8 kwietnia do sprzedaży w Polsce wszedł Huawei MatePad 11,5” PaperMatte Edition. Nie minęły dwa miesiące, mamy 4 czerwca, a na półkach sklepowych pojawia się jego odświeżona wersja – Huawei MatePad 11,5”S PaperMatte Edition. Czym różnią się oba modele od siebie? I czy warto zwrócić na nie uwagę?
MatePad 11,5”S vs MatePad 11,5″ PaperMatte Edition
Skoro wywołałam już temat różnic pomiędzy oboma modelami, warto od razu go nieco pociągnąć. Największa zmiana zaszła w samym wyświetlaczu, bo mamy tu drugą generację PaperMatte, która nie dość, że jest odrobinę jaśniejsza (500 vs 420 nitów), to jeszcze zauważalnie lepiej odwzorowuje kolory. Co więcej, ekran jest też odświeżany z wyższą częstotliwością – 144 Hz zamiast 120 Hz i ma nieco wyższą rozdzielczość – 2800×1840 zamiast 2200×1440 pikseli.
Druga, istotna zmiana, to obsługa łączności Nearlink i rysika M-Pencil 3. generacji, który teraz magnetycznie można przymocować do krawędzi tabletu. Procesor to już nie Snadpragon 7 Gen 1, a Kirin 9000WL, z kolei system operacyjny HarmonyOS został zaktualizowany z 3.1 do 4.2.
Nie zabrakło też akumulatora o większej pojemności (8800 mAh vs 7700 mAh), przy czym wciąż – niestety – ładowany jest z mocą jedynie 22,5 W. Szkoda.
Jeśli chodzi o wymiary, te zmieniły się nieznacznie, wręcz niezauważalnie – z 260,88 x 176,82 x 6,85 mm na 261,1 x 177,3 x 6,2 mm, a waga – z 499 g na 510 g. Design pozostał taki sam, ale fanów kolorów z pewnością ucieszy fakt, że nowość dostępna jest w wersji fioletowej, która wygląda naprawdę dobrze. Niestety, do testów trafił mi się czarny wariant, nad czym nieco ubolewam.
Specyfikacja Huawei MatePad 11,5”S PaperMatte Edition:
- wyświetlacz dotykowy TFT LCD IPS, PaperMatte 2.0, o przekątnej 11,5”, rozdzielczości 2800×1840 pikseli, częstotliwości odświeżania 144 Hz i jasności 500 nitów, kontrast 1500:1, 16,7 mln kolorów, 100% P3,
- ośmiordzeniowy procesor Kirin 9000WL,
- 8 GB RAM,
- 256 GB pamięci wewnętrznej,
- system HarmonyOS 4.2,
- aparat 13 Mpix,
- przedni aparat 8 Mpix 105° FOV,
- Bluetooth 5.2,
- WiFi 6,
- Nearlink,
- cztery głośniki, dwa mikrofony,
- USB typu C 3.0,
- akumulator o pojemności 8800 mAh, ładowanie 22,5 W,
- wymiary: 261,1 x 177,3 x 6,2 mm,
- waga: 510 g.
Cena Huawei MatePad 11,5”S w momencie publikacji recenzji: 1699 złotych i rysik M Pencil gratis. Taka oferta obowiązuje do 7 lipca. Po tym czasie standardowa cena tabletu będzie wynosiła 1899 złotych. Możecie też zdecydować się na zestaw z klawiaturą Smart Magnetic, który aktualnie kosztuje 1999 złotych (i rysik gratis), natomiast po 7 lipca będzie kosztował 2199 złotych.
W sprzedaży dostępne są dwie wersje kolorystyczne: czarna i fioletowa, przy czym druga z nich tylko w opcji z klawiaturą.
Tablet można kupić m.in. w sklepie huawei.pl (to link afiliacyjny).
Strasznie lubię ten matowy ekran
Z MatePadem 11,5” PaperMatte Edition nie miałam okazji spędzić zbyt dużo czasu, ale słowa, które na jego temat napisał w recenzji Kordas, są jednoznacznie pozytywne. Jasne, trochę brakowało mu jasności względem błyszczących odpowiedników, podobnie jak i lepszego odwzorowania kolorów, ale – w obliczu braku refleksów i odbić (jak również ceny!) – można było przymknąć na to oko. Tym bardziej, że była to pierwsza odsłona PaperMatte.
Mamy MatePada 11,5”S i drugą generację PaperMatte, więc i moje podejście musi być bardziej krytyczne. W końcu Huawei obiecuje lepsze odwzorowanie kolorów i ich nasycenie (zbliżone do błyszczących ekranów), jak również wyższą jasność (500 vs 420 nitów) i jeszcze lepsze eliminowanie refleksów i odblasków (podobno nawet 99%). I wiecie co? To wszystko prawda.
Korzystanie z MatePada 11,5”S to czysta przyjemność. Dzięki temu, że nic nie odbija nam się w ekranie, komfort użytkowania tabletu stoi na niesamowicie wysokim poziomie. W pełnym słońcu wciąż widać braki w jasności (błyszczące ekrany są jaśniejsze), ale dzięki temu, że praktycznie nie mamy do czynienia z refleksami, korzystanie z tabletu jest możliwe.
Wciąż widać różnicę w odwzorowaniu kolorów i nasyceniu barw, porównując z błyszczącym ekranem, ale zdecydowanie widać poprawę w tym zakresie. Myślę, że w przypadku PaperMatte 3.0 będziemy mogli mówić o poprawie tego parametru (hej, Huawei, pewnie już nad tym pracujecie? ;)).
Bardzo lubię wyświetlacz MatePada 11,5”S. To, że mogę położyć go na biurku i widzieć wszystko nawet pod kątem, bez odbijania swojego odbicia w ekranie, to naprawdę fajna rzecz. Do tego dochodzi możliwość korzystania z trybu czytnika ebooków dla osób, które lubią pochłaniać książki na tabletach, i mamy sprzęt, który staje się bardzo uniwersalny pod względem zastosowań.
Dodam jeszcze tylko, że częstotliwość odświeżania ekranu można ustawić na stałe 144 Hz lub 60 Hz, lub też zdecydować się na dynamiczną, czyli automatyczną regulację tej wartości w zależności od tego, co w danej chwili robimy na tablecie.
Działanie, HarmonyOS i dostępność aplikacji
Za działanie Huawei MatePad 11,5”S odpowiada ośmiordzeniowy procesor Kirin 9000WL w połączeniu z 8 GB RAM i systemem HarmonyOS 4.2. I, muszę przyznać, że złego słowa na wydajność i szybkość pracy powiedzieć nie mogę. Aplikacje uruchamiają się szybko, przełączanie się pomiędzy nimi jest bezproblemowe, podobnie jak korzystanie z kilku aplikacji obok siebie w trybie dzielenia ekranu.
Z racji tego, że Kirin 9000WL stanowi dla nas nowość, wypadałoby przeprowadzić kilka testów syntetycznych i, co też istotne, porównać wyniki ze Snapdragonem 7 Gen 1z MatePada 11,5”S. Oczywiście nie omieszkam tego zrobić :)
Huawei MatePad 11,5”S z Kirinem 9000WL | Huawei MatePad 11,5” PaperMatte Edition ze Snapdragonem 7 Gen 1 | |
Geekbench 6 – single core | 1197 | 1059 |
Geekbench 6 – multi core | 3747 | 2943 |
Geekbench 6 – OpenCL | 2583 | 2508 |
Geekbench 6 – GPU Vulkan | 2592 | 2674 |
Wild Life | 3962 | 3163 |
Wild Life Extreme | 1055 | 832 |
Wild Life Stress Test | 3954 / 3922 / 99,2% | 3153 / 3145 / 99,8% |
Na tablecie mamy HarmonyOS (bez GMS), a zatem wszelkie aplikacje pobierzemy z poziomu AppGallery. Co ważne jednak, dzięki integracji z usługami microG, możemy wyszukiwać tam wszystkie aplikacje, również spoza autorskiego sklepu Huawei.
Oznacza to, że – chcąc zainstalować np. Gmaila czy nawet Google Play – wystarczy wpisać nazwę programu w AppGallery, by wyskoczyła na liście aplikacji gotowych do pozyskania (widnieje przycisk “uzyskaj”, a nie “zainstaluj”). Przy czym apki instalują się z pomocą microG i Gbox, a zatem zewnętrznie – oczywiście z przejściem procesu szukania zagrożeń podczas pobierania.
Dzięki takiej integracji można korzystać z tabletu właściwie tak, jakby działał pod kontrolą standardowego Androida z pełnym dostępem do Google Play. Jasne, “jakby”, bo trzeba obejść brak Google Mobile Services, ale korzystanie ze sprzętów Huawei dzięki microG i Gbox stało się aktualnie dużo mniej uciążliwe, bo nie trzeba aż tak kombinować jak jeszcze chwilę temu.
Oznacza to, że wszystko odpowiednio się synchronizuje, działa udostępnianie lokalizacji (czy podglądanie lokalizacji innych osób) w Google Maps czy podpowiadanie haseł choćby w Chrome. I o ile uważam, że na tablecie brak GMS nigdy nie stanowił większego problemu, tak teraz korzystanie z niego jest po prostu wygodniejsze.
Z innych rzeczy – Facebook działa wyłącznie pionowo, natomiast Messenger nie sprawia żadnych problemów.
Pod względem obsługiwanych modułów łączności niezmiernie brakuje mi obsługi sieci komórkowych – 4G co najmniej, o 5G nie wspominając. Niestety, w przypadku tego modelu nie ma co na to liczyć. Szkoda – dla wielu osób będzie to spory minus.
Pamięci wewnętrznej jest 256 GB, a jej szybkość przedstawia się następująco:
- szybkość sekwencyjnego zapisu danych: 408,83 MB/s,
- szybkość sekwencyjnego odczytu danych: 1,56 GB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 118,50 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 34,48 MB/s,
- kopiowanie pamięci: 14,35 GB/s.
Głośniki
Cieszy mnie, gdy producenci wykorzystują maksymalny potencjał przestrzeni, jaką w sprzęcie mają na umiejscowienie głośników. W tym tablecie po prostu słychać już, że więcej nie producent nie ma szans upakować. Trochę na minus muszę zaliczyć brak możliwości sterowania dźwiękiem (brak equalizera), brakuje mi Dolby Atmos, tej przestrzenności dźwięku. Nie mamy tu bowiem uczucia, by scena muzyczna otulała nas, dźwięk generowany przez tablet wydobywa się jakby punktowo.
Mimo wszystko jednak tablet ten brzmi naprawdę przyjemnie. Znajdziemy tu cztery głośniki, które przy pełnej mocy wytwarzają fajne wibracje, a wręcz można powiedzieć, że trzymając go w dłoniach bas łaskocze nasze ręce. Dogłębne mrowienie gwarantowane ;)
Oprócz tego przyjemne, czytelne wysokie tony, średnie uzupełniające całość sceny poprawnie, a – jak już wspominałem – bas jest, w dodatku głęboki. Nie zauważyłem jakichkolwiek zniekształceń dźwięku. Jest po prostu tak, jak się tego spodziewałem – dobrze, ale jednak kilku wyżej wymienionych elementów mi brakuje.
Czas pracy i ładowania
Tablety każdy z nas wykorzystuje w nieco inny sposób. Jedni traktują je jako urządzenia typowo kanapowe, do konsumowania multimediów i przeglądania sieci / mediów społecznościowych (w takim zastosowaniu będą działać kilka dni), inni – zastępują nimi laptopy w pracy typowo biurowej (i w takim przypadku dzień-dwa działania to maks w zależności od liczby przepracowanych godzin). I tutaj też tak jest – czas działania będzie zależał od tego, jak często i w jakim celu wykorzystujemy tablet. A coś bardziej szczegółowo? Bardzo proszę.
Jeśli najdzie Was na binge-watching serialu na Netfliksie (online, offline – przyznaję – nie sprawdzałam), z MatePadem 11,5”S będziecie mogli obejrzeć ok. 7-8 odcinków w ciągu ok. 5,5 godziny pracy, jaki ten będzie w takim scenariuszu w stanie zaoferować.
Z podłączoną klawiaturą w pracy biurowej (Chrome z wieloma zakładkami, Discord, Google Docs, mejle), tablet rozładował się po dziewięciu godzinach działania, z czego przez sporą część tego czasu ekran miał jasność ok. 60-70%, a przez 2-3 godziny – blisko 100%.
Jak już zdążyłam wspomnieć, MatePad 11,5”S obsługuje ładowanie o mocy tylko 22,5 W, co – jak się możecie domyślać – sprawia, że uzupełnianie energii w tablecie trochę trwa. Nie udało mi się upolować ile konkretnie, ale po godzinie od podłączenia na ekranie widniało 47%, więc można zakładać, że okolice 2 godzin, może nieco więcej.
Aparat
Możliwości fotograficzne tabletów traktujemy raczej po macoszemu, bo i nie do robienia zdjęć sprzęt ten służy. Pozwólcie jednak, że kilka zdjęć z MatePada 11,5”S załączę – zarówno tych, wykonanych głównym aparatem 13 Mpix, jak i tych z przedniej kamerki 8 Mpix o kącie widzenia 105°.
Patrząc na ich jakość nie różnią się od tych, pochodzących z MatePada 11,5” PaperMatte Edition czy… podstawowego MatePada 11,5” (tego z błyszczącym ekranem).
Przy okazji warto nadmienić, że przedni aparat wykorzystywany jest do rozpoznawania twarzy użytkownika. Działa to zupełnie poprawnie, choć trzeba mieć świadomość, że nie jest to skan przestrzenny 3D. Brakuje mi czytnika linii papilarnych, choćby zaszytego we włączniku (w poprzedniku też go nie było).
Opcjonalne akcesoria, które warto mieć
Znacie mnie doskonale – jeśli do tabletu można dokupić klawiaturę, ja w to idę. Jestem osobą, która uwielbia wykorzystywać każdą wolną chwilę, by nadgonić obowiązki – odpisać na mejle czy napisać recenzję testowanego sprzętu. Nie jest dla mnie istotne czy robię to na komputerze stacjonarnym, laptopie, tablecie czy smartfonie, ani czy używam do tego klawiatury wirtualnej (ekranowej) czy fizycznej. Jasne, fizyczną preferuję, ale jeśli takowej nie ma pod ręką, to trudno. W przypadku MatePada 11,5”S na szczęście klawiatura jest – można do niego bowiem dokupić klawiaturę Huawei Smart Magnetic Keyboard.
Akcesorium jest o tyle ciekawe, że nie wymaga od nas stałego połączenia z tabletem. W praktyce oznacza to, że tablet możemy postawić na stole czy biurku, a klawiaturę mieć na przykład na kolanach – to świetne rozwiązanie, które wcale nie jest oczywiste w przypadku klawiatur tabletowych.
Odłączana klawiatura jest naprawdę wygodna, choć – muszę przyznać – że nic nie irytuje mnie bardziej, jak niechciane przyciski w miejscach, w których nie powinno ich być. Takim niechcianym klawiszem w tym przypadku jest klawisz pisania głosowego, mieszczący się tuż obok prawego Alta, który klikałam wręcz nagminnie. Nie obraziłabym się, gdyby go tam wcale nie było, a w zamian spacja została wydłużona.
Oprócz tego muszę przyznać, że – jak się człowiek już przyzwyczai – pisanie na Huawei Smart Magnetic Keyboard jest wygodne. Dodam jeszcze, że jest to o tyle fajne akcesorium, że nie jest klawiaturą samą w sobie, a tak naprawdę dość rozbudowanym etui, które chroni metalową obudowę tabletu i ma podstawkę, dzięki której można postawić go pod wygodnym kątem (choć elastyczności to rozwiązanie nie ma za grosz).
Szkoda jednocześnie, że klawiatura nie jest w żaden sposób podświetlana. Pozytywnie zaskoczyło mnie to rozwiązanie w klawiaturze sprzedawanej do testowanego przeze mnie jakiś czas temu Xiaomi Pad 6S Pro i chętnie widziałabym je również tutaj. Huawei, może da radę w następnym modelu? ;)
Kto regularnie czyta Tabletowo ten wie, że jeśli chodzi o rysiki, mogłyby one dla mnie nie istnieć w ogóle. Notatki robię raczej w Google Docs, a talentu do rysowania czy malowania nie mam za grosz. Wiem jednak, że sporo osób ma na temat stylusów zupełnie inne zdanie niż ja i tablety wykorzystuje również jako urządzenia graficzne. A MatePad 11,5”S, dzięki matowej powłoce, nadaje się do tego świetnie, serio, bo pisze się po nim czy rysuje jak po kartce papieru.
I tutaj wchodzi cały na biało najnowszy rysik Huawei M-Pencil trzeciej generacji, o którym sporo można powiedzieć. Zacznijmy od tego, że obsługuje technologię łączności bezprzewodowej NearLink, stworzoną przez Huawei, która – względem WiFi czy Bluetooth – ma być szybsza, o większym zasięgu i mniejszym zużyciu energii.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że rysik wykrywa aż 10 tysięcy poziomów nacisku (!) i jest ładowany magnetycznie przez przyłożenie go do krawędzi tabletu (dla przypomnienia: poprzedni rysik w przypadku MatePada 11,5” PaperMatte Edition ładowany był przewodem USB C).
Jak zaznacza Huawei, w zestawie znajdziemy dwa rodzaje końcówek: przezroczystą do malowania i nieprzezroczystą do notowania.
A skoro już o tym mowa, do naszej dyspozycji jest kilka aplikacji preinstalowanych na tablecie, które mają nam umilić zarówno notowanie, jak i malowanie. Notatki Huawei to niezwykle zaawansowany program do notowania, natomiast GoPaint – profesjonalny program do malowania i rysowania, stworzony przez Huawei i zespół artystów. Pozwólcie, że nie będę się na ich temat rozwijać – o GoPaint możecie przeczytać w jednym z naszych wpisów.
Podsumowanie
To miała być dość krótka recenzja, bo przecież MatePad 11,5”S PaperMatte Edition w teorii niewiele różni się od MatePada 11,5” PaperMatte Edition. Wyszło nieco inaczej, ale – mam nadzieję – była to przyjemna lektura, która przybliżyła Wam najnowszy sprzęt i odpowiedziała na pytanie, jak istotne są te – z pozoru – niewielkie zmiany, wprowadzone przez Huawei w nowym tablecie.
Niestety, wszelkie te zmiany, choć pozytywne, odbiły się na cenie urządzenia, która przestała być już tak atrakcyjna jak podstawowego modelu 11,5″ w dniu premiery (dla przypomnienia – cena startowała z 1399 złotych z rysikiem poprzedniej generacji). Patrząc przez pryzmat samej ceny – mogło być taniej, tu chyba nikt nie ma wątpliwości. Ale zmiany, które zaszły, dla wielu będą skutecznym uzasadnieniem podwyżki.
Wciąż jednak uważam, że matowe ekrany to sztos, a nowy tablet wyłącznie mnie w tym przekonaniu utwierdził.