BATERIA
To bez wątpienia jeden z najlepszych elementów Yoga Book. Dzięki zastosowaniu procesora o niskim apetycie na energię, ten sprzęt najpierw wyczerpuje baterię, a później jedzie chyba na jakiejś energii wszechświata. To prawda, ogniwo jest spore, bo ma 8500 mAh, a producent deklaruje zawrotne 15 h działania. Ale spokojnie, jeszcze nie miałem w rękach sprzętu, które wytrzymywałoby takie przebiegi.
Sposób, w jaki wykorzystuję urządzenia, jest mocno nieregularny i wymagający wydajnościowo, więc zapiszę Wam dwa przykładowe scenariusze codziennego działania:
- 4h gier, 3h edycja tekstu, 2,5h filmy na YouTube (w sumie 9,5h)
- 1h filmy na YT, 4,5h słuchanie muzyki na full, 3,5h operacje na stronach internetowych (w sumie 9h)
Za każdym razem podświetlenie było ustawione na maxa.
Jak widać, odczyty podczas przeciętnego użytkowania potrafią się mocno uśrednić. Wiadomo, że katując tablet ciągłym graniem, rozładowalibyśmy jego baterię w jakieś 6 godzin, co i tak jest niezłym wynikiem. Yoga Book wytrzymuje bez ładowarki mniej więcej tyle, co Huawei MediaPad M2.
Zostawiając urządzenie nie wyłączone na noc (6h), ubytek na wskaźniku baterii sięgnął 6%. Za to naładowanie tabletu od zera do pełna zabiera 2h 45 min.
PODSUMOWANIE
Czy warto kupić Yoga Book? Jak to zwykle bywa z tego typu innowacjami, nie jest to sprzęt dla wszystkich. Ci, którzy uwielbiają „nowe”, zakochają się w cyfrowej klawiaturze i możliwości tworzenia / przenoszenia odręcznych notatek bezpośrednio z kartki na ekran tabletu. Zadowoleni będą też ci, którzy nie widzą innego sposobu na dzień, jak tylko zaglądanie do wypełnionego bazgrołami organizera. Możliwość szybkiego dzielenia się z innymi własnymi pomysłami i rysunkami wykonywanymi na szybko to świetna sprawa. Inni docenią dobrą baterię i bardzo fajny ekran.
Część będzie narzekać na cenę, fakt, że jednym rysikiem nie skorzystamy jednocześnie z powierzchni do rysowania i ekranu oraz na klawiaturę, która nie jest spełnieniem marzeń lubiącego wygodę blogera.
Nie można jednak nie zwrócić uwagi na ładny wygląd urządzenia i przede wszystkim unikalne funkcje, których próżno szukać u popularnych przedstawicieli konkurencji. Kiedy sporo elementów po prostu gra tak, jak trzeba, a reszta jest bardzo ciekawym bajerem, cena wydaje się być mniej istotna. To propozycja, nad którą warto się pochylić.
Czy zatem kupiłbym Yoga Book? Nie. Jak dla mnie tablet z Androidem w tej cenie musiałby mi robić pranie i nie gubić przy tym skarpetek. Ale ze sporym zainteresowaniem czekam na to, co Lenovo pokaże w związku z jego następcą, gdyż tablet ten jest prawdziwie nietuzinkowy. Jeśli następna generacja poprawi drobne niedociągnięcia tego modelu, to otrzymamy urządzenie tak kompletne, jakiego już dawno nie było w tej branży.
Podczas gdy większość producentów okopuje się na swoich wygodnych pozycjach, Lenovo z tabletem Yoga Book podejmuje ryzyko. Eksperymentuje, wychodzi przed szereg. Wykazuje się odwagą. Zdaje egzamin.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania
2. Klawiatura. Rysik i notes
3. Ekran. Wydajność. Łączność. Multimedia
4. Bateria. Podsumowanie