Recenzja ASUS Zephyrus G14 – maszyna gamingowa inna niż wszystkie

Laptopy gamingowe od zawsze kojarzyły mi się z ogromnymi konstrukcjami, ważącymi mniej więcej tyle, ile Fiat 126p, a przy tym zachowującymi podobne gabaryty. Bardzo lubię się jednak w życiu mylić co do swoich przekonań, oczywiście zwłaszcza w ten pozytywny sposób. Zephyrus G14 od ASUS-a pokazał mi bowiem, że można zrobić niewielką, potężną i przede wszystkim kompaktową maszynę gamingową. Cuda, cuda ogłaszają!

Cyferki na dzień dobry

Zacznijmy może ten tekst od podania wymiarów i uzmysłowienia sobie, z jakim kalibrem urządzenia mamy tu do czynienia. Zephyrus G14 to 14-calowa maszyna zamknięta w relatywnie niewielkiej, bo mierzącej 32,4 na 22,2 na 1,79 cm obudowie. Cała konstrukcja waży 1,6 kg, więc nie jest ona specjalnie ciężka i można nosić ją bez problemu w jednej dłoni.

Testowaną wersję wyposażono w 8-rdzeniowy i 16-wątkowy układ Ryzen 9 4900HS, kartę graficzną RTX 2060 Max-Q i 16 GB RAM. Musicie przyznać, że ta wstępna specyfikacja naprawdę robi wrażenie. Ja byłem tym faktem naprawdę mile zaskoczony, a pierwszy kontakt z tym urządzeniem wcale nie ustępuje tej wysokiej klasy specyfikacji.

Parametry techniczne Zephyrus G14:

  • ekran: 14-calowy, matowy ekran IPS o rozdzielczości 2560 na 1440 pikseli i odświeżaniu 60 Hz, 100% pokrycia sRGB, Adaptive Sync,
  • procesor: AMD Ryzen 9 4900HS z taktowaniem bazowym 3.0 GHz i taktowaniem Boost 4.3 GHz oraz TDP 35W,
  • karta graficzna dedykowana: NVIDIA GeForce RTX 2060 Max-Q Design, 6GB GDDR6 VRAM (zegar Boost: 1285 MHz, 65W),
  • zintegrowana karta graficzna: układ AMD Renoir o taktowaniu 1750 MHz,
  • dysk: M.2 NVMe PCIe 3.0 1TB,
  • pamięć: 16 GB DDR4 3200MHz SDRAM,
  • złącza: USB 3.2 Gen 2 Typu-C (ze wsparciem DisplayPort w wersji 1.4 oraz standardu Power Delivery do 65 W), USB 3.2 Gen 2 Typu-C, 2xUSB 3.2 Gen 2 Typu-A, HDMI 2.0b, złącze combo mini jack, Kensington Lock, złącze zasilające,
  • komunikacja: Intel Wi-Fi 6 with Gig+ performance (802.11ax), Bluetooth 5.0,
  • wymiary: 32,4×22,2×1,79 cm,
  • waga: 1,6 kg.

Zephyrus G14 w różnych konfiguracjach w Media Expert

Zephyrus G14 – gamingowa klasa

Zephyrus G14 to pierwszy laptop gamingowy od dawna, który swoim designem nie próbuje tandetnie podrabiać sportowych samochodów. Ja wiem, że wygląd to część marketingu, ale raczej nikt nie kupuje laptopa za kilka tysięcy złotych tylko po to, żeby móc na nim wyłącznie grać. To ma być mobilne centrum dowodzenia, które może wylądować zarówno na gamingowym biurku, ale też i w środku prezentacji w firmie czy na uczelnianej auli.

Dlatego też bardzo cieszę się, gdy widzę, że ASUS poszedł w stronę bardziej minimalistycznej bryły, niewołającej w twarz „GRY!”. Sprzęt prezentuje się bardzo dobrze, ma swoją klasę i przy tym nie rzuca się mocno w oczy, pomimo tego, co w nim siedzi.

Górna pokrywa ma nieco chropowatą powierzchnię, na co wpływ mają małe otwory. ASUS zamierza bowiem sprzedawać wersję z białymi LED-ami, które będzie można spersonalizować wedle własnego uznania. Kopia testowa niestety nie oferowała tej funkcji, nad czym lekko ubolewam, bo choć przeczy ona mojej wizji minimalizmu, to zwyczajnie chciałbym zobaczyć ten bajer w akcji. Jestem prostym człowiekiem – lubię ładne światełka.

Samo wykonanie urządzenia również budzi podziw. Całość wyprodukowano w większości z różnych stopów metali, a konstrukcja jest bardzo sztywna. Nic tu się nie ugina, a tym bardziej klawiatura, której nie oszczędzałem podczas pisania. Czuć, że przy okazji Zephyrus G14, ASUS nie szedł na jakiekolwiek kompromisy i chciał oddać użytkownikom do dyspozycji sprzęt klasy premium. Tak też jest i po moim okresie testowym, trudno tu cokolwiek zarzucić.

Porty Schrödingera – jednocześnie są i ich nie ma

Porty w przenośnych komputerach to zawsze temat kontrowersyjny. Od jakiegoś czasu obserwujemy trend, gdzie producenci (ekhem, Apple…) masowo porzucają złącza i przenoszą odpowiedzialność na stronę użytkownika oraz dostępne na rynku huby. Zephyrus G14 ma jednak dość sporą porcję złącz, które powinny wystarczyć do zamienienia tego sprzętu w stację roboczą.

Jest USB 3.2 Gen 2 Typu-C, wspierające DisplayPort w wersji 1.4 oraz standard Power Delivery (do 65W). Do tego dostajemy dodatkowe USB 3.2 Gen 2 Typu-C, ale bez wymienionych udogodnień, 2xUSB 3.2 Gen 2 Typu-A, HDMI w wersji 2.0b, złącze combo mini jack (na słuchawki z mikrofonem), Kensington Locka oraz ogromne wejście zasilające na zasilacz o mocy 180 W. To ostatnie znajduje się po lewej stronie, co nie w każdej sytuacji będzie opcją komfortową dla użytkownika.

Moje czepialstwo każe jednak spytać o brak obecności czytnika kart SD oraz złącza Thunderbolt 3. W końcu gamingowy laptop powinien mieć możliwość podłączenia zewnętrznej karty graficznej, co oczywiście taki Thunderbolt umożliwia. Intel już dawno sprawił, iż standard ten jest „royalty free”, więc producenci nie muszą już odprowadzać prowizji za korzystanie z niego. Dodatkowo nie ma też problemu, żeby Thunderbolt 3 działał na chipsetach AMD, więc bardzo dziwi mnie brak implementacji tak wszechstronnego portu na typowo gamingowym sprzęcie.

Co więcej, w dobie masowej pracy zdalnej, ASUS postanowił całkowicie wyeliminować z Zephyrus G14 kamerkę internetową. Trudno mi jednak tę decyzję jakkolwiek uzasadnić. Huawei, żeby nie zajmować miejsca pod czy nad matrycą, schował ten element w klawiaturze. Ba, Dell w swoich XPS-ach montował kamerki w dolnej części panelu z ekranem (co nie jest rozwiązaniem idealnym… ale przynajmniej jest), gdzie Zephyrus G14 ma ogromną ramkę. Miejsce zatem jest, więc dlaczego brakuje faktycznej implementacji?

Nie tylko do tańca. Klawiatura, touchpad i ergonomia

Jak już wspomniałem wcześniej – przenośny komputer musi być urządzeniem wszechstronnym, dlatego taki element, jak klawiatura, jest niezwykle ważnym punktem. Tutaj ASUS odrobił zadanie domowe bardzo dobrze, choć układ klawiszy jest charakterystyczny i wymagał ode mnie lekkich zmian w nawykach. Te nieznaczne przeszkody były jednak warte przetrwania, bo wrażenia z pisania na Zephyrus G14 należą do bardzo pozytywnych. Dla kontekstu, na co dzień piszę na klawiaturze mechanicznej na przemian z MacBookiem Air, wyposażonym w zniesławione już przyciski typu Butterfly.

Konstrukcja ASUS-a ma przyjemny skok oraz jest bardzo responsywna. Pisanie na niej było przyjemnym procesem, co też częściowo wynika z tego, że dolna klapa po otwarciu unosi się pod lekkim kątem. Dzięki temu nadgarstki są w przyjemniejszej pozycji do pisania i zwyczajnie trudno zmęczyć się podczas długiej sesji. To jedna z moich ulubionych klawiatur w laptopach, z jaką miałem do tej pory do czynienia.

Jedyny mankament to chyba czytnik linii papilarnych, który zintegrowany jest z przyciskiem zasilania. W mojej testowej jednostce działał on naprawdę specyficznie. Przyłożenie do niego palca na dłużej niż ułamek sekundy skutkowało nieprawidłowym rozpoznaniem. Nie znalazłem żadnego sposobu na zmianę tego zachowania.

A co z touchpadem? Jako użytkownik MacBooka, Zephyrus G14 wciąż nie przekonał mnie, że laptopy z Windowsem mają świetne gładziki. Owszem, dobrze radził sobie z gestami, był w miarę dokładny i nawet dobrze latało się po nim palcem, ale zaimplementowane klawisze oraz niewielkie rozmiary sprawiały, że szybko zatęskniłem za myszą.

Touchpad w testowanym urządzeniu był po prostu dobry i do podstawowego poruszania się po interfejsie w podróży na pewno się sprawdzi, ale nie wiązałbym nadziei z niczym więcej.

Patrzę, słucham i nie wierzę. Ekran i głośniki

Nie mam specjalnego porównania względem innych laptopów z Windowsem co do głośników. Mogę się za to całkiem pozytywnie wypowiedzieć odnośnie czterech przetworników zamontowanych w tym urządzeniu.

Dwa z nich skierowane ku dołowi, odpowiedzialne są za nisko-średnie tony (w zamyśle mają odbijać dźwięk od blatu), z kolei dwa pozostałe wycelowano w górę i te wypuszczają wyższe dźwięki. W ogólnym rozrachunku dźwięk wychodzący z ultabooka jest głośny, ma nawet przyjemny bas, nie charczy i zdecydowanie wystarczy do mniej wymagającego grania czy oglądania wideo. To nie będzie uczta dla audiofili, ale do codziennych zastosowań powinny w zupełności wystarczyć.

Był dźwięk, to najwyższa pora na obraz. Moją jednostkę Zephyrus G14 wyposażono w 14-calowy, matowy panel IPS o rozdzielczości 2560 na 1440 pikseli, odświeżaniu rzędu 60 Hz oraz obsługę Adaptive Sync. Ekran ma rzekomo 100% pokrycia barw sRGB, ale bez kalibratora trudno mi ten fakt potwierdzić.

ASUS sprzedaje ten sam laptop również w wersji z matrycą w rozdzielczości Full HD i odświeżaniu 120 Hz albo 60 Hz. Testowana matryca generowała przyjemny dla oka obraz z dobrymi kolorami, odpowiednią jasnością i świetnymi kątami widzenia.

Jeśli myślicie głównie o graniu i z nastawieniem na ten aspekt zamierzacie kupić Zephyrus G14, to odradzałbym wyposażenie się w panel z rozdzielczością WQHD. Po pierwsze – odciążycie układ graficzny, który – choć radzi sobie z takim zagęszczeniem pikseli – to nie robi tego w sposób perfekcyjny, także dodatkowy zapas mocy na przyszłość byłby mile widziany.

Po drugie – skalowanie obrazu w Windowsie nadal pozostawia wiele do życzenia i sporo aplikacji uruchamia się oraz funkcjonuje w rozmiarach za małych na 14-calowy ekran. Po trzecie – zaimplementowany tu panel generuje lekkie smużenie oraz nieprzyjemne dla oka powidoki przy graniu w szybsze strzelanki. Oczywiście kłopoty te wyeliminujecie również przez podłączenie zewnętrznego monitora, ale zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest to możliwe.

Zefir bogiem wydajności? Wydajność podzespołów w grach i testach syntetycznych

No dobra, omówiliśmy prawie każdy aspekt tej maszyny, ale pora na danie główne – weryfikację wydajności tejże bestii. Tutaj raczej nie trzeba mieć dyplomu z fizyki kwantowej, żeby stwierdzić, że ten sprzęt swobodnie poradzi sobie ze znaczną większością powierzonych mu zadań.

Mamy tu w końcu styczność z 8-rdzeniowym oraz 16-wątkowym Ryzenem 9 4900HS wykonanym w 7nm litografii, o podstawowym taktowaniu 3 GHz (specyfikacja AMD podaje maksymalny zegar Boost rzędu 4.3 GHz). Do tego na dokładkę RTX 2060 Max-Q, przez co Zephyrus G14 praktycznie z miejsca staje się świetną stacją roboczą, którą w dodatku można poręcznie chwycić i przenieść gdziekolwiek.

Żeby przekonać się, z jakim kalibrem mocy mam do czynienia, postanowiłem nawet tymczasowo zastąpić mój komputer stacjonarny (i7-8700K, 32 GB RAM, GTX 1070) testowanym laptopem. Choć oczywiście z początku niewielka liczba portów sprawiała pewien kłopot, to ostatecznie moja podmiana nie skończyła się fiaskiem, a nawet wręcz przeciwnie. Zephyrus G14 skutecznie zastąpił stacjonarną wieżę i świetnie mi się na nim pracowało, choć oczywiście nie obyło się bez zgrzytów (o tym nieco później).

Bez problemu wykonywałem swoje codzienne operacje w postaci pracy na wielu kartach przeglądarki, jakiegoś prostego skryptowania czy grania, a nawet udało mi się zmontować materiał wideo w Vegasie. Nie odczułem przy tym znacznej degradacji w dostępnej mocy obliczeniowej, a to mówi już chyba samo za siebie.

Wiem jednak, że zwykłe gadanie znaczy niewiele w kontekście potwierdzania wydajności. Dlatego też przejechałem Zephyrus G14 całą masą benchmarków syntetycznych, które może będą lepszym punktem odniesienia względem innych urządzeń. Przebadałem moc obliczeniową przy pomocy różnych programów i poniżej znajdziecie wyniki:

Tak z kolei wypadają benchmarki w trzech wybranych przeze mnie grach. Wszystkie produkcje sprawdzałem w natywnej rozdzielczości z możliwie jak najwyższymi ustawieniami graficznymi.

Na pierwszy rzut Metro Exodus, gdzie sprawdziłem kilka presetów ustawień:

Tutaj Grand Theft Auto V:

  • Average framerate : 85.3 FPS
  • Minimum framerate : 37.1 FPS
  • Maximum framerate : 269.9 FPS
  • 1% low framerate : 38.4 FPS
  • 0.1% low framerate : 36.1 FPS

A tutaj Valorant:

  • Average framerate : 170.6 FPS
  • Minimum framerate : 146.1 FPS
  • Maximum framerate : 194.6 FPS
  • 1% low framerate : 127.7 FPS
  • 0.1% low framerate : 64.5 FPS

Zephyrus G14 testowałem też na innych grach i mogę przyznać, że testowany sprzęt spisywał się w nich świetnie – DOOM Eternal trzymał prawie cały czas stabilne 60 FPS przy rozdzielczości 1440p i wysokim presecie ustawień, podobnie jak Cities: Skylines. Niestety, z przyczyn technicznych nie jestem w stanie dostarczyć odpowiednich benchmarków, więc tu musicie uwierzyć mi na słowo.

Podsumowując? Całość wypada naprawdę dobrze. Możecie porównać sobie wyniki z testowanym przez Andrzeja ASUS ROG Strix G531HW Hero III, wyposażonym w i7-9750H oraz RTX 2070. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że Hero III jest znacznie większą i cięższą kobyłą od Zephyrus G14, co rzuca bardzo korzystne światło na ten drugi sprzęt.

To słychać, to czuć. Kultura pracy i bateria

Prawa fizyki trudno jednak przeskoczyć i tutaj przechodzimy do dużego mankamentu testowanego urządzenia – kultury pracy. Tu potrzeba byłoby cudów, żeby w tak małej obudowie umieścić satysfakcjonujące chłodzenie, bez wpłynięcia na miejsce potrzebne dla innych komponentów czy baterii.

Dlatego też dzieło inżynierów ASUS-a mocno się nagrzewa, a chłodzenie tej maszynerii wymaga ciągłej oraz donośnej pracy dwóch wiatraków. Rezultaty są takie, że CPU w grach oraz pod wysokim obciążeniem utrzymuje temperaturę ponad 90 stopni Celsjusza, z kolei układ graficzny waha się na progu 80 stopni.

Może to nie jest aż tak źle, jak ma to miejsce w wielu MacBookach, które wręcz z uporem maniaka obijają się o próg 100 stopni Celsjusza przy wyższych obciążeniach, ale nadal nie jest to sytuacja dobra. Przy dłuższej sesji, dotykanie obudowy w górnej części zaczyna sprawiać mocny dyskomfort, a granie na kolanach praktycznie nie wchodzi w grę. Ciepłe powietrze jest z kolei wypychane przez otwory z tyłu i po bokach, co również powoduje potliwość dłoni.

Trudniej przychodzi mi dokładnie ocenić stopień głośności Zephyrus G14, co wynika z faktu, iż nie posiadam narzędzi do pomiaru decybeli. Laptop nie osiąga może progu hałasu generowanego przez odkurzacz, ale całość słychać naprawdę wybitnie. Przy graniu ponad godzinę musiałem się już wyposażyć w słuchawki, żeby utrzymać swoją cierpliwość w odpowiednich ramach. To nie jest sprzęt do małych mieszkań z liczbą lokatorów większą niż jedna osoba.

Oczywiście podane tu przykłady dotyczą tylko scenariuszy, w których wykonujemy operacje bardziej skomplikowane, niż korzystanie z aplikacji biurowych i przeglądanie sieci. W normalnych warunkach, choć chłodzenie pracuje, to robi to na tyle cicho, że jest ono w zasadzie niesłyszalne.

W dodatku, w aplikacji Armoury Crate możemy wybierać między trzema trybami pracy – Silent, Performance i Turbo. Dwa ostatnie powodują wzrost intensywności pracy wentylatorów, ale są one wymagane, jeśli myślimy o poważniejszych czynnościach, bo w innym przypadku musimy nastawić się na thermal throttling procesora.

Armoury Crate

Miłym zaskoczeniem jest za to bateria, której czas pracy może konkurować z dużą paletą ultrabooków dostępnych na rynku. Mamy tu w końcu do czynienia z układem wykonanym w litografii 7nm, co przy baterii 76Wh daje imponujące rezultaty.

Przy codziennym użytkowaniu na 50-70% jasności wyświetlacza, włączonym Wi-Fi oraz trybie Silent, przy typowej pracy z przeglądarką, oglądaniem wideo i edycją tekstu/prostego kodu – zasilania wystarczyło mi na około 8-9 godzin pracy.

Czas ten skracał się do mniej więcej połowy, gdy do gry wchodziła prosta obróbka graficzna lub edycja wideo, a granie w wymagające produkcje zabijało baterię w 1,5-2 godzin (tutaj już wchodził do gry tryb Performance/Turbo).

To naprawdę imponujący wynik, zwłaszcza patrząc na to, z jakim kalibrem mocy w Zephyrus G14 mamy do czynienia.

Zefir nową klasą ultrabooków? Podsumowanie

ASUS wykonał kawał dobrej roboty, po prostu. Zephyrus G14 to jest jak do tej pory jedna z najlepiej zrealizowanych wizji zamknięcia kombajnu w kompaktowej formie. Urządzenie to bowiem dysponuje potężną mocą obliczeniową, ale jeśli tego naprawdę chcemy, może nam ono służyć jak przenośny ultrabook z długim czasem pracy na baterii. Właśnie tak powinna wyglądać i przede wszystkim działać poręczna stacja robocza.

Owszem, producent nie ustrzegł się kilku wpadek i jego produkt nie jest ze wszech miar idealny, bo trzeba się liczyć z pewnymi bolączkami, chociażby w postaci niespecjalnie dobrej kultury pracy przy obciążeniu. Są też pewne braki w portach czy pojedyncze, małe bolączki (czytnik linii papilarnych), ale w ogólnym rozrachunku trudno ocenić Zephyrus G14 negatywnie. Nie ma produktów idealnych, bo gdyby te istniały, to jakiekolwiek testy nie miałyby sensu.

A co z kosztem? Producent wycenił testowaną przeze mnie konfigurację na 7899 złotych. Dla porównania, wersję z Ryzenem 7 4800 HS, 16 GB RAM, RTX-em 2060 Max-Q, dyskiem o pojemności 512 GB oraz matrycą Full HD/120 Hz można kupić za 6999 złotych. Tak, to masa pieniędzy, ale w jakimś stopniu ten zakup można uzasadnić.

Płacimy bowiem za bardzo wydajnego ultrabooka, nie idącego na kompromisy, a przy tym oferującego ogromną wszechstronność, nie tylko dla zatwardziałych graczy.

Jestem ciekaw, czy w najbliższym czasie powstaną podobne alternatywy od innych producentów, które rzucą Zephyrus G14 rękawicę, bo na ten moment to sprzęt wybitny w swojej klasie.

Recenzja ASUS Zephyrus G14 – maszyna gamingowa inna niż wszystkie
ASUS Zephyrus G14
ASUS pokazał, że w kompaktowej, 14-calowej formie, można zmieścić naprawdę wiele, nie idąc przy tym na wielkie kompromisy. Zephyrus G14 to sprzęt, który świetnie sprawdzi się jako poręczny ultrabook i stacja robocza jednocześnie.
Zalety
Poręczność ultrabooka
Moc!
Minimalistyczny design
Jakość wykonania obudowy
Ergonomia
Nienaganna liczba portów
Wady
Cena nie na większość portfeli
Kultura pracy
Brak kamerki internetowej i złącza Thunderbolt
Drobnostki - małe problemy z czytnikiem linii papilarnych, a touchpad mógłby być większy
8.5
Ocena końcowa