Los wielokrotnie krzyżował ludzkie plany, ale to zazwyczaj z bogów urządzał sobie największe kpiny. W takich wypadkach, niewiedza to najlepszy ze stanów świadomości. Niestety, Kratos i Atreus poznali już swoje przeznaczenie, a pomóc może tylko wiara w pełnię kontroli nad czynami. Wobec największej z gróźb, God of War Ragnarok to kolejny przystanek na drodze, podczas której wszyscy stajemy się lepsi.
Powrót nordyckiej sagi
Cztery lata rozłąki z bohaterami przynoszą lekki przeskok czasowy. Atreus jest już ciekawym świata nastolatkiem, który ma dość ukrywania się przed pozostałymi bogami. Młodzian chce szukać odpowiedzi w ukrytych przepowiedniach gigantów, mogących powstrzymać tytułowy ragnarök. Kratos pozostaje sceptyczny jak zwykle. Schronienie pozwala spokojnie przygotowywać się na nieuniknioną walkę. Logika stoi po stronie emerytowanego boga wojny. Podczas ostatniej przygody narobiliśmy sobie trochę wrogów. Freja poprzysięgła zemstę za śmierć jej syna, Baldura. Na liście trupów widnieją też Magni i Modi, synowie samego Thora.
Szybko jednak okazuje się, że kłopoty same pukają do drzwi. Freja atakuje protagonistów, gdy tylko opuszczą granice zaklęcia ochronnego, a Thor z Odynem osobiście odwiedzają Midgard, by zniechęcić Atreusa do poszukiwań Tyra oraz zaproponować rozejm, nawet oferując próbę załagodzenia Frei. Niewiara w szczere intencje gości z Asgardu prowadzi do brutalnego pojedynku z bogiem piorunów. Chęć nadążenia za synem sprawia, że Kratos postanawia włączyć się do próby odnalezienia nordyckiego boga wojny.
Opisane wydarzenia rozgrywają się zaledwie na przestrzeni pierwszych trzech godzin rozgrywki, gdzie ukończenie głównego wątku God of War Ragnarok to kwestia nawet trzydziestu godzin, jeśli nie będziecie się zbytnio spieszyć i złapiecie kilka zadań pobocznych po drodze.
Choć tytuł oferuje streszczenie gry God of War (2018), zdecydowanie polecam Wam ją ukończyć przed zabawą w kontynuacji. Warto to zrobić chociażby po to, by poznać podstawowe mechaniki gry, zżyć się z postaciami oraz posłuchać długich opowieści Mimira o dziejach nordyckiej mitologii. Ta wiedza naprawdę pozwoli na lepszy odbiór nowego dzieła Santa Monica Studio.
Szczególnie, że główny wątek przewyższa swoją epickością cokolwiek, co zobaczyliśmy od tej ekipy. God of War Ragnarok to przede wszystkim walka o utrzymanie silnej więzi ojca i syna, której powstawanie obserwowaliśmy w poprzedniej grze. To również historia wszystkich dziewięciu światów nordyckiej mitologii, której zrozumienie pomoże powstrzymać kataklizm. To próba przerwania cyklu zemst i nienawiści, przez jaki Kratos znalazł się w ogóle na północnych ziemiach. No i – co najważniejsze – to droga, podczas której będziecie się śmiać, wspominać i płakać, niejednokrotnie.
Pieśń lodu i ognia
Choć rozgrywka God of War Ragnarok przenosi wiele elementów z resetu sagi na PlayStation 4, ta kieruje się klasyczną zasadą każdej kontynuacji – więcej, lepiej, szybciej. Na początek walka, równie wymagająca, co w pierwowzorze. Na normalnym poziomie trudności bezmyślny atak nie da wiele. Przewidywanie ruchów przeciwników, skoordynowane uniki oraz parowanie tarczą – to może przynieść sukces w nawet najbardziej wymagających starciach.
Co już wspomniałem w pierwszych wrażeniach, liczba wrogów do napotkania jest naprawdę imponująca, szczególnie pod kątem dłuższych starć z bossami. To już nie tylko trolle i pradawni, oj nie. W God of War Ragnarok czekają nas pojedynki z upiorami, wilkołakami czy nawet drekami i smokami, o samych einherjerach, elfach czy bogach z Asgardu nie wspominając. Wraz z postępami walka też się zmienia. Kratos i Atreus potrafią więcej przez ulepszenia, pojedynki stają się coraz bardziej efekciarskie, miejsce taktyki zajmuje spamowanie potężnych ataków runicznych, przez co gracze mogą aktywować stare żądze krwi, kierujące bogiem wojny od 2005 roku.
Gdy jednak decydujemy się na taktykę, God of War Ragnarok w fantastyczny sposób pozwala też na kontrolę w walce. Żółte i czerwone sygnały przed atakami pomagają określić siłę ruchu przeciwnika i podjąć stosowną decyzję o uniku lub bloku. Walki są tak dynamiczne, że pomimo ich gęstości w rozgrywce, trudno mieć dosyć. Oponenci mogą też być wrażliwi na żywioły, dlatego wchodzi tu element taktycznego korzystania z Lewiatana i Ostrzy Chaosu. Fenomenalne animacje wykończenia wrogów są teraz jeszcze bardziej zróżnicowane, przez co z ochotą podbiega się, by wcisnąć przycisk R3 i obserwować dzieło zniszczenia.
Wspomniałem o ognistej broni, bo i benefitem godzenia się z grecką przeszłością jest fakt, że od początku dysponujemy Lewiatanem i Ostrzami Chaosu. Fimbulwinter osłabiło jednak cały oręż, więc znów będziemy musieli ulepszać wszystko, co popadnie. Chociażby dlatego warto czasem oddalić się od głównego wątku – nigdy nie wiesz, która skrzynia przyniesie cenny surowiec lub runę, dającą dodatkowy atak dla broni.
Sindri i Brok znów otworzyli swój kram, choć wielu usprawnień dokonamy z poziomu menu pauzy. Doświadczenie zdobywane w walce przeznaczymy na drzewka rozwoju broni, a srebro oraz dodatkowe surowce wydamy na ulepszenia magicznych run, pancerzy czy kamieni wskrzeszenia, pozwalających na szybki powrót po śmierci bez rozpoczynania walki od nowa.
Równie istotne, co walka, są również wszędobylskie zagadki środowiskowe. Od pierwszej wizyty w Svartalfheim można się zachwycić stopniem łączenia żywiołów celem ukończenia łamigłówek. W późniejszym etapie gry, Atreus otrzymuje strzały dźwięku i pieczęci. Te pierwsze zazwyczaj niszczą elementy otoczenia, pozwalające na odblokowanie pomysłów do zagadek, a drugie przedłużają zasięg lodowych i ognistych ataków, pozwalając dostać się do pierwotnie nieosiągalnych miejsc.
Takie logiczne przeszkody pojawiają się nawet przy próbie zdobycia podstawowych skrzyni, a i tego typu chwile wytchnienia są potrzebne po intensywnych walkach. Trzeba czasem pomyśleć, choć tu mogą irytować intensywne, dosadne podpowiedzi postaci towarzyszących. Tak, jakby autorzy troszeczkę się bali, że utkniemy na zbyt długo przy trudniejszych rozwiązaniach. Niemniej jednak, jest mnóstwo nowych pomysłów i najlepszych hitów. Trzy runy z wykorzystaniem każdej z broni, zbijanie ptaków symbolizujących oczy Odyna, ale też skomplikowane aparatury, w których trzeba co nieco zamrozić lub podpalić.
Młody gotowy jak nigdy wcześniej
Najważniejszą zmianą w God of War Ragnarok jest tak naprawdę Atreus sam w sobie. Tak jest, w kilku momentach rozgrywki przyjdzie nam pokierować synem Kratosa i z pewnością będziecie zaskoczeni, jak długie to będą segmenty. Choć łuk najlepiej sprawdzi się w walce dystansowej, to i w bliskim kontakcie okazuje się zaskakująco sprawny. Loki ma również kilka magicznych asów w rękawie, ciągle uczy się kontrolować swoje zwierzęce transformacje, a jego droga wydaje się miejscami ciekawsza niż ta tytułowego protagonisty. Atreus w końcu jest też gigantem, a taki rodowód prowadzi prosto do świata przepowiedni.
Żeby być dokładnym, warto wspomnieć, że akcja God of War Ragnarok przeważnie dzieje się w parach. Gdy Kratos i Atreus są rozłączeni, poboczne postacie zajmą miejsca u boku każdego z bohaterów. Twórcy chyba zdawali sobie sprawę, że gracze mogą nie wytrzymać drugiej produkcji niemalże wyłącznie z dwoma protagonistami. Santa Monica Studio wykorzystuje tę okazję, by zbudować jeszcze więcej silnych więzi i sprawić, że graczom będzie zależeć na losie wszystkich dziewięciu światów północy.
W szczególności, gdy kierujemy Kratosem, pomagają w tym niezliczone rozmowy, inicjowane głównie przez najmądrzejszą głowę świata – Mimira. Pewne zasady się jednak nie zmieniły, rozmowy i opowieści zachowujemy na drogę. Środków transportu też jest nieco więcej. Łódka ustąpi czasem miejsca psiemu rydwanowi, a i niekiedy przejedziemy się kolejką lub polecimy statkiem w przestworza.
God of War Ragnarok kontynuuje budowanie świata przedstawionego przez niestworzone opowieści z mitologii greckich i nordyckich. Ta odsłona zdecydowanie śmielej odwołuje się do klasycznej trylogii z PlayStation 2 i PlayStation 3, podbudowując przy tym motyw godzenia się z przeszłością i nieustannej aspiracji do bycia lepszymi ludźmi.
W odbiorze treści pomaga oczywiście fantastyczny dubbing w angielskiej wersji językowej, gdyż oczywiście powraca komplet obsady z God of War (2018). Nawet nie marnujcie czasu na polski odpowiednik, tylko włączajcie napisy z oryginalnymi głosami. Tylko tak otrzymacie kompletne wrażenia z dzieła Santa Monica Studio.
Gdzie jest ten next-gen?
W przypadku gry na konsoli PlayStation 5, zdecydowałem się na tryb wydajnościowy, oferujący stabilne 60 kl./s. Choć byłem ograniczony przez swój telewizor – zaledwie 1080p – trudno było narzekać na rozmach animacji oraz grafiki. Mając telewizory 4K możecie chcieć wybrać natywną rozdzielczość 4K i 30 kl./s. Moim zdaniem jednak, zysk jest zbyt mały, by zamienić go na utratę płynności w dynamicznym 4K (1440p-2160p) God of War Ragnarok wygląda w wielu miejscach lepiej niż czteroletni pierwowzór, ale też nie ma co się czarować. Widać, że tytuł był projektowany tak, by działał jak najlepiej na PlayStation 4. Pokazują to chociażby liczne ukryte ekrany ładowania w postaci przejść między szczelinami lub licznych środków transportu.
Żebyśmy się tylko zrozumieli – gra działa na PlayStation 5 fenomenalnie. Przejścia między kolejnymi światami zajmują pojedyncze sekundy. Odkąd wczytacie grę z menu głównego, żaden ekran ładowania Was nie zaskoczy. Na PlayStation 4 jednak te czasy z pewnością są dłuższe, co rodzi problem tworzenia całej gry wokół ograniczeń sprzętowych starej platformy. Trudno jednak być tu wściekłym na Sony. Posiadacze starszych konsol też zasłużyli, żeby przeżyć tak wspaniałą przygodę.
Choć wykorzystanie dźwięku przestrzennego imponuje, w szczególności na słuchawkach SONY Pulse 3D, tak DualSense pozostaje małym rozczarowaniem. Małym, ponieważ haptyczne wibracje i adaptacyjne triggery są odczuwalne – najczęściej podczas długich wspinaczek, wymachów Ostrzami Chaosu i Lewiatanem, a przede wszystkim w trakcie sekwencji Quick Time Event.
To dalej jednak nie jest poziom zachwytu, jaki miałem grając w Horizon Forbidden West czy wcześniej w Astro’s Playroom. Rodowód gry z PlayStation 4 objawia się i w tym aspekcie. Efekty DualSense są znacznie bardziej subtelne, niż spodziewalibyście się tego po flagowym tytule PlayStation Studios.
God of War Ragnarok to gra roku, lecz konkurencja oddała to trofeum walkowerem
Mało kto wątpił, że God of War Ragnarok nie spełni oczekiwań fanów. Jako osoba, która zaczynała przygodę z serią jeszcze na PlayStation 2, jestem tą przygodą niesamowicie zachwycony. Nawet, gdy ukończycie główny wątek fabularny, zwiedzanie światów i wykonywanie pobocznych aktywności może sprawić, że spędzicie w tytule Santa Monica Studio nawet do 70 godzin. Mój licznik zresztą dobija powoli do 40, a zostało jeszcze wiele do zrobienia.
God of War Ragnarok to przede wszystkim bezpieczna kontynuacja, która buduje swoją chwałę na sukcesie gry z 2018 roku. Każdy podstawowy element rozgrywki został zrobiony lepiej lub przynajmniej tak samo dobrze jak w nordyckim resecie. Wysoka jakość produkcyjna kładzie na łopatki tegoroczne tytuły innych największych studiów pod każdym względem – i to pomimo decyzji o równoległym wydaniu na PlayStation 4.
Choć nagminne podpowiedzi w zagadkach mogą zirytować bardziej wprawionych graczy, trudna i złożona walka wynagrodzi im to z nawiązką. God of War Ragnarok daje niesamowitą satysfakcję z pokonywania pozornie potężniejszych przeciwników, mimo że zwycięstwo jest czasem okupione dziesiątkami ekranów śmierci. Na normalnym poziomie trudności bawiłem się przednio i wiem też, że znajdę czas na zrobienie platynowego trofeum – tak intensywnie myślę o wymachiwaniu Ostrzami Chaosu oraz rzucaniu Lewiatanem.
Co do opowiedzianej historii, tu już musicie po prostu mi zaufać. Uważam, że znajomość podstawowej gry z 2018 roku tylko tu pomoże, ale streszczenie zapewnia dość informacji, by usiąść do God of War Ragnarok z marszu. Mi najbardziej spodobał się rozwój głównych bohaterów – każdego z osobna – oraz zaskakująco duże skupienie na pobocznych postaciach, przez co stworzone relacje rzeczywiście mają znaczenie pod koniec gry.
Dlaczego więc nie dziesiątka? Przede wszystkim, to nieodzowne wrażenie grania w podrasowany tytuł z poprzedniej generacji, nawet, jeśli mówimy o potężnej produkcji autorstwa PlayStation Studios. Samych drastycznych zmian w rozgrywce jest również zbyt mało, by mówić tu o wielkiej rewolucji. Obok Horizon Forbidden West, to prawdopodobnie najlepsza gra akcji, w jaką zagramy w ciągu najbliższych dwóch lat. Na prawdziwy next-gen jednak jeszcze poczekamy.
Gdzie w przygodzie Aloy skupienie stało na wielkim i otwartym świecie do eksploracji, tak w God of War: Ragnarok historia znacznie lepiej wybrzmiewa, bo i nie jest przyćmiona przez setki pobocznych zadań i aktywności na rozległych połaciach terenu. Tutaj jednak przysługi i prace mają bezpośredni związek z wydarzeniami i bohaterami z głównej linii fabularnej, co też zachęca do ich kończenia.
Tymczasem jednak, zróbcie sobie tą przyjemność i zamówcie God of War Ragnarok. Razem z God of War (2018), jeśli jeszcze nie udało Wam się ukończyć nordyckiego resetu sagi Kratosa. Nie wyobrażam sobie uniwersum, w którym nie pokochacie rozwoju relacji ojca z synem, mitologicznych historyjek Mimira oraz wielkiego konfliktu między asami i gigantami.
To epicka przygoda, którą trzeba przeżyć z pełnią inwentarza oferowanego przez Santa Monica Studio.