Recenzja Huawei P9 Plus – Press Touch, niezła bateria, irda i sporo więcej

Gdy kilka tygodni temu poznaliśmy cenę Huawei P9 Plus pomyślałam, że to mało śmieszny żart. Że to się nie może udać. Że to zdecydowanie zbyt wysoka kwota, jak na smartfon Huawei. Że Huawei, podobnie jak Samsung czy Apple, zaczyna się mocno cenić, co negatywnie odbije się na odbiorze jego flagowców. Myślałam tak dopóki P9 Plus nie trafił w moje ręce. Bo gdy już faktycznie miałam okazję się z nim zapoznać, moje zdanie na jego temat zmieniło się o 180 stopni. Huawei P9 Plus to zdecydowanie najlepszy smartfon w ofercie Huawei. Bez dwóch zdań. A myślałam, że po Huawei P9 nic mnie nie zaskoczy…

Parametry techniczne Huawei P9 Plus (VIE-L09):

Huawei P9 Plus aktualnie kosztuje 3199 złotych.

Wideorecenzja

Wzornictwo, jakość wykonania

Jeśli miałabym wskazać rzecz, która najbardziej nie przypadła mi do gustu w Huawei P9 Plus, byłaby to… obudowa. Wszystko przez to, że w stosunku do mniejszego P9 zaszły tu pewne zmiany. Zamiast gładkiego, matowego, stonowanego aluminium, mamy tu… błyszczące aluminium, które świeci się jak… jak wiadomo co i komu. Zabieg ten zapewne miał na celu sprawić, by telefon prezentował się jeszcze lepiej, ale w mojej opinii uzyskano efekt zupełnie przeciwny do zamierzonego. Tym bardziej, że obudowa w przypadku Plusa szybciej zbiera odciski palców, które w dodatku są mocniej widoczne, patrząc na obudowę niezależnie od kąta. Dodatkowo obudowa jest dość śliska, przez co trzeba uważać, by telefon – dość dużych rozmiarów przecież – nie wyślizgnął się z ręki. Zauważyłam też, że na środku plecków pojawiła się rysa, którą jednak dojrzeć można wyłącznie wyostrzając wzrok.

Z różnic w stosunku do P9 wymienić należy również włącznik urządzenia, który w przypadku Plusa ma czerwoną obramówkę. Dodaje to całości ciekawszego charakteru i, w mojej opinii, może się podobać… w przeciwieństwie do samej obudowy, o której – niestety – nie mogę powiedzieć tego samego. Jestem szalenie ciekawa czy zgadzacie się z moim krytycznym osądem (mam nadzieję, że dacie znać w komentarzach).

Jeśli weźmiemy pod uwagę samo wzornictwo Huawei P9 Plus, poza tylnym panelem obudowy, zdecydowanie przypadło mi do gustu. Nawiązuje do P9 zaoblonymi krawędziami, które zostały ścięte zarówno ku frontowi, jak i ku tyłowi. Ten szlif dodaje smartfonowi elegancji i uroku – potrafi przyciągnąć wzrok.

Dodatkowo jakości wykonania nie można mieć zupełnie nic do zarzucenia. Aluminiowa obudowa unibody jest wykonana doskonale. Nic nie trzeszczy, nie ugina się, nie ma nigdzie luzów ani niepotrzebnych szpar, a i wszelkie przyciski są stabilnie osadzone w obudowie i nie mają irytujących luzów.

Spójrzmy na krawędzie. Na prawej umieszczono przyciski – podłużny, gładki – regulacja głośności oraz chropowaty, krótszy i otoczony czerwoną ramką – włącznik. Przyciski znajdują się na odpowiedniej wysokości, podczas codziennego użytkowania korzysta się z nich komfortowo.

Na dole mamy USB typu C (ze wsparciem dla USB OTG), głośnik oraz 3.5 mm jack audio (dla mnie to plus, preferuję takie umieszczenie). Na lewej krawędzi znalazła się jedynie szuflada, otwierana za pomocą igiełki, skrywająca w sobie gniazdo kart nanoSIM i microSD. Z kolei na górnej krawędzi ulokowano, coraz rzadziej spotykaną w smartfonach, diodę podczerwieni, która świetnie radzi sobie ze starowaniem sprzętem elektronicznym (w moim przypadku współpraca z plazmą Panasonic była bezproblemowa – domyślna aplikacja Pilot inteligentny jest całkowicie wystarczająca).

Z tyłu mamy dwa obiektywy aparatu (monochromatyczny i kolorowy) z podwójną diodą doświetlającą i laserowym autofokusem oraz czytnik linii papilarnych. Front natomiast poświęcony został na głośnik, obiektyw kamerki przedniej, czujnik światła oraz diodę powiadamiającą, świecącą na trzy kolory: zielony, niebieski oraz czerwony.

Ergonomia użytkowania Huawei P9 Plus stoi na wysokim poziomie, choć należy mieć świadomość, że smartfon ten nie należy do najmniejszych. Ale z drugiej strony, gdyby mu się przyjrzeć, nagle okazuje się, że ma relatywnie wąskie ramki przy lewej i prawej krawędzi, dzięki czemu jest dość wąski, jak na przekątną 5,5 cala. Wymiary modelu to 152,3 x 75,3 x 6,98 mm, natomiast masa – 162 gramy.

W pudełku, oprócz telefonu, znajdziemy ładowarkę Quick charge, kabel USB, słuchawki oraz plastikowe, przezroczyste etui.

Wyświetlacz

Huawei jest jedynym producentem, który nie dał się szaleństwu gonitwy za jak najwyższą rozdzielczością matrycy we flagowcach. W żadnym smartfonie tego chińskiego koncernu nie znajdziemy QHD (2560 x 1440 pikseli), a jedynie Full HD (1920 x 1080 pikseli). Ale nie dajmy się zwariować – to całkowicie wystarczająca rozdzielczość do codziennego użytkowania smartfonów z ekranami o przekątnej 5,5 cala (dla większych – już niekoniecznie). Zagęszczenie pikseli na poziomie 401 punktów w przypadku znakomitej większości potencjalnych klientów będzie zupełnie akceptowalna, natomiast słabo będzie wypadało w goglach wirtualnej rzeczywistości (VR), gdzie wyższe rozdzielczości są wręcz pożądane. Pamiętajmy przy okazji, że zastosowanie QHD wiązałoby się z trzema kwestiami – większą zasobożernością (= krótszą pracą akumulatora), mniejszą płynnością w grach oraz wyższą ceną produktu dla klienta końcowego. A Full HD wydaje się tu być rozsądnym kompromisem.

W Huawei P9 Plus, co jest główną różnicą względem mniejszego P9, zastosowano matrycę Super AMOLED. Możecie się zatem spodziewać – dokładnie tak samo, jak w smartfonach Samsunga – że także i tutaj mamy wprost doskonałe odwzorowanie czerni, ale i nieco gorsze bieli, która delikatnie wpada w jasne odcienie szarości. Treści wyświetlane na ekranie P9 Plus są odpowiednio nasycone (zdecydowanie nie przesycone; nasycenie kolorów można zmienić w ustawieniach ekranu), charakteryzują się odpowiednio dużym kontrastem, a i kąty widzenia są bardzo dobre.

Jasność minimalna ekranu cieszy oko – korzystanie z telefonu nocą nie sprawia żadnych trudności, ani nie męczy oczu. Jasność maksymalna natomiast (według pomiaru: 400 nitów) może i by była wystarczająca, aczkolwiek w idealnej widoczności zawartości ekranu w słońcu przeszkadzają odciski palców, do zbierania których wyświetlacz ma dużą słabość oraz wszelkie refleksy.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Press Touch. Czytnik linii papilarnych. Głośniki
3. Działanie, oprogramowanie. Benchmarki. Interfejs
4. Aparat. Czas pracy. Podsumowanie

Smartfon do testów dostarczył x-kom. Dzięki!

Press Touch – wykrywanie siły nacisku

Pisząc o ekranie w Huawei P9 Plus nie sposób nie wspomnieć o Press Touch. Rozwiązanie to pierwszy raz zostało zaprezentowane przez Huawei w modelu Mate S w wersji najwyższej (ze 128GB pamięci), by następnie trafiło właśnie do P9 Plus (w mniejszym P9 go nie ma). Wydaje mi się, że Huawei, wprowadzając to rozwiązanie do swojego smartfona, nie do końca zdawało sobie sprawę z jego potencjału, który… świetnie wykorzystało Apple w swoich smartfonach (3D Touch). Ale i tak należą się słowa pochwał za próbę wdrożenia innowacji, która najprawdopodobniej będzie w dalszym ciągu rozwijana i na poniższych zastosowaniach się nie skończy.

By znaleźć wszystkie zastosowania Press Touch w testowanym urządzeniu, należy przejść przez krótką ścieżkę: Ustawienia -> Inteligentna pomoc -> Wyczuwanie nacisku – to właśnie stąd dowiadujemy się, jakie są dostępne funkcje Press Touch w Huawei P9 Plus. A są to:

W ustawieniach możemy ustawić czułość na nacisk według własnych preferencji. Wciąż jednak, po kilku tygodniach testów P9 Plus, nie twierdzę, by Press Touch był mi wybitnie potrzebny do szczęścia. Trudno było mi się przyzwyczaić do tego, że ekran w wybranych aplikacjach faktycznie reagował na siłę nacisku, przez co praktycznie nie korzystałam z tego rozwiązania. Uważam, że – w tej chwili – to jedynie bajer, którego nie każdy będzie używał. Ale znajdą się pewnie i tacy, którym skradnie serce. Ale może wtedy, gdy rozwiązanie to będzie nieco bardziej rozbudowane niż jest obecnie.

Czytnik linii papilarnych

Można powiedzieć: nihil novi i przekleić fragment dotyczący skanera z recenzji Huawei P9. Został umieszczony w dokładnie tym samym miejscu, oferuje dokładnie te same funkcje i tak samo dobrze działa, co w przywołanym, mniejszym modelu.

Funkcje dostępne bez konieczności wprowadzania odcisku palca:

Funkcje dostępne po wprowadzeniu odcisku palca:

Czytnik linii papilarnych umieszczony został z tyłu, w miejscu, w którym po wzięciu telefonu w dłoń, naturalnie ląduje palec wskazujący, przez co korzystanie z niego jest bardzo komfortowe. Sytuacja zmienia się w momencie, gdy chcemy odblokować ekran, jak telefon leży na płaskiej powierzchni lub umieszczony jest w uchwycie samochodowym – wtedy musimy się posiłkować ustawionym dodatkowym zabezpieczeniem, czyli kodem PIN lub hasłem. Sam skaner działa naprawdę rewelacyjnie – z prawie 100-procentową skutecznością.

Głośniki

Kolejna spora zmiana względem P9 – głośniki stereo. W P9 głośnik był jeden, w dodatku umieszczony na dolnej krawędzi smartfona, co raczej nie przemawiało na jego korzyść. W P9 Plus głośniki mamy dwa. Choć prawda jest taka, że liczba głośników jest taka sama, tylko że w P9 Plus ten służący standardowo do rozmów telefonicznych wykorzystano również do odtwarzania multimediów. I była to bardzo dobra decyzja.

Pierwszą rzeczą, jaką zauważa się obcując z odtwarzaną muzyką na P9 Plus, jest fakt, że dźwięk zmienia się w zależności od tego, czy trzymamy smartfon pionowo czy poziomo – przy okazji warto zauważyć, że każdorazowa zmiana orientacji powoduje chwilowe, automatyczne zatrzymanie odtwarzacza i jego włączenie. Wszystko za sprawą funkcji Stereo+, dostępnej w ustawieniach. Gdy mamy ją włączoną, orientacja pozioma automatycznie przełącza dźwięk z wysokiej jakości (głośnik z dolnej krawędzi odpowiada głównie za bas, a ten u góry nakierowany jest na wysokie tony) na stereo. Zdecydowanie słychać różnicę pomiędzy jednym a drugim trybem.

Sama jakość dźwięku jest bardzo dobra i trudno mieć do niej jakiekolwiek zastrzeżenia – zważywszy na fakt, że wciąż jest mowa o głośnikach w smartfonie, których wymiary są naprawdę niewielkie. Odtwarzany dźwięk charakteryzuje się niezłą głębią i, co najważniejsze, jest czysty – brak efektu spłaszczenia czy metalicznego brzmienia. Aczkolwiek zauważyłam, że najlepiej muzykę odtwarzać na maksymalnie 80% głośności – powyżej zdarza się, że z dolnego głośnika słyszalne są delikatne szumy.

Dźwięk na słuchawkach bez zastrzeżeń. Mikrofony natomiast świetnie zbierają dźwięk – z tego zresztą słyną smartfony Huawei. Między innymi dzięki temu właśnie nie ma żadnych trudności podczas przeprowadzania rozmów telefonicznych. Te są bardzo dobrej jakości – obie strony nie mają problemów ze zrozumieniem się, chyba że w naprawdę mocno zatłoczonych / głośnych miejscach.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Press Touch. Czytnik linii papilarnych. Głośniki
3. Działanie, oprogramowanie. Benchmarki. Interfejs
4. Aparat. Czas pracy. Podsumowanie

Działanie, oprogramowanie

Huawei P9 Plus działa jak marzenie. Wszystkie akcje wykonywane są błyskawicznie. Aplikacje otwierają się w mgnieniu oka, bez chwili zawahania i z podobną szybkością można się między nimi przełączać. Podczas testów Huawei P9 wydawało mi się, że nie może być lepiej, tymczasem w bezpośrednim porównaniu z P9 Plus okazało się, że… ten drugi faktycznie działa jeszcze lepiej, jeszcze szybciej i jest jeszcze bardziej wydajny. Ogólna kultura pracy na Huawei P9 Plus oraz sam komfort korzystania z niego (pomijając fakt 5,5-calowego wyświetlacza, który nie każdemu przypadnie do gustu) stoi na najwyższym poziomie.

Poniżej możecie zobaczyć porównanie z P9, które specjalnie przygotowałam nieco wcześniej niż tę recenzję:

Wysoką wydajność udowadniają zresztą wyniki uzyskane w testach syntetycznych – benchmarki (tryb inteligentny):
AnTuTu: 98982
Quadrant: 36395
Geekbench 3:
single core: 1783
multi core: 6601
3DMark:
Ice Storm: 19850
Ice Storm Extreme: max
Ice Storm Unlimited: max

Połączenie ośmiordzeniowego procesora Kirin 955 z GPU Mali-T880 MP4 z 4GB RAM i ekranem Full HD sprawdza się idealnie nie tylko do typowych, codziennych zastosowań, ale również do grania. Niezależnie od tytułu, Asphalt 8: Airborne, GTA: San Andreas, Mortal Kombat X, Real Racing 3, Dead Trigger 2 czy innych, z każdym radzi sobie wyśmienicie. A dodatkowo trzeba pamiętać, że mamy do wykorzystania aż 64GB pamięci wewnętrznej, dzięki czemu mamy duże pole do popisu pod względem możliwości zainstalowania sporej liczby mobilnych tytułów – również tych bardziej wymagających graficznie.

Co jeszcze bardziej istotne, w ustawieniach możemy zdecydować czy pamięcią domyślną ma być pamięć wewnętrzna telefonu czy karta microSD i… jeśli ustawimy drugą opcję, bez problemu zapiszemy pełne aplikacje i gry (jeśli to umożliwiają) właśnie w pamięci karty microSD. Trzeba się jednak liczyć z tym, że – nawet jeśli mamy szybką kartę – pobieranie gigabajtowej gry może potrwać nawet kilkanaście minut (miałam tak w przypadku Dead Effect 2). Co ciekawe jednak, po pobraniu gra pokazuje, że znajduje się w pamięci wewnętrznej, choć zapisana jest na microSD (i tak w każdym przypadku, przy np. Tainted Keep również). Możecie prześledzić poniższe screeny:

Interfejs

Tylko w ciągu ostatnich miesięcy przetestowaliśmy dla Was całą masę smartfonów Huawei: P9, P9 Lite, Mate 8 czy Mate S – wszystkie z nich z interfejsem użytkownika EMUI, który w poszczególnych wersjach różni się od siebie nieznacznie. Dlatego jeśli czytaliście którąkolwiek recenzję przywołanych wyżej urządzeń, można powiedzieć, ze oprogramowanie Huawei P9 Plus nie jest Wam obce.

EMUI w wersji 4.1, w stosunku do poprzedniej (4.0), wprowadził jedynie bardzo widoczne zmiany w aplikacji aparatu, a inne ciekawe funkcje i możliwości pozostały na swoim miejscu. Najważniejsze z nich:

Lista preinstalowanych aplikacji, gdyby kogoś interesowały: Dragon Mania, Spider-Man: Ultimate Power, Asphalt Nitro, Todoist, Booking.com, EyeEm, News Republic, WPS Office (te można odinstalować), aplikacje Google (Mapy, YouTube, Dysk, Muzyka, Filmy, Zdjęcia, Hangouts, Google+, Książki, Kiosk, Gry, Gmail, Chrome), odtwarzacz muzyczny i wideo, HiCare, pogoda, kalendarz, kalkulator, notatnik, rejestrator dźwięku (dyktafon świetnie zbiera dźwięk), latarka, lustro, kompas, kopia zapasowa, menadżer plików.

Wśród aplikacji jest też krokomierz (pod aplikacją Zdrowie) – nieźle wyglądający, ale dość marnie liczący kroki (znacznie zaniża wyniki).Warto zwrócić uwagę jeszcze na menadżer telefonu. Z poziomu tego programu możemy w szybki sposób zoptymalizować pracę telefonu, ustawić blokowane aplikacje (czyli te, które przy włączaniu najpierw proszą o weryfikację czy my to my – przez skaner linii papilarnych) oraz włączyć ochronę przed nękaniem (blokowanie numerów z czarnej listy i wskazanych wyrazów z wiadomościach od nieznajomych numerów – można stworzyć dość obszerną czarną listę słów kluczowych).

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Press Touch. Czytnik linii papilarnych. Głośniki
3. Działanie, oprogramowanie. Benchmarki. Interfejs
4. Aparat. Czas pracy. Podsumowanie

Aparat

Wejdź do recenzji Huawei P9, przeczytaj rozdział o aparacie, następnie wróć do recenzji Huawei P9 Plus i przejdź do następnego akapitu – tak powinny brzmieć moje słowa, gdy przychodzi mi opisywać fotograficzne możliwości P9 Plus. Wszyscy doskonale zdają sobie bowiem sprawę z tego, że w obu modelach mamy dokładnie te same matryce – z tyłu dwa obiektywy 12 Mpix f/2.2, z przodu – 8 Mpix. I nagrywanie wideo w Full HD, maksymalnie w 60 kl/s.

Zacznijmy od samego komfortu korzystania z aplikacji, bo to wbrew pozorom również od niej zależy czy polubimy się z aparatem w danym smartfonie, czy nie. Dla mnie najistotniejsze są dwie rzeczy. Pierwsza to możliwość błyskawicznego uruchamiania aparatu przez dwukrotne przytrzymanie klawisza ściszania (Vol-). Druga natomiast to wykorzystywanie tego samego klawisza, już podczas działania aplikacji, do regulacji ostrości, ustawienia zoomu lub migawki (do wyboru w ustawieniach).

Interfejs aplikacji jest prosty i przejrzysty, dzięki czemu bardzo łatwo jest się odnaleźć w poszczególnych opcjach. Główny widok to spust migawki, obok którego znajdziemy tryb PRO (żeby go włączyć trzeba przesunąć belkę w kierunku środka ekranu – w lewo), przejście do galerii, zmiana aparatu na przednią kamerkę, przejście do trybu robienia zdjęć z wybieranym polem ostrości i włączenie LED. Przesunięcie palcem w lewo powoduje przejście do trybów (monochromatyczny, nocny, upiększanie, wideo, HDR, film z makijażem, panorama, malowanie światłem, tryb poklatkowy, zwolnione tempo, znak wodny, notatka audio i skanowanie dokumentu). Przesunięcie palcem w prawo natomiast włącza ustawienia – zapisywanie w RAW (dostępne tylko w trybie profesjonalnym, w monochromatycznym i pozostałych już nie), dodawanie znaczników GPS i znaków wodnych i tak dalej. W tym samym miejscu, w poprzedniej wersji oprogramowania, na której testowałam P9 kilka miesięcy temu, dostępny był też tryb filmowy. W przypadku nowszej wersji interfejsu – zarówno w P9, jak i w P9 Plus – tryb ten przeniesiono na główny widok aplikacji aparatu, co jest świetną decyzją, dzięki czemu opcja jest dostępna zawsze dosłownie na wyciągnięcie palca. W trybie tym możemy decydować czy robimy zdjęcia normalne, z łagodnymi kolorami czy z jaskrawymi. Wciąż pozostaję przy opinii sprzed kilku miesięcy, że najciekawszy jest jaskrawy, który automatycznie podbija kolory, bardziej je nasyca, a dodatkowo dodaje winietę, która często powoduje, że zdjęcie wygląda po prostu ciekawiej.

W trybie profesjonalnym mamy do dyspozycji możliwość zmiany następujących wartości: ISO (50 – 3200), przysłona, ekspozycja, balans bieli i fokus (AF-S, AF-C i manualny).

Jakość fotografii wykonywanych za pomocą Huawei P9 Plus jest bardzo dobra i nie mam ku temu zupełnie żadnych wątpliwości. Zresztą, możecie porównać zdjęcia zrobione za pomocą P9 z Mate 8, Galaxy S7, LG G5 czy tańszym P9 Lite, bo właśnie takie fotograficzne porównania przygotowałam dla Was w ostatnich tygodniach.

W wielkim skrócie aparat w Huawei P9/P9 Plus można podsumować: jaśniejszy obiektyw i optyczna stabilizacja obrazu i byłby ideał. A tak, na plus zdecydowanie naturalne odwzorowanie barw, które są naprawdę bardzo zbliżone do rzeczywistości. W przypadku zdjęć nocnych wyraźnie widać, że fotografie są ciemne, ale przez to klimatyczne i zbliżone do rzeczywistości – neutralne i naturalne (bez sztucznego podbijania kolorów czy jasności).

Jeśli chodzi o kamerkę przednią, mamy tutaj matrycę 8 Mpix, f/1.9 (a nie f/2.4 jak w P9) oraz autofokus. Jest również opcja doświetlania zdjęć – co prawda brakuje frontowej diody LED, ale w momencie wykonywania zdjęcia, jeśli włączymy odpowiednią opcję, ekran maksymalnie się rozjaśnia, co przez błysk automatycznie rozjaśnia zdjęcie.

Rzućcie okiem na załączone przykładowe zdjęcia, by ocenić ich jakość (by zobaczyć w oryginalnej rozdzielczości, należy otworzyć w nowym oknie):

Wspomniałam już, że nagrywanie wideo jest możliwe w jakości Full HD, czyli 1920×1080 pikseli – w 60 klatkach na sekundę (wtedy nie jest dostępna stabilizacja) oraz w 30 klatkach na sekundę (tu dostępny jest „stabilizator”, czyli programowa stabilizacja, nie mylić z optyczną). Jakość nagrywanego wideo, niestety, ponownie pozostawia wiele do życzenia, ale głównie z włączoną stabilizacją programową lub w 60 kl/s. Wtedy, jeśli nagrywamy obraz statyczny, możemy nawet nie zauważyć problemu. W przypadku jednak, gdy ruszamy kamerą lub aktywny jest obiekt nagrywany, P9 Plus ma spore problemy z wyostrzaniem, przez co w dużej części nagranie wychodzi nieostre, a do tego często zdarza się, że materiał „pływa” – przejścia nie są płynne. I trzeba też pamiętać, że konkurencja potrafi już nagrywać w QHD, podczas gdy Huawei zatrzymał się na Full HD. Jeśli jednak nagrywamy w 30 kl/s, jakość nagrania jest dużo lepsza.

Ale za jedno P9 Plus i pozostałe flagowce Huawei należy pochwalić – jakość nagrywanego dźwięku jest rewelacyjna.

Akumulator, czas pracy

Mimo smukłej obudowy (niecałe 7 mm grubości), Huawei udało się zastosować akumulator o pojemności 3400 mAh. Muszę przyznać – pozytywnie zaskoczył mnie oferowany przez niego czas pracy, bo… spodziewałam się sporo gorszych wyników. Ale do rzeczy.

W moich rękach, w spokojniejsze dni, uzyskanie ok. dwóch dób (ok. 48 godzin) pracy urządzenia, z czego 5-5,5 godziny na włączonym ekranie (SoT – screen on time), z włączonym WiFi, nie jest wielkim wyczynem. Gdy jednak już mocniej przycisnę, a ze smartfona wycisnę siódme poty, wyłącznie na danych komórkowych, z GPS i jasnością maksymalną ekranu, jest w stanie działać spokojnie dzień, z czego na włączonym ekranie 4,5 godziny. W przypadku 5,5-calowego smartfona wynik ten oceniam na dobry. Dla porównania, Mate 8 z 6-calowym ekranem i akumulatorem o pojemności 4000 mAh, w moich rękach działał średnio dzień, z czego na włączonym ekranie ok. 5-6h.

Pełny proces naładowania telefonu trwa dwie godziny, choć warto mu się przyjrzeć bliżej i rozłożyć na poszczególne etapy. Od 0% do 25% smartfon ładuje się w 15 minut, od 0% do 50% – w 35 minut, natomiast później ładowanie jest dużo wolniejsze. 99% naładowania uzyskujemy po godzinie i 45 minutach, ale już ostatni 1% dochodzi najwolniej – dopiero po dwóch godzinach od momentu podłączenia smartfona do ładowania.

Pamiętajcie jednak, że współczesne akumulatory nie lubią rozładowywania do zera – o czym zresztą jakiś czas temu pisał Tomek.

Podsumowanie

Huawei bardzo pozytywnie mnie zaskakuje – każdy kolejny smartfon wypuszczany przez tę firmę na rynek jest lepszy od poprzedniego. Najpierw Mate S, później Mate 8 i P9, teraz P9 Plus… Aż strach pomyśleć, co będzie dalej. A właściwie jakie ceny ustali Huawei za swoje kolejne flagowe nowości… Bo właśnie cena w przypadku P9 Plus może odegrać największe znaczenie. Większość potencjalnych użytkowników stwierdzi, że 3199 złotych za sprzęt Huawei to dużo. Z drugiej strony, najciekawsze nowości konkurencji kosztują podobnie… Twierdzę jednak, że gdyby cena testowanego modelu w momencie premiery wynosiła 2999 złotych, byłaby to bardziej uczciwa kwota (choć, dla porównania, Galaxy S7 edge, z którym P9 Plus jest porównywany, w momencie rynkowego debiutu kosztował jeszcze więcej – 3599 złotych). Mimo wszystko i tak uważam, że Huawei P9 Plus jest świetnym smartfonem, nad którym zdecydowanie warto się zastanowić.

Pod warunkiem oczywiście, że przeszkodą nie jest ekran o przekątnej 5,5″, bo przecież nie każdy lubi duże smartfony.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Press Touch. Czytnik linii papilarnych. Głośniki
3. Działanie, oprogramowanie. Benchmarki. Interfejs
4. Aparat. Czas pracy. Podsumowanie

Smartfon do testów dostarczył x-kom. Dzięki!

Exit mobile version