Kiedy Microsoft pokazał światu Surface’a Pro, rynek hybryd zadrżał. Dotąd takie urządzenia, choć często nieduże, niemal zawsze były koślawe i jednym słowem – brzydkie. Na tle takich potworków kolejne generacje „Powierzchni” wyglądały jak jedyne czyste dzieci pośród chmary kolegów ubłoconych po pachy. Nic dziwnego, że praktyczne wzornictwo wypracowane przez Microsoft szybko doczekało się fanów – nie tylko wśród użytkowników, ale też u konkurencji. Lenovo postanowiło ponownie uderzyć w rynek hybryd. Proszę Państwa – przed Wami Yoga Surface… tfu! … Lenovo IdeaPad Miix 700.
SPECYFIKACJA, CO W PUDEŁKU I DESIGN
- System operacyjny: Windows 10 Home
- Wyświetlacz: IPS 12 cali, rozdzielczość 2160×1440 pikseli, 216ppi
- Procesor: Intel Core m7-6Y75, 1.2GHz
- Procesor graficzny: Intel HD Graphics515
- Pamięć operacyjna: 8 GB
- Pamięć masowa: 256 GB SSD
- Karta pamięci SD: tak, do 128 GB
- Złącza: słuchawkowe, microHDMI, 1x USB 3.0, 1x USB 2.0
- Komunikacja bezprzewodowa: Wi-Fi 802.11a/b/g/n/ac, Bluetooth 4.0
- Aparat: 5 Mpix (przód) i 5 Mpix z diodą i autofocusem (tył)
- GPS: brak
- Wymiary: 210 x 292 x 8,9 mm
- Waga: 780 g
Cena Lenovo IdeaPad Miix 700 w testowanej konfiguracji wynosi ok. 4500 złotych.
W opakowaniu jest bogato: oprócz tabletu znajdujemy w nim również ładowarkę, kabel USB, klawiaturę i rysik. Podoba mi się to zagranie – Lenovo nie każe sobie ekstra dopłacać za gadżety, które przecież dopiero w zestawie czynią z tabletu hybrydę.
Tak, Miix 700 zdecydowanie może się podobać. Nie jest to może tak charakterystyczne wzornictwo, jak przy ostatnich Yogach. Nie mamy tu tak krzykliwych kolorów ani fikuśnych materiałów (choć żałuję, że na przykład zewnętrzna część etui z klawiaturą nie jest w kolorze soczystej pomarańczy, jak niektóre laptopy Lenovo). Od razu widać, jakich odbiorców firma chce przyciągnąć w tym wypadku – postawiono na wzornictwo kojarzące się z elegancją i klasą, więc wszelkiej maści biznesmeni, bizneswoman i ludzie przymuszeni przez profil zawodowy pracować mobilnie, powinni być zainteresowani.
Podobieństwa do Surface’a 4 Pro są aż nadto widoczne. Niemal taka sama waga, przekątna ekranu, bliźniaczy sznyt obudowy, no i ta legendarna stopka podtrzymująca tablet, gdy postawimy go na jakiejś powierzchni. Widać też pewne różnice, będące cechami charakterystycznymi Lenovo. Na przykład zawiasy, nóżki to to samo rozwiązanie, co w Yodze 900 – nie są to typowe siłowniczki, a ładnie wyglądające, zazębiające się ciasno pierścienie, nazywane zawiasem bransoletowym. I rzeczywiście, spoglądając na tył urządzenia, na czarnym tle (taki kolor otrzymałem do testów) wyróżniają się: błyszczące logo producenta i skrzące się odbitym światłem zawiasy rozkładanej podstawki. Wystarczy też rzut okiem na klawiaturę, i dostrzeżemy charakterystyczny dla Lenovo kształt klawiszy.
Całość sprawia świetne wrażenie, za co można winić materiały, z jakich wykonano ten tablet. W znakomitej większości jest to, mające przyjemną, lekko matową fakturę, aluminium. Tablet nie jest wybitnie cienki, niecałe dziewięć milimetrów to średni wynik. Łącząc to z wagą wynoszącą 780 gramów, sprzęt wydaje się być solidny. Nie ma tu miejsca na jakiekolwiek ugięcia, piski czy zgrzyty – spasowanie i sztywność korpusu tabletu są wzorowe. Wyświetlacz pokryto szkłem Gorilla Glass, które nie tylko sprawdza się w aspekcie psychologicznym („ten ekran jest odporny na zarysowania i dobrze się z tym czuję!”), ale też zapewnia rzeczywistą ochronę przed przeciwnościami losu (wszak nieraz pewnie potraktujemy wyświetlacz nie tym rysikiem, co trzeba ;)). Trzeba to powtórzyć: tablet wykonany jest znakomicie – to najwyższa próba designu i dbałości o detale. Trudno będzie nie zawiesić oka na tak wykonanym urządzeniu. Szczególnie efektownie prezentuje się w szaro-złotej wersji kolorystycznej. Choć trudno tu o wzorniczą świeżość, bo Miix 700 wygląda jak bliskie rodzeństwo Surface Pro 4, to są to dobre geny i można być z nich dumnym.
Wysuwana nóżka jest bardzo wygodna: jej opór jest mocno wyczuwalny i na tyle silny, że nie obawiamy się powierzyć losu dwunastocalowej tafli szkła niepozornej, aluminiowej podstawce. Kickstand wysuwa się w zakresie od 0 do 150 stopni i czyni go to bohaterem mojej kanapy. O ile normalnie wyprawiam gimnastyczne cuda, siedząc przed laptopem przy biurku, to mając Miix 700 jestem w stanie swobodnie przybrać pozycję kwiatu lotosu, a hybryda nadal będzie stabilnie spoczywać na moich kolanach – właśnie dzięki wspomnianej stopce. Całość tej recenzji powstaje właśnie w ten sposób, zero ślęczenia przy biurku.
Jeśli już o nóżce mówimy, to pod nią znajduje się slot na karty microSD. To dobra lokalizacja – boki urządzenia mają jedną szparę do zapełnienia się kurzem mniej. Na lewej krawędzi tabletu mamy tylko jeden z głośników i fikuśny port USB, którego gniazdo jest wygięte w charakterystyczny sposób. Ten kształt sugeruje, że jedynie przez ten jeden port USB (a są dwa) można ładować urządzenie. Tego typu rozwiązania zawsze wywołują u mnie przemożną chęć zrobienia producentom na złość i sprawdzenia, co by się stało, gdybym jednak wcisnął wtyczkę od ładowarki do drugiego portu. Oczywiście, że tego nie zrobiłem – nie jestem aż tak złośliwy.
Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz: o ile jest to godne pochwały, że urządzenie ma dwa porty USB, to jeden z nich jest z poprzedniej epoki (interfejs 2.0), a drugi – z obecnej (3.0). Skąd ta różnica i po co? Na niektóre pytania nie ma odpowiedzi. I troszkę szkoda, że jednak musimy dzielić jeden z portów z ładowarką. W sytuacji, gdy bateria wymaga ładowania, pozostaje nam tylko jedno gniazdo USB do wykorzystania. Gdy w tym konkretnym momencie chcielibyśmy dodatkowo podłączyć myszkę i zewnętrzny modem, musielibyśmy skorzystać z HUB-a. A to przecież nie jest aż tak rzadki scenariusz, zwłaszcza, że tablet w wersjach przeznaczonych na nasz rynek nie ma zintegrowanego modemu i slotu na karty SIM.
Na prawej krawędzi urządzenia mamy wspomniany już port USB, głośnik oraz gniazdo microHDMI – wygodna sprawa, ułatwiająca życie, gdy IdeaPada używamy do prezentacji czy potrzebujemy dodatkowej przestrzeni roboczej na innym monitorze. Oczywiście są też przyciski: służące do włączania/wybudzania tabletu oraz do manipulacji głośnością urządzenia (tych ostatnich praktycznie nie używałem, mając podpiętą klawiaturę). Na górnej krawędzi znajdziemy zaś jedynie gniazdo słuchawkowe. Swoją drogą, szkoda, że nie ma go na którymś z boków, wtedy wtyczka jacka 3.5 mm nie sterczałaby tak perfidnie ku górze (oczywiście, że się czepiam ;)). Na dole z kolei jest miejsce na magnetyczne złącze do klawiatury.
PROCESOR, GRAFIKA I PAMIĘĆ
Lenovo ideapad Miix 700 występuje w przyrodzie w trzech wersjach, różniących się specyfikacją i ceną:
- z procesorem Intel Core m3-6Y30 (0.9 GHz do 2.2 GHz), 4 GB RAM, 64 GB
- z procesorem Intel Core m5-6Y54 (1.1 GHz do 2.7 GHz), 4GB RAM, 128 GB
- z procesorem Intel Core m7-6Y75 (1.2 GHz do 3.1 GHz), 8 GB RAM, 256 GB
Są to procesory Core M drugiej generacji, zatem przynajmniej w założeniu powinny radzić sobie znacznie żwawiej niż ich starsze rodzeństwo. Rozpiętość cenowa modeli jest dość spora, jednak można spodziewać się, że będą tanieć szybciej, niż jest to w wypadku Surface’ów. Mi do testów udostępniono najwyższą wersję i jestem z tego powodu bardziej niż zadowolony.
Wymienione procki charakteryzują się niedużym poborem mocy sięgającym 4.5W, gdzie na przykład te wykorzystywane w Surface’ach 3 Pro zjadały 15W. Powinno to przekładać się na lepsze czasy działania na baterii, ale pod tym względem różnice pomiędzy generacjami się zacierają, o czym napiszę nieco dalej. Tabletu nie wyposażono też w aktywne chłodzenie – znaczy to tyle, że w środku nie uświadczymy wentylatora. Ma to swoje oczywiste plusy, takie jak kompletna cisza podczas pracy czy zero ciepłego powietrza wydmuchiwanego gdzieś wprost na dłonie. Sprzęt w stresie oczywiście się nagrzewa, choć nie punktowo – robi się zauważalnie cieplejszy w okolicach napisu Lenovo i poniżej, ale aluminium dobrze przekazuje temperaturę dalej, przez co nie ma się wrażenia, że tablet w jedną rękę parzy, a w drugą ziębi. Poza tym – korzystając często z dołączonej klawiatury po prostu tego nie zauważamy.
Za grafikę odpowiada ten sam moduł, który instalowany jest w Surface Pro 4, z tym, że w najsłabszej wersji z Intel Core m3-6Y30, czyli Intel HD Graphics 515. Jak pewnie wiele razy słyszeliście, żeby, jeśli interesujecie się Surfacem, nawet nie zawracać sobie gitary jego najsłabszą wersją, bo… no właśnie. Co może wycisnąć z siebie taki układzik?
Umówmy się: hybrydy nie są do grania. Nasze oczekiwania wobec tabletu magicznie się zmieniają, kiedy podłączamy do niego klawiaturę. Wcześniej? – „och, to tylko tablet, byle tylko Hearthstone działał jak trzeba”. A jak zadokujemy klawisze: „no tak, przydałoby się, żeby pociągnął nowego Need For Speeda”. Przecież to to samo urządzenie :).
Miix 700 pociągnie dwu-trzyletnie gry na niskich detalach. Grałem w Civilization V i GRID 2, i naprawdę się da, jednak trzeba pójść na ustępstwa: albo ustawimy szczegóły grafiki na normal/low, albo wykorzystamy staroszkolną metodę zwiększania wydajności i zmniejszymy rozdziałkę z Full HD na niższą. Mocy układu graficznego wystarczy na krótkie sesje z niewymagającymi grami, jednak trzeba mieć w pamięci tę rzecz: ta hybryda nie została stworzona dla graczy.
Jeśli chodzi o wydajność pamięci, mamy tu klasyczny przykład tego, gdzie i jak należy szukać oszczędności. Prędkości są całkiem niezłe, lecz odstają od tego, co oferuje Microsoft w Surface’ach. Co ciekawe, to nie jest tak megawidoczne – zamiast pakować w środek najdroższe kości, zastosowano wystarczająco szybkie i absolutnie nie ma tutaj czego się czepiać.