Gdy kilka tygodni temu poznaliśmy cenę Huawei P9 Plus pomyślałam, że to mało śmieszny żart. Że to się nie może udać. Że to zdecydowanie zbyt wysoka kwota, jak na smartfon Huawei. Że Huawei, podobnie jak Samsung czy Apple, zaczyna się mocno cenić, co negatywnie odbije się na odbiorze jego flagowców. Myślałam tak dopóki P9 Plus nie trafił w moje ręce. Bo gdy już faktycznie miałam okazję się z nim zapoznać, moje zdanie na jego temat zmieniło się o 180 stopni. Huawei P9 Plus to zdecydowanie najlepszy smartfon w ofercie Huawei. Bez dwóch zdań. A myślałam, że po Huawei P9 nic mnie nie zaskoczy…
Parametry techniczne Huawei P9 Plus (VIE-L09):
- wyświetlacz Super AMOLED 5,5″ o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli,
- ośmiordzeniowy procesor Kirin 955 z Mali-T880 MP4,
- 4GB RAM,
- 64GB pamięci wewnętrznej,
- Android 6.0 Marshmallow z EMUI 4.1,
- aparat 12 Mpix,
- kamerka 8 Mpix,
- LTE,
- NFC,
- GPS,
- Bluetooth,
- USB typu C,
- slot kart microSD,
- 3.5 mm jack audio,
- akumulator o pojemności 3400 mAh,
- wymiary: 152,3 x 75,3 x 6,98 mm,
- waga: 162 g.
Huawei P9 Plus aktualnie kosztuje 3199 złotych.
Wideorecenzja
Wzornictwo, jakość wykonania
Jeśli miałabym wskazać rzecz, która najbardziej nie przypadła mi do gustu w Huawei P9 Plus, byłaby to… obudowa. Wszystko przez to, że w stosunku do mniejszego P9 zaszły tu pewne zmiany. Zamiast gładkiego, matowego, stonowanego aluminium, mamy tu… błyszczące aluminium, które świeci się jak… jak wiadomo co i komu. Zabieg ten zapewne miał na celu sprawić, by telefon prezentował się jeszcze lepiej, ale w mojej opinii uzyskano efekt zupełnie przeciwny do zamierzonego. Tym bardziej, że obudowa w przypadku Plusa szybciej zbiera odciski palców, które w dodatku są mocniej widoczne, patrząc na obudowę niezależnie od kąta. Dodatkowo obudowa jest dość śliska, przez co trzeba uważać, by telefon – dość dużych rozmiarów przecież – nie wyślizgnął się z ręki. Zauważyłam też, że na środku plecków pojawiła się rysa, którą jednak dojrzeć można wyłącznie wyostrzając wzrok.
Z różnic w stosunku do P9 wymienić należy również włącznik urządzenia, który w przypadku Plusa ma czerwoną obramówkę. Dodaje to całości ciekawszego charakteru i, w mojej opinii, może się podobać… w przeciwieństwie do samej obudowy, o której – niestety – nie mogę powiedzieć tego samego. Jestem szalenie ciekawa czy zgadzacie się z moim krytycznym osądem (mam nadzieję, że dacie znać w komentarzach).
Jeśli weźmiemy pod uwagę samo wzornictwo Huawei P9 Plus, poza tylnym panelem obudowy, zdecydowanie przypadło mi do gustu. Nawiązuje do P9 zaoblonymi krawędziami, które zostały ścięte zarówno ku frontowi, jak i ku tyłowi. Ten szlif dodaje smartfonowi elegancji i uroku – potrafi przyciągnąć wzrok.
Dodatkowo jakości wykonania nie można mieć zupełnie nic do zarzucenia. Aluminiowa obudowa unibody jest wykonana doskonale. Nic nie trzeszczy, nie ugina się, nie ma nigdzie luzów ani niepotrzebnych szpar, a i wszelkie przyciski są stabilnie osadzone w obudowie i nie mają irytujących luzów.
Spójrzmy na krawędzie. Na prawej umieszczono przyciski – podłużny, gładki – regulacja głośności oraz chropowaty, krótszy i otoczony czerwoną ramką – włącznik. Przyciski znajdują się na odpowiedniej wysokości, podczas codziennego użytkowania korzysta się z nich komfortowo.
Na dole mamy USB typu C (ze wsparciem dla USB OTG), głośnik oraz 3.5 mm jack audio (dla mnie to plus, preferuję takie umieszczenie). Na lewej krawędzi znalazła się jedynie szuflada, otwierana za pomocą igiełki, skrywająca w sobie gniazdo kart nanoSIM i microSD. Z kolei na górnej krawędzi ulokowano, coraz rzadziej spotykaną w smartfonach, diodę podczerwieni, która świetnie radzi sobie ze starowaniem sprzętem elektronicznym (w moim przypadku współpraca z plazmą Panasonic była bezproblemowa – domyślna aplikacja Pilot inteligentny jest całkowicie wystarczająca).
Z tyłu mamy dwa obiektywy aparatu (monochromatyczny i kolorowy) z podwójną diodą doświetlającą i laserowym autofokusem oraz czytnik linii papilarnych. Front natomiast poświęcony został na głośnik, obiektyw kamerki przedniej, czujnik światła oraz diodę powiadamiającą, świecącą na trzy kolory: zielony, niebieski oraz czerwony.
Ergonomia użytkowania Huawei P9 Plus stoi na wysokim poziomie, choć należy mieć świadomość, że smartfon ten nie należy do najmniejszych. Ale z drugiej strony, gdyby mu się przyjrzeć, nagle okazuje się, że ma relatywnie wąskie ramki przy lewej i prawej krawędzi, dzięki czemu jest dość wąski, jak na przekątną 5,5 cala. Wymiary modelu to 152,3 x 75,3 x 6,98 mm, natomiast masa – 162 gramy.
W pudełku, oprócz telefonu, znajdziemy ładowarkę Quick charge, kabel USB, słuchawki oraz plastikowe, przezroczyste etui.
Wyświetlacz
Huawei jest jedynym producentem, który nie dał się szaleństwu gonitwy za jak najwyższą rozdzielczością matrycy we flagowcach. W żadnym smartfonie tego chińskiego koncernu nie znajdziemy QHD (2560 x 1440 pikseli), a jedynie Full HD (1920 x 1080 pikseli). Ale nie dajmy się zwariować – to całkowicie wystarczająca rozdzielczość do codziennego użytkowania smartfonów z ekranami o przekątnej 5,5 cala (dla większych – już niekoniecznie). Zagęszczenie pikseli na poziomie 401 punktów w przypadku znakomitej większości potencjalnych klientów będzie zupełnie akceptowalna, natomiast słabo będzie wypadało w goglach wirtualnej rzeczywistości (VR), gdzie wyższe rozdzielczości są wręcz pożądane. Pamiętajmy przy okazji, że zastosowanie QHD wiązałoby się z trzema kwestiami – większą zasobożernością (= krótszą pracą akumulatora), mniejszą płynnością w grach oraz wyższą ceną produktu dla klienta końcowego. A Full HD wydaje się tu być rozsądnym kompromisem.
W Huawei P9 Plus, co jest główną różnicą względem mniejszego P9, zastosowano matrycę Super AMOLED. Możecie się zatem spodziewać – dokładnie tak samo, jak w smartfonach Samsunga – że także i tutaj mamy wprost doskonałe odwzorowanie czerni, ale i nieco gorsze bieli, która delikatnie wpada w jasne odcienie szarości. Treści wyświetlane na ekranie P9 Plus są odpowiednio nasycone (zdecydowanie nie przesycone; nasycenie kolorów można zmienić w ustawieniach ekranu), charakteryzują się odpowiednio dużym kontrastem, a i kąty widzenia są bardzo dobre.
Jasność minimalna ekranu cieszy oko – korzystanie z telefonu nocą nie sprawia żadnych trudności, ani nie męczy oczu. Jasność maksymalna natomiast (według pomiaru: 400 nitów) może i by była wystarczająca, aczkolwiek w idealnej widoczności zawartości ekranu w słońcu przeszkadzają odciski palców, do zbierania których wyświetlacz ma dużą słabość oraz wszelkie refleksy.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Press Touch. Czytnik linii papilarnych. Głośniki
3. Działanie, oprogramowanie. Benchmarki. Interfejs
4. Aparat. Czas pracy. Podsumowanie
Smartfon do testów dostarczył x-kom. Dzięki!