Honor, po krótkiej przerwie, postanowił z powrotem wprowadzić na europejskie rynki, w tym polski, swoje smartfony. To bardzo dobra wiadomość, bo doskonale wiemy, jak ważna jest konkurencja, a dodatkowo mówimy o producencie, który swego czasu cieszył się na naszym rynku naprawdę sporą popularnością. Dziś zapraszam Was na recenzję Honora 90, który właśnie trafia do sprzedaży w Orange.
Na początek warto wiedzieć, że to właśnie Honor stał się swoistym następcą Huawei, kiedy ten stracił dostęp do usług Google – nie zapominajmy, że była to wtedy submarka chińskiego giganta. Dzisiaj co prawda Honor stał się niezależny, ale nadal mocno czerpie z doświadczeń Huawei. Czy jednak Honor 90 to udany smartfon?
Design, ergonomia i jakość wykonania
Smartfon trafia do nas w niczym nie wyróżniającym się białym, kartonowym opakowaniu. Pozytywnie nastrajają wymiary pudełka, które sugerują, że – oprócz samego smartfona – w środku znajdziemy również dodatkowe akcesoria. Producent zdecydował się na dodanie ładowarki, kabla do ładowania i transferu danych, szpilki do otwierania tacki SIM, a w zestawie sprzedażowym znajdzie się też silikonowe etui. Oczywiście nie zabrakło stosu papierów – skróconych instrukcji i karty gwarancyjnej.
Honor 90 występuje na rynku w kilku wariantach kolorystycznych: czarnym, zielonym, srebrnym i niebieskim. Egzemplarz, który otrzymałem do testów, niestety, jest w kolorze czarnym, który i być może jest klasyczny i elegancki, ale przez wykończenie na połysk niezwykle szybko zbiera zabrudzenia.
Czysty ten smartfon jest wyłącznie tuż po jego oczyszczeniu – każde muśnięcie powoduje pozostawienie śladów. Zresztą, jedynie wersja Emerald Green dostała matowe wykończenie i, muszę przyznać, że na materiałach promocyjnych wygląda naprawdę ciekawie.
Na zdjęciach może nie do końca dobrze to widać, ale na żywo ta czerń przechodzi tak jakby w grafit – efekt jest bardzo podobny do tego, co widzieliśmy w smartfonach mających ceramiczne wykończenie. Tutaj jednak jest to zwykłe szkło o zwiększonej odporności.
Przyznam szczerze, że urządzenie absolutnie nie wyróżnia się na tle konkurencji – zarówno bryła, wygląd, jak i kolorystyka sprawiają, że wtapia się ono w tłum innych, podobnie wyglądających urządzeń.
Pod względem wielkości Honor 90 wpisuje się w nadal panujący trend na spore smartfony – czekam, aż wersje mini znajdą uznanie. Wymiary urządzenia to 161,9×74,1×7,8 mm. Takie gabaryty sprawiają, że pewny chwyt urządzenia należy sobie wypracować. Co prawda zaoblony tył i krawędzie mocno to ułatwiają, ale same wymiary też swoje robią. Po kilku chwilach można jednak dość wygodnie i swobodnie zacząć korzystać ze smartfona i obsługiwać go nawet jedną ręką.
Przy takich gabarytach nadal rozsądnie wygląda waga. Honor 90 nie jest przesadnie ciężki – jego waga wynosi 183 gramy. Trudno też cokolwiek zarzucić wykonaniu, choć nie można nie odczuć, że ramki urządzenia są plastikowe.
Najważniejsze, że konstrukcja sprawia wrażenie solidnej – jest zwarta i sztywna. Przyciski są bardzo ciasno osadzone i nie mają luzu, a spasowanie elementów wygląda bardzo dobrze. Rama urządzenia, jak wspomniałem, jest plastikowa i trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić – w odczuciu jest trochę tanio.
Dobrze jest również na tyle. Co prawda producent nie chwali się dokładnie co zastosował, ale mamy tutaj szkło, które zapewne ma podniesioną odporność na uszkodzenia. W dotyku jest przyjemnie i jedyne, do czego można się przyczepić, to wykończenie na połysk, które zbiera niezliczone ilości zabrudzeń. Producent nie podaje też żadnych informacji o odporności na pył i kurz, ale warto zauważyć, że tacka karty SIM jest uszczelniona.
Najlepiej pod wieloma względami, w tym wzornictwa, wypada jednak front urządzenia. Mamy tutaj bowiem niewielkie ramki boczne, prawie symetryczne ramki górną i dolną i świetny, duży wyświetlacz. Co więcej, jest on zakrzywiony na bokach, a szkło go pokrywające jest zaoblone na wszystkich czterech krawędziach – wygląda to bardzo dobrze. Tym bardziej, że – jak już wspomniałem – ramki są niewielkie, tak samo, jak centralnie umieszczone wcięcie na przedni aparat. Jak na średniaka, design frontu wypada znakomicie.
Tył jest dość stonowany i spokojny, choć niecodziennie wyglądają wyspy na aparat. Na pierwszy rzut oka są okrągłe, ale po wnikliwym przyjrzeniu się mają kształt elipsy ułożonej pionowo. Oprócz tego, otoczone są plastikowymi srebrnymi pierścieniami, które – przynajmniej w czarnej wersji kolorystycznej – wyglądają nieco tandetnie. Ogólnie rzecz biorąc, to prostota jest tutaj kluczowa – nie ma wymyślnych faktur czy wzorów, a całość jest dość stonowania.
Lewa krawędź pozostaje całkowicie pusta, z kolei na prawej znajdziemy w zasadzie wszystkie przyciski. Idąc od góry natkniemy się najpierw na regulator głośności, a nieco pod nim – włącznik. Na tym w zasadzie można skończyć – nie znajdziemy tutaj bowiem żadnego dodatkowego przycisku. Na dole jest tacka na karty nanoSIM, centralnie umieszczony port USB typu C do ładowania i wymiany danych, a także głośnik.
Hardware
Ekran | 6,7″ AMOLED, HDR10+, 1200 x 2664 px,120 Hz, 1600 nitów (max) |
Procesor | Qualcomm Snapdragon 7 Gen 1 (4 nm) |
Pamięć RAM/masowa | 8/256 GB, 12/256 GB, 12/512 GB, 16/512 GB |
Aparat tylny | 200 Mpix f/1.9 – główny 12 Mpix f/2.2 – ultraszerokokątny 2 Mpix f/2.4 – głębia |
Aparat przedni | 50 Mpix f/2.4 |
Bateria | 5000 mAh z ładowaniem przewodowym do 66 W |
Obsługa sieci | dual nanoSIM: 5G/4G/3G/2G + eSIM |
Łączność | Wi-Fi 802.11a/b/g/n/ac/ax/6E, Bluetooth 5.2, NFC |
Geolokalizacja | GPS, GLONASS, Galileo, Beidou, QZSS |
Wymiary | 161,9 x 74,1 x 7,8 mm |
Wodoszczelność i pyłoszczelność | uszczelniona konstrukcja, brak certyfikacji |
Waga | 183 g |
System | MagicOS 7.1 (Android 13) |
Cena | 2649 złotych |
Honor 90 to smartfon, który chce powalczyć w średnim segmencie – tak przynajmniej sugeruje specyfikacja. Urządzenie zostało bowiem wyposażone w SoC Snapdragon 7 Gen 1. To ośmiordzeniowy, 64-bitowy procesor, wykonany w 4-nanometrowym procesie litograficznym, który charakteryzuje się lepszym zarządzaniem energią i mniejszym generowaniem ciepła niż poprzednik w postaci Snapdragona 778. Co więcej, to równiej dzięki temu procesorowi możliwe jest zastosowanie ekranu 1.5K z szybszym odświeżaniem – ten SoC jest bowiem w stanie to udźwignąć.
Procesor wspierany jest przez 12 GB pamięci RAM, a testowany egzemplarz ma 512 GB pamięci wewnętrznej na dane, wykonanej w technologii UFS 3.1. W sprzedaży dostępne są również warianty z 8 GB pamięci RAM i 256 GB pamięci na dane, jak również warianty z aż 16 GB pamięci RAM.
Zaproponowana przez producenta specyfikacja obiecuje po sobie dużo i w rzeczywistości sprawuje się bardzo dobrze. Sprzęt przeważnie działał bez zarzutu, dając odczuć użytkownikowi, że korzysta z naprawdę solidnych podzespołów. Cieszy to, że Snapdragon 7 Gen 1 nie ma problemów z nadmiernym nagrzewaniem i to pomimo panującego w ostatnich dniach gorąca.
Co prawda urządzenie potrafi się nieznacznie zagrzać, ale nie ma mowy o przegrzewaniu, a dodatkowo nie zaobserwowałem nadmiernego zużycia baterii – a to jest coś, co mogłoby okazać się sporą niedogodnością.
Podczas codziennej pracy trudno sprawić, aby urządzenie zaczęło się nagrzewać. Owszem, testy syntetyczne czy korzystanie w pełnym słońcu z maksymalną jasnością ekranu potrafią nieco zagrzać sprzęt, ale nie są to stany niepokojące i sprawiające jakiekolwiek problemy. Stabilność wyników być może nie zachwyca, ale najważniejsze, że w codziennym użytkowaniu nie widać zadyszek.
Honor 90, pomimo należności do średniego segmentu, pod względem wydajności nie ma się naprawdę czego wstydzić. To sprzęt wydajny, responsywny i sprawnie działający. Dobre odczucia potęguje dodatkowo szybkie odświeżanie ekranu w 120 Hz – całość sprawia naprawdę bardzo dobre wrażenie. Swoje robi również oprogramowanie, które może niekoniecznie przypadło mi do gustu, ale z pewnością nie przeszkadza urządzeniu rozwinąć skrzydeł.
Zestaw fotograficzny składa się z kolei z czterech aparatów. Na tyle znajdziemy zestaw, w którego skład wchodzi główny obiektyw o rozdzielczości 200 Mpix, wspomagający go ultraszerokokątny o wielkości 12 Mpix i zbędny moduł 2 Mpix odpowiadający za głębię. Z kolei na froncie znajdziemy aparat do selfie o rozdzielczości 50 Mpix. Jeśli mowa o baterii, to tutaj specyfikacja wygląda nieźle – ogniwo ma pojemność 5000 mAh.
Honor 90 został również wyposażony we wszystkie potrzebne moduły łączności. Na pokładzie znajdziemy zatem wsparcie dla WiFi 802.11 a/b/g/n/ac/6, dual SIM z dwoma slotami nanoSIM, Bluetooth w wersji 5.2, moduł NFC, a także wsparcie dla eSIM. W tej kwestii trudno oczekiwać czegoś więcej.
Taki zestaw modułów sprawdził się w terenie bardzo dobrze. Tam, gdzie się tego spodziewałem, miałem dość mocne i stabilne pokrycie sieci. Połączenie z siecią 4G czy też 5G (tam, gdzie był zasięg) było stabilne, a smartfon nie zafundował mi ani razu niemiłej niespodzianki gubiąc zasięg.
Nie mogę się również przyczepić do jakości prowadzonych rozmów. Dźwięk jest wyraźny i całkiem donośny – rozmowy w hałaśliwych pomieszczeniach lub na zatłoczonej ulicy nie były dla mnie problematyczne. Również bez zarzutu sprawuje się główny mikrofon – żaden z moich rozmówców nie miał zastrzeżeń co do jego jakości. Nie mam też żadnych zastrzeżeń co do pozostałych elementów dotyczących łączności.
Podczas testów miałem okazję skorzystać kilka razy z nawigacji, która okazała się szybka i precyzyjna pod względem lokalizowania. Co prawda najdłuższa jednorazowa trasa miała długość niespełna 100 km, ale podczas jej trwania nie napotkałem żadnych przykrych niespodzianek. Bardzo dobrze wypada również sama stabilność połączenia GPS.
Bezproblemowo korzystałem również z łączności Bluetooth – Honor 90 stabilnie utrzymywał połączenie niezależnie czy mowa o połączeniu ze smartwatchem, słuchawkami, głośnikiem czy zestawem samochodowym, choć z tym ostatnim był kapryśny w łączeniu – być może to wina samego zestawu samochodowego, który już swoje lata ma.
Ekran i multimedia
Zastosowany w Honor 90 ekran to coś, na co spogląda się za każdym razem z taką samą wielką przyjemnością. Ekran o przekątnej 6,7 cala został wykonany w technologii AMOLED, jest odświeżany w 120 Hz, a jego rozdzielczość to Full HD+. Wisienką na torcie jest też jasność maksymalna, która – według danych technicznych – wynosi aż 1600 nitów. Spoglądając na specyfikację trudno się do czegokolwiek przyczepić – na papierze wygląda wręcz znakomicie.
Okazuje się, że i w praktyce o tym ekranie można mówić wyłącznie w samych superlatywach. Jest on świetny pod każdym względem. Kolory, kontrast i przede wszystkim jasność stoją na bardzo dobrym poziomie – szczególnie ta ostatnia pozwala cieszyć się smartfonem w niemal każdych warunkach. Porównując swoje doświadczenia przypomina mi się test Samsunga Galaxy S23, który miał rewelacyjny ekran o maksymalnej jasności deklarowanej na poziomie 1750 nitów – ten w Honorze pod tym względem niewiele mu ustępuje.
Jest jednak jedna rzecz, w której ekran Honora dosłownie zjada to, co oferuje Samsung. Mowa o obecności technologii ściemniania obrazu UHF PWM z częstotliwością 3840 Hz. Oznacza to w praktyce tyle, że migotanie ekranu przy niskiej jasności jest na tyle mało uciążliwe, że w zasadzie nie powinno mieć żadnego wpływu na nasz wzrok i to, jak takie migotanie odbiera nasz mózg – takie migotanie może bowiem prowadzić do zawrotów i bólu głowy.
Dopełnieniem doskonałych wrażeń są również naprawdę skromne ramki wokoło ekranu, którym niewiele zabrakło do perfekcji – szkoda, że wielu producentów nadal nie jest w stanie zaoferować symetrycznych ramek. Potwierdzeniem tego niech będzie fakt, że panel zapełnia niemal 91% frontu urządzenia, więc widać, że nie można producentowi odmówić starań. Bardzo dobrego wrażenia nie psuje również niewielkie wcięcie w środkowej, górnej części, w którym skrywa się przedni aparat.
W systemie nie mogło zabraknąć również wsparcia dla Always on Display, które możemy wyświetlać ciągle lub zgodnie z harmonogramem. Do tego AoD jest dość mocno konfigurowalne – jest tutaj mnóstwo styli, kolorów i możliwości personalizacji. Co ważne, ekran zawsze aktywny nie pochłania zbyt wiele dodatkowej energii i nie odbija się zauważalnie na czasie pracy urządzenia.
Tym, co mnie zabolało, jest brak wsparcia dla dźwięku stereo – szczerze mówiąc nie spodziewałem się tego po urządzeniu ze średniej półki. Mamy zatem tutaj jeden głośnik, który jest też co najwyżej przeciętny – nie gra ani zbyt głośno, ani zbyt czysto. Naprawdę wielka szkoda, że producent nie zapewnił dźwięku stereo – to mogłoby nieco uratować sytuację.
Oczywiście podczas testów nie mogłem nie sprawdzić, jak testowane urządzenie działa na zewnętrznych słuchawkach – czy to przewodowych, czy też tych bezprzewodowych. W przypadku dobrze mi znanych Huawei FreeBuds Pro odsłuch był przyjemny, zresztą tak samo, jak na przewodowych HyperX Cloud (z przejściem z USB typu C do jack audio 3,5 mm).
W obu przypadkach dźwięk był czysty i przejrzysty. Z kolei jeśli mowa o słuchawkach bezprzewodowych, to na pochwałę zasługuje stabilność połączenia Bluetooth. Równie bezproblemowo odbywała się transmisja muzyki do bezprzewodowego zestawu w samochodzie (choć smartfon czasami miał trudności z podłączeniem audio poprzez Bluetooth) czy salonowego zestawu audio. Przynajmniej pod tym względem nie poczułem się rozczarowany.
System, wydajność i komfort korzystania
Honor 90 pracuje pod kontrolą najnowszego Androida 13. Oczywiście nie mogło zabraknąć autorskiej nakładki Magic OS 7.1, która w całości przykrywa interfejs przygotowany przez Google.
Wstępna konfiguracja nie jest przesadnie rozbudowana, ale nie obyło się bez namawiania do założenia konta Honor w celu jeszcze lepszych doświadczeń z użytkowania smartfonu – trochę to bez sensu.
Jest to moje pierwsze spotkanie z tym systemem, ale wszystko tutaj wygląda dość znajomo – nie da się ukryć, że jest to w zasadzie bliźniacza nakładka systemowa, do tej znanej ze smartfonów Huawei. Różnica polega jednak na tym, że tutaj oficjalnie wspierane są usługi Google (GMS – Google Mobile Services), a co za tym idzie mamy wygodny dostęp do najpopularniejszych usług i niezliczoną liczbę aplikacji dostępnych do zainstalowania.
Sam system jest dość przemyślany, choć żałuję, że producenci postanawiają żonglować poszczególnymi funkcjami, rozmieszczając ich sterowanie w różnych podmenu. I nie jest to zarzut wyłącznie skierowany do Honora, ale w zasadzie każdych producent na siłę chce pokazać, że można pewne funkcje inaczej nazwać i przypisać do różnych kategorii ustawień – w efekcie coraz częściej zdarzało mi się korzystać z wyszukiwarki w ustawieniach, by szybko znaleźć jakąś funkcję.
Nie mogę jednak odmówić MagicOS rozbudowanych funkcji, których może nie jest przesadnie dużo, ale wystarczająco, by dostosować wygląd i działanie systemu pod swoje upodobania i przyzwyczajenia. Wbudowane aplikacje są co najwyżej przeciętne, oferują co prawda niemało funkcji, ale ich działanie i wygląd pozostawiają sporo do życzenia – nie widać, żeby był to jeden wspólny projekt, ale szereg oddzielnych i niespójnych ze sobą aplikacji.
Nie zachwyciła mnie też sama jakość tych aplikacji – notatkom czy pogodzie zdarzało się przestać odpowiadać, a sama wygoda obsługi niektórych wbudowanych programów sprawiała, że sięgałem po alternatywne rozwiązania. W tym aspekcie Honor mógł się zdecydowanie bardziej przyłożyć.
Ze znanych z innych nakładek udogodnień, mamy tutaj boczną nakładkę, która jest niczym innym, jak swoistym centrum skrótów do wielu aplikacji lub funkcji. Ten boczny pasek można skonfigurować i przypisać do niego najbardziej przydatne aplikacje – szkoda, że nie można dodawać innych skrótów.
Oprócz tego, w systemie znalazła się również opcja dzielenia aplikacji na ekranie. Jakby tego było mało, chcąc wznieść wielozadaniowość na jeszcze wyższy poziom, możemy skorzystać z okna podręcznego, które pozwala wyświetlić aplikację i używać jej w pływającym oknie na głównym ekranie, a co więcej, możemy takie pływające okno zminimalizować i jednym kliknięciem szybko powrócić do takiego trybu.
Wyłącznie z redaktorskiego obowiązku powiem, że system oczywiście oferuje również tryb ciemny czy dostosowanie ekranu głównego i interfejsu. Można zmieniać ikony, a nawet całe motywy. Magic OS pozwala również zdecydować, czy chcemy korzystać ze stylu ekranu klasycznego, gdzie wszystkie aplikacje lądują na pulpicie, czy może z tzw. szufladą aplikacji.
Oprócz tego znajdziemy również nawigację za pomocą gestów, które działają świetnie. Sama nawigacja jest płynna, szybka i precyzyjna, co w zasadzie stało się już standardem.
To, co mi nie przypadło do gustu, to zarządzanie aplikacjami w tle – zresztą, jak w większości wywodzących się z Chin nakładek. Honor postanowił sobie za cel dość rygorystyczne podejście do tematu i to, pomimo że nie możemy przecież narzekać na małą ilość pamięci RAM.
W efekcie nierzadkim widokiem jest przeładowywanie aplikacji. Trochę się już od tego odzwyczaiłem, tym bardziej, że nie mówimy tu o sporadycznym ubijaniu aplikacji, a o naprawdę agresywnym podejściu do tematu. Na szczęście szybkość pamięci wewnętrznej i procesora sprawia, że uruchamianie aplikacji nie zajmuje zbyt wiele czasu, ale sam fakt widoku przeładowywania potrafi zirytować – nie mówimy bowiem o tanim urządzeniu z dolnej półki cenowej, a o dość wysoko pozycjonowanym średniaku.
Złego słowa nie mogę natomiast powiedzieć o responsywności Honora 90. Ta stoi na naprawdę bardzo dobrym poziomie – podzespoły, kolokwialnie mówiąc, dają radę całkiem nieźle napędzić ten smartfon. Satysfakcji z uczucia płynności z pewnością pomaga 120-hercowe odświeżanie ekranu.
Nie można wykluczyć też dobrze zoptymalizowanego systemu, który pomimo kilku bolączek z nieodpowiadającymi aplikacjami czy ich przeładowywaniem, całkiem zwinnie pozwala się poruszać – polecenia są tutaj wykonywane szybko i bez chwili zawahania.
Słowa nagany należą się jednak wibracjom – to powrót do koszmarnych brzęczyków sprzed kilku ładnych lat. Silnik jest głośny, a wibracje nieprzyjemnie miękkie. Początkowo myślałem, że można to gdzieś zmienić w ustawieniach – niektóre smartfony potrafią zaoferować zarówno haptyczne doznania, jak i zawibrować nieco bardziej miękko. Niestety, tutaj o haptyce nie ma mowy. Wibracje są po prostu tragiczne. Do tego stopnia, że wyłączyłem je podczas korzystania z klawiatury, bo czułem dreszcze żenady – wiem, że to brzmi śmiesznie, ale tak właśnie było.
Aparat
Honor to kolejna marka, która chce skusić klienta cyferkami – inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć faktu, że zdecydowano się zastosować główny obiektyw 200 Mpix i świetle f/1.9. Niestety, zabrakło tutaj optycznej stabilizacji obrazu, co uważam za sporą wadę.
Główny obiektyw wspomagany jest przez ultraszerokokątny sensor o wielkości 12 Mpix, jasności f/2.2 i kącie widzenia 112˚. Ostatni z aparatów jest kompletnym nieporozumieniem i trudno w ogóle wytłumaczyć jego obecność – 2-megapikselowy sensor odpowiedzialny jest w teorii za głębię.
Specyfikacja nie jest zła, ale też nie widzę powodów do zachwytów. Sama jednak aplikacja jest przyjemna w odbiorze, przemyślana i dość wygodna w obsłudze. Niemal każdy powinien dość szybko się przyzwyczaić do jej układu i możliwości.
Podoba mi się to, jak działa autofokus. Może nie należy do najszybszych, ale jego precyzja nie pozostawia w zasadzie wiele do życzenia – za to należą się Honorowi pochwały. Pamiętajmy, że właśnie od ostrzenia w dużej mierze zależeć będzie końcowy efekt zdjęcia, więc akurat na działanie autofokusa zwracam dość dużo uwagi.
Algorytmy, które zaimplementował producent, działają całkiem dobrze. Co prawda nie dostajemy nachalnych informacji o wykrytej scenerii, ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Najważniejsze, że automatyka dobrze dobiera podstawowe parametry, jak balans bieli, już w trybie podstawowym.
Nieco rozczarowała mnie kolorystyka, która na pierwszy rzut oka nie jest przesadnie żywa i nasycona, co patrząc na rynkową tendencję powinno się uznać za atut. Niestety, w parze za mniejszym nasyceniem wcale nie idzie dobre odwzorowanie rzeczywistości – w efekcie dostajemy często nieco wyprane z kolorów zdjęcie, które odbiega od tego, co widzimy nieuzbrojonym okiem. Na szczęście możemy nieco się podratować edycją w postprodukcji, ale chyba nie tędy droga. Być może aktualizacja oprogramowania w przyszłości to zmieni, ale na tę chwilę musimy się z takim stanem rzeczy pogodzić.
Jeśli do gry włączymy natomiast HDR, to znowu mamy przegięcie w drugą stronę – kolory są niezwykle nasycone, wręcz przesycone, choć uczciwie przyznam, że ciemne partie są wyciągnięte, a te jasne wcale nie przepalone. Szkoda jednak, że dostajemy odrealniony obraz rodem z jakiejś gry komputerowej.
Fajnie, że korzystając z głównego obiektywu mamy możliwość zrobienia zdjęcia z dwukrotnym przybliżeniem, nie tracąc za dużo na jakości – w tym konkretnym momencie właśnie przydaje się duża rozdzielczość. Robiąc odpowiedni crop kadru możemy uzyskać dwukrotny zoom, a cała reszta charakterystyki zdjęć pozostaje taka sama, jak w przypadku podstawowego fotografowania bez przybliżenia.
Szczegółowość obrazu stoi na niezłym poziomie, szumy są dość dobrze ukrywane, choć kontrast bardzo często jest na zdjęciach zbyt wysoki. Nie znając prawdziwego krajobrazu i panujących warunków, można spoglądając na zdjęcia być zadowolonym, bo fotografie mogą się spodobać. Szkoda jedynie, że często nie są w stanie oddać tego, co naprawdę fotografowaliśmy. Warto dodać, że jeśli fotografujemy w dzień, to brak OIS jest nieodczuwalny.
Nie najgorzej jest za to po zmroku, choć spektakularnych efektów tutaj nie ma. Pojawiają się szumy, krawędzie stają się miękkie, detale uciekają, ale naprawdę jest nieźle. Mam nieodparte wrażenie, że to właśnie po zmroku aparat jest w stanie lepiej oddać panujące warunki. Duża w tym zasługa trybu nocnego, który robi co może i jest w stanie sporo uratować, choć brak stabilizacji optycznej daje się po zmroku we znaki – nietrudno o poruszone zdjęcie.
Co najwyżej przeciętnie wypada ultraszeroki kąt. Co prawda daje nam nowe możliwości kadrowania, pozwala zarejestrować inną perspektywę, ale zarówno pod względem szczegółowości, jak i kolorystyki pozostawia sporo do życzenia. Również w tym przypadku nieźle sprawdza się autofokus, co może cieszyć – do niedawana ultraszerokokątne sensory pozbawione były AF. Zapomnijmy jednak o fotografowaniu tym obiektywem po zmroku – on się do tego po prostu nie nadaje.
Honor 90 pozwala również na skorzystanie z 10-krotnego przybliżenia cyfrowego, choć efekty takiego zabiegu są po prostu mizerne i nie pomaga nawet spora rozdzielczość matrycy – dodatkowo brak stabilizacji mechanicznej mocno utrudnia zrobienie nieporuszonego zdjęcia na takim przybliżeniu.
O dziwo, możliwości wideo oceniam naprawdę dobrze. Honor 90 pozwala bowiem nagrywać filmy w maksymalnej rozdzielczości 4K, ale jedynie w 30 klatkach na sekundę – szkoda, że zabrakło nagrywania w 60 FPS. Jeśli chcemy płynniejszy materiał, to musimy zjechać z rozdzielczością do Full HD.
Według mnie, co zaskakujące patrząc na moje spostrzeżenia dotyczące fotografii, tutaj wszystko jest tak, jak powinno. Od kolorystyki, poprzez płynność, na ostrości kończąc. Tak naprawdę boli jedynie brak stabilizacji. To oznacza, że ewidentnie sensor, kolokwialnie mówiąc, daje radę i potrafi zarejestrować ładne obrazki. Tym bardziej żałuję, że podczas ponad dwutygodniowych testów nie doczekałem się żadnej aktualizacji oprogramowania, która mogłaby różne rzeczy poprawić.
Również przedniemu aparatowi do selfie należy poświęcić kilka zdań. Ten ukryty w niewielkim wycięciu w ekranie sensor, to aż 50-megapikselowy obiektyw, który sprawia dość dobre wrażenie. Jeśli czytaliście moje poprzednie recenzje, to wiecie, że nie należę do fanów fotografowania samego siebie, ale w ramach testów to robię.
Ujmując to bardzo zwięźle, to w zasadzie trudno mi się do czegokolwiek przyczepić. Zdjęcia są wystarczająco jasne i przejrzyste, szczegółowe i, muszę przyznać, że odpowiednio nasycone. Aparat ten nada się zatem do wszelkiego rodzaju wideorozmów – ogólna jakość jest więcej niż wystarczająca.
W ogólnym rozrachunku nie jest jednak tak źle, jakby to mogło się wydawać z mojego powyższego opisu. Pamiętajmy, że to zawsze kwestia preferencji i upodobań, choć proszę też o odrobinę zaufania – kolorystyka zdjęć odbiega od rzeczywistego obrazu. Doceniam jednak powtarzalność ujęć i to, że poniżej pewnego poziomu ten aparat nie zjeżdża.
Czytnik biometryczny
Honor 90, jak większość obecnie dostępnych na rynku smartfonów, otrzymał czytnik biometryczny ukryty pod ekranem. Producent zastosował czytnik optyczny, który charakteryzuje się precyzją działania i odpowiedzią szybkością. Co prawda smartfon nie lubi zbyt szybkiego muśnięcia i często komunikuje o dłuższe przytrzymanie palca nad czytnikiem, ale samo odblokowanie jest błyskawiczne.
Osobiście przypasowało mi umieszczenie czytnika linii papilarnych dość nisko i blisko dolnej krawędzi – jestem tak przyzwyczajony i jest to dla mnie dużo wygodniejsze, niż wyższe ulokowanie sensora. W zasadzie trudno się pod względem czytnika linii papilarnych do czegokolwiek przyczepić.
Magic OS pozwala również na odblokowanie urządzenia przy pomocy rozpoznawania twarzy 2D. W tym celu wykorzystywany jest przedni aparat. Oznacza to, że trudno tutaj mówić o bezpieczeństwie takiego rozwiązania, ale z pewnością jest to wygodna opcja. Działa zaskakująco sprawnie i podczas jej testowania nie sprawiała żadnych kłopotów.
Bateria
Honor 90 został wyposażony w dość spore ogniwo o pojemności 5000 mAh. Można powiedzieć, że taka pojemność baterii stała się już niemal standardem w urządzeniach o podobnej przekątnej ekranu i rozmiarze. Spoglądając na samą specyfikację nikt nie powinien się obawiać o czas pracy na baterii.
Praktyka potwierdza to, że nie ma się czego bać. Ogniwo jest na tyle pojemne, a podzespoły energooszczędne, że czas pracy urządzenia na jednym ładowaniu, to jedna z jego mocniejszych stron. Z pewnością spora zasługa również w oprogramowaniu, które – jak na swoje chińskie korzenie przystało – dość agresywnie zarządza energią.
Przeciętnie udawało mi się wyciągać czas włączonego ekranu w przedziale 8-9 godzin, co jest wynikiem bardzo dobrym i to niezależnie od tego, czy rozładowywałem baterię w ciągu jednego, czy dwóch dni.
Zresztą, rozładowanie baterii Honor 90 w ciągu jednego dnia jest dość trudne i możliwe jedynie mocno obciążając procesor i korzystając z ekranu z maksymalnym poziomem jasności – nie powinno to jednak być niczym dziwnym.
Żałuję jedynie, że oprogramowanie dość dziwnie zlicza czas włączonego ekranu i często, nie wiedzieć dlaczego, resetuje jego licznik (nawet przed upływem doby) przez co, dokładne oszacowanie czasu spędzonego z włączonym ekranem, jest dość problematyczne.
Tak naprawdę dopiero po kilku dniach zorientowałem się, że jest taki problem i sam zacząłem zwracać uwagę na wykręcane czasy. To dziwne, to drugi z kolei smartfon, po Samsungu Galaxy S23, który ma problemy z rysowaniem wykresu i rejestrowaniem czasu pracy włączonego ekranu.
Cieszy również fakt, że bardzo dobre wyniki na baterii są niezależnie od tego, czy mówimy o pracy na LTE i 5G, czy na Wi-Fi. Oczywiście, praca z użyciem sieci komórkowej jest nieco bardziej wymagająca dla ogniwa, ale zejście poniżej 8 godzin zdarzało się sporadycznie. Natomiast pod Wi-Fi udawało się zbliżyć i być może nawet przekroczyć 10 godzin.
Czasy te udało mi się uzyskać korzystając z Honor a90 jako głównego urządzenia. W smartfonie miałem zatem zainstalowane dwie karty SIM i korzystałem z niego zarówno w celach prywatnych, jak i służbowych, a to oznacza, że było to dość intensywne użytkowanie.
Sporo mailowania, rozmów, pisania SMS i czatowania – to właśnie te czynności w największym stopniu obciążały baterię smartfona. Do tego nie zabrakło sporych rozmiarów dokumentacji PDF, nieco przeglądania internetu i okazjonalnie trochę fotografii. Oprócz tego sporo firmowych rzeczy – od VPN, poprzez aplikację autoryzującą, szyfrowany klient poczty czy komunikator wpięty do sieci firmowej. Wiem, że nie są to może rzeczy, które powinny bardzo drenować baterię, ale jednocześnie intensywność i częstotliwość korzystania z powyższych aplikacji już jak najbardziej odbijały się na stanie naładowania.
Kiedy już rozładujemy baterię, to z pomocą przychodzi szybkie ładowanie z mocą do 66 W. Odpowiednia ładowarka i kabel są na szczęście dołączane do zestawu. W praktyce rozwiązanie to pozwala naładować ogniwo w ciągu 45 minut (pierwsze 20% osiąga już po 5-6 minutach).
Smartfon może również się dzielić swoją energią z innymi urządzeniami przewodowo i z mocą do 5 W. Niestety, zabrakło ładowania bezprzewodowego.
Honor 90 – średniak, który aż się prosi o obniżkę ceny
Ostatnie dwa tygodnie, podczas których towarzyszył mi Honor 90, były dość dziwaczne. Nie ukrywam, że na wieść o testach tego urządzenia byłem mocno podekscytowany, bo marketingowo zapowiadało się naprawdę fajne urządzenie. Okazało się jednak, że moje wysokie oczekiwania szybko musiałem zweryfikować. Oczywiście, mówię tutaj o moich subiektywnych odczuciach, ale z niektórymi faktami nie można dyskutować.
Sprzęt jest nieźle wykonany, ale plastikowe ramki urządzenia psują efekt i wydają się dość tandetne, nie pomagają też plastikowe obręcze wysp aparatów – może i z daleka nieźle to wygląda, ale po bliższym zapoznaniu się czar szybko mija. Natomiast sam design może się podobać – zakrzywiony czterostronnie front, zakrzywiony ekran, skromne ramki go otaczające i niewielkie wcięcie na aparat do selfie sprawiają, że smartfon wygląda naprawdę nowocześnie.
Świetny jest ekran, który czaruje swoją maksymalną jasnością, przykuwa kolorami i 120-hercowym odświeżaniem. Szkoda tylko, że w parze z nim nie idą głośniki – audio w mono to nieporozumienie. Zawiodłem się też nieco na możliwościach fotograficznych, ale mam niepodarte przekonanie, że to wina oprogramowania, bo z kolei wideo wypada lepiej, niż się spodziewałem.
Warto dodać, że nie znajdziemy tutaj wyjścia audio jack 3,5 mm, ani bezprzewodowego ładowania. Pochwalić trzeba jednak producenta za dostarczenie w zestawie szybkiej ładowarki 66 W, co nie jest dzisiaj żadnym standardem, no a samo ładowanie jest wystarczająco szybkie. Pochwały idą również w stronę czasu pracy urządzenia na baterii – tutaj nie mam się do czego przyczepić.
Tragiczne są za to wibracje – czegoś tak okropnego już dawno w tym zakresie nie widziałem. Serio, już smartfony sprzed 4-5 lat, które posiadam nadal w domu, mają porównywalne, albo lepsze motory wibracyjne.
Ocena tego urządzenia w dużej mierze zależy od jego ceny. A ta nie należy do najniższych. Okazuje się, że Honor zdecydował się wprowadzić na polski rynek model Honor 90 w cenie startującej z poziomu 2649 złotych – to dość sporo. Co gorsze, nie mówimy o testowanej specyfikacji, ale o modelu z 8 GB pamięci RAM. Nie ukrywam, że to niemało i uważam, że za dużo, jak na oferowane możliwości. Szkoda, że producenci traktują Polskę jak bogaty kraj i stosują wysokie przeliczniki dolara i euro. Honor 90 jest dostępny w sprzedaży od dziś, tj. 9 sierpnia, wyłącznie w Orange, a w gratisie otrzymamy tablet Honor Pad X8 – marne to jednak pocieszenie zwłaszcza dla kogoś, kto tabletu nie potrzebuje.
Konkurencja w przedziale 2000-2500 złotych jest naprawdę duża, a odnoszę wrażenie, że pod niektórymi względami nawet lepsza. W tej chwili w tym przedziale możemy dostać nie tylko aktualne średniaki, ale również upolować zeszłoroczne flagowe modele, które pod niemal każdym względem będą lepsze.
Nie wiadomo też jak potoczy się sprawa z aktualizacjami – Honor raczej nigdy nie należał do czołówki pod tym względem. To wbrew pozorom też jest bardzo ważne – każdy z nas chciałby, aby smartfon był jak najdłużej wspierany, a łatki bezpieczeństwa dostarczane na czas. Tutaj już widzę, że może być różnie – pomimo, że to nowy smartfon, który aż prosi się o poprawki, nie było jeszcze żadnej aktualizacji.
Trudno mi tak naprawdę znaleźć grupę docelową dla Honora 90. To urządzenie niezłe, ale nie najlepsze w swojej klasie. Najlepszy może mieć ekran, ale i tutaj konkurencja nie próżnuje. To dobre urządzenie, na którym trudno się będzie zawieść. Warunek jest jeden – akceptujemy audio w mono i żenująco słabe wibracje. Cała reszta jest akceptowalna, dobra albo bardzo dobra.
W moim osobistym odczuciu poczekałbym aż Honor 90 wyraźnie stanieje. OnePlus 10T, Xiaomi 12, POCO F5 Pro, Samsung Galaxy S21 FE to w tej chwili urządzenia lepsze i bardziej opłacalne, a niewykluczone, że przy odrobinie większym zaangażowaniu znalazłoby się jeszcze więcej ciekawszych propozycji.
A Wy co sądzicie o Honorze 90? Czy tak wyspecyfikowany i wyceniony średniak to urządzenie dla Was?