Huawei za sprawą nowego MatePada 11,5″ chce nam udowodnić, że godny uwagi tablet może być atrakcyjnie wyceniony. Co z tego wynikło i czy nowy MatePad jest w stanie sprostać oczekiwaniom?
Odnoszę nieodparte wrażenie, że tablety w ostatnich paru latach przeżywają swoją drugą młodość. Przez pewien czas wydawały się wręcz zapomniane, by z czasem znów wkupić się w łaski użytkowników. Oczywiście, w pewnym stopniu wpływ na to miało wprowadzenie nauki zdalnej. Wówczas bardzo często kupno tabletu dla dziecka wiązało się z wyraźnie mniejszym kosztem, aniżeli w przypadku laptopa.
Jednak zdecydowanie największy wpływ na taki stan rzeczy ma fakt, że z generacji na generację tablety potrafią coraz więcej, przez co często w coraz większym stopniu są w stanie zastąpić komputer. Idealnym tego przykładem są flagowe iPady Pro z procesorami żywcem z Maców, czy równie świetne, nowe Samsungi Galaxy Tab S9.
Ale czy to oznacza, że za dobry tablet musimy zapłacić kilka tysięcy? Huawei postanowił udowonić, że nie. A ja teraz sprawdzę czy rzeczywiście tak jest.
Specyfikacja techniczna Huawei MatePad 11,5″:
- wyświetlacz IPS o przekątnej 11,5 cala, rozdzielczości 2200 × 1440 pikseli i częstotliwości odświeżania 120 Hz,
- ośmiordzeniowy procesor Snapdragon 7 Gen 1 z GPU Adreno 644,
- 8 GB RAM,
- 128 GB pamięci wewnętrznej,
- system HarmonyOS 3.1,
- WiFi 6 (802.11 a/b/g/n/ac/ax) 2,4 & 5 GHz,
- Bluetooth 5.2 z kodekami SBC, AAC, LDAC,
- rozpoznawanie twarzy,
- cztery głośniki,
- aparat główny 13 Mpix, f/1.8, AF,
- aparat przedni 8 Mpix, f/2.2, 105°,
- akumulator o pojemności 7700 mAh, ładowanie przewodowe 22,5 W,
- USB typu C 2.0,
- wymiary: 260,88 x 176,82 x 6,85 mm,
- waga: 499 g.
Cena w momencie publikacji recenzji wynosi 1199 złotych za wersję 6/128 GB (dostępna wyłącznie w sklepie Huawei.pl) oraz 1499 złotych za wariant 8/128 GB z klawiaturą w zestawie. Co istotne, do 17 września obowiązuje premierowa oferta promocyjna, w której cena obu wersji została obniżona o 200 złotych, co zatem oznacza, że regularne wyceny to, kolejno, 1399 i 1699 złotych.
Zawartość zestawu
W zasadzie to, co znajdziemy w zestawie z kupionym MatePadem 11,5″, zależy od tego, który wariant sprzętu wybierzemy. Zacznijmy od elementów wspólnych dla obu wersji.
Poza samym tabletem, znalazł się tu przewód zakończony wtyczkami USB-A oraz USB-C, a także ładowarka o mocy wynoszącej 22,5 W – jest to zarazem maksymalna obsługiwana przez tablet moc ładowania.
Kupując wariant 8/128 GB, będący jedynym szerzej dostępnym w sklepach, jako dodatkowy element zestawu znajdziemy etui z klawiaturą. W dalszej części recenzji pozwolę sobie powiedzieć o niej więcej, bowiem wnosi pracę na tablecie na znacznie wyższy poziom.
Konstrukcja i wzornictwo
Huawei MatePad 11,5″ robi naprawdę bardzo dobre pierwsze wrażenie, bowiem jest zbudowany niczym droższe urządzenia i tak też wygląda. Bryła to połączenie wykonanego z matowego aluminium korpusu oraz szkła na froncie – tutaj niestety producent nie chwali się jego pochodzeniem, więc najpewniej nie jest to ani Corning Gorilla, ani Kunlun Glass.
Front jest całkowicie płaski, ramki wyświetlacza w pełni symetryczne, mają typowe dla tabletów rozmiary i jak najbardziej mieszczą się w normie – nie są ani za wąskie, przez co nie dotykamy przypadkowo niczego na ekranie, ani za grube, więc tablet nie wygląda niczym jeszcze przez ponad rokiem podstawowe iPady.
Plecki w całości zostały wykonane z matowego aluminium w ciemnoszarym kolorze. Odnotowuję, że na powierzchni obudowy zbierają się odciski palców podczas użytkowania, jednak nie jest to aż tak uciążliwe, jak narzekałem na to w Galaxy Tabie S9. Na środku zostało ulokowane logo Huawei, zaś w prawym górnym rogu znalazł się pojedynczy aparat 13 Mpix na podniesionej wysepce.
Trzymając tablet w pozycji horyzontalnej, na górnej ramce zobaczymy dwa mikrofony oraz podwójny przycisk regulacji głośności, a z dołu magnetyczne piny Pogo do podłączania klawiatury. Lewa ramka to przycisk wybudzania ulokowany na górze i dwa głośniki. Po prawej stronie analogicznie znalazły się kolejne dwa głośniki, a pomiędzy nimi złącze USB-C.
Całościowo, Huawei MatePad 11,5″ sprawia wrażenie bardzo solidnego i sporo droższego sprzętu. Jest przy tym też relatywnie lekki i smukły, bowiem waży 499 gramów i mierzy 6,85 milimetra grubości.
Wyświetlacz
Front MatePada 11,5″ wypełnia – jak sama jego nazwa wskazuje – ekran mierzący po przekątnej 11,5 cala. Jest to panel IPS o proporcjach 3:2, rozdzielczości 2200 x 1440 pikseli i częstotliwością odświeżania na poziomie 120 Hz.
Oczywiście, to nie poziom ekranów OLED z tak głębokimi czerniami i genialnym kontrastem, ale to oczywiste, że w tej cenie na próżno go tu szukać. Faktem natomiast jest, że w codziennym użytkowaniu wyświetlacz ten spisuje się naprawdę dobrze.
Kolorystykę ekranu oceniam bardzo pozytywnie. Wyświetlane barwy są przyjemne dla oka i cechują się dużą naturalnością. Jasność minimalna i maksymalna stoją na bardzo dobrym poziomie. Maksymalna mogłaby być odrobinę wyższa, ale sumarycznie, nie sprawiała mi ona większych problemów nawet podczas pracy na balkonie w słoneczny dzień. Kąty widzenia spisują się zadowalająco, choć panel nieco przygasza się patrząc na niego mocno z boku.
W ustawieniach co prawda zabrakło predefiniowanych trybów wyświetlanych kolorów, ale na szczęście możemy dostosować temperaturę barwową. Znalazł się tu tryb ochrony wzroku (eliminujący niebieskie światło) i czytania książek. Możemy zdecydować, czy ekran ma działać w trybie automatycznego dostosowywania odświeżania, czy w stałym 120 Hz lub 60 Hz.
Wydajność i kultura pracy
Za wydajność Huawei MatePad 11,5″ odpowiada układ Qualcomm Snapdragon 7 Gen 1, czyli zeszłoroczna ośmiordzeniowa jednostka Qualcomma, dedykowana dla urządzeń średniopółkowych. W mojej wersji znalazło się 8 GB RAM, a na pliki i aplikacje przeznaczone jest 128 GB pamięci wewnętrznej.
Tablet nie jest mocarnym demonem prędkości i trochę trudno oczekiwać, żeby nim był, bazując na tym procesorze. Mimo to, w codziennym użytkowaniu całość pozwala na naprawdę bardzo komfortową pracę.
Urządzenie przez zdecydowaną większość czasu pozostaje bardzo responsywne, działa zupełnie płynnie, a aplikacje uruchamiają się szybko, bez większej zwłoki. Oczywiście, zdarzają się i takie sytuacje, że tablet nieco zwalnia i potrafią się pojawić wtedy delikatne przycięcia.
Zdarza się to jednak w momentach, gdy faktycznie dużo mocniej obciążamy urządzenie przez dłuższy czas, np. mamy otwarte dwie aplikacje w podzielonym ekranem (w tym jedna to przeglądarka ze sporą ilością kart ;)), a w małym okienku jeszcze odtwarzacz wideo. Muszę się jednak powtórzyć – nie jest to nic pojawiającego się notorycznie, ani tym bardziej utrudniającego korzystanie z tabletu.
Nie odnotowałem też rażących problemów z kulturą pracy. W dużej mierze MatePad 11,5″ pozostaje chłodny tudzież letni. Czasami (na przykład we wspomnianych wyżej scenariuszach) potrafi odczuwalnie wydzielać ciepło w okolicach górnej części obudowy. Nie są to jednak temperatury bardzo wysokie, zatem tablet nie parzy w dłonie i wciąż da się z niego komfortowo korzystać.
Tabletu bez GMS da się używać
Huawei MatePad 11,5″ pracuje pod kontrolą systemu HarmonyOS 3.1. W teorii to zupełnie nowy, w pełni autorski system operacyjny Huawei, który producent implementuje już w niemal wszystkich swoich urządzeniach – od zegarków, po słuchawki, tablety i nie tylko.
W praktyce jednak, interfejs HarmonyOS wizualnie przypomina doskonale znaną wielu użytkownikom nakładkę Huawei, czyli EMUI – począwszy od ekranu głównego, poprzez centrum sterowania, widżety, ustawienia i można by tak wymieniać.
Oprócz tego, HarmonyOS obsługuje oczywiście aplikacje z systemu Android, znajduje się tu AppGallery z identycznymi aplikacjami, jak w smartfonach Huawei z EMUI, możemy też instalować apki z plików o rozszerzeniu .apk. W ramach ciekawostki dodam, że Geekbench zainstalowany system rozpoznaje jako Androida 12.
Cały system jest przyjemny i prosty w użytkowaniu. Przełączanie do trybu podzielonego ekranu odbywa się przy pomocy gestu powolnego przesunięcia aplikacji na jedną z połówek wyświetlacza i wybrania tej, która ma się wyświetlać po przeciwnej stronie. Są też powiększone foldery z aplikacjami oraz stosy widżetów (coś, co znamy z iOS).
No dobrze, ale w przypadku urządzeń Huawei nie sposób nie omówić jednej kwestii – na pokładzie MatePada 11,5″ nie mamy usług Google Mobile Services (GMS). Producent zaimplementował tu własne usługi HMS, a zamiast sklepu Google Play jest Huawei AppGallery, w którym – niestety – panuje, delikatnie mówiąc, nieporządek.
To, czy będzie nam brakować GMS, to sprawa mocno indywidulna. Mi jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że o ile w smartfonie może to być bardzo duży problem, bo wyklucza korzystanie z Google Pay, mObywatela, Orlen Pay czy dużej ilości aplikacji bankowych i nie tylko, tak w przypadku tabletu jest to znacznie mniej uciążliwe. Dlaczego?
Ano dlatego, że z wyżej wspomnianych aplikacji i płatności zbliżeniowych z reguły nie korzystamy z poziomu tabletu, a smartfona. Chcąc, na przykład, zalogować się do banku, by wykonać przelew, możemy przecież bez problemu zrobić to z przeglądarki – tak, jak robimy to na komputerze.
Nie brakuje też remedium na brak sklepu Google Play. A co, jeśli jakiejś aplikacji nie znajdziemy w AppGallery? Możemy pobrać ją jako plik .apk, albo zastosować dużo bardziej lubianą przeze mnie metodę. Z pomocą przychodzą nam GSpace i GBox – te dwie aplikacje wirtualizują i uruchamiają Google Play. Dzięki temu możemy pobierać wszystkie dostępne w Google Play aplikacje.
Metoda ta działa z większością apek, z których korzystam, choć są też pewne ograniczenia. I tak, na przykład, samą przeglądarkę Chrome pobierzemy w ten sposób, ale niestety nijak nie możemy się do niej zalogować kontem Google, a zatem będzie brakowało synchronizacji. Podobnie jest w Microsoft Edge.
Głośniki
Na pierwszy rzut oka w specyfikację, Huawei MatePad 11,5” zaskakuje bardzo pozytywnie – w urządzeniu znalazły się bowiem aż cztery głośniki.
Zabrakło tutaj natomiast rozwiązań pokroju Dolby Atmos czy DTS:X, które odpowiadałyby za uprzestrzennianie dźwięku. W ustawieniach na próżno szukać też choćby prostego equalizera, który pozwoliłby nam dostosować brzmienie. Są efekty dźwiękowe Huawei Histen, ale działają one tylko ze słuchawkami.
A jak jest z samą jakością dźwięku wydobywającego się z czterech głośników? Dobrze, ale nie wybitnie. Głośniki MatePada najlepiej sprawdzają się podczas oglądania wideo, gdzie mocniej wsłuchujemy się w dialogi, aniżeli gdy rozbieramy dźwięk na czynniki pierwsze.
Głośniki grają równo – każdy z czterech na takim samym poziomie głośności, a całościowo dźwięk jest donośny i w zasadzie na co dzień rzadko przekraczałem pułap połowy głośności. Brzmienie jest ciepłe, ale momentami całość zdaje się być trochę przytłumiona. Średnie tony są nieco wycofane względem zaskakująco sporej ilości basu (głównie środkowego, brakuje subbasu) i lekko wypchniętych wysokich partii.
W ogólnym rozrachunku możliwości audio MatePada 11,5″ mogę ocenić słowami: mogłoby być lepiej, ale wstydu zdecydowanie nie ma, zwłaszcza patrząc przez pryzmat ceny. Jest po prostu bardzo przyzwoicie.
Zaplecze komunikacyjne
Na pokładzie MatePada 11,5” znalazło się dwuzakresowe WiFi 6 oraz Bluetooth 5.2 z obsługą kodeków SBC, AAC, LDAC oraz L2HC – ten ostatni to autorskie rozwiązanie Huawei.
Przez przeszło dwa tygodnie testów nie doświadczyłem żadnych problemów z działaniem któregokolwiek ze wspomnianych modułów łączności. Zasięg WiFi odbierany jest w pełni poprawnie, łączność stabilna, a prędkości sieci nie odbiegają od tych uzyskiwanych na innych urządzeniach.
Bluetooth również nie sprawiał mi kłopotów, bez trudu łączył się jednocześnie z klawiaturą, rysikiem i słuchawkami true wireless, działającymi w kodeku LDAC. Nic tutaj nie przerywało, nie zacinało się, z kolei sam zasięg w zupełności mieścił się w normie.
Muszę natomiast ponarzekać, że producent nie przewidział żadnego wariantu MatePada 11,5″ z łącznością LTE czy 5G, nad czym osobiście ubolewam. Tak samo, za odczuwalny brak uznaję nieobecność slotu na karty pamięci, zwłaszcza, że 128 GB to jedyna dostępna wersja dyskowa.
Zabezpieczenia biometryczne
Tablet odblokujemy przy pomocy standardowych metod dostępu, takich jak pin i hasło, jak i rozpoznawania twarzy. Jest to przy tym, niestety, jedyna zaimplementowana metoda biometrycznej blokady ekranu. Zabrakło czytnika linii papilarnych, a szkoda, bowiem mógłby się on znaleźć przecież chociażby w przycisku zasilania.
Rozpoznawanie twarzy odbywa się wyłącznie za pośrednictwem przedniej kamerki do wideorozmów. Jak się spisuje? Mógłbym powiedzieć, że „to zależy”. A wpływ na to ma oczywiście ilość światła dookoła nas. Gdy jest widno, system jest w stanie szybko rozpoznać naszą twarz, nawet z odległości blisko metra.
Schody pojawiają się w momencie, gdy w naszym otoczeniu zrobi się ciemniej. Oczywiście tablet robi, co może, i rozświetlonym na biało ekranem próbuje doświetlić naszą twarz. Często zdarza się jednak, że i to nie pomaga, przez co rozpoznawanie kończy się niepowodzeniem i, koniec końców, musimy wpisać kod blokady.
Bateria
Całość zasila akumulator o pojemności 7700 mAh, co na papierze może i nie jest wartością oszałamiającą jak na niemal 12-calowy tablet, jednak zdecydowanie kluczowa jest tutaj dobra optymalizacja. Urządzenia Huawei, bazujące na usługach HMS bez usług Google, często chwalone są za dobrą baterię. Odnoszę nieodparte wrażenie, że to właśnie brak GMS poniekąd powoduje, że akumulator jest mniej drenowany.
Przechodząc jednak do meritum. Podczas testów, MatePada 11,5″ użytkowałem zarówno do prostego przeglądania internetu czy oglądania filmów, jak też do pracy, gdzie zastępował mojego laptopa – służył mi wtedy do pisania tekstów, odpowiadania na maile, używania Discorda i wielu innych. Ani razu nie byłem w stanie rozładować w go w mniej niż dwie doby – w jednym cyklu tablet wytrzymywał w moich rękach spokojnie od dwóch do trzech dni.
Tutaj zwykle podaję Wam dokładne wyniki SoT, czyli czasu na włączonym ekranie, uzyskanego przez cały cykl. Niestety, HarmonyOS resetuje licznik SoT po upływie doby, tj. od północy do północy. Oznacza to, że wszystkie wyniki, które widzicie na zrzutach ekranu, stanowią jedynie wynik z jednego dnia użytkowania.
Gdyby jednak chcieć je zliczyć tak, by poznać przybliżone czasy uzyskane w całym cyklu, po jednym naładowaniu lekką ręką uzyskiwałem Screen on Time na poziomie około 8-10 godzin. Uznaję to za naprawdę świetne wyniki, pozwalające na swobodne korzystanie z tabletu przez co najmniej dwa dni, a nawet dłużej, jeśli rzadko po niego sięgamy.
W całej tej beczce miodu znalazła się i łyżka dziegciu. Tablet naładujemy z maksymalną mocą 22,5 W i, jak mogliście przeczytać wcześniej, stosowna ładowarka znalazła się w zestawie. Ładując Huawei MatePad 11,5″ warto uzbroić się w sporo cierpliwości – jego pełne naładowanie od 1 do 100% przy pomocy dołączonego adaptera zajmuje około 2-2,5 godziny.
Aparat
Robicie na co dzień zdjęcia tabletem? Nie? Spokojnie, ja też. Zresztą, przecież aparaty w tabletach nie mają nam służyć do focenia pięknych kadrów, a raczej do, na przykład, szybkiego skanowania dokumentów.
Do szybkiego uchwycenia chwili czy właśnie zrobienia zdjęcia dokumentom aparat MatePada 11,5″ spisuje się po prostu dobrze. Główny aparat ma rozdzielczość 13 Mpix i przy dobrym oświetleniu oferuje akceptowalną jakość zdjęć. Kolorystyka jest bliska naturalnej, a szczegółowość i ostrość jest na tyle dobra, żeby z powodzeniem sprawdzić się przy skanowaniu tekstu, zachowując ich czytelność na całej powierzchni kartki.
Przednia kamerka selfie cechuje się rozdzielczością 8 Mpix i szerokim kątem widzenia wynoszącym 105 stopni. Został on wyposażony w funkcję Follow Cam, która ma za zadanie śledzić nas przy poruszaniu się, by zawsze znajdować się w kadrze. Koniec końców, do wideokonferencji i szybkich selfiaków nadaje się w zupełności.
Klawiatura i rysik, czyli bardzo przydatne akcesoria
Pełnię możliwości MatePad 11,5″ pokazuje w połączeniu z dodatkowymi akcesoriami – etui z klawiaturą, które znajdziemy w zestawie w wersji 8/128 GB, a także opcjonalnym rysikiem.
Etui z klawiaturą zostało wykonane z połączenia skóry ekologicznej w tylnej części, silikonu dookoła ramek tabletu i twardszego tworzywa sztucznego wykorzystanego jako baza klawiatury. Nie zabrakło też podstawki z tyłu, ułatwiającej korzystanie z urządzenia.
Dużym atutem jest fakt, że całość składa się z dwóch części – etui z podstawką może zostać odłączone od części klawiaturowej. Sama klawiatura wykorzystuje łączność Bluetooth, a to z kolei powoduje, że możemy bez problemu ją odczepić i korzystać z niej np. na kolanach, a tablet zostawić ustawiony na biurku.
Nie mam dużych zastrzeżeń co do klawiatury. Klawisze mają całkiem przyjemny, odczuwalny skok i dobre rozmiary, choć początkowo trzeba się do nich przyzwyczaić, bo są relatywnie małe – jak to z tabletowymi klawiaturami bywa. Sam przez pewien czas przypadkowo klikałem przycisk pisania głosowego, niefortunnie umieszczony obok prawego Alt.
Koniec końców, z klawiatury korzystało mi się całkiem dobrze, a na dowód dodam, że cała recenzja, którą właśnie czytacie, została napisana właśnie na tej klawiaturze – zresztą, nie tylko ona ;)
Został nam jeszcze rysik Huawei M-Pencil 2. Jego nie znajdziemy w zestawie i musimy nabyć go osobno. Aktualnie w sklepie Huawei przy zakupie tabletu można dobrać go za 149 złotych, przy czym rzekomo normalna cena to 499 złotych.
Konstrukcyjnie rysik Huawei mocno przypomina Apple Pencil. Został wykonany z białego, matowego tworzywa sztucznego dobrej jakości i ma gabaryty średniej wielkości długopisu. Co ważne, w zestawie dostajemy drugą końcówkę, a sama wymiana odbywa się banalnie prosto – poprzez odkręcenie końcówki od reszty Pencila.
I tu muszę przyznać, że M-Pencil 2 bardzo miło mnie zaskoczył. Już pierwsze wrażenie jest pozytywne, bowiem dobrze układa się w dłoni podczas używania. Sam proces korzystania z niego daje bardzo realistyczne odczucie używania długopisu/ołówka, przez co pisanie i rysowanie za jego pomocą jest przyjemne. Rysik odnotowuje poziom nachylenia i obsługuje 4096 poziomy nacisku.
M-Pencil 2 jest rysikiem aktywnym, wymagającym ładowania. Niestety, nie naładujemy go na krawędzi tabletu, tylko poprzez specjalną ładowarkę magnetyczną, którą wpinamy w port USB-C w tablecie. W moich testach, rysik wymagał ładowania co 5-6 dni, a samo ładowanie trwa krótko wobec czasu używania – około 20 minut.
Podsumowanie
Huawei MatePad 11,5″ to naprawdę bardzo solidna propozycja w swojej cenie. Nie obyło się bez pewnych mankamentów, ale sumarycznie wiele aspektów wypada po prostu pozytywnie.
Na plus odnotowuję bardzo dobry wyświetlacz z odświeżaniem 120 Hz i dobrą wydajność, świetną baterię i nienaganną, a wręcz ponadprzeciętną – jak na tą cenę – jakość wykonania. Niewątpliwym atutem jest obecność etui z klawiaturą w zestawie w wyższej wersji oraz obsługa fajnego rysika. Głośniki są całkiem dobre, choć tu zdecydowanie mogłoby być lepiej.
Czego zabrakło? Przede wszystkim slotu na karty pamięci. Szkoda też, że producent nie zdecydował się na wydanie dodatkowej wersji z łącznością LTE/5G. Oprócz tego, miło byłoby zobaczyć czytnik linii papilarnych, bo rozpoznawanie twarzy pozostawia nieco do życzenia.
No i kwestia, która wielu spędza sen z powiek – brak usług Google. Tak, to jest odczuwalny brak i potrafi sprawiać problemy. Nie jest jednak tak, że zupełnie nie da się funkcjonować bez GMS, bowiem sposoby na obejście tego braku są coraz lepsze (mam tu na myśli GSpace i GBox). Mimo wszystko też na tablecie jest to zdecydowanie mniej problematyczne, aniżeli w przypadku smartfona.
Sumarycznie uważam, że Huawei MatePad 11,5″ to sprzęt, który broni się w wielu aspektach, zwłaszcza biorąc pod uwagę jeden z kluczowych czynników, jakim jest jego cena – szczególnie, jeśli mówimy o tej promocyjnej, niższej o 200 złotych.
Jeśli promocja ta zostałaby przedłużona lub weszła na stałe, będzie to wręcz świetny wybór dla wielu osób, który dobrze sprawdzi się zarówno do pracy na dokumentach, jak też do codziennej rozrywki.