Asus jawi się w moich oczach jako producent mający odwagę, by przekuwać swoje często szalone pomysły w rzeczywistość. Dwa ekrany w Zenbooku Pro 14 Duo OLED, dodatkowy wyświetlacz w touchpadzie w Zenbooku 14X OLED czy składana konstrukcja maksymalnie elastycznego Zenbooka 17 Fold OLED – to tylko niektóre z nich. Łączy je jednak pewna cecha – ekran OLED-owy. A wspominam o tym, bo najnowszy laptop marki, który właśnie debiutuje w Polsce, podpina się pod ten trend. Przed Wami recenzja Asusa Zenbook S 13 OLED (UX5304).
Nie jest tajemnicą, że preferuję laptopy, których definicja mieści się w słowie mobilne. A zatem lekkie, smukłe i niezbyt duże – idealne do plecaka. Przy czym jednocześnie zależy mi na świetnej kulturze pracy i wydajności oraz co najmniej zadowalającym czasie pracy. Czy Zenbook S 13 OLED spełnia wszystkie kryteria, by stać się idealnym przykładem mobilnego sprzętu dla mnie? Czas to sprawdzić.
Zanim jednak do tego przejdziemy, warto wspomnieć o dwóch tytułach, którymi chwali się Asus. Pierwszy to tytuł najsmuklejszego laptopa z ekranem OLED na rynku, drugi natomiast – najbardziej przyjaznego dla środowiska modelu Zenbook w historii. Niezależnie od tego, czy któryś z nich ma dla Was jakiekolwiek znaczenie, przejdźmy do sedna.
Specyfikacja Asusa Zenbook S 13 OLED 2023 (UX5304):
- wyświetlacz OLED o przekątnej 13,3”, rozdzielczości 2.8K (2880×1800 pikseli), 16:10, czas reakcji 0,2 ms, częstotliwość odświeżania 60 Hz, jasność 550 nitów, pokrycie palety barw DCI-P3: 100%, kontrast 1 000 000:1, 1.07 mln kolorów,
- procesor Intel Core i7-1355U 1,7 GHz (12MB Cache, do 5.0 GHz, 10 rdzeni, 12 wątków),
- Intel Iris Xe Graphics,
- 32 GB LPDDR5 RAM,
- Windows 11 Home,
- WiFi 6E 802.11 ax,
- Bluetooth 5.3,
- 1 TB M.2 NVMe PCIe 4.0,
- USB 3.2 Gen 2 Type-A,
- 2 x Thunderbolt 4 z obsługą sygnału wideo / dostarczania zasilania,
- HDMI 2.1,
- gniazdo audio mini-jack 3,5 mm typu combo,
- kamera na podczerwień (IR) z obsługą Windows Hello,
- głośniki harman/kardon,
- akumulator 63 WH, obsługiwane ładowanie 65 W,
- Trusted Platform Module (TPM) 2.0,
- wymiary: 29,62 x 21,63 x 1,09 ~ 1,18 cm,
- waga: 1 kg,
- militarny standard odporności MIL-STD 810H.
Cena Asusa Zenbook S 13 OLED w dniu publikacji recenzji: 7999 złotych. W zestawie z laptopem otrzymujemy pokrowiec i 65-Watową ładowarkę zakończoną wtyczką USB C.
Wygląda jak nie Zenbook
Asus przyzwyczaił nas do tego, że przez lata produkowane przez niego laptopy z serii Zenbook wyglądały dość podobnie. Ich obudowy zawierały koncentryczne kręgi, były błyszczące, ale jednocześnie eleganckie, choć niesamowicie podatne na zbieranie odcisków palców i brudzenie się. W zeszłym roku firma postanowiła zrezygnować ze swego rodzaju znaku rozpoznawczego na rzecz bardziej minimalistycznej formy. I Zenbook S 13 OLED UX5304 jest tego idealnym przykładem. Co więcej, bardzo mi się to podejście podoba.
W moje ręce trafiła szara wersja kolorystyczna, oficjalnie nazwana Basalt Grey. Nie jest jednak nudna, a to za sprawą przełamania koloru czterema jasnymi liniami, tworzącymi logo Asus ProArt (fajny smaczek!), które tak naprawdę są wyżłobione w obudowie. Początkowo można sądzić, że są to wąskie paski LED-owe (w końcu Asus ma w swojej ofercie gamingowe potworki z obudowami z elementami RGB), ale nic z tych rzeczy – te paski się nie świecą.
Obudowa wykonana jest z aluminium pokrytego powłoką ceramiczną metodą plazmowego utleniania elektrolitycznego, którą w całości można poddać recyklingowi. Zresztą, Zenbook S 13 OLED to sprzęt, w którym sporo surowców zostało przetworzonych ponownie. Wystarczy zerknąć na poniższą listę (cytując tekst Bartka z premiery laptopa):
- obudowa i dolna pokrywa z aluminium z odzysku,
- pokrywa klawiatury z recyklingu stopu magnezowo-aluminiowego,
- klawisze klawiatury z plastiku z recyklingu,
- głośniki z przechwyconego plastiku (OBP – Ocean-bound plastic, czyli taki, który mógłby skończyć na dnie morza) oraz z plastiku z odzysku,
- płytki drukowane (zarówno główna, jak i touchpadowa) wykonane bez użycia halogenu.
Wiecie już, że Zenbook S 13 OLED ma 1,18 cm grubości w najgrubszym miejscu. Czy to jakkolwiek wpłynęło na dostępne porty i złącza? Otóż… nie.
Lewa krawędź skrywa wyjście HDMI 2.1 oraz dwa porty Thunderbolt 4, z czego każdy pozwala na ładowanie laptopa i obsługuje sygnał wideo, jak również diodę LED, informującą o procesie ładowania. Na prawej krawędzi znajdziemy natomiast pełnowymiarowe USB typu A, gniazdo audio mini-jack 3,5 mm typu combo oraz diodę informującą białym światłem o pracy laptopa.
Pod względem zabezpieczeń biometrycznych jest 50 na 50. Nie ma czytnika linii papilarnych, jest za to kamerka z podczerwienią ze wsparciem dla Windows Hello, co oznacza, że można korzystać z rozpoznawania twarzy, które działa bezproblemowo, aczkolwiek potrzebuje co najmniej trochę światła – im go mniej, tym rozpoznawanie działa wolniej lub wcale (wtedy należy wpisać PIN).
Kamerka nie ma żadnej fizycznej blokady, co oznacza, że stale jest odsłonięta, aczkolwiek jej działanie można szybko wyłączyć klawiszem funkcyjnym F10, co sygnalizowane jest świecącą na pomarańczowo diodą.
Co do jakości – nie jest zła, choć nie jest to nic więcej niż Full HD. Do przeprowadzania rozmów wideo przez różne komunikatory spokojnie się nadaje. Podobnie zresztą, jak mikrofony, które podczas połączeń sprawdzają się bardzo dobrze. Nikt nie narzekał, by było mnie kiepsko słychać.
Wyświetlacz zajmuje 85% przedniego panelu, reszta to czarne ramki wokół ekranu. Te po prawej i lewej stronie są dość smukłe, natomiast nad i pod ekranem nieco szersze – nie bez powodu. Nad znajduje się bowiem kamerka z podczerwienią, o której już zdążyłam wspomnieć, pod z kolei – logo i oznaczenie serii. Mogłoby ich nie być, ale to przecież obowiązkowy element każdego laptopa.
Wyświetlacz
Parametry techniczne wyświetlacza Asusa Zenbook S 13 OLED już znacie, ale jeśli z jakiegoś powodu ominęliście wzrokiem specyfikację, to czas to nadrobić. I tak, mamy tu do czynienia z OLED-ową matrycą o przekątnej 13,3”, rozdzielczości 2.8K (2880×1800 pikseli), formatem 16:10, czasem reakcji 0,2 ms, częstotliwością odświeżania 60 Hz, jasnością 550 nitów, pokryciem palety barw DCI-P3: 100%, kontrastem 1 000 000:1 i 1.07 mln kolorów. Co to oznacza w rzeczywistości?
Zacznijmy od najważniejszego – panel OLED jest gwarancją doskonałych wrażeń związanych z pracą czy odtwarzaniem multimediów. Charakteryzuje się rewelacyjnym nasyceniem barw, świetnymi kątami widzenia, kontrastem i czernią.
I tu pojawia się kolejna kwestia – jasność (550 nitów, więc nie taka zła jak na laptopa) w połączeniu z błyszczącą matrycą sprawia, że korzystanie z laptopa w pełnym słońcu (np. w ogródku kawiarni) nie należy do najprzyjemniejszych, również za sprawą wszelkich refleksów świetlnych.
Wyświetlacz nie jest dotykowy, co dla mnie akurat nie jest problemem, bo nie jest to dla mnie rzecz niezastąpiona. Przy czym skoro nie obsługuje dotyku, to mógłby być matowy… Ale znowu nie ma matowych ekranów OLED-owych, więc kółko się zamyka. Więc może jednak mógłby być dotykowy. A w swojej cenie… może nawet powinien?
Osobiście brakuje mi nieco wyższej częstotliwości odświeżania ekranu niż te standardowe 60 Hz. Pod innymi względami właściwie nie mam się do czego przyczepić – działa tak, jak trzeba, zapewniając wrażenia na odpowiednio wysokim poziomie.
Co ważne, ekran otwiera się do 180 stopni, dzięki czemu praca z laptopem na kolanach czy nawet w pozycji półleżącej nie sprawia najmniejszego problemu. I tu znowu – skoro już jest możliwość całkowitego rozłożenia laptopa na płasko, przydałaby się obsługa dotyku… tak wygodniej porusza się choćby po portalach społecznościowych zamiast touchpadem.
Klawiatura i touchpad
Klawiatura, zastosowana w Zenbooku S 13 OLED, jest typu chiclet, czyli wyspowa. Skok klawisza jest bardzo niewielki, wynosi zaledwie 1,1 mm. I prawdopodobnie to jest jej największy problem, bo przez cały okres testów, nie wiedzieć czemu, nie potrafiłam do tego przywyknąć.
Nie byłam w stanie pisać na tej klawiaturze szybko i bez pomyłek, co zresztą doskonale pokazuje niski wynik w 10FastFingers, wynoszący 80-87 słów na minutę w zależności od próby. Nie pamiętam kiedy uzyskałam taki wynik, zarówno pod względem niewielu słów, jak i liczby pomylonych znaków. Ale od czego mam Tabletowo!
Okazuje się, że podobne problemy miałam przy okazji Zenbooka Duo 14 UX482, na którym uzyskiwałam podobne wyniki (ok. 80 słów / 91% dokładności). Standardowo na klawiaturach laptopowych uzyskuję ok. 100 słów, natomiast na używanej przeze mnie na co dzień Logitech MX Mechanical – nawet ok. 110 z bardzo wysoką dokładnością. Różnica zatem jest kolosalna i o czymś świadczy.
Z najważniejszych rzeczy – klawiatura jest pełnowymiarowa, z klawiszami funkcyjnymi w ostatnim rzędzie. Odstępy między klawiszami są w sam raz – nie zdarzyło mi się wciskać dwóch jednocześnie. Co ważne, klawiatura jest podświetlana na biało – ma trzy poziomy podświetlenia (cztery, gdy liczymy moment bez podświetlenia).
Touchpad zajmuje sporą powierzchnię, dzięki czemu nie trzeba szukać go po przestrzeni znajdującej się pod klawiaturą. Ma zintegrowany lewy i prawy przycisk myszy, które są dość głośne, ale skuteczne.
Gładzik obsługuje gesty wielodotykowe i robi to bezbłędnie. Jego powierzchnia jest gładka, ślizg palca po nim nie sprawia najmniejszych problemów – nie mam się do czego przyczepić. Szkoda, że nie jest to ScreenPad, ale widocznie Asus miał dobry powód, by tego rozwiązania tu nie stosować. Choć zastanawiam się jaki, skoro jest to sprzęt droższy od Zenbooka 14X OLED, który je oferuje.
Wydajność i kultura pracy
Co wyjdzie z połączenia procesora Intel Core i7-1355U (zastosowanego między innymi w Surface Laptop 6 czy nowej generacji Lenovo Yoga 7), grafiki Intel Iris Xe, 32 GB RAM i Windowsa 11 Home? Odpowiedź jest prosta: fajna, mobilna maszynka do pracy. Przy czym pracą nie nazwałabym zaawansowanego montażu filmów czy tworzenia grafiki 3D w Blenderze, a raczej pracę biurową, na którą składa się żonglowanie składowymi pakietu Office, różnego rodzaju programami do podstawowej obróbki zdjęć czy konieczność przełączania się pomiędzy wieloma kartami w przeglądarce. I w takich zadaniach Asus Zenbook S 13 OLED sprawdza się wzorowo.
Ale mam też pewien problem, bo kultura pracy Zenbooka S 13 OLED to prawdopodobnie jego największa wada. Bo choć wydajność stoi na wysokim poziomie, tak działanie nie jest bezgłośne praktycznie przez cały czas korzystania z laptopa w trybie wydajności – wentylatory dają się we znaki, podobnie jak odczuwalna temperatura (w prawej części klawiatury można odczuć wyższą temperaturę niż standardowo). Stąd też szybko przeszłam na tryb pośredni, dzięki czemu udało się nieco ograniczyć te przywary, ale nie w stu procentach.
Choć Zenbook S 13 OLED nie jest sprzętem, który powstał z myślą o mobilnym graniu, na co wskazuje zarówno niskonapięciowy procesor, jak i zintegrowana grafika, nie mogłam odmówić sobie uruchomienia różnych benchmarków, składających się na 3DMark. Oto wyniki, jakie otrzymałam (spojler: są niższe niż w przypadku Zenbooka 14X OLED UX5401E):
- Time Spy: 1581
- Time Spy Extreme: 724
- Fire Strike: 4245
- Fire Strike Extreme: 2124
- Fire Strike Ultra: 1116
- Wild Life: 11237
- Wild Life Extreme: 3456
- Night Raid: 13685
Dane zapiszemy na dysku SSD M.2 NVMe PCIe 4.0 o pojemności 1 TB. Konkretnie jest to dysk Samsung PM9A1 (MZVL21T0HCLR-00B00), który osiąga szybkość odczytu na poziomie 7000 MB/s i zapisu 5100 MB/s – przynajmniej w teorii. W praktyce jest nieco gorzej, co możecie zobaczyć po wynikach uzyskanych w testach syntetycznych:
Jeśli chodzi o moduły łączności, zastosowano to Bluetooth 5.3, który nie ma najmniejszych problemów z łącznością z myszkami bezprzewodowymi czy słuchawkami TWS, jak również WiFi w standardzie 6E 802.11 ax (karta sieciowa Intel AX211). Na posiadanym przeze mnie łączu 1 Gbps / 300 Mbps podczas pomiarów stale uzyskiwałam ok. 600 Mbps / ok. 300 Mbps, co oznacza, że nie urządzenie nie wykorzystywało pełnego potencjału łącza. Na szczęście jednak nie odnotowałam żadnych problemów ze stabilnością połączenia z WiFi.
Bateria
Asus Zenbook S 13 OLED jest wyposażony w akumulator o pojemności 63 Wh. Już od początku testów zapowiadał się na długodystansowca, ale takiej informacji od laptopa się nie spodziewałam:
Tak, dobrze widzicie. Z ekranem z jasnością ustawioną na 20% skali, z włączonym WiFi, baterią w trybie zrównoważonym, podczas pracy biurowej, laptop chciał mnie zajechać i pracować przez dobę, 3 godziny i 12 minut. (nie)stety takiego rezultatu w rzeczywistości nie udało mi się osiągnąć, ale i tak było nieźle. Ostatecznie ten cykl baterii zakończył się po 10 godzinach.
Przy wyższej jasności, sięgającej 75%, czas pracy przy podobnym trybie, skrócił się do 8 godzin. Co ciekawe, dokładnie taki sam czas laptop osiągnął na maksymalnej jasności ekranu odtwarzając serial z Netfliksa.
Z kolei najkrótszy czas, przez jaki działał Zenbook S 13 OLED w moich rękach, to 6 godzin i 45 minut, podczas pracy mieszanej – sporo różnych działań w przeglądarce, ale też prosta obróbka zdjęć i dłuższy czas oglądania YouTube – przy czym ekran ustawiony był cały czas na poziomie 75%.
Do zestawu sprzedażowego dołączona jest 65-watowa ładowarka, z pomocą której naładujemy laptopa w niecałe dwie godziny.
Audio
Asus Zenbook S 13 OLED może się pochwalić fajnym zestawem głośników. Mówiąc fajnym mam na myśli nie najlepszym, ale z pewnością bardzo dobrym.
Scena akustyczna jest porywająca, dynamiczna, każdy utwór na YT czy film na Netfliksie brzmi tak, jak powinien. Warto zwrócić też uwagę na dźwięk przestrzenny, bo stoi tu na wysokim poziomie, dzięki czemu jest nas w stanie jeszcze bardziej porwać w wirtualny świat.
Największy zarzut w kierunku głośników Asusa to ich maksymalna moc. Pomimo tego, że tony wysokie, średnie i basy (co bardzo ważne – są!) grają prawie rewelacyjnie, mogłoby być trochę głośniej.
Mimo to myślę, że 5- to odpowiednia ocena w szkolnej skali.
Podsumowanie
Zenbook S 13 OLED 2023 ma to szczęście, że nie testowałam jego bezpośredniego poprzednika. Dlaczego szczęście? Ano dlatego, że usunięto z niego kilka rozwiązań, których w nowej generacji po prostu może brakować. Mam tu na myśli zarówno NumberPad na touchpadzie, jak i czytnik linii papilarnych.
Za to zdecydowanie na plus zastąpienie jednego USB C wyjściem HDMI, a na minus skok klawisza, który został skrócony z 1,4 do 1,1 mm, przez co nie mogę przyzwyczaić się do pisania na tej klawiaturze na tyle szybko i pewnie, by nie popełniać ciągle błędów i nie robić tony literówek. Zmianie uległ też procesor – z AMD (Ryzen 7 6800U w najwyższej konfiguracji) na Intel Core i7-1355U.
No dobrze, ale w takim razie jaki właściwie jest testowany dziś UX5304? Gdybym miała go podsumować jednym słowem: fajny. Przy czym nie bez wad, jak praktycznie każdy sprzęt dostępny na rynku. Zacznę od minusów.
Jako osoba, która bardzo dużo pisze, muszę zwrócić uwagę na klawiaturę – z reguły nie mam problemu z dostosowaniem się do każdej kolejnej klawiatury testowych laptopów, tymczasem tutaj nie dało rady, do końca testów zbyt często robiłam literówki, by móc powiedzieć, że jest ona wygodna.
Do tego brakuje mi wyższego odświeżania ekranu, choć może bym na to przymknęła oko, gdyby ten był dotykowy – skoro już jest błyszczący i możemy rozkładać go na płasko, to aż się o to prosi. Trochę brakuje mi czytnika linii papilarnych i slotu kart microSD – rozumiem, że mamy do czynienia ze smukłą obudową, ale tyle portów udało się Asusowi tu upchać, że nie zdziwiłabym się, gdyby i ten udało mu się tu zmieścić.
Co na plus? Jako że kupujemy oczami – obudowa! Bardzo ładnie prezentująca się pokrywa laptopa, po której praktycznie nie widać zbierania odcisków palców (no dobra, tylko pod specyficznym kątem). Do tego fakt, że jest naprawdę smukły – ok. 1 cm i bardzo lekki – ok. 1 kg sprawia, że mamy do czynienia z mobilnym biurem, które można zabrać ze sobą wszędzie. I, co ważne, powinien dotrzymać nam kroku w pracy przez 8 godzin roboczego dnia.
I nie zawodzi pod względem wydajności w codziennej pracy, choć sama kultura pracy (zwłaszcza głośność…) pozostawia wiele do życzenia.