Rozpoczynając testy LG Velvet (poza nuceniem sobie pod nosem tego, co wszyscy ;)) nie sądziłam, że kilka tygodni później będę je kończyć tak pozytywnie zaskoczona. Oto bowiem firmie LG udało się stworzyć smartfon, który w dużym stopniu potrafił przekonać mnie do siebie. A poniżej możecie przeczytać o wszelkich szczegółach.
Parametry techniczne LG Velvet:
- ekran POLED 6,8” 2460×1080 pikseli 20,5:9,
- procesor Qualcomm Snapdragon 765G,
- 6 GB RAM,
- 128 GB pamięci wewnętrznej,
- Android 10,
- aparat 48 Mpix z PDAF, ultraszerokokątny 8 Mpix 120º + pomiar głębi 5 Mpix,
- przedni aparat 16 Mpix,
- GPS,
- NFC,
- dwuzakresowe WiFi,
- Bluetooth 5.1,
- 5G (n1, n3, n5, n28, n40, n78),
- czytnik linii papilarnych w ekranie,
- slot kart microSD,
- USB typu C,
- 3.5 mm jack audio,
- akumulator o pojemności 4300 mAh, ładowanie indukcyjne,
- odporność: IP68 i MIL-STD-810G,
- wymiary: 167 x 74 x 7,9 mm,
- waga: 180 g.
Cena LG Velvet w momencie publikacji recenzji: 2599 złotych.
Do 31 lipca obowiązuje promocja, w ramach której gratis można otrzymać – w zależności od wybranego operatora – akcesorium LG Dual Screen lub słuchawki LG Tone Flex HBS-XL7 w prezencie oraz 3-letnią gwarancję.
LG Velvet – najładniejszy smartfon LG w ostatnim czasie
…a przynajmniej tak wszyscy twierdzą. Nie jestem w stanie stwierdzić czy urządzenie to jest faktycznie najładniejszym smartfonem z oferty LG, ale faktem jest, że można na nim zawiesić oko.
W moje ręce trafiła biała wersja kolorystyczna (aurora white), która w rzeczywistości jest perłowa, a momentami zimno-biała – w zależności od kąta padania światła. W sprzedaży są jeszcze dwie inne wersje, czarna i zielona. Ze wszystkich najbardziej intrygująca jest, moim zdaniem, właśnie ta ostatnia.
Obudowa LG Velvet składa się z dwóch tafli szkła pokrytych Gorilla Glass, które są od siebie przedzielone aluminiową ramką. Zastosowanie szkła nie ogranicza producenta w implementacji indukcyjnego ładowania i tu plus dla LG za wykorzystanie tej szansy – Velvet wspiera ładowanie bezprzewodowe.
Krawędzie obudowy są lekko zakrzywione i obłe, dzięki czemu całkiem fajnie dopasowują się do dłoni. Na prawym boku znajdziemy włącznik, na lewym – przycisk dedykowany Asystentowi Google (lekko obły, a nie płaski) oraz przyciski do regulacji głośności – dwa osobne, a nie jeden zintegrowany ze sobą. Wszystkie są nieźle wyczuwalne pod palcami, nie sądzę, by ktokolwiek miał problemy z korzystaniem z nich.
Górna krawędź telefonu zawiera szufladkę na kartę nanoSIM i microSD (niestety, zabrakło dual SIM) oraz mikrofon, natomiast dolna – drugi mikrofon, 3.5 mm jack audio, USB typu C oraz jeden z głośników – drugi głośnik znajduje się nad ekranem, tuż nad obiektywem przedniego aparatu, umieszczonym w notchu w kształcie kropli wody.
Na plus odporność smartfona potwierdzona militarną normą MIL-STD-810G oraz IP68, co w teorii oznacza, że LG Velvet powinien przetrwać spotkanie z pyłem i zanurzenia w wodzie na głębokości do 1,5 metra przez maksymalnie pół godziny. Nie polecam tego specjalnie sprawdzać, bo nie ma co kusić losu. Najważniejsze, by ochrona zadziałała wtedy, gdy faktycznie będzie potrzebna.
Musicie jednak pamiętać, że smartfon jest wielki – 167 mm wysokości to nie w kij dmuchał. Nie jest możliwe dosięgnięcie do górnej belki systemowej trzymając telefon standardowo, bez manewrowania nim. Z dobrej strony pokazała się z kolei jego grubość, bo wynosi zaledwie 7,9 mm – Velvet jest smukły, choć pod jego maską znajduje się całkiem spora bateria – 4300 mAh. Do niej jednak przejdziemy w dalszej części recenzji, teraz czas na…
Wyświetlacz
Patrząc na LG Velvet w pierwszej kolejności w oczy rzuca się jego wielki, 6,8-calowy wyświetlacz POLED, delikatnie zakrzywiony, którego rozdzielczość to 2460×1080 pikseli (proporcje 20,5:9). Ostrość czcionek jest w porządku, pod względem czytelności trudno mu wiele zarzucić, choć gdyby kosztował więcej, z pewnością zwróciłabym uwagę, że przy tej przekątnej przydałoby się już coś więcej niż Full HD+.
Podobnie jest zresztą w przypadku odświeżania ekranu. Wyświetlacz LG Velvet ma odświeżanie ekranu standardowe, 60 Hz, i trudno to w tym momencie uznać za wadę – wciąż niewiele smartfonów oferuje 90 czy 120 Hz, choć z całą pewnością jest to rozwiązanie wygodne i przyszłościowe (myśląc o użytkowaniu smartfona dłuższy czas).
Mimo wszystko jednak wyświetlacz LG Velvet nie pozostawia po sobie złego wrażenia – jest wprost przeciwnie. Czerń jest idealnie czarna, kąty widzenia doskonałe, jasność maksymalna stoi na dobrym poziomie, podobnie jak i minimalna, która nie razi po oczach podczas użytkowania telefonu nocą. Ekran reaguje na wszystkie polecenia użytkownika, nie odnotowałam żadnych problemów z nim związanych.
Dodam tylko, że korzystając z przeciwsłonecznych okularów polaryzacyjnych zauważyłam, że pod pewnym kątem ekran staje się mocno przyciemniony. Nie uważam tego za mankament, bowiem efekt ten nie występuje ani w pionie, ani poziomie (to akurat jest czasem spotykane), a jedynie trzymając smartfon w poprzek.
W ustawieniach znajdziemy opcję włączenia / wyłączenia górnej belki ukrywającej notcha, tryb czytania (filtr światła niebieskiego), tryb nocy (czyli nic innego, jak tryb ciemny, dość dziwnie nazwany), opcję zmiany kolorów ekranu (dostępne są cztery tryby: naturalny, jaskrawy, kino i niestandardowy, w którym można dowolnie zmieniać temperaturę barwową, poziomy RGB, nasycenie, odcień i ostrość).
Nie zabrakło również Always on Display, który może wyświetlać się stale lub tylko na 10 sekund od momentu jego pojawienia się. Wyświetla aktualną godzinę, datę, dzień tygodnia, stan naładowania akumulatora oraz ikony aplikacji, z których mamy oczekujące powiadomienia.
Działanie, oprogramowanie
W LG Velvet zastosowano jednostkę Qualcomm Snapdragon 765G, wspieraną przez 6 GB RAM. Całość, przyznaję, działa bardzo przyjemnie – właściwie trudno znaleźć coś, do czego można by było się solidnie przyczepić.
Jedyna rzecz, jaką znalazłam i faktycznie rzuciła mi się w oczy podczas codziennego użytkowania LG Velvet, to to, że czasem włączanie jakiejś aplikacji powoduje uruchomienie na ułamek sekundy poprzednio otwartego programu – tak, jakby coś nie zdążyło się przeładować w pamięci podręcznej. Nie jest to nagminne i uciążliwe podczas korzystania z telefonu, aczkolwiek warto mieć świadomość, że coś takiego może mieć miejsce.
Podobnie jest z nagrzewaniem się obudowy telefonu podczas użytkowania – najczęściej występuje, gdy telefon łączy się z internetem przez dane mobilne, ale i podpięty pod WiFi również potrafi się odczuwalnie nagrzać. W dodatku nie mówię tu o graniu w jakieś gry, a standardowe przeglądanie internetu, sieci społecznościowych czy oglądanie YouTube.
Jeśli chodzi o testy syntetyczne, LG Velvet wypadł następująco:
- AnTuTu: 309372
- GeekBench 5:
- single core: 603
- multi core: 1702
Samo oprogramowanie jest przejrzyste i, co dla mnie istotne, i po prostu ładne. Można je polubić za brak mnóstwa funkcji, z których gros użytkowników i tak pewnie by nie skorzystała, a które mogłyby w większym lub mniejszym stopniu obciążać interfejs.
LG Velvet domyślnie nie ma szuflady z aplikacjami, co oznacza, że wszystkie porozrzucane są po ekranach domowych – można to jednak zmienić w ustawieniach. Pierwszy ekran z lewej to feed Google News, bardzo lubiany przeze mnie dodatek, a na pewno bardziej doceniany niż wszelkie podsumowania aktywności czy inne zbędne ficzery, dodawane niekiedy od producentów. Smartfon można obsługiwać zarówno za pomocą gestów (ja preferuję to rozwiązanie), jak i standardowych przycisków Androida – do wyboru przez użytkownika.
Z najważniejszych funkcji w interfejsie LG Velvet warto wymienić podręczny przybornik dostępny od razu po zrobieniu screenshota (oszczędza kilku kliknięć i czas), krótkie powiadomienia i sidelight (powiadomienia przez podświetlenie krawędzi telefonu).
Jest też oczywiście Knock On, czyli włączanie lub wyłączanie ekranu poprzez dwukrotne stuknięcie w ekran. Nie zabrakło podwójnych aplikacji, nagrywania ekranu, menedżera gier czy też Context Awereness (telefon może zmieniać ustawienia, otwierać aplikacje i przypominać o różnych rzeczach na podstawie lokalizacji).
Zaplecze komunikacyjne
LG Velvet pod względem modułów jest bogaty. Na jego pokładzie znajdziemy NFC, dwuzakresowe WiFi, Bluetooth 5.1, 5G (którego niestety nie byłam w stanie przetestować) oraz GPS. Wszystkie moduły działają poprawnie i pozostawiają pola do narzekań, podobnie zresztą jest w przypadku jakości rozmów telefonicznych – nie odnotowałam żadnych problemów.
Co do ostatniego z nich, stojąc na bramkach na autostradzie nawigacja potrafi przez moment pokazywać trasę przeciwną do obranej, ale bardzo szybko odnajduje się i dalej prowadzi już poprawnie. Nie jestem w stanie stwierdzić czy to wina GPS-u czy słabszego zasięgu (obstawiam to drugie). W pozostałych przypadkach GPS działa bardzo dobrze i bezproblemowo.
LG Velvet nie jest flagowcem, więc może mniej stanowczo niż w recenzji Sony Xperia 1 II, ale jednak, zwrócę uwagę na to, że nie oferuje dual SIM. Co ważne i warte zauważenia, szuflada na kartę nanoSIM i microSD jednoznacznie wskazuje, że slot na microSD jest zamienny z nanoSIM, z tym, że wersja sprzedawana w Polsce jest jedynie single-SIM i przełożenie karty do drugiego slotu nic nie daje – nie musicie tego robić, sprawdziłam za Was ;).
Urządzenie jest dostępne w Polsce tylko w jednej konfiguracji, tj. 6/128 GB. Szybkość pamięci standardowo przetestowałam w Androbench:
- szybkość ciągłego odczytu danych: 839,4 MB/s,
- szybkość ciągłego zapisu danych: 396,03 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 177,46 MB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 139,13 MB/s.
Audio
W przypadku audio LG Velvet punktuje za dwie rzeczy: obecność 3.5 mm jacka audio (niestety jednak bez przetwornika Hi-Fi Quad DAC) oraz głośników stereo.
Co ważne, jakość dźwięku oferowanego przez ten smartfon stoi na bardzo dobrym poziomie. Co prawda nie można jego głębi ani stereofoniczności porównać z wychwalanym ostatnio przez Kubę Sony Xperia 1 II, bo to zupełnie inna półka cenowa, ale w tej cenie jest to bardzo udana konstrukcja. I zdecydowanie nie zawodzi. Do słuchania muzyki, jak i oglądania filmów w sam raz.
Biometria
Od razu po wyjęciu LG Velvet z pudełka skonfigurowałam czytnik linii papilarnych, który w jego przypadku został zintegrowany z ekranem. Skaner znajduje się dość blisko dolnej krawędzi, co początkowo uważałam za nieprzemyślane rozwiązanie, po czym okazało się, że podczas codziennego użytkowania jak najbardziej się sprawdza.
Co ważne, czytnik odcisków palców w LG Velvet jest godny zaufania – bardzo rzadko się myli, odpowiednio szybko rozpoznaje użytkownika i odblokowywuje mu dostęp do zawartości telefonu. Faktem jest, że odblokowanie trwa może nieco dłużej niż w przypadku droższych modeli, ale jest to jeden z lepszych skanerów w ekranie, spośród średniopółkowych smartfonów, z którymi miałam do czynienia.
I to całkiem dobrze, że dość mocno polubiłam się ze skanerem odcisków palców, bowiem w LG Velvet nie uświadczymy rozpoznawania twarzy. Gdyby było, należałoby do tych mniej bezpiecznych opcji, do których wykorzystywana jest jedynie przednia kamerka – może to zatem lepiej, że go tu zabrakło. Dla mnie jego brak nie jest minusem.
Czas pracy
W dość smukłej obudowie, mającej 7,9 mm, udało się producentowi zmieścić akumulator o pojemności 4300 mAh. Jak to się przekłada na długość pracy na jednym ładowaniu? Odpowiedź, jak to zazwyczaj bywa, brzmi: to zależy.
Jeśli korzystacie ze smartfona w domu jako wsparcie dla głównego narzędzia pracy (laptopa/komputera), jest szansa, że będziecie ładować go co dwa dni, choć ku temu muszą być spełnione konkretne kryteria. W grę wchodzi połączenie z internetem przez WiFi i jasność ekranu w okolicach połowy skali. Przy takiej konfiguracji udało mi się dwukrotnie dobić do dwóch dób działania telefonu, z czego do 6 godzin SoT.
Standardowo jednak już nie było aż tak rewelacyjnie, co nie oznacza, że było źle. LG Velvet na WiFi spokojnie działał cały dzień, oferując do nawet 7 godzin na włączonym ekranie (SoT). Przy spokojniejszym użytkowaniu, SoT wynosił ok. 3,5-4,5 godzin, ale tu ważna rzecz – zostawało mi jeszcze ok. 25-35% baterii.
Przełączając się na LTE czas pracy skracał się do ok. 3-5 godzin, w zależności od ustawionego motywu oraz trybu pracy (GPS, WiFi czy LTE, jasność ekranu, intensywność użytkowania, etc.).
W zestawie z LG Velvet w pudełku otrzymujemy ładowarkę 16,2 W, choć trzeba pamiętać, że telefon obsługuje szybsze ładowanie – 25 W. Pełny proces ładowania ładowarką dołączaną do opakowania zajmuje nieco ponad dwie godziny – przyznajcie sami, dość długo jak na dzisiejsze standardy.
Velvet wspiera też ładowanie indukcyjne, ale też dość wolne – 9 W. Mimo wszystko jednak bardzo fajnie, że ten dodatek się pojawił.
Aparat
LG Velvet nie jest jednym z tych smartfonów, w którym umieszczono na siłę wszystkie rodzaje aparatów, jakie aktualnie są dostępne w tego typu sprzęcie. Nie znajdziemy tu ani teleobiektywu (jego akurat nieco szkoda), ani macro (tego nie żałuję ani trochę). W zamian otrzymujemy aparat główny 48 Mpix, ultraszerokokątny 8 Mpix 120º oraz soczewkę do pomiaru głębi 5 Mpix.
W aplikacji aparatu znajdziemy kilka trybów, w tym portret, nocny, panorama czy AR Stickers. Jest też “ręczny aparat”, czyli nic innego, jak tryb profesjonalny, który – co ciekawe – został wzbogacony o podpowiedzi parametrów w zależności od fotografowanej sceny i panującego oświetlenia. LG tym samym zrobiło krok w stronę nauczania amatorów fotografii tego, jak poprawnie dobierać parametry pod zdjęcia – fajne!
Fotografować można w pełnej rozdzielczości, tj. 48 Mpix, ale należy liczyć się przy tym z pewnymi ograniczeniami. Przede wszystkim zdjęcia robione są odczuwalnie dłużej niż w domyślnych 12 Mpix, nie mamy też wtedy kontroli nad HDR, a i fotografia waży prawie 4-krotnie więcej. Nie uważam, by gra była warta świeczki i pewnie też z tego powodu po pierwszym uruchomieniu telefonu domyślnie ustawiony jest aparat w trybie 12 Mpix. I tak też postanowiłam go testować.
Zdjęcia z głównego aparatu mogą się podobać. Efekt bokeh przyciąga oko ładnym odcięciem obiektu na pierwszym planie od tła, szczegółowość i odwzorowanie kolorów stoi na dobrym poziomie, jedynie rozpiętość tonalna mogłaby być lepsza. W dzień aparat LG Velvet pokazuje się zdecydowanie z dobrej strony.
A w nocy? LG Velvet potrafi dać satysfakcjonujące rezultaty, choć sam tryb nocny nie ingeruje w zdjęcia zbyt mocno (co dla jednych będzie zaletą, dla innych wadą). Ciemniejsze partie kadru momentami zlewają się ze sobą, a ostrość pozostawia sporo do życzenia. Mimo wszystko – jest nieźle.
Fotografując ultraszerokim kątem warto zwrócić uwagę na mniejszą ilość detali i szczegółowość, jak również widocznie inny balans bieli względem głównego obiektywu. W nocy ilość detali jeszcze bardziej spada i pojawia się spore rozmazanie – warto mieć to na uwadze.
Zoomu optycznego w LG Velvet nie uświadczymy. Możemy się wspomagać jedynie maksymalnie 10-krotnym zoomem cyfrowym. Niestety, jakość – “im dalej w zoom” ;) tym bardziej pozostawia wiele do życzenia. Już przy 2-krotnym widać, że niebo potrafi być przepalone, a im większy zoom, tym więcej nieostrości i artefaktów.
Tryb portretowy pozwala nie tylko rozmyć tło za fotografowaną osobą, ale również zmienić je na jedno z kilku dostępnych. Poniżej przykładowe zdjęcia:
Przedni aparat to jednostka 16 Mpix. Tryb portretowy ma dar odchudzania (albo standardowy pogrubiania?). Na social media zdjęcia wynikowe spokojnie się nadają.
I z kilkoma dostępnymi w aplikacji aparatu naklejkami:
Wideo
Choć ostatnio baaaaardzo rzadko zdarza mi się nagrywać vlogi, przy okazji ostatniego spontanicznego wyjazdu do Sopotu na trzy godziny postanowiłam podjąć się tego wyzwania. Początkowo filmowałam w Full HD w 60 fps (choć maksymalnie można w 4K@30fps), gdzie nie jest dostępny zoom ani przełączanie się z widoku standardowego na ultraszerokokątny, a i łapanie ostrości pozostawia bardzo wiele do życzenia – jest po prostu bardzo wolne.
Później przełączyłam się na Full HD, ale w 30 fps, i wszystkie problemy, o których wspomniałam wyżej, minęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Można korzystać z zoomu (w tym z ultraszerokiego kąta), ostrość na obiektach pojawiających się w kadrze łapana jest natychmiastowo, a i stabilizacja działa lepiej.
Niestety, jakość nagrań jest dobra jedynie, gdy mamy do czynienia z niezłym oświetleniem – gdy się już nawet odrobinę ściemni, pojawia się sporo szumów i artefaktów. Po zmroku, gdy do matrycy nie dociera zbyt wiele światła, nie polecam nagrywać tym smartfonem – efekty nie są zadowalające.
Jeśli Was zainteresowałam, zapraszam do obejrzenia wspomnianego vloga:
Podsumowanie
Nadszedł historyczny moment. Serio. Nie pamiętam bowiem, bym od momentu powstania Tabletowo 10 lat temu miała tak pozytywne myśli na temat smartfona LG. Tymczasem LG Velvet jest modelem, który ma niewiele wad, w dodatku nie są na tyle znaczące, by go skreślać z miejsca.
Mi osobiście podczas testów najbardziej przeszkadzało wolne ładowanie, bo jestem jednak przyzwyczajona do nieco innych standardów (ale można z tym żyć). Druga pod względem hierarchii ważności wada w mojej ocenie, to spadająca po zmroku jakość nagrywania wideo i ograniczenia podczas nagrywania powyżej jakości Full HD 30 fps (jeśli nie filmujesz – nawet tego nie zauważysz).
Do tego dochodzi brak dual SIM (co jest dla mnie dość sporym zaskoczeniem) oraz nagrzewanie się podczas dłuższego użytkowania.
Na plus zaliczyć muszę przede wszystkim ogólno pojęty całokształt. Z LG Velvet korzystało mi się po prostu przyjemnie. Złożyło się na to szereg cech: odpowiednia wydajność, dobry aparat i ekran, bateria dotrzymująca kroku przez cały dzień, audio, któremu niewiele można zarzucić, sprawny czytnik linii papilarnych w ekranie, NFC, przyszłościowe 5G czy wreszcie ładny design, przyciągający wzrok.
Czy warto kupić LG Velvet? Jeśli traficie na dobrą promocję i jesteście świadomi jego nieznacznych i nielicznych niedociągnięć – warto go rozważyć.