Infinix w Polsce nie ma jeszcze ugruntowanej pozycji. Odnoszę wrażenie, że potencjalni użytkownicy podchodzą do produktów tej marki z pewną dozą niepewności, ale nie ma w tym nic dziwnego – zawsze łatwiej jest nam zaufać temu, co znamy, niż otworzyć się na coś nowego. A w tym wypadku odnoszę wrażenie, że warto dać szansę, bo nowy model w ofercie firmy, Infinix Note 30 Pro, ma spory potencjał, by stać się chętnie kupowanym modelem.
Oczywiście, to nie jest tak, że wszystko mi się w nim podoba. Ale już pierwszy rzut oka na cenę (1399 złotych) i możliwości, takie jak ekran AMOLED 120 Hz, NFC, ładowanie 68 W i obsługa ładowania indukcyjnego, a do tego obecność gniazda jack 3.5 mm i slotu kart microSD, same w sobie powodują, że warto Infinix Note 30 Pro przyjrzeć się bliżej. I to właśnie w tej chwili macie okazję zrobić.
Specyfikacja techniczna Infinix Note 30 Pro:
- wyświetlacz AMOLED o przekątnej 6,78”, rozdzielczości Full HD+, częstotliwości odświeżania 120 Hz i próbkowaniu dotyku 360 Hz, jasność szczytowa 900 nitów,
- procesor MediaTek Helio G99 z Mali G57MC,
- 8 GB RAM,
- 256 GB pamięci wewnętrznej,
- Android 13 z XOS,
- aparat główny 108 Mpix + makro 2 Mpix,
- aparat przedni 32 Mpix,
- 4G,
- dual SIM (2x nanoSIM + microSD),
- NFC,
- GPS,
- WiFi 5,
- Bluetooth,
- 3.5 mm jack audio,
- slot kart microSD,
- USB typu C,
- głośniki stereo,
- akumulator o pojemności 5000 mAh, ładowanie 68 W, ładowanie indukcyjne 15 W, ładowanie zwrotne – zarówno przewodowe, jak i bezprzewodowe (5 W),
- wymiary: 162,72 x 75,95 x 8,12 mm,
- waga: 186 g,
- IP53.
Cena Infinix Note 30 Pro w momencie publikacji recenzji: 1399 złotych
W zestawie z telefonem otrzymujemy ładowarkę 68 W z przewodem USB A – USB C, słuchawki przewodowe (podstawowe pchełki), plastikowe etui ochronne oraz szybkę ochronną na ekran. Co ciekawe, domyślnie na ekranie nałożona jest fabrycznie folia.
Wzornictwo, jakość wykonania
Gdy wyjęłam Infinix Note 30 Pro z pudełka, od razu pomyślałam, że gdzieś to już widziałam. Bardzo podobnie wyglądającą obudowę miał vivo v23 5G – nie dość, że logo umieszczone w tym samym miejscu (ale inne ;)), to jeszcze sprytny zabieg w postaci obudowy mieniącej się na bardzo wiele kolorów. Z całą pewnością nie można o nim powiedzieć, że wygląda nudno. A jeszcze trudniej opisać, jaki ma kolor. Jego obudowa potrafi być żółta, fioletowa, szara… zależnie od tego, jak pada na nią światło. Czy to się może podobać? Ile osób tyle opinii, ale jestem przekonana, że tak.
Gorzej natomiast prezentują się krawędzie urządzenia, które wyglądają wręcz odpustowo. Te wykonane są z tworzywa sztucznego i to nie byłby żaden problem, gdyby nie fakt, że strasznie się błyszczy. Prezentuje się to tanio, żeby nie powiedzieć – tandetnie. Inna rzecz, że bardzo mi się nie podoba też, że szufladka na karty wszelakie znajduje się blisko krawędzi, a nie po środku – ot, takie zboczenie.
Podobnie jest zresztą z modułem aparatów, wystającym ponad poziom obudowy (co ciekawe, ten jest metalowy). Jest wręcz ogromny, do czego po prostu trzeba się przyzwyczaić.
Ogólnie jednak jakości wykonania nie mam nic do zarzucenia. Mamy do czynienia ze zwartą bryłą, która nie poddaje się próbom wyginania czy ściskania. To jest chyba też dobry moment, by wspomnieć, że konstrukcja nie jest w pełni wodoszczelna czy pyłoszczelna – spełnia normę IP53.
Wyświetlacz
Jeden z najmocniejszych punktów Infinix Note 30 Pro to jego wyświetlacz. Wszystko za sprawą tego, że producent postawił tu na AMOLED-owy panel, który naprawdę bardzo dobrze sprawuje się w swojej roli. Ekran ma przekątną 6,78”, rozdzielczość Full HD+, czyli 2400 x 1080 pikseli, częstotliwość odświeżania 120 Hz i próbkowania dotyku 360 Hz.
Kąty widzenia w porządku, reakcja na dotyk bezproblemowa – jest naprawdę nieźle. Największy zarzut? Chyba to, że aby móc korzystać z telefonu w słońcu, konieczne jest włączenie domyślnie dezaktywowanej trybu wysokiej jasności. Ale – wierzcie mi – bez niego w pełnym słońcu na maksymalnym nastawie jasności niestety niewiele widać, żeby nie powiedzieć, że wcale. Od razu Infinix jednak lojalnie uprzedza, że włączenie trybu powoduje szybsze zużycie energii i wzrost temperatur – ale nie ma się przecież co temu dziwić.
Pozostając jeszcze w temacie jasności, czujnik światła, któremu możemy powierzyć regulację jasności ekranu, ma tendencję do zbytniego rozjaśniania ekranu w chwilach, gdy nie jest to wcale potrzebne. W drugą stronę natomiast działa bardzo dobrze – nie zdarzyło mi się, by zbyt mocno przyciemnił wyświetlacz.
Częstotliwość odświeżania ekranu możemy ustawić na jedną z trzech stałych wartości – 60 Hz, 90 Hz lub 120 Hz, jak również zdecydować się zawierzyć to automatyce. Ja przez cały czas trwania testów korzystałam ze stałej opcji 120 Hz.
W ustawieniach ekranu możemy zmienić styl kolorów (oryginalny lub jaskrawy), ustawić temperaturę barwową, jak również włączyć filtr światła niebieskiego. To, czego mi zabrakło, to pełny Always on Display – może działać wyłącznie przez chwilę.
Działanie, oprogramowanie
Infinix Note 30 Pro nie jest smartfonem, który zaskakuje pod względem działania – w końcu MediaTek Helio G99 z Mali G57MC i 8 GB RAM nie ma aż takiego potencjału, by jakkolwiek zaimponować. Mimo wszystko jednak przyznaję, że smartfon ten działa po prostu poprawnie – nie zacina się i nie grzeje.
Wydajnościowo trudno spodziewać się po nim cudów, niemniej nie wprawia w irytację i pozwala zrobić wszystko to, czego w danej chwili od niego oczekujemy. Mam tu na myśli oczywiście podstawowe zastosowania, jak przeglądanie internetu, social media, etc. – granie w bardziej wymagające gry albo lepiej odpuścić, albo zejść z detalami do najniższych.
Benchmarki:
- Geekbench 6:
- single core: 721
- multi core: 1931
- OpenCL: 1324
- Vulkan: 1338
- 3DMark:
- Sling Shot: 3418
- Sling Shot Extreme – OpenGL ES 3.1: 2583
- Wild Life: 1211
- Wild Life Extreme: 347
- Wild Life Stress Test: 1254 / 1248 / 99,5%
- Wild Life Extreme Stress Test: 348 / 346 / 99,4%
Jeden z ciekawych konkurentów dla Infinix Note 30 Pro to aktualnie chyba Samsung Galaxy A34 5G (do wyrwania w promocjach w podobnej cenie), którego Mediatek Dimensity 1080 wykręca nieco wyższe wyniki w testach syntetycznych, ale nie jest to jakaś drastyczna różnica.
O ile jednak jestem w stanie przymknąć oko na nieco dłuższe ładowanie aplikacji, tak strasznie irytują mnie nieprzetłumaczone na nasz język elementy interfejsu. Telefon działa w oparciu o Androida 13 z nakładką XOS, która to stanowi problem – w większości jest poprawnie przetłumaczona, ale jednak nie w całości. To standardowa przypadłość produktów firm, które dopiero zaczynają przygodę na nowym rynku. Ale Infinix jest u nas już rok – czy nie powinniśmy już oczekiwać lepszego podejścia do tłumaczenia?
Samo oprogramowanie jest w porządku, ale niektóre elementy są dziwnie pochowane. Na przykład, żeby dostać się do AoD czy statystyk baterii, trzeba się przeklikać w ustawieniach – w pierwszym przypadku przez tak zwany Maraton energii, w drugim – personalizację. Ogólnie jednak interfejs może się podobać lub nie – kwestia indywidualna.
Dla mnie istotne jest, że telefon startuje już z Androidem 13 (co wcale nie jest oczywiste, patrzę na Ciebie, Xiaomi 13 Lite!). Jeśli chodzi o aktualizacje, producent deklaruje kwartalne łatki i aktualizacje systemu przez dwa lata, czyli zapewne jedną dużą wersję Androida.
Zaplecze komunikacyjne
Infinix Note 30 Pro został wyposażony w takie moduły, jak 4G (5G tu nie uświadczymy), GPS, Bluetooth, NFC oraz WiFi. Każdy z nich działa w porządku, natomiast samo WiFi nie osiąga nawet połowy potencjału łącza, z którego korzystam (1 Gbps / 300 Mbps) – wyciąga ok. 300 Mbps / 300 Mbps, podczas gdy inne telefony w tej samej chwili i miejscu nie mają problemu, by przebić 900 Mbps.
Jakość rozmów stoi na niezłym poziomie, a to dlatego, że głośnik do rozmów mógłby być głośniejszy – zdarzyło mi się prosić rozmówców o powtórzenie tego, co mówili, bo nie byłam w stanie usłyszeć.
Urządzenie ma na pokładzie 256 GB pamięci wewnętrznej, niestety, w starszym i wolniejszym standardzie UFS 2.2. Potwierdzają to testy przeprowadzone w CPDT:
- szybkość sekwencyjnego zapisu danych: 383,56 MB/s,
- szybkość sekwencyjnego odczytu danych: 385,99 MB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 29,72 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 13,91 MB/s,
- kopiowanie pamięci: 5,28 GB/s.
Co ważne, pamięć wewnętrzną można rozszerzyć przy użyciu slotu kart microSD i, co jeszcze istotniejsze, nie musimy wybierać czy w danej chwili chcemy korzystać z dwóch kart nanoSIM, czy z microSD, bo dual SIM jest standardowy, a nie hybrydowy. Świetne posunięcie – nic, tylko chwalić.
Audio
Uruchamiając funkcję „dźwięk DTS” wita nas następujący komunikat: zaawansowane możliwości dostrajania oferowane przez JBL i DTS zapewniają bogate wrażenia akustyczne. Śmiem twierdzić, że te słowa nie mają poparcia w rzeczywistości.
Wiadomo, że po telefonie za 1400 złotych nie ma się co spodziewać cudów – musimy realnie patrzeć na to, co dostajemy. I… nie jest kolorowo. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że ta półka cenowa nie szczyci się najlepszą jakością audio i nie ma się co dziwić – w końcu żaden producent nie będzie wrzucał high-endowych komponentów do taniego telefonu.
Ogólnie rzecz biorąc mamy tu do czynienia z głośnikami stereo, w których wysokie, średnie i niskie tony brzmią nijako, są po prostu płaskie. Basu oczywiście nie ma. Mimo wszystko dźwięk jest w miarę głośny i to tyle, co pozytywnego mogę powiedzieć na temat audio w tym modelu. Po prostu jest. I fajnie, że mamy do dyspozycji jakiś korektor, bo często nawet w droższych modelach takowego brakuje.
Zabezpieczenia biometryczne
Skaner odcisków palców zintegrowany został z włącznikiem, który to z kolei umieszczony jest na prawej krawędzi telefonu. Działa wręcz błyskawicznie – wystarczy przyłożenie do niego palca, by po chwili został poprawnie odczytany. Nie ma tu zbędnej zwłoki – działa rewelacyjnie.
Nieco inne wrażenie odniosłam natomiast w stosunku do rozpoznawania twarzy, które w moim przypadku było nieco kapryśne. Mam na myśli to, że przez długi czas potrafiło działać bezbłędnie, by później przy kilku kolejnych próbach nie zadziałać w ogóle i wymusić skorzystanie z czytnika linii papilarnych lub wpisania kodu.
Biorąc jednak pod uwagę, że to właśnie druga z opcji jest bezpieczniejsza, to nawet lepiej, że działa sprawniej i bardziej niezawodnie niż rozpoznawanie twarzy, które nie każdy będzie chciał skonfigurować – w końcu jest to rozwiązanie oparte wyłącznie o przednią kamerkę, a nie o skan przestrzenny (wtedy można by było mówić o bezpieczeństwie).
Czas pracy
Infinix Note 30 Pro został wyposażony w akumulator o pojemności 5000 mAh. To, w połączeniu z budżetowym procesorem, może zwiastować propozycję dla osób, które nie lubią sięgać po ładowarkę zbyt często. I rzeczywiście – pod względem czasu pracy jest naprawdę dobrze.
Używając telefonu umiarkowanie, będziecie mogli go ładować spokojnie co drugi dzień, a sporadycznie, na WiFi, nawet co trzeci.
Na LTE udało mi się dobić do 7 godzin na włączonym ekranie (SoT), na WiFi podobnie, przy czym było to rozłożone na dwa dni – w jeden dzień myślę, że może zrobić nawet 8-9 h SoT. Są to bardzo dobre wyniki, które zresztą potwierdzają załączone przeze mnie screeny – przy czym są na nich dziwne przerwy, nie wiadomo czym spowodowane (na pewno nie ładowaniem, bo wtedy cykl baterii rozpoczyna się od nowa).
To ten moment, w którym muszę przypomnieć, że Infinix Note 30 Pro, to telefon, który kosztuje 1399 złotych. Dlaczego? Ano dlatego, że możecie nie uwierzyć, że wspiera nie tylko szybkie, bo 68-watowe ładowanie przewodowe, ale też ładowanie indukcyjne 15 W (niska moc, ale zawsze coś!), jak i ładowanie zwrotne – zarówno przewodowe, jak i bezprzewodowe. Robi wrażenie.
No dobrze, to jak długo trwa ładowanie Infinix Note 30 Pro? Czas to zweryfikować. Od razu jednak uprzedzam, że podczas ładowania telefon staje się wręcz gorący, więc nie polecam go wtedy używać – lepiej go odłożyć na ten czas. No ale właśnie – jaki? W 10 minut telefon zyskuje 30% naładowania baterii, po kolejnych 13 minutach na ekranie widoczny jest już poziom 62%. Do 100% dobija po minięciu dokładnie 44 minut od momentu rozpoczęcia ładowania. Super!
Możliwości foto Infinix Note 30 Pro
Jeśli chodzi o możliwości foto, Infinix nigdy nie brylował. Zdjęcia pochodzące ze smartfonów marki były w porządku w ciągu dnia – i może na tym poprzestańmy. Czy w przypadku Note 30 Pro coś drgnęło?
Jasne, to tani telefon, więc nie ma się co po nim spodziewać nie wiadomo jak wysokiej jakości, zwłaszcza zarezerwowanej dla wyższej półki. Ale faktem jest, że widzę niewielki progres względem poprzednich budżetowców tej marki. Powiedziałabym nawet, że Infinix Note 30 Pro robi całkiem niezłe zdjęcia, jak na swoją cenę, przy czym mocno nierówne. Już tłumaczę.
Robiąc dwa zdjęcia chwilę po sobie, dosłownie lekko zmieniając kadr, zdjęcia potrafią się różnić między sobą kolorami, ale i kontrastem, diametralnie. Dlatego też warto robić dwie fotografie po sobie, by uniknąć ewentualnego rozczarowania.
Najważniejsze grzechy główne aparatu Infinix Note 30 Pro to tendencja do przepalania jasnych scenerii (przede wszystkim nieba), przejaskrawione, nienaturalne kolory i sporo szumu w ciemniejszych sceneriach (nie tylko na zdjęciach nocnych). Kupując ten smartfon trzeba być w stanie przełknąć to, co wymieniłam, ale również brak ultraszerokiego kąta i bardzo kiepskie zdjęcia nocne, gdy brakuje światła.
Oczywiście trzeba liczyć się także z brakiem zoomu cyfrowego, a zatem cokolwiek będziemy zoomować, będzie to cyfrowe. Maksymalnie z kolei do dyspozycji mamy 10-krotny zoom, którego jakość jest taka, jak możecie się domyślać. A jeśli nie chcecie się domyślać, to załączam kilka przykładów.
Zdjęcia nocne, cóż, to zależy i to jest w sumie ciekawa zależność. Czasami lepiej wychodzą w trybie automatycznym, a innym razem w trybie nocnym. Gdy jest sporo światła, aparat radzi sobie całkiem poprawnie. Gdy go zaczyna brakować, tryb nocny stara się rozjaśniać kadr, kosztem negatywnego wpływu na kolory, ale też obecności masy szumu i zdegradowanej szczegółowości.
Selfie? W porządku. Z kwestii technicznych zaznaczę jedynie, że aparat przedni robi zdjęcia w 32 Mpix, natomiast po przejściu w tryb portretowy – w 8 Mpix.
Pod względem wideo Infinix Note 30 Pro mnie w żadnym wypadku nie zachwycił. Ba, wręcz przeciwnie – zawiódł mnie. Kuleje stabilizacja i trzymanie ostrości, szczegółowość stoi na niskim poziomie, podobnie zresztą jak odwzorowanie barw. Jest mocno kiepsko – to jest element, nad którym producent zdecydowanie powinien popracować. Nie wspominając już, że maksymalnie możemy nagrywać w 2K 30 fps.
Podsumowanie
Infinix Note 30 Pro jest smartfonem za 1399 złotych, a mimo to oferuje AMOLED-owy ekran o częstotliwości odświeżania 120 Hz, ładowanie 68 W, ładowanie indukcyjne i Androida 13. Do tego jest ciekawy o tyle, że jest wyposażony w gniazdo jack 3.5 mm, dual SIM (2x nanoSIM) i osobno slot kart microSD, a także spory akumulator, zapewniający długi czas pracy na jednym ładowaniu.
Nie wszystko jednak poszło tak, jak trzeba – ale biorąc poprawkę na cenę, na pewne aspekty można przymknąć oko. Nie wszyscy potrzebują ultraszerokiego kąta w aparacie (choć akurat ja nad jego brakiem ubolewam), AoD czy 5G (zwłaszcza, że w tej cenie wciąż nie jest to standard).
Z rzeczy, które jeszcze warto wymienić, to jakość zdjęć w gorszych warunkach, brak basu w głośnikach (to logo JBL na ramce telefonu to mocno na wyrost), zdarzające się braki w tłumaczeniach interfejsu czy jakość nagrywanego wideo.
Warto spojrzeć na konkurencję. W podobnej cenie (1399 – 1499 złotych) mamy między innym Poco X5 5G (bardzo zbliżony pod względem parametrów) i Motorolę edge 30 neo (oba z 5G i Snapdragonem 695), jak również Xiaomi Redmi Note 12s, ale z ekranem 90 Hz i Mediatekiem Helio G96.
Czy w obliczu tak gęsto zastawionej półki Infinix Note 30 Pro ma jakieś szanse w walce o klienta? Czas pokaże.