Recenzja Motorola Razr 50 Ultra. Mnóstwo kroków w przód, jeden ogromny w tył

Na rynku składanych smartfonów to Samsung gra pierwsze skrzypce. Motorola jednak nie zamierza poddawać się w walce o klientów, co doskonale widać po zmianach, jakie zaszły między poprzednią a aktualną generacją składanego Razr. Motorola Razr 50 Ultra to naprawdę udane odświeżenie modelu, któremu warto poświęcić sporo uwagi.

Razr 50 Ultra vs Razr 40 Ultra, czyli naprawdę sporo się zmieniło

Żeby nie być gołosłowną, zacznijmy od zmian między Razr 50 Ultra a Razr 40 Ultra, bo jest ich naprawdę dużo. Zewnętrzny ekran urósł i zmieniły się jego parametry (z 3,4” 1066×1056 pikseli, 144 Hz, 1100 nitów na 4” 1272×1080 pikseli, 165 Hz i 2400 nitów), a wewnętrzny świeci sporo jaśniej względem poprzednika (3000 nitów vs 1400 nitów – i to naprawdę robi wrażenie!). Dodatkowo, Razr 50 Ultra wspiera Always on Display!

Za działanie telefonu odpowiada Snapdragon 8s Gen 3 zamiast Snapdragon 8+ Gen 1, RAM-u jest 12 GB zamiast 8 GB, a pamięć wewnętrzna to już nie UFS 3.1, a UFS 4.0 – w dodatku 512 GB (a nie 256 GB). A to wciąż nie wszystko. Akumulator o pojemności 3800 mAh nieco urósł – do 4000 mAh, a obsługiwana moc ładowania wzrosła z 30 do 45 W w przypadku przewodu i z 5 do 15 W w przypadku indukcji.

W aparatach też nieco się zmieniło – i tu niekoniecznie na lepsze. Ultraszeroki kąt zastąpiony został teleobiektywem z 2-krotnym zoomem optycznym (dziwne posunięcie), natomiast główny aparat ma już 50 Mpix, a nie 12 Mpix, i – jak się później przekonacie – ma dość wąski kąt widzenia.

Spora zmiana zaszła również w odporności – konstrukcja spełnia normę IPX8 zamiast IP52. Same wymiary nie uległy znaczącej zmianie – telefon mierzy teraz złożony 73,99 x 88,09 x 15,32 mm (vs 73,95 x 88,42 x 15,1 mm) i rozłożony 73,99 x 171,42 x 7,09 mm (vs 73,95 x 170,83 x 6,99 mm).

Specyfikacja Motoroli Razr 50 Ultra:

  • wyświetlacz:
    • wewnętrzny: pOLED o przekątnej 6,9″, rozdzielczości 2640 x 1080 pikseli, częstotliwości odświeżania 165 Hz i jasności 3000 nitów, HDR10+,
    • zewnętrzny: pOLED o przekątnej 4”, rozdzielczości 1272×1080 pikseli, częstotliwości odświeżania 165 Hz i jasności 2400 nitów, Gorilla Glass Victus,
  • procesor Qualcomm Snapdragon 8s Gen 3 z Adreno ,
  • 12 GB RAM LPDDR5X,
  • Android 14,
  • 512 GB pamięci wewnętrznej UFS 4.0,
  • aparat główny 50 Mpix f/1.7 OIS + teleobiektyw 50 Mpix f/2.0,
  • aparat przedni: 32 Mpix,
  • 5G,
  • eSIM,
  • NFC,
  • GPS,
  • Bluetooth 5.4,
  • WiFi 7,
  • akumulator o pojemności 4000 mAh, ładowanie 45 W, ładowanie indukcyjne 15 W, ładowanie zwrotne 5 W,
  • USB typu C,
  • wymiary:
    • złożony: 73,99 x 88,09 x 15,32 mm
    • rozłożony: 73,99 x 171,42 x 7,09 mm
  • waga: 189 g,
  • IPX8.

Motorola Razr 50 Ultra kosztuje 4999 złotych, co też stanowi sporą obniżkę względem ceny poprzedniej generacji w dniu premiery (5499 złotych) – zwłaszcza mając w pamięci, że mieliśmy do czynienia z wersją 8 / 256, a teraz 12 / 512. W zestawie sprzedażowym znajdziemy ładowarkę 68 W, przewód USB oraz – w mojej wersji – etui wraz z paskiem do noszenia telefonu na ramieniu.

Motorolę Razr 50 Ultra kupicie m.in. w takich sklepach, jak RTV Euro AGD, Media Expert czy x-kom (to linki afiliacyjne).

Recenzja Motorola Razr 50 Ultra

Wzornictwo, jakość wykonania

Wegańską skórę można lubić lub nie, ale ma niepodważalną zaletę – sprawia, że telefon nie wyślizguje się z rąk ani nie zjeżdża z płaskich powierzchni, w przeciwieństwie do obudów szklanych. Pod tym względem Motorola Razr 50 Ultra to majstersztyk – świetnie leży w dłoni i naprawdę trzeba się postarać, by ją upuścić.

Jeśli chodzi o jakość wykonania, tu również nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Nic nie skrzypi, wszystko jest odpowiednio ze sobą spasowane. Wizualnie przyczepiłabym się jedynie do tego, że ramki są błyszczące, przez co zbierają odciski palców jak oszalałe – jasne, można przejść nad tym do porządku dziennego, ale początkowo może irytować.

Ramki, skoro już o nich mowa, są wykonane z aluminium serii 6000 i są zaoblone, przez co telefon dobrze trzyma się dłoni i, co też ważne, dość łatwo się otwiera jedną ręką. Jasne, trzeba nabrać wprawy, ale odnoszę wrażenie, że łatwiej jest otworzyć jedną ręką Razr 50 Ultra, gdzie te krawędzie są obłe, niż Samsunga Galaxy Z Flip 6, gdzie są płaskie. 

Inna sprawa, że zawias w Samsungu stawia większy opór podczas otwierania konstrukcji, a Motorola mniejszy. Działa na bardzo podobnej zasadzie, jak w poprzedniej generacji, Razr 40 Ultra – gdy jest zamknięty, chcąc go otworzyć, czuć opór, ale tylko do momentu delikatnego otwarcie – wtedy opór jakby całkowicie znikał.

W Polsce Motorola Razr 50 Ultra sprzedawana jest w czterech wersjach kolorystycznych: granatowej, różowej, zielonej i brzoskwiniowej (Peach Fuzz jest kolorem roku 2024 według Pantone). Jak łatwo zauważyć, w moje ręce trafił wariant zielony, przy czym moim ulubionym pozostaje niezmiennie brzoskwiniowy (niewykluczone, że to przez to, że jest tak nietypowy i wyróżnia się na tle konkurencji).

Uwielbiam zewnętrzny, funkcjonalny ekran

Wychodzę z założenia, że nie po to mam składany smartfon, by go za każdym, gdy do niego sięgam, musieć rozkładać. Motorola na szczęście wychodzi z tego samego założenia, dzięki czemu zewnętrzny ekran można wykorzystać właściwie w dowolnym celu. Bez żadnego kombinowania (na Ciebie patrzę, Samsung!!!). I to jest rewelacyjne!

Działają na nim wszystkie aplikacje, które są zainstalowane na smartfonie – w dodatku w trybie widoku do wysokości obiektywów aparatów (tak, by nic nie zasłaniały) lub do końca ekranu. Co więcej, przełączanie się pomiędzy widokami jest dziecinnie proste – wystarczy dłużej przytrzymać linię znajdującą się tuż przy dolnej krawędzi ekranu (serio, nie sądzę, by można było to rozwiązać prościej).

Gwoli ścisłości – wszystkie aplikacje mogą działać na zewnętrznym ekranie, ale najpierw należy je dodać do kafelka, który takowe aplikacje w ogóle w tym widoku wyświetla. Przy czym wystarczy zrobić to raz i później bezproblemowo działa. Podobnie, jak pozostałe kafelki.

Bardzo często zdarza mi się sprawdzać mejle na zewnętrznym ekranie czy nawet odpisać szybko na jakąś wiadomość – ale to raczej w przypadku Messengera czy WhatsAppa. Czasem sięgam po YouTube, częściej po Spotify. A chyba najczęściej, będąc zwłaszcza zagranicą lub w mieście, którego nie znam, po Mapy Google. Możliwości jest naprawdę wiele.

Wyświetlacz jest duży (jak już wiecie, urósł względem poprzednika), dzięki czemu korzystanie z niego nie jest wcale tak uciążliwe, jak mogłoby się wydawać. W dodatku ma bardzo fajne parametry – 4 cale przekątna, rozdzielczość 1272×1080 pikseli, częstotliwość odświeżania 165 Hz i jasność 2400 nitów.

Aaaa, zapomniałabym! Motorola Razr 50 Ultra, jako pierwsza wspiera Always on Display (tak, też w to nie wierzę). Domyślnie jest wyłączone, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by je włączyć. Można też ustawić sobie ekran blokady w postaci sympatycznego zwierzątka, dokładnie tego samego, z którym mieliśmy do czynienia w Motoroli Razr 40 Ultra.

Wyświetlacz tu, wyświetlacz tam… 

Zewnętrzny wyświetlacz to coś, co uwielbiam. Ale to do wewnętrznego sięgam jednak częściej. I wiecie co? Jestem pod wrażeniem tego, jak ogromna zmiana zaszła, gdy mówimy o jasności maksymalnej. W Razr 40 Ultra było to tylko 1400 nitów, w Razr 50 Ultra – 3000 nitów, czyli panel ten świeci ponad dwukrotnie jaśniej. I to niesamowicie widać!

Tak się złożyło, że podczas ostatnich upałów i palącego słońca, korzystałam jednocześnie z Motoroli Razr 50 Ultra (3000 nitów) i Samsunga Galaxy Z Flip 6 (2400 nitów) – pewnie się już domyślacie, że szykuję ich porównanie (oczywiście, że tak – będzie już niebawem!). I wiecie co? Okazało się, że tych 600 nitów stanowi przepaść. Ekran Motki był o wiele bardziej czytelny w słońcu.

Technikalia tego wewnętrznego ekranu nie pozostawiają złudzeń, że mamy do czynienia z bardzo dobrą jakościowo jednostką. Przekątna 6,9”, rozdzielczość 2640×1080 pikseli, częstotliwość odświeżania 165 Hz czy wreszcie wspomniana już jasność 3000 nitów – tu wszystko wygląda dobrze.

A co ze zgięciem – widać je? To pytanie wciąż często pojawia się w przypadku składaków, czemu zresztą nie ma się co dziwić. I o ile w przypadku Galaxy Z Flipa 6 czy Galaxy Z Folda 6 przy pierwszym spotkaniu miałam takie “o, znacznie to poprawili, widać coraz mniej”, tak patrząc pierwszy raz (i każdy kolejny raz) na Razr 50 Ultra nie odnoszę wrażenia, by cokolwiek zmieniło się w porównaniu do Razr 40 Ultra. A jeśli tak, to naprawdę nieznacznie.

W praktyce oznacza to, że patrząc na wprost zgięcia praktycznie nie widać. Przy każdym odchyleniu ekranu czy na ciemniejszym tle – widać. Oczywiście czuć też je pod palcem, ale nie jakoś przesadnie. Nie przeszkadza w użytkowaniu – to na pewno.

W ustawieniach ekranu możemy zmienić nasycenie kolorów (tryb naturalne, promienny, żywy), dostosować temperaturę barw czy częstotliwość odświeżania (przy czym do wyboru jest standard – do 60 Hz lub wysoka – do 165 Hz, nie ma sztywnego ustawienia na którąś z tych wartości).

Działanie, oprogramowanie

Motorola Razr 50 Ultra pracuje w oparciu o Snapdragona 8s Gen 3. Można pomyśleć, że to nieco ulepszona, odświeżona wersja Snapdragona 8 Gen 3, ale nic z tych rzeczy – to jednostka, będąca pomostem pomiędzy Snapdragonem 8 Gen 2 a Snapdragonem 8 Gen 3. Nieco mniej flagowa, ale wciąż wydajna.

Trzeba też pamiętać, że Motorola poczyniła spore zmiany w komponentach, stosowanych w nowym Razr, co też ma ogromne znaczenie. Teraz nie dość, że jest więcej pamięci (512 GB), to jeszcze jest szybsza – UFS 4.0 (zamiast USF 3.1). Jest też oczywiście więcej RAM-u, bo 12 GB, i nowsza wersja systemu – Android 14.

W momencie publikacji recenzji telefon ma poprawki bezpieczeństwa datowane na 1 czerwca. Producent obiecuje trzy lata wsparcia dużymi aktualizacjami Androida i cztery lata wydawania łatek bezpieczeństwa.

Jeśli chodzi o samo działanie Motoroli Razr 50 Ultra, nie mam nic do zarzucenia. Wszystko działa tak, jak powinno – szybko i bezproblemowo. Nie zdarzają się sytuacje, w których coś się zawiesza czy zamula. Kultura pracy też stoi na bardzo dobrym poziomie. Jedyny moment, gdy telefon staje się odczuwalnie ciepły, to gdy przez dłuższy czas korzystam z niego z użyciem 5G – w przeciwnym razie pozostaje chłodny.

Spójrzmy na testy syntetyczne:

  • Geekbench 6:
    • single core: 1869
    • multi core: 4430
    • OpenCL: 9166
    • Vulkan: 9874
  • 3DMark:
    • Sling Shot: max
    • Sling Shot Extreme – OpenGL ES 3.1: max
    • Wild Life: max
    • Wild Life Extreme: 2249
    • Wild Life Stress Test: 8805 / 6127 / 69,6%
    • Wild Life Extreme Stress Test: 3029 / 1629 / 53,8%

Zaplecze komunikacyjne

Motorola Razr 50 Ultra na pierwszy rzut oka ma wszystko, czego potrzeba typowemu użytkownikowi smartfonów: 5G, eSIM, NFC, GPS, Bluetooth i WiFi. Czego zatem może brakować? Niektórzy będą narzekać na brak fizycznego dual SIM, przy czym – skoro jest eSIM – nie powinno stanowić to większego problemu.

Co najważniejsze, wszystkie moduły łączności działają dokładnie tak, jak się tego po nich spodziewamy – szybko i bezproblemowo. Nie spotkała mnie żadna negatywna sytuacja związana z płatnościami przez Google Pay, łącznością z zegarkiem czy głośnikiem, jak i z internetem.

Jeśli chodzi o rozmowy telefoniczne, warto uważać, bo domyślnie – gdy ktoś do nas dzwoni, a my otwieramy telefon – połączenie jest automatycznie odbierane. Podobnie w drugą stronę – zamknięcie klapki powoduje rozłączenie połączenia (jak to kiedyś w kultowych motkach było). Sama jakość jest jak najbardziej w porządku. Aaa, zapomniałabym. Podczas przeprowadzania rozmów na zewnętrznym ekranie wyświetla się logo Moto, które obraca się wraz z ruchem telefonu, wykorzystując żyroskop. Fajny bajer.

Jak już wiecie, pamięci wewnętrznej jest 512 GB (UFS 4.0), więc raczej nikt nie powinien narzekać, że nie ma tu slotu kart microSD. Sprawdźmy jeszcze dla pewności szybkość pamięci z wykorzystaniem CPDT:

  • szybkość sekwencyjnego zapisu danych: 801,01 MB/s,
  • szybkość sekwencyjnego odczytu danych: 1,61 GB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 28,30 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 24,34 MB/s,
  • kopiowanie pamięci: 10,14 GB/s.
Recenzja Motorola Razr 50 Ultra

Audio

Jestem pod ogromnym wrażeniem! Motorola w końcu dogoniła lub nawet przegoniła w kwestii jakości audio w urządzeniu mobilnym takich gigantów jak Samsung czy Apple.

Jakość dźwięku wydobywającego się z tego telefonu jest naprawdę fenomenalna. Nie będę mówić jak grają niskie czy wysokie tony – jest po prostu dobrze. Jest bardzo dobrze! Zwłaszcza, że mówimy o urządzeniu, które jest bardzo cienkie.

Jestem w dużym szoku, że aż tak Motorola się postarała. 

Zabezpieczenia biometryczne

Naturalną formą zabezpieczenia biometrycznego w składanych smartfonach, zwłaszcza w formie klapki, jest czytnik linii papilarnych, umieszczony we włączniku. Nie inaczej jest w tym przypadku.

Przycisk power zlokalizowany jest na prawej krawędzi telefonu – na takiej wysokości, że sięgnięcie do niego nie sprawia trudności zarówno, gdy telefon jest rozłożony, jak i złożony (w obu przypadkach działa). Co ważne, skaner odcisków palców pracuje szybko i bezproblemowo.

Drugą formą biometrycznego zabezpieczenia jest rozpoznawanie twarzy, które – skonfigurowane z wykorzystaniem kamerki do selfie – działa również z wykorzystaniem głównego aparatu. W praktyce oznacza to, że po wzięciu Razr 50 Ultra do rąk i rozłożeniu go, telefon w sporej części przypadków jest już odblokowany. Sprytne i funkcjonalne.

Jednocześnie należy pamiętać, że rozpoznawanie twarzy opiera się tutaj wyłącznie o kamerkę, a nie żaden skan przestrzenny, więc jest to mniej bezpieczne rozwiązanie od czytnika linii papilarnych.

Recenzja Motorola Razr 50 Ultra

Czas pracy

Podobnie, jak w przypadku Razr 40 Ultra, tak i Razr 50 Ultra potrafi bardzo dobrze zarządzać energią w trybie czuwania, czyli gdy nie jest używana – zwłaszcza na WiFi. Dzięki temu telefon jest w stanie dotrwać do późnego wieczoru mimo relatywnie niskiego SoT-u (czasu na włączonym ekranie, z ang. Screen on Time). 

Niestety, Motorola jest kolejną firmą, która postanowiła utrudnić życie testerom sprzętu i nie pokazuje już czasu włączonego ekranu w statystykach baterii. W zamian muszę posiłkować się statystykami Cyfrowej równowagi, które nie są jednak tak dokładne – trzeba je traktować raczej poglądowo.

I tak, wygląda na to, że SoT w przypadku Razr 50 Ultra, najczęściej waha się w okolicach 3,5 – 4 godziny, a na samym WiFi potrafi dobić do 5 godzin – tej wartości w żaden sposób nie udało mi się przebić.

Motorola poczyniła spore postępy, jeśli chodzi o obsługiwane moce ładowania swojego składaka. Przewodowo Motorolę Razr 50 Ultra naładujemy z mocą 45 W, a bezprzewodowo – 15 W.

W zestawie sprzedażowym do dyspozycji mamy ładowarkę 68 W, która pozwala na naładowanie Razr 50 Ultra w ok. godzinę, przy czym pierwsze 50% pojawia się po ok. 20 minutach.

Aparat

Motorola Razr 50 Ultra wyposażona jest w dwa aparaty – główny o rozdzielczości 50 Mpix z f/1.7 i OIS oraz teleobiektyw 50 Mpix f/2.0 z dwukrotnym zoomem optycznym. Kto wpadł na pomysł, by zwiększać rozdzielczość głównej matrycy, z której można ładnie przyzoomować na wartość 2x, i jednocześnie wsadzać do telefonu teleobiektyw kosztem ultraszerokiego kąta, o wykorzystanie którego aż się prosi w konstrukcji flipowej (gdy ten służy do selfie), to ja nawet nie chcę wiedzieć… To strasznie dziwny pomysł, którego zrozumieć nie jestem w stanie.

Zwłaszcza, że – jak zaraz zobaczycie – kąt widzenia głównego obiektywu jest dość wąski. Aż się prosi o zastosowanie szerszego oczka, czyli ultraszerokiego, którego w tym modelu z jakiegoś powodu zabrakło. Przedziwna jest to decyzja, nie zrozumiem jej nigdy. Zresztą, chyba nie tylko ja, bo jest to dość szeroko komentowane w branży.

Dodam też jeszcze kilka słów odnośnie samego robienia zdjęć. Musicie bowiem być świadomi tego, że nie zawsze klatka, którą widzicie w chwili robienia zdjęcia, to ta sama, którą zobaczycie po optymalizacji zdjęcia przez oprogramowanie. I potrafi to być naprawdę irytujące, gdy robi się zdjęcie samolotu, chwyta się ten odpowiedni moment, by nagle okazało się, że… w kadrze został tylko jego ogon. Podobnie jest z fotografowaniem ruszających się obiektów – w tym zwierząt czy dzieci, dość trudno jest ustrzelić ostrą klatkę.

Przechodząc już jednak do samej jakości zdjęć, jest nieźle, ale jest kilka aspektów, do których po prostu trzeba się przyczepić. Pierwsza rzecz to HDR – w naprawdę wielu scenariuszach po prostu nie wyrabia. Druga rzecz to przepalanie jasnych scenerii. Trzecia, najbardziej rzucająca się w oczy, brak zbieżności balansu bieli i kolorystyki pomiędzy głównym obiektywem a tele – rozstrzał jest niesamowity. 

Dodatkowo trzeba mieć świadomość tego, że teleobiektyw nie ma optycznej stabilizacji, przez co łatwo o rozmazanie zdjęcia (zdarzało mi się to nagminnie, nie tylko zresztą w przypadku godzin wieczornych). A przy okazji dodam, że maks. zoom jest 40-krotny i nie nadaje się do niczego.

Podoba mi się plastyka zdjęć z głównego aparatu, jak i oddanie naturalności barw. Z dobrej strony pokazuje się też bokeh, czyli rozmycie tła za fotografowanym na pierwszym planie obiektem. Nieźle wypada też tryb portretowy, choć momentami potrafi się pogubić – zwłaszcza, gdy fotografowany obiekt ma futro (akurat mówię o wiewiórce, ale w przypadku kotów też ma to zastosowanie).

Tryb nocny pokazuje się z bardzo dobrej strony. Podczas gdy zdjęcia robione w nocy w trybie automatycznym zawsze mają przepalone wszelkie źródła światła, tak tryb nocny widać, że odpowiednio długo naświetla zdjęcie, by wyciągnąć jak najwięcej detali – i rzeczywiście mu się to udaje, tworząc dodatkowo klimat, o jaki chodzi.

A zatem finalnie oceniając możliwości fotograficzne Motoroli Razr 50 Ultra – jest po prostu słodko-gorzko. Część rzeczy na plus, część na minus. Bilans wychodzi na zero, pytanie czy na dodatnie, czy ujemne ;)

Nad przednim aparatem nie będę się zbytnio rozwodzić, bo uważam, że nie ma sensu – zwłaszcza, że mając taki telefon, jak Razr 50 Ultra, aż się prosi, by robić selfiaki głównym aparatem!

Co z jakością wideo? Maksymalnie do dyspozycji mamy rozdzielczość 4K w 60 kl./s. zarówno w przypadku głównego aparatu, jak i przedniego. Maksymalny dostępny zoom jest 10-krotny, ultraszerokiego kąta oczywiście brak. Chcąc nagrywać z HDR10+, jakość spada do 4K 30FPS.

W interfejsie aparatu nie zabrakło takich dodatków, jak możliwość nagrywania dwoma kamerami jednocześnie, tryb film poklatkowy czy zwolnione tempo. Z bajerów warto wspomnieć o tym, że nagrywając wideo poziomo z częściowo złożonym telefonem, dostajemy interfejs upodabniający Razr 50 Ultra do dawnych kamer wideo.

W praktyce jakość otrzymywanych filmów jest zupełnie poprawna. Jedyne, do czego można się przyczepić na pierwszy rzut oka, to przepalanie jasnych scenerii – analogicznie do zdjęć. Szczegółowość jest niezła, a i stabilizacja nie zawodzi. W gorszych warunkach oświetleniowych jest jednak sporo gorzej – statyczne ujęcia wychodzą jeszcze jako-tako, ale gdy dochodzi do tego ruch, nasz czy kamery, robi się z tego kiszka.

Dodam jeszcze tylko, że nagrywanie wideo dość mocno nagrzewa ramkę telefonu w górnej jego części i zewnętrzny ekran. Zarówno lewa, jak i prawa krawędź, stają się bardzo mocno ciepłe już po zaledwie minucie nagrywania materiału.

Recenzja Motorola Razr 50 Ultra

Podsumowanie

Rynek składanych smartfonów “klapek” nie jest obszerny. Właściwie graczy, którzy się na nim liczą, można wymienić na jednej ręce… albo dwóch palcach – Samsung i Motorola. To niestety nie wpływa pozytywnie na rywalizację pomiędzy nimi, zwłaszcza, że można odnieść wrażenie, że koreański koncern bagatelizuje starania Moto. Coś czuję, że może wyjść na tym jak zabłocki na mydle, bo Motorola bardzo stara się, by kolejne generacje składaków były jeszcze lepsze. A Razr 50 Ultra jest tego idealnym przykładem.

Najbardziej brakuje mi ultraszerokiego kąta w aparacie – to jest ten brak, którego zrozumieć naprawdę nie potrafię. Wiem jednak, że nie dla każdego będzie to problem – w końcu spora część z nas nie korzysta z innych obiektywów aparatu w telefonie poza głównym (cóż, taka prawda).

Z największych wad Motoroli Razr 50 Ultra wskazałabym na brak spójności kolorystyki zdjęć robionych różnymi obiektywami – to może irytować. Szkoda też, że Motorola nie gwarantuje dłuższego wsparcia, jeśli chodzi o duże aktualizacje Androida – te będą trzy (to i tak nieźle, jak na Moto, ale to drogi smartfon i chcielibyśmy więcej!).

Dla przypomnienia, Motorola Razr 50 Ultra kosztuje 4999 złotych. W tej samej wersji (tj. 12/512) Samsung Galaxy Z Flip 6 wiąże się z wydatkiem 5749 złotych. Cóż, to będzie naprawdę ciekawy pojedynek – czekacie na porównanie tych modeli?

Recenzja Motorola Razr 50 Ultra. Mnóstwo kroków w przód, jeden ogromny w tył
Zalety
jeszcze większy zewnętrzny ekran, maksymalnie użyteczny
świetne głośniki!
IPX8
skuteczny czytnik linii papilarnych
pełne zaplecze komunikacyjne, łącznie z 5G i eSIM
ładowarka w zestawie, co wcale nie jest oczywiste
zauważalne zmiany względem poprzedniej generacji
Wady
brak ultraszerokiego kąta
nad spójnością jakości zdjęć z różnych obiektywów Moto wciąż musi popracować
znaczne nagrzewanie telefonu podczas nagrywania wideo
brak microSD i jacka audio, ale to już raczej standard
8.8
Ocena