Do Call of Duty: Black Ops 6 podchodziłem z dużą rezerwą, głównie ze względu na to, jaką klapą okazała się poprzednia część tej serii, a także jak Activision potraktowało graczy podczas beta testów BO6. Okazało się jednak, że twórcy szybko odrobili lekcję i wypuścili… całkiem udany produkt. Dlaczego tak uważam? Zapraszam do recenzji najnowszego CoD-a!
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6. To udana gra
W ostatnich tygodniach miałem trochę nie po drodze z Call of Duty oraz Activision. Głównie za sprawą niesłusznego permanentnego bana, którego dostałem od twórców. Całość mojej próby walki z twórcami CoDa opisałem w artykule poświęconym rozdawaniu banów przez Activision. Finalnie Activision zdjęło bana i prawdopodobnie zrobiło to również w przypadku innych, niesłusznie oskarżonych.
Dlaczego o tym piszę? Abyście mogli dobrze zrozumieć uczucia, jakie towarzyszyły mi przy odpalaniu nowego CoD-a. Niesmak pozostał i trudno mi to było ukryć. Okazało się jednak, że nowe Call of Duty: Black Ops 6 jest tak dobre, że trudno jest mi się nim nie zachwycać.
Zanim przejdziemy do omówienia konkretnych elementów nowej strzelanki Activision, najpierw słów kilka o platformie, na której testowałem Call of Duty. Grę ogrywałem na PC, wyposażonym w AMD Ryzen 5 5600X, AMD Radeon 6600XT oraz 32 GB pamięci RAM. Na takim komputerze gra trzymała stabilne 60-80 klatek w rozdzielczości 2560 x 1440 na wysokich ustawieniach graficznych z FSR ustawionym na jakość.
Kampania fabularna jest… sztos
W zasadzie kampanię fabularną w Call of Duty: Black Ops 6 mógłbym opisać jednym słowem: „sztos”. Zaczyna się może sztampowo i pierwszej godziny nie wyróżniłbym niczym specjalnym, ale im dalej w las, tym zdecydowanie lepiej. Nie będę tutaj spoilerował fabuły, jednak zdecydowanie Was zachęcam do ogrania kampanii. Szczególnie, jeżeli macie dostęp do Xbox Game Passa, ponieważ nowy CoD jest w abonamencie.
Kampania fabularna w Call of Duty jest nie tylko wciągająca, ale wręcz imponująca. Momentami też dziwna i straszna, a klimat rozgrywki potrafi zmienić się diametralnie. Do tego stopnia, że bywały momenty, iż ogrywając ją wieczorami musiałem zapalić wszystkie światła w mieszkaniu, ponieważ miałem ciary na rękach. W rozgrywce zmienia się nie tylko panujący klimat czy otoczenie, ale także gameplay.
Mamy tutaj do czynienia ze standardowymi misjami, gdzie po prostu łapiemy za karabin i robimy sieczkę z wrogów. Do tego kilka zadań szpiegowskich lub mających na celu zinfiltrować wrogi ośrodek, a także prostych łamigłówek. Świetna robota Activision. Widać również, że twórcy wyciągnęli wnioski z Cold Wara, ponieważ praktycznie nie występują tutaj elementy, które tam ewidentnie nie działały.
Do tego mamy również do czynienia z własną bazą, którą możemy rozbudować. Serio, podczas zadań do zebrania są dolary, które następnie należy wydać w domku, który służy naszej ekipie za schron, do rozbudowy różnych ulepszeń. Bardzo fajny pomysł na urozmaicenie rozgrywki, szczególnie że możemy wybrać różne bronie, z którymi chcemy biegać podczas misji, a także odblokować fajne skórki do karabinków.
No i na koniec chciałbym powiedzieć o kilku dość istotnych zwrotach akcji, których w kampanii fabularnej nie brakuje. Sytuacja zmienia się diametralnie wraz z przechodzeniem kolejnych misji, co tylko zwiększa immersję i po prostu sprawiło, że nie chciało mi się odrywać od ekranu. Powtórzę to raz jeszcze: jeśli chodzi o fabułę – świetna robota.
Podsumowując kampanię w Call of Duty: Black Ops 6, rzekłbym, że jest to rozwinięty FPS o elementy, których bym się nie spodziewał. Gdyby był to film, określiłbym go całkiem niezłym akcyjniakiem do popcornu i coli w zestawie. Wiecie, nie jest to przegenialna opowieść jak w Wiedźminie czy The Last of Us, ale też Call of Duty nigdy nie aspirowało do tego miana. A jak na tę serię jest po prostu nieźle.
Multiplayer potrafi przyprawić o ból głowy
Nie ma się co czarować, ale głównym trybem rozgrywki w Call of Duty jest multiplayer. Niektórym jest on potrzebny jedynie do tego, żeby wbić poziomy na broniach do Warzone, a inni spędzają w nim setki godzin świetnie się bawiąc. Ja jestem gdzieś pośrodku. Multi w CoD przez wiele lat sprawiał mi frajdę i na liczniku mam dobrych kilka tysięcy godzin. Jednak ostatnie dwie części po czasie okazały się wielkimi pomyłkami, a nie dobrymi grami z serii Call of Duty, dlatego do BO6 podchodziłem z dużą rezerwą. Nie chciałem, żeby znowu multiplayer służył mi jedynie do przygotowania broni pod Warzone’a.
Na razie jednak nic tego nie zapowiada, ponieważ świetnie się bawię w grze wieloosobowej. Mapy są zróżnicowane, dopracowane i przemyślane. Czasem wkrada się chaos, jak np. na Payback czy powracającym Nuketown, ale większość z nich jest absolutnie świetna. Moje ulubione to zdecydowanie Babylon, Lowtown i Rewind. Bardzo podoba mi się to, że twórcy podeszli do ich projektowania z głową i na jednych np. o wiele lepsze będą snajperki (Rewind i Scud), a innych najlepszym pomysłem będzie korzystanie z SMG (Skyline, Red card czy też Derelict).
Jeżeli zaś chodzi o tryby gry, na start w trybie multiplayer możemy skorzystać z 9 „klasycznych” rodzajów rozgrywki. Mowa tutaj o:
- team deatchmatch,
- deathmatch,
- rozkaz zabójstwa,
- dominacja,
- znajdź i zniszcz,
- zabójstwo potwierdzone,
- kontrola,
- sztab,
- umocniony punkt.
Do tego można skorzystać też ze „strzelaniny”, „zarażonego”, a także rotacyjnych trybów. W momencie pisania recenzji dostępne są np. „stakeout 24/7”, „10v10 moshpit” czy też „nuketown 24/7”. Moje ulubione tryby rozgrywki to zdecydowanie „domiancja”, „umocniony punkt” i „kontrola”. Głównie dlatego, że rozgrywka na nich jest mniej chaotyczna niż na innych i np. świetnie mi się tam korzysta ze snajperki. Z kolei na takich deathmatchach czy zabójstwach potwierdzonych jest ogromny chaos i o wiele trudniej mi się gra z czymś innym niż karabinki szturmowe lub SMG.
Spotkałem się w sieci z opinią, że obecne Call of Duty w trybie multiplayer to nafaszerowane króliki na sterydach, skaczące i strzelające head shota, jednocześnie robiąc 360 stopni wokół własnej osi. W przypadku poprzednich części zgodziłbym się z tym, ale w Black Ops 6 rozgrywka jest… nieco wolniejsza i to jest dla mnie miła odmiana. Liczy się już nie tylko refleks, ale również pomysł na rozgrywkę i analizowanie mapy na bieżąco. To miła odmiana, która jest jedną ze składowych tego, że w nowego CoD-a po prostu chce się grać.
O ile sam gameplay wyraźnie zwolnił, tak animacje są płynniejsze, głównie za sprawą systemu omnimovement. To rozwiązanie pozwalające na sprint w każdym kierunku, również na boki, a także pozwalające robić wślizgi i nura na ziemię w dowolną stronę. Jest to teraz bardziej intuicyjne, dzięki temu można zaskoczyć wroga. Twórcy postanowili jednak dostosować time to kill do tego systemu, dzięki czemu nawet jak masz gorszy refleks, to możesz dalej rywalizować jak równy z równym.
Mój największy problem z serią Call of Duty, a w zasadzie to głównie z trybem multiplayer, to skórki do postaci. Ja rozumiem, że twórcy muszą na czymś zarabiać i że jest to dla nich idealny content na sezony, bo niskim kosztem mogą monetyzować grę (swoją drogą obecnie kosztującą ponad 300 złotych), ale do licha nie mamy nawet pierwszego sezonu, a tu już można spotkać przebrane zombie. Za chwilę dojdą do tego postacie anime i inne tego typu pomysły. To skutecznie zabija cały klimat starcia dwóch oddziałów militarnych. Gdybym chciał mieć kolorowy festiwal fajerwerków, to bym odpalił Fortnite’a, serio.
Tryb zombie
Oprócz kampanii fabularnej i trybu wieloosobowego, w Call of Duty: Black Ops 6 mamy do czynienia również z zombie, które powraca w świetnym stylu. Umówmy się, ostatnie części pod kątem zombie były kiepskie, czasami wręcz niegrywalne. Daleko temu do tego, jak dobrze było chociażby w Black Ops 3. „Szóstka” jednak redefiniuje ten tryb na nowo, dodając ciekawe mechaniki, minifabułę, a także świetny feeling rozgrywki. Na razie możemy korzystać z dwóch map „terminus” i „liberty falls”, ale wiemy, że w przyszłości zostaną dodane kolejne.
Uczciwie jednak mówiąc, spędziłem w trybie zombie lekko ponad 10 godzin, jak nie 15, a i tak mam wrażenie, że nie odkryłem wszystkich sekretów tych dwóch map. Na ten moment jest to tryb, który zapewnia dobrą zabawę na co najmniej kilkadziesiąt godzin. To, co dla mnie jest najważniejsze, to fakt, że nie jest tak straszny, jak zapowiadał się po kampanii fabularnej, gdzie miałem ciary na rękach.
Zanim przystąpimy do trybu zombie, możemy wybrać swój loadout, z którym rozpoczniemy grę. Następnie w trakcie już samej rozgrywki możemy zbierać złom oraz walutę, które posłużą nam do zakupu ulepszeń. Poczynając od rozwijania swojej głównej bądź zapasowej broni, przez zdobywanie dodatków, jak np. naboje, które podpalają przeciwników, aż po dodatkowe płyty z pancerzem na sobie.
Na tym jednak nie kończy się impreza, ponieważ na całej mapie rozsiane są automaty, gdzie również można zakupić ulepszenie, takie jak np. dodatkowe punkty zdrowia czy też szybszy bieg. Trzeba więc odpowiednio zaplanować wydatki i przemyśleć, co jest dla nas najważniejsze, gdyż wszystkie te ulepszenia, za wyjątkiem modyfikacji broni, są do kupienia za tę samą walutę. Te wszystkie elementy sprawiają, że rozgrywka w trybie zombie w Call of Duty: Black Ops 6 jest niezwykle wciągająca.
Na koniec warto jeszcze dodać, że kolejne fale przeciwników są coraz trudniejsze do pokonania. Twórcy jednak postawili odpowiednio nam to dawkować, chociaż po 20 fali zaczynają się jednak już spore schody, a po 30 prawdziwy hardcore. Potrafi się zrespić kilka mini-bossów i dwóch dużych bossów jednocześnie. I weź tu człowieku z nimi walcz. Najgorsze jest jednak to, gdy umrzesz podczas danej rundy. O ile ktoś Cię nie zdąży podnieść na czas, odrodzisz się dopiero w kolejnej rundzie, ale stracisz wszystkie ulepszenia. W późniejszym etapie rozgrywki jest to dość spory problem…
Nie brakuje ciekawych broni
Call of Duty: Black Ops 6 to pierwsza część od dawna, która ma bronie spasowane idealnie pod moje preferencje. Jeżeli chodzi o karabinki szturmowe, XM4 i Val trafiły idealnie w moje gusta. Ba, dzięki modyfikacjom mogę z takiej XM4 zrobić mega szybką i automatyczną snajperkę na daleki dystans, a Val sprawdza się świetnie niemal w każdych warunkach.
W Black Ops 6 świetnie mi się korzysta także ze snajperek. W poprzednich dwóch częściach Call of Duty dosłownie nie nawidziłem tego, jak długo się zbierają do strzału. Zdążyłbym pięć razy umrzeć zanim oddam jeden strzał. Okropne. W BO6 mamy do wyboru trzy różne snajperki. LW3AI Frostline dość powolne, SVD, które zadaje może i mniej obrażeń, ale bardzo szybko zbiera się do strzału i LR 7.62 – idealne połączenie pomiędzy poprzednimi dwoma.
Świetną sprawą jest również to, że w tej części z pistoletów możemy zrobić akimbo. Trzeba jednak najpierw wbić odpowiedni poziom, ale bronie w Black Ops 6 akurat bardzo szybko się lewelują i to zarówno w trybie zombie, jak i w normalnym. Chyba najsłabszy typ to półautomatyczne snajperki, ponieważ jedyną nadającą się do gry, moim zdaniem, jest DM 10, ale jej odblokowanie zajmie Wam trochę czasu.
Grafika jest niezła
Na koniec zostawiłem kwestie graficzne i optymalizacyjne w Call of Duty: Black Ops 6. Twórcy zrobili kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o optymalizację rozgrywki, ponieważ na moim PC nie doświadczyłem żadnych spadków FPS, a gram na wysokich ustawieniach graficznych. Na nich rozgrywka wygląda świetnie, ciesząc oko detalami. Bardzo podoba mi się również to, że dzięki odpowiedniemu zastosowaniu metod skalowania nie mamy do czynienia z poszarpanym obrazem, co w grach konkurencji nie jest standardem.
Zdarzają się oczywiście mniej dopracowane elementy, jak np. podłoga czy niektóre tekstury budynków i samochodów, ale generalnie rzecz biorąc wygląda to bardzo dobrze. Szczególnie że to nie jest typ gier, które mają zachwycać grafiką, a bardziej gameplay’em.
Czy warto kupić Call of Duty: Black Ops 6?
Jeżeli opłacasz abonament Xbox Game Pass, Call of Duty: Black Ops 6 zdecydowanie jest grą, którą MUSISZ przetestować. Serio. Choćby dla samej kampanii fabularnej, bo jest ona po prostu bardzo dobra. Świetnie poprowadzona historia, ciekawe zwroty akcji, przyjemnie zaprojektowane misje – nic, tylko grać i przechodzić kampanie. Równie dobrze wypadają tryby multiplayer i zombie, w których spędziłem już lekką ręką kilkadziesiąt godzin.
Bardzo podoba mi się zróżnicowanie wśród map oraz to, że twórcy nie poszli na łatwiznę. Zamiast tylko odrestaurowanych aren z poprzednich części gier, mamy tutaj doczynienia z nowymi miejscówkami, które świetnie się wkomponowują w klimat Black Opsa. Na dokładkę mamy zombie wprowadzające mnie w nostalgię z dzieciństwa i dające mega przyjemny feeling.
Jeżeli miałbym wymienić jakieś minusy nowego CoD-a, to kontynuowanie kierunku obranego w poprzednich częściach serii dotyczącego zawartości sezonowej i całej masy kolorowych kostiumów, które skutecznie zabijają klimat rozgrywki. Na tym etapie serio niewiele już brakuje do lalek z anime. Nie jestem też fanem udźwiękowania tej produkcji, a muzyka w menu mi się po prostu nie podoba. Uważam to za małe wady w porównaniu do całej masy zalet, jakie ma ta gra, dlatego z czystym sumieniem daje jej mocne 8.5/10.
W Call of Duty: Black Ops 6 możecie zagrać na PC, Xbox One/X/S oraz PlayStation 4 i 5. Gra jest również dostępna w abonamencie Xbox Game Pass, więc jeżeli go macie, możecie zagrać bez wydawania dodatkowych złotówek.
W innym przypadku trzeba zapłacić 349 złotych.