Atari 2600+ Recenzja
Atari 2600+ (fot. Konrad Pisula | Tabletowo.pl)

Recenzja Atari 2600+. Świetny gadżet, ale potrzeba mu dawki nostalgii

Retro konsole już od kilku lat próbują podbić nasze serca i zapewnić sobie miejsce pod naszymi telewizorami. I nie chodzi mi tu tylko o te chińskie sprzęty emulujące wiele konsol (choć one też cieszą się niemałą i w pełni zasłużoną w mojej opinii popularnością), a o oficjalne urządzenia takich producentów, jak PlayStation, Nintendo czy Atari. Ten ostatni jakiś czas temu zaprezentował światu Atari 2600+. Czy jest to powrót godny tej legendy?

Jeśli chodzi o retro konsole, z racji mojego rocznika bliżej mi raczej do czwartej i piątej generacji konsol niż do pierwszej czy drugiej. Jako jednak zapalony gracz interesujący się historią tego medium, przez lata nadrabiałem swoje zaległości w tej growej prehistorii, przez co jestem świadomy statusu i kultowości wielu starych urządzeń. To jednak powoduje, że pomimo dość bogatej znajomości tej platformy Atari sprzed prawie już 50 lat, brakuje mi pewnego ważnego czynnika – nostalgii.

W większości przypadków uważam, że nostalgia czy inny stopień emocjonalnego zaangażowania w daną markę, nie służy w pisaniu recenzji niektórych produktów, aczkolwiek są od tej reguły wyjątki. Chociażby właśnie retro konsole, które – nie ma co ukrywać – w większości opierają swoje jestestwo właśnie na nostalgii. Bo – bądźmy ze sobą szczerzy – to nie są produkty dla młodego grona odbiorców. Recenzowany tutaj produkt, bazujący na leciwym już z perspektywy tych czasów Atari 2600, choć bez wątpienia odcisnął ogromne, pozytywne piętno na historii gier wideo, może dzisiaj stanowić wyzwanie w przekonaniu do siebie graczy, którzy nie mieli wcześniej styczności z tą platformą.

Atari 2600+ Recenzja
Atari 2600+ (fot. Konrad Pisula | Tabletowo.pl)

Targetem Atari 2600+ są więc raczej „growi weterani”, pamiętający oryginał, a także młodsi fanatycy branży, którzy chcą chłonąć historię gier wideo w jak największym stopniu. Ja bez wątpienia bardziej zaliczam się do tej drugiej grupy, więc do testowanego produktu Atari podchodzę z nieco chłodniejszymi emocjami, a także z pewnością z mniejszym bagażem nostalgii.

Jak z tego „starcia” wychodzi Atari 2600+? Przekonajmy się!

Zestaw sprzedażowy reklamowy

Od razu muszę zaznaczyć, że dostarczony do nas zestaw Atari 2600+ to specjalna, niekomercyjna edycja tego produktu. O ile sama konsola czy kontrolery to ten sam sprzęt, który znaleźć można na półkach sklepowych, tak sposób pakowania tej retro konsoli i zestaw akcesoriów dodatkowych, nieco różni się od komercyjnych pakietów. Z tego też powodu nie chcę się jakoś bardzo pochylać nad tą częścią recenzji, bo ma ona znikomy wpływ na ocenę końcową produktu, ale jednak w kilku słowach wypadałoby wspomnieć, z czym miałem do czynienia.

Atari 2600+ Recenzja
Atari 2600+ (fot. Konrad Pisula | Tabletowo.pl)

Mój zestaw recenzencki składał się z konsoli Atari 2600+, Joysticka Atari CX40+, kabla HDMI, kabla USB-A – USB-C do zasilania konsoli, zestawu dwóch kontrolerów Paddle (CX30+), a także aż 4 kartridżów z grami. Jest to zestaw, który składa się ze wszystkiego, co Atari aktualnie oferuje na swojej stronie i wszystko to kupić jak najbardziej możecie, ale nie w jednym zestawie (a przynajmniej ja nie widziałem takich bundle w sklepach internetowych). W podstawowym komercyjnym pudle z 2600+ znajdziemy tylko samą konsolę, wspomniane kable, joystick i jeden kartridż „10 gier w jednym”. Podwójny kontroler Paddle (CX30+) i pozostałe 3 kartridże z grami dokupić można oddzielnie – miejcie to więc na uwadze, chcąc nabyć ten sprzęt.

Również sposób pakowania konsoli różni się pomiędzy zestawem komercyjnym i recenzenckim – jak łatwo się domyślić ten drugi jest znacznie ładniejszy, ale ten pierwszy bardziej praktyczny. Poniżej możecie przejrzeć galerię pakietu recenzenckiego.

Wykonanie i design

Chyba się ze mną zgodzicie, że w przypadku takich reaktywacji konsol retro, jak recenzowane tu urządzenie, tak samo ważne, jak obcowanie ze starymi grami, jest to, jak sprzęt ten wygląda. Nie ma co ukrywać – jeśli pod telewizorem będziecie mieć podpięte PlayStation 5 i Atari 2600+, częściej grać będziecie na sprzęcie Sony, ale oko (zarówno Wasze, jak i Waszych gości) częściej zatrzymywać będzie się na sprzęcie Atari. Niezwykle ważne więc jest to, jak urządzenie to się prezentuje i jak nawiązuje do swojego pierwowzoru. I w obu tych przypadkach, Atari odwaliło w mojej opinii kawał dobrej roboty.

Już po otwarciu pudełka trudno nie być pod wrażeniem – to naprawdę wygląda, jak oryginalne Atari 2600, choć oczywiście ci bardziej spostrzegawczy szybko zauważą pewne różnice. Największą z nich jest rozmiar konsoli, wersja z „plusem” jest trochę mniejsza od swojego pierwowzoru, choć i tak różnica nie jest tak ogromna, jak w przypadku miniaturki PlayStation 1. Atari 2600+ zgubiło kilka centymetrów na każdym boku, ale nadal prezentuje się jak bardzo dobra replika i pewnie dużo osób na pierwszy rzut oka dałoby się nabrać, że jest to oryginalny, bardzo dobrze zachowany model konsoli.

Atari 2600+ Recenzja
Atari 2600+ (fot. Konrad Pisula | Tabletowo.pl)

Materiały, z których wykonany został produkt, dobrze wizualnie naśladują swój oryginał, a w szczególności na uznanie zasługuje ten przedni element imitujący drewno, który tak samo, jak w modelu z lat 70., prezentuje się bardzo klimatycznie. Również jakość zastosowanych materiałów nie pozostawia mi zbyt dużego miejsca do narzekania.

Chyba jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to dość niska waga Atari 2600+ – chyba wolałbym, żeby sztucznie urządzenie to zostało nieco bardziej „dociążone”, co jeszcze bardziej podbiłoby (w pełni zasłużone) wrażenie wysokiej jakości produktu.

Początkowo obawiałem się trochę przełączników na froncie, ponieważ w podobnych urządzeniach tego typu elementy często są niskiej jakości, jednak również one w przypadku Atari 2600+ spisują się na piątkę z plusem. Zarówno te dwupozycyjne, jak i „odbijające” dźwignie, obsługuje się wygodnie i dają przyjemny opór podczas użytkowania.

To, że jest to nowoczesna replika, widać głównie na tyle urządzenia, gdzie znajdziemy takie porty, jak USB-C czy HDMI, które nie miały oczywiście prawa pojawiać się w oryginale te niespełna 50 lat temu. Również świecące logo Atari na froncie podczas używania sprzętu psuje nieco tę iluzję „oryginalności” i trochę szkoda, że nie ma opcji wyłączenia tego – w mojej opinii – niepotrzebnego oświetlenia. Biorąc to jednak wszystko w całość, uważam, że Atari 2600+ to kawał świetnego sprzętu, jeśli chodzi o jakość wykonania i design, który bardzo udanie naśladuje swój pierwowzór i może być świetnym elementem dekoracyjnym w mieszkaniu nie jednego fana retro grania.

Kontrolery

Do kwestii kontrolerów w retro konsolach, producenci podchodzą na dwa sposoby. Pierwszy z nich, obrany chociażby przez Sony w przypadku PlayStation Classic, to zaoferowanie kontrolera nawiązującego do swojego poprzednika, ale z nowoczesnym USB, pozwalającym nie tylko na używanie pada z retro konsolą, ale i również np. z PC. Drugi sposób, raczej bardziej niszowy, to wyprodukowanie jak najbardziej wiernej repliki, która ma ten sam port co oryginał i właśnie tę drogę wybrało Atari w przypadku 2600+.

Dotyczy to zarówno CX40+ Joystick, jak i CX30+ Paddle Controller, które mają tę samą wtyczkę, co oryginalne odpowiedniki, czyli 9-pinowe złącze, co uniemożliwia nam wykorzystanie tych kontrolerów w prosty sposób, chociażby z PC i emulatorami, ale pozwala za to… podłączyć je do klasycznego Atari 2600! I, co ciekawe, zadziała to w dwie strony, bo również stare joysticki podłączymy do nowego Atari 2600+ i będą one w pełni funkcjonalne.

CX40+ Joystick

Joystick klasycznego Atari 2600 to chyba jeden z najbardziej kultowych kontrolerów do gier w historii. Ten cieszący się ogromnym sentymentem kawałek plastiku to prawdziwa ikona tamtych lat i… jednocześnie jest to prawdopodobnie jeden z najgorszych kontrolerów do gier, jaki kiedykolwiek powstał. I to nie tylko moja opinia, bo gdy ściągnie się różowe okulary nostalgii, trudno powiedzieć coś pozytywnego o CX40.

Atari 2600+ Recenzja
Atari 2600+ (fot. Konrad Pisula | Tabletowo.pl)

I to, co tu napisałem, możemy użyć również w kontekście nowego CX40+, który jest prawie idealną repliką i… bardzo dobrze! Zadaniem Atari 2600+ jest jak najwierniejsze odwzorowanie realiów tamtej epoki i, by to zrealizować, bez wątpienia projektanci musieli jak najdokładniej odwzorować ten kultowy kontroler. Wygoda użytkowania tego kawałka plastiku pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Mamy tu tylko jeden przycisk (z dość przyjemnym „klikiem”), a także dźwignię pozwalającą dość nieprecyzyjne ruchy w kilku kierunkach. Nie trzyma się go również zbyt dobrze, zarówno trzymając go w ręku, jak i stawiając na podłodze czy stole.

Efektem tego wszystkiego jest dość pokraczne sterowanie, do którego trzeba się przyzwyczaić i które miejscami może wydawać się nawet niesprawiedliwe, bo często błędy w grze popełnia się nie tylko z własnej winy, ale i również właśnie z winy nieidealnego sprzętu. A przynajmniej ja to sobie tak tłumaczę ;). Jednak gdy już człowiek oswoi się z tym kontrolerem i da się porwać temu retro gamingowi, trudno nie uśmiechnąć się pod nosem i może nawet polubić się z tym joystickiem.

Atari 2600+ Recenzja
Atari 2600+ (fot. Konrad Pisula | Tabletowo.pl)

Na plus na pewno responsywność kontrolera, ten działa zaskakująco szybko i nie ma jakichś zauważalnych opóźnień, nawet względem aktualnych padów. Również wytrzymałość wydaje się stać na dość wysokim poziomie, co zapowiada długowieczność tego kontrolera – trzymam za to kciuki!

CX30+ Paddle Controller

O CX30+ Paddle Controller można napisać praktycznie to samo, co w przypadku poprzednio opisywanego kontrolera. Jest to niemal idealna replika oryginalnych Paddle, co u niektórych przywoła pewnie ciepłe wspomnienia, pomimo podobnej (choć nieco mniejszej w mojej opinii) toporności tego urządzenia, co w Joysticku CX40+.

Tu przypomnę, że Paddle nie są dostępne w podstawowym zestawie sprzedażowym i trzeba je dokupić osobno, wraz z kartridżem „4 gry w 1”, które obsługują to urządzenie.

Czy podejście Atari do kontrolerów 2600+ mi się podoba? I tak, i nie. Z jednej strony doceniam decyzję tego producenta i zachowanie oryginalnego portu, dzięki czemu nowych kontrolerów użyjemy ze starą konsolą. To bardzo ważne chociażby z perspektywy osób, którym oryginalne kontrolery odmówiły już posłuszeństwa i dzięki odnowionej wersji konsoli będą mogli zaopatrzyć się w bardzo jakościowe zamienniki.

Z drugiej jednak strony, trochę żałuję, że kontrolerów CX40+ Joystick i CX30+ Paddle Controller nie wykorzystamy z emulatorami PC, a przynajmniej nie będzie to tak łatwe, jak gdyby producent postawił tu na kable z końcówką USB.

Pozostaje jeszcze kwestia bardzo krótkich przewodów – te mają zaledwie 145 cm długości i, w mojej opinii, kompletnie nie pozwalają na wygodną grę i są chyba nawet krótsze niż w oryginalnym urządzeniu. To moim zdaniem największa wada Atari 2600+, którą w przypadku wykorzystania wspomnianego portu USB w kontrolerach można by jeszcze jakoś przeskoczyć, używając odpowiednich dodatkowych przewodów.

Gry

Przejdźmy do tego, co w tym wszystkim najważniejsze, czyli do gier. Nikogo nie zaskoczę pisząc, że Atari 2600+ nie korzysta z natywnego (sprzętowego) odpalania retro gier, a z emulacji opartej na oprogramowaniu. Nie ma w tym jednak niczego złego, ponieważ emulacja stoi na naprawdę wysokim poziomie, a i w przypadku konkurencji stosuje się podobne rozwiązania. Co jednak ważne to to, że na samym urządzeniu nie znajdziemy żadnej preinstalowanej gry, ani nawet systemu operacyjnego.

Zacznijmy od tego pierwszego tematu.

Atari 2600+ Recenzja
Atari 2600+ (fot. Konrad Pisula | Tabletowo.pl)

Wartym odnotowania jest fakt, że odpalimy tu nie tylko gry z oryginalnego Atari 2600, ale i również modelu 7800. Niestety, sam nie miałem okazji sprawdzić działania gier spoza dostarczonego mi zestawu, ale z opinii w sieci wynika, że emulacja jest szeroko kompatybilna i większość oryginalnych gier (jak i część homebrew) odpali się bez najmniejszego problemu. Samo Atari przygotowało oficjalną listę kompatybilnych gier (a także jakości ich emulacji), którą znajdziecie W TYM MIEJSCU.

Załączone do zestawu kartridże działają oczywiście bez żadnych zarzutów i, co ciekawe, nie są to żadne tanie podróbki imitujące stare nośniki — są to na nowo wyprodukowane kartridże w starej technologii, które odpalimy również na oryginalnym Atari 2600! Zadbano również o świetnej jakości wykonanie, kartridże mają specjalne obwoluty, a także grafiki, pasujące swoim stylem do innych gier z oryginalnej platformy. W przypadku zbioru gier na jednym nośniku, mamy do czynienia z tym samym, co te pół wieku temu rozwiązaniu, bazującym na odpowiednim przekładaniu zakładek na tylnej części obudowy. Przykładem takiego kartridża jest z dołączany do każdego egzemplarza Atari zestaw gier 10 w 1.

Decyzja o dołączaniu akurat tego kartridżu do podstawowego zestawu, wydaje się jak najbardziej trafiona, w końcu oferowanych jest tu aż 10 gier, ale firma poszła nie tylko na ilość, ale i na jakość. Nie są to bowiem żadne wariacje jednej gry, a w większości kompletnie różne od siebie produkcje, których chociaż część powinna trafić w gusta każdego. Nie powiedziałbym, żeby jest to ścisłe TOP 10 gier tej platformy, ale nie są to też i kompletnie nieznane nikomu tytuły.

Nieco ciekawszymi jednak (przynajmniej dla mnie) produkcjami są sprzedawane osobno Mr. Run and Jump czy Berzek, które — jak można się domyślić — oferują nieco więcej, z racji zajmowania całego kartridża samodzielnie. Oba tytuły cechują się znacznie większą ilością akcji i zawartości, a także ich ogólna jakość wydaje się stać na wyższym poziomie. I – choć mi to obcowanie ze starymi grami dało zaskakująco dużo radości (więcej nawet niż się początkowo spodziewałem) – to muszę zauważyć, że podchodząc do tych gier kompletnie na chłodno bez odpowiedniego podejścia i kontekstu, można się od nich łatwo odbić.

Na temat systemu operacyjnego nie mogę się zbytnio rozpisywać, ponieważ… takowego tu na dobrą sprawę nie ma. To dość odważne podejście do tematu, bo większość miniaturowych konsol retro ma nowoczesne systemy operacyjne ze wcześniej wgranymi grami, a także unikatowymi funkcjami, jak zapisywanie gier w każdym momencie, filtry obrazu, możliwość cofania rozgrywki czy wirtualne encyklopedie na temat każdej dołączanej gry. Atari 2600+ idzie tu kompletnie pod prąd, oferując jak najbliższe oryginałowi doświadczenia. Po włączeniu konsoli wita nas czarna plansza i dopiero po włożeniu kompatybilnego kartridża z grą, naszym oczom ukaże się cokolwiek na ekranie.

Jedynymi formami ingerencji w sprzęt i w to, co wyświetla, są dwa przełączniki na tyle konsoli. Jeden służy do przełączania się pomiędzy trybami proporcji ekranu (16:9 i 4:3), a drugi do zmiany kolorystyki obrazu (kolor albo czerń i biel). Żeby jednak nie było, że nie jest tu w ogóle nowocześnie, trzeba wspomnieć o złączu HDMI (nieobecnym oczywiście w oryginale) i zasilaniu poprzez kabel USB-C. To ostatnie to standard w tego typu sprzętach, który bardzo mnie cieszy, bo dzięki temu nie musimy myśleć o przeciąganiu kabli za telewizorem i szukania wolnego gniazdka — całe urządzenie zasilimy z USB telewizora!

Podsumowanie

Atari 2600+ nie jest pierwszą retro konsolą, która zadebiutowała na rynku w ostatnich latach. Wcześniej drogę temu segmentowi sprzętu przetarły takie produkty, jak Mini NES, SNES czy PlayStation Classic. Te urządzenia pozwoliły przewidzieć, do jakiej grupy odbiorców będzie skierowana nowa-stara „Atarynka” – czyli do relatywnie niewielkiej społeczności, która wciąż pamięta oryginalne urządzenie i darzy je sentymentem. Mimo to, przed premierą pozostawało wiele pytań, szczególnie w kwestii podejścia producenta do realizacji tego projektu. I, w mojej opinii, Atari wybrało tutaj jak najbardziej właściwy kierunek.

Atari 2600+ (fot. Konrad Pisula | Tabletowo.pl)

Atari 2600+ to sprzęt, który z niezwykłą dbałością i szacunkiem oddaje hołd swojemu pierwowzorowi. Taka wierność oryginałowi z pewnością ucieszy zagorzałych fanów tego niemal 50-letniego urządzenia. Nie znajdziemy tutaj żadnych nowoczesnych dodatków w postaci wbudowanego systemu operacyjnego pełnego funkcji, które mogłyby ułatwić powrót do tej growej prehistorii. Zamiast tego, dostajemy praktycznie te same kultowe kontrolery oraz niektóre gry, które królowały w tamtych czasach – czyli chyba właśnie to, czego powinno się oczekiwać.

Osobiście bardzo doceniam takie podejście Atari do tematu retro konsoli, choć muszę przyznać, że nie jest to produkt skierowany do mnie. Raczej nie zdecydowałbym się na zakup Atari 2600+ do swojej prywatnej kolekcji. Od samego początku tej recenzji podkreślam, że nie należę do grupy docelowej tego urządzenia – bez odpowiedniej dawki sentymentu trudno jest zracjonalizować taki zakup.

Co więcej, zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że bez wsparcia nostalgii trudno czerpać pełnię przyjemności z korzystania z tej konsoli. Bo to, co widzimy na ekranie, to jedno, ale to, co dzieje się w naszej głowie, dzięki sile wspomnień, to coś zupełnie innego – i często o wiele ważniejszego.

Atari 2600+ Recenzja
Atari 2600+
Atari 2600+ to...
...bardzo udane przypomnienie kultowej, niemal 50-letniej konsoli od Atari. Produkt głównie dla osób pamiętających oryginalną konsole.
Zalety
Wysokiej jakości emulacja i wsparcie dla szerokiej biblioteki oryginalnych gier na Atari 2600 i 7800
Kompatybilność z oryginalnymi kontrolerami
Zasilanie poprzez USB (nawet z telewizora!)
Wysokiej jakości wykonanie
Niepodrabialny design!
Dość przystępna cena
Wady
Dla niektórych - brak dodatkowych funkcji konsoli, jak zapisywanie rozgrywki w każdym momencie czy przewijanie rozgrywki do tyłu
Krótkie kable kontrolerów
8.5
Ocena