W zeszłym roku przez moje ręce przeszedł Huawei Matebook D 14. W pewnym okresie 2019 został nawet okrzyknięty mianem najchętniej kupowanego laptopa w Polsce. Nadszedł czas testów jego następcy. Jaki jest Huawei Matebook D 14 2020 i co się zmieniło względem poprzedniej generacji?
Matebook D 14 2019 vs Matebook D 14 2020 – najważniejsze różnice
Pewnie powiecie od razu, że cena i macie rację – za nowego laptopa przyjdzie nam zapłacić 2999 złotych, podczas gdy zeszłoroczny w momencie premiery był o 300 złotych tańszy. Ale to nie jest tak, że producent podwyższył cenę, nie dając nic w zamian.
Okazuje się bowiem, że do naszej dyspozycji oddano nowszy procesor (Ryzen 5 3500U zamiast Ryzena 5 2500U), dwukrotnie więcej pamięci – 512 GB (zamiast 256 GB), Bluetooth 5.0 (zamiast 4.1) i skaner linii papilarnych (którego w poprzedniku zabrakło). Dodano też obsługę Huawei Share OneHop, o czym szerzej rozpiszę się w dalszej części tekstu.
Do tego zwężono ramkę nad ekranem, co było możliwe dzięki przeniesieniu kamerki do klawisza między F6 a F7, a głośniki – co akurat uważam za dość kontrowersyjną decyzję – przeniesiono na dolną część obudowy (wcześniej były frontowe, po obu stronach klawiatury). Ze zmian warto odnotować jeszcze, że lekko odchudzony został akumulator (56 Wh vs 57,4 Wh), jak i cały sprzęt (1,38 vs 1,45 kg).
Ze zmian wizualnych warto zauważyć, że zewnętrzna strona klapy laptopa przyozdobiona została błyszczącym napisem Huawei bez logo firmy (co akurat uważam za dobry ruch pod względem stylistyki całości). Negatywnie z kolei oceniam zmianę kolorystyki plastiku otaczającego zawias ze srebrnej na czarną – wygląda gorzej i sprawia wrażenie, że obcujemy z tanim urządzeniem, co w przypadku poprzednika trudno było powiedzieć.
Spójrzmy jeszcze na pełną listę parametrów technicznych Matebooka D 14 2020, a później przechodzimy już do konkretów.
Specyfikacja Huawei Matebook D 14 2020:
- ekran IPS 14” 1920 x 1080 pikseli, 16:9, matowy,
- czterordzeniowy procesor AMD Ryzen 5 3500U,
- zintegrowana grafika Radeon Vega 8,
- system Windows 10 Home,
- 8 GB DDR4 RAM,
- 512 GB SSD,
- kamerka 1 Mpix,
- WiFi 802.11 a/b/g/n/ac 2,4 & 5 GHz,
- Bluetooth 5.0,
- dwa mikrofony,
- dwa głośniki 2 W,
- USB typu C (USB 3.1 Gen1),
- pełnowymiarowy port USB 3.0,
- pełnowymiarowy port USB 2.0,
- wyjście HDMI,
- 3.5 mm jack audio,
- akumulator 56 Wh,
- kamerka chowana w klawiszu,
- skaner linii papilarnych,
- wymiary: 322,5 x 214,8 x 15,9 mm,
- waga: 1,38 kg.
Cena w momencie publikacji recenzji: 2999 zł
Wzornictwo i jakość wykonania Matebook D 14 2020
Nic na to nie poradzę, ale nie lubię czarnego plastiku w laptopach. Wygląda on tanio, żeby nie powiedzieć tandetnie. O ile jeszcze jego ilość jest akceptowalna na ramkach okalających ekran (a to dzięki temu, że są dość wąskie, w przeciwieństwie do tej pod ekranem), tak już fakt, że cały zawias jest również z czarnego tworzywa sztucznego, bardzo mi się nie podoba. Ale raz, że o tym już zdążyłam wspomnieć, a dwa – to kwestia gustu.
No właśnie – zawias jest jeden, a nie dwa, na co też warto zwrócić uwagę. Konstrukcje z dwoma zawiasami mają to do siebie, że bywają zawodne, tymczasem pojedynczy zawias trudniej uszkodzić (a przynajmniej nie przypominam sobie podobnego wydarzenia z mojego doświadczenia czy osób mi bliskich).
Tak na dobrą sprawę Matebook D 14 2020 wygląda bardzo podobnie do wersji z 2019, a główne różnice zdążyłam już wypunktować wyżej. Z podobnych rzeczy – gumowe stopki antypoślizgowe, które bardzo ułatwiają korzystanie z laptopa na płaskich powierzchniach i takie samo rozmieszczenie portów i złączy.
Na prawym boku mamy USB i 3.5 mm jacka audio, na lewym – USB, USB typu C (USB 3.1 Gen1) i HDMI. Porty USB nie są oznaczone kolorami (przyjęło się, że niebieski jest USB 3.0), przez co na pierwszy rzut oka można uznać, że oba to USB 2.0. Okazuje się jednak, że po lewej stronie jest USB 3.0, po prawej – USB 2.0. Niezmiennie brakuje mi tu slotu kart microSD – w poprzedniku go nie było, w aktualnej generacji również nie ma.
Obudowa wykonana jest z aluminium i trudno jej cokolwiek poważnego zarzucić pod względem jakości. Faktem jest, że ugina się pod naciskiem, ale raczej nie ma to większego znaczenia, bo trzeba użyć siły, by to zauważyć – podczas typowego użytkowania uginanie nie występuje. To nie tak, że wystarczy pisać na klawiaturze, by to miało miejsce, więc podejdźcie do tego z odpowiednią rozwagą.
Na wysokości touchpada mamy wcięcie ułatwiające otwieranie klapy laptopa – to zawsze miły dodatek.
Wyświetlacz
Pierwsza i chyba najważniejsza dla mnie kwestia dotycząca ekranu w Matebooku D 14 2020 to fakt, że odchyla się o 180 stopni i kładzie na płasko. Jest to niezwykle przydatne podczas pracy nie tylko w środkach komunikacji, ale również w pracy w pozycji półleżącej – niech pierwszy rzuci kamień ten, kto nie pracował nigdy z kanapy… ;) Warto też zauważyć, że podobnego bajeru nie uświadczymy w większym modelu, tj. Matebooku D 15 2020.
Tym, za co bardzo doceniam Matebooka D 14 2020, jest matowa matryca. Nie jest dla mnie ważne, że nie można jej obsługiwać palcami (siłą rzeczy nie jest dotykowa). Zdecydowanie bardziej preferuję laptopy z matowymi ekranami, które pozwalają na pracę w każdych warunkach bez odbijania sobie wszystkiego, co znajduje się dookoła nas, jak ma to miejsce w przypadku błyszczących wyświetlaczy. I właśnie to oferuje mi testowany dziś laptop Huawei.
Urządzenie zostało wyposażone w matrycę IPS o przekątnej 14 cali i rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli, a zatem w formacie 16:9. Wartości te są standardowe i trudno się na ich temat jakoś specjalnie rozwodzić. Jakość wyświetlanego obrazu jest OK, czytelność również, nie występuje żadne migotanie przy niższych wartościach jasności. Słowem: jest całkowicie w porządku.
Sama jasność ekranu, czy to minimalna czy maksymalna, stoi na bardzo dobrym poziomie. Najniższy poziom jasności jest na tyle niski, że praca na laptopie po zmroku przy zaledwie zapalonej lampce jest czystą przyjemnością. Dodatkowo dostępny jest tryb wyświetlania nocnego, który zmienia temperaturę barwową na cieplejszą, redukując przy tym emisję światła niebieskiego. Możemy go włączać ręcznie lub według ustawionego harmonogramu. Jasność maksymalna z kolei dobrze sprawuje się podczas słonecznych dni.
Klawiatura i touchpad, czyli to, co dla mnie najważniejsze
Właściwie mogłabym przekleić wszystko, co napisałam na temat klawiatury i touchpada w recenzji zeszłorocznego Matebooka D 14 i wrzucić poniżej – nic się bowiem w tej kwestii nie zmieniło. Wciąż mamy do czynienia z pełną klawiaturą, co najważniejsze, wygodną, do której trudno się w jakimkolwiek stopniu przyczepić.
Odległość pomiędzy klawiszami, jak i sama ich wielkość oraz skok – bez zarzutu. Klawisze funkcyjne umieszczone w ostatnim (szóstym) rzędzie, czyli tym najdalej wysuniętym od użytkownika. To właśnie tam znajdziemy regulację jasności ekranu czy głośności, jak również… kamerkę do połączeń wideo, o której za chwilę.
W F7 ukryty został przycisk aktywujący lub dezaktywujący mikrofon – gdy jest wyłączony, w jego górnym prawym rogu świeci się niewielka dioda (gdy jest włączony dioda się nie świeci, dzięki czemu ciągle wiemy, jaki jest status działania mikrofonu – dla osób mocno stawiających na prywatność – świetne rozwiązanie).
Klawiatura jest podświetlana – do naszej dyspozycji zostały oddane dwa poziomy jasności podświetlenia. Nie jest też wcale głośna, przez co domownicy nie powinni narzekać podczas naszych wieczornych czy nocnych sesji w pracy, jeśli takowe się zdarzają.
Touchpad jest sporych rozmiarów, działa bezproblemowo, reagując na wszystkie wydawane mu polecenia – również te multidotykowe. Lewy i prawy przycisk myszy są standardowo na swoim miejscu, aczkolwiek odniosłam wrażenie, że o ile lewy działał super, tak prawy stawiał jakiś niewielki opór podczas wciskania go (nie wiedzieć czemu).
Powtórzę to, co napisałam przy okazji testów poprzedniego Matebooka D 14 – jeśli ktoś potrzebuje taniego laptopa do pracy, a jego pracą jest wprowadzanie masy tekstu, spokojnie może się rozglądać właśnie za tym sprzętem.
Kamerka w klawiaturze
Jestem osobą, która przeprowadza bardzo mało wideorozmów – w ciągu roku zaledwie kilka razy odpalam Skype’a, w miesiącu może kilkanaście razy czat wideo na Messengerze, w dodatku na telefonie. Nie ma zatem dla mnie większego znaczenia umiejscowienie a nawet sama obecność kamerki w laptopie. Ale wiem też, że są osoby, dla których kamerka jest jednym z częściej wykorzystywanych narzędzi w pracy. I te osoby raczej nie będą zadowolone.
Fakt, że kamerka w Matebooku D 14 2020 umieszczona została w klawiszu F6,5 (hehe) – tj. między F6 a F7, sprawia, że mamy węższą ramkę nad ekranem laptopa. Ważniejsze jest jednak to, że taka lokalizacja powoduje pokazywanie nas z perspektywy “od dołu”, którą raczej trudno nazwać korzystną – zwłaszcza rozmawiając z kimś w pozycji półleżącej.
Z całą pewnością jednak jest to świetny bajer dla osób dbających o swoją prywatność i/lub rzadko korzystających z kamerki w laptopie.
Działanie, oprogramowanie
Czterordzeniowy procesor AMD Ryzen 5 3500U, zintegrowana grafika Radeon Vega 8, system Windows 10 Home i 8 GB DDR4 RAM – to właśnie te podzespoły odpowiadają za pracę Huawei Matebook D 14 2020.
Muszę przyznać, że z działania testowanego urządzenia jestem zadowolona. Bardzo dobrze sprawdza się podczas typowej pracy biurowej, niezawodnie dotrzymując kroku podczas korzystania z przeglądarki, Worda, Excela i prostych programów graficznych. Dodatkowo praca jest bezgłośna, co zmienia się jedynie podczas odpalania bardziej zaawansowanych programów (których działanie wymaga od nas odrobinę cierpliwości – dobrym przykładem jest np. wrzucenie kilkunastu zdjęć do Gimpa) czy też prostych gier. Laptop potrafi się też nagrzać od spodu, ale w tej półce cenowej podczas „katowania” sprzętu to norma.
A właśnie, jak Matebook D 14 2020 sprawdza się w grach? Kuba, którego prosiłam o opinię w tej kwestii, stwierdził, że “na bezrybiu i rak ryba”. Poniżej jego opinia.
Program MSI Afterburner miał duży problem, by “porozumieć się” z podzespołami laptopa, dlatego też podczas testu możecie zauważyć, że karta graficzna działała przy wydajności powyżej 65000%. Poza tym jedyne wartości prawidłowe, które wyświetlał, to liczba klatek obrazowych na sekundę w grze (na resztę nie zwracajcie uwagi).
Rozpoczniemy od Playerunknown’s Battlegrounds. Gra odpaliła się w 720p (Full HD powodowało crash gry). Efekty na załączonym screenie – rozgrywka między 25 a 27 fps. Grać się da – na upartego.
Two Point Hospital – tutaj sytuacja jest już o wiele lepsza. Ustawienia niskie, rozdzielczość Full HD. Między 35 a 40 fps. Całkiem przyzwoicie, ale do ideału wiele brakuje.
Pora na gwóźdź do trumny – Total War Warhammer. Ten tytuł szczególnie przy masowych bitwach potrafi zabić niejeden wydajny komputer, kosztujący wielokrotność tego sprzętu. Stwierdziłem, że nie będę męczył się podczas rozgrywki, dlatego wykorzystałem wbudowany benchmark do sprawdzenia optymalnych ustawień dla tego tytułu i srogo się zawiodłem. Full HD ustawienia niskie lub bardzo niskie, a wynik – między 20 a 30 klatek.
Jednogigowa karta graficzna nie jest nam w stanie zapewnić płynnej rozgrywki, nawet w najprostszych tytułach. Jeżeli szukacie czegoś, na czym możecie uczyć się grać, to ten laptop raczej Wam do tego nie posłuży.
Jeśli chodzi o zastosowane moduły, tj. WiFi i Bluetooth 5.0, działają bez zarzutu.
Huawei Share i OneHop
Bardzo, ale to bardzo cieszy mnie, że Huawei postanowił udostępnić funkcję Huawei Share OneHop również dla swoich najtańszych laptopów. Pozwala ona na, między innymi, przesyłanie zdjęć i wideo przez zbliżenie smartfona do klawiatury laptopa (niestety, działa wyłącznie ze smartfonami Huawei – wymagane EMUI w wersji od 9.0 lub Magic UI 2.0).
Co najważniejsze, samo przesyłanie multimediów to nie wszystko. W mojej ocenie spore znaczenie ma również funkcja rozpoznawania tekstu znajdującego się na zdjęciach – oprócz tego, że nie radzi sobie z polskimi znakami diakrytycznymi, działa zaskakująco dobrze.
Obecność funkcji Huawei Share zdradza już na wstępie odpowiednia naklejka:
Czytnik linii papilarnych
Matebook D 14 2019 nie oferował czytnika linii papilarnych. Jego następca naprawia ten błąd i robi to w bardzo dobrym stylu.
Skaner odcisków palców umieszczony jest tuż przy prawej krawędzi laptopa, nieopodal przycisku Delete. Jest zintegrowany z włącznikiem i wystarczy go dotknąć podczas logowania, by po chwili zalogować się do systemu. Proste i skuteczne rozwiązanie, które bardzo dobrze się sprawdza – nie zanotowałam żadnych problemów z nim związanych.
Czas pracy akumulatora
W stosunku do poprzednika, ogniwo Matebooka D 14 2020 zostało delikatnie zmniejszone (56 Wh vs 57,4 Wh). Nie wpłynęło to jednak w żaden sposób na czas pracy oferowany przez laptopa.
Z moich testów wynika, że urządzenie bezproblemowo wytrzymuje 7 godzin typowej pracy biurowej z jasnością ekranu w dolnych zakresach, z ustawieniem baterii na “najwyższą wydajność”, momentami dobijając do 8 godzin.
Ładowanie trwa ok. godziny i czterdziestu minut.
Jakość audio
W pierwszej chwili poczułam mały zawód, że względem poprzednika przeniesiono głośniki z frontu urządzenia pod jego spód. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Zmiana lokalizacji pozytywnie odbiła się na jakości dźwięku, co zresztą potwierdził Kuba, którego słuch jest dużo bardziej wyczulony niż mój.
O ile w przypadku zeszłorocznego Matebooka 14 można było mieć zastrzeżenia co do jakości odtwarzanego dźwięku, tak w tegorocznej iteracji jest naprawdę świetnie. Audio jest bardzo głośne, donośne i czyste. Dźwięk wydobywający się z głośników jest wielowymiarowy i przestrzenny – pozostawia po sobie świetne wrażenia.
Jak na głośniki w laptopie do 3000 złotych – trudno się do nich w jakimkolwiek aspekcie przyczepić. No, może poza tym, że przez fakt, że są umieszczone od dołu, trzymając laptopa na kolanach zagłuszamy wydobywający się z nich dźwięk…
Podsumowanie
Jeśli czytaliście recenzję Matebooka D 15 2020 autorstwa Tomka, wiecie już, że uznał ten model za zbyt wysoko wyceniony. W stosunku do niego Matebook D 14 2020 jest dużo ciekawszy, a tylko o 200 złotych droższy. Wystarczy wypunktować tu takie rzeczy, jak ekran odchylany o 180 stopni, podświetlana klawiatura, dwukrotnie więcej pamięci i dłuższy czas pracy – i już mamy argumenty, które dla mnie jednoznacznie ukazują przewagę wersji 14-calowej nad 15,6-calową.
Pytanie jednak nie brzmi czy lepiej wybrać Matebooka D 14 2020 czy Matebooka D 15 2020 (odpowiedź na nie już znacie – dla mnie jest oczywista), a czy warto kupić pierwszego z nich.
W porównaniu do zeszłorocznego modelu zyskał czytnik linii papilarnych, odchudzoną ramkę nad ekranem (spowodowaną przeniesieniem kamerki do klawisza na klawiaturze), a do tego ma też dwa razy więcej pamięci i nowszy procesor. Zmiany są zauważalne, ale nie jestem przekonana czy warte 500 złotych różnicy w cenie – bo właśnie tak kształtuje się ona w momencie publikacji recenzji.
Konkluzja niniejszej recenzji niech będzie następująca: jeśli dorwiecie Huawei Matebook D 14 2020 w dobrej cenie – warto rozważyć jego zakup. Nie znalazłam większych wad tego urządzenia, takich, które by go dyskwalifikowały podczas procesu wyboru laptopa do 3000 złotych.
A co Wy sądzicie na temat Huawei Matebook D 14 2020? Komentarze są do Waszej dyspozycji.