Segment słuchawek prawdziwie bezprzewodowych klasy premium rozwinął się na tyle mocno, że wybór tych jednych najlepszych, na które przeznaczymy pieniądze, bywa wręcz niezwykle trudny. Przez moje ręce przechodzi w ostatnim czasie sporo TWS-ów z wyższej półki, a każde z nich mają w sobie coś interesującego. Przyznam szczerze, że przez to, nawet mi samemu trudno byłoby wybrać, które z nich miałyby zostać moimi osobistymi słuchawkami do użytku na co dzień.
Duński producent zaserwował swoim klientom dwa upozycjonowane na wyższej półce modele pchełek TWS – przeznaczone dla osób aktywnych Elite 8 Active oraz dużo bardziej uniwersalne Elite 10.
Na omówienie pierwszych przyjdzie jeszcze czas w osobnej recenzji, bo bohaterem niniejszego testu są właśnie Jabra Elite 10. Słuchawki, które bardzo miło mnie zaskoczyły w wielu aspektach.
Specyfikacja techniczna Jabra Elite 10:
- audio: przetwornik dynamiczny 10 mm, dźwięk przestrzenny Dolby Atmos ze śledzeniem ruchów głowy Dolby Head Tracking,
- aktywna redukcja hałasów Jabra Advanced ANC, tryb HearThrough,
- łączność: Bluetooth 5.3 z kodekami SBC i AAC, funkcja multipoint, szybkie parowanie Google Fast Pair i Microsoft Swift Pair,
- bateria: do 8h na jednym naładowaniu (do 6h z ANC), z etui ładującym do 36h (do 27h z ANC),
- ładowanie: do 3 godzin, poprzez USB-C oraz indukcyjnie Qi,
- 6 mikrofonów do rozmów i ANC,
- wodoodporność: IP57,
- waga słuchawek: 5,7 g (jedna),
- wymiary słuchawek: 19,6 x 18,8 x 28,2 mm,
- waga etui: 45,9 g,
- wymiary etui: 24,4 x 46,9 x 65,4 mm,
- obsługa aplikacji Jabra Sound+.
Cena Jabra Elite 10 w momencie publikacji recenzji wynosi 999 złotych (choć producent podaje sugerowaną 1199 złotych). Słuchawki dostępne są w pięciu wersjach kolorystycznych: kremowej, czarnej błyszczącej, tytanowo-czarnej oraz czarnej matowej oraz brązowej – dwie ostatnie dostępne są tylko na stronie Jabra.
Zawartość zestawu
Pudełko, w którym docierają do nas Elite 10, wygląda podobnie do tych, które mogliśmy już wcześniej zobaczyć ze słuchawkami Jabra. Po zdjęciu wierzchniej owijki z nadrukowanymi wszystkimi informacjami, dostajemy się do właściwego kartonika.
Wewnątrz, oczywiście poza gwoździem programu, znalazł się również krótki przewód USB oraz dodatkowe trzy pary nakładek silikonowych EarGels, a więc łącznie cztery – w rozmiarach od XS do L. W przypadku Elite 10, nakładki mają wyraźnie inny niż, zazwyczaj, ścięty kształt.
Konstrukcja i wzornictwo
Wyjątkowo pozwolę sobie zacząć od samych słuchawek, a nie – jak to mam w zwyczaju – od etui. Widać, że Jabra cały czas eksperymentuje i szuka idealnego kształtu, który zapewni użytkownikom maksymalną wygodę (do której za chwilę wrócimy). Wymiary pchełek są relatywnie niewielkie, podobnie jak ich masa, która wynosi 5,7 g.
Bryła nowych słuchawek to trochę połączenie tego, co znaliśmy wcześniej – zaokrąglone, jak Elite 7 Pro, a przy tym nieco wydłużone, jak chociażby w Elite 7 Active czy Elite 5. Jest też element wspólny z modelami Active, za który osobiście bardzo polubiłem nowe dziesiątki. Nie licząc frontów, są one w całości pokryte lekko miękką gumą, co pozytywnie wpływa na komfort i stabilność trzymania się słuchawek w uszach.
Patrząc od frontu, widzimy panel wykonany z lekko połyskującego tworzywa przypominającego metal. Jest on też zarazem fizycznym przyciskiem do obsługi słuchawek. Od wewnątrz nie zabrakło pinów do ładowania, otworów odpowietrzających i czujnika obecności w uchu.
Spore zmiany w projekcie dotknęły także etui ładujące. Zostało ono bardziej spłaszczone, dzięki czemu lepiej leży w kieszeni – to jeszcze nie poziom kompaktowości etui AirPods Pro, ale jest dość blisko.
Wykonano je z dobrej jakości matowego tworzywa sztucznego, a przez cały okres testów nie załapałem na nim żadnych rys czy przebarwień. Całość jest dobrze spasowana, klapka jedynie minimalnie chybocze się przy poruszaniu palcem, nie wydając przy tym jednak nadmiernego trzeszczenia.
Na froncie nadrukowano logo Jabra, a tuż pod nim znalazła się jedna z diód LED informująca nas o poziomie naładowania etui. Od spodu ulokowano złącze USB-C, a wewnątrz, między gniazdami na słuchawki, znalazła się druga dioda – ta z kolei daje znać czy same pchełki są naładowane.
Wygoda użytkowania, ergonomia
Producent chwali się, że do zaprojektowania optymalnego kształtu słuchawek wykorzystano 62 tysiące skanów różnych uszu. I coś w tym może być, bowiem pod względem ergonomicznym Jabra Elite 10 spisują się wręcz wzorowo, serio. To jedne z najwygodniejszych słuchawek, z jakich korzystałem.
Podczas dwóch tygodni testów, literalnie ani razu nie miałem sytuacji, by powodowały one jakikolwiek dyskomfort, nawet podczas dłuższych sesji odsłuchów. Często podróżuję pociągiem, co zajmuje mi zwykle około 4-5 godzin – to zawsze idealny sprawdzian wygody słuchawek. I wiecie co? Elite 10 spisały się bezbłędnie przez całą podróż, bez konieczności wyjmowania ich z uszu choćby na chwilę.
Słuchawki rewelacyjnie się układają w uchu, a – za sprawą silikonowego wykończenia – miękko przylegają do wnętrza małżowiny i nie uwierają nawet, gdy nosimy je długo. Brak też uczucia mocnego zatkania uszu, bo nie wciskamy ich bardzo głęboko w kanał słuchowy. Jest naprawdę bardzo, bardzo dobrze.
Wspomnieć muszę też o fakcie, że Elite 10 to słuchawki o konstrukcji półotwartej. Oznacza to, że pasywna izolacja jest – nazwijmy to – średnia, bowiem gdy mamy wyłączone ANC, przez otwory wentylacyjne dociera do nas spora część dźwięków z otoczenia.
Łączność
Jabra Elite 10 zostały wyposażone w interfejs Bluetooth 5.3 z obsługą kodeków SBC oraz AAC. Zabrakło tu niestety obsługi aptX i LDAC, co uznaję za pewien mankament. Wkrótce jednak, poprzez aktualizację oprogramowania, słuchawki mają wspierać nowe kodeki LC3 i LC3plus, które będą oferować lepszą jakość dźwięku przy jednocześnie niższym zużyciu energii (Bluetooth Low Energy Audio).
Tyle teorii, bo najważniejsza jest oczywiście sama stabilność połączenia, a ta jest po prostu bardzo dobra. W czasie testów słuchawki łączyłem z paroma smartfonami, tabletem i laptopem, a więc z pełnym wachlarzem urządzeń. W połączeniu z żadnym z nich nie dostrzegłem zakłóceń, problemów z łącznością, jej stabilnością i zasięgiem.
Bez zarzutu działa też tryb multipoint, pozwalający połączyć TWS-y z dwoma urządzeniami jednocześnie – z powodzeniem użytkowałem go na co dzień, łącząc słuchawki z iPhonem 15 Plus i MacBookiem Pro.
A jak ma się sprawa z opóźnieniami? Tu również, choćbym chciał, nie mam się czego czepiać. Oglądanie filmów z Jabra Elite 10 w uszach jest zupełnie przyjemne i nie ma tutaj odczuwalnego rozjazdu w synchronizacji obrazu z dźwiękiem.
Aplikacja Jabra Sound+
Do zarządzania ustawieniami słuchawek zdecydowanie warto pobrać aplikację Jabra Sound+. Znajdziemy ją oczywiście zarówno na Androidzie, jak również na iOS, a wersje na oba systemy są ze sobą w pełni zbieżne pod kątem funkcjonalności.
Pewnym minusem jest tutaj brak języka polskiego w interfejsie. O ile dla mnie, zaznajomionego z angielskim, nie stanowi to dużego problemu, tak znajdą się osoby, dla których może to być pewna bariera przy korzystaniu z niej.
Całościowo apka jest prosta w obsłudze, choć na przestrzeni lat mocno ewoluowała. Jak w większości tego typu aplikacji, na górze interfejsu wyświetla nam się grafika ze słuchawkami oraz ich poziom naładowania – wraz z etui. Niżej umieszczono przełączniki trybów ANC, wyłączonego oraz transparentnego, czyli HearThrough – ten ostatni ma 5-stopniową regulację.
Schodząc niżej znalazła się sekcja dźwięku przestrzennego – możemy wyłączyć go całkowicie i wybrać, czy śledzenie ruchów głowy ma być aktywne czy nie. Pod spodem znalazł się pięciozakresowy equalizer, a także łącznie sześć predefiniowanych ustawień korektora, między innymi wzmocnienie basów, wysokich tonów czy głosu.
Na samym dole ulokowano funkcję Soundscape, czyli możliwość odtwarzania relaksacyjnych dźwięków natury, np. burzy, deszczu, wodospadu i tym podobnych. Wracamy na górę, bo tu w prawym górnym rogu umieszczono kółko zębate, będące oczywiście przejściem do ustawień. Tutaj opcji jest zdecydowanie najwięcej, dlatego przejdźmy przez nie pokrótce.
W sekcji Headset Settings znalazły się m.in. ustawienia wstrzymywania odtwarzania po wyjęciu słuchawki, a także sporo ustawień związanych z połączeniami telefonicznymi – możemy nawet zdecydować, czy głosy naszych rozmówców mają być słyszane normalnie, a może bardziej basowo/sopranowo.
Nie zabrakło wyboru czy wolimy słyszeć komunikaty głosowe, dźwiękowe lub całkowicie je wyłączyć. Sekcja Personalize your headset zawiera MyControls, czyli edycję sterowania przyciskami – o tym za chwilę, a także wybór języka komunikatów głosowych (polskiego brak).
Przechodząc dalej, jest tu także wybór asystenta głosowego (choć w tym modelu zabrakło opcjonalnego Amazon Alexa), a także możliwość włączenia Spotify Tap, czyli szybkiego odtwarzania muzyki z tegoż serwisu streamingowego. Na koniec znalazło się Find My Jabra, zatem w dużym skrócie nic innego, jak lokalizowanie słuchawek na wypadek ich zagubienia.
Obsługa słuchawek i sterowanie odtwarzaniem
Ze słuchawkami marki Jabra styczność mam począwszy od modelu Elite 65T, zatem od bagatela pięciu lat. Od tego czasu niezmiennie w każdej kolejnej iteracji doceniam obecność fizycznych przycisków sterujących, na przekór obecnym trendom stosowania paneli dotykowych.
Dzięki temu rozwiązaniu zdecydowanie trudniej o omyłkowe dotknięcia, np. przy poprawianiu ułożenia słuchawek w uchu, jak też po prostu łatwiej wyczuć ile razy faktycznie kliknęliśmy. Przyciski w Jabra Elite 10 działają bez zarzutu, z wyczuwalnym kliknięciem, przy czym też nie powodujemy ich używaniem nieprzyjemnego wciskania w małżowinę.
Co do samej obsługi, producent przewidział tutaj trzy formy interakcji: pojedyncze, dwukrotne i trzykrotne przyciśnięcie klawisza. Wywoływane akcje możemy w dużej mierze dostosować wedle preferencji w aplikacji Sound+, zarówno pod kątem odtwarzania multimediów, jak i rozmów telefonicznych.
Domyślnie, po wyjęciu Elite 10 z pudełka, wygląda to następująco:
- jedno kliknięcie: lewa słuchawka – play/pauza; prawa – kontrola hałasu,
- dwa kliknięcia: lewa – następny utwór, prawa – asystent głosowy,
- trzy kliknięcia: lewa – poprzedni utwór, prawa – brak ustawienia.
Nie zabrakło również czujników zbliżeniowych, odpowiadających oczywiście za automatyczne wstrzymywanie i wznawianie odtwarzania, gdy wyjmiemy i ponownie włożymy słuchawkę do ucha.
Bateria
Wedle danych podawanych stricte na papierze, Jabra Elite 10 na jednym naładowaniu powinny wytrzymywać do 6 godzin z włączonym ANC oraz do 8 godzin bez niego. Doliczając do tego doładowania w futerale, łącznie ma być to, kolejno, do 27 i do 36 godzin.
Nie ukrywam, że przez zdecydowaną większość czasu korzystałem ze słuchawek albo z włączonym ANC, albo trybem HearThrough – rzadko kiedy bez nich. W takich scenariuszach zdecydowanie realnym było uzyskanie około 5-6 godzin ciągłego odtwarzania i plus minus 25 godzin łącznie z etui.
Są to więc wyniki nieodbiegające od deklaracji producenta, które mogę uznać za naprawdę bardzo zadowalające. W normalnym użytkowaniu po 2-3 godziny dziennie, dopiero po upływie co najmniej tygodnia musiałem ładować je z całym futerałem.
A skoro już mowa o ładowaniu. Możemy tego dokonać poprzez wspominany na początku port USB-C oraz – jak przystało na słuchawki TWS z segmentu premium – indukcyjnie. Niezależnie od wybranego sposobu, na pełne naładowanie etui i słuchawek musimy poczekać dość długo, bo około 2,5-3 godziny.
Aktywna redukcja hałasów, tryb transparentny
Przyznaję, że producent delikatnie namieszał z nazewnictwem swoich technologii redukcji hałasów i pisząc to muszę zerkać na ściągę w postaci tabelki ze specyfikacją, aby się nie pomylić.
Elite 10 zostały wyposażone w Jabra Advanced ANC, które – jak twierdzi producent – ma być najbardziej zaawansowanym rozwiązaniem wypuszczonym spod jego rąk – dla porównania Elite 8 Active mają Adaptive Hybrid ANC i rzekomo jest ono o szczebelek niżej.
No dobrze, czas pomówić o tym, jak owe Advanced ANC spisuje się w boju. Ujmując to w dużym skrócie, jest po prostu dobrze, ale to definitywnie nie jest najlepsze i bezkonkurencyjne ANC na rynku.
Nie jest zaskoczeniem, że najlepiej wypada tłumienie niskich częstotliwości, zatem hałasu powstającego w autobusie, pociągu czy samolocie. Tutaj, rzeczywiście, słuchawki są w stanie nas bardzo skutecznie odizolować. Równie dobrze blokowany jest też szum silnego wiatru, jak też odgłos pracującej klimatyzacji. Tu nie mam większych zarzutów.
Pewne problemy zaczynają pojawiać się, gdy mamy do czynienia z dźwiękami wyższymi i niejednostajnymi – na przykład płaczącym dzieckiem czy po prostu głośnymi rozmowami obok nas. Wówczas algorytmy ANC jak na loterii – czasem radzą sobie z tym dość dobrze, jeszcze innym razem w sporym stopniu te dźwięki przepuszczają nam do uszu. Nie do końca tak to powinno wyglądać.
Na pokładzie nie zabrakło również trybu transparentnego, w przypadku słuchawek Jabra znanego jako HearThrough. W aplikacji znalazła się pięciostopniowa regulacja głośności przepuszczanych dźwięków.
Samo działanie HearThrough oceniam dobrze. Tryb ten robi, co ma robić – przekazuje do naszych uszu dźwięki z otoczenia wyraźnie i w dobrej jakości, choć nie uniknięto delikatnego szumienia w tle. To jeszcze nie poziom jakościowy trybu kontaktu w AirPods Pro, ale jest nieźle.
Jakość dźwięku i brzmienie
Za reprodukcję dźwięku w Jabra Elite 10 odpowiadają pojedyncze przetworniki dynamiczne o średnicy 10 milimetrów. Brak tutaj kodeków wysokiej rozdzielczości, ale w zamian za to zastosowano dźwięk Dolby Atmos, o którym wspomnę jeszcze za chwilę. Przejdźmy do tego, co najważniejsze, czyli jakości dźwięku i samego brzmienia.
Już po pierwszym przesłuchanym utworze wiedziałem, że mam tutaj do czynienia z ewidentnym i dużym progresem względem poprzedniego flagowca marki, czyli modelu Elite 7 Pro. Brzmienie jest lepsze w każdym aspekcie – od górnych do dolnych partii i samej rozdzielczości dźwięku.
Niskie tony wybrzmiewają energicznie z dużą mocą, ale nie próbują stanowić najważniejszego elementu pasma. Są podawane w sporych ilościach, jednak wciąż z zachowaniem bardzo dobrej kontroli. Bas umie zarówno solidnie uderzać, jak i delikatnie występować w tle. Nie narzekam też na zejście w partie sub-basowe, jest ono odpowiednio zaznaczone, zatem nie mamy tu do czynienia wyłącznie z dudniącym mid-basem.
Średnica jest bliska, neutralna w barwie i ma bardzo dobrą rozdzielczość, a co za tym idzie szczegółowość dźwięku – tu, mimo wszystko, zdecydowanie przydałyby się kodeki wysokiej jakości, które jeszcze bardziej przybliżyłyby niuanse w muzyce. Wysokie tony nie zostały zepchnięte na dalszy plan, a – wręcz przeciwnie – są wystarczająco blisko, na tyle blisko, by nie brzmieć anemicznie, ale też nie za blisko, by cokolwiek tutaj syczało nam do uszu
Dolby Atmos
Została nam do omówienia jeszcze jedna kwestia związana z brzmieniem. Na pokładzie Jabra Elite 10 producent zastosował obsługę dźwięku przestrzennego Dolby Atmos z dynamicznym śledzeniem ruchów głowy Dolby Head Tracking. Co istotne, możemy dowolnie je włączać i wyłączać w aplikacji i może ono działać przez cały czas, choć oczywiście najlepsze efekty przynosi w połączeniu z odtwarzaniem treści Dolby Atmos.
Obecnie muzykę w tym formacie możemy znaleźć w serwisach Apple Music, Tidal i Amazon Music. Co istotne, co chwila pojawiają się kolejne nowe utwory w Atmos, zarówno remasteringi starszych popularnych kawałków, jak zupełnie nowe utwory wielu wykonawców.
Najważniejsze jest jednak to, że Dolby Atmos w Elite 10 brzmi naprawdę dobrze i nie sprawia wrażenia bardzo sztucznego i psującego utwory. Tu dużo zależy też od jakości realizacji miksu Atmos w danym kawałku. W sporej ilości przypadków rzeczywiście daje to odczucie brzmienia bardziej rozłożonego na dużej przestrzeni wokół nas. Bas zyskuje trochę podbicia w dole, wokale wydają się jakby być umieszczone przed nami, a ewentualne chórki gdzieś na krawędziach sceny.
Jest też opcja śledzenia ruchów naszej głowy, która przenosi punkt centralny brzmienia w lewo/w prawo, w przeciwnym kierunku względem naszego obrotu. Ma to dawać odczucie siedzenia przed zestawem głośników, tudzież sceną, gdzie dźwięk przecież nie porusza się za nami, tylko jest w stałym miejscu. Wówczas np. odwracając głowę w lewo, więcej słyszymy w prawym uchu, i na odwrót.
Osobiście nie przepadam za Head Trackingiem, więc miałem tą opcję wyłączoną i pozostawiłem ustawienie dźwięku zakotwiczonego w jednej przestrzeni. Niemniej jednak doceniam, że w ogóle taka opcja się tu znalazła.
Jakość rozmów
W słuchawkach umieszczono łącznie sześć mikrofonów, a zatem po trzy w jednej słuchawce. Oczywiście, jak zawsze, Jabra chwali się tu dopracowanymi algorytmami redukowania hałasów z naszego otoczenia.
Faktem jest, że – istotnie – w czasie rozmów telefonicznych lub poprzez komunikatory Elite 10 sprawdzają się bardzo dobrze. Rozmawiałem za ich pomocą zarówno w domowym zaciszu, w pociągu, jak i w gwarnym centrum handlowym. Rozmówcy nie zgłaszali mi problemów ze zrozumieniem tego, co mówię i równie dobrze było też w drugą stronę.
Bardzo doceniam w słuchawkach obecność funkcji Sidetone. Jest to odsłuch naszego głosu w słuchawkach, który włącza się automatycznie, gdy rozpoczynamy połączenie telefoniczne. To szczególnie przydatne, gdy korzystamy z dwóch słuchawek, bowiem wtedy często nie do końca wiemy, czy nie mówimy zbyt głośno, albo za cicho.
Podsumowanie – jakie są Jabra Elite 10?
Po przeszło dwóch tygodniach testów nie mam żadnych wątpliwości – Jabra Elite 10 to naprawdę świetne słuchawki, z których korzysta się z dużą przyjemnością. Widać, że producent mocno pochylił się nad udoskonaleniem poprzedniego flagowca i w dużej mierze mu się to udało.
Zdecydowanie najbardziej pozytywnie oceniam jakość dźwięku i brzmienie, absolutnie fantastyczną wygodę noszenia, dobrą baterię, funkcjonalną aplikację oraz wysoką jakość rozmów. Nie bez znaczenia jest też obecność Dolby Atmos, trybu multipoint, a także czegoś, co w słuchawkach Jabra bardzo lubię – fizycznych przycisków sterujących.
Aktywna redukcja hałasów plasuje się tu trochę między zaletą, a wadą – z jednej strony w często spisuje się naprawdę bardzo dobrze, z drugiej w pewnych sytuacjach nie działa do końca tak, jak bym tego oczekiwał. Zabrakło mi kodeków wysokiej rozdzielczość, jak na przykład LDAC. Liczę, że obiecana aktualizacja dodająca LC3 i LC3plus pojawi się szybko.
W ogólnym rozrachunku nie znalazłem wad, które dyskwalifikowałyby ten model z zakupu. Przeciwnie – uważam, że Jabra Elite 10 to pierwsze od czasów hitowego modelu Elite 75t słuchawki firmy, które naprawdę poważnie mogą konkurować z pchełkami innych producentów z tej półki i mają w sobie to „coś”.