W mojej opinii moda na smartwatche już mija. Coraz mniej producentów decyduje się na prezentowanie nowych modeli, a niektóre firmy definitywnie zakończyły działalność w tym sektorze rynku. I pomimo, że na horyzoncie ukazuje się już druga generacja produktu, postanowiłem sprawdzić, czy da się z przyjemnością korzystać z TicWatcha E (znanego również jako TicWatch Express), przystępnego cenowo smartwatcha z Wear OS na pokładzie. Przedstawiam Wam wnioski, do których doszedłem po kilkutygodniowym testowaniu tego urządzenia.
Zawartość opakowania, wygląd
Pierwsze wrażenie z odpakowania zegarka jest naprawdę bardzo przyjemne. TicWatcha otrzymujemy bowiem w kwadratowym, metalowym pudełku, które swą kolorystyką daje znać, że ewidentnie skierowane jest ku młodzieży – obecne są na nim jaskrawe, wesołe kolory. Po otworzeniu pudełka ukazuje się sam smartwatch, a oprócz niego wewnątrz znajdziemy kabelek do ładowania oraz instrukcję obsługi. I to właściwie wszystko, nie ma tutaj dodatkowych wymiennych pasków czy ochrony na ekran.
Swój egzemplarz zamówiłem w kolorze czarnym i pierwsze, co się rzuca w oczy, to nienaganna spójność wszystkich elementów. Czerń gładko przechodzi z koperty na pasek, tworząc wrażenie obcowania z produktem premium. To uczucie jednak szybko znika, gdy weźmiemy urządzenie do ręki. Koperta TicWatcha E jest wykonana z matowego plastiku, przez co zegarek jest bardzo lekki i nawet nie próbuje udawać, że kosztuje więcej. Nie twierdzę jednak, iż zegarek jest wykonany źle – wszystko jest spasowane perfekcyjnie, a plastiki są naprawdę dobrej jakości. Urządzenie spełnia standard IP67, co oznacza, że przypadkowe spotkanie z deszczem nie powinno się skończyć dla niego tragicznie.
Przechodząc płynnie do paska – tutaj również jest w porządku. Wykonany jest z bardzo przyjemnej w dotyku gumy, która notabene nie spowodowała u mnie żadnej reakcji alergicznej na skórze. Sam pasek ma szeroki zakres regulacji – mam bardzo wąski nadgarstek, a mimo to pozostają jeszcze dwie szufladki, co w przypadku tradycyjnego zegarka jest dla mnie rzadkością. Dla większej ręki pasek może okazać się jednak za mały. Ponadto pasek ma system szybkiego odpinania, można więc w kilka sekund zmienić go na inny, bardziej nam odpowiadający.
Ekran
Wyświetlacz zamontowany w TicWatchu E to jedna z jego największych zalet. 1,4-calowy ekran OLED o rozdzielczości 400 x 400 px zapewnia znakomite jak na smartwatche zagęszczenie pikseli wynoszące 287 ppi. Nie ma tu więc mowy o poszarpanych czcionkach. Równie zadowalająca jest jasność ekranu – nawet w słoneczne dni odczytanie godziny czy powiadomień nie stanowiło żadnego problemu.
Niestety, z racji braku czujników oświetlenia, wyświetlacz nie może automatycznie regulować swojej jasności, przez co musimy kontrolować ją sami. Regulacja odbywa się w pięciu poziomach. Jako ciekawostkę dodam, że niektóre tarcze ze Sklepu Play mają opcję automatycznego dostosowywania poziomu jasności dla wybranej pory dnia (aczkolwiek funkcja ta działa niekiedy dość wybiórczo).
Ekran cechuje się także dużą responsywnością i precyzją, błyskawicznie odczytuje nasz dotyk, przez co sterowanie jego poszczególnymi funkcjami nie sprawia najmniejszego problemu. W ustawieniach zegarka znajdziemy opcję always-on display, co pozwala na ciągłe wyświetlanie godziny. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż ekrany OLED charakteryzują się idealną czernią – czarna barwa oznacza wyłączenie poszczególnych pikseli. Akumulator TicWatcha E z pewnością polubi zatem tapety z czarnym motywem.
Oprogramowanie, wydajność
W chwili obecnej TicWatch E pracuje na systemie Wear OS 2.1. Stan aktualizacji zabezpieczeń pochodzi z 1 sierpnia 2018. Obsługa systemu polega na przesuwaniu ekranów w górę, w dół oraz w lewo i w prawo. Nauka obsługi zegarka jest bardzo szybka. Mamy szybki dostęp do ustawień zegarka, Asystenta Google, aktywności, powiadomień czy zmiany tarcz.
Urządzenie możemy połączyć z telefonem z Androidem w wersji 4.3 oraz wyższej. Istnieje także możliwość sparowania go z urządzeniami z nadgryzionym jabłkiem – warunkiem jest posiadanie systemu iOS w wersji 8.0 bądź wyższej.
Zegarkiem możemy także zarządzać z poziomu aplikacji Wear OS, w której będziemy mogli np. analizować szczegółowe zużycie baterii czy zmieniać niektóre ustawienia urządzenia. Możemy także skorzystać z aplikacji Mobvoi, w której możemy prześledzić naszą aktywność fizyczną.
Wciśnięcie koronki zegarka wywołuje listę aplikacji, która jest przewijana wertykalnie. Przycisk ten służy równocześnie jako przycisk home. Na pokładzie znajduje się domyślnie tylko kilka aplikacji od producenta. Znajdziemy w nim m.in. oprogramowanie od Mobvoi do śledzenia aktywności fizycznej, pulsometr czy stoper.
Resztę potrzebnych nam programów musimy już doinstalować sami. Wear OS pozwala na odpowiadanie na wiadomości (głosowo lub przy użyciu klawiatury) oraz prowadzenie rozmów telefonicznych (w zegarek wbudowany jest głośnik i mikrofon) – warunkiem jest oczywiście połączenie zegarka ze smartfonem przez Bluetooth. Dźwięk zbierany przez smartwatch jest akceptowalny.
Powiadomienia docierają na zegarek z opóźnieniem 2-3 sekund od nadejścia na nasz smartfon. Wysoka rozdzielczość ekranu pozwala na umieszczenie stosunkowo dużej ilości informacji na małym obszarze. Dzięki temu przychodzące powiadomienia są szczegółowe – jeśli jest to powiadomienie z Google Chrome, wyświetla się tytuł obserwowanej strony i jej nazwa. W przypadku SMS-ów czy wiadomości z Messengera mamy ponadto możliwość błyskawicznego odpowiedzenia z poziomu zegarka – do wyboru mamy pisanie na maleńkiej klawiaturze bądź możemy po prostu powiedzieć na głos to, co chcemy przekazać.
TicWatch E pracuje na dwurdzeniowym układzie MediaTeka MT2601, który sparowany jest z 512 MB RAM. Na miejsce dla aplikacji producent przeznaczył 4 GB pamięci wewnętrznej. Początkowo miałem poważne zastrzeżenia co do pracy zegarka, lecz po aktualizacjach wystarczyło go po prostu zresetować, by wszystko zaczęło działać tak, jak powinno. Wszystkie przejścia między ekranami są płynne, uruchamianie aplikacji trwa dosłownie moment. Pod warunkiem, że nie przesadzicie z ilością instalowanych aplikacji, TicWatch odwdzięczy się Wam bardzo przyzwoitym i nienagannym działaniem.
Funkcje sportowe. Działanie modułu GPS. Pulsometr
Z uwagi na fakt, iż TicWatch E ma wbudowany GPS, możemy śmiało iść na spacer lub bieg zostawiając uprzednio nasz smartfon w domu. Za pomiar aktywności fizycznej odpowiedzialna jest aplikacja Fitness, w której znajdziemy pięć dyscyplin sportowych do wyboru. Są to:
- bieg na zewnątrz,
- spacer na zewnątrz,
- bieg na bieżni,
- jazda na rowerze,
- styl dowolny.
Po wybraniu interesującej nas dyscypliny zegarek będzie potrzebować kilkunastu sekund na połączenie się z satelitą GPS. Po złapaniu sygnału można wstępnie ustawić cel (dystans), bądź po prostu rozpocząć monitorowanie aktywności bez żadnych zobowiązań. W zegarku nie znajdziemy nigdzie opcji rejestrowania snu – nawet w aplikacjach takich jak Fitness czy Google Fit nie dopatrzymy się tej funkcji.
W aplikacji możemy także podejrzeć szczegółowe informacje dotyczące naszej zmierzonej aktywności fizycznej – możemy podejrzeć w niej wykres tętna, wykres prędkości itp. Jeśli chodzi o samo działanie modułu GPS – nie zauważyłem żadnych odchyleń bądź zaniku sygnału – wszystko działa tak, jak działać powinno. Porównałem jego działanie z modułem GPS zainstalowanym w moim smartfonie. Jeśli uznać OnePlusa 5T jako wiarygodne źródło tych danych, zegarek bardzo dokładnie mierzy przebyty dystans. Różnice na poziomie kilkudziesięciu metrów na dystansie 4 kilometrów można uznać za nieistotne.
TicWatch E oferuje także oprogramowanie pozwalające mierzyć luczbe kroków. Z racji braku innego podobnego urządzenia, zdecydowałem się na konfrontację z aplikacją Samsung Health zainstalowaną na smartfonie. I tutaj podobnie, różnice są naprawdę bardzo niewielkie – można wręcz uznać odczyty za identyczne.
Niestety, moja ulubiona aplikacja Endomondo w celu funkcjonowania wymaga stałego połączenia ze smartfonem. Możemy więc zapomnieć o utopijnej wizji biegania z tą aplikacją bez telefonu przy sobie.
Pulsometr zdaje się działać poprawnie – nie mogę niestety porównać jego działania z profesjonalnym pulsometrem, gdyż takiego nie posiadam. Warto wspomnieć, iż TicWatch E nie ma NFC – nie zapłacimy zatem za jego pomocą za zakupy w sklepie czy za bilety w komunikacji miejskiej.
Czas pracy
Raczej nie zdziwię Was, że TicWatch E przy zwykłym, nieintensywnym użytkowaniu, wytrzyma maksymalnie od 1 do 1,5 dnia. Z pewnością nie będzie to problemem dla każdego – uważam jednak, że czas pracy TicWatcha E jest jedną z jego największych wad. Jeszcze kilka miesięcy temu korzystałem z Amazfita Pace i z przyjemnością wspominam ładowanie go co 5 dni.
Przetestowałem także działanie funkcji always-on display. Wzorem z poprzednio posiadanego przeze mnie smartwatcha, lubię mieć wyświetloną godzinę na wyciągnięcie ręki. I wynik tego testu jest następujący – odłączając zegarek powiedzmy o 6 rano, bez problemu powinien Wam wytrzymać na jednym ładowaniu do mniej więcej północy (choć pewnie wtedy i tak ponownie podłączylibyście go pod ładowarkę). Inną sprawą jest ewentualne wypalenie się obrazu, które trzeba wziąć pod uwagę podczas długotrwałego korzystania z tej opcji.
Zegarek od Mobvoi podłączamy do ładowania przy użyciu płaskiego przewodu, zakończonego 4-pinowym złączem, które za pomocą magnesów łatwo odnajduje swoją właściwą pozycję. Żałuję, że w zestawie nie znalazła się nawet najprostsza stacja dokująca. Kabelek dołączony z zegarkiem wygląda bowiem niepoważnie i sam zacząłem już przeszukiwać chińskie sklepy za lepszymi alternatywami. I bez problemu znalazłem kilka ciekawszych rozwiązań.
Podsumowanie
TicWatch E był moim pierwszym podejściem do tematu smartwatchy opartych o Wear OS. Była to lekcja bardzo owocna, ponieważ pozwoliła mi spojrzeć na te urządzenia z innej perspektywy. Potrafią mocno ułatwić codzienne życie, zastępują tradycyjny czasomierz, a poza tym są po prostu bardzo interesujące. Niestety, nie obyło się bez wad, największą z nich jest czas pracy, który jak dotąd jest największą zmorą urządzeń tego typu.
Pozostaje mieć nadzieję, iż nowe rozwiązania, takie jak bardziej energooszczędne układy, pozwolą osiągnąć minimum kilka dni bez potrzeby ładowania zegarka. Z całą pewnością też nie jest to sprzęt dla każdego – jeżeli dla danej osoby problem sprawia już codzienne ładowanie smartfona, nawet nie myślcie o tym, że zaprzyjaźni się z TicWatchem. To tak à propos ewentualnych pomysłów na prezent, które lada moment z pewnością zaczną się wytwarzać w Waszych głowach ;)
Cena testowanego urządzenia w dniu publikacji recenzji: 669 zł