Jest Moto i jest Lenovo. Smartfony Moto testujemy na bieżąco, więc nie stanowią dla nas większej tajemnicy. Lenovo natomiast dotychczas było obecne na polskim rynku jedynie ze sprzętem komputerowym – laptopami, hybrydami, etc., choć na świecie sprzedawało także telefony. Wreszcie nastał ten czas, w którym również do Polski dotarły smartfony Lenovo. A pierwszym, któremu się przyjrzałam bliżej, był Lenovo K5.
Parametry techniczne Lenovo K5:
- wyświetlacz IPS 5″ 1280 x 720 pikseli,
- ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 415 z Adreno 405,
- 2GB RAM,
- Android 5.1.1 Lollipop,
- 16GB pamięci wewnętrznej,
- LTE,
- dual SIM,
- GPS,
- WiFi,
- Bluetooth,
- aparat 13 Mpix,
- kamerka 5 Mpix,
- akumulator o pojemności 2750 mAh,
- wymiary: 142,1 x 71 x 8 mm,
- waga: 142 g.
Cena w momencie publikacji: ok. 999 złotych (w zestawie: słuchawki „pchełki”, folia, plastikowe plecki, ładowarka + kabel USB).
Wideorecenzja
Wzornictwo, jakość wykonania
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Lenovo K5 to smartfon, na którego obudowę składa się nierozbieralna, aluminiowa bryła. Każdy, kto wychodzi z takiego założenia, automatycznie dwukrotnie pudłuje. Bo po pierwsze, obudowa wykonana jest w większości z tworzywa sztucznego, a aluminium znajdziemy jedynie w górnej i dolnej części tylnej ścianki. Po drugie, obudowę można zdjąć (wystarczy podważyć w prawym dolnym rogu) i bezproblemowo dostać się do baterii.
I tu być może kolejne zaskoczenie, a na pewno miły akcent. A nawet dwa. Zacznijmy od tego, że akumulator jest wymienny, a to już sprawia, że K5 zyskuje w oczach wielu potencjalnych klientów. Kolejną kwestią z kolei jest obecność zwykłego dual SIM, a nie hybrydowego, co oznacza, że możemy korzystać z dwóch kart microSIM i dodatkowo z możliwości rozszerzenia pamięci wewnętrznej, dzięki slotowi kart microSD. Pod obudową zatem same plusy, do których zresztą należy zaliczyć jeszcze dwa głośniki.
Sama obudowa, mimo że demontowalna, jest bardzo dobrej jakości. Nie skrzypi, co lubi mieć miejsce w przypadku smartfonów z obudowami, które można zdejmować, a także jest solidna. Trudno jest mi ocenić jak bardzo jest wytrzymała na działanie czasu, ale po dwóch tygodniach moich testów (i wcześniej kilku innych redakcji) wygląda bardzo dobrze – zarówno bardziej zmatowiona plastikowa część, jak i nieco bardziej błyszcząca aluminiowa, nie są wybitnie porysowane. Tylko na tworzywie sztucznym widać dość długą, choć płytką, rysę – w dodatku, dzięki temu, że obudowa charakterystycznie się mieni, rysa jest widoczna jedynie pod konkretnym kątem i przy odpowiednim świetle. W innym wypadku można jej w ogóle nie zauważyć.
W mojej opinii Lenovo K5 wygląda lepiej z tyłu niż na froncie. O ile jego tylna obudowa ma cechy charakterystyczne, tak przód niczym szczególnym się nie wyróżnia – jest po prostu nudny. Stosunkowo wąskie ramki przy ekranie, większe nad i pod nim, do tego plastikowa ramka ciągnąca się wzdłuż krawędzi, wystająca odczuwalnie powyżej taflę ekranu.
Nad wyświetlaczem umieszczono obiektyw kamerki 5 Mpix, głośnik do rozmów, czujnik światła oraz diodę powiadamiającą (tuż przy prawym rogu), natomiast pod ekranem – przyciski systemowe, otwarte aplikacje, Home i wstecz – niestety, niepodświetlane.
Na prawym boku mamy przyciski do regulacji głośności i włącznik. Na lewym – pustka. Górna krawędź została poświęcona na port microUSB i 3.5 mm jack audio, z kolei dolna zawiera tylko mikrofon. Z tyłu, w lewym górnym rogu mamy do czynienia z obiektywem aparatu z diodą doświetlającą, nieco niżej z drugim mikrofonem i logo Lenovo, a najniższej – logo Dolby i dwoma głośnikami. Pod obudową, jak już wspominałam, znajdują się dwa gniazda kart microSIM i jedno gniazdo microSD.
Wyświetlacz
Znaleźć flagowy smartfon w kompaktowym rozmiarze jest niesamowicie trudno. Na szczęście dużo prościej jest w segmencie tanich urządzeń – tutaj wybór jest całkiem spory. Lenovo K5 ma wyświetlacz o przekątnej 5 cali, zatem spokojnie można go zaliczyć do grona mniejszych smartfonów, podczas gdy debiutuje cała masa modeli 5,5-5,7-calowych.
K5 oferuje 5-calowy ekran o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli, co przekłada się na zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 294 ppi. W rzeczywistości oznacza to dobrą ostrość czcionek oraz odpowiednio wysoki komfort korzystania z ekranu telefonu – Full HD przy 5-calowym wyświetlaczu wydaje się zbyteczne, choć sporej części potencjalnie zainteresowanych osób może jego brak przeszkadzać.
Ekran charakteryzuje się dość wysoką jasnością minimalną, wynoszącą aż 8 nitów, przez co korzystanie z niego nocą powoduje dyskomfort. Jasność maksymalna z kolei to 285 nitów i tu, ku mojemu zaskoczeniu, widoczność w słońcu jest zaskakująco dobra. W ustawieniach, co ważne, mamy opcję zmiany jasności ekranu za pomocą automatyki, a wszystko to dzięki czujnikowi światła znad ekranu.
W Lenovo K5 znajdziemy matrycę wykonaną w technologii IPS. W mojej opinii ekran nieźle odwzorowuje kolory, które dodatkowo są odpowiednio nasycone, jak również oferuje dobre (ale nie bardzo dobre) kąty widzenia, choć przy większym odchyleniu można dostrzec spadek kontrastu. Dodatkowo palec dobrze ślizga się po ekranie, a jednostka ta bez problemów reaguje na polecenia wydawane przez użytkownika.
Mając K5 warto skoczyć do kategorii Wyświetlacz w ustawieniach, gdzie znajdziemy trzy tryby wyświetlania kolorów. Są to: tryb domyślny (zoptymalizowane kolory), tryb wygodny (tryb chroniący wzrok, przydatny m.in. podczas długotrwałego przeglądania stron) oraz tryb niestandardowy, w którym to sami ustawiamy temperaturę barwową kolorów (zimniejsze, cieplejsze) oraz nasycenie (mniej/bardziej intensywne).
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Głośniki. Zaplecze komunikacyjne
3. Aparat. Akumulator. Podsumowanie
Działanie, oprogramowanie
Powiedzenie „działa jak Lenovo K5” niestety nigdy nie będzie przypisywane do superpłynnych i superszybkich smartfonów. Niestety, K5 to niższa średnia półka, a jego działanie wyłącznie to potwierdza. Pamiętajcie bowiem, że 2GB pamięci operacyjnej RAM nie zawsze oznaczają, że smartfon będzie rewelacyjnie działał. Do tego potrzeba jeszcze wydajnego procesora, a w przypadku testowanego sprzętu mamy jedynie ośmiordzeniową jednostkę Qualcomm Snapdragon 415 z Adreno 405, a całość, co również może dziwić, zarządzana jest przez system Android 5.1.1 Lollipop.
Całość działa jako-tako, w przeważającej części, niestety, z wydajnością i szybkością ma to niewiele wspólnego. Niech potwierdzeniem moich słów będzie fakt, że zdarza się, że nawet najprostsze animacje potrafią się przyciąć (jak choćby ta występująca podczas przechodzenia z ekranu blokady do spisu połączeń – zanim pojawi się dialer, potrafi minąć chwila), podobnie jak może wystąpić opóźnienie przy zamykaniu wielu aplikacji z poziomu widoku wszystkich otwartych programów. Co więcej, czasem nawet można zastanawiać się czy ekran zareagował na wydane mu polecenie, bo np. tak długo otwiera aplikację po tapnięciu na jej ikonę lub link w przeglądarce. Generalnie przełączanie się pomiędzy aplikacjami trwa dość długo, a wymagające programy lub gry potrafią się wczytywać naprawdę długo. Do tego dochodzi dość często występujący błąd, który powoduje, że nie można zamknąć wszystkich powiadomień przy użyciu jednego przycisku – trzeba usuwać każde pojedynczo.
Lenovo K5 nie jest smartfonem dla osób wymagających, bo te często wprawiane by były w stan irytacji, o czym jestem wprost przekonana. Ale (na szczęście dla Lenovo i testowanego produktu) na rynku są też użytkownicy, którzy wcale nie potrzebują nic więcej niż K5 i nie zdają sobie sprawy z tego, że telefony, nawet w podobnej cenie, mogą działać nieco szybciej i lepiej.
Benchmarki:
AnTuTu: 27814
Quadrant: 16862
GeekBench 3:
single core: 510
multi core: 2026
3DMark:
Ice Storm: 8256
Ice Storm Extreme: 4781
Ice Storm Unlimited: 7355
Niektóre gry (np. Asphalt 8) z uporem maniaka otwierają się na najwyższych detalach, przez co nie można mówić o najlepszej rozgrywce – zdecydowanie lepiej przestawić je wtedy na niższe i cieszyć się wyższą płynnością. Co ciekawe, w przypadku Dead Trigger 2 gra z automatu uruchamiała możliwie najniższe ustawienia graficzne, by zapewnić jak najlepsze doznania z grania.
Przejdźmy do oprogramowania, bo to jest dość ciekawa kwestia. Lenovo K5, jak już wiecie, pracuje w oparciu o Androida 5.1.1 Lollipop z autorską nakładką od Lenovo. Dzięki temu właśnie mamy sporo zmian wizualnych względem czystego systemu Android. I choć nie widać tego po ekranie blokady (z którego możemy przejść do spisu połączeń lub aparatu), tak po odblokowaniu telefonu trudno nie zauważyć, że mamy do czynienia z czymś innym niż dotychczas. Mnie osobiście najbardziej zaskoczył fakt, że… sporo elementów interfejsu nie zostało przetłumaczonych na język polski lub zostało to zrobione po łebkach.
Nakładka systemowa najbardziej daje o sobie znać w przypadku górnej belki – zarówno tej statycznej (tu ikony zasięgu po lewej stronie), jak i wysuwanej (skróty do najważniejszych ustawień i powiadomienia na jednym widoku, a nie w dwóch kartach). Kolejno rzuca się w oczy brak app drawera, zatem wszystkie skróty aplikacji porozrzucane są po ekranach domowych. Same ikony aplikacji także wyglądają nieco inaczej niż zwykle. Wyprzedzając ewentualne pytania: brak wybudzania telefonu podwójnym tapnięciem. Nie ma też opcji zmniejszenia widoku ekranu, by móc wygodniej korzystać z niego jedną ręką.
Jeszcze ważna kwestia: korzystanie z przycisków systemowych, które znajdują się pod ekranem. Są one niepodświetlane, a żeby wejść w listę otwartych aplikacji, należy dłużej przytrzymać lewy skrajny. Pojedyncze tapnięcie każdego z przycisku skutkuje: lewy – włączeniem menu (na ekranie domowym: ustawień pulpitu), Home (dłuższe przytrzymanie uruchamia Google Now), prawy – wstecz.
Coś ciekawego w ustawieniach? Raczej typowy standard. Znajdziemy tu bowiem ekran Cast: Miracast – innymi słowy, kontrolę uprawnień czy harmonogram włączania i wyłączania. Nietypowy jest przełącznik trybu podzielonego ekranu: nie, nie jest to tryb dwóch okien, a jedynie podział ekranu na dwa widoki wyświetlające to samo, by możliwe było korzystanie w okularach VR.
Z preinstalowanych aplikacji warto zwrócić uwagę na SHAREit (do udostępniania treści), SYNCit (do synchronizowania kontaktów, SMS-ów, rejestru połączeń), Theme center (dostępnych jest… zaledwie sześć motywów) oraz radio. Pozostałe to raczej standard: odtwarzacz muzyki i wideo, eksplorator plików, rejestrator dźwięku.
Głośniki. Wśród aplikacji jest jeszcze program Dolby, który specjalnie ominęłam, by wspomnieć o nim dopiero tutaj. Dostępne są cztery tryby dźwięku: muzyka, filmy, gry i głos. W każdym z nich zastosowano inny korektor dźwięku: bogaty, otwarty lub skupiony oraz włączono/wyłączono normalizację głośności, uwydatnienie dialogów i wirtualizację dźwięku, dzięki czemu udało się uzyskać optymalny dźwięk w każdym z tych czterech trybów. Co ważne, możemy stworzyć dwa dodatkowe, własne profile dźwięku i tam zdecydować, jakie ma mieć atrybuty.
Bez włączonego Dolby (przełącznik znajduje się na belce wysuwanej z góry) dźwięk jest wyraźnie stłumiony. Włączenie trybu powoduje, że staje się bardziej przestrzenny i zapewnia zdecydowanie lepsze doznania podczas słuchania muzyki. Do tego jest dość głośny – pomiar wykazał 75 decybeli i czysty, bez zbędnego charczenia czy trzeszczenia. Nie powiedziałabym, że są to najlepsze głośniki mobilne, z jakimi miałam do czynienia, ale w tej półce cenowej są jednymi z ciekawszych.
Zaplecze komunikacyjne:
- dual SIM: dwa gniazda kart microSIM, brak hybrydowego rozwiązania zdecydowanie na plus; dual SIM standby, szkoda, że nie aktywny,
- jakość rozmów: przeciętna, bez rewelacji – takie określenia cisną mi się na usta, gdy chcę opisać jakość rozmów zapewnioną przez K5; więcej chyba nie trzeba dodawać,
- Bluetooth: całkowity brak problemów; współpracuje ze słuchawkami bezprzewodowymi, opaskami i zegarkami inteligentnymi, łączy się też z systemem audio w moim aucie,
- GPS: GPS jest dokładny, złapanie fixa za pierwszym razem nieco trwa, ale samo prowadzenie po wyznaczonej trasie jest bezproblemowe,
- WiFi: brak problemów; siła sygnału metr od routera: – 28 dBm, dziewięć metrów dalej: – 60 dBm,
- microUSB: obsługuje USB OTG,
- microSD: K5 ma 16GB pamięci wewnętrznej (z czego do wykorzystania zostaje 11GB) z możliwością rozszerzenia dzięki slotowi kart microSD; żeby włożyć kartę należy wyjąć akumulator, w innym wypadku można ją złamać.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Głośniki. Zaplecze komunikacyjne
3. Aparat. Akumulator. Podsumowanie
Aparat
Z tyłu mamy aparat 13 Mpix z nagrywaniem wideo w Full HD (1920×1080 pikseli), ale – co ciekawe – ograniczone do maksymalnie 30 minut. Z przodu z kolei kamerkę – 5 Mpix, która również nagrywa wideo w Full HD.
Zdjęcia wykonywane przez Lenovo K5 są w porządku – gdy w grę wchodzi dobre oświetlenie, ale im dalej w las (czyli im ciemniej), tym gorzej. Odniosłam wrażenie, że Lenovo nie do końca przyłożyło się do tego parametru. Również pod względem interfejsu aplikacji aparatu, o którym niestety nie mogę powiedzieć, by przypadł mi do gustu.
Aplikacja wygląda jakby została stworzona kilka lat temu – i nie ma się co dziwić, w końcu Lenovo K5 działa pod kontrolą starszego Androida. Mimo wszystko najważniejsze funkcje mamy pod ręką – łącznie ze spustem migawki, przełącznikiem zdjęcia z głównego aparatu na frontowy oraz z robienia zdjęć na nagrywanie. Samo robienie zdjęć niestety do najszybszych nie należy – musimy chwilę odczekać zarówno na wyostrzenie obiektu, jak i samo wykonanie zdjęcia, po kliknięciu spustu migawki.
Poniżej możecie zobaczyć przykładowe fotografie pochodzące z Lenovo K5 (aby otworzyć w oryginalnej rozdzielczości, należy je otworzyć w nowym oknie):
A jak sobie radzi HDR?
Akumulator
Bateria w Lenovo K5 jest zarówno zaletą (bo jest wymienna), jak i wadą (bo… czas pracy). Akumulator ma pojemność 2750 mAh i, jak na pewno doskonale wiecie z naszych recenzji, już samo to sprawia, że nie możemy od niej oczekiwać niesamowitych osiągów. Rzeczywistość jedynie to weryfikuje.
Podczas testów w moich rękach Lenovo K5 działał średnio dzień, z czego na włączonym ekranie (SoT) ok. 3-3,5 godziny na LTE, w porywach do 4-5 godzin w trybie mieszanym (LTE + WiFi).
W ustawieniach znajdziemy coś takiego, jak „Zarządzanie aplikacjami w…”, ale rozwinięcie pełnej nazwy nigdzie się nie zmieściło. Co więcej, z zawiłego opisu tej funkcji początkowo trudno wywnioskować, za co jest odpowiedzialna. Spójrzcie: „Wybrane aplikacje nie będą automatycznie uruchamiane po włączeniu urządzenia ani w tle. Po wyłączeniu ekranu te aplikacje zostaną zamknięte, jeśli są nieaktywne w tle”.
Ładowanie Lenovo K5 trwa dwie i pół godziny.
Podsumowanie
Zaczynając testy Lenovo K5 byłam przekonana, że smartfon ten kosztuje ok. 800 złotych. Rzeczywistość okazała się dużo bardziej brutalna, bo za K5 przyjdzie nam zapłacić 999 złotych. To dużo. Według mnie – za dużo jak na to, co sobą reprezentuje to urządzenie. Gdyby był o ok. 200 złotych tańszy, byłby dużo ciekawszą propozycją. A tak… Lepiej dołożyć sto złotych i kupić np. Honora 7 Lite (dużo dłuższy czas pracy, ekran Full HD i czytnik linii papilarnych).
Owszem, Lenovo K5 ma dobre głośniki i oferuje naprawdę dobrą widoczność w słońcu, ale pozostałe ważne aspekty, jak czas pracy i aparat, są już przeciętne. Do tego dochodzi starsza wersja systemu operacyjnego z nakładką pozostawiającą wiele do życzenia zarówno pod względem wyglądu, jak i spolszczenia, a także samo działanie, które z wysoką wydajnością niestety nie ma zbyt wiele wspólnego.
Może mieliście już do czynienia z Lenovo K5? Co myślicie na jego temat?
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Głośniki. Zaplecze komunikacyjne
3. Aparat. Akumulator. Podsumowanie