Recenzja HTC One M9 – zbyt drogi, „gorący” flagowiec

HTC One M9

W tym roku segment flagowych smartfonów stał się nadzwyczaj obfity w najróżniejszego rodzaju urządzenia, począwszy od tańszych z logo mało znanych firm, a kończąc na drogich telefonach od popularnych producentów. Niewątpliwie do tej drugiej grupy trzeba zaliczyć Samsunga Galaxy S6, LG G4, Sony Xperia Z3+, czy też właśnie recenzowanego HTC One M9. Czy ten high-end po kilku miesiącach od oficjalnej premiery, to urządzenie godne polecenia? Jak wypada na tle rywali? Co zostało poprawione względem poprzednika?

Parametry techniczne HTC One M9:
  • wyświetlacz 5″ 1920 x 1080 pikseli,
  • ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 810 (4 x ARM Cortex A57 2 GHz i 4 x ARM Cortex A53 1,5 GHz) z Adreno 430,
  • 3GB RAM,
  • 32GB pamięci wewnętrznej,
  • slot kart microSD,
  • LTE (slot kart nanoSIM),
  • NFC,
  • Bluetooth 4.1,
  • WiFi 802.11 a/b/g/n/ac 2,4&5 GHz,
  • GPS, Glonass,
  • HTC BoomSound,
  • port microUSB, MHL 3.0,
  • 3.5 mm jack audio,
  • aparat 20 Mpix,
  • kamerka 4 Mpix w technologii Ultrapixel,
  • akumulator o pojemności 2840 mAh,
  • wymiary: 144,6 x 69,7 x 9,61 mm,
  • waga: 157 g.

Cena w momencie publikacji: 2899 złotych (32 GB). Smartfon dostępny w ofercie Orange, Play, Plus i T-Mobile.

WIDEORECENZJA

ZAWARTOŚĆ OPAKOWANIA

HTC One M9 został zapakowany w tekturowe pudełko o dosyć niecodziennym wyglądzie i co równie rzadkie, producent nie zdecydował umieścić się na nim skróconej specyfikacji. Po zdjęciu górnej pokrywy naszym oczom ukaże się telefon w folii, pod którym umieszczono instrukcję, słuchawki douszne (umożliwiają słuchanie radia FM), długi przewód USB oraz ładowarkę (5 V, 1,5 A). Do testowanego egzemplarza otrzymałem również etui HTC Dot View.

JAKOŚĆ WYKONANIA, WZORNICTWO

Wszystkie tegoroczne flagowce wyglądają i są wykonane tak, jak przystało na segment drogich smartfonów. Nie inaczej jest w przypadku HTC One M9, który niestety wygląda bardzo podobnie do swoich poprzedników. Mniej wtajemniczeni użytkownicy nie odróżnią go na początku od dwóch poprzednich high-endów z Tajwanu, co moim zdaniem stanowi sporą wadę recenzowanego smartfonu. Rozumiem, że każda firma chce wypracować swój charakterystyczny styl, co niewątpliwie udało się HTC, ale najwyższy czas, aby trochę odświeżyć design produktów.

Moim zdaniem One M9 prezentuje się bardzo dobrze. Elegancki telefon, którego podzespoły zostały skryte w aluminiowej obudowie typu unibody. Czuć, że mamy do czynienia z produktem premium. Z jednej strony taka filozofia zapewnia perfekcyjne spasowanie całości, absolutnie nic nie trzeszczy, ani nie krzywi się przy mocniejszym naciśnięciu, ale niestety nie pozwala na samodzielną wymianę baterii. Jeżeli zamontowany akumulator straci swoją wydajność, konieczna będzie wizyta w serwisie. Szkoda, że większość producentów podążyła w tym roku podobną drogą. W dodatku taka konstrukcja sprzyja szybkiemu nagrzewaniu się smartfonu. Warto napisać, że HTC One M9 wyróżnia się obłym tyłem, co znacząco poprawia ergonomię. Naprawdę, telefon świetnie leży w dłoni i można obsłużyć go bezproblemowo jedną ręką. Aczkolwiek kiedy położymy urządzenie na stole, ma tendencję do lekkiego chwiania się i czasami przez to miewa problemy z odczytaniem gestu podwójnego tapnięcia.

Główne miejsce na froncie tajwańskiego flagowca zajmuje ekran, szczelnie chroniony przez Gorilla Glass 4. W praktyce oznacza to, że wyświetlacz jest odporny na większość typowych uszkodzeń, czyli głównie rysek autorstwa np. kluczy czy monet. Niestety producent dalej uparcie stosuje ogromne, czarne, plastikowe ramki. Nie dość, że marnują przestrzeń, to jeszcze wyglądają słabo i psują odbiór całości. W sumie zostały wykorzystane tylko po to, aby umieścić logo producenta. Tajwańczycy, popracujcie nad tym. Wystarczyłoby nawet je wykorzystać w podobny sposób, jak zrobiło to Blackberry w np. Z10.

Elementem charakterystycznym każdego urządzenia HTC są świetne głośniki stereo, ukryte za plastikowymi maskownicami. W tym przypadku również odnajdziemy je na froncie urządzenia, zarówno pod jak i nad ekranem. Na górze umiejscowiono przednią kamerkę 4 Mpix w technologii Ultrapixel, a obok niej odnajdziemy zestaw czujników. Co ciekawsze, pod osłoną BoomSound udało się skryć diodę powiadomień o dosyć przeciętnej widoczności.

Tył HTC One M9 wygląda prosto i schludnie. Logo producenta widoczne na środku, a nad nim znajdziemy aparat 20 Mpix, wpierany przez dwutonową lampę doświetlającą. Łatwo dostrzeżemy także cienkie, białe pasy. Z tej perspektywy wszystko prezentuje się wyśmienicie, ale muszę zwrócić uwagę na jedną rzecz. Mimo sporej grubości, One M9 ma wystający obiektyw, co zdecydowanie nie przypadło mi go gustu. W tej kwestii niedościgniony wzór nadal stanowi filigranowy Huawei P8. Na szczęście szkiełko aparatu dzielnie opiera się rysom.

Na górnej krawędzi umieszczono port irDA. Natomiast równolegle znalazł się port microUSB 2.0 oraz złącze 3,5 mm jack audio. Właśnie w ich pobliżu, testowany model posiada liczne zadrapania, które ujrzymy dopiero po dłuższej chwili. Wolę nie myśleć, jak będzie prezentowała się ramka po kilkunastu miesiącach użytkowania. Etui wydaje się być rozsądnym wyborem.

Wszystkie przyciski fizyczne One M9 zainstalowano na prawym boku. Mamy tu odpowiednio jeden przycisk zasilania oraz dwa odpowiadające za regulację głośności. Niestety klawisz wyłączania jest zdecydowanie za nisko, co nie jest najbardziej fortunnym rozwiązaniem. Na szczęście możemy skorzystać z jego elektronicznego odpowiednika (musimy go dodać do wirtualnych przycisków funkcyjnych). Z kolei nad nimi znajdziemy slot na karty microSD do 128 GB. Z kolei na lewej krawędzi ujrzymy osamotnioną szufladkę na kartę nanoSIM.

HTC One M9 waży dosyć sporo, bo aż 157 gram, co w połączeniu z ekranem 5″, otoczonym szczelnie przez grube ramki, tworzy obraz „wszystkoodpornej” konstrukcji. Dłuższe rozmowy z tym flagowcem w ręku nie stanowią większego wyzwania. Jednak mimo wszystko czasami czuć masę, co jest związane z użytym materiałem. Cóż, wypadałoby, aby Tajwańczycy poddali swojego high-enda lekkiej kuracji odchudzającej, albo w zamian zamontowali większą baterię. Sam kibicuję drugiej opcji. Ogniwo 2840 mAh nie robi w tym przypadku większego wrażenia, ale o tym w dalszej części recenzji.

WYŚWIETLACZ

W tym roku większość firm postawiła we flagowcach na rozdzielczość 2K, która świetnie prezentuje się w materiałach promocyjnych oraz w parze z okularami rozszerzonej rzeczywistości. Jednak wciąż za złoty środek pomiędzy ostrością wyświetlanego obrazu, a zapotrzebowaniem na energię trzeba uznać Full HD. Własnie na ten standard postawiło HTC. 1920 na 1080 pikseli przy przekątnej 5 cali sprawdza się znakomicie, wszystko jest bardzo ostre. Zresztą wynik 441 ppi gwarantuje, że dostrzeżenie poszarpanych krawędzi będzie zadaniem arcytrudnym. W dodatku wyświetlacz ma całkiem spory obszar roboczy, chociaż gdyby lepiej zagospodarować ramki, całość mogłaby wyglądać jeszcze lepiej.

Odwzorowanie barw stoi na średnim poziomie. Gdy porównywałem wyświetlacz M9 z M8, ewidentnie starszy model oferował bardziej naturalne kolory – krok w tył w tej kategorii to naprawdę kiepski żart. Wiele dobrego nie mogę również powiedzieć o czerni – sporo jej brakuje do tej z konkurencyjnych smartfonów, nawet z IPS-ami. Zauważymy to szczególnie, gdy popatrzymy pod większym kątem na zawartość ekranu.

Kąty widzenia to raczej punkt dla One M9. Podobnie wygląda sprawa z maksymalną jasnością (ok. 480 nitów) – nawet podczas bardzo słonecznych dni, jakie teraz panują, wyświetlacz był w miarę czytelny. Aczkolwiek od tak drogiego telefonu oczekiwałem więcej – w tej kwestii HTC jest na poziomie aktualnych mid-endów. Niestety jasność minimalna zasługuje na spory minus. Cóż, chociażby przeglądanie timeline’u na Twitterze w ciemnym pomieszczeniu nie należy do zadań najprzyjemniejszych, zmrużenie oczu jest niezbędnością, jeżeli mielibyśmy wystarczająco dużo zapału, aby kontynuować.

HTC One M9 wyróżnia się zamontowanym szkłem ochronnym Gorilla Glass 4. Na testowanym egzemplarzu nie dostrzegłem jakichkolwiek rys, mimo kilku spotkań z kluczami, poza tym wyjątkowo nie zbierał odcisków palców. Tutaj Tajwańczycy postawili na świetne rozwiązanie. Warto wspomnieć o obecności Trybu Rękawiczek (sprawdziłem i działa wzorowo). Poza tym ekran reaguje na dotknięcia, tak jak wymaga się tego od high-enda, czyli perfekyjnien natomiast multitouch obsługuje do 10 punktów styku.

Dostępna klawiatura składa się z czterech rzędów i pozwala na wprowadzaniu tekstu za pomocą swype’owania (przeciągania palcem po kolejnych literach). Co ciekawsze, przy zmianie motywu możemy wpłynąć na jej wygląd, chociaż takie modyfikacje ograniczają się tylko zmiany koloru tła oraz czcionki. Szkoda rówjież, że producent nie pokusił się o dodanie kolejnego rzędu z cyframi.

 Spis treści:

  1. Zawartość opakowania. Jakość wykonania, wzornictwo. Wyświetlacz.
  2. Działanie, oprogramowanie.
  3. Etui Dot View. Aparat.
  4. Bateria. Podsumowanie.

DZIAŁANIE, OPROGRAMOWANIE

Za działanie HTC One M9 odpowiada Snapdragon 810 z czterema rdzeniami ARM Cortex A57 1,5 GHz (w teorii 2 GHz), kolejnym kwartetem ARM Cortex A53 1,5 GHz oraz grafiką Adreno 430. Nie zabrakło wsparcia ze strony 3 GB pamięci operacyjnej, a nad wszystkim czuwa Android 5.0.2 Lollipop, który niedługo zostanie zaktualizowany do wersji 5.1. Jak przystało na flagowca, nowy One reaguje błyskawicznie na wszystkie polecenia, zresztą szybkość i płynność stoi na równie wysokim poziomie, co w poprzedniku.

Warto wspomnieć o obecności lekko zmodernizowanej, „przypudrowanej” nakładce Sense 7.0. Względem starszych odmian, czyli wersji oznaczonych cyframi 5 i 6, wprowadzono nieliczne zmiany „pod maską”, a różnice wizualne są minimalne. Pozostały także elementy charakterystyczne dla tego launchera, takie jak lista aplikacji przewijana w pionie, bądź widget zegara, pamiętający jeszcze lata świetności Windows Mobile. Szkoda, że całość nie jest bardziej dostosowana do Material Design. Chociaż sytuację ratuje fakt, że w każdej chwili możemy zmienić motyw, co okazuje się być świetnym rozwiązaniem i zabawą na długie godziny.

Przez cały okres testów high-endowy HTC działał bardzo szybko, o czym niech najlepiej świadczy fakt, że tylko raz telefon delikatnie zwolnił. Nawet pobieranie czy aktualizowanie wielu programów naraz z Google Play, nie powodowało „czkawki”. Aczkolwiek menu ostatnich aplikacji działa trochę ospale przy natychmiastowym zamykaniu kilkunastu aplikacji. Cóż, podobny problemy spotkałem na innym urządzeniu z Lollipopem, więc nie jest to wina wyłącznie Tajwańczyków. Warto wspomnieć, że programy uruchomione w tle mogą być wyświetlane w formie siatki lub kart, jak w „czystym” Androidzie.

Niestety największą bolączką HTC One M9 są problemy z nagrzewaniem się, które po dłuższej rozgrywce w bardziej wymagające tytuły czy zrobieniu kilkuminutowego filmu stają się odczuwalne dla użytkownika. Zresztą nawet przeglądanie sieci przy łączności LTE i ustawionej wysokiej jasności potrafi spowodować wzrost temperatury obudowy. Wolę nie myśleć, jak sytuacja wyglądała przed aktualizacją, która ograniczyła maksymalną częstotliwość taktowania rdzeni ARM Cortex A57 (zredukowano je z 2 do 1,5 GHz).

Moim zdaniem Tajwańczycy nie powinny wypuszczać tak przegrzewającego się flagowca na rynek. Chociaż i tak nie pobiją Sony i ich Xperia Z3+, stanowiącej niezbędny sprzęt dla każdego himalaisty w zimie. Mam nadzieję, że nadchodzące update’y coś jeszcze poprawią w tej kwestii, aczkolwiek to tylko nierealne życzenie. Zresztą HTC mogło postawić na słabszy model 808 lub użyć jakiegoś wydajnego układu od Mediateka (M9 Plus wyszedł również w wersji z MT6795T). Jako że postąpili inaczej, otrzymaliśmy gorącą nowość, która wskutek thermal thtootlingu Snapdragona 810 jest czasami niewiele bardziej wydajna niż jego poprzednik (nie patrząc na różnice w GPU).

Benchmarki:

Przeglądarki:

Test pamięci systemowej – AndroBench:

Snapdragonowi 810 można wiele zarzucić, ale na pewno nie to, że jest mało wydajny. Grafika Adreno 430 to prawdziwa bestia, szczególnie gdy jest zestawiona z wyświetlaczem Full HD. Aczkolwiek przy bardziej wymagających tytułach, SoC bardzo się nagrzewał i można było dostrzec lekkie spadki płynności – thermal throotling to prawdziwa klątwa dla tego układu Qualcomma.

Od samego początku linii One, HTC mocno stawiało na jakość dźwięku. W najnowszym modelu poprawiono jeszcze bardziej wyśmienite głośniki stereo BoomSound, które grają czysto nawet wtedy, gdy ustawimy maksymalną głośność. W tej kwestii Tajwańczycy naprawdę się popisali. Zresztą aktualnie są nie do pobicia w tej kategorii. Nie mają zbyt wielu rywali, zresztą u konkurencji dźwięk zazwyczaj  wydobywa się z głośników mono umieszczonych w nieprzemyślanych miejscach. Również słuchając naszych ulubionych kawałków na słuchawkach, audio stoi na wysokim poziomie.

HTC One M9 zapewnia następujące złącza, porty oraz moduły łączności:

We wnętrzu HTC One M9 znajdują się 32 GB pamięci wbudowanej. Warto wspomnieć, że można zakupić także wariant z 64 GB, chociaż jest trudno osiągalny. Od razu po wyjęciu z pudełka do naszej dyspozycji mamy 21,03 GB wolnej przestrzeni, co jest przyzwoitym wynikiem, szczególnie, że mamy tu slot na kartę microSD.

W odświeżonym Sense 7 (gdyby jeszcze wyglądał trochę młodziej przy standardowym motywie…) zaimplementowano szereg przydatnych opcji, których możecie przeczytać poniżej:

Na koniec motyw Tabletowo :)

 Spis treści:

  1. Zawartość opakowania. Jakość wykonania, wzornictwo. Wyświetlacz.
  2. Działanie, oprogramowanie.
  3. Etui Dot View. Aparat.
  4. Bateria. Podsumowanie.

ETUI HTC Dot View

Dedykowane etui dla HTC One M9 zostało wykonane na przeciętnym poziomie. Ekran jest przykryty giętkim materiałem, który oferuje praktyczne, niewielkie otwory. Natomiast tylna część Dot View to twardy plastik, niezbyt przyjemny w dotyku i co najgorsze, bardzo chętnie nawiązujący romanse z ryskami. Oczywiście producent zadbał o to, aby niektóre elementy konstrukcji, jak przednia kamerka czy złącz słuchawkowe, były pozbawione ochrony. Ciekawie rozwiązano sprawę z klawiszami funkcyjnymi na lewym boku telefonu. Zresztą spójrzcie sami.

Podczas codziennego użytkowania Dot View sprawdzało się bardzo dobrze, mnie osobiście bardzo przypadło do gustu. Poza tym animowane tapety dodają One’owi M9 uroku i czynią z niego sprzęt w stylu retro. Niestety używanie tego case’a oznacza, że obsługa jedną ręką to abstrakcja. Szkoda, że Tajwańczycy nie uprościli procesu otwierania klapki. Brakuje tutaj magnesu lub podobnego rozwiązania, zresztą ta uwaga tyczy się większość zbliżonych konstrukcyjnie etui.

Podświetlenie ekranu przy zamkniętym Dot View jest wystarczające, dopóki korzystamy z niego w zamkniętych pomieszczeniach, bądź na dworze podczas pochmurnych dni. Niestety w słoneczne dni odczytanie wyświetlanych informacji należy do zadań z cyklu „mission imposible”. Rozumiem, że Tajwańczycy chcieli w ten sposób odciążyć baterię, ale jednocześnie popsuli całą koncepcję. Chociaż większość osób i tak otworzy klapkę, aby zobaczyć np. kto do nich dzwonił.

Spodobało mi się, że etui doskonale radzi sobie z podwójnym stuknięciem w ekran – One M9 każdorazowo podświetlał ekran. W dodatku nawet przy zamkniętym etui bezproblemowo przeprowadzałem rozmowy. Warto wspomnieć, że Dot View pozwala szybko oddzwonić do naszych trzech ostatnich rozmówców – w praktyce bardzo użyteczne.

HTC Dot View dla One M9 kosztuje w oficjalnym sklepie 99 złotych, co nie jest najmniejszą kwotą jak na etui. Jednak warto się nim zainteresować, jeżeli cenimy sobie takie dodatki, a także możemy zaakceptować plastikową i rysującą się tylną klapkę. Przede wszystkim całość działa sprawnie, bez żadnych nieprawidłowości. Jednak co najważniejsze, wprowadza elementy retro do tajwańskiego high-enda – w przypadku takich dodatków wygląd to podstawa.

APARAT

Po nieudanych eksperymentach z matrycami Ultrapixel, wzbogaconymi o optyczną stabilizację obrazu lub dodatkowy sensor, HTC powróciło do najbardziej tradycyjnej koncepcji na rynku mobilnym. W One M9 zastosowano matrycę Toshiby o dużej rozdzielczości 5376 na 3752 pikseli w nietypowych proporcjach 10:7 (zdjęcia 16:9 mogą być robione w jakości 16 Mpix – 5376 x 3024) z przysłoną o wartości f/2.2 z dwutonową lampą doświetlającą. Na tle konkurencji, która stosuje już jaśniejsze obiektywy, Tajwańczycy pozostali trochę z tyłu. Szkoda, że nie dodano tutaj OIS, który mógłby przełożyć się na znacznie wyższą jakość nagrywanego wideo i robionych zdjęć, głównie w gorszych warunkach oświetleniowych.

Interfejs aparatu to nieźle zrobiona, bardzo intuicyjna aplikacja, niestety działająca w swoim tempie, które nie przystoi flagowcowi. Warto wspomnieć, że do naszej dyspozycji zostało oddane kilka trybów. Wśród nich warto zwrócić uwagę na „Aparat RAW”, który pozwala na zapis fotografii w bezstratnym formacie .dng. W dodatku możemy pobawić się manualnymi ustawieniami. Dzięki temu efekty naszej pracy mogą pozytywnie zaskoczyć, nawet w niekorzystnych warunkach. Nie zabrakło na pokładzie także Zoe.

Fotografie wychodzą całkiem dobrze. Na pewno poprawnie jak na telefon, ale przeciętne, kiedy zerkniemy na cenę One M9. Nie można ukryć, że rywale z matrycami o mniejszej rozdzielczości potrafią lepiej uchwycić dany kadr. W dodatku autofocus działa wolniej, niż bym oczekiwał. Na szczęście HTC odwdzięcza się świetnymi ujęciami makro.

Niestety bezpośredni wpływ na fotografie ma ilość światła. Istnieje prosta zależność – im go mniej, tym jest jeszcze gorzej. Wtedy do gry może wejść dwutonowa lampa doświetlająca, sprawdzającą się perfekcyjnie w swojej roli. Przynajmniej w kwestii flasha HTC się przyłożyło. Ogólną ocenę aparatu pozostawiam już Wam na podstawie poniższych fotografii.

Przykładowe zdjęcia:

Panorama:

Pięć fotografii zrobionych w trybie „Aparat RAW” (.dng) możecie pobrać stąd.

Na froncie umieszczono aparat 4 Mpix, wykonany w technologii Ultrapixel. Moim zdaniem niezłe posunięcie i właśnie tutaj od samego początku powinna być montowana matryca tego typu. Nawet w ciemnych pomieszczeniach jakość selfie stoi na dobrym poziomie. Jakość wideo prezentuje się przyzwoicie, ale niestety płynność to jakiś kiepski żart, rodem z telefonów, nagrywających w rozdzielczości VGA.

HTC One M9 może kręcić filmy w maksymalnej rozdzielczości 4K przy 30 klatkach na sekundę, co stało się już standardem pośród high-endów, aczkolwiek jest to opcja tylko dla odważnych – telefon nagrzewa się do bardzo wysokich temperatur. Dobrze, że mamy do dyspozycji wideo w Full HD.

 Spis treści:

  1. Zawartość opakowania. Jakość wykonania, wzornictwo. Wyświetlacz.
  2. Działanie, oprogramowanie.
  3. Etui Dot View. Aparat.
  4. Bateria. Podsumowanie.

BATERIA

HTC One M9 nie należy do najcieńszych urządzeń mobilnych, więc wszyscy spodziewaliby się zastosowanie baterii, która wytrzyma długo. Tajwańczycy zdecydowali się użyć ogniwa o pojemności 2840 mAh, czyli większego o 240 mAh względem One M8. Niestety większy akumulatora wcale nie oznacza dłuższego czasu pracy – można łatwo odczuć, że Snapdragon 810 to największy wróg baterii, szczególnie gdy uruchomimy bardziej wymagające tytuły. Dobrze, że nie zastosowano tutaj QHD. Wówczas sytuacja byłaby, delikatnie pisząc, beznadziejna.

Przeciętnie M9 wytrzymywał na włączonym ekranie (SoT – Screen on Time) od 3 do 3,5 godziny, co jest niestety przeciętnym rezultatem (3G/4G z ciągle włączoną synchronizacją, mało GPS). Wynik na poziomie Samsunga Galaxy S6. W sumie nie dziwię się, że producent zaimplementował tryb ekstremalnego oszczędzania energii (mocno ograniczona funkcjonalność – 1% na 3 godziny czuwania z włączonym LTE). Muszę za to pochwalić dosyć rozbudowane opcje, związane z ograniczeniem zużycia energii – Sony i Stamina doczekali się godnego rywala.

Ładowanie przy użyciu standardowej ładowarki (5 V, 1,5 A) trwa normalnie niewiele ponad 2 godziny. Jednak telefon potrafił czasami „zwariować” i wtedy czas ładowanie wydłużał się do… 12 godzin. Jedyny ratunek to restart urządzenia. Sytuacja jest już znana Tajwańczyków – wina leży po stronie oprogramowania (problem istnieje nawet z zainstalowanym Google Photos…) i podobno dotyczy nielicznych egzemplarzy. W takiej sytuacji tryb szybkiego ładowania niewiele potrafi zdziałać.

PODSUMOWANIE

W tym roku HTC postawiło na nieznaczną ewolucję swojej koncepcji flagowca idealnego. O ile trzeba przyznać, że w One M9 wreszcie poprawiono aparat główny (progres widoczny wyłącznie w dobrze oświetlonych sceneriach), to dalej pozostano przy wyglądzie, który nie jest już najświeższy, oraz grubych ramkach, co gorsza nie pełniących żadnych dodatkowych funkcji. Byłyby to „drobnostki” do przeżycia, ale problemy sprawia także Snapdragon 810. Zresztą z tym układem większość firm miewa kłopoty, na szczęście HTC poradziło sobie lepiej niż Sony. Całość ratuje wysokiej jakości obudowa, możliwości muzyczne i wydajność (naprawdę świetne zarządzanie RAM-em).

Na koniec warto spojrzeć na cenę. Z jednej strony za znacznie mniej otrzymamy niewiele gorszego One M8, a z drugiej świetnych rywali, m.in. tańszego Huawei P8, LG G4 czy Samsunga Galaxy S6. Niewątpliwie HTC potrzebuje prawdziwej zmiany, o czym świadczą kiepskie wyniki sprzedaży. Ludzie oczekują zmian, a nie tylko bardzo dobrego urządzenia, które raczej powinno nazywać się M8s niż M9.

 Spis treści:

  1. Zawartość opakowania. Jakość wykonania, wzornictwo. Wyświetlacz.
  2. Działanie, oprogramowanie.
  3. Etui Dot View. Aparat.
  4. Bateria. Podsumowanie.

[wpsm_column size=”one-half”][wpsm_pros title=”Plusy:”]

[/wpsm_pros][/wpsm_column][wpsm_column size=”one-half” position=”last”][wpsm_cons title=”Minusy:”]

[/wpsm_cons][/wpsm_column]

Exit mobile version