Recenzja iPhone’a 6S Plus

Sens recenzowania iPhone’a można porównać z sensem dywagowania nad wyższością świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Kto chciał go kupić już to zapewne zrobił – czy to w dniu premiery czy chwilę później. Rzadko kiedy recenzje smartfonów Apple pomagają użytkownikom zdecydować czy wydać na nie pieniądze czy nie. W moich oczach zasada jest bowiem prosta: jeśli masz iPhone’a 6 Plus i nie potrzebujesz 3D Touch i Live Photos, poczekaj na iPhone’a 7. Jeśli natomiast jesteś posiadaczem starszej generacji smartfona Apple – iPhone 6s Plus okaże się dobrym wyborem. Gorzej jeśli myślisz nad przesiadką z urządzenia z Androidem – wtedy podjęcie ostatecznej decyzji jest sporo trudniejsze, bo wraz ze zmianą systemu, trzeba zmienić również swoje nawyki i przyzwyczajenia.

Specyfikacja iPhone’a 6S Plus:

Cena w momencie publikacji: 3599 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

Z racji moich zainteresowań, bacznie przypatruję się rozwojowi wzornictwa produktów Apple. Muszę stwierdzić, że najbardziej do gustu przypadł mi pod tym względem iPhone 4, ale i iPhone 5 nie był zły. Kolejne generacje, choć odchudzone względem poprzedników, wyglądają nieco mniej pociągająco. Choć wciąż niezaprzeczalnie przykuwają wzrok – zwłaszcza błyszczące logo wyróżniające się na tle matowej obudowy. Ta wykonana została ze stopu aluminium serii 7000 i dostępna jest w czterech wersjach kolorystycznych: srebrnej, złotej, gwiezdna szarość oraz, tu nowość, różowe złoto (Rose gold). Jeśli chodzi o barwy, osobiście preferuję gwiezdną szarość – chętnie poznam Wasze opinie w tym temacie.

Patrząc na front iPhone’a 6S Plus w oczy rzuca się przede wszystkim grubość ramek otaczających ekran z każdej strony. Zapewne boczne ulegną zwężeniu w kolejnej generacji, ale po górnej i dolnej raczej się tego nie spodziewam. Dlaczego? Pod ekranem znajduje się przecież fizyczny przycisk Home (z Touch ID), który zajmuje sporo miejsca, z kolei – by zachować symetrię – u góry (gdzie znajdziemy kamerkę i głośnik) zachowana jest taka sama duża przestrzeń. Rozwiązanie jest jedno, o którym zresztą mówi się już od dłuższego czasu – zastosowanie czytnika linii papilarnych bezpośrednio na ekranie, a nie pod nim. To pozwoliłoby zdecydowanie zmniejszyć ramki pod i nad ekranem, a co za tym idzie – również fizyczne wymiary smartfonu, który – nie ukrywajmy – do najmniejszych nie należy. Tu za przykład niech posłuży choćby Samsung Galaxy S6 edge+, który 154,4 x 75,8 x 6,9 mm. Tak, dobrze widzicie – mimo 5,7-calowego wyświetlacza jest niższy (154,4 vs 158,2 mm) i węższy (75,8 vs 77,9 mm). A żeby jeszcze skopać leżącego dodam tylko, że jest też cieńszy (6,9 vs 7,3 mm). Widać zatem, że pod względem wymiarów Apple zdecydowanie ma nad czym popracować. Zwłaszcza, że w przypadku tak dużych telefonów każdy milimetr robi różnicę w komforcie korzystania z urządzenia. Chyba się ze mną zgodzicie?

Patrząc na iPhone’a 6S Plus z tyłu, pierwsze, co przykuwa nasz wzrok, to logo Apple. Sam design jest uporządkowany – zarówno w górnej, jak i dolnej części obudowy znajdziemy plastikowe, białe wstawki, mające za zadanie nie tylko dopełniać dobrego wyglądu telefonu, ale również stać na straży poprawnej pracy anten. W górnej części umiejscowiono obiektyw aparatu, który nieco wystaje z obudowy – na szczęście chroniony jest przez szkło szafirowe, a obok niego – dwutonową diodę LED (True Tone Flash).

Na lewej krawędzi mamy przełącznik odpowiedzialny za ekspresowe włączanie (lub wyłączanie) trybu cichego oraz przyciski do regulacji głośności. Na przeciwległym boku znajdziemy włącznik, służący również do usypiania/wybudzania. Z kolei na dolnej krawędzi Apple umieściło 3.5 mm jack audio, dwa mikrofony, port Lightning oraz głośnik. Górna krawędź jest pusta.

Jeśli chodzi o jakość wykonania, pod tym względem dosłownie nigdy nie miałam Apple nic do zarzucenia. Począwszy od iPada pierwszej generacji, przez różne urządzenia, które przeszły przez moje ręce przez ostatnie lata, aż po iPhone’a 6S Plus (i 6S) – wykonanie zawsze było mistrzowskie.

Wyświetlacz i 3D Touch

Końcówka 2015 roku była bardzo ciekawa pod względem innowacji, jaką do swoich smartfonów wprowadziło kilku producentów – ZTE, Huawei i Apple. Mam na myśli oczywiście rozwiązanie Force Touch (w urządzeniach Apple znane jako 3D Touch), które pozwala obsługiwać ekran nie tylko przez tapnięcie, ale również przez zmienną siłę nacisku. Może się zdarzyć, że dopóki nie weźmiecie do ręki smartfona z zastosowaną tą technologią, będziecie myśleli, że to odpowiednik dłuższego przytrzymania palca na ekranie – ale nic bardziej mylnego. Działa to zupełnie inaczej.

Po co reakcja ekranu na siłę nacisku? Po to, by ograniczyć liczbę wykonywanych działań/ruchów palca chcąc wykonać konkretną czynność, jak np. napisanie wiadomości SMS, e-mail, wysłanie tweeta czy posta na Facebooku. Dzięki 3D Touch wystarczy mocniej przytrzymać palec na wybranej ikonie umieszczonej na ekranie domowym, co powoduje rozwinięcie się krótkiej listy dostępnych funkcji. W poczcie na przykład za pomocą peek (mocniejszego przytrzymania) można podglądnąć zawartość wiadomości bez potrzeby jej otwierania (a także wyrzucić do kosza lub oznaczyć jako nieprzeczytaną – za pomocą przesunięcia jej w prawo lub w lewo); wykonując pop z kolei (naciskając jeszcze mocniej) dana wiadomość otwiera się i można na nią odpowiedzieć.

3D Touch to mała rzecz, która (geeków) cieszy. W 2016 na rynku powinno zadebiutować więcej smartfonów oferujących tę technologię, dzięki czemu większe grono odbiorców będzie mogło się z nią zapoznać. Póki co 3D Touch jest bajerem, który wymaga zastosowania w większej liczbie aplikacji – ale nad tym muszą już popracować programiści.

Sam ekran ma przekątną 5,5” i rozdzielczość 1920 x 1080 pikseli, a więc brak tu udziału w gonitwie na jak największe zagęszczenie pikseli na cal (401 ppi). Liczna konkurencja we flagowcach stosuje rozdzielczość 2560 x 1440 pikseli (QHD), podczas gdy Apple zrezygnowało z zastosowania QHD na rzecz Full HD – ciekawe jak będzie w iPhonie 7… Zwłaszcza, że trudno uwierzyć w to, by Apple nie weszło na rynek gogli wirtualnej rzeczywistości, gdzie wysoka rozdzielczość odgrywa kluczową rolę.

Mimo wszystko jednak Full HD na 5,5-calowym ekranie jest rozdzielczością całkowicie wystarczającą, więc pod tym względem nie mogę się do niczego przyczepić. Reakcja na polecenia użytkownika bez zastrzeżeń, kąty widzenia – idealne. Jasność minimalna ekranu wynosi 4 nity, natomiast maksymalna – 570 nitów. Zarówno nocą, jak i w słoneczny dzień, korzysta się z niego komfortowo. Do dyspozycji mamy czujnik natężenia światła, dzięki któremu możemy ustawić automatyczną jasność ekranu.

W ustawieniach sami możemy zdecydować w jakim trybie chcemy korzystać z ekranu – standardowym czy powiększonym, jaki rozmiar tekstu ma być wyświetlany (do wyboru 7 wielkości) oraz czy tekst ma być pogrubiony czy też nie.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Czytnik linii papilarnych. Głośnik. Aparat
4. Czas pracy. Podsumowanie. Plusy i minusy

Smartfon do testów dostarczył x-kom. Dzięki!

Działanie, oprogramowanie

Swego rodzaju fenomenem może być fakt, że iPhone 6S Plus działa dzięki dwurdzeniowemu procesorowi Apple A9 (z koprocesorem M9), a wydajność telefonu jest na wyższym poziomie niż smartfonów konkurencji z czterema, sześcioma, a nawet ośmioma rdzeniami. Na dokładkę mamy tu 2GB RAM (podczas gdy w Androidach już goszczą 4GB RAM) oraz system operacyjny iOS 9.2.

W przypadku urządzeń Apple wiele mówi się o doskonałej optymalizacji oprogramowania i zdecydowanie coś w tym może być. Bo trzeba pamiętać, że Apple jednocześnie wspiera tylko kilka swoich smartfonów i tabletów, podczas gdy pod kontrolą Androida działa gros urządzeń mobilnych od różnych producentów, co przekłada się na różną pracę systemu na różnych urządzeniach z jeszcze bardziej różnymi komponentami.

Jeśli jednak sądzicie, że iPhone 6S Plus nie potrafi się zaciąć lub „zamulić”, muszę Was z tego błędu wyprowadzić. Co prawda takie sytuacje mogę policzyć na palcach u jednej ręki, to jednak warto wspomnieć, że się zdarzają – zwłaszcza w obliczu panującego mitu, że „przecież iPhone się nie zacina”. Nieistotne czy błąd spowodowany był zewnętrzną aplikacją czy samym systemem – warto zauważyć, że takowy w ogóle wystąpił. Poza tymi kilkoma sytuacjami jednak nie mogę powiedzieć złego słowa na temat działania smartfona.

Wyniki uzyskane przez iPhone’a 6S Plus wyłącznie potwierdzają to, o czym mówię. Zresztą, w tym miejscu warto przypomnieć, że to właśnie ten smartfon został okrzyknięty najwydajniejszym smartfonem 2015 roku według AnTuTu (tzn. uzyskał najwyższy wynik ze wszystkich zeszłorocznych modeli).

AnTuTu: 125355
3DMark:
Ice Storm: maks.
Ice Storm Extreme: maks.
Ice Storm Unlimited: 28238

To sprawia, że o komfort grania w wymagające gry nie musicie się wcale martwić. Niezależnie od tego, czy mowa jest o Asphalt 8 Airborne, Dead Trigger 2, Monument Valley czy Need for Speed: No Limit, wszystko śmiga aż miło – i tak samo też wygląda pod względem prezentowanej grafiki.

Napisałam na początku, że przesiadka z Androida na iOS to zmiana przyzwyczajeń. I faktycznie – na każdym kroku oba te systemy skonstruowane są zupełnie inaczej, przez co użytkownikowi Androida dość trudno korzysta się z iOS (odwrotnie mam wrażenie, że jest prościej). Ma na to wpływ przede wszystkim obecność wyłącznie jednego przycisku systemowego – Home. By cofnąć się do poprzedniego ekranu – zamiast skorzystać z przycisku wstecz, którego tu nie ma, trzeba sięgać palcem aż do lewego górnego rogu ekranu (albo do połowy wysokości ekranu, gdy skorzystamy z dwukrotnego tapnięcia na Home -> Reachability), co mi osobiście w smartfonach z iOS nigdy się nie podobało.

Kolejną różnicą jest dolna belka z najważniejszymi skrótami ustawień, której nie wyciągamy z góry, tylko z dołu, dzięki czemu mamy łatwiejszy dostęp do nich. A znajdziemy tu tryb samolotowy, WiFi, Bluetooth, tryb nie przeszkadzać, blokadę obrotu ekranu, regulację jasności ekranu, regulację głośności i sterowanie odtwarzaną muzyką, AirDrop, latarkę, minutnik, kalkulator i aparat. Z góry natomiast wysuwamy belkę z podsumowaniem wydarzeń na dany dzień i dodatkowymi informacjami z wybranych aplikacji (pogoda, giełda, Swarm – check in bezpośrednio z poziomu belki), jak również z powiadomieniami.

Inaczej skonstruowane są również ustawienia – wchodząc w nie trudno jest się odnaleźć. Nie bez znaczenia jest tu również fakt, że ustawienia poszczególnych aplikacji znajdziemy w ogólnych ustawieniach telefonu, a nie bezpośrednio w każdej z nich z osobna. Oczywiście wszystko jest kwestią przyzwyczajenia i tylko od nas zależy w jak szybkim tempie przestawimy się z jednego systemu na drugi.

iOS ma jedną ważną zaletę, której nie sposób mu odmówić – dedykowane aplikacje, których trudno szukać w wersji na Androida. Wśród nich jest moje najświeższe odkrycie – Adobe Post, świetny program, którego androidowego odpowiednika nie udało mi się znaleźć. Z drugiej jednak strony – w App Store gros aplikacji jest płatnych.

Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o Siri. Możemy korzystać z wybierania głosowego, który dostępny jest w języku polskim, ale wyłącznie gdy jesteśmy podłączeni do sieci komórkowej (na WiFi nie działa). Możemy również włączyć pełnię funkcji Siri (z uruchamianiem za pomocą dłuższego przytrzymania Home lub wypowiedzenia słów „Hey, Siri”), ale wtedy jedynie w języku angielskim. Działa bardzo dobrze – zarówno pod względem rozpoznawania głosu, jak i oferowanych podpowiedzi. Warto jednak pamiętać o jednej rzeczy – aby korzystać z pełni możliwości Siri, sam język systemu również należy zmienić na angielski. Jeśli ktoś nie porusza się w miarę swobodnie w obszarze języka angielskiego, niestety, Siri będzie dla niego nieprzydatna.

W iOS, a właściwie w samej przeglądarce Safari, podoba mi się możliwość przejścia do uprzednio przeglądanej strony przez gest przesunięcia palca od lewej krawędzi ekranu do prawej. Świetnie spisuje się też tryb czytania (Widok Reader) – zwłaszcza na stronach, które nie wiedzieć dlaczego wciąż nie mają RWD czy też zwykłej strony mobilnej.

Klawiatura ekranowa jest wygodna, choć najwięcej uwagi zasługuje na przyjrzenie się jej w poziomie – bo w pionie to w sumie 4-rzędowy standard z wprowadzaniem cyfr i znaków poprzez przełączenie się na widok drugiej zakładki. W poziomie natomiast zyskuje sporo możliwości – łącznie z boldowaniem, podkreślaniem i kursywą, przesuwaniem kursora prawo-lewo, wycinaniem/kopiowaniem/wklejaniem tekstu, itd.

Do testów otrzymałam wersję z 16GB pamięci wewnętrznej. Po zainstalowaniu trzech większych gier i kilkunastu aplikacji, zrobieniu ponad dwustu zdjęć i screenshotów, zostało mi ok. 1,5GB wolnej przestrzeni. To niewiele – a trzeba mieć świadomość tego, że pamięci nie można rozszerzyć – można jedynie korzystać z chmury (np. iCloud). Jeśli jednak nie wykorzystujecie smartfona do grania (i nagrywania wideo w 4K ;)), pamięć wewnętrzna w przypadku najtańszego modelu powinna być dla Was wystarczająca.

Zaplecze komunikacyjne:

iTunes

Wielokrotnie słyszałam opory przed kupnem iPhone’a ze względu na konieczność korzystania z iTunes. Prawda jest jednak taka, że jeśli chcemy jedynie zgrywać zdjęcia z telefonu na komputer, nie musimy mieć nawet zainstalowanego iTunes na komputerze. Ta konieczność pojawia się dopiero w chwili, gdy chcemy wgrać muzykę, wideo, swoje zdjęcia czy zarządzać programami z poziomu komputera. Nie jest to jednak trudne.

Warto pamiętać też o ograniczeniach multimedialnych – mobilne urządzenia Apple domyślnie wspierają wideo .m4v, .mp4 i .mov, więc aby odtwarzać pozostałe formaty, należy filmy albo przekonwertować (używając w tym celu np. Aleesoft Free iPad Video Converter) albo zakupić program z AppStore, będący zewnętrznym odtwarzaczem wideo (np. AVPLayer HD – za 2,99 dolara).

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Czytnik linii papilarnych. Głośnik. Aparat
4. Czas pracy. Podsumowanie. Plusy i minusy

Czytnik linii papilarnych Touch ID

Czytnik linii papilarnych umieszczony został w przycisku Home, przy którym warto się chwilę zatrzymać. Ma ona bowiem liczniejsze zastosowania niż tylko autoryzacja dostępu – czy to do zawartości samego telefonu czy poszczególnych aplikacji. Oczywistością jest, że wciśnięcie Home przenosi nas do ekranu domowego. Dwukrotne wciśnięcie z kolei otwiera listę ostatnio działających programów. A to wciąż nie koniec – wystarczy dwukrotnie tapnąć w Home, by zawartość ekranu (trzy górne rzędy) obniżyła się do poziomu, który spokojnie można dosięgnąć korzystając z telefonu jedną ręką. Jest to świetne rozwiązanie przy tak dużym ekranie.

Przechodząc jednak do samego skanera linii papilarnych – działa na tej samej zasadzie, co ten umieszczony w Galaxy S6 edge+. Oznacza to, że aby odblokować ekran najpierw należy przycisnąć Home i nie puszczać go – po chwili ekran się odblokowuje. W niektórych smartfonach rozwiązane zostało to nieco inaczej – wystarczy przyłożyć palec do skanera, bez zbędnego przyciskania jakichkolwiek przycisków (np. w Honorze 7).

Podczas testów skaner działał praktycznie bezproblemowo – prawie za każdym razem poprawnie odczytywał mój odcisk palca. Nie ukrywam, że w przypadku iOS bardzo podoba mi się to, że np. w aplikacji ING nie muszę za każdym razem wpisywać swoich danych do logowania (i hasła), bo wystarczy, że przyłożę palec do skanera, a program sam odczyta odpowiedni profil użytkownika – na Androidzie tego (jeszcze?) nie ma. Możemy też np. skanować odcisk palca w iTunes Store i App Store zamiast podawać hasło Apple ID. Opcją wartą uwagi jest możliwość ustawienia automatycznego wymazywania danych ze smartfona po dziesięciu błędnych próbach odblokowania telefonu.

Głośnik, wyjście słuchawkowe

Nie wiem jak Apple to robi, ale ten mały głośnik mono, umieszczony na dolnej krawędzi, naprawdę dobrze radzi sobie z odtwarzaniem muzyki – nawet na najgłośniejszym ustawieniu. Nie zmienia to jednak faktu, że ze względu na jego lokalizację często przypadkiem możemy zagłuszać wydobywający się z niego dźwięk – zwłaszcza, jeśli trzymamy smartfon poziomo.

Do zestawu z telefonem dołączane są słuchawki EarPods o specyficznej budowie, która nie każdemu odpowiada. Ja na przykład po dłuższym korzystaniu odczuwam potrzebę wyjęcia ich z uszu, bo czuję się z nimi niekomfortowo. Sama jakość wyjścia słuchawkowego natomiast jest świetna.

Aparat

iPhone 6S Plus został wyposażony w aparat iSight 12 Mpix (piksele o rozmiarze 1,22 µ, przysłona ƒ/2,2, optyczna stabilizacja obrazu) i kamerkę 5 Mpix ƒ/2,2. Aparat rejestruje zdjęcia w formacie 4:3. Dostępne są następujące tryby: panorama, 1:1, wideo (maksymalnie w 4K, ale 30 kl/s, aby uzyskać 60 kl/s – trzeba nagrywać w Full HD; stabilizacja obrazu przy HD i Full HD), tryb poklatkowy oraz slow motion (HD 240 kl/s lub Full HD 120 kl/s). Nowością są Live Photos („ruchome zdjęcia”), pokazujące, co działo się w chwili robienia zdjęcia w formie błyskawicznej animacji – na mnie nie zrobiło to wrażenia, ale znam osoby, które się tym mocno „jarają”. Do naszej dyspozycji jest też samowyzwalacz, tryb HDR oraz dwutonowa lampa błyskowa, która za pomocą algorytmów dostarcza do telefonu informacje, jak doświetlić zdjęcie, by uzyskać najlepszy efekt.

Przykładowe zdjęcia znajdziecie poniżej:

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Czytnik linii papilarnych. Głośnik. Aparat
4. Czas pracy. Podsumowanie. Plusy i minusy

Czas pracy

Na temat akumulatora iPhone’a 6S Plus słyszałam wiele – tym bardziej byłam ciekawa, jak spisze się w moich rękach. I w sumie spodziewałam się wyników, które otrzymałam. Okazało się bowiem, że telefon był w stanie pracować w moich rękach 1-1,5 dnia – odłączenie od ładowarki jednego dnia rano, podłączenie następnego dnia przed południem. Z racji tego, że pracuję z domu i nie zawsze muszę rano gdzieś wychodzić, nie przeszkadza mi fakt, że jakiś % naładowania zostaje na kolejny dzień – ale wiem, że wielu z Was ładowałoby telefon, by rano mieć 100% i być gotowym na cały dzień pracy.

Ładowanie odbywa się przez port Lightning.

Podsumowanie

Właściwie w to miejsce mogłabym przekleić wstęp recenzji, którą właśnie przeczytaliście. Czy warto kupić iPhone’a 6S/6S Plus? Jeśli nie przeszkadza Wam jego cena i chcecie zapoznać się z 3D Touch – warto. Jeśli macie iPhone’a 6/6 Plus i myślicie nad zmianą, ale nie jesteście do tego przekonani – zostańcie przy swoim modelu i zbierajcie na iPhone’a 7. Jeśli natomiast jesteście posiadaczami iPhone’a starszej generacji lub smartfona z Androidem lub Windows Phone/Mobile, iPhone 6S Plus będzie z pewnością miłą odmianą. Miłą, choć drogą.

Aczkolwiek musicie być świadomi tego, że iPhone 6S Plus, jak każdy iPhone, nie jest smartfonem dla wszystkich. Jest pełen ograniczeń. Nie ma slotu kart pamięci, diody powiadamiającej, wymiennego akumulatora, do tego jest dużo większy niż mógłby być (gdyby nie te ramki…), ma złącze Lightning, ograniczony Bluetooth, wystający obiektyw aparatu i głośnik mono – który, choć gra dobrze, często zagłuszamy przez wzgląd na jego umiejscowienie.

Z drugiej strony, iPhone 6S Plus wygląda nieźle, działa niezawodnie, oferuje świetny czytnik linii papilarnych i 3D Touch, który – choć póki co jest bajerem – w przyszłości może ostro namieszać w naszym sposobie korzystania ze smartfonów. Jest całe mnóstwo składowych, które sprawiają, że z iPhone’a korzysta się po prostu przyjemnie i trudno jest mu tego odmówić.

Nie mam wątpliwości, że iPhone 6S Plus jest świetnym smartfonem. Wiem jednak również, że nie jest urządzeniem dla wszystkich.

[wpsm_column size=”one-half”][wpsm_pros title=”Plusy:”]

[/wpsm_pros][/wpsm_column][wpsm_column size=”one-half” position=”last”][wpsm_cons title=”Minusy:”]

[/wpsm_cons][/wpsm_column]

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Czytnik linii papilarnych. Głośnik. Aparat
4. Czas pracy. Podsumowanie. Plusy i minusy

Smartfon do testów dostarczył x-kom. Dzięki!

Exit mobile version