jednak komunikują się ze sobą w sposób szybki i bezproblemowy. Gracz ma nie odczuwać żadnego opóźnienia, co z chęcią sprawdzę. Najlepiej odpalając jakiś tytuł, który wymagać będzie natychmiastowej reakcji…
Wydaje mi się, że Call of Duty Mobile jest idealne do sprawdzenia tejże obietnicy, jednak jest pewien problem. Turtle Beach Atom nie jest wspierany przez tę produkcję. Dlatego też zastąpi ją Dead Trigger 2, który również potrafi wymagać, choć zdecydowanie mniej, niż wspomniany CoD…
Trzecia jest mało istotna – dotyczy bowiem przycisków tożsamych z tymi, które znajdują się na padach konsolowych. Czyli w zasadzie producent potwierdza, że nie zmienił standardu, który obowiązuje od grubo ponad dwudziestu lat. Ja (wcale) nie jestem złośliwy, wręcz przeciwnie, naprawdę to doceniam!
Ostatnią obietnicą z tylnej części opakowania (bo są jeszcze dwie po boku) jest to, że dzięki regulowanym zaciskom, urządzenie jest kompatybilne z większością smartfonów. To jest standard, ale ciekawostką jest ciąg dalszy tej sentencji, gdyż wedle niej nie trzeba ściągać etui ze smartfona, aby korzystać z urządzenia.
Mam smartfon, mam etui, chętnie sprawdzę. Tak samo, jak ostatnie dwie obietnice, jakimi są gotowość do gamingu w chmurze (także zaopatrzę się w GeForce Now, Stadia lub Xbox Game Pass) oraz 20 godzin żywotności baterii. Samo ładowanie kontrolera ma zajmować około 2,5 godziny.
Pudełeczko powiedz przecie, co mój Atom ma w komplecie?
Na spodzie opakowania widać opis zawartości – wewnątrz znajdować się ma (niewątpliwie) kontroler Turtle Beach Atom, sakiewka transportowa oraz metrowy kabel zasilania USB typu C. Wciąż nie otworzyłem pudełka i zastanawiam się, w jaki sposób mamy ładować kontroler, jeśli jest złożony z dwóch osobnych modułów?
Każdy z nich ma wejście USB-C? Czy może raczej łączą się w jakiś sposób, dzięki czemu, ładując jedno urządzenie, tak naprawdę ładowane są oba moduły? Przekonam się już niebawem, a Ty drogi Czytelniku wraz ze mną…
No dobrze, opakowanie zostało przeze mnie (w końcu) otwarte, czas więc sprawdzić, czy wszystko się zgadza. Po otwarciu opakowania i wysypaniu zawartości na mój roboczy blacik (spokojnie, nie wysypałem zawartości; została ona pieczołowicie wyciągnięta i ułożona) prezentuje nam się taki oto widok:
Muszę przyznać, że wizualnie bardzo mi się ten sprzęt podoba. Ciemny czerwony kolor idealnie komponuje się z wszechobecną czernią. Logo Turtle Beach oraz nazwa modelu zostały ukazane w odcieniu szarości, natomiast nadruk na przyciskach jest w kolorze białym. Istnieją również dwie inne wersje kolorystyczne.
Kontroler był wpakowany już w woreczek podróżny, co nie dziwi, biorąc poprawkę na ograniczoną przestrzeń wewnątrz opakowania. Odnośnie samego pudełka – jego estetyka przywodzi mi na myśl sprzęt firmy Razer, co dodatkowo spotęgowała naklejka z logo producenta. Skojarzenie bardzo na plus – brakuje już tylko listu z podziękowaniami ;)
Kontroler wysokiej jakości…?
Kiedy wziąłem pada do ręki, pod opuszkami poczułem bardzo miłe w dotyku tworzywo sztuczne. Czuć, że jest to plastik wysokiej jakości – co równie istotne, palce nie odbijają się na materiale, z którego wykonany jest Atom. Po rozłączeniu modułów, produkt dla graczy mobilnych autorstwa Turtle Beach prezentuje się następująco.
Gniazdo ładowania jest jedno – kontroler podłącza się tylko w trybie podróży, dzięki czemu ładowane są oba moduły naraz. Każdy z nich jest zresztą niesamowicie lekki – całość waży bowiem poniżej 0,2 kg.
Jest jednak pewien mankament – po niecałych dwóch tygodniach codziennego użytkowania (tak, ten fragment został napisany dużo później) prawy analog zdążył się „wyrobić”. Chodzi zdecydowanie lżej niż lewy i fakt ten sam w sobie nie jest problemem. Problemem jest to, że teraz dochodzi do okazjonalnego driftu, co bardzo, ale to bardzo psuje wrażenia z rozgrywki…
Lewy nie doświadczył takich problemów, tak samo jak d-pad czy przyciski funkcyjne. Niby dobrze, ale z drugiej strony, dlaczego po dwóch tygodniach średnio intensywnego korzystania, sprzęt za niemal pół tysiąca się wyrabia? To nie świadczy najlepiej o jakości materiałów, z których wykonane zostało wnętrze kontrolera…
Weryfikacja informacji i obietnic
Na początku tego tekstu wypunktowałem kolejno każdą z informacji, jaką możemy znaleźć na opakowaniu urządzenia. Czas więc aby doszło do weryfikacji informacji przedstawionych ze stanem faktycznym – jakie punkty zostały spełnione, a które dane powinny zostać ponownie zweryfikowane? Sprawdźmy!
Łatwość transportu
Ten punkt jest jak najbardziej spełniony – Turtle Beach Atom w trybie podróżniczym zajmuje niewiele miejsca (około 10×13 cm). Mieści się więc do każdej kieszeni mojej kurtki, a nawet do kieszeni, w które zaopatrzona jest moja bluza. Prawdopodobnie zmieściłby się również do kieszeni w dresach…
Dotychczas korzystałem (sporadycznie) z Moto Gamepad, jeśli chodzi o kontrolery przeznaczone do telefonów. Nie dało się go w żaden sposób złożyć i był niesamowicie długi – mieścił się jedynie do bardzo głębokich kieszeni. Atom (choć wyższy i szerszy) jest znacznie wygodniejszą opcją.
Parowanie z telefonem
Połączenie odbywa się przez Bluetooth. Przed rozpoczęciem korzystania z kontrolera, należy rozłączyć dwa moduły, wsadzić w nie nasze urządzenie mobilne, włączyć oba segmenty Atom(-a/-u/-owe?) i pozwolić na sparowanie w ustawieniach. Proces jest szybki i bezproblemowy, toteż każdy będzie sobie w stanie z tym poradzić.
(fot. Wojciech Loranty)
Dodatkowym atutem jest aplikacja mobilna, nazwana po prostu Atom, dzięki której możemy zaktualizować oprogramowanie kontrolera czy sprawdzić, jak odczytywane są wychylenia gałek oraz triggerów (stąd jestem pewny driftu w prawym analogu). Ponadto hub zaimplementowany w aplikacji odeśle nas do usług, w których będziemy mogli wykorzystać możliwości pada Turtle Beach.
Jak wspomniałem na początku, kontroler działa tylko z urządzeniami operującymi na systemie Android. Nie ma wsparcia dla iPhone’a, toteż fani grania na nadgryzionym jabłuszku muszą obejść się smakiem. Ponadto kontroler ma pewną istotną wadę, jaką jest samoistne wyłączanie się po określonym czasie. Prawdopodobnie w ramach oszczędzania energii (którego swoją drogą nigdzie nie da się wyłączyć ani ustawić), ale jednak.
Jeśli w ramach wspomnianego oszczędzania energii pad po dłuższym braku aktywności wyłączy się, kiedy aplikacja jest uruchomiona, to niestety, ale ponowne jego włączenie nie pomoże. Gry bowiem przestaną wykrywać raz wyłączony kontroler. Żeby Atom ponownie zaczął działać, należy zrestartować produkcję, którą akurat ogrywaliśmy. Rzecz mało wygodna i nad wyraz frustrująca…
Aplikacja mobilna Atom
Jak wspomniałem powyżej, kontroler dostał dedykowaną aplikację, która ma multum funkcji – ustalanie martwych stref gałek i triggerów, ustalanie responsywności analogów, a nawet stanu baterii każdego z modułów. Jest nawet widok ogólny, w którym możemy sprawdzić swoje aktualne ustawienia.
Ba, istnieje nawet zakładka Game Discovery, dzięki której możemy sprawdzić listę kompatybilnych z padem tytułów. Dodatkowo z poziomu aplikacji Atom mamy możliwość zaktualizowania firmware kontrolera. Najnowsza (w chwili pisania recenzji) wersja to 1.0.6.0. Wersja aplikacji, z której dane mi było korzystać, to 1.0.0.0.
Nie obeszło się bez problemów
Chciałem przetestować każdy z trybów responsywności, a te są trzy: standardowy, precyzyjny oraz szybki. Teoretycznie można ustawić inne dla prawego, a inne dla lewego analoga. Problem jest taki, że po ustawieniu drugiego lub trzeciego, uporczywie wracały do trybu standardowego. Zarówno prawa, jak i lewa gałka…
Nie potrafiłem stwierdzić czy sprawdzanie stanu baterii działa – aplikacja bowiem od chwili włączenia pokazywała mi kontrolery w kolorze zielonym oraz podawała informację, że energii wystarczy na ponad godzinę zabawy. Nie była w stanie jednak podać konkretnej wartości procentowej naładowania akumulatorów.
Co z ustawieniem martwych stref? To samo, co z elementami powyżej – nie działało. Jedyne sprawne rzeczy, to możliwość sprawdzenia odchylenia gałek oraz spis kompatybilnych z padem gier. Ten punkt bardzo rzutował na ostateczną ocenę…
(fot. Wojciech Loranty / Tabletowo.pl)
Ale to już było…
Powyższy punkt, dotyczący faktu braku działania, na całe szczęście należy do echa przeszłości – twórcy bowiem wypuścili odpowiednią łatkę, która naprawiła wyżej wspomniane rzeczy. Dlaczego więc nie usunąłem powyższej litanii? Cóż, przez wzgląd na dwie kwestie…
Po pierwsze, jestem zdania, że jeśli coś zostaje wprowadzone na rynek lokalny, to powinno działać. Aktualizacja faktycznie wyszła, jednak stało się to po tym, jak Atoma można było bezproblemowo nabyć w naszym kraju. Fakt, że teraz to działa, nie oznacza, że część klienteli się nie sparzyła…
Po drugie, nienawidzę usuwać czegoś, co już zapisałem. Jeśli się pomylę, zrobię błąd, albo napiszę głupotę, to oczywiście, że to usunę/zmienię/skoryguję. Inaczej naraziłbym się zarówno wydawcom, jak i szefowej. Jednak skoro nie zrobiłem żadnego błędu, to dlaczego miałbym się pozbywać tamtej części artykułu?
Obecnie wszystkie funkcje, które nie działały, działają.
Po pierwsze, po aktualizacji firmware kontrolera widać już procenty baterii, zarówno dla prawego, jak i lewego modułu. Po drugie, ustawiłem odpowiednie martwe pole dla lekko driftującego analoga. Następnie odpaliłem Dead Trigger 2 i przechodziłem misję za misją, bawiąc się ustawieniami responsywności.
Nie dochodziło do żadnych dziwnych ruchów postaci, których sam bym nie wykonał (więc ustawienie martwego pola działa), a dodatkowo znalazłem swoją ulubioną konfigurację. Precyzyjny prawy analog + szybki lewy = niepowstrzymana machina śmierci, niszcząca wszystkie zombie na swojej drodze.
Różnie pomiędzy profilami są wyraźne i faktycznie możemy je dowolnie konfigurować, zależnie od naszych preferencji. Powiem zupełnie szczerze, że ponownie jestem zachwycony tym urządzeniem. Na ziemię jednak sprowadza mnie jego cena, o której w dalszej części tekstu…
Kompatybilność ze smartfonami w etui
Tak, przemilczam punkt trzeci, związany z designem. Atoma testowałem w parze ze swoją Motorolą Edge 20 (wersję Pro testował dla Was Tomek) i wierzcie lub nie, ale jest to konkretna cegiełka pod kątem wymiarów. Ponadto mam nałożone na nią etui przeciwwstrząsowe, które dodatkowo zwiększa objętość smartfona.
Zaciski zamocowane na modułach trzymają ją pewnie, razem z założonym etui. Zostało nawet trochę miejsca, toteż większe (prawdopodobnie do 6 cali) telefony będą mogły bez najmniejszego problemu współpracować z kontrolerem.
Jednak jest drobny mankament, którego absolutnie nie mogę puścić płazem – na mojej Edge 20, zaciski nachodzą na przyciski sterowania głośnością, przez co nie ma mowy o wygodnym przyciszaniu bądź pogłaśnianiu aplikacji. Jednak, jak głosi stara mądrość ludowa, jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Nie wyrzucam swoich telefonów, toteż sprawdziłem, jak wygląda sytuacja na innych urządzeniach. Wygrzebałem więc Motorolę Moto Z2 Play oraz Z3 Play, LG X Power, a nawet starego Prestigio PSP5550 Duo. Ktoś w ogóle jeszcze pamięta Prestigio?
We wspomnianych urządzeniach problem nie występował (inna sprawa, że są one o wiele mniejsze), toteż nie pozostaje mi nic innego, jak stwierdzić, że część większych smartfonów może również mieć tego typu problem. Nie jest to jednak nic, czego odpowiednie słuchawki nie byłyby w stanie zrekompensować.
Gotowość na granie w chmurze
Muszę się tutaj do czegoś przyznać – nigdy, przenigdy nie byłem zainteresowany połączeniem usług streamingowych oraz gier. Ten kontroler niejako zmusił mnie do sprawdzenia jednego z tych rozwiązań. Padło na GeForce Now, gdyż mogłem wykorzystać posiadane już konto Nvidia i mogę z całą pewnością stwierdzić dwie rzeczy. Po pierwsze – moje łącze kompletnie nie nadaje się do grania w chmurze.
Częste problemy z połączeniem oraz widoczne i uciążliwe opóźnienia pokazały mi, że serwisy do streamowania gier nie są dla mnie, póki nie mam światłowodu. Po drugie – znalazłem dodatkowy powód, dla którego pragnę takowy posiadać (to znaczy światłowód, nie pad).
Te ultone i krótkie chwile, w których połączenie było wystarczająco stabilne, aby dało się grać w czasie rzeczywistym, pokazały mi niewątpliwe plusy tego pada. Zagrałem w wersje demo Chorusa oraz Ghostrunnera i – powiem wprost – ten kontroler sprawia, że idea serwisów do streamowania gier nabiera dla mnie większego sensu.
Gry reagowały płynnie i natychmiastowo na każdą komendę, którą wprowadziłem przy pomocy pada. Granie w duże produkcje z niesamowitą grafiką na urządzeniu mobilnym było naprawdę niesamowitym doświadczeniem, dodatkowo spotęgowanym urokiem Atoma, który sprawdził się fenomenalnie!
Co z grami mobilnymi?
Pytanie, na które odpowiedź bardzo nie spodoba się wszystkim przeciwnikom grania na smartfonach. Na warsztat wziąłem cztery gry: Dead Trigger, Dead Trigger 2 (matko, to naprawdę ma już 9 lat?), Among Us (choć produkcja ta w VR jest nieporównywalnie wręcz lepsza) oraz GTA: San Andreas. Chciałem również przetestować Call of Duty Mobile, aczkolwiek tego nie zrobiłem z wymienionego wcześniej powodu.
Głównie shootery i jeden RPG, aczkolwiek jestem zdania, że tylko przy dynamicznych grach pady są w stanie pokazać swoje najgorsze wady oraz największe zalety. Czego bym się dowiedział o padzie, gdybym zdecydował się na wykorzystanie go do grania w Tetrisa, w którym naciskałbym jedynie dwa przyciski…?
Atom vs Dead Trigger
Po uruchomieniu kontrolera i przypisaniu akcji do odpowiednich przycisków, granie w pierwszą część Dead Trigger okazało się całkiem przyjemnym doświadczeniem. Regularnie jednak występował problem – klawisz odpowiadający za strzał (prawy trigger) cały czas się zacinał, co sprawiało, że moja postać cierpiała na brak amunicji.
Po ponownym przyciśnięciu błąd znikał, ale wcześniej zdążył uszczknąć znaczną część cennych nabojów. Kolejnym mankamentem w tym przypadku jest fakt, że kontroler należy każdorazowo konfigurować. Po wyjściu z gry i ponownym jej odpaleniu dochodzi do swego rodzaju resetu, który usuwa wszystkie przypisane klawisze.
Jestem jednak niemal pewien, że problemem nie jest kontroler, a sama gra. Skąd taki wniosek? Cóż, wydaje się jedynym słusznym, na tle następnych produkcji…
Atom vs Dead Trigger 2
Swego czasu przetopiłem w tej produkcji bardzo długie godziny. Dead Trigger 2 od chwili premiery był bowiem pozycją obowiązkową do pobrania na każde moje urządzenie. Mam dwa konta, z tym że do jednego straciłem dostęp. Musiałem więc założyć drugie, na którym nie mam ani jednego zgonu, a wszystkie stanowiska osiągnęły maksymalny poziom. Nie, wcale się nie przechwalam ;P
Cóż, cieszę się, że tych kilka lat wstecz nie było kontrolerów mobilnych, takich jak Atom. Dzięki padowi (bądź przez pada) wróciłem do oczyszczania świata z zombie i – powiem wprost – produkcja Madfinger Games sama w sobie jest niezła, ale w połączeniu ze sterowaniem na kontrolerze Turtle Beach staje się niesamowita.
Siekanie, strzelanie i ogólne rozczłonkowywanie żywych trupów jest nad wyraz satysfakcjonujące. Postać reaguje natychmiastowo na nasze poczynania, a raz zapisana konfiguracja kontrolera pozostaje w pamięci gry i nie trzeba każdorazowo jej ustawiać, jak to miało miejsce w poprzedniej części.
(fot. Wojciech Loranty)
Atom Among Us
Jeśli chodzi o doznania z gry, mam średnie odczucia, gdyż granie w ten tytuł na padzie jest w mojej opinii mało wygodne. W kwestii działania kontrolera, na której to mam się skupić, jest świetnie. Gra zbiera każdy ruch z Atoma i precyzyjnie przenosi go na postać. Bez opóźnień, odchyleń czy zacięć.
Żółwiowa Plaża w San Andreas
Przyznam się Wam do czegoś – nigdy nie przeszedłem Grand Theft Auto: San Andreas. Ani w zasadzie żadnej innej części GTA. Na moim PlayStation 2 (pierwsza konsola, którą mam do dzisiaj) najdalej udało mi się dojść do (nie)sławnej misji z pociągiem. Jednak wydaje mi się, że teraz mam faktyczną szansę, aby ukończyć tę kultową już produkcję.
Gra się płynnie, dobrze, a Atom potęguje przyjemne wrażenia. Powiem szczerze, iż nie spodziewałem się, że lepiej będzie mi się grało na padzie stworzonym do gier mobilnych niż na oryginalnym DualShock 2. Ponadto świetnie się wstrzeliłem z pobraniem gry, gdyż twórcy zdążyli wyeliminować błąd, który nie pozwalał na odpalenie GTA: San Andreas na urządzeniach z nowszymi wersjami Androida.
Nie ma żadnych opóźnień, triggery się nie zacinają, jak to ma miejsce w Dead Trigger (che, che) i przysięgam, że trudno mi się do czegokolwiek przyczepić. Dobrze, ten punkt napisany, wracam do gra… TESTOWANIA Atoma w San Andreas ;)
Bezproblemowa komunikacja modułów
Biorąc pod uwagę dotychczas zaprezentowaną treść, nie jestem pewien czy jest sens o tym pisać. Dla spokoju swego sumienia oddam jednak jeden akapit temu punktowi. Faktycznie, komunikacja między modułami w padzie Turtle Beach Atom jest bezproblemowa i natychmiastowa. Użytkownik nie odczuwa żadnych opóźnień.
20 godzin działania – teoria vs praktyka
Od chwili, gdy otrzymałem pada, do momentu napisania tego zdania, minęły dokładnie dwa tygodnie. Korzystałem z Atoma codziennie (zresztą, dalej to robię) i nie ładowałem go do tej pory ani razu. Sprzęt wciąż operuje na tych x procentach baterii, z którymi do mnie trafił, i nie jestem w stanie go rozładować.
Grałem na nim około 1,5h dziennie. Zajmując się innymi rzeczami, włączałem go tylko po to, aby był aktywny. Pragnąłem go rozładować. Nie jestem w stanie tego zrobić…
Żywotność baterii dostaje więc już w tej chwili 10/10 i tych 20 godzin zdecydowanie jest prawdą. Czas ładowania baterii od zera do 100% ma wynosić 2,5 godziny – moim zdaniem bardzo krótko w stosunku do oferowanego czasu działania.
Cena i dostępność
Kontroler Turtle Beach Atom został wyceniony w oficjalnym sklepie (wersja dla Europy) na kwotę 99,99 euro. Przy obecnym kursie daje to równowartość około 464 złotych. Na naszym rynku kosztuje jednak więcej. Dostępne w elektromarketach kontrolery Atom kosztują po 499 złotych.
Szkoda, że ten pad jest tak drogi. Zwłaszcza, że za mniej niż połowę tej kwoty jesteśmy w stanie znaleźć kontroler do mobilek, który będzie miał dodatkowo wibracje, wyjście słuchawkowe oraz możliwość podłączenia do PC czy konsoli. Przykłady? Proszę bardzo!
IPEGA Ninja PG-P4010A, którego znajdziemy już za 140 złotych, oferuje możliwość połączenia z konsolami PlayStation 3, PS4 i PS5, a do tego z PC i iOS. Jednak faktycznie jest to kontroler bez uchwytu na smartfon – ten należałoby dokupić. Jednak podobny do Atoma (oraz zauważalnie tańszy) jest z kolei IPEGA PG-9083S Red Bat, który wciąż ma więcej do zaoferowania potencjalnemu nabywcy…
Droższy od powyższych sprzętów, ale wciąż zauważalnie tańszy od Atoma, jest obecnie również Razer Kishi (choć nie V2). Pad ten także oferuje możliwość złożenia, co wydaje się być głównym atutem propozycji od Turtle Beach.
Podsumowanie – hit czy kit?
Turtle Beach Atom to kontroler dla graczy mobilnych, którzy zaopatrzeni są w urządzenia operujące na Androidzie. Nie licząc problematycznego analoga, jest to sprzęt nie tylko spełniający wszelkie złożone obietnice, ale i mający realne szanse na pozytywny odbiór grupy docelowej.
Wycena kontrolera jest jednak (w moim odczuciu) za wysoka. DualShocki, kontrolery Xbox, Joy-Cony, a nawet pady DualSense – wszystkie z osobna są tańsze od Turtle Beach Atom.