Firma Huawei od jakiegoś czasu próbuje swoich sił na rynku słuchawek i idzie jej coraz lepiej. Recenzując dla Was słuchawki Huawei FreeBuds Pro, Tomek napisał, że warte są każdej złotówki. Czy podobnie pozytywne wrażenie sprawia ich druga generacja, tj. Huawei FreeBuds Pro 2? Nadszedł czas to sprawdzić.
Odkąd na rynku pojawiły się słuchawki Samsung Galaxy Buds Pro, jestem ich zadowoloną użytkowniczką. Z reguły, jeśli jakiś produkt spełnia moje oczekiwania, nie szukam alternatywy. Tak się jednak stało, że w moje ręce trafiły najnowsze pchełki Huawei – FreeBuds Pro 2. Szybko się polubiliśmy. No, może poza jedną kwestią… Ale pozwólcie, że potrzymam Was nieco w niepewności.
Zacznijmy od sprawdzenia czy Huawei uczy się na własnych błędach.
Krótko: FreeBuds Pro vs FreeBuds Pro 2
Jak już wiecie, nie miałam okazji zapoznać się z pierwszą generacją testowanych słuchawek. Czytając jednak recenzję autorstwa Tomka, doskonale wiem, co “nie leżało” mu w tamtym modelu. Przeanalizujmy po kolei wszystkie wady wymienione przez niego w tekście.
Zacznę od końca: “aplikacja towarzysząca tylko w AppGallery”. Aplikacja AI Life aktualnie jest już dostępna w Google Play oraz w AppStore, co jest równoznaczne z tym, że Huawei otworzył się na użytkowników smartfonów innych marek.
To oznacza niejako pogodzenie się z faktem, że trudno będzie przekonać ludzi do kupowania smartfonów Huawei czy, równie trudno, do pobierania AppGallery na inne urządzenia. Podchodząc do tego z innej strony – Huawei celuje ze swoimi słuchawkami w użytkowników smartfonów nie tylko swojej produkcji, co jest – jak się pewnie ze mną zgodzicie – świetną decyzją.
Druga rzecz, którą zarzucał Tomek pierwszej generacji “Pro” słuchawek, to problemy z wyjmowaniem ich z etui. I rzeczywiście, powierzchnia obudowy poszczególnych słuchawek była na tyle śliska, a budowa etui tak specyficzna, że trudno było wyciągać je podczas codziennego użytkowania, co zdecydowanie mogło irytować.
W przypadku FreeBuds Pro 2 takiego problemu nie ma. Jestem w stanie jedną ręką otworzyć etui, a drugą bez najmniejszego kłopotu wyjąć słuchawki z etui – pod względem ergonomii zaszła ewidentnie spora zmiana na plus. Choć jedna rzecz się nie zmieniła – słuchawki wciąż są śliskie.
Trzeci zarzut Tomka był czysto subiektywny – twierdził, że “szara wersja kolorystyczna jest po prostu brzydka”. Trudno jest mi się do tego odnieść, skoro nie miałam okazji ich widzieć na żywo ani przez chwilę, ale patrząc na zdjęcia – podzielam jego opinię. I doskonale wiem, co miał na myśli – szare, połyskujące czy też metaliczne powierzchnie to coś, co strasznie trudno jest utrzymać w czystości, a wszechobecne odciski palców to nic miłego dla oka.
To dobry moment, by wspomnieć, że FreeBudsy Pro 2 dostępne są w trzech wersjach kolorystycznych: białej (zapewne palcuje się najmniej lub po prostu najlepiej maskuje te odciski palców), szarej (a jakże!) oraz niebieskiej, którą przyszło mi testować.
Uważam, że niebieska jest najbardziej oryginalna, choć szkoda, że to nie jest czysty niebieski, a “Silver blue”, czyli srebrno-niebieski, co jest zresztą idealnym określeniem dla tego koloru.
AI Life warto zainstalować, ale nie jest to konieczne
Nie jestem zwolenniczką wymuszania na użytkownikach instalowania dodatkowego oprogramowania. Na upartego w przypadku FreeBuds Pro 2 jesteśmy w stanie używać słuchawek bez aplikacji AI Life, jeśli pasuje nam domyślny tryb odtwarzanego dźwięku, zestrojony przy współpracy z Devialet, jak również domyślnie przypisane akcje do gestów – tych dwóch rzeczy nie da się zmienić bez aplikacji.
AI Life pozwala również przetestować dopasowanie wkładki dousznej. W zestawie ze słuchawkami znajdziemy w sumie trzy rozmiary gumek – na słuchawkach zamontowane są środkowe (M), natomiast w pudełku umieszczone są jeszcze dwa: S i L. Warto przeprowadzić test, bo może się okazać, że do jednego ucha powinniśmy włożyć wkładkę o innym rozmiarze niż do drugiego – i nie ma w tym nic dziwnego.
A warto mieć idealnie dopasowane gumki, bo mają one wpływ nie tylko na lepszą jakość dźwięku, który dociera do naszych uszu, ale również lepsze blokowanie dźwięków otoczenia. To wyłącznie w naszym interesie leży, by rzeczywiście dobrać najlepszy rozmiar wkładek – i super, że oprogramowanie jest nam w stanie w tym pomóc (i rzeczywiście, jeśli nawet mamy źle umieszczoną słuchawkę w uchu, jest w stanie nam to zasygnalizować).
Aplikacja AI Life pozwala przede wszystkim zmienić charakterystykę odtwarzanego dźwięku – dostępne są cztery tryby dźwięku: domyślny, poprawa basów, poprawa wysokich tonów i głosy. Dodatkowo możemy skorzystać z pełnego equalizera, dzięki któremu jesteśmy w stanie dostosować jakość dźwięku do własnych preferencji.
Do naszej dyspozycji jest opcja aktualizacji oprogramowania słuchawek oraz zlokalizowania zagubionych (czy też gdzieś zostawionych z roztargnienia) słuchawek. Za pomocą AI Life zmienimy tryb ANC, sprawdzimy konkretny procent naładowania baterii oraz zmienimy akcje domyślnie przypisane do gestów.
Gesty… nie przypadły mi do gustu
A skoro już o gestach mowa… Na początku niniejszego materiału wspomniałam, że jest jedna rzecz, która zupełnie do mnie nie przemawia w przypadku testowanych słuchawek. Jest nią… sterowanie z użyciem szczypania. To, zamiast być maksymalnie intuicyjne, jest toporne i działa po prostu kiepsko.
Jak już wiecie, jestem posiadaczką Galaxy Buds Pro, które mają zaimplementowaną świetną obsługę gestami – wszystko odbywa się z pomocą lekkiego muskania lub tapania (raz lub wiele razy, w zależności od przypisanej funkcji) w obudowę poszczególnych słuchawek. I, co najważniejsze, gesty te zawsze są odpowiednio odczytywane i działają tak, jak trzeba.
Przerzucając się na FreeBudsy Pro 2 mam bardzo mieszane uczucia odnośnie sterowania. Szczypanie, które proponuje nam Huawei, jest według mnie najnormalniej w świecie niewygodne. Jedyny gest, który rzeczywiście działa w moim przypadku za każdym razem, to zmiana trybu redukcji dźwięku oraz, najczęściej działa (ale już nie zawsze), zmiana głośności odtwarzanego dźwięku – głośniej / ciszej.
Gesty, które wymagają szczypania rdzenia słuchawki, w znacznej części przypadków nie chcą ze mną współpracować – w efekcie, zamiast się irytować szczypaniem słuchawki, wolę sięgnąć po smartfon. To nie powinno tak wyglądać i uważam to za ogromny minus tych słuchawek. Można nawet stwierdzić, że to skaza na diamencie.
Obsługa słuchawek sprowadza się do następujących gestów:
- jednokrotne ściśnięcie powoduje wstrzymanie odtwarzanej muzyki, a kolejne – wznowienie (lub przy połączeniu przychodzącym – odebranie połączenia lub jego zakończenie),
- dwukrotne ściśnięcie przełącza utwór na kolejny (lub odrzuca połączenie przychodzące, gdy ktoś dzwoni),
- ściśnięcie i przytrzymanie przełącza pomiędzy trybami redukcji hałasu,
- przesunięcie palca w dół po rdzeniu dowolnej słuchawki zmniejsza głośność, a w górę – zwiększa.
Domyślnie przypisane funkcje można zmienić w ustawieniach, dlatego nie dość, że warto nauczyć się gestów, to jeszcze super jest mieć opcję ich edycji.
Huawei FreeBuds Pro 2 w praktyce
No dobrze, wiecie już, że słuchawki FreeBuds Pro 2 z całą pewnością nie zostaną moimi ulubionymi pod względem sterowania nimi z ich poziomu. Czas na kilka innych kwestii użytkowych, którym warto poświęcić kilka słów uwagi.
Z kwestii typowo użytkowych musicie wiedzieć przede wszystkim to, że aby sparować słuchawki z telefonem, należy wprowadzić je w stan parowania – wystarczy przytrzymać przycisk znajdujący się z boku etui, gdy to jest otwarte (dioda w środku zaczyna pulsować białym światłem).
Nie wspomniałam jeszcze o tym, że mając smartfon Huawei (słuchawki testowałam między innymi z Huawei Nova 9) po każdorazowym otwarciu etui FreeBuds Pro 2, na ekranie smartfona pojawia się pop up prezentujący stan naładowania akumulatorów w każdej ze słuchawek i samym etui. Podobne rozwiązanie od dawna stosuje Apple w swoich AirPodsach, jak również Samsung w Galaxy Budsach.
Nie wszystkie słuchawki oferują automatyczne zatrzymywanie odtwarzanego dźwięku po wyjęciu ich z uszu, ale na szczęście FreeBuds Pro 2 taką opcję mają (co ciekawe, można ją wyłączyć w ustawieniach). Jeśli chodzi o sam komfort noszenia, mogę powiedzieć sporo dobrego – po dobraniu odpowiednich wkładek, byłam w stanie spędzić w nich kilka godzin non stop.
Niezwykle użyteczna i przydatna, zwłaszcza dla osób pracujących na laptopie, jest możliwość połączenia słuchawek z dwoma urządzeniami jednocześnie i szybkiego przełączania się pomiędzy nimi. Oczywiście działa to również w przypadku dwóch smartfonów – aczkolwiek scenariusz, w którym potrzebuję się przełączać między laptopem a telefonem jest dla mnie naturalny. Na laptopie słucham muzyki, na telefon ktoś dzwoni – standardowa rzecz. I działa to naprawdę sprawnie.
Jeszcze wspomnę o ewentualnych opóźnieniach przy połączeniu słuchawek do smartfona i odtwarzaniu gadanych filmów na YouTube czy dialogów w filmach – niestety, zauważyłam, że dźwięk ma około sekundowe opóźnienie, przez co trudno jest mówić o doskonałej synchronizacji. Ale!
Tu pojawia się kluczowa rzecz – w ustawieniach słuchawek, w aplikacji towarzyszącej (AI Life) jest odpowiedni suwaczek odnoszący się do opóźnień, który należy zaznaczyć (domyślnie jest wyłączony). To z kolei oznacza, że – mimo wszystko – warto aplikację zainstalować.
ANC
W przypadku FreeBuds Pro 2 za ANC odpowiadają trzy mikrofony, które redukują dźwięki do nawet 47 dB (to o ok. 15% lepszy wynik niż w przypadku modelu poprzedniej generacji), przy częstotliwościach 50 Hz–3000 kHz.
Do naszej dyspozycji oddane zostały trzy tryby aktywnej redukcji szumów – dynamiczny (który automatycznie dostosowuje redukcję na podstawie otoczenia), komfortowy (sprawdzi się w miejscach z niewielkim natężeniem hałasu), ogólny (dla głośniejszych miejsc) oraz najwyższy (dla bardzo głośnych miejsc).
Osobiście przesiedziałam w słuchawkach w trybie komfortowym naprawdę sporo czasu i jestem bardzo zadowolona z poziomu redukcji dźwięków otoczenia. Mojej radości nie podziela za to narzeczony, który wielokrotnie coś do mnie mówił, a ja go po prostu nie słyszałam.
ANC w trybie komfortowym spokojnie daje sobie radę z wyciszeniem takich dźwięków, jak miauczący kot, stojący obok mnie wentylator czy suszarka, z kolei odgłosy odkurzacza automatycznego (robota sprzątającego) stały się mocno stłumione i bardziej przyjemne do zniesienia. Działa zatem bardzo dobrze.
Do naszej dyspozycji jest też oddany tryb świadomości, który przepuszcza więcej dźwięków. Osobiście jednak nie jestem zwolenniczką tego typu rozwiązań.
Jeśli chodzi o porównanie ANC do wspominanych tu już wielokrotnie flagowych TWS-ów Samsunga, czyli Galaxy Buds Pro, FreeBuds Pro 2 zapewniają minimalnie lepsze odcięcie od świata. Wkładając je do uszu, siedząc w biurze, odnoszę wrażenie absolutnej ciszy – czego nie ma w przypadku słuchawek konkurencji, które jednak delikatne dźwięki otoczenia przepuszczają. Różnica jest naprawdę mała, ale jednak na korzyść Huawei.
Jakość dźwięku
Słuchawki Huawei FreeBuds Pro 2 wspierają kodeki LDAC i L2HC (autorski kodek Huawei) oraz częstotliwości – 14Hz-48kHz. Dodatkowo certyfikat wysokiej rozdzielczości zapewnia strumieniowe przesyłanie dźwięku z szybkością do 990 kb/s przy 24 bit / 96 kHz. Z technikaliów – w skrócie – to by były najważniejsze. A jak przekładają się na rzeczywistą jakość dźwięku? Dla mnie – świetnie. Ale oddajmy głos Kubie, który słyszy więcej niż ja:
Huawei odrobił lekcje. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się za dużo po nowych słuchawkach Freebuds Pro 2. Nauczony doświadczeniem i poprzednimi konstrukcjami producenta (głównie tymi tańszymi, bo z takimi miałem do czynienia), wiedziałem, że zawsze delikatnie odbiegają od konkurencji (w ten negatywny sposób). Tymczasem tutaj mamy ogromną różnicę względem poprzednich modeli.
Słuchawki porównałem z Kasi Galaxy Buds Pro i, muszę przyznać, że oba modele grają w bardzo, ale to bardzo podobny sposób. W obu przypadkach mamy do dyspozycji pełną gamę tonacji, charakterystyki dźwięku, budowania sceny – od głębokich, przenikających tonów niskich, po drżące i wywołujące ciarki tony wysokie.
Huawei wspiął się na wyżyny słuchawek dokanałowych i chwała mu za to. Jedyna różnica według mnie to to, że Freebuds Pro 2 lepiej sprawdzi się w muzyce klasycznej, a Galaxy Buds Pro przy współczesnej techniawce. Zdecydowanie mogę polecić te słuchawki – są naprawdę miłym zaskoczeniem.
Jakość rozmów
Jestem osobą, która bardzo rzadko rozmawia przez telefon, więc przetestowanie jakości rozmów to dla mnie największa katorga ;). Niemniej jednak podczas testów mój rozmówca, z którym najpierw rozmawiałam przez telefon, a następnie przez podłączone słuchawki, zauważył różnicę na plus.
Mikrofony w słuchawkach zbierały mój głos lepiej, w efekcie czego rozmówca odczuwał większą głębię mojego głosu niż podczas rozmowy z telefonu. Słyszał też moje pisanie na klawiaturze, ale nie myślcie, że robiłam to złośliwie – stukałam wyłącznie testowo, by sprawdzić, na ile to będzie uciążliwe. Co ciekawe, stukanie było najmniej słyszalne w trybie ogólnym, z kolei wentylator, znajdujący się tuż obok mnie – w trybie najwyższym.
Nie omieszkałam również przetestować rozmów przy ruchliwej ulicy, a konkretnie spacerując wiecznie zakorkowaną Dolinką Służewiecką. Akurat wiało, więc warunki do takiego połączenia testowego były idealne. Co się okazało to fakt, że w trybie dynamicznym słychać mnie w porządku, ale wcale nie idealnie – wycinając szum wiatru (ale nie jadących samochodów) gdzieś zjadane były końcówki niektórych wypowiadanych przeze mnie słów. Ja natomiast mojego rozmówcę słyszałam bezproblemowo. Co się okazało, to że warto kombinować z trybami ANC podczas rozmowy.
Czas pracy
Jak zapowiada Huawei, bateria w słuchawkach ma pracować do 4 godzin z włączonym ANC lub nawet 6,5 godziny z wyłączonym. Łączny czas pracy z doładowywaniem z etui ładującego to do 18 godzin działania z ANC i do nawet 30 godzin z wyłączonym. Tyle teorii, a jak jest w praktyce?
Rzeczywisty czas pracy z włączonym ANC na jednym ładowaniu wynosi 3-3,5 godziny w zależności od ustawionego poziomu głośności. Bez ANC nie testowałam, bo… skoro jest wbudowane i działa dobrze, to dlaczego miałabym je wyłączać? ;)
Ostatecznie, w pełni naładowane słuchawki z w pełni naładowanym etui, wystarczyły na dokładnie 17,5 godziny mojego użytkowania – w większości słuchania muzyki z włączonym ANC – i kilkudziesięciu minut rozmów. A to, jak widzicie, prawie że dokładnie pokrywa się z zapewnieniami producenta (który wspomina o 18 godzinach).
Podładowanie słuchawek za pomocą etui jest bardzo szybkie – na tyle, że nigdy nie udało mi się dokładnie zmierzyć tego czasu z zegarkiem w ręku. Na stronie produktoej można znaleźć informację o ok. 40 minutach i wygląda na to, że dokładnie tak jest w rzeczywistości.
Podsumowanie
Huawei FreeBuds Pro 2 to na tyle fajne słuchawki, że gdy dostałam je do testów, kilka wieczorów spędziłam słuchając w nich muzyki. Dawno nie miałam tak, by jakieś słuchawki zainteresowały mnie sobą (i oferowaną jakością dźwięku i ANC) na tyle, że nie mogłam się od nich oderwać. A to naprawdę dobrze o nich świadczy.
Co mi się podoba, to fakt, że oferują rewelacyjną jakość dźwięku i aktywnej redukcji szumów, a to przecież najważniejsze w słuchawkach. Do tego dobrze się prezentują, zapewniają świetny czas pracy i komfort użytkowania na co dzień. Nie bez znaczenia jest też bardzo dobra jakość rozmów telefonicznych i obsługa ładowania bezprzewodowego, jak również pozbycie się wad poprzedniej generacji.
Co mi nie pasuje we FreeBuds Pro 2? Jeśli uważnie przeczytaliście ten materiał to już doskonale wiecie – sterowanie za pomocą szczypania rdzenia słuchawki. To, jak to rozwiązanie działa (a w moim przypadku częściej jednak nie działa), to mój główny zarzut w kierunku testowego urządzenia.
Cena też by mogła być nieco niższa (aktualnie wynosi 899 złotych), ale biorąc pod uwagę, że Freebuds Pro pierwszej generacji kosztowały 849 złotych, to i tak mamy do czynienia z niewielką podwyżką ceny.
A co Wy uważacie na temat słuchawek Huawei FreeBuds Pro 2?