Recenzja Infinix Zero 30 5G. Im bardziej tanieje, tym bardziej warto

Jaki jest najlepszy smartfon do 2000 złotych? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Z całą jednak pewnością o to miano chce powalczyć jeden z najnowszych przedstawicieli oferty marki Infinix. Mowa o Infinix Zero 30 5G – telefonie, który producent chwali przede wszystkim ponadprzeciętnymi możliwościami nagrywania wideo przednim aparatem w swojej półce cenowej. Nie omieszkałam tego zweryfikować.

Specyfikacja Infinix Zero 30 5G (X6731):

  • zakrzywiony wyświetlacz AMOLED o przekątnej 6,78”, rozdzielczości 2400×1080 pikseli i częstotliwości odświeżania 144 Hz, jasność szczytowa do 950 nitów,
  • ośmiordzeniowy procesor MediaTek Dimensity 8020,
  • 12 GB RAM,
  • 256 GB pamięci wewnętrznej (UFS 3.1),
  • Android 13 z nakładką XOS 13.1.0,
  • aparat główny 108 Mpix f/2.4 + ultraszerokokątny 13 Mpix f/1.65 + wspomagający 2 Mpix f/2.2,
  • przedni aparat 50 Mpix f/2.4,
  • 5G,
  • dual SIM (2x nanoSIM),
  • NFC,
  • GPS,
  • Bluetooth,
  • WiFi 6,
  • akumulator o pojemności 5000 mAh, szybkie ładowanie 68 W,
  • czytnik linii papilarnych w ekranie,
  • wymiary: 164,51 x 75,03 x 7,9 mm,
  • waga: 185 g,
  • IP53.

Cena Infinix Zero 30 5G w momencie publikacji recenzji: 1599 złotych, choć w teorii jest to promocja ze standardowej kwoty 1999 złotych. Przy czym – znowu – nigdy nie widziałam, by w tej cenie był sprzedawany, od początku kosztował 1799 złotych.

Infinix Zero 30 5G

Wizualnie atrakcyjny

W sprzedaży znajdziemy trzy wersje kolorystyczne Infinix Zero 30 5G: zieloną (Rome Green), fioletową (Fantasy Purple) i złotą (Golden Hour). Najbardziej stonowana zdaje się być wersja zielona (patrząc po zdjęciach wygląda wręcz na matową – wegańska skóra?), a taką pośrednią – fioletowa.

Jak łatwo wywnioskować po dołączonych do recenzji zdjęciach, w moje ręce trafiła złota wersja, której obudowa pokryta jest szkłem chronionym Gorilla Glass 5. Nie jestem jednak w stanie stwierdzić fanką którego koloru jestem – każdy z nich wygląda na tym telefonie naprawdę ciekawie i, nie boję użyć tego złota, atrakcyjnie.

Mój pierwszy kontakt ze złotym wariantem Zero 30 5G miał miejsce tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Wtedy stwierdziłam prześmiewczo, że skoro nie mam choinki w domu, to chociaż będę korzystać z telefonu, którego obudowa jest kolorowa i mieni się w zależności od kąta padania światła – taka namiastka światełek choinkowych.

Im dłużej jednak z niego korzystałam, tym bardziej przekonywał mnie do siebie ten złoty kolor. Tym bardziej, że nie jest to jednolity, nudny odcień – obudowa mieni się w świetle, dzięki czemu można na niej nie tylko dostrzec błyszczące drobinki, ale też wzór układający się w różnej wielkości romby. Podoba mi się taki zabieg.

Tego samego nie mogę jednak powiedzieć o samym telefonie, bo połączenie sporej wielkości kwadratowej wyspy z zaoblonymi (plastikowymi) krawędziami i dużymi aparatami to nie jest coś, co wpisywałoby się w mój gust. Przy czym to kwestia indywidualna, więc niewykluczone, że będziecie mieć inne zdanie w tym temacie.

Podoba mi się natomiast to, jak dobrze telefon leży w dłoni, dzięki zakrzywionym krawędziom obudowy. Zakrzywiony jest też zresztą wyświetlacz, co sprawia, że – zwłaszcza patrząc z boku – smartfon wygląda na naprawdę smukły.

Jak na przekątną 6,78” Infinix Zero 30 5G nie jest przesadnie ciężki – waży 185 g (gdyby ważył powyżej 200 g raczej nikt by się nie zdziwił). Jego wymiary natomiast (164,51 x 75,03 x 7,9 mm) mogą powodować problemy z obsługą jedną ręką – przy czym nie jest to nic dziwnego w przypadku dużych telefonów.

Zerknijmy jeszcze na poszczególne krawędzie. Na prawej mamy regulację głośności i, poniżej, włącznik telefonu. Lewy bok pozostał niezagospodarowany. Na dolnej krawędzi znajdziemy, od lewej, slot na dwie karty nanoSIM (brak microSD), USB typu C oraz głośnik. Po przeciwległej stronie mamy drugi mikrofon.

Gdybym miała podsumować jakość wykonania i samo obcowanie z Infinix Zero 30 5G, powiedziałabym, że przywołuje na myśl smartfony Huawei z najlepszych lat marki na rynku. Zwłaszcza bardzo dobrze wspominany przez wielu model Mate 20 Pro.

Telefon został wyposażony w ekranowy czytnik linii papilarnych i podstawowe rozpoznawanie twarzy. Obie metody działają dobrze, ze wskazaniem na pierwszy z nich – w gorszych warunkach oświetleniowych albo musimy pozwolić smartfonowi na podbijanie jasności ekranu, by rozpoznawanie zadziałało, albo korzystać ze skanera odcisków palców.

Zakrzywiony wyświetlacz i 144 Hz

Pod względem wyświetlacza mam właściwie jedną zasadniczą wątpliwość – czy osoby, szukające smartfonów do dwóch tysięcy złotych, będą decydowały się na sprzęt z zakrzywionym ekranem. Wydaje mi się bowiem, że w tej półce cenowej większą popularnością cieszą się płaskie wyświetlacze. A i ogólny trend jest taki, że raczej producenci idą w stronę wypłaszczania ekranów. Choć… ostatnio bywa z tym różnie.

Jeśli jednak zakrzywienie nie będzie dla Was problemem, kupując Infinix Zero 30 5G otrzymacie bardzo przyjemny ekran AMOLED o przekątnej 6,78”, rozdzielczości 2400×1080 pikseli, częstotliwości odświeżania 144 Hz i jasności szczytowej do 950 nitów. 

Do ekranu właściwie nie mam zastrzeżeń – może poza jednym. Bardzo często jasność automatyczna ustawia ekran jaśniejszy niż w danej chwili wymaga tego oświetlenie. Poza tym reakcja na dotyk bezbłędna, kąty widzenia świetne, a i jasność maksymalna bezproblemowa.

Co ważne, ustawienia ekranu pozwalają nam na zmianę częstotliwości odświeżania na stałe 60 Hz, 120 Hz, 144 Hz lub pozostawienie zarządzania tą wartością automatyce. Oprócz tego warto zwrócić uwagę na możliwość zmiany stylu kolorów (oryginalny / jaskrawy) czy też temperatury barwowej (od zimnej po ciepłą).

Z dodatkowych funkcji możemy zdecydować o prędkości ruchu (do wyboru normalna lub szybka), jak i prędkości przesuwania (normalna, szybka lub bardzo szybka) – tyczy się to wszelkich list w interfejsie, co sprowadza się do szybkości zastosowanych animacji w systemie.

Always on Display jest dostępne, aczkolwiek trzeba się nieco naszukać – nie jest bowiem w pozycji Wyświetlacz, a w Personalizacji. To właśnie tam skrywają się ustawienia pod nazwą Zawsze na wyświetlaczu, co daje nam realnie Always on Display.

AoD może działać stale, według harmonogramu lub wyłącznie przez 10 sekund po dotknięciu ekranu. Wyświetla godzinę, datę, dzień tygodnia, procent naładowania baterii i ikony aplikacji, z których mamy oczekujące powiadomienia. Co ciekawe, powiadomienie z Messengera ma ikonkę… Facebooka, a nie Messengera.

Domyślnie na ekranie przyklejona jest folia ochronna, która co prawda się nie odkleja, mimo zakrzywionego ekranu, ale tworzą się na niej różnego rodzaju szlaczki, które – patrząc pod światło – mogą przeszkadzać. Oczywiście fabryczną folię można w każdej chwili odkleić i zdecydować się na alternatywną ochronę.

Działanie, oprogramowanie

Procesory MediaTeka jeszcze kilka lat temu były owiane złą sławą. Nie ma w tym nic dziwnego – najczęściej można je było znaleźć w smartfonach z najniższej półki, a ich wydajność pozostawiała wiele do życzenia. Lagowały, muliły – jakkolwiek to nazwiemy, nie można było o nich powiedzieć, że się nie zacinają. Te czasy jednak już dawno minęły.

W modelu Infinix Zero 30 5G mamy do czynienia z MediaTekiem Dimensity 8020 – jednostką, która zapewnia płynność działania i bardzo dobrą kulturę pracy w ogólnym ujęciu, choć – patrząc na benchmarki – nie dotrzymuje kroku nawet zeszłorocznym flagowcom. Jako ciekawostkę dodam, że ten sam procesor znajdziemy choćby w Motoroli Edge 40 (w którym, co jeszcze bardziej interesujące, uzyskał nieco wyższe wyniki w benchmarkach).

W połączeniu jednak z 12 GB RAM i systemem Android 13 z nakładką XOS 13.1.0 sprawdza się bardzo dobrze – smartfon jest szybki i sprawnie otwiera kolejne aplikacje czy też przełącza się pomiędzy nimi. 

Urządzenie nie zacina się i, co najważniejsze, nie nagrzewa (poza przeprowadzaniem testów i graniem w bardziej wymagające gry – ale to norma). Nie ma też mowy o żadnym throttlingu – wydajność telefonu przez cały czas pozostaje na podobnym poziomie, co zresztą potwierdzają testy syntetyczne.

Benchmarki: 

  • Geekbench 6:
    • single core: 994
    • multi core: 3322
    • OpenCL: 4160
    • Vulkan: 4366
  • 3DMark:
    • Wild Life: 4383
    • Wild Life Extreme: 1252
    • Sling Shot: max
    • Sling Shot Extreme – OpenGL ES 3.1: max
    • Wild Life Stress Test: 4369 / 4244 / 97,1%
    • Wild Life Extreme Stress Test: 1264 / 1251 / 99%

W kwestii oprogramowania zauważę głównie jedną rzecz. Jeśli otrzymujecie sporo powiadomień z tej samej aplikacji, to na głównej belce systemowej mimo wszystko będzie tylko jedna ikona, co może nieco wprowadzać w błąd. Wielokrotnie łapałam się na tym, że czekało na mnie sporo różnych informacji do przyswojenia na różnych discordowych kanałach, podczas gdy belka wskazywała na jedno powiadomienie. Z całą pewnością jest to kwestia przyzwyczajenia, ale warto mieć tego w ogóle świadomość.

Infinix, idąc z duchem czasu (czy też duchem AI), postanowił zaimplementować w systemie możliwość tworzenia tapet z wykorzystaniem sztucznej inteligencji właśnie. Wystarczy wpisać w odpowiednie pole prompt, by następnie wygenerować tapetę w wybranym stylu. Dziennie możemy stworzyć sześć tapet. Fajna sprawa, ale coś mi się wydaje, że to jest ten bajer, którym “pobawimy się” raz na jakiś czas, a później o nim zapomnimy. Ale może się mylę.

Jeszcze ważna rzecz: w momencie publikacji recenzji, tj. ostatniego dnia stycznia 2024, Infinix Zero 30 5G miał poprawki bezpieczeństwa z 5 października 2023 roku. Kiepsko to wygląda. Jeśli natomiast chodzi o przyszłe wsparcie, producent nie składa żadnych deklaracji – mówi się jedynie o upgrade do Androida 14 i dwóch latach aktualizacji łatek bezpieczeństwa, ale ile w tym prawdy – trudno powiedzieć.

Zaplecze komunikacyjne

Infinix Zero 30 5G został wyposażony w 5G, dual SIM (2x nanoSIM), NFC, WiFi 6, GPS i Bluetooth (najprawdopodobniej w wersji 5.2, ale producent nie podaje szczegółowo tej informacji). Jest zatem wszystko, czego oczekiwalibyśmy w tej półce cenowej i – co najważniejsze – wszystkie te moduły działają bez zarzutu. 

Nie przydarzyła mi się żadna sytuacja, w której zasięg sieci komórkowej czy WiFi byłby niezadowalający, jakość połączenia ze słuchawkami kiepska czy nawigowanie do celu po omacku. Tu wszystko gra. Podobnie, jak jakość połączeń telefonicznych – zarówno ja, jak i moi rozmówcy, nie odnotowali problemów podczas konwersacji. Pod względem łączności do pełni szczęścia brakuje mi tu właściwie tylko eSIM.

Jeśli natomiast weźmiemy pod uwagę pamięć wewnętrzną, tej jest 256 GB (UFS 3.1), z czego do wykorzystania zostaje 226 GB. Niestety, nie możemy jej rozszerzyć z użyciem karty microSD, bowiem w urządzeniu nie ma miejsca na stosowny slot.

Szybkość pamięci została zmierzona z użyciem aplikacji CPDT: 

  • szybkość sekwencyjnego zapisu danych: 593,74 MB/s,
  • szybkość sekwencyjnego odczytu danych: 863,95 MB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 29,16 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 22,57 MB/s,
  • kopiowanie pamięci: 10,14 GB/s.
Infinix Zero 30 5G

Jakość audio

Infinix Zero 30 5G kosztuje aktualnie grubo poniżej 2000 złotych, więc nie należy oczekiwać od niego cudów, ale też przyznam, że nie ma tragedii. Zacznijmy od minusów, bo zawsze łatwiej jest krytykować niż chwalić.

Całkowity brak basu. Jeżeli poszukujemy niskich tonów, to totalnie nie w tym urządzeniu. Tony średnie jakieś takie przesterowane, wibruje to w uszach, no po prostu źle mi się słuchało muzyki czy filmów na maksymalnej głośności. To samo tyczy się tonów wysokich – są wręcz świdrujące. Odnosi się wrażenie efektu lekkiej studni. Mam nadzieję, że rozumiecie, o co mi chodzi.

Teraz pora na plusy. W tej cenie otrzymujemy telefon, który ma bardzo fajnie wyrównane stereo – ani prawa, ani lewa strona nie przebija się z głośnością. Można śmiało powiedzieć, że odbiór dźwięku jest kompletny, czyli w jakimś tam stopniu nas otacza i potrafi zbudować niezłą immersję do wyświetlanego obrazu. 

Tak, jak wspomniałem w minusach, że jest ogromny problem przy niskich tonach, to tak jeżeli ściszymy telefon, nie potrzebujemy maksymalnej głośności, jest naprawdę nieźle. Jak na tą półkę cenową, powiedziałbym, że jest naprawdę OK.

Infinix Zero 30 5G

Czas pracy niezły, a ładowanie szybkie

Wewnątrz Infinix Zero 30 5G mamy akumulator o pojemności 5000 mAh. Już samo to sugeruje, że możemy spodziewać się po nim zapewnienia dnia działania z daleka od ładowarki – lub nawet więcej. Jak jest w rzeczywistości?

Na WiFi – świetnie. Pełny dzień bez ładowania to żaden wyczyn, kończąc go jeszcze ze sporym zapasem energii, zależnym oczywiście od intensywności użytkowania. Najczęściej zostawało mi ok. 40%, z SoT na poziomie 4,5 h, co oznacza, że osiągnięcie 7 h SoT nie powinno stanowić problemu. 

Rozkładając czas pracy na WiFi na dwa dni, udało mi się uzyskać 6h12’ działania, przy czym telefon rozładował się drugiego dnia o 17 i 5h14’ działania z rozładowaniem przed godziną 20 drugiego dnia.

Na danych mobilnych jest, standardowo, gorzej, przy czym i tak nieźle, czego zasługą jest przede wszystkim to, że smartfon dobrze radzi sobie z zarządzaniem energią podczas czuwania. Mimo 3-4 godzin na włączonym ekranie, Infinix Zero 30 5G jest w stanie dociągnąć do wieczora, tj. 21-22.

W zestawie sprzedażowym otrzymujemy 68-watową ładowarkę, z pomocą której naładujemy smartfon od 2 do 99% w zaledwie 40 minut, z czego w pół godziny wpadnie 85% naładowania. Jeśli zatem chodzi o czas uzupełniania energii, Infinix Zero 30 5G zasługuje na pochwałę. 

Żeby jednak nie było tak kolorowo, czegoś musiało zabraknąć, a tym “czymś” jest, jak się pewnie domyślacie, ładowanie indukcyjne. Co prawda bezprzewodowa możliwość uzupełniania energii w smartfonach do 2000 złotych nie jest jakoś szalenie popularna, ale warto ten brak odnotować.

Infinix Zero 30 5G

Możliwości fotograficzne

Infinix Zero 30 5G pod względem fotograficznym na papierze prezentuje się doskonale. Aparat główny to 108 Mpix f/2.4, do tego ultraszerokokątny o wysokiej, jak na półkę cenową, rozdzielczości – 13 Mpix f/1.65 i gratis dodatkowe oczko 2 Mpix (które miało być makro, ale w aplikacji aparatu funkcji Super Makro, o której wspomina strona produktowa, na próżno szukać, więc domniemuję, że to jednak oczko jedynie do głębi).

Przyznaję – obrazki z tego smartfona mogą cieszyć oko, biorąc pod uwagę fotografie wychodzące z głównego aparatu. Ładna kolorystyka, sporo detali, niezły bokeh – w tej cenie zdecydowanie może się to podobać. Dodatkowo HDR bardzo ładnie wyciąga informacje z cieni, choć momentami kosztem efektu zamglenia fragmentów nieba czy jaśniejszych bloków.

Ciekawostką jest obecność focusu na oko, który – jak sama nazwa wskazuje – łapie ostrość na oko, niezależnie od tego, czy mówimy tu o osobie, czy zwierzaku. Niestety, na moich kotach działało to wybiórczo – być może są dla tego aparatu zbyt żywiołowe ;) 

Ultraszeroki kąt miał moim zdaniem sporo większy potencjał, bo raz, że jest rozjazd pod względem balansu bieli pomiędzy ultraszerokim kątem a głównym aparatem, a dwa – jest tu zauważalnie niższa szczegółowość. Co więcej, korzystanie z niego w nocy nie ma najmniejszego sensu – niezależnie od tego, czy mówimy o trybie automatycznym (zwłaszcza!), czy nocnym.

Maksymalny dostępny zoom jest 10-krotny, przy czym aplikacja aparatu podpowiada po drodze jeszcze 3-krotną wartość i to ona jest, moim zdaniem, maks. używalna – jakościowo jest naprawdę nieźle.

Po zmroku zdecydowanie polecam korzystać z trybu nocnego, bo nie dość, że nieco rozjaśnia zdjęcia, to sprawia, że są one jakkolwiek akceptowalne (w trybie automatycznym… najczęściej szkoda gadać).

Przedni aparat to jednostka 50 Mpix f/2.4. W dobrym oświetleniu pozwala uzyskać zupełnie dobre efekty, również w trybie portretowym (choć tu, im więcej mamy włosów, tym gorzej dla efektu ;) – czasem nie radzi sobie również z różnymi elementami przy nieregularnych kształtach np. kaptura), aczkolwiek im gorsze oświetlenie lub szarówka/zmrok, tym jakość będzie zauważalnie gorsza.

Wideo w 4K 60 fps – z tyłu i z przodu

Przechodzimy do aspektu bardzo mocno podkreślanego przez markę Infinix we wszelkich przekazach marketingowych. Zero 30 5G jest bowiem smartfonem, który zdecydowanie wybija się na tle modeli w swojej półce cenowej możliwością nagrywania wideo w 4K w 60 fps, zarówno głównym aparatem, jak i przednim. Brzmi świetnie, prawda? Szkoda tylko, że nikt nie wspomina o pewnych problemach, z którym tryb 60 klatek się boryka.

Okazuje się bowiem, że nagrywając w 60 fps Infinix Zero 30 5G traci na jakości. O jakież było moje zdziwienie, gdy – wychodząc z zaciemnionego przedpokoju – chciałam nagrać stojące przed drzwiami koty, a tych… nie było widać. W gorszych warunkach oświetleniowych widać to najmocniej, ale czasem również w ciągu dnia można zaobserwować większe zaciemnienie kadru, zaszumienie czy przekłamania kolorów.

Problem leży wyłącznie po stronie 60 fps i występuje niezależnie od tego, czy nagrywamy przednim aparatem, czy tylnym, w dodatku niezależnie też od jakości – Full HD czy 4K. A wiem to stąd, że… przełączając się na 30 fps wszystko wraca do normy.

Trudno powiedzieć skąd taka przypadłość trybu 60 klatek, ale bardzo się jej dziwię – coś, co miało być ogromnym atutem i znakiem rozpoznawczym smartfona, nie zostało dopracowane do granic możliwości. Dziwne. I szkoda, bo zapowiadało się świetnie. Jak to wygląda możecie zobaczyć na przykładowym materiale.

Gdyby nie ta przypadłość, występująca głównie w gorszym świetle (ale zimą to niestety większość czasu jest takie ;)), mogłabym powiedzieć, że Infinix Zero 30 5G nagrywa wideo dobrej jakości. Rzeczywiście obrazek jest przyjemny dla oka, kolory nasycone, a i stabilizacja jest OK – przy czym w Full HD, bo w 4K stabilizacja zauważalnie kuleje.

Podczas nagrywania wideo nie da się przełączać między głównym aparatem a ultraszerokokątnym, a maksymalny dostępny zoom jest 10-krotny. Przed nagrywaniem wideo można włączyć też bokeh, różne efekty makijażu czy odchudzania, jak również filtry, przy czym jakość wtedy automatycznie obniżana jest do 1080p 30 fps.

Ciekawostką jest fakt, że Infinix Zero 30 5G nagrywa w 4K (ale tylko w 30 fps) również ultraszerokim kątem. Przy czym tutaj mówimy o dużo niższej szczegółowości i sporym zaszumieniu kadru.

Infinix Zero 30 5G

Podsumowanie

Korzystałam z Infinix Zero 30 5G ponad dwa tygodnie i muszę stwierdzić, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Począwszy od tego, że świetnie wyglądają jego wersje kolorystyczne (choć to oczywiście kwestia gustu), bardzo dobrze i stabilnie działa, ma niezły aparat (choć głównie w dobrych warunkach oświetleniowych) i oferuje długi czas pracy.

Z minusów wskazałabym przede wszystkim na problemy z nagrywaniem wideo w tak mocno promowanych w tym telefonie 60 klatkach na sekundę. Do tego dodam od siebie brak ładowania indukcyjnego, brak eSIM czy większej wodoszczelności. Aaa, i oczywiście brak slotu kart microSD i 3.5 mm jacka audio – jedno i drugie w tej półce cenowej jest jeszcze dość często spotykane.

W momencie grudniowej premiery producent ogłaszał, że standardowa cena Infinix Zero 30 5G będzie wynosiła 1999 złotych, ale przez pewien czas w promocji premierowej będzie go można nabyć za 1799 złotych. O jakież było moje zdziwienie, gdy pisząc podsumowanie niniejszej recenzji okazało się, że cena tego modelu dodatkowo spadła – do 1599 złotych.

Za te pieniądze jest to jak najbardziej ciekawa opcja do wzięcia pod uwagę, chcąc kupić nowy smartfon w tym budżecie.

Recenzja Infinix Zero 30 5G. Im bardziej tanieje, tym bardziej warto
Zalety
AMOLED 144 Hz
czas pracy
stabilność działania i kultura pracy
szybkie ładowanie
głośniki stereo
ciekawe wersje kolorsytyczne
Wady / braki
problemy z wideo w 60 fps
zauważalnie gorsza jakość zdjęć z ultraszerokiego kąta
brak microSD, 3.5 mm jacka audio i ładowania indukcyjnego
8
Ocena