Recenzja laptopa Asus Zenbook 14X OLED – podoba mi się ta ewolucja

Za każdym razem, gdy do testów dostaję laptopa Asusa, jestem bardzo ciekawa, co tym razem producent wymyślił, by przekonać klientów do wejścia w posiadanie nowego modelu. Najnowszy przedstawiciel mojej ulubionej serii laptopów Asusa, czyli Asus Zenbook 14X OLED, już samą nazwą sugeruje, czego się można po nim spodziewać. Przyjrzyjmy mu się bliżej!

Parametry techniczne Asus Zenbook 14X OLED UX5401E:

  • dotykowy wyświetlacz OLED 14” o rozdzielczości (2880 x 1800 pikseli, 16:10, 90 Hz, 550 nitów, DCI-P3: 100%, 1 000 000:1, obsługa rysika,
  • czterordzeniowy procesor Intel Core i7-1165G7 z Intel Iris Xe Graphics,
  • 16 GB RAM LPDDR4X,
  • dysk M.2 NVMe 512 GB,
  • Windows 10 (z możliwością aktualizacji do Windowsa 11),
  • WiFi 802.11ax,
  • Bluetooth 5.0,
  • czytnik kart microSD,
  • pełnowymiarowe USB 3.2 gen. 2,
  • pełnowymiarowe HDMI 2.0b,
  • 2x USB typu C Thunderbolt 4,
  • kamera 720p HD,
  • głośniki Harman Kardon,
  • czytnik linii papilarnych w przycisku power,
  • akumulator o pojemności 63 WH,
  • MIL-STD 810H,
  • wymiary: 31,12 x 22,11 x 1,59 cm,
  • waga: 1,4 kg.

W zestawie z laptopem otrzymujemy 100-Watową ładowarkę USB C, bardzo ładne etui, rysik oraz adapter z USB na RJ45, by móc podpiąć urządzenie do internetu z wykorzystaniem kabla Ethernet.

Cena Asusa Zenbook 14X OLED w momencie publikacji recenzji: 6199 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

Asus Zenbook 14X OLED wygląda jak każdy inny przedstawiciel serii Zenbook na przestrzeni ostatnich lat. Ten design jest jednak na tyle uniwersalny, że nie jestem w stanie gniewać się za to na producenta. Uważam, że lepiej postawić na sprawdzone wzornictwo, które zostało naprawdę ciepło przyjęte przez klientów, niż kombinować i wymyślać koło na nowo (co przecież niekoniecznie musi się udać).

Zenbooki są bowiem eleganckie i dobrze wykonane – nie wstyd się z nimi pokazać na spotkaniu biznesowym, ani posiedzieć w kawiarni przy dobrej kawie. Jedyne co, to wciąż żałuję, że aluminiowa klapa laptopa uwielbia zbierać odciski palców, których nie sposób łatwo usunąć – niestety, trzeba się dość mocno namęczyć. Dużo łatwiej pozbyć się śladów naszych palców z błyszczącego, szklanego, rzucającego się w oczy logo Asusa.

klapa laptopa najczęściej wygląda właśnie tak – upalcowana strasznie

Świetnie prezentuje się też wewnętrzna część pokrywy laptopa, czyli nic innego, jak przestrzeń wypełniona przez ekran. Stosunek wielkości ekranu do obudowy wynosi aż 92% i zdecydowanie widać to po wąskich ramkach wokół wyświetlacza.

Wygląda to naprawdę dobrze i, co chyba najważniejsze, nie poskutkowało umieszczeniem kamery w klawiaturze – miejsce na nią jeszcze znalazło się standardowo nad ekranem. Od razu jednak rozwieję wątpliwości – nie jest zgodna z Windows Hello.

Konstrukcja Zenbooka 14X OLED zawiera zawias ErgoLift, dzięki któremu ekran odchyla się o 180˚ – innymi słowy, kładzie się na płasko. To doskonała wiadomość dla osób, którym zdarza się pracować w kilkuosobowych zespołach czy też po prostu tych, którzy lubią pracę w pozycji półleżącej (high five!).

Testowany dziś laptop jest smukły – w najgrubszym miejscu ma 1,59 cm i lekki, choć wcale nie najlżejszy, gdy pod uwagę weźmiemy poprzednich przedstawicieli serii Zenbook – ten waży bowiem 1,4 kg. Zapewnia jednak najważniejsze porty, których możemy potrzebować.

Na lewej krawędzi znajdziemy pełnowymiarowe HDMI i dwa USB typu C (Thunderbolt 4), z kolei na prawej – pełnowymiarowy port USB (o jak dobrze, że on tu jest!), 3.5 mm Jacka audio, slot kart microSD oraz dwie diody – jedna informuje o pracy komputera, druga – o ładowaniu.

Wyświetlacz

Zenbook 14X OLED w testach to dla mnie pierwsza okazja, by spędzić z laptopem z ekranem OLED więcej niż tylko kilka chwil. I, nie ukrywam, bardzo cieszę się z tej sposobności. OLED-owe wyświetlacze w telewizorach czy smartfonach zawsze cieszą oko, więc spodziewałam się, że dokładnie tak samo będzie w przypadku laptopa. Nie zawiodłam się.

Wyświetlacz w Zenbooku 14X OLED jest rewelacyjny. Praca na nim to czysta przyjemność, a oglądanie wszelkich materiałów wideo to rewelacyjne doświadczenie. Świetnie nasycone barwy, genialna czerń, doskonałe kąty widzenia – tu naprawdę trudno znaleźć cokolwiek, co można by ocenić negatywnie. 

No, może poza tym, że ekran nie jest matowy, a błyszczący, ale w przypadku OLED-a nie może być przecież inaczej. Niestety, to też sprawia, że musimy przywyknąć do wszelkiego rodzaju refleksów i odbić w ekranie.

Jeśli chodzi o konkretne parametry ekranu, mamy tu matrycę o przekątnej 14 cali, rozdzielczości 2880 x 1800 pikseli (proporcje 16:10) i częstotliwości odświeżania 90 Hz. Asus zapewnia, że pokrycie palety DCI-P3 wynosi 100%, a sRGB – 133%.

Maksymalna jasność ekranu, jak zapewnia producent, to 500 nitów. To właśnie wtedy wyświetlacz błyszczy w pełni. Na szczęście jednak nie jest tak, że wraz ze stopniowym ściemnianiem ekranu, kolory również tracą na wyrazistości – pod tym względem jest naprawdę porządnie. Jedynie patrząc na ekran pod dużym kątem widać, że kolory stają się mniej intensywne.

Inna rzecz, że wyświetlacz Zenbooka 14X OLED jest dotykowy, co bardzo przydaje się ze względu na konstrukcję laptopa rozkładaną na płasko. Tak, jestem jedną z tych osób, które lubią korzystać z laptopa w pozycji półleżącej – w łóżku czy na kanapie. A do tego z kolei idealnie pasuje rysik.

W zestawie z Asusem Zenbook 14X OLED otrzymujemy aktywny rysik SA200H, który obsługuje 1024 poziomy nacisku i działa zasilany jedną baterią AAA (małym paluszkiem). Wyposażony jest w dwa przyciski – jeden zastępuje gumkę, a drugi – prawy przycisk myszy. 

Osoby pałające się tworzeniem grafiki z pewnością zwrócą uwagę na fakt, że aktualne urządzenia (jak np. rysik S Pen z Samsunga Galaxy S22 Ultra) wspierają nawet 4096 poziomów nacisku, przez co mogą tworzyć ciekawsze projekty z poziomu smartfona, tabletu czy laptopa. Ja niestety rysować nie umiem, więc w ten sposób go nie wykorzystam.

Ale zastosowań rysika jest więcej – mój przykład pokazał, że bardzo dobrze sprawdza się w edytowaniu czy też recenzowaniu tekstów. Za jego pomocą możemy w szybki sposób zaznaczyć wybrany fragment tekstu, dodać komentarz czy też wpisać tekst odręcznie – rozpoznawanie ludzkiego pisma działa zaskakująco dobrze.

Nie zmienia to jednak faktu, że dla mnie rysik to jednak wciąż tylko dodatek, po który sięgam raczej rzadko i, gdyby cena laptopa bez rysika miała być o 200 złotych niższa, to ja bym za tym optowała.

Klawiatura

Właściwie nie przypominam sobie laptopa Asusa z serii Zenbook, o którego klawiaturze napisałabym, że nie była wygodna czy też że choć po krótkiej chwili przyzwyczajenia nie pozwalała mi na bezproblemowe wprowadzanie tekstu (no, może poza moim prywatnym ZenBookiem 3 UX390UA, w którym po dłuższym czasie doszłam do wniosku, że klawisze są jednak zbyt płaskie i twarde – tutaj tego nie ma). Klawiatura w Zenbooku 14X OLED jest według mnie bardzo dobra – klawisze są przyjemne w dotyku, a pod względem głośności – dość ciche.

Klawiatura jest typu chiclet, czyli wyspowa. Skok klawisza to 1,4 mm. Klawisze są niskie, do czego – zwłaszcza kobiety z dłuższymi paznokciami – muszą przywyknąć. Rozkład klawiatury jest standardowy, a nad rzędem cyfr umieszczono klawisze funkcyjne – które mogą funkcjonować zarówno z Fn, jak i bez (kwestia indywidualnego ustawienia w programie MyAsus).

Ostatnim Zenbookiem, z którego przyszło mi korzystać, był Zenbook Duo 14 UX482 z zeszłego roku. W jego przypadku wspominałam, że dość często się mylę podczas pisania – w 10FastFingers uzyskałam wtedy niezbyt oszałamiający wynik 80 słów na minutę z dokładnością ok. 91%.

W przypadku Zenbooka 14X OLED wynik jest dużo lepszy – 101 słów na minutę i dokładność ok. 96%. 

Podświetlenie klawiatury jest trzystopniowe. Białe. Przyjemne dla oka i, co najważniejsze, funkcjonalne.

Asus chwali się, że klawiatura w Zenbooku 14X OLED jest odporna na zalanie cieczą, ale – wybaczcie – podczas testów ani specjalnie, ani przypadkiem, nie sprawdziłam czy tak jest w rzeczywistości.

TouchPad – ScreenPad – z fajnym bajerem

Touchpad jest elementem, któremu warto poświęcić sporo uwagi. Asus bowiem już od kilku lat rozwija swój oryginalny pomysł na rozszerzenie możliwości standardowej dotykowej płytki, by była maksymalnie użyteczna dla użytkownika. W testowanej maszynie mamy ScreenPad, który charakteryzuje się fajnym rozwiązaniem. 

W jego lewym górnym rogu umieszczono czujnik, którego dłuższe przytrzymanie, gdy mamy włączony ScreenPad (czyli klawiaturę numeryczną), zmienia jasność wyświetlanych cyfr i symboli – stopnie podświetlenia są dwa, ja preferuję akurat ten jaśniejszy. Ale to nie wszystko – przejechanie po czujniku w bok lub w dół, skutkuje włączeniem kalkulatora systemowego, bez zbędnego wpisywania słowa “kalkulator” w wyszukiwarkę. Fajny bajer!

Poza tym touchpad spełnia swoją rolę wzorowo. Ślizg palca po nim jest bezproblemowy, zapewne między innymi przez wzgląd na powierzchnię, która zdaje się być jakby aksamitna w dotyku. Gesty wielodotykowe, a zatem multitouch, funkcjonuje bez zająknięcia, podobnie zresztą jak lewy i prawy przycisk myszy – ale tu muszę zauważyć, że są dość głośne.

Kultura pracy

Asus Zenbook 14X OLED działa w oparciu o procesor Intel Core i7-1165G7 z Intel Iris Xe Graphics, 16 GB RAM LPDDR4X i systemu Windows 10 (wyświetla się komunikat, że sprzęt jest kompatybilny, ale aktualizacji wciąż brak). Z tym procesorem spotkałam się już wcześniej w innym urządzeniu tej firmy – Zenbook Duo 14 UX482, ale z dwukrotnie większą pamięcią operacyjną. Mimo wszystko jednak mniej-więcej wiedziałam, czego się po tej mobilnej maszynce spodziewać.

Zenbook 14X OLED służył mi przez dwa tygodnie jako narzędzie pracy. Stworzyłam na nim naprawdę sporo tekstów, otwierałam kilkanaście kart w przeglądarce Chrome jednocześnie, korzystałam z podstawowych narzędzi pokroju IrfanView czy Gimp, jak również odpalałam YouTube w tle czy Netfliksa po godzinach. W każdym z tych zadań testowany sprzęt sprawdził się bezproblemowo.

Ku mojemu zaskoczeniu jednak, o bezgłośnej pracy w przypadku Zenbooka 14X OLED trudno mówić. Niezależnie od tego czy pisałam teksty / mejle, czy też obrabiałam zdjęcia, cały czas słychać było delikatny szum pracy wentylatorów. Co prawda nie jest to uciążliwe, ale jednak zauważalne.

Co więcej, wypadkową pracy wentylatorów było też stałe uczucie jakby mikrowibracji podczas pisania na klawiaturze czy generalnie trzymając ręce na klawiaturze. Wszystko przez to, że obudowa przejmuje na siebie obracające się wentylatory – przyznaję, początkowo trudno było mi nie zwracać na to uwagi, później przeszłam nad tym do porządku dziennego. Zaznaczam jednakże, że może to być kwestia testowego egzemplarzam – nie wiem, jak jest w sklepowych.

No dobrze, ale skoro te wentylatory tak intensywnie pracują, to co z temperaturami urządzenia podczas pracy? Tutaj mam same dobre wieści – obudowa laptopa podczas pracy biurowej jest niezmiennie chłodna. Gdy zajmiemy się bardziej wymagającymi tematami, jak choćby prosta obróbka zdjęć w Gimpie, sytuacja nieco się zmienia, ale bez większego rozczarowania.

Benchmarki i gry

Tu głos oddaję Kubie:

Powiedzmy sobie to wprost – gracz nie będzie z niego zadowolony, chyba, że jest graczem retro ;) Zainstalowałem dwa tytuły – Two Point Hospital oraz CS Global Offensive. Wyniki są następujące.

W TPH jestesmy w stanie pograć na niskich ustawieniach w natywnej rozdzielczości ekranu przy ok. 30 fps, co – jak na ten tytuł – jest wystarczającym wynikiem, bo tutaj nie ma dynamiki, przez co gry statyczne, które mają już kilka lat na karku, powinny być bez problemu uciągnięte przez ten sprzęt.

O wiele gorzej ma się sytuacja w CS GO. Przy ustawieniach 1920×1200 tytuł jest praktycznie niegrywalny. Jeśli stoimy w miejscu, jesteśmy w stanie wyciągnąć nawet 70 fps, ale jakakolwiek interakcja z innym graczem, strzelanie, skakanie, etc., powoduje spadki oraz zacięcia do nawet 15 fps, co jest wynikiem wręcz paskudnym.

W co polecam grać na tym komputerze? Heroes III HD Edition – ta gra zawsze pójdzie ;)

Porty, złącza, kamerka, czytnik linii papilarnych

W Zenbooku 14 z 2020 roku (w edycji UM425I czy UX425) nie było 3.5 mm Jacka audio, bo podobno użytkownicy go nie potrzebują i nie widzą problemu w podłączaniu przejściówki z USB C na Jacka, gdy zachodzi taka potrzeba. Cóż, w UX5401E, jak zdążyliście już pewnie zauważyć, możliwość podpięcia przewodowych słuchawek bezpośrednio do laptopa wróciła. Czyżby jednak klienci Asusa zmienili zdanie? A może jednak usunięcie Jacka po prostu było błędem? Jakkolwiek – ważne, że jest, choć faktem jest też, że na pewno – podobnie jak ja – coraz rzadziej sięgacie po przewodowe słuchawki na rzecz TWS-ów.

Na lewej krawędzi laptopa mamy pełnowymiarowy port HDMI oraz dwa porty Thunderbolt 4 – oba obsługują ładowanie laptopa, jak i ładowanie innych urządzeń z laptopa.

Na prawej krawędzi z kolei znajdziemy pełnowymiarowy port USB, wspomniany już 3.5 mm Jack audio oraz slot kart microSD – a tuż obok jeszcze dwie diody (jedna informuje o działaniu laptopa, druga o baterii – na czerwono miga, gdy się rozładowuje, na zielono, gdy jest naładowana, a na czerwono stale – gdy trwa proces ładowania).

Kamera, jak już wspomniałam, została umieszczona nad ekranem, mimo dość wąskiej ramki. Od razu ważna uwaga – kamera nie jest zgodna z Windows Hello, co oznacza, że nie ma mowy o możliwości logowania się do komputera z użyciem rozpoznawania naszej twarzy.

Sama jakość kamery (HD 720p) jest mocno przeciętna – w ciągu dnia z połączeniami wideo radzi sobie jeszcze nieźle, ale w sztucznym oświetleniu trudno powiedzieć na jej temat cokolwiek dobrego, niezależnie od tego, czy włączymy HDR, czy też nie. Całe szczęście, w większości przypadków praca kończy się przed zachodem słońca ;).

Co mnie cieszy to fakt, że w Zenbooku 14X OLED nie zabrakło czytnika linii papilarnych, który dodatkowo jest naprawdę szybki. Skaner odcisków palców został zintegrowany z włącznikiem – już pierwszy rzut oka widać, który klawisz to właśnie ten. Wszystko za sprawą tego, że swoje miejsce znalazł w prawym górnym rogu, jest niższy względem pozostałych przycisków oraz, co najbardziej rzuca się w oczy – jako jedyny ma srebrną ramkę wokół.

Bateria

Jeśli chodzi o akumulator to tutaj, przyznaję, liczyłam na nieco więcej. W moich zastosowaniach, które już kilkukrotnie wymieniłam w niniejszej recenzji (głównie biurowe rzeczy, jak buszowanie po docsach, excelu, przeglądarce, mejlu, YT), Zenbook 14X OLED pracował do 6,5 godziny na jednym ładowaniu w trybie zasilania lepsza bateria lub większa wydajność. Przy czym “do” oznacza, że potrafił też rozladowywać się szybciej – 5,5 godziny to był powtarzalny wynik w trybie najwyższa wydajność. Jasność ekranu w moim przypadku zazwyczaj nie przekraczała 30%.

Oczywiście wynik też można skrócić, gdy do gry wejdą zastosowania bardziej zaawansowane, jak obróbka zdjęć, podstawowa obróbka wideo czy granie w jakieś podstawowe tytuły (choć o tym Kuba raczej nie ma najlepszego zdania).

Nie omieszkałam też sprawdzić, ile Zenbook 14X OLED wytrzymuje ciągłego oglądania Netfliksa (czy też bingewatchingu). W moim przypadku czas pracy zamykał się w sześciu godzinach przy maksymalnej jasności ekranu, kiedy to wideo wygląda naprawdę rewelacyjnie.

Jeśli chodzi o ładowanie, w zestawie sprzedażowym otrzymujemy 100-Watową ładowarkę, która pozwala naładować laptopa w pół godziny do 45%, w godzinę – do 70%, a pełny cykl zamyka się w niecałych 2 godzinach.

Audio

Trzeba Asusa pochwalić. Inżynierowie naprawdę postarali się, upychając w tak małej przestrzeni, tak wydajne głośniki. Doświadczymy tu przyjemnego basu, wciągającej głębi oraz donośnych wysokich i średnich tonów.

Jedyne zastrzeżenie, jakie mam, to to, że przy naprawdę wysokich tonach głośniki są w stanie lekko zaskwierczeć, a tak poza tym – to naprawdę dobra robota, asus. Oglądanie filmów na tym sprzęcie czy słuchanie muzyki to czysta przyjemność.

Podsumowanie

Asus Zenbook 14X OLED to laptop, który bezproblemowo sprawdza się podczas pracy biurowej, przy czym w testowym egzemplarzu nadmiernie dało się odczuć działanie wentylatorów – co niekoniecznie musi mieć miejsce w sklepowych sztukach. Jego rewelacyjny, OLED-owy ekran, i równie genialne głośniki pozwolą się zrealaksować po pracy przy dobrym filmie/serialu czy słuchając ulubionej muzyki.

Na plus zdecydowanie trzeba zaliczyć sporo portów i złączy (z USB A, 3.5 mm jackiem i Thunderbolt 4 na czele), elegancki design (jak kiedyś uda się Asusowi opracować obudowę, która nie zbiera odcisków palców, to będzie petarda!), zawias umożliwiający pracę na płasko czy wreszcie świetnie działający czytnik linii papilarnych i wygodną klawiaturę. Zestaw sprzedażowy też zasługuje na pochwałę – w końcu nie z każdym laptopem dostaniemy fajne etui czy rysik.

Co na minus? Moim zdaniem przede wszystkim czas pracy – od tej strony testowany sprzęt nie dał się najlepiej poznać. Do tego kiepska kamerka, która dodatkowo nie wspiera Windows Hello i te nieszczęsne, wszechobecne odciski palców…

Są to jednak, moim zdaniem, aspekty, na które można przymknąć oko. W ogólnym rozrachunku Asus Zenbook 14X OLED to sprzęt, który pozostawia po sobie świetne wrażenie.

Trochę trzeba na niego wydać, ale jeśli już to zrobicie, to sądzę, że będziecie z niego zadowoleni.

Recenzja laptopa Asus Zenbook 14X OLED – podoba mi się ta ewolucja
Zalety
rewelacyjny wyświetlacz OLED
świetne głośniki
budowa - ekran rozkładany na płasko, 180˚
ScreenPad
sporo portów i złączy
sprawny czytnik linii papilarnych
szybkie ładowanie
design
zestaw sprzedażowy
Wady
krótki czas pracy
kiepska jakość kamerki
brak Windows Hello
obudowa, która zbiera odciski palców jak oszalała
8.8
Ocena