Asus ROG Strix G531GW HERO III to trzeci gamingowy notebook Republic of Gamers, który mam okazję recenzować. To świetna okazja, by przy okazji testów przyjrzeć się ewolucji całej serii i ocenić z perspektywy czasu przyjęte rozwiązania. A te nie zawsze okazują się idealne.
Pierwsze wrażenie
Jednym z lepszych zwyczajów Asusa było dodawanie różnych dodatkowych akcesoriów do sprzętu sygnowanego logiem ROG. Mysz, plecak – cóż, nie tym razem. Poza komputerem w opakowaniu znalazłem tylko dość oszczędną dokumentację i imponujących rozmiarów zasilacz o mocy aż 230 W. Konstrukcja maszyny wydaje się dość nietypowa w porównaniu z wcześniejszymi maszynami z tej serii – zawias ekranu chowa się wewnątrz obudowy, tworzącej z tyłu rodzaj podwyższenia kryjącego układ chłodzenia. Obudowa jest wykonana z plastiku, jedynie tył ekranu chroniony jest aluminiową płytą. Zrezygnowano niestety z wykończenia stylizowanego na plecionkę z włókien, czego skutkiem ubocznym jest ogromna podatność na łapanie odcisków palców i kurzenie się. Układ chłodzenia wykonany jest z miedzi i ma aż trzy wyjścia gorącego powietrza – dwa z tyłu i jeden na prawym boku maszyny. Dla portów zostało miejsce z tyłu – jest tam gniazdo zasilania, Ethernet, HDMI i USB 3.1 gen 2 typu C (łączony z DisplayPort) – i na lewym boku, gdzie zostały umieszczone 3 porty USB 3.1 gen 1 typu A .
Chociaż sprzęt jest spory, producent zrezygnował z wydzielonego bloku numerycznego na klawiaturze, stosując w zamian touchpad, który w jednym z trybów ją emuluje. Zaoszczędzone w ten sposób miejsce nie jest w żaden sposób zagospodarowane – po prawej stronie co prawda jest gniazdo Asus Keystone (rodzaj tagu RFID), ale trudno powiedzieć, by uniemożliwiało ono montaż pełnej klawiatury.
Z ciekawostek konstrukcyjnych odnotowuję umieszczenie w dolnej części obudowy ekranu stereofonicznego mikrofonu i całkowitą rezygnację z montowania w komputerze kamery internetowej. W testowanych przeze mnie modelach STRIX była ona bardzo dziwnie położona nad samą klawiaturą (na co narzekałem), niemniej jej usunięcie trudno potraktować jako dobre rozwiązanie problemu.
Parametry
- ekran: LCD 15,6″ z podświetleniem LED, 1920×1080 pikseli, matryca IPS 240 Hz, 300 nit, 3 ms,
- procesor: sześciordzeniowy / dwunastowątkowy Intel i7-9750H (2,60 GHz, 4,50 GHz Turbo, 12 MB Cache),
- karta graficzna: NVIDIA GeForce RTX 2070 8 GB GDDR5,
- zintegrowana karta graficzna: Intel UHD Graphics 630,
- dysk twardy: SSD NVMe M.2 1 TB, Intel 660p
- pamięć: 16 GB DDR4 2666 MHz z możliwością rozbudowy do 32 GB,
- złącza: 1 x USB 3.1 gen. 2 typ C z DisplayPort, 3 x USB 3.1 gen. 1 typ A, HDMI 2.0b, czytnik kart SD, mini jack 3,5 mm, Keystone
- komunikacja: LAN, WiFi IEEE 802.11ac, Bluetooth 5.0,
- wymiary: 360 x 275 x 24,9 mm
- waga: 2,57 kg,
- akumulator: brak danych
- inne: klawiatura z podświetleniem RGB regulowanym dla każdego klawisza oddzielnie
Cena maszyny wynosi około 10000 zł.
Ekran
Matryca użyta w G531GW ma przekątną 15,6 cala i rozdzielczość 1920 x 1080 pikseli. Jej maksymalne odświeżanie wynosi 240 Hz, a czas reakcji GtG ma nie przekraczać 3 ms, co jak na matrycę IPS jest wynikiem bardzo dobrym. Kąty widzenia są bardzo dobre, także do równomierności podświetlenia nie mogę się przyczepić. Srebrzenie ekranu mieści się w granicach przyzwoitości. Jasność maksymalna wg danych producenta wynosi 300 nit – nie jest to zły wynik, ale jednak w słoneczne dni lata przydałoby się trochę więcej. Użyty panel jest zdolny wg Asusa do reprodukcji 100% przestrzeni barwnej sRGB. Kolory rzeczywiście są niezłe, ale tablice kontrolne wykazały odchyłki od optymalnego zestrojenia. Częścią problemu może być dość wysoki punkt bieli, wynoszący wg zdjęć około 7500 K – wzorcowo powinno być to 6500 K. O ile z temperaturą podświetlenia niewiele da się zrobić, o tyle jeśli poza graniem zdarza nam się pracować z kolorem (zdjęcia lub wideo) to warto by przeprowadzić choćby podstawową kalibrację. Na plus należy zaliczyć, że podświetlenie w całym zakresie jasności pracuje bez użycia techniki PWM, a jego użyteczny (przynajmniej dla mnie) zakres jest w granicach 30-100%. System domyślnie proponuje skalowanie obrazu na poziomie 125% – ale i bez skalowania wielkość elementów na ekranie jest na przyzwoitym poziomie.
Obwódki ekranu mają mniej więcej 7 mm, co czyniłoby całą konstrukcję smukłą i zgrabną, gdyby nie ogromna powierzchnia pod panelem. Wykorzystana jest ona na stereofoniczny mikrofon – umieszczony tuż nad klawiaturą. W poprzednich edycjach mieścił się tam także moduł kamery internetowej. Zwracałem na to uwagę już przy poprzednich recenzjach maszyn ROG Strix, gdyż w takim położeniu zarówno kamera niewiele widziała, jak i mikrofony łapały poza tym, co powinny, także wszelkie odgłosy płynące z klawiatury. Cóż, jedynym pomysłem, na jaki wpadł producent, było całkowite zlikwidowanie kamery i pozostawienie mikrofonów w najbardziej idiotycznym miejscu. Zwyczajnie nie wiem, jak to skomentować bez użycia wyrazów uznawanych za niecenzuralne – przecież wystarczyłoby przesunąć panel o 3 mm w dół i byłoby dość miejsca i dla kamery, i dla mikrofonów…
Porty
Asus ROG Strix G531GW HERO III wyposażony jest w dość bogatą pulę portów. Na tyle obudowy znalazło się gniazdo zasilania, port HDMI 2.0b umożliwiający pracę w 4K60 z użyciem HDR i HDCP w wersji zgodnej z DRM PlayForSure 3.0, gigabitowy port Ethernet oraz pojedyncze gniazdo USB 3.1 gen 2 (czyli 10 Gbps) z obsługą DisplayPort. Do tego na lewym boku mamy dostęp do czytnika kart pamięci oraz 3 portów USB 3.1 gen 1 (czyli 5 Gbps) typu A. Oznaczenie gniazd jak zwykle u Asusa pozostawia sporo do życzenia. Najbardziej kontrowersyjną jednak decyzją jest umieszczenie wszystkich portów USB-A z lewej strony, gdyż przy maszynie gamingowej oznacza to konieczność podłączenia kablowej myszy w najmniej wygodny z możliwych sposób – w praktyce okazało się to sporą niedogodnością.
Prawa strona maszyny została zajęta przez wyjście układu chłodzenia (co jeszcze mogę zrozumieć) oraz slot/gniazdo Keystone, czyli dla rodzaju klucza RFID, który odblokowuje dostęp do szyfrowanego dysku wirtualnego Asus Shadow Drive oraz umożliwia przypisanie doń zestawu ustawień możliwych do przeniesienia między maszynami. Niewykorzystanej przestrzeni zdolnej do zmieszczenia choćby jednego portu USB-A w sensownym miejscu pozostało sporo, lecz, cóż, inżynierowie Asusa ponownie wiedzieli coś lepiej od użytkowników. Obsługa Keystone przez system pozostawia zresztą nieco do życzenia, gdyż Windows co jakiś czas raportuje dźwiękiem rozłączanie i podłączanie modułu, choć nic takiego nie ma miejsca – nie da się inaczej temu zaradzić, niż wyjąć klucz z portu i ponownie go podłączyć.
Klasycznie brakło oczywiście złącza Thunderbolt 3 dla szybkich dysków zewnętrznych czy innych wymagających akcesoriów. Najwyraźniej wysoka cena maszyny wciąż nie uzasadnia takich zbytków.
Klawiatura i touchpad
Asus w G531GW zastosował przeciętnych rozmiarów płytkę dotykową z wydzielonymi klawiszami. Producent wyraźnie zakochał się w pomyśle rodem z małych Zenbooków i touchpad ma także drugi tryb, w którym emuluje klawiaturę numeryczną. W lekkich i małych ultrabookach pomysł ten miał sporo zalet. Użycie jednak tego rozwiązania w maszynie gamingowej, gdzie miejsca nie brakuje, wygląda jak żart i to z gatunku tych kiepskich, gdyż płytka dotykowa nie nadaje się do bezwzrokowego wprowadzania większych ilości danych numerycznych. Touchpad zasadniczo działa pewnie, obsługuje gesty i w ogóle jest całkiem niezły do wszystkiego, poza grami. Jest jednak umieszczony w takim miejscu, że korzystanie z kombinacji WSAD podczas gier powodowało dość często przypadkową aktywację płytki lub klawiszy (wciśnięty LPM) i w World of Warships bez problemu można było niechcący włożyć salwę w burtę sojusznikowi. Ponieważ gram i tak przy pomocy myszy, zwykle deaktywuję touchpad. Niestety, w testowanej maszynie oznacza to także całkowitą rezygnację z bloku numerycznego. Co przyświecało producentowi, by wybrać tak niewygodne rozwiązanie, nie mam pojęcia.
Poza tym klawiatura spisuje się zupełnie dobrze. Jest delikatnie profilowania, ma wyraźnie zauważalny moment aktywacji i całkiem nieźle nadaje się do wprowadzania większych bloków tekstu. Zachowany został w miarę typowy układ, z wyjątkiem dziwnie przesuniętych klawiszy Home/End/PgUp/PgDn i PrtSc. W grach przydatny będzie n-key rollover, dzięki któremu nie grozi nam sytuacja, że podczas gry któryś z wciśniętych klawiszy nie zostanie odczytany. Zaoszczędzone na bloku numerycznym centy przeznaczono natomiast na w pełni kontrolowane dla każdego klawisza osobno podświetlenie. Podstawowe presety i regulacje dostępne są wprost z klawiatury, natomiast szczegółowy własny układ tworzymy w oprogramowaniu Asus Armoury Crate i może on być przypisany do Keystone. Wygodniej od tego nie będzie, ale może być za to ładniej.
Typowo dla Asus ROG wydzielone zostały dodatkowe klawisze do regulacji głośności, mikrofonu, chłodzenia i skrót do oprogramowania kontrolnego.
Wydajność
Mocy obliczeniowej Asusowi G531GW dostarcza wydajny, sześciordzeniowy, dwunastowątkowy procesor i7-9750H (Caby Lake Refresh). Jest on poprawioną wersją procesora i7-8750H (Caby Lake), z podwyższonym taktowaniem i zwiększoną pamięcią podręczną. Nowy procesor powinien także być odporny na lukę Meltdown. Bez zmian natomiast pozostało TDP 45 W, które można obniżyć do 35 W w specjalnym trybie.
Za generowanie grafiki odpowiada układ nVidia RTX2070 dozbrojony 8 GB pamięci GDDR6.
Wersja, którą testowałem, wyposażona była w 16 GB pamięci DDR4 2666 Hz i pojedynczy dysk SSD Intel 660p z pamięciami QLC, pracujący na złączu M.2 w trybie NVMe. Całość powinna zapewniać wystarczającą wydajność nie tylko dla już będących na rynku produkcji, ale także dla tych, które wkrótce opuszczą studnia wydawnicze i będą obsługiwać raytracing. Do testów posłużył mi wciąż efektowny Wiedźmin 3 bez modów, World of Warships, jako przykład gry niezbyt dobrze zoptymalizowanej do pracy wielordzeniowej. Pograłem także chwilę w Guild Wars 2, a do testów raytracingu posłużył mi Metro: Exodus.
Spis treści:
1. Wstęp. Specyfikacja. Ekran. Porty. Klawiatura i touchpad. Wydajność
2. Wydajność w grach. Testy syntetyczne. Podsystem Dyskowy. Oprogramowanie. Czas i kultura pracy. Podsumowanie