Nie mam wątpliwości, że Insignia 530 LTE to najładniejszy i najlepiej wykonany smartfon z oferty Goclevera – a na pewno spośród tych, które miałam okazję testować. Wyraźnie widać, że produkty tej marki przeszły daleką drogę od tandetnego plastiku sprzed kilku lat do tworzywa sztucznego o wyższej jakości. Tym razem miała na to wpływ chińska firma iNew, w kooperacji z którą zostało zaprojektowane i stworzone to urządzenie.
Parametry techniczne Goclever Insignia 530 LTE:
- wyświetlacz 5,3″ 1280 x 720 pikseli, 5-punktowy multitouch,
- czterordzeniowy procesor Mediatek MT6582+MT6290 1,3GHz z Mali-400 MP2,
- 2GB RAM,
- 16GB pamięci wewnętrznej,
- Android 4.4.2 KitKat,
- akumulator o pojemności 2450 mAh,
- LTE, dual SIM,
- GPS,
- WiFi,
- Bluetooth 4.0,
- aparat 13 Mpix,
- kamerka 2 Mpix,
- slot kart microSD,
- port microUSB,
- 3.5 mm jack audio,
- wymiary: 147 x 74 x 8 mm,
- waga: 160 g.
Cena w momencie publikacji: 849 złotych
Wzornictwo, jakość wykonania
W testowanym produkcie zdecydowano się na zastosowanie – obok plastikowej klapki obudowy – aluminiowych krawędzi (zdobionych w dodatku srebrną ramką), które dodają mu uroku i sprawiają, że prezentuje się naprawdę dobrze. Całość potęguje biel, która idealnie tu pasuje.
Jakość wykonania jest naprawdę dobra i trudno się tu do czegokolwiek przyczepić. Malutkie zastrzeżenia można mieć jedynie do występującego efektu „pływania” ekranu przy mocniejszym ściśnięciu. Ale nie ma mowy o braku sztywności obudowy, nieodpowiednim spasowaniu poszczególnych jej elementów czy o szczelinach pomiędzy ekranem a krawędziami. Tu wszystko jest na swoim miejscu.
Nie ukrywam, że Insignia 530 LTE, po przesiadce z lekkiego Meizu MX4 (147 g) wydawał się nieco ciężki (160 g). Z kolei same wymiary telefonu (147 x 74 x 8 mm) mogłyby być nieco mniejsze. O ile niewielka grubość zasługuje na uznanie, tak wysokość już niekoniecznie – a winowajcy należy szukać, jak zwykle, wśród szerokich ramek – zwłaszcza nad i pod ekranem).
Jeśli chodzi o elementy obudowy, zastrzeżenia mam do przycisków regulacji głośności umieszczonych na prawej krawędzi oraz włącznika znajdującego się na lewej krawędzi (swoją drogą, zamieniłabym je miejscami – moim zdaniem o wiele lepiej mieć regulację głośności pod palcem wskazującym, a włącznik – pod kciukiem). Wystają z nich nieznacznie, przez co są słabo wyczuwalne pod palcami i czasem trudno zorientować się czy się nacisnęło przycisk, czy jednak coś nie wyszło. Tak samo nie rozumiem umieszczenia portu microUSB na górnej krawędzi…
Szybki rzut oka na krawędzie:
– prawa: przyciski do regulacji głośności,
– dół: jeden z mikrofonów,
– lewa: włącznik,
– góra: drugi mikrofon, port microUSB i 3.5 mm jack audio,
– tył: obiektyw aparatu, dioda LED, głośniki; pod klapką: slot kart microSD, slot kart microSIM i slot kart miniSIM,
– przód: głośnik, obiektyw kamerki, czujnik światła i dotykowe przyciski systemowe pod ekranem.
Wyświetlacz
Tym, czego naprawdę nie lubię w smartfonach, niezależnie od półki cenowej, jest wysoka jasność minimalna wyświetlacza. Niestety, Insignia 530 LTE na tym polu nie wypada zbyt dobrze. Podczas korzystania z telefonu nocą ekran świeci nam w oczy z jasnością wynoszącą aż 68 nitów. To zdecydowanie zbyt wysoka wartość. Jasność maksymalna z kolei kształtuje się na poziomie 580 nitów. Do naszej dyspozycji został oddany czujnik natężenia światła, dzięki któremu dostosowywanie jasności ekranu możemy pozostawić automatyce.
Sama matryca wykonana została w technologii IPS, dzięki czemu możemy mówić o szerokich kątach widzenia. Mamy tu 5,3-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli, co przekłada się na zagęszczenie pikseli 277 ppi. Nie jest to może zawrotnie wysoka wartość, ale podczas typowego użytkowania smartfona nie jest zbyt niska i zapewnia odpowiedni komfort konsumowania treści. Czcionki są czytelne, a ich postrzępienie można dostrzec patrząc na ekran z bliska.
Spis treści:
1. Parametry techniczne. Jakość wykonania, wzornictwo. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Moduły łączności
3. Aparat. Akumulator. Podsumowanie