Recenzja Moto 360 drugiej generacji (42 i 46 mm) i współpraca z Androidem i iOS

Moto 360, pieszczotliwie nazywana przez recenzentów „Moto 270”, pod koniec ubiegłego roku doczekała się następcy. Druga generacja produktu, choć ciekawsza od pierwszej i w dużej mierze usprawniona, jedną rzecz ma wspólną – ekran z „przebitą oponą”. Mam na myśli oczywiście nie do końca okrągłą tarczę zegarka. Dlaczego tak jest i czy przeszkadza to w codziennym użytkowaniu? Na te i inne pytania odpowiem w dalszej części recenzji.

Wideorecenzja

Moto 360 drugiej generacji – wzornictwo. Co się zmieniło względem poprzedniej wersji?

W moje ręce, dzięki sklepowi Sferis, trafiły dwie wersje zegarka – męska 46 mm z koniakowym paskiem i srebrną tarczą (ok. 1499 złotych) oraz damska 42 mm z piaskowym paskiem i tarczą Rose Gold (ok. 1349 złotych). W sprzedaży dostępna jest jeszcze wersja męska mniejsza, tj. 42 mm z czarnym paskiem i czarną tarczą (ok. 1299 złotych), a od damskiej różni się szerokością skórzanego paska.

Największa zmiana w stosunku do poprzedniej generacji zaszła w sposobie połączenia paska z główną częścią zegarka. Teraz wyprowadzone zostało stalowe mocowanie, dzięki któremu konstrukcja dużo lepiej się prezentuje i oczywiście umożliwia wymianę paska na inny (trwa to chwilę i jest banalnie prostym procesem). Dodatkowo jedyny przycisk fizyczny przeniesiony został z połowy prawej krawędzi w jej górną część – i moim zdaniem jest to świetne posunięcie, dużo wygodniej się z niego korzysta (jeśli już zajdzie taka potrzeba). Koronka służy wyłącznie jako Home – jej funkcją jest włączanie/wyłączanie zegarka oraz powrót do ekranu głównego, czyli wyświetlanego zegara.

Moto 360 drugiej generacji składa się z koperty wykonanej ze stali nierdzewnej 316L, wyświetlacza IPS o przekątnej 1,56” (360×330) lub 1,37” (360×325) w zależności od wersji, w obu pokrytego Gorilla Glass 3 i skórzanego paska. Całość spełnia normę IP67, co oznacza, że jest odporna na zachlapania i zanurzenia w wodzie przez maksymalnie pół godziny na głębokość metra. Ze względu na zastosowaną skórę brania prysznica czy kąpieli z tym zegarkiem zdecydowanie jednak ne polecam – materiał ten nie lubi kontaktu z wodą, długo się suszy, a jeszcze istnieje ryzyko, że będzie brzydko pachniał.

Nie ukrywam, że do Moto 360 pierwszej generacji podchodziłam ze sporym dystansem – zwłaszcza po teście autorstwa Tomka. Tymczasem testowany zegarek nie dość, że spodobał mi się wizualnie już od samego początku, to jeszcze nie miał żadnych problemów z działaniem, czym zaskarbił sobie moją sympatię już od pierwszych chwil korzystania z niego.

Zacznijmy jednak od kwestii praktycznych… Co prawda mężczyźni dość niechętnie rozmawiają o rozmiarach ;) spróbujmy jednak – mniejszy czy większy? Mniejszy Moto 360 bardzo ładnie prezentuje się na damskiej, delikatnej ręce (pasek ma długość 24 cm, maksymalny obwód ręki, na jakiej się zapnie, to 20 cm). Większy z kolei wygląda bardziej intrygująco i między innymi dzięki temu potrafi przyciągnąć wzrok nawet tych osób, które totalnie nie są zainteresowane nowymi technologiami (w tym przypadku pasek ma długość 26 cm, a maksymalny obwód ręki, na jakiej się zapnie, to 21,5 cm). Szerokość paska w wersji damskiej to 16 mm, w wersji męskiej większej (46 mm) – 22 mm (standardowe zapięcie, zatem kompatybilność pasków wręcz nieograniczona).

W przypadku damskiej wersji mamy 11 stopni regulacji długości, w męskiej – 13, natomiast w obu są dwie szlufki, dzięki którym zapięcie jest bardzo wygodne. Klamerka wykonana jest ze stali nierdzewnej i warto odnotować, że już po kilku dniach użytkowania zegarka na skórzanym pasku widać wyraźnie, na którą dziurkę go zapinamy (u mnie obie na 5), a sam skórzany pasek dość znacznie zmienia wygląd pod względem gładkości.

Wstępna konfiguracja, aplikacja Android Wear, obsługa zegarka

Aby zacząć korzystać z Moto 360, należy na smartfonie (z Androidem lub, co istotne, iOS!) zainstalować aplikację Android Wear. Po sparowaniu zegarka z telefonem na ekranie obu urządzeń pokazuje się samouczek, który przeprowadza nas przez najważniejsze procesy obsługi zegarka – dla osób mających kontakt z Android Wear pierwszy raz, to z pewnością bardzo przydatna sprawa.

Z poziomu aplikacji Android Wear możemy: zmienić tarczę zegarka, zainstalować dodatkowe aplikacje, sparować swój zegarek z zegarkiem znajomego, by wysyłać mu zdjęcia, emotikony i informacje dzięki funkcji Together, zrobić zrzut ekranu z zegarka, ustawić, które kalendarze z telefonu nas interesują, zablokować możliwość wysyłania powiadomień na ekran zegarka wybranym aplikacjom, jak również włączyć funkcję, dzięki której powiadomienia wyświetlane na zegarku nie będą pokazywały się jednocześnie na telefonie.

Sama obsługa zegarka jest bardzo prosta i polega na ruchach prawo-lewo, góra-dół. Będąc na ekranie głównym (tj. tarczy wyświetlającej godzinę) wystarczy ściągnąć palec z góry na dół, by przejść do ustawień: powiadomienia (zablokowane, priorytetowe, wszystkie), tryb teatralny (wygasza ekran dopóki nie wyłączymy trybu), podbicie jasności ekranu do maksymalnej oraz ustawienia ogólne zegarka. Przy nich warto się dłużej zatrzymać. Mamy tu bowiem:

Z ekranu głównego możemy przesunąć palcem od prawej do lewej, dzięki czemu przechodzimy do listy zainstalowanych aplikacji (domyślnie są to: Moto Body – z pulsometrem i licznikiem kroków, ale już bez monitorowania snu, agenda, alarm, find my phone, latarka, Google, Hangouts, Keep, mapy, Play Music, minutnik, stoper, tłumacz, pogoda). Przechodząc dalej mamy dostęp do kontaktów z książki telefonicznej, z którymi ostatnio rozmawialiśmy oraz funkcji sterowania zegarkiem za pomocą wydawanych poleceń. I właśnie przy obsłudze głosowej warto się dłużej zatrzymać, bo to ona odgrywa tu kluczową rolę.

O ile jeszcze jakiś czas temu trzeba było poruszać się w zakresie poleceń głosowych wyłącznie w języku angielskim, tak już na szczęście uległo to zmianie. Bez większych problemów po wymówieniu magicznego zwrotu „OK Google” zegarek poprawnie reaguje na takie wyrażenia, jak „wyślij wiadomość do…”, „ustaw budzik na 9tą”, „przypomnij mi o…”, „wyznacz trasę do…”, „zadzwoń do…”, „włącz stoper”, „pokaż liczbę kroków”, „włącz Swarm” (w przypadku aplikacji, które zainstalowane są wyłącznie na telefonie, otwiera je właśnie na nim). Co więcej, sam „Szczebrzeszyn” rozpoznaje bezbłędnie ;).

Żeby jednak zegarek zrozumiał, o czym do niego mówimy, musi znajdować się w miarę bliskiej odległości od twarzy, a w miejscu, w którym przebywamy, musi być stosunkowo cicho. Jadąc moim staruszkiem golfem po autostradzie, aby zegarek zareagował, musiałam do niego krzyczeć, w innym wypadku nie reagował na moje polecenia.

Równie istotne, co polecenia głosowe, są powiadomienia wyświetlane na ekranie zegarka. Przychodzą w dokładnie tym samym czasie, co na telefonie, a dają o sobie znać za pomocą wibracji i podświetlonego ekranu. Wszelkie powiadomienia wyświetlane są w dolnej części ekranu. Bez problemu przychodzą z takich aplikacji, jak Gmail, Facebook (choć w tym przypadku mamy jedynie informację, że ktoś coś skomentował/dodał na grupę, treść, ale nie możemy odpowiedzieć), Messenger (możemy przeczytać wiadomość, odpowiedzieć i dać lajka), MMS/SMS, Twitter (możemy odpisać, dać fava lub podać dalej), Quizwanie, Instagram i wielu innych.

No dobrze, ale to wszystko oczywiście w połączeniu ze smartfonem z Androidem. A jak Moto 360 współpracuje z iOS? Raczej nie będziecie zaskoczeni, że w bardzo ograniczonym stopniu. Przede wszystkim w ustawieniach zegarka nie mamy dostępu do WiFi i Bluetooth, z kolei powiadomienia mogą być włączone lub wyciszone – nie ma możliwości ustawienia priorytetowych. Nie ma też funkcji Together, możliwości pobierania nieskończonej liczby różnych tarcz zegarka (dodatkowe są, owszem, ale jest ich zaledwie… 22 sztuki) oraz instalowania aplikacji na Android Wear. A to wciąż nie wszystko – na Moto 360 w połączeniu z iPhonem nie działa też spora część poleceń głosowych. Jak zatem widzicie, Moto zrobiło ukłon w stronę użytkowników smartfonów z iOS, ale wciąż nie można powiedzieć, by mogli korzystać z tego zegarka w pełni jego możliwości – wprost przeciwnie, te są mocno ograniczone.

Screeny przedstawiające Android Wear na Androida:

Screeny przedstawiające Android Wear na iOS:

Gdybym miała określić to, jak ogólnie działa Moto 360 drugiej generacji, stwierdziłabym, że… bez zastrzeżeń. Snapdragon 400 i 512 MB RAM, w połączeniu z Android Wear, spokojnie dają sobie radę z zadaniami, którym muszą podołać na zegarku, czego nie można było powiedzieć o pierwszej generacji. Sam ekran natomiast szybko reaguje na polecenia użytkownika, a jego jasność – zwłaszcza maksymalna – zasługuje na słowa pochwały. Pulsometr natomiast, podobnie jak licznik kroków, działa w porządku (wyniki są porównywalne do innych wearables), aczkolwiek trzeba pamiętać, że dostarczane przez te mierniki dane są jedynie poglądowe – nie można ich traktować jako wyroczni.

Czas pracy

Mniejsza wersja ma akumulator o pojemności 300 mAh, większa – 400 mAh. W obu przypadkach jednak czas działania jest bardzo zbliżony. Wszystko zależy jednak od tego, w jakiej konfiguracji korzystamy z zegarków i ile powiadomień na nie otrzymujemy. Większej Moto 360 udało się pracować przez 3 dni (tj. trzy dni + dwie noce) z jasnością ekranu minimalną i włączonym gestem wybudzania przez podniesienie ręki, oczywiście z aktywnymi wszystkimi powiadomieniami. Z kolei gdy jasność włączyłam automatyczną, a ekran na „zawsze włączony” czas skrócił się do średnio 1,5 dnia (tj. dwa dni + noc pomiędzy nimi). Średni czas pracy mniejszego Moto 360 to 1,5 dnia.

Oba zegarki ładuje się za pomocą indukcyjnej ładowarki dołączonej do zestawu.

Podsumowanie

Wychodzę z założenia, że zegarek jest elementem biżuterii, który ma dopełnić nasz codzienny strój. Moto 360, niezależnie od wersji, wygląda świetnie i doskonale sprawdza się jako dodatek do każdego rodzaju ubioru. Mam jednak z tym urządzeniem dwa problemy. Pierwszym jest cena, czego raczej nie muszę tłumaczyć. Drugim natomiast ta nieszczęsna „przebita opona”, która wygląda po prostu słabo…

Patrząc jednak na obie generacje Moto 360, druga została znacznie ulepszona względem poprzedniej. Przede wszystkim działa już nie tylko z Androidem, ale i z iOS (choć w bardzo ograniczonym zakresie), ma nieco wyższą rozdzielczość ekranu, czas pracy uległ poprawie, a oprócz tego – dzięki Google – Android Wear wreszcie rozumie, jak się do niego mówi po polsku, przez co nie jesteśmy skazani na korzystanie z anglojęzycznych poleceń głosowych.

Jeśli zastanawialiście się nad wejściem w posiadanie Moto 360 drugiej generacji i nie przeszkadza Wam cena (i nie do końca okrągły ekran), najprawdopodobniej będziecie zadowoleni. Głowy sobie uciąć nie dam, ale patrzę przez pryzmat własnych doświadczeń – mi po prostu korzystało się z tego zegarka bardzo przyjemnie i, co najważniejsze, bezproblemowo.

Jeśli o czymś nie wspomniałam, a chcielibyście się koniecznie dowiedzieć – jestem do Waszej dyspozycji w komentarzach.

Sprzęt do testów dostarczył Sferis.

Exit mobile version