Dwa lata temu, w październiku 2013 roku, na rynku zadebiutowała pierwsza hybryda Asusa z Windowsem 8.1 – Transformer Book T100. Przez tych 25 miesięcy na półkach sklepowych pojawiło się wiele wariantów tego urządzenia, wśród nich między innymi te, które przeszły przez nasze testowe ręce: T100TAM i T100 Chi. Od kilku tygodni w sprzedaży dostępny jest Transformer Book T100HA, którego również postanowiłam wziąć na tapetę. Tym bardziej, że Acera Switch 10, w mojej opinii hybrydę z najwygodniejszą klawiaturą, oddałam w dobre ręce Alberta… Na zastępstwo przyszedł T100HA. Jak się sprawdził?
Parametry techniczne Asusa Transfomer Book T100HA:
- wyświetlacz IPS 10,1” 1280×800 pikseli,
- czterordzeniowy procesor Intel Atom x5-Z8500 z Intel HD Graphics,
- 2GB RAM,
- 64GB pamięci,
- Windows 10,
- aparat 5 Mpix,
- kamerka 2 Mpix,
- Bluetooth,
- WiFi 802.11 b/g/n,
- port USB typu C,
- port microUSB,
- port USB w klawiaturze,
- wyjście microHDMI,
- slot kart microSD,
- 3.5 mm jack audio,
- akumulator o pojemności 29 Wh,
- wymiary: 265 x 175 x 8,45 mm (18,5 mm ze stacją),
- waga: 580 g (1 kg ze stacją).
Cena w momencie publikacji recenzji: 1399 złotych
Wzornictwo, jakość wykonania
Pierwszy T100 był plastikowy, gruby i ciężki. Widać, że z każdą kolejną wersją tej hybrydy tajwański koncern “próbuje coś z tym zrobić” i tym razem zdecydowanie mu się to udało. Najnowszy przedstawiciel serii jest bowiem wykonany z aluminium. No dobra, nie do końca. Aluminiowa jest jedynie część ekranowa (tabletowa). Stacja dokująca (klawiatura) jest w dalszym ciągu stworzona z tworzywa sztucznego. Sam tablet ma 8,45 mm grubości (18,5 mm ze stacją) i waży 580 g (1 kg w zestawie). Naprawdę przyzwoicie.
Błyszczący i palcujący się na potęgę plastik zastąpiony został przez aluminium, dzięki czemu T100HA wygląda na urządzenie o co najmniej klasę wyższą niż pierwszy T100. Wybaczcie, że porównuję akurat do pierwowzoru, a nie choćby do T100TAM (do T100 Chi nie ma sensu, bo to nieco inna rodzina produktów), ale przy okazji widzimy, jakie zmiany zaszły wśród urządzeń Asusa w ciągu właśnie dwóch lat, a to – wydaje mi się – jest dość interesującą kwestią.
O ile jednak tylna obudowa bardzo przypadła mi do gustu, tak frontowa część testowanego sprzętu już niekoniecznie. Wszystko przez to, że pod tym względem niewiele się zmieniło – wciąż mamy do czynienia z szerokimi ramkami okalającymi ekran. Z jednej strony miło by było, gdyby wreszcie Asus zdecydował się na ich zwężenie, a z drugiej jednak – zmniejszając ramki automatycznie musiałby zmniejszyć klawisze w klawiaturze, a to mija się z celem, więc… może niech już lepiej zostanie tak, jak jest.
Przyjrzyjmy się krawędziom tabletu. Na lewym boku mamy port USB typu C i przyciski do regulacji głośności. U góry umieszczono włącznik i diodę LED. Na prawej krawędzi z kolei znajdziemy slot kart microSD, wyjście microHDMI, port microUSB oraz 3.5 mm jack audio. Dół poświęcony został na otwory, w których chowają się wtyki stacji dokującej.
Z tyłu, po obu stronach obudowy, Asus zdecydował się zamontować głośniki (dlaczego nie z przodu, skoro są tak szerokie ramki?), natomiast w centralnej części u góry – obiektyw aparatu. Z przodu z kolei mamy jedynie taflę 10,1-calowego ekranu oraz kamerkę do połączeń wideo i autoportretów (“selfie”).
Jakość wykonania jest bardzo dobra. Poszczególne elementy obudowy są ze sobą bardzo dobrze spasowane, nic nie skrzypi w rękach ani nie ugina się pod palcami. Pod tym względem zdecydowanie nie mam się do czego „przyczepić”. Podsumowując tą część pokuszę się o stwierdzenie, że T100HA wygląda i jest wykonany najlepiej spośród wszystkich członków tej serii, które dotychczas zostały wprowadzone na rynek. Dopóki nie zaczniemy korzystać ze stacji dokującej… o czym poniżej.
Spis treści:
1. Wzornictwo. Jakość wykonania
2. Stacja dokująca
3. Wyświetlacz. Działanie
4. Akumulator. Podsumowanie. Plusy i minusy
Stacja dokująca
Najważniejszą częścią Transformer Book T100HA jest oczywiście stacja dokująca. O ile w pierwszej generacji modelu T100 mogliśmy w niej znaleźć dodatkowy akumulator, wydłużający czas pracy zestawu, tak od kilku generacji tego dodatku bardzo brakuje – i nie inaczej jest tym razem. Nie ma też pełnowymiarowego czytnika kart SD. W stacji mamy jedynie klawiaturę, touchpad (z obsługą multitouch) oraz pełnowymiarowy port USB 2.0, z kolei w jej spodniej części umieszczono cztery gumowane nóżki, które zapobiegają ślizganiu się urządzenia po powierzchniach, na których chcemy na nim pracować.
Na uwagę zasługuje przede wszystkim fakt, że w przeciwieństwie do poprzednich modeli należących do serii T100, tutaj zastosowano nieco inny mechanizm łączenia części tabletowej z klawiaturą. Wcześniej mieliśmy dedykowany przycisk zwalniający połączenie, tu natomiast go zabrakło. Wszystko przez to, że mamy do czynienia z neodymowym magnesem, który idealnie łączy obie części urządzenia. Aby odłączyć je od siebie należy użyć całkiem sporo siły – nie ma mowy o przypadkowym rozłączeniu klawiatury od ekranu.
Mimo że mechanizm łączenia części tabletowej z klawiaturą nieco uległ zmianie, kąt odchylenia ekranu pozostał taki sam. A szkoda, bo nie pogardziłabym nieco większym. Podczas testów okazało się, że nie w każdej pozycji ograniczenie do ok. 120 stopni będzie odpowiednie – w wielu sytuacjach do komfortowego użytkowania przydałby się większy kąt.
Wspomniałam już, że stacja dokująca stoi na czterech gumowanych nóżkach, które zapobiegają poruszaniu konstrukcji choćby na biurku. A jak jest ze stabilnością? W przypadku hybryd wielokrotnie spotkałam się z (uzasadnionymi) obawami użytkowników, że ekran będzie przeciążał klawiaturę, co w ostateczności spowoduje „lądowanie” tabletu na plecach na płaskich powierzchniach, gdy go w danej chwili nie używamy. W przypadku T100HA nie ma mowy o takich sytuacjach – ciężar ekranu jest odpowiednio rozłożony, dzięki czemu hybryda stabilnie trzyma się biurka. Gorzej, jeśli korzystamy z niej na kolanach – wtedy, siłą rzeczy, musimy niejako podtrzymywać klawiaturę, by całość się nie przewróciła, aczkolwiek korzystając z urządzenia jest to całkowicie naturalne – nadgarstki mamy przecież w przedniej części klawiatury.
Klawiatura T100HA nieco się zmieniła w stosunku do poprzedników. Podczas testów odniosłam wrażenie, że ma nieco większy skok, dzięki czemu całość stała się wygodniejsza – a przynajmniej mi pisało się na nim lepiej. Jest jednak jedno duże ALE. Do jakości wykonania tabletu nie mam zastrzeżeń, o czym mogliście już przeczytać w odpowiednim akapicie. W przypadku stacji dokującej jest niestety sporo gorzej. Zacznijmy od tego, że klawisze są dużo głośniejsze niż we wcześniejszych modelach. Kolejną kwestią jest jednak to, że sama stacja dokująca jest wyjątkowo elastyczna, przez co pisząc na niej czuć pod palcami, że dana część klawiatury lekko się ugina. Gdyby konstrukcja była sztywniejsza, problem ten by nie występował. Jest to dość zaskakujące w urządzeniu Asusa – gdyby to był pierwszy lepszy „chińczyk” może by mnie to nie dziwiło, ale to Asus! Pod tym względem jestem niemiło rozczarowana.
Oczywiście wygodę korzystania z klawiatury Asusa Transformer Book T100HA każdy określi nieco inaczej – to, co dla mnie może być komfortowe, dla innych wcale nie musi. Jedno jest pewne: jak to zawsze bywa po przesiadce z większych klawiatur, oswojenie się z tą z T100HA wymaga dłuższej chwili. Podobnie jest z touchpadem. Gładzik nie należy do największych, ale korzystanie z niego nie sprawia trudności. Nie ukrywam jednak, że korzystając z hybrydy przez dłuższy czas warto mieć pod ręką bardziej precyzyjną i szybszą myszkę. Oczywiście zastosowany tu touchpad obsługuje multitouch.
Spis treści:
1. Wzornictwo. Jakość wykonania
2. Stacja dokująca
3. Wyświetlacz. Działanie
4. Akumulator. Podsumowanie. Plusy i minusy
Wyświetlacz
10,1-calowy ekran o rozdzielczości 1280 x 800 pikseli już chyba na nikim nie robi wrażenia. Z jednej strony wielu chciałoby zobaczyć tu Full HD (1920 x 1080), ale z drugiej – jestem w stanie znaleźć rozsądne wytłumaczenie dla zastosowania HD. Przede wszystkim długość czasu pracy urządzenia, która dla większości użytkowników tego typu urządzeń jest priorytetowa, jest dłuższa niż gdyby rozdzielczość była wyższa. Kolejna kwestia – zamontowanie matrycy Full HD wiązałoby się z wyższą ceną dla klienta końcowego. Co więcej, HD ma jeszcze jedną sporą zaletę – wyświetlane ikony są na tyle duże, że nie ma większego problemu, by trafić w nie palcem (trzeba pamiętać, że im wyższa rozdzielczość ekranu w sprzęcie z Windowsem, tym ikony są mniejsze). Zanim zatem zaczniecie wieszać psy na Asusie za ekran HD, warto pomyśleć o tym, że faktycznie może mieć sporo plusów. A sama ostrość czcionek jest tu przecież zupełnie wystarczająca.
Jeśli chodzi o jasność ekranu, tutaj nie mogę powiedzieć złego słowa – zarówno w przypadku minimalnej, która wynosi 4 nity, jak i maksymalnej, 450 nitów, umożliwiającej korzystanie z tabletu nawet w słońcu.
Pozostałe parametry matrycy, jak kąty widzenia, odwzorowanie barw czy kontrast stoją na odpowiednio wysokim poziomie. Podobnie jak reakcja ekranu na dotyk, która jest natychmiastowa i całkowicie bezproblemowa.
Działanie
Asus Transformer Book T100HA pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego Windows 10 w połączeniu z czterordzeniowym procesorem Intel Atom x5-Z8500 z Intel HD Graphics i 2GB RAM. Kupując tego typu sprzęt raczej nikt nie myśli, by wykorzystywać go do grania czy zaawansowanej obróbki wideo/zdjęć, bo nie do tego został stworzony, na co wskazuje już choćby sama jednostka centralna i ilość pamięci operacyjnej. Już sam fakt, że zapisywanie filmu ważącego 1GB trwa 40 minut (dla porównania, na laptopie z Core i7 i 8GB RAM – 7 minut), sugeruje, że T100HA nie sprawdzi się podczas codziennej pracy na dużych plikach. Do grania też raczej nie posłuży, ale gdyby ktoś chciał zagrać na przykład w Asphalt 8: Airborne, który można pobrać z Windows Store, nie uświadczy żadnych problemów poza faktem, że obudowa w górnej części staje się lekko ciepła (ale nie gorąca!).
Powiedziałam już, do czego lepiej nie wykorzystywać testowanego urządzenia, skupmy się zatem na jego mocnych stronach. Transformer Book T100HA przeznaczony jest bowiem do zastosowań typowo biurowych i tu sprawdza się bardzo dobrze. Konsumowanie treści multimedialnych (oglądanie wideo, YouTube, VOD), przeglądanie stron internetowych przy otwartej rozsądnej liczbie kart, czytanie PDF-ów i dokumentów czy prosta obróbka zdjęć w równie prostym programie graficznym – to wszystko nie sprawia urządzeniu problemu. Z tworzeniem dokumentów czy prezentacji również radzi sobie bardzo dobrze, aczkolwiek tu w grę wchodzi przywoływana już przeze mnie dość głośna klawiatura.
Urządzenie do testów otrzymałam w wersji z 64GB pamięci wewnętrznej. Po pierwszym uruchomieniu do wykorzystania przez użytkownika zostaje 40GB. Pamięć można rozszerzyć dzięki slotowi kart microSD, który obsługuje nośniki do 128GB. Kart microSD delikatnie wystaje z obudowy, ale w żaden sposób nie przeszkadza podczas użytkowania tabletu – zarówno samego, jak i wpiętego w stację.
W Asusie Transformer Book T100HA znajdziemy głośniki stereo, niestety, umieszczone w tylnej części obudowy. Brak skierowania w stronę użytkownika to nie jedyny ich minus. Bo o ile jakość wydobywającego się z nich dźwięku jest bardzo dobra, tak niestety głośniki są ciche.
Nie sądzę, by użytkownicy T100HA wykorzystywali go do robienia zdjęć, jednak nie warto zapominać, że został wyposażony w aparat 5 Mpix z tyłu i kamerkę 2 Mpix, która przyda się do przeprowadzania wideokonferencji.
Spis treści:
1. Wzornictwo. Jakość wykonania
2. Stacja dokująca
3. Wyświetlacz. Działanie
4. Akumulator. Podsumowanie. Plusy i minusy
Akumulator
Z założenia wszelkiego rodzaju urządzenia hybrydowe powinny długo wytrzymywać z dala od ładowarki, ale doskonale wiecie, że różnie to bywa. W Asusie Transformer Book T100HA mamy akumulator o pojemności 29Wh, który jest w stanie pracować nawet przez deklarowane przez producenta kilkanaście godzin – oczywiście w odpowiednich warunkach. Moje testy wykazały, że oglądając wideo na minimalnej jasności ekranu, z włączonym WiFi, tablet działa przez 10 godzin.
Podczas mieszanego scenariusza korzystania z urządzenia (edytowanie dokumentów tekstowych, oglądanie wideo na YouTube, przeglądanie stron internetowych) z jasnością ekranu na poziomie 25%, T100HA wytrzymywał ok. osiem godzin z dala od ładowarki. A już maksymalnie „rozwalił system” (wybaczcie to kolokwialne określenie, ale idealnie obrazuje to, co miało miejsce), gdy wskaźnik pokazywał 5% naładowania baterii, a tablet pozwolił na jeszcze 1,5 godziny oglądania wideo z YouTube. Pytanie tylko czy to nie był błąd wskaźnika procentowego, bo taka sytuacja zdarzyła się tylko raz.
Na załączonych screenach możecie zobaczyć czas pracy z benchmarku PCMark 8 w trybie Home i Work.
Pełny proces naładowania tabletu trwa ok. 2,5 godziny.
Podsumowanie
Odkąd przetestowałam Asusa Transformer Book T100 pod koniec 2013 roku, nie miałam do czynienia z członkami tej serii produktowej (poza Chi, ale ten sprzęt to mimo wszystko jednak nieco inna liga). Właśnie przez to nie wiedziałam zupełnie czego mam się spodziewać po najnowszym członku tajwańskiej rodziny i na co nastawiać. Tymczasem T100HA okazał się być przyjemnym kompanem mobilnej pracy, która – jak doskonale wiecie – zdarza mi się nader często.
Na uwagę w jego przypadku zasługuje przede wszystkim aluminiowa obudowa, która wygląda o wiele lepiej niż w poprzednikach, niezły czas pracy, pełny Windows 10, pozwalający, bądź co bądź, na lepszą produktywność niż Android oraz nie najwyższa waga jak na tego typu sprzęt. O ile jednak klawiatura okazała się dobrze wyważona i całkiem wygodna, Asus rozczarował mnie jej głośnością, z czym nie powinniśmy mieć do czynienia w sprzęcie tego producenta. Dodatkowo nie ma wersji urządzenia z wbudowanym modemem, na szczęście można podpiąć zewnętrzny.
Pierwszy Transformer Book T100 kosztował 1499 złotych w wersji z 32GB, plastikową obudową i dodatkowym dyskiem w klawiaturze. Za T100HA dwa lata później musimy zapłacić o 100 złotych mniej, ale ma aluminiową obudowę, dwa razy więcej pamięci wewnętrznej, nowszą jednostkę centralną i w stacji nie ma dodatkowego dysku. Wśród konkurencyjnych produktów warto wymienić HP Pavilion x2 za 1299 złotych z 64GB pamięci i Intel Atom Z3736F oraz Acera One 10 za 1399 złotych z 32GB pamięci, dyskiem 500GB w stacji dokującej i Intel Atom Z3735F.
Spis treści:
1. Wzornictwo. Jakość wykonania
2. Stacja dokująca
3. Wyświetlacz. Działanie
4. Akumulator. Podsumowanie. Plusy i minusy