P40 Lite E to jeden z najnowszych smartfonów z niższej półki cenowej od Huawei. Za niewielką kwotę oferuje na papierze zadziwiająco dużo. Jest jednak jeden poważny problem – brak usług Google. Jak korzysta się z takiego smartfona? Czy to ma sens i faktycznie warto zainteresować się tym sprzętem? Tego dowiecie się z tej recenzji.
Specyfikacja techniczna Huawei P40 Lite E:
- ekran 6,39 cala, IPS, 720×1560 pikseli,
- procesor Kirin 710 z grafiką Mali G51,
- 4 GB RAM,
- 64 GB pamięci wewnętrznej,
- niehybrydowy dual SIM,
- WiFi 802.11 b/g/n,
- 4G LTE,
- Bluetooth 5.0,
- GPS, A-GPS, GLONASS,
- aparat główny 48 Mpix (f/1.8) + 8 Mpix (f/2.4) + 2 Mpix (f/2.0),
- kamerka 8 Mpix,
- port microUSB,
- gniazdo słuchawkowe,
- akcelerometr, żyroskop,
- system operacyjny Android 9 Pie z EMUI 9.1,
- akumulator o pojemności 4000 mAh,
- wymiary: 159,81 x 76,13 x 8,13 mm,
- waga: 176 g.
Cena w momencie publikacji: 699 złotych
Wideorecenzja
Obudowa
Huawei P40 Lite E, na pierwszy rzut oka, całkowicie nie powala pod kątem wykonania. Użyto tu tworzywo sztuczne pokrywające tył i boki, całość się standardowo szybko brudzi, pojawiają się także drobne rysy. Bryła nie wyróżnia się niczym na tle innych smartfonów, jest to raczej typowy projekt smartfona z 2019 roku.
Patrząc na tył bardziej możemy mieć skojarzenia z zeszłoroczną serią smartfonów Huawei z naciskiem na model P30 Lite. Nie mamy tu charakterystycznej, bardziej kwadratowej „wysepki” z aparatem, jak chociażby w P40 Lite bez dopisku „E” przy nazwie.
Wyjątkowe są jednak detale tylnego panelu. Tworzywo mieni się bowiem różnymi kolorami, tworząc ciekawie wyglądający efekt. Nie jest to jednak tak wyraziste jak na zdjęciach prasowych, kolorowe elementy pokazują się tylko, gdy światło pada na obudowę w odpowiedni sposób.
Na tyle umieszczono znacząco odstający moduł aparatu głównego złożony z trzech matryc. Pod nim zamontowano diodę doświetlającą, jest też informacja o 48 Megapikselach oraz obecności trzech aparatów (tak, jakby ktoś nie zauważył ;)). Bardziej na środku jest jeszcze delikatnie zagłębiony, dobrze wyczuwalny pod palcem skaner linii papilarnych, a na samym dole nadrukowano logo producenta oraz kilka symboli i znaków towarowych.
Od frontu umieszczono spory wyświetlacz o przekątnej 6,39 cala i rozdzielczości 1560 x 1560 pikseli. Sprawniejsze oko dostrzeże delikatnie poszarpane krawędzie zaokrąglonych elementów, jednak w codziennym użytkowaniu całkowicie nie zwraca się na to uwagi. Szczególnie, że ekran charakteryzuje się ładnie nasyconymi kolorami, co potęgują jeszcze świetne tapety udostępnione w systemie przez producenta. Niezłe są także kąty widzenia, a poziomy jasności w zupełności wystarczające do komfortowego korzystania.
Wokół ekranu są dość wąskie ramki, standardowo jednak przestrzeń pod ekranem jest nieco większa. W ekranie, w lewym górnym rogu, umieszczono też kamerkę do selfie. Jest ona wmontowana w stosunkowo małą dziurkę w ekranie (chociaż nie aż tak małej, jak w przypadku chociażby Samsunga Galaxy A51), na którą, po kilku chwilach użytkowania, całkowicie przestaje się zwracać uwagę. Nad ekranem jest jeszcze głośnik do rozmów, diody powiadomień jednak nie znajdziemy.
Dolna krawędź wzbudza we mnie zarówno pozytywne, jak i negatywne emocje. Na plus jest gniazdo słuchawkowe, z którego producenci coraz częściej rezygnują. Totalnym nieporozumieniem jest jednak złącze microUSB zamiast USB typu C. Ja wiem, że jest to najtańszy smartfon z całej serii P40, ale, jak dla mnie, implementacja takiego portu w smartfonie wielkiego producenta w 2020 roku to mało śmieszny żart.
Poza złączami na dole, umieszczono jeszcze mikrofon i głośnik. Gra on dosyć głośno i czysto, do codziennego odtwarzania multimediów wystarczy. Nie występują żadne zakłócenia czy obniżanie jakości dźwięku przy wyższej głośności, jest jak najbardziej okej jak na tej klasy sprzęt.
Od góry zamontowano tylko mikrofon. Na lewej krawędzi przewidziano z kolei miejsce na tackę wysuwaną za pomocą szpilki. Można umieścić na niej jednocześnie dwie karty nanoSIM i jedną microSD, nie musimy wybierać, z której chcemy skorzystać, wszystkie będą działały w tym samym momencie.
Na prawym boku są jeszcze klawisze głośności i zasilania. Są one zamontowane w odpowiednim miejscu, zapewniając komfortową obsługę. Mam jedynie wrażenie, że włącznik po miesiącu użytkowania się nieco wyrobił i jest trochę bardziej zagłębiony niż klawisze głośności.
System
Huawei P40 Lite E pracuje pod kontrolą Androida w wersji 9 Pie. Oczywiście wzbogaca go nakładka EMUI 9.1.1. Jako ciekawostka mogę dodać, że w ustawieniach systemu widnieje informacja o tym, że jest to Huawei Y7p niedostępny na naszym rynku, nie wiem jednak, czy to ogólna sytuacja we wszystkich egzemplarzach, czy tylko w moim testowym.
W smartfonie nie znajdziemy usług Google. Jest to chyba największa wada tego smartfona, która dla wielu osób może okazać się dyskwalifikująca już na samym starcie rozważań nad zakupem. O tym, co nie działa i jakie są ograniczenia, nie będę się dokładnie rozpisywał – świetnie zrobiła to Kasia w swojej recenzji Huawei P40 Pro.
Przyznam jednak, że korzystanie ze smartfona bez usług Google jest niesamowicie uciążliwe. Kilkukrotnie zdarzyła mi się sytuacja, że chciałem na szybko coś zrobić, ale musiałem się najpierw zastanowić jak… Nie wszystkie czynności są tak oczywiste, jak w przypadku smartfonów z usługami Google.
Przykładowo – nie odbierzecie paczki z Paczkomatu, bo aplikacja wymaga usług Google (mimo, że jest dostępna w AppGallery, a Inpost chwali się tym na stronie internetowej). Nie zalogujecie się do wielu aplikacji, chociażby LIDL Plus, ponieważ potrzebne są mapy Google do określenia lokalizacji sklepu. Nie skorzystacie z automatycznego uzupełnienia haseł – do tego także potrzebne są usługi Google. Nie zalogujecie się też do większości banków – brak certyfikatu blokuje taką możliwość – a jak już się to Wam uda, to niektóre funkcje będą niedostępne. Irytujący może być też fakt nieotrzymywania powiadomień z niektórych aplikacji.
Przykładów można mnożyć bez końca… Dochodzę do wniosku, że przy Huawei P40 Lite E trzeba się na nowo nauczyć korzystać ze smartfona. Wyrobić w sobie nowe nawyki i nieco inne sposoby wykonywania najprostszych akcji. O ile bez problemu możemy przestawić się na używanie innych, alternatywnych zamienników popularnych aplikacji, to problemem jest to, gdy jakiś program nie ma swojego odpowiednika. Albo, gdy mimo wszystko, aplikacja nie będzie pokazywała nam powiadomień. Są to sytuacje bardzo uciążliwe, skutecznie utrudniające korzystanie z telefonu.
Okej, teoretycznie można ręcznie wgrać usługi Google. Jest to jednak często skomplikowany, wieloetapowy proces, który nie zawsze kończy się sukcesem. Na początku testów udało mi się przez dwa dni z nich korzystać, potem jednak zaczęły pojawiać się błędy, komunikaty o braku wsparcia, a aplikacje przestawały działać. Lekarstwem na to było tylko i wyłącznie przywrócenie ustawień fabrycznych.
Co z tego, że można więc wgrać usługi, skoro nikt nam nie da gwarancji jak długo będę działać i w jakim zakresie? Dla mnie to całkowicie mija się z celem. Dopóki Huawei nie dogada się z Google, pełna funkcjonalność systemu nie będzie dostępna.
A jakie dodatkowe funkcje w systemie dla użytkowników przewidział producent? Jest to raczej standardowy zestaw funkcji, nie ma nic, co jakoś by się wyróżniało na tle innych smartfonów tej firmy. Mamy więc chociażby motywy, filtr światła niebieskiego, regulację temperatury barwowej, możliwość ukrycia dziurki poprzez dodanie czarnego paska czy higienę cyfrową. Są też aplikacje bliźniacze pozwalające zduplikować niektóre programy oraz gesty zastępujące klawisze funkcyjne.
Do dyspozycji mamy też przebudowane aplikacje systemowe, dopasowane wizualnie do całego interfejsu systemu. Mamy także aplikację Zdrowie do śledzenia aktywności fizycznej, kompas, pogodę, porady, optymalizator czy wsparcie. Jedną z najważniejszych aplikacji jest jednak sklep AppGallery, z którego można pobierać dodatkowe programy. Nie jest ich jeszcze tam nie wiadomo jak dużo, ale przyznaję, od rozpoczęcia testów ich liczba znacząco wzrosła.
Możemy oczywiście korzystać z alternatywnych sklepów z aplikacjami (osobiście używałem APKPure), jednak i tak te, które wymagają usług Google, nie będą działały. No i proces instalacji polega na pobraniu pliku APK, co wiąże się z brakiem automatycznych aktualizacji, jak to ma miejsce w przypadku chociażby sklepu Google Play.
Jeśli chodzi o płynność działania to praktycznie nic złego nie można zarzucić temu smartfonowi. Całość jest płynna i stabilna, nie pojawiają się problemy z przeładowywaniem pulpitów czy zamykaniem aplikacji. Klatkowanie raczej też się nie zdarza, jedynie sporadycznie można zauważyć delikatne spowolnienia animacji. Nawet aplikacje w pamięci RAM są utrzymywane stosunkowo długo, jak na sprzęt z tej kategorii cenowej.
Za takie działanie smartfona odpowiadają podzespoły zawierające procesor Kirin 710, układ graficzny Mali G51, 4 GB RAM oraz 64 GB pamięci wbudowanej. Jest tu jednak możliwość rozbudowy za pomocą kart microSD, obsługiwane jest do 256 GB.
Nie można też nic zarzucić modułom łączności. Rozmowy telefoniczne przebiegają bezproblemowo, internet jest szybki – zarówno po WiFi, jak i przy użyciu transmisji danych, a GPS poprawnie określa lokalizację. Nie ma też problemów z łącznością z innymi urządzeniami za pomocą Bluetooth. Jedyne, czego brakuje, to NFC.
Poniżej kilka zrzutów ekranu z testami syntetycznymi:
Spis treści:
- Wzornictwo, jakość wykonania. Głośnik. Wyświetlacz. System. Działanie.
- Skaner linii papilarnych. Bateria. Aparat. Podsumowanie
Huawei P40 Lite E w Media Expert
Zabezpieczenia
Na tyle obudowy zamontowano skaner linii papilarnych. Jak przystało na Huawei – jest on, po prostu, bardzo dobry! Działa szybko, jest skuteczny i praktycznie się nie myli. Od przyłożenia palca do podświetlenia ekranu nie mija nawet jedna sekunda, co bardzo ułatwia korzystanie z urządzenia.
Ponadto skaner jest zlokalizowany w odpowiednim, dobrze wyczuwalnym pod palcem miejscu. Nie ma więc problemu z trafieniem w niego podczas użytkowania. Warto też dodać, że skaner jest cały czas aktywny, co oznacza, że podświetlenie ekranu nie jest konieczne przed skorzystaniem z czytnika.
Poza skanerem, do dyspozycji mamy jeszcze rozpoznawanie twarzy. Wykorzystuje ono kamerkę frontową, więc nie jest to może najbezpieczniejsza na świecie forma zabezpieczenia. Podczas moich testów nie udało mi się jednak oszukać algorytmów za pomocą zdjęcia.
Skanowanie twarzy także jest szybkie i trwa w okolicy sekundy. Musimy jednak najpierw podświetlić ekran. Jest to możliwe na trzy sposoby: albo za pomocą klawisza, albo po dwukrotnym stuknięciu w ekran, albo korzystając z gestu podniesienia smartfona do góry.
Skanowanie rozpoczyna się automatycznie po podświetleniu ekranu. Gdy smartfon nas rozpozna, musimy przeciągnąć palcem od dołu ekranu do góry, aby zakończyć proces odblokowywania. Jeśli chcemy to jednak minimalnie usprawnić, możemy skorzystać z funkcji pomijania ekranu blokady przy rozpoznaniu twarzy. Wtedy praktycznie od razu po podświetleniu ekranu smartfon staje się odblokowany.
Aparat
W Huawei P40 Lite E dostępny jest potrójny moduł aparatu głównego. Składa się on z matryc o rozdzielczości 48 Mpix z przysłoną f/1.8, 8 Mpix (f/2.4) oraz 2 Mpix (f/2.0). Taki zestaw pozwala na wykonywanie standardowych zdjęć, a także z szerokim kątem widzenia. Zabrakło natomiast zoomu cyfrowego lub hybrydowego, dostępny jest jedynie cyfrowy (maksymalnie 6-krotny). Od przodu z kolei znalazła się kamerka o rozdzielczości 8 Mpix.
Zdjęcia wykonywane aparatem głównym charakteryzują się sporą ostrością i przyzwoitą szczegółowością. Pod warunkiem, że nie przybliżamy poszczególnych elementów – wtedy pojawia się trochę szumów. Kolory są naturalne, chociaż nieprzesadnie intensywne.
Smartfon dobrze radzi sobie z wyostrzaniem małych elementów, sprawdza się wiec dobrze do zdjęć macro. W zdjęciach nocnych jest jednak tylko poprawnie – zdjęcia są mało szczegółowe, pojawiają się prześwietlenia i szumy.
Do dyspozycji mamy też szeroki kąt. Standardowo, jest on nieco gorszej jakości, ponieważ zdjęcia są mniej szczegółowe, a kolory mniej intensywne. Fotografie są także zazwyczaj stanowczo ciemniejsze niż w przypadku zwykłych zdjęć. Jednak największą ich zaletą jest po prostu fakt, że na jednej fotografii zmieścimy stanowczo więcej elementów.
Zdjęcia z kamerki frontowej powinny zadowolić większość użytkowników. Są szczegółowe nawet po przybliżeniu poszczególnych elementów, mają też naturalne kolory. Jedynie na tle nieba wydaje się, że fotografie są prześwietlone.
Aplikacja do obsługi aparatu została bardzo dobrze wyposażona. Do dyspozycji mamy kilka przydatnych trybów, a wśród nich malowanie światłem, ruchome zdjęcie, tryb poklatkowy oraz zwolnione tempo. Nie zabrakło trybu profesjonalnego, pozwalającego dostosować wszystkie parametry fotografii, jest też mała przysłona, panorama, tryb nocny, portret, HDR oraz naklejki urozmaicające zdjęcia. Są także filtry kolorystyczne oraz tryb sztucznej inteligencji, który podkręca niektóre kolory, w szczególności zielenie.
Akumulator
Huawei P40 Lite E został wyposażony w akumulator o pojemności 4000 mAh. Jak już wspomniałem przy opisie obudowy – naładujemy go za pomocą przewodu microUSB. Pocieszeniem może być jednak tryb szybkiego ładowania, niestety, dostałem smartfon bez akcesoriów, nie mogę więc wypowiedzieć się na temat dołączanej do zestawu ładowarki i długości trwania procesu ładowania.
Podczas normalnego użytkowania korzystając naprzemiennie z WiFi i transmisji danych oraz automatycznej jasności wyświetlacza możemy osiągnąć w okolicy 5-6 godzin na wyświetlaczu. Ten czas wydłuży się do około 7 godzin na samym WiFi, a korzystając z danych mobilnych skróci do jakichś 3,5-4 godzin.
Ciekawostką jest jednak czas pracy korzystając z zainstalowanych usług Google. Podczas intensywnego używania po zaledwie dwóch godzinach konieczne było doładowanie baterii.
Czas pracy na ogół jest więc dobry, chociaż spodziewałem się nieco lepszych wyników. Na jeden intensywniejszy czy 1,5 średnio-intensywny dzień pracy wystarczy, ale raczej nic więcej.
Podsumowanie
Huawei P40 Lite E to niewątpliwie udany sprzęt. Do dyspozycji mamy stabilnie, płynnie działający system, świetny skaner linii papilarnych, przyzwoity akumulator oraz niezłe, jak na tę półkę cenową, aparaty. Do tego ciekawie wyglądająca obudowa, gniazdo słuchawkowe oraz niehybrydowy slot DualSIM obsługujący jednocześnie 3 karty.
Z drobnych wad można wymienić brak NFC, zastosowanie złącza microUSB zamiast USB typu C czy wykonanie obudowy w całości z tworzywa sztucznego. Największym problemem jest jednak brak usług Google. Jest to dość uciążliwe, szczególnie dla osób poszukujących bezproblemowego sprzętu, który, po prostu, będzie działał. W tym przypadku musimy sporo kombinować – a to z innymi, zamiennymi aplikacjami, a to alternatywnymi sposobami instalacji programów, a to w końcu ze zmienianiem własnych nawyków.
Huawei P40 Lite E będzie dobrym wyborem tylko i wyłącznie dla osób świadomych braków w oprogramowaniu lub lubiących „pogrzebać” w systemie na własną rękę. Dla bardziej tradycyjnych użytkowników, smartfon się raczej nie sprawdzi. Na kombinowanie i różnego typu wyrzeczenia, według mnie, szkoda zarówno czasu, jak i nerwów.
Niech Was też nie kusi zakupienie smartfona komuś na prezent. Niska cena nieprzekraczająca 700 złotych może przyciągać wiele osób, które komuś będą chciały sprezentować smartfona. To nie jest jednak sprzęt dla każdego, użytkownik powinien w tym przypadku świadomie i samodzielnie podjąć decyzję, że da radę korzystać ze smartfona bez usług Google.
Według mnie nie ma sensu kupować P40 Lite E mając na uwadze, że na rynku jest wiele różnych smartfonów, które sprawdzą się u większości osób stanowczo lepiej. Weźmy na przykład Motorolę One, Xiaomi Redmi 8, Moto G7 Power, Huawei P smart 2019 czy Alcatel 3X 2019. Więcej urządzeń do 700 złotych znajdziecie w naszym poradniku zakupowym sprzed kilku tygodni.
A co Wy myślicie o tym smartfonie? Czy brak usług Google przekreśliłby go na Waszej liście ciekawych smartfonów? Jestem ciekaw Waszej opinii!
Huawei P40 Lite E w Media Expert