Firma Asus niejednokrotnie udowadniała, że jej smartfony potrafią nie tylko pozytywnie zaskoczyć, ale i na dobre ugruntować swoją pozycję na rynku. Asus ROG Phone 6 Pro to najmocniejszy przedstawiciel kolejnej generacji bardzo udanej serii smartfonów dedykowanych mobilnej rozgrywce. Czy nowe wydanie będzie kontynuować ten trend? Sprawdźmy to!
Jakość, nie ilość
Kiedy wielu producentów (szczególnie z Chin) stara się zalewać rynek dziesiątkami bliźniaczo podobnych do siebie smartfonów, Asus od długiego czasu trzyma się zupełnie innej strategii. Poza serią Zenfone, która ostatnimi czasy oferowała innowacje w dziedzinie mobilnej fotografii, takie jak obracany moduł aparatów, Tajwańczycy skupiają się tak naprawdę na jeszcze tylko jednej serii urządzeń. Asus ROG Phone 6 Pro to kolejna już, 5-ta już generacja smartfonów dedykowanych stricte pod najbardziej wymagających graczy.
Topowe podzespoły, unikatowy design, cały szereg akcesoriów to tak naprawdę tylko wierzchołek góry lodowej. Przyjrzyjmy się temu, co nowy smartfon ma do zaoferowania w teorii, czyli specyfikacji technicznej.
Model | ASUS ROG Phone 6 Pro |
Opcje kolorystyczne | Biała (Storm White) Wersja podstawowa dostępna także w Czarnej (Phantom Black) |
Wymiary i waga | 173 x 77 x 10,3 mm, 239 g |
Ekran | 6,78 cala, AMOLED 165 Hz, 2448×1080, 395 ppi |
Procesor | Qualcomm Snapdragon 8+ Gen 1 |
Grafika | Adreno 730 |
RAM | 18 GB |
Pamięć wewnętrzna | 512 GB |
Aparaty | front: 12 Mpix tył: główny 50 Mpix ultraszeroki 13 Mpix, 125 stopni ze stałym focusem makro 5 Mpix |
Zaplecze komunikacyjne | Bluetooth 5.2, A2DP, LE, LDAC, Aptx HD, Adaptive, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac/6e, dual-band, Wi-Fi Direct, hotspot, A-GPS, GLONASS, BDS, GALILEO, BeiDou QZSS, NavIC NFC |
Audio | głośniki stereo, jack 3,5 mm |
Wodoszczelność | deklarowana odporność na zachlapania |
Porty | 2 x USB typu C 2.0 |
GSM | dual SIM |
Ładowanie przewodowe | 65 W |
Ładowanie bezprzewodowe | brak |
Bateria | 6000 mAh |
System | Android 12, ZenUI |
Zawartość pudełka | smartfon, etui, ładowarka 65 W, Kabel USB-C – USB-C, szpilka do wyciągania tacki SIM, dokumentacja |
Cena | testowana wersja Pro 18/512 – niedostępna w dniu premiery Warianty podstawowe 12/256 – 4999 złotych / 16/512 – 5499 złotych |
Źródło specyfikacji: ASUS
Moc w najczystszej postaci. Asus ROG Phone 6 PRO to pierwszy gamingowy smartfon wydany z ulepszoną, najmocniejszą wersją procesora Qualcomma. Dodając do tego wyżyłowaną do granic możliwości specyfikację ekranu z odświeżaniem na poziomie 165 Hz, ogromną 6000 mAh baterię i szybkie 65 W ładowanie, urządzenie musi budzić respekt – nawet przed najbardziej wymagającymi użytkownikami.
Design, jakość wykonania i komfort korzystania – niczym twór z kosmosu
Jeśli jednak nie zdążyliśmy jeszcze wyjść z podziwu po obadaniu specyfikacji smartfona, śpieszę z informacją, że na pewno nie jest to urządzenie dla każdego. Dlaczego? Smartfony z serii Asus ROG Phone 6 są naprawdę ogromne i ciężkie. Blisko 6,8-calowy wyświetlacz, bardzo agresywny design i prawie 240 gramów wagi stanowią bariery, które są z pewnością nie do przeskoczenia dla każdego, szczególnie nieświadomego użytkownika.
Chcę to od razu zasygnalizować, aczkolwiek nie mogę też mieć pretensji do projektantów urządzenia, gdyż taka jest już natura gamingowych smartfonów. Jasne, pewne z nich są mniej lub bardziej rzucające się w oczy, gdyż niektórzy producenci decydują się na wydanie bardziej nazwijmy to „klasycznych” wersji kolorystycznych czy ograniczających występowanie elementów pozwalających przypisać sprzęt od danej grupy docelowej. Asus jednak nie sili się na kompromisy.
Przyglądając się pleckom urządzenia, od razu widać, że był on projektowany z myślą o tym, że przez większość czasu będzie używany w pozycji horyzontalnej. Do testów przypadła mi biała wersja kolorystyczna, która – mam wrażenie – jeszcze bardziej uwydatnia charakter urządzenia. Choć dominuje biel, czarne i niebieskie akcenty, a także hasła takie jak „Dare to play” czy „Join the republic”, od razu rzucają się w oczy i nadają sprzętowi dodatkowego pazura.
To, co jednak zaskakuje najbardziej, to obecność… dodatkowego wyświetlacza, umieszczonego bezpośrednio w obudowie, długiego na blisko 5 cm i wysokiego na 1 cm. Do czego on służy? ROG Vision, bo tak rozwiązanie to nazywa producent, poza wyświetlaniem różnych animacji w czasie gry, może pełnić dodatkowe funkcje, które przydadzą się bardziej podczas codziennego użytku – wyświetlanie ikon powiadomień, informowanie o połączeniu czy też stopniu naładowania baterii.
Muszę przyznać, że początkowo podchodziłem do tego rozwiązania z dużą rezerwą, jednakże z czasem doceniłem jego obecność. Dostęp do tej funkcji dostajemy z poziomu dedykowanej „konsoli”, która grupuje unikatowe dla urządzenia funkcje. O tym jednak nieco później.
Wspomniany ekranik w tak rozbudowanej wersji znajduje się tylko w wersji „Pro” urządzenia. W podstawowej element ten zastąpiony jest świecącym logiem ROG.
W tym miejscu warto też wspomnieć, że przy drugiej krawędzi również znajdziemy dodatkowy świecący element na obudowie – wspomniany już wcześniej napis „Dare to play”. Tym razem mamy jednak do czynienia z elementem RGB, a więc możemy jego kolorem dowolnie manipulować, podobnie również jego zachowaniem w zależności od kilku zdefiniowanych scenariuszy, jak uruchomienie ekranu czy włączenie gry. To kolejny dodatek, który z pewnością docenią fani growej stylistyki. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby wedle uznania całkowicie i trwale takie oświetlenie wyłączyć.
Z pewnością fani symetrii będą mieli niemały problem ze strawieniem designu plecków urządzenia. Wyspa aparatów to dość sporych rozmiarów czarny prostokąt z dwoma kątami prostymi i dwoma ściętymi krawędziami. Niestety, nie znajduje się ona na środku, a jest przesunięta nieco bliżej lewej strony. Niewiele ponad 1 mm skok skrywa trzy obiektywy umieszczone w jednej linii i podwójną diodę doświetlającą LED. Oczywiście nie mogło zabraknąć dopisku wychwalającego parametry. Tym razem producent pragnie podkreślić możliwość nagrywania w 8K.
Rama urządzenia wydaje się być wykonana z aluminium. Z racji głównego przeznaczenia smartfonu, nieco zamieszania wzbudza umiejscowienie portów. Górna krawędź telefonu pozostaje pusta. Na dolnej znajdziemy niesymetrycznie umiejscowione złącze ładujące USB-C i port słuchawkowy jack 3,5 mm (hurra!). Po prawej stronie jest pojedynczy przycisk do kontroli nagłośnienia, mikrofon i centralnie umieszczony guzik zasilania. Pozycja tego ostatniego wymaga sporej dozy przyzwyczajenia, gdyż zdecydowanie bardziej naturalną pozycją jest przesunięcie go nieco wyżej. Przez to ja początkowo wielokrotnie trafiałem w przycisk głośności. Pamięć mięśniowa robiła swoje.
Zmiany te nie są jednak bezzasadne. Teraz musimy przejść do tego, czego nie widać, a więc do tzw. Air Triggerów. Są to niewidoczne gołym okiem przyciski, które wykrywają nacisk przyłożony na ramę smartfona. Jedyną wskazówką, sugerującą ich położenie, są dwa ledwo widoczne napisy „ROG”. O tym, jak działają, opowiem nieco później w sekcji wydajność, jednakże już mogę zaznaczyć, że spełniają swoją rolę, ale nie są moim zdaniem idealne (ich dopracowanie to może być kwestia oprogramowania).
Zostaje nam więc lewa krawędź smartfona, a na niej… kolejny port USB-C. Jego obecność producenci uzasadniają możliwością prostego ładowania urządzenia w czasie gry i, szczerze przyznam, że to całkiem logiczne i rozsądne wyjaśnienie. Oprócz tego znajdziemy jeszcze uszczelnioną tackę dual-SIM.
Nie wydam wyroku czy Asus ROG Phone 6 Pro jest ładny czy nie. O tym musicie zdecydować sami. Mi osobiście pomimo tego sporego „pazura” urządzenie się podoba. Gdybym miał nabyć smartfona dla siebie, pewnie zdecydowałbym się na czarną wersję, pomimo tego, że raczej za takimi nie przepadam, ale ilość wszystkich świecących i nieświecących dodatków sprawia, że do mnie bardziej przemówiłaby ta najbardziej klasyczna z klasycznych wersja kolorystyczna.
Front urządzenia to bardzo duży ekran, o czym zdążyłem napomknąć na starcie, który schowany jest za szkłem Gorilla Glass Victus (tył to GG3). Co jednak zasługuje na wspomnienie, to spore, ale symetryczne ramki, w których znalazło się miejsce dla podwójnych głośników stereo (notabene bardzo dobrych!), a także pojedynczego oczka do selfie umieszczonego po prawej w górnej krawędzi.
Jakość wykonania urządzenia stoi na najwyższym poziomie. Czuć, że użyte materiały należą do klasy premium. Bryła jest zbita i solidna, nic nie trzeszczy ani nie ugina się pod zwiększonym naciskiem. W zasadzie jedyny mój zarzut to bardzo śliski tył, który przez zaokrąglenia na bokach ma niesamowitą tendencję do zsuwania się po prawie każdej powierzchni niezależnie od jej chropowatości. Obecność jakiegokolwiek etui uważam więc za absolutną konieczność. To dodawane do zestawu wiele nie ochroni, jeśli chodzi o potencjalne upadki, ale potrafi wyeliminować irytujące ślizganie.
Mi po przyzwyczajeniu się do nietypowego układu przycisków (jak w niemalże każdym gamingowym telefonie) z Asusa ROG Phone 6 Pro korzystało się wyśmienicie. Owszem, urządzenie jest duże, jest też ciężkie (aż 239 gramów!) i z pewnością dyskwalifikuje to smartfon w oczach niektórych osób, ale śpieszę z wieściami, że nie jest tak źle, jak wygląda to na papierze. Pomimo wagi, moje dłonie nie męczyły się nawet w długich sesjach, bo ciężar rozłożony jest na tyle dobrze, że nie był aż tak odczuwalny. Wielkość zaś to kwestia indywidualna i, choć osobiście uwielbiam małe smartfony, do pochłaniania wszelkiej maści multimediów (czyli do tego, do czego stworzone jest omawiane urządzenie) jest wręcz idealny.
Wyświetlacz – czy istnieje górna granica?
Inżynierowie Asusa zdecydowali się umieścić w swoim najnowszym smartfonie wyświetlacz Samsunga, AMOLED, o przekątnej 6,78 cala z rozdzielczością 2448×1080, co przekłada się bezpośrednio na zagęszczenie pikseli na poziomie 395 ppi.
Prawdziwą gwiazdę w tej części specyfikacji stanowi rekordowa częstotliwość odświeżania na imponującym poziomie 165 Hz, a także 750 Hz częstotliwość próbkowania dotyku, która, jak zapewnia producent, ma dać jak największą przewagę w trakcie rozgrywki.
To wszystko przy obsłudze HDR10+ i wszelkich deklaracjach o jak największym i najlepszym odwzorowaniu kolorów i świetnej jasności maksymalnej do nawet 1200 nitów. To wszystko teoria, a jaka jest rzeczywistość?
Nie będę nikogo oszukiwał, że 165 Hz zrobiło na mnie piorunujące wrażenie i dostrzegłem niewyobrażalną różnicę i to z prostej przyczyny. Dostrzeżenie różnicy pomiędzy 120 a 144 Hz już wcześniej sprawiało problem. Nie inaczej jest teraz przy jeszcze ciut wyższej częstotliwości. Nie zmienia to faktu, że takie liczby są imponujące, kiedy połączy się je z pięknymi barwami, które wręcz wylewają się z ekranu urządzenia. Jest to jeden z najlepszych, jeśli w ogóle nie najlepszy wyświetlacz, na jaki przyszło mi patrzeć.
Całe szczęście, jeśli chcemy zaoszczędzić nieco ogniwa, urządzenie oferuje sporą elastyczność w kwestii doboru parametrów. Możemy wybierać z opcji: 165 Hz, 144 Hz, 120 Hz, 90 Hz, 60 Hz, a także automatu, który za nas zdecyduje, jaka opcja jest w danej chwili najlepsza przy wybranym profilu działania urządzenia. Cieszy mnogość wyboru, gdyż nie musimy całkowicie poświęcać przyjemności z płynnego działania animacji na rzecz ochrony czasu pracy baterii.
Nie posiadam narzędzi do rzeczywistego zmierzenia jasności maksymalnej, ale nawet przy ostatnich tropikalnych temperaturach na poziomie 36 stopni Celsjusza i pełnym słońcu, bez większym problemów mogłem odczytać nawet drobny tekst z wyświetlacza. Jeśli zaś chodzi o jasność minimalną, odczytywanie tekstu w środku nocy również nie sprawiało żadnych kłopotów.
Oprogramowanie – Asus, robisz to dobrze!
Od Asusa Zenfone 6 należę do grupy entuzjastów, jeśli chodzi o nakładkę systemową przygotowywaną przez Tajwańczyków. Dlaczego? Z dwóch prostych powodów. Po pierwsze, Asus zawsze dbał o przemyślane dodatkowe funkcje i brak ich przepychu, a po drugie, pomimo użytecznych dodatków, czuć było duch czystego Androida, którego znają i wychwalają posiadacze Google Pixeli, a więc modeli tak trudnodostępnych w naszym kraju (albo łatwo, ale w horrendalnych cenach!).
W przypadku modeli gamingowych z serii ROG, twórcy, siłą rzeczy musieli zmienić nieco podejście do tematu, gdyż sprzęt kierowany stricte do graczy musi zawierać szereg zupełnie innych funkcji aniżeli urządzenie skierowane do ”zwykłego” użytkownika, który po prostu ich nie potrzebuje, a nawet, jeśli by się pojawiły, to nie zostałyby nigdy wykorzystane, tworząc niepotrzebny, dodatkowy chaos.
Asus zrobił więc po raz kolejny to, co mógł zrobić najlepszego. Po prostu dał użytkownikom wybór.
Już przy pierwszym uruchomieniu po przejściu wielu efektownych animacji i wstępnej konfiguracji naszego konta, system zapyta nas czy wolimy skorzystać z klasycznej wersji nakładki ZenUI, znanej chociażby ze wspomnianej serii smartfonów Zenfone, czy też decydujemy się na opcje przygotowaną specjalnie z myślą o graczach. Oczywiście nasz wybór możemy zmienić w dowolnej chwili.
Czym odznacza się gamingowy motyw o nazwie „Eye of Faith”? Jego szata graficzna inspirowana jest motywem cyberpunkowym, stąd przemieszanie ciemnych barw z wyraźnymi neonowymi akcentami i jaskrawymi kolorami. Zmianie ulega także część aplikacji, takich jak zegar czy aplikacja telefonu. Oprócz tego wybrany motyw ma także wpływ na różne animacje (jak chociażby ekran ładowania), Always on Display czy dodaje także dodatkowe, futurystyczne efekty dźwiękowe.
Niemniej jednak pomimo opisanych powyżej zmian, to tak naprawdę czysty Android 12, ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami. Na ich temat nie będę się tutaj rozwodził, gdyż o dwunastej wersji systemu Google zostało już powiedziane chyba wszystko. Ważny do odnotowania fakt jest taki, że nawet decydując się na klasyczną wersję systemu, która jest tak naprawdę czystą nakładką z drobnymi dodatkami, nie tracimy dostępu do wszystkich gamingowych bajerów. Nie są one po wyborze klasycznej wersji systemu tak mocno eksponowane i podpowiadane na pasku zadań.
Te opcje zostały zebrane do jednej aplikacji, która nosi nazwę „Asus Armoury Crate”. To z jej poziomu dostajemy pełną kontrolę nad oświetleniem RGB sytemu czy zarządzaniem dodatkowymi akcesoriami. To tutaj znajdziemy wszelkie informacje na temat stanu urządzenia, jak chociażby aktualne prędkości procesora czy temperatura poszczególnych podzespołów. Osoby, lubiące analizować stopień wykorzystania mocy swojego smartfona, będą z pewnością zachwycone.
Dedykowana apka pozwala także na wiele więcej w kwestii zarządzania swoją biblioteką gier. To tutaj możemy tworzyć indywidualne profile zachowań urządzenia w trakcie grania w konkretną grę. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby manipulując parametrami wyświetlacza, procesora czy samej sieci, znaleźć optymalne dla nas ustawienia, co przełoży się na największy komfort grania, a jednocześnie pozwoli zoptymalizować zużycie baterii do minimum. Świetna sprawa!
Oczywiście nie brakuje też dedykowanego pulpitu, który pozwala szybko zmienić ustawienia lub wybrać jedne z wcześniej przygotowanych bezpośrednio z poziomu aktualnie odpalonej gry czy aplikacji.
A jak sama wydajność i stabilność systemu? Absolutnie topowo! Poruszanie się po menu, przeskakiwanie pomiędzy aplikacjami sprawia ogromną przyjemność. Cóż… tak naprawdę mało jest gier, które wykorzystają w pełni potencjał 165 Hz wyświetlacza, więc przynajmniej sam system musi nieco nadrabiać płynące z jego potencjału doświadczenie. Animacjom nigdy nie zdarzyło się chrupnąć i to nawet przy sporym obciążeniu. W trakcie testów, pomimo przedpremierowej wersji buildu, nie trafiłem też na żadne irytujące błędy, co wróży dobrze, jeśli chodzi o stan urządzenia na premierę.
Wydajność, gry – bestia pod kontrolą
Nie można oczekiwać niczego innego poza absolutną dominacją wszelkich rankingów androidowych procesorów, jeśli do wnętrza urządzenia trafia najnowszy, topowy procesor Qualcomma. Asus ROG Phone 6 to pierwszy smartfon gamingowy, wykorzystujący ulepszoną jednostkę Snapdragon w wersji 8+ Gen 1. Zakładając dodatkową optymalizację, skierowaną pod maksymalną wydajność, smartfon musi pokazywać pełen potencjał. Jaka jest rzeczywistość? Zgodnie z oczekiwaniami – rewelacyjnie.
Na temat nienagannej pracy systemu już pisałem, spieszę jednak dodać, że podobne wrażenia mam ze zdecydowanie bardziej wymagających zadań. Call of Duty Mobile, PUBG czy nawet wypróbowanie Genshin Impact nie zrobiły specjalnego wrażenia na ulepszonej wersji Snapdragona.
Zapewne większość z Was wie, z jakimi problemami borykała się podstawowa wersja 8 Gen 1. Wielkie problemy z nagrzewaniem i bardzo szybkim drenażem baterii. Jeszcze chwilę temu miałem okazję sprawdzać dla Was POCO F4 GT, gdzie narzekałem na rozgrzewającą się bryłę telefonu przy dłuższych sesjach. Spieszę donieść, że wersja z plusem ma się pod tym względem zdecydowanie lepiej.
Oczywiście urządzenie dalej jest odczuwalnie ciepłe po chwili grania czy nagrywania wideo, ale osiągnięcie takich temperatur, jak w pierwszej wersji chipsetu, wymaga zdecydowanie więcej czasu. Myślę, że śmiało można mówić o blisko godzinie. Co ważne, nie czuć w żadnym wypadku, aby skutkowało to mniejszą wydajnością, a wręcz przeciwnie. Cieszę się, że wiele wskazuje na to, że Amerykanie w końcu wzięli na tapet jeden z największych problemów ostatnich generacji swojego flagowego układu.
Opisując wygląd smartfona wspomniałem o niewidocznych AirTriggers, umieszczonych na dłuższej krawędzi urządzenia. Jak podaje producent, ultrasoniczne przyciski mają oferować jeszcze większą czułość i dokładność wykonywanych przez nas akcji w stosunku do ostatniej generacji urządzenia. W opcjach możemy ustawiać wykrywalny poziom nacisku, jaki przykładamy do ramki, a nawet ustawiać 8 różnych miejsc detekcji i przypisywać im zupełnie inne akcje. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby z AirTriggers korzystać także poza grami. Bez problemu możemy skojarzyć wciśnięcie przycisku z jedną z wybranych w opcjach możliwości.
No dobrze, a jak jest w grach? Przynajmniej ja początkowo musiałem się dość długo przyzwyczajać do operowania triggerami. Chwilę zajęło mi też znalezienie optymalnych wartości siły, jaka jest potrzebna do aktywowania danej akcji. Może to kwestia wczesnej wersji oprogramowania, ale po ostatnim kontakcie z fizycznymi przyciskami umieszczonymi w POCO, chyba optuję za tym drugim rozwiązaniem. Nie jestem też jednak zaprawionym graczem mobilnym, więc być może po prostu brakuje mi nieco więcej obycia z tego typu udogodnieniami. W dalszym ciągu nawet dla mnie taki sposób grania jest dużo przyjemniejszy aniżeli celowanie i strzelanie poprzez klikanie bezpośrednio w ekran urządzenia.
Seria ROG to oczywiście także masa akcesoriów. Poza różnymi wersjami etui i szkieł niewpływającymi na częstotliwość próbkowania dotyku, jednym z najbardziej znanych i zapewne najczęściej stosowanych będzie kolejna generacja AeroActive Coolera, który spełnia kilka zadań. Poza oczywistym chłodzeniem samego urządzenia, potrafi schłodzić także nasze palce. Daje również dodatkowe oświetlenie RGB (tego nigdy za mało w gamingowym sprzęcie), a do tego aż 4 aktywne przyciski, a właściwie łopatki umieszczone po dwie na stronę.
Samo akcesorium wpinane jest i zasilane bezpośrednio z naszego smartfona, z poziomu złącza USB-C umieszczonego na lewej, dłuższej krawędzi. Tutaj do przycisków nie mam żadnych zarzutów. Działają świetnie i dają uczucie obcowania z padem od konsoli, aniżeli „tylko” ze smartfonem. Producent podkreśla, że po zamontowaniu omawianego akcesorium nasz smartfon zyskuje aż 18 dodatkowych przycisków, nie licząc przy tym ekranu samego telefonu. Imponujące, aczkolwiek nie wyobrażam sobie jednoczesnego wykorzystywania ich wszystkich w jednym tytule, przy zachowaniu komfortu i wygody. W teorii Aero Active Cooler ma mieć moc zdolną do obniżenia temperatury pracy urządzenia o aż 25 stopni Celsjusza.
Cena Aero Active Cooler w Polsce to 449 złotych.
Testowany przeze mnie ROG Phone 6 Pro to na papierze najmocniejszy dostępny model z wariantu Pro z aż 18 GB RAM LPDDR5 i 512 GB pamięci wbudowanej w interfejsie UFS 3.1. Niestety, póki co wersje Pro nie będą dostępne w naszym kraju. Być może pojawi się on w sprzedaży nieco później. Do kraju nad Wisłą trafiły natomiast dwa podstawowe modele 12/256 i 16/512 również LPDDR5 i UFS 3.1. Ceny? Odpowiednio, 4999 i 5499 złotych.
Biorąc pod uwagę, że poza ciut mniejszą ilością pamięci RAM i drobną różnicą w wyglądzie (wariant Pro ma z tyłu dodatkowy ekran), nie uważam, żebyśmy tracili przez to zbyt wiele. Nie wyobrażam sobie, aby przez dobrych kilka najbliższych lat 18 GB RAM było jakkolwiek potrzebne i odczuwalne w nawet najbardziej wymagających tytułach mobilnych.
Na koniec tej sekcji, klasycznie dla fanów cyferek i rankingów, zestawienie z wyników testów syntetycznych w najpopularniejszych aplikacjach:
Czas pracy, ładowanie, łączność – czego chcieć więcej?
Asus ROG Phone 6 wyposażony został w bardzo pokaźną baterię o pojemności 6000 mAh, która w zamyśle ma przetrwać nawet najdłuższe sesje. Na temat optymalizacji systemu powiedziałem wiele dobrego i wszystko wskazuje na to, że ma to bardzo dobre przełożenie na osiągane czasy pracy.
Na samym Wi-Fi udawało mi się osiągnąć czasy nawet na poziomie 14 godzin SoT, gdzie nie szczędziłem wtedy przeglądania mediów społecznościowych, YouTube czy krótkich sesji w Xbox Cloud Gaming. Przejście na LTE/5G skracało ten czas do około 10-11 godzin w zależności od intensywności obciążenia, przy czym dalej zakładamy dość typowy scenariusz użytkowania.
Mowa więc o codzienności, takiej jak przeglądnie internetu, kilka fotek z aparatu, krótka sesja w ulubioną grę czy też chwila rozmowy z drugą osobą. Półtora dnia z dala od ładowarki jest jak najbardziej w zasięgu, aczkolwiek musimy pamiętać o tym, że jedne aplikacje mogą obciążać urządzenie zdecydowanie bardziej niż drugie, a już w szczególności w sytuacji, gdy mówimy o grach mobilnych.
Co jednak dzieje się w ekstremalnych scenariuszach, takich jak długie sesje w wymagających tytułach czy nagrywanie w 8K? Najniżej zszedłem do 3,5 godziny SoT, co – biorąc pod uwagę ilość nagranego materiału wideo i rozegranych rund w PUBG – i tak uważam za niezły wynik. Jeśli korzystamy chociażby z grania strumieniowego, wyraźnie widać różnicę kiedy urządzenie pracuje na 5G. Bateria w takich okolicznościach potrafi schodzić dużo szybciej, aczkolwiek w dalszym ciągu osiągałem czasy na poziomie 4 godzin, co uważam za całkiem imponujące.
Warto zaznaczyć, że Asus ROG Phone 6 ma specjalny algorytm, który w sytuacjach, kiedy nie jest to konieczne, przełącza sieć na LTE, aby uniknąć niepotrzebnego drenowania baterii. Przyjmując jednak normę, to w takich warunkach można realnie mówić o około 4-6 godzinach, gdy tylko nie zależy nam na przesadnym testowaniu wnętrzności urządzenia.
Podsumowując, uważam, że jeśli chodzi o czas pracy i biorąc pod uwagę główne przeznaczenie smartfona, jest naprawdę bardzo przyzwoicie i większość nawet najbardziej zapalonych graczy powinna być zadowolona z wymiaru czasu, jaki będą oni mogli spędzić poza gniazdkiem.
Jeśli zaś chodzi o ładowanie, opcja jest tylko jedna. Jest to rozwiązanie przewodowe za pomocą dedykowanej ładowarki o mocy 65 W. Deklaracje producenta o około 42 minutach potrzebnych do naładowania smartfona od 0 do 100 procent znajdują potwierdzenie w moich testach. Na ogół zajmowało mi to około 45 minut, w zależności od temperatury urządzenia w momencie wpięcia go do gniazdka.
Jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić, w smartfonach gamingowych nie ma miejsca na ładowanie bezprzewodowe. A trochę szkoda.
W kwestii łączności Asus nie zapomniał o żadnym istotnym aspekcie. Jest Wi-Fi 6E, Bluetooth 5.2, NFC, kodeki LDAC, AptX HD i Adaptive, a także oczywiście 5G. W tym całym pakiecie zabrakło miejsca dla portu podczerwieni.
Przez cały okres trwania testów zarówno łączność przewodowa, jak i bezprzewodowa była poprawna. Nie uświadczyłem żadnego problemu z utratą sygnału czy innego rodzaju kwestiami.
Jakość audio i biometria – absolutna 10!
Swego czasu w trakcie recenzowania Asusa ROG Phone 5, Tomek zachwycał się jakością głośników zamontowanych w ubiegłej już generacji urządzenia. W związku z tym rozpalony taką deklaracją podszedłem do tego aspektu smartfona z bardzo dużymi oczekiwaniami i, muszę przyznać, że nie zawiodłem się ani trochę.
Uważa się, że to iPhone’y radzą sobie bardzo dobrze z dostarczaniem dźwięku ze swoich głośników. Jako posiadacz popularnej dwunastki, mogę powiedzieć, że rzeczywiście zawsze ceniłem sobie jakość głośników w urządzeniach firmy z Cupertino. Muszę jednak uczciwe przyznać, że Asus głośnikami w ROG Phone 6 wchodzi na zdecydowanie inny poziom. Jeśli te w iPhone’ach są bardzo dobre, te z najnowszego gamingowego tworu Tajwańczyków są po prostu rewelacyjne.
Jest tutaj wszystko. Znakomity balans pomiędzy wszystkimi zakresami tonalnymi, wyczuwalny, ale nie przerysowany bas, a także doskonała głośność maksymalna, co nie wpływa negatywnie na jakość produkowanego dźwięku. Rewelacja! Z pewnością wszystkiemu pomaga fakt, że dwa sporych rozmiarów głośniki umieszczono frontalnie w ramce ekranu, przez co nie mamy do czynienia z niesymetrycznym rozkładem, powodującym zaburzenia w dźwięku.
To, co z pewnością ucieszy wielu, to fakt obecności złącza słuchawkowego. Nie będę się wypowiadał na temat jakości dźwięku ze złącza, ani za pośrednictwem Bluetooth, gdyż ona jest zależna od tego, jaki sprzęt podpinamy do smartfona. Warto jednak zwrócić uwagę na obecność kodeków LDAC i AptX, które z pewnością pozwolą wyzwolić jeszcze więcej z posiadanego zestawu słuchawkowego.
Jeśli zaś chodzi o odblokowywanie urządzenia, zapewne większość osób zdecyduje się na skaner odcisków palców, który został umieszczony pod ekranem na bardzo dogodnej wysokości. Przez cały okres trwania testów nie zawiodłem się na nim ani razu. Jest celnie i piekielnie szybko, czyli dokładnie tak, jak oczekiwałbym po tego typu smartfonie.
Oprócz tego są oczywiście klasyczne opcje odblokowywania, jak pin czy hasło. Nie zabrakło także skanowania twarzy, jednakże to rozwiązanie nie należy do zbyt bezpiecznych z uwagi na brak obecności skanera przestrzennego. Jednakże żadne znane mi tricki, nie potrafiły oszukać oprogramowania.
Zaplecze fotograficzne – solidna czwórka
Uczciwie przyznam, że pod kątem fotografii moja poprzeczka oczekiwań nie była zawieszona wysoko. Smartfony stricte gamingowe raczej nie mają dobrej historii, gdy chodzi o produkowanie ładnych zdjęć. Na jedno trudno się dziwić, gdyż budżet przeznaczony na produkcję takiego urządzenia jest raczej lokowany w zupełnie innych miejscach przy kompletowaniu specyfikacji. Tliła się we mnie jednak nadzieja po tym, jak kolejne smartfony z serii Zenfone notowały niezły progres w kwestii mobilnej fotografii.
Na początku spójrzmy na obiektywy, jakie znajdziemy w Asus ROG Phone 6:
- moduł główny 50 Mpix, Sony IMX766,
- moduł ultraszerokokątny 13 Mpix, 125 stopni,
- moduł makro 5 Mpix,
- moduł przedni 12 Mpix, Sony IMX633.
Zacznijmy od zdjęć zrobionych za dnia. Te potrafią cieszyć oczy ładnymi kolorami, dobrą rozpiętością tonalną i balansem. HDR domyślnie działa w automacie i wykonuje należytą robotę. Uruchamia się w 90% przypadków wtedy, kiedy trzeba i wspomaga wydobycie szczegółów z ciemniejszych, jak i jaśniejszych fragmentów ekranu. Ogólna ilość detali też stoi na całkiem przyzwoitym poziomie. Portrety również dają radę, choć w obszarze gęstych włosów potrafią pojawić się niedociągnięcia.
Warto za to odnotować, że ujęcia portretowe można także wykonywać na przedmiotach. Bardzo ucieszył mnie fakt, że zamiast klasycznego 8 Mpix obiektywu ultraszerokokątnego, Asus podniósł nieco rozdzielczość, przez co jakość nie odbiega przesadnie od aparatu głównego. W dodatku także na plus spory kąt widzenia. To, co równie istotne, to duża spójność pomiędzy obiektywami, a z tą potrafią mieć problemy smartfony dedykowane do zdjęć.
Dedykowanego teleobiektywu nie ma, więc każde zbliżenie na dobrą sprawę będzie kosztowało nas nieco jakości zdjęcia. Maksymalnie możemy zbliżać do 8 razy. Ujęcia x2 są naprawdę niezłe, nie widać jeszcze zdecydowanego spadku jakości. Po przekroczeniu tej granicy jest niestety zauważalnie gorzej.
Cieszę się, że w końcu mogę coś więcej powiedzieć na temat obiektywu makro. Widać wyraźnie różnice w stosunku do masowo wrzucanych 2 Mpix oczek do niemalże wszystkich smartfonów, nawet w wyższych półkach. Tutaj 5 Mpix w Asus ROG Phone 6 ewidentnie wpłynęło pozytywnie na jakość produkowanych fotografii. Kolorki są przyjemne i nawet da się na nich znaleźć trochę szczegółów. Oczywiście dalej to tylko ciekawostka, a bliższa inspekcja ujawnia wady na zdjęciach, jednakże nie mogę odmówić Tajwańczykom, że w tym aspekcie jest o wiele lepiej niż u większości konkurencji.
Mniejsza ilość światła skutkuje widocznym spadkiem jakości zdjęć. Nie jest to nic zaskakującego, tym bardziej, że na pokładzie nie znalazło się miejsce dla OIS. Mimo to, ujęcia w dalszym ciągu wyglądają przyzwoicie. Najbardziej wydaje się przeszkadzać szum, który bez zaskoczenia jest najbardziej widoczny przy obiektywie ultraszerokim. Robiąc zdjęcia w automacie urządzenie samo potrafi wywołać tryb nocny, który nie różni się niczym od tego dedykowanego, ukrytego pod przyciskiem 'więcej’ w aplikacji aparatu.
Zdjęcia od razu stają się nieco lepsze, odszumianie działa skutecznie, ujęcia są wyraźnie jaśniejsze, a ich kolorystyka skręca w nieco chłodniejsze barwy. Flary na zdjęciach są czasem widoczne, aczkolwiek dużo zależy od intensywności danego źródła światła. O ile celowanie smartfonem w totalną ciemność nie ma sensu, tak przy odpowiednich warunkach potrafi zaprezentować całkiem akceptowalne rezultaty.
Bardzo dobrze radzi sobie za to aparat do selfie. Ujęcia za dnia są bardzo przyjemne, kolory cieszą oczy, a ilość szczegółów jest przyzwoita. Tryb portretowy potrafi się nieco pogubić w obszarze naszej głowy, jednakże nie jest to coś na tyle rażącego, aby psuło znacząco odbiór finalnej fotografii. Nocą da się uruchomić tryb nocny na przednim aparacie, jednakże mam wrażenie, że nie przynosi on zbyt dużych korzyści.
Jeśli zaś chodzi o jakość wideo, nagrania 4K należą do wysokiej półki. Elektroniczna stabilizacja obrazu daje radę, szczegółów jest sporo, a kolorystyka nagranego wideo całkiem wiernie oddaje rzeczywistość. Warto też dodać, że istnieje możliwość przeskakiwania pomiędzy obiektywami przy nagrywaniu w 4K/30 (przy 60 klatkach nie ma takiej możliwości), aczkolwiek ujęcia z ultraszerokiego kąta są zauważalnie ciemniejsze przy słabszym oświetleniu. 8K dalej traktowałbym w kategorii ciekawostki – wideo jest bardzo szarpane, a i jakość mam wrażenie ustępuje tej z 4K.
W kwestii dodatkowych trybów Asus nie silił się na zbędne dodatki. Poza podstawowymi opcjami znajdziemy tylko dedykowane tryby „Pro” dla zdjęć i wideo, a także ujęcia poklatkowe i zwolnione tempo.
Podsumowanie – multimedialny potwór
Podsumowując moje chwile spędzone z Asus ROG Phone 6, muszę powiedzieć, że to bardzo udany smartfon. Niepodważalna moc, bardzo dobry ekran, jak i doskonałe audio sprawiają, że pochłanianie treści za jego pomocą to czysta przyjemność. Choć nie obyło się bez wad, muszę przyznać, że to w moim mniemaniu jeden z najlepszych smartfonów, jakie miałem okazję testować w ostatnim czasie.
Nie jest to jednak propozycja dla każdego. Wysoka cena (nawet za modele podstawowe), bardzo agresywny design i gabaryty zapewne przekreślą Asusa przy potencjalnych celach zakupowych.
Niemniej jednak dla osób, które cenią sobie odbiór wszelkiej maści multimediów i gier w najwyższej jakości, a koszt nie gra roli, Asus ROG Phone 6 to doskonała propozycja, obok której nie sposób przejść obojętnie.