Amazfit w swoim portfolio ma kilka serii smartwatchy: GTR, GTS i T Rex. Ostatnio dołączył do nich zupełnie nowy model – Amazfit Balance. Czas sprawdzić czy rzeczywiście potrafi zadbać o nasze zdrowie zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
Pierwsze wrażenie? Ot, po prostu kolejny smartwatch
Po wyjęciu Amazfit Balance z pudełka pomyślałam od razu: nie jestem w grupie docelowej tego urządzenia. To, co mnie w nim przekonuje, to bez dwóch zdań lekkość – bez paska waży jedynie 35 g. To ekstremalnie mało. Po założeniu go na rękę w ogóle nie czuć, że cokolwiek nosimy. Nie będzie przesadą, gdy stwierdzę, że można zapomnieć, że zegarek rzeczywiście mamy założony i stale nam towarzyszy.
Skąd zatem wysnuta przeze mnie wyżej teza? Ano stąd, że smartwatch ten wygląda pospolicie, co dla jednych może stanowić zaletę, a dla innych – wadę. Aluminiowa koperta prezentuje się, w mojej opinii, tanio (można odnieść wrażenie, że jest plastikowa), a fakt, że niestety nie wystaje ponad powierzchnię ekranu sprawia, że łatwo o jego odpryski na obwodzie, czego zresztą doświadczyłam na własnym przykładzie. I, nie, szafirowe szkło kryształowe na nic się tu zdało.
Ale nie musicie się ze mną zgadzać. Ba, wygląda na to, że dokładnie tak jest. Amazfit Balance oficjalnie zadebiutował 1 września i z miejsca stał się hitem na polskim Amazonie. Producent zdążył się nawet pochwalić, że po kilku dniach od premiery był najchętniej wybieranym smartwatchem na tej platformie (na dzień publikacji tego materiału jest numerem #3).
Specyfikacja techniczna Amazfit Balance:
- dotykowy wyświetlacz AMOLED 1,5” 480 x 480 pikseli, jasność do 1500 nitów,
- Zepp OS 3.0,
- wodoodporność 5 ATM,
- czujniki: akcelerometr, magnetometr, pulsoksymetr, pulsometr, czujnik światła, wysokościomierz barometryczny, żyroskop,
- monitorowanie aktywności: krokomierz, licznik spalonych kalorii, monitorowanie snu, monitorowanie poziomu stresu, monitorowanie tętna, pomiar czasu treningu, powiadomienia o braku aktywności,
- zdrowotne: analiza gotowości psychicznej i fizycznej, pomiar składu ciała,
- Bluetooth,
- GPS, GLONASS, Galileo, BDS, QZSS,
- akumulator o pojemności 475 mAh,
- pasek: 22 mm szerokości,
- wymiary: 46x46x10,6 mm,
- waga: 35 g (bez paska),
- kompatybilność: Android i iOS,
- tryby aktywności: 150+ trybów,
- inne: sterowanie odtwarzaczem, sterowanie aparatem, powiadomienia o połączeniach, SMS-ach, e-mailach, alarm wibracyjny, budzik, kalendarz, prognoza pogody, stoper, timer.
Cena Amazfit Balance w momencie publikacji recenzji: 1199 złotych.
Do testów przypadł mi w udziale model w wersji Midnight z silikonowym paskiem i ciemną kopertą, natomiast w sprzedaży dostępna jest też opcja Sunset Grey z nylonowym paskiem i jaśniejszą kopertą.
Warto od razu przyjrzeć się konstrukcji Amazfit Balance, który cechuje się wodoodpornością do 5 ATM, co oznacza, że spokojnie można w nim pływać, na przykład na basenie. Po prawej stronie koperty mamy przyciski – u góry obrotową koronkę, która pozwala przechodzić do widoku menu/ekranu domowego i przewijać wszelkie listy / powiększać treści, na dole zaś przycisk funkcyjny, który od razu przenosi nas do listy trybów sportowych.
Po przeciwległej stronie jest głośnik i mikrofon, bo – tak, dobrze zgadujecie – zegarek umożliwia odbieranie połączeń bezpośrednio na nim, pod warunkiem oczywiście, że jest w danej chwili sparowany z telefonem (nie ma Amazfit Balance w opcji z eSIM, żeby było jasne).
Wyświetlacz zasługuje na pochwałę
Spore znaczenie, o ile nie największe, w całej konstrukcji, odgrywa wyświetlacz. I to jest niewątpliwie rzecz, do której nie mam najmniejszych zastrzeżeń. W Amazfit Balance zastosowano bowiem 1,5-calowy ekran, wykonany w technologii AMOLED, którego rozdzielczość to 480 x 480 pikseli.
Z punktu widzenia użytkownika najbardziej istotne jest to, że jego jasność maksymalna nie zawodzi – to 1500 nitów, dzięki czemu ekran jest czytelny nawet w bardzo ostrym słońcu. Druga rzecz to automatyczna regulacja jasności – z nią też testowany smartwatch nie ma problemów. I wreszcie reakcja na dotyk – również bezproblemowa.
Ciekawostką jest natomiast zastosowanie powłoki Anti-Fingerprint, czyli – jak sama nazwa wskazuje – redukującej ilość zostawianych śladów odcisków palców do minimum. I, rzeczywiście, tych odcisków na ekranie jest mniej, ale nie można powiedzieć, by nie było ich wcale.
Co ważne, użytkownik może zdecydować się na korzystanie z Always on Display (domyślnie wyłączone, bo zużywa sporo energii – do tego przejdę jednak później). Do wyboru mamy osiem różnych tarczy lub opcję zdecydowania się na automatyczne dostosowywanie aktualnej tarczy do AoD – co najczęściej sprowadza się po prostu do wyświetlania samej godziny na wyłączonym ekranie, bez żadnych dodatkowych informacji.
Odnośnie tradycyjnych tarczy, na zegarku jest ich preinstalowanych dziesięć, ale nic nie szkodzi, by sięgnąć po aplikację Zepp na smartfonie (Android / iOS), gdzie można znaleźć ich sporo więcej – w tym również masę płatnych. W sumie jest ich ponad dwieście.
Działanie i najważniejsze smart funkcje
Producent nie precyzuje, jaki procesor i ile pamięci RAM drzemie wewnątrz Amazfit Balance, ale – przyznajcie – nie jest to aż tak niezbędna wiedza, jak w przypadku smartfonów czy tabletów. Najważniejsze jest natomiast to, jak smartwatch sprawdza się na co dzień. Czas odpowiedzieć na to pytanie i najlepiej krótko: bardzo w porządku. Nie zacina się i nie zamyśla przy próbach otwierania kolejnych aplikacji, a to spory plus.
Jego obsługa jest wręcz standardowa, jak w przypadku każdego zegarka. Od góry ściągamy belkę z podręcznym menu, od dołu – powiadomienia. Pomiędzy ekranami domowymi przełączamy się przechodząc lewo – prawo. Wśród nich domyślnie mamy: gotowość, podsumowanie dnia pod względem aktywności (kroki, stanie, czas aktywności), tętno, pogodę, ćwiczenia oraz widżet podsumowujący dzień i ostatnią noc.
Na zegarku preinstalowanych jest trochę aplikacji, a wśród nich: sterowanie odtwarzaczem, sterowanie aparatem (co ciekawe, zdalna migawka działa też po sparowaniu zegarka z iPhonem), powiadomienia o połączeniach, SMS-ach, e-mailach, alarm wibracyjny, budzik, kalendarz, prognoza pogody, stoper, timer i notatka głosowa.
Z poziomu programu Zepp mamy dostęp do kolejnych aplikacji, które możemy zainstalować na zegarku. Wśród nich jest na przykład Remotify, które pozwala na sterowanie listami ze Spotify (też offline) z poziomu zegarka – przy czym, niestety, nie działa w połączeniu z iPhonem (wyłącznie z Androidem po pobraniu aplikacji o tej samej nazwie).
Jest też na przykład kalkulator (którego domyślnie zabrakło, a w sumie szkoda, czasem się przydaje) czy nawigacja wear, która wyświetla wskazówki nawigacji GPS ze smartfona – przy czym to, znowu, działa wyłącznie po podłączeniu zegarka do Androida.
O tym, że przez Amazfit Balance da się rozmawiać (i to w całkowicie wystarczającej i zadowalającej jakości), już wiecie. Ale można też odbierać powiadomienia z różnych aplikacji i to my decydujemy, z których chcemy je dostawać, a z których nie. Natomiast odpowiadać się już nie da. Znaczy się… da, ale tylko gdy dostaniemy wiadomość SMS, możemy odpisać z użyciem gotowego szablonu lub emotikoną. W wiadomościach na Messengerze, Discordzie czy mejlu to niestety nie działa. Jedyne, co możemy zrobić, to usunąć powiadomienie.
W przypadku czatów grupowych na Messengerze, na ekranie zegarka pojawia się zarówno informacja, jaki to czat, jak również kto wysłał wiadomość – przydatne. Niestety, smartwatch nie wyświetla zdjęć przesłanych przez ten komunikator – pojawia się jedynie informacja, że znajomy przesyła zdjęcie.
No dobrze, a co z płatnościami zegarkiem? Niektórzy śmieją się, że można – ale tylko raz (za sucho, wiem). Na szczęście nie w tym przypadku. Co prawda Amazfit Balance nie wspiera płatności zbliżeniowych Google Pay, ale w zanadrzu ma swoje autorskie rozwiązanie. Przy czym na razie, niestety, mocno ograniczone.
Zepp Pay, bo o nim mowa, w naszym kraju działa wyłącznie w przypadku klientów następujących banków: Banku Polskiej Spółdzielczości SA, DiPocket Limited oraz Santander Bank Polska S.A, jak również użytkowników aplikacji Curve. Dodatkowym wymogiem jest użytkowanie karty Mastercard. Niestety, nie spełniam żadnego z tych warunków, więc nie dane mi było przetestować płatności NFC.
Wiem natomiast, że aby je w ogóle uruchomić, należy ustawić PIN, który trzeba wprowadzać na zegarku za każdym razem, gdy zdejmiemy go z nadgarstka i ponownie założymy. Standardowe kwestie bezpieczeństwa.
Monitorowanie aktywności, zdrowia i snu
Ostatnio nieco się za siebie wzięłam. Nie oznacza to wcale, że codziennie zmuszam się do spacerów, gdy nie mam na nie czasu, czy do biegania, na które nie mam ochoty. Liczę kalorię i zachowuję odpowiedni bilans kaloryczny, w czym pomaga mi nowa funkcja wprowadzona w Huawei Watch GT 4. Tak, wszystko skrzętnie notuję, i – tak – stopniowo chudnę, czego efekty widać z tygodnia na tydzień.
Wspominam o tym, bo właśnie przez to podczas testów nosiłam dwa zegarki (wiem, dziwne, ale da się z tym żyć). Dzięki temu nie tylko nie przerwałam serii dni z liczeniem na bieżąco deficytu (co aktualnie ma dla mnie ogromne znaczenie), ale też mogę porównać wyniki treningów, kroków, spanka, dystansu, pulsu czy śladu rysowanego przez GPS nie tylko ze Stravą, ale też z drugim smartwatchem.
Zacznijmy od aktywności. Aktualnie najwięcej chodzę i – czasem – biegam, więc to na tych dyscyplinach skupię Waszą uwagę. Pierwsza rzecz, o którą często pytacie, to czy zegarek obsługuje automatyczne wykrywanie treningów. Odpowiedź jest prosta – domyślnie nie. Trzeba je włączyć w ustawieniach. Może działać w przypadku chodzenia w plenerze lub na bieżni, biegania plenerowego lub na bieżni, jazdy na rowerze, pływania, trenażera eliptycznego lub ergometru wioślarskiego.
Druga rzecz to autopuaza. Podobnie jak wyżej – opcja ta domyślnie jest wyłączona. Można ją jednak włączyć w ustawieniach danej dyscypliny. Wchodzimy np. w bieganie i tam, w zakładce “asystent” mamy autowstrzymywanie (gdy się nie poruszamy lub według ustawionego tempa).
A teraz już do rzeczy. Przede wszystkim GPS łapie fixa zauważalnie wolniej od Watcha GT4 – czasem trwa to nawet pół minuty. Przez to, że zegarek jest tak lekki, podczas treningu w ogóle nie przeszkadza na nadgarstku.
Dostępne tryby dwuzakresowego GPS są cztery: precyzja, automatyzacja, energooszczędność i własne. Przez cały czas testów korzystałam z pierwszego. I nie powiem, by ślad rejestrowany był zawsze wzorowo. Owszem, przez większość czasu tak jest, ale zdarza się, że ślad przebiega przez budynki, jakbym skracała sobie drogę, mimo biegania / chodzenia po chodniku wzdłuż ulicy. Poniżej doskonały przykład, jak Amazfit sobie nie poradził na tle wspomnianego zegarka i apki sportowej:
Mam też wątpliwości odnośnie poprawnego rejestrowania przebytego dystansu. Nie uważam, by Huawei Watch GT 4 Elite 41 mm był wyznacznikiem jakości w tym temacie, dlatego dla porównania wykorzystałam też Stravę odpaloną na iPhonie 15 Pro. Wyniki widzicie poniżej.
W przypadku każdego treningu rozjazd – nie tylko względem wspomnianego smartwatcha, ale też Stravy – jest bardzo duży, podczas gdy różnica Watch GT 4 vs Strava jest sporo mniejsza.
Sama liczba kroków jest sobie znacznie bliższa niż dystans:
Jeśli natomiast weźmiemy pod uwagę pomiar tętna podczas treningu, oba zegarki wskazywały bardzo podobne wartości w tym samym czasie, a często identyczne. Zresztą, wystarczy spojrzeć na wykresy, by dostrzec to, o czym mówię – właściwie pokrywają się ze sobą.
Sen to już jednak inna historia. Odnoszę wrażenie, że z jego monitorowaniem Amazfit Balance sobie nie radzi. Jak spojrzycie na wykres, szybko dostrzeżecie, że zegarek ma problem z wykrywaniem przebudzeń. Z racji tego, że mam trzy koty i do tego bardzo lekki sen, budzę się w nocy średnio 2-3 razy. I o ile Huawei jest w stanie to bezproblemowo wychwycić, tak Amazfit… sami widzicie.
Jeśli w ciągu dnia lubicie sobie uciąć drzemkę, nie ma problemu, Amazfit Balance to wychwyci i odpowiednio zarejestruje. Raz, gdy zmogło mnie pod wieczór, miałam okazję to wypróbować. Działa.
Jeszcze więcej funkcji… w tym płatnych
Ogromne znaczenie dla Amazfita w modelu Balance ma funkcja Gotowość, która – na podstawie przeróżnych parametrów – określa tak zwany wskaźnik gotowości. Na podstawie energii fizycznej, energii poznawczej, temperatury, HRV, RHR i jakości oddychania określa czy nasze baterie są w pełni naładowane, czy też nie. Jeśli wskaźnik gotowości jest poniżej optymalnego, może to być znak, że ciało potrzebuje odpoczynku i regeneracji.
Co po za tym? Amazfit Balance umożliwia wykonywanie pomiaru składu ciała z uwzględnieniem zawartości tkanki tłuszczowej, białka, mięśni szkieletowych i podstawowego metabolizmu, korzystanie z Zepp AI Fitness Coach, czyli osobistego trenera wspieranego AI, jak również narzędzi relaksacyjnych (jest trening oddechu czy nawet medytacja!) czy analizy Readiness, obejmującej fizyczne i psychiczne zdrowie użytkownika.
I tu zonk. Aby skorzystać z niektórych opcji w aplikacji Zepp, trzeba wykupić subskrypcję. Ta kosztuje 9,99 euro miesięcznie lub 49,99 euro rocznie (w tym przypadku dostajemy trzy miesiące gratis).
Zdecydowałam się na zakup pierwszej opcji, płacąc 49,99 złotych w App Store. Dostęp do jakich funkcji dzięki temu otrzymałam?
Głównie związanych ze snem. Przede wszystkim mam dostęp do rozszerzonych statystyk dotyczących snu i jego analizy, jak i dziennego i tygodniowego podsumowania snu. Do tego doszły narzędzia związane z medytacją i relaksacją w ramach nowej zakładki Aura. A tutaj muzyka pomagająca medytować, spać i się zrelaksować. Dla mnie, przyznaję, to dodatki zupełnie zbędne.
W mojej opinii ciekawie natomiast wygląda funkcja asystenta, którego jednak nie możemy zapytać o cokolwiek tylko chcemy. Odpowiada jedynie na tematy związane ze snem, zdrowiem i ćwiczeniami.
I raczej nie jest zbyt ogarnięty, bo zapytany o polecane śniadanie odpowiada, że jego ulubionym jest jajecznica z warzywami i pełnoziarnisty chleb, ale jak od razu zapytamy czy poleci coś na słodko, to nie nawiązuje do swojej odpowiedzi, tylko leci dalej.
Ogólnie jednak ciekawy dodatek dla osób, które lubią posprawdzać możliwości różnych asystentów.
Czas pracy
Amazfit deklaruje, że Balance, dzięki akumulatorowi o pojemności 475 mAh, jest w stanie działać do 14 dni w przypadku typowego użytkowania, do 7 dni intensywnego użytkowania lub do 5 dni z włączonym AoD. Do tego dodaje też, że do 26 godzin w trybie dokładności GPS lub do 47 godzin w automatycznym trybie GPS.
Skupmy się jednak na standardowym użytkowaniu. Z moich testów wynika, że rzeczywiście dwa tygodnie działania z dala od ładowarki to dla Balance żadna sztuka. Przy czym wszelkie pomiary ustawiamy w tryb automatyczny, nie trenujemy z GPS i odbieramy niewiele powiadomień.
Gdy bowiem zaczniemy ćwiczyć po ok. 40 minut dziennie co drugi dzień i odbierać więcej powiadomień (tym samym częściej wybudzać zegarek), Amazfit Balance rozładuje nam się w około 9-10 dni.
Z włączonym AoD, w dodatku według harmonogramu (8-22), bo w godzinach nocnych zawsze mam tryb uśpienia, bez żadnych treningów GPS, zegarek tracił w moim przypadku ok. 12-15% energii na dzień i działał 7 dni. Z treningami co drugi dzień czas ten powinien skrócić się do deklarowanych 5 dni.
Ładowanie smartwatcha odbywa się – niestety – jedynie z użyciem dedykowanej ładowarki, co oznacza, że nie wspiera ładowania indukcyjnego. Jasne, nie trzeba go często ładować, ale gdy już przyjdzie na to pora, trzeba będzie szukać tej jednej ładowarki, zamiast po prostu położyć zegarek na ładowarce indukcyjnej czy nawet na obudowie swojego smartfona (jeśli ten wspiera bezprzewodowe udostępnianie energii).
Samo ładowanie trwa ~godzinę.
Podsumowanie
Amazfit Balance to dla mnie mała zagadka. Brakuje mi w nim bowiem… balansu pomiędzy funkcjami relaksacyjno-zdrowotnymi, a dokładnością pomiarów GPS. Podobnie jest z monitorowaniem snu, do którego też – jak wykazałam wyżej – można mieć pewne zastrzeżenia, zwłaszcza pod kątem rozpoznawania przebudzeń.
Co więcej, aby naładować zegarek, należy korzystać wyłącznie z dedykowanej ładowarki, co potrafi uprzykrzyć życie. A aby zainstalować część aplikacji ze sklepu w aplikacji Zepp, należy koniecznie mieć połączony zegarek ze smartfonem z Androidem, bo z iOS nie działają (mam na myśli przede wszystkim program do Spotify czy mapy). Ah, no i płatności… żeby z nich skorzystać trzeba się nieco nagimnastykować.
Na plus zdecydowanie czas pracy, brak problemów z wyświetlaniem powiadomień, możliwość prowadzenia rozmów z poziomu zegarka czy wreszcie funkcje odpowiedzialne za nasze zdrowie psychiczne, choć… w sporej części płatne. I to dość sporo.